piątek, 31 lipca 2015

"Łapacz snów. Relaksująca kolorowanka dla dorosłych."

 
 
 Wydawnictwo Pascal
data wydania 2015
stron 104
ISBN 978-83-7642-555-9

Już się nie stresuję, bo koloruję. 

Tak jak w dzieciństwie, tak jak wtedy, gdy nosiłam kucyki. Tak samo koloruję, choć mam dużo więcej lat. I przynosi mi to taką samą radość jak kiedyś. Ale i coś jeszcze - zapominam o Bożym świecie, o stresie, o wszystkim dookoła. Liczą się tylko kredki i obrazek, a oto moje efekty:


A to już efekt finałowy! Wow to były piękne chwile, przede mną kolejne obrazki!


czwartek, 30 lipca 2015

Mila Rudnik "Miłość przychodzi z deszczem"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2015
stron 280
ISBN 978-83-8069-036-3

W labiryncie kłamstw łatwo zbłądzić

Kłamstwo ponoć ma krótkie nogi. Kłamstwo jest jak narkotyk. Najtrudniej kłamać pierwszy raz. Pierwsze kłamstwo jest jak mały kamyczek. O ile pójdziemy jego drogą okaże się, że ten kamyczek ma potężną moc i ruszy prawdziwą lawinę. I z każdą chwilą będzie coraz trudniej wrócić na drogę prawdy, aż wreszcie stanie się to niemożliwe. Czy zatem warto kłamać? Ponoć czasem to wyższa konieczność, a my kłamiemy dla dobra ważnej sprawy i łatwo zaczynamy się przed sobą usprawiedliwiać. Ale czy są rzeczy, w imię których można dopuścić się łgania i całkowicie się rozgrzeszyć? A może jednak najgorsza prawda jest lepsza niż najlepsze kłamstwo?
W fabułę debiutanckiej powieści Mili Rudnik wplecione jest kłamstwo. Ono jest siłą napędową całej książki, ono jest przyczyną, która burzy spokój i niszczy rodzinę. Czy było warto posuwać się do tego zabiegu w imię wyższej konieczności? Marcin i Marek to bracia. Jednojajowi bliźniacy. Identyczni w każdym calu. Niesamowicie podobni do siebie. Mający identyczne rysy twarzy, sylwetki, ba nawet te same blizny. Marcin jest żonaty, Marek wolny. Marcin pragnie zostać ojcem, ale okazuje się to niemożliwe. W głowie zrozpaczonego mężczyzny rodzi się pewien pomysł. Idea z piekła rodem, szalona myśl, która go opętuje i ma zarazem rozwiązać jego małżeńskie problemy oraz dać życie dziecku. By spełnić swoje marzenie Marcin posuwa się do szantażu, aż w końcu dopina swego. Jednak w tym miejscu, gdzie miała rozpocząć się bajka jest początek koszmaru. Na niebo rodziny Marka i Marcina nadciągają gęste, czarne chmury. Kroi się potężna burza, długa i brzemienna w skutkach nawałnica...
Ta opowieść to nie słodka książka o kochającej się i zgodnej rodzinie. To historia bardzo dramatyczna, pełna wielu zwrotów akcji, które mocno zaskakują, a bohaterom coraz bardziej komplikują życie. Słodko i ckliwie jest tylko na początku, po kilku stronach bracia rozpętują piekło na własne życzenie. Wydaje się, że oboje chcą dobrze, ale szybko wszystko wymyka się spod kontroli i jest zdecydowanie inne niż miało być. Chcieli dobrze, ale w kręgosłupie moralnym jak się okazuje nie ma dróg na skróty. Lepiej jest się zmierzyć z brutalną prawdą niż kombinować jak oszukać los, jak z niego zakpić. Cena jaką płaci cała rodzina Marka i Marcina jest okrutna. Każdego boli, choć nie wszyscy mają pojęcie o tym, co spowodowało lawinę nieszczęść. Można gdybać, można roztrząsać co by się stało a co nie, gdyby Marek spełnił prośbę brata i miał siłę unieść całe brzemię swoich czynów, ale ja jestem pewna, że jednak ten krzyż przekroczyłby ludzkie możliwości. Książka robi olbrzymie wrażenie i przez całą lekturę towarzyszą czytelnikom bardzo spore emocje. Aż kusi, by raz po raz osądzać bohaterów, być bogiem i ciskać gromy, upominać, ganić. Nie brak również momentów, gdy wprost namacalnie się czuje, że postacie z powieści zabrnęły w ślepy zaułek, z którego już nie ma wyjścia i możliwości wyprowadzenia spraw na prostą.
„Miłość przychodzi z deszczem” to wspaniały, dojrzały i dopracowany debiut, godny uznania i docenienia. Akcja toczy się w dwóch przestrzeniach czasowych, jest dynamiczna i pełna wielu niespodzianek. Fabuła jest nieprzewidywalna, zagmatwana i świetnie nakreślona. A wymyślone w głowie pisarki postacie są niezwykle realne, niekiedy zagubione i bezbronne, postawione przez los pod ścianą.
Ta lektura to dzieło pełne tajemnic, które doskonale pokazuje zawiłości ludzkiej duszy, niedoskonałości naszej psychiki, która w imię spełnienia marzeń stających się obsesją prowadzi nas ku destrukcji i zgubie. Książka uczy pokory i niesie przesłanie, by niekiedy mocno zastanowić się na podejmowanymi przez nas decyzjami, bo błędy mogą nas kosztować fortunę i być nieodwracalne. Gorąco polecam nawet najwybredniejszym miłośnikom gatunku książek obyczajowych pełnych rodzinnych tajemnic i sekretów.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Paulina Wnuk-Crepy "Mój Paryż moja miłość"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2015
stron 304
ISBN 979-83-7642-544-3

Blaski i odblaski paryskiego życia

Paryż - miasto legenda. Ma tak wiele symboli, że gdy zacznę je wyliczać zrobi się wręcz litania. Paryż - miasto słynne z zabytków, muzeów, dzieł sztuki, pewnych pól i pewnej wieży, pewnej katedry i Sekwany. To tu pracuje niezliczona ilość kawiarenek, barów, restauracji serwując przepyszne dania kuchni francuskiej, ale i nie będzie trudnością znalezienie lokalu serwującego kuchnię regionalną innego kraju położonego gdziekolwiek na świecie. Paryż to wreszcie stolica mody, pokazy, wybiegi, słynni projektanci i topowe modelki. Wystarczy, bo i tak nie wyliczę wszystkiego, co Paryżowi bliskie. 

O tym mieście wydano wiele książek. Tu rozgrywa się ich fabuła, nie brak także przewodników opisujących paryskie atrakcje. Ale tym razem zaproponuję Wam publikacje całkiem inną. Jedyną w swoim rodzaju. Paryż oczami Polki, która stała się Paryżanką. Do stolicy Francji przyjechała jako nastolatka, mając niewiele w portfelu, wielkie marzenia i śliczną buzię oraz piękną figurę. Została modelką i zrobiła karierę w modelingu. W Paryżu odnalazła też miłość swojego życia. Mężczyznę, którego poślubiła i z którym zamieszkała pod paryskim niebem, gdzie została mamą. 
Zatem Paryż opisuje oczami osoby, która nie jest turystką, a musi w tym mieście żyć, pracować, odpoczywać, robić zakupy, mieszkać. Ta lektura to zatem i przewodnik i poradnik w jednym. Subiektywny, obfitujący w moc paryskich sekretów i tajemnic, odsłaniający prawdziwe oblicze miasta, które składając się z dwudziestu dzielnic niejedno ma imię. Bo Paryż to nie tylko te widoki, które znajdziemy na pocztówkach.

Życie w Paryżu jest specyficzne, ma swoje plusy i minusy. Francja, choć zbyt mocno nie różni się od innych państw Europy kulturowo jest wyjątkowa i czasem bardzo zaskakuje. A jednak jak Paulina Wnuk-Crepy można się w Paryżu zakochać, przeżyć nim fascynację, a potem potraktować jak miejsce gdzie zapuściły się nasze korzenie. 
Pani Paulina kreśli słowa lekko, ciekawie i z humorem. W zabawnej formie pisze o bardzo różnych sprawach: i tych poważnych i tych zwyczajnych. Pokazuje paryskie codzienne życie, jego plusy i minusy. Pisze o modzie, charakteryzuje zalety i przywary Paryżan, ciekawych aczkolwiek mało znanych miejscach w stolicy nad Sekwaną. Opisuje paryskie macierzyństwo i to, co z dziećmi związane, pokazuje mroczne i niezbyt przyjazne zakątki miasta. I robi to z urokiem, czarem i powabem. Lekturę czyta się przyjemnie a temat jest pokazany w niej w sposób wyczerpujący i przejrzysty. Zatem w towarzystwie Pani Pauliny zapraszam do Paryża.

niedziela, 26 lipca 2015

Natasza Socha "Rosół z kury domowej"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2015
stron 320
ISBN 978-83-7642-558-0

I kury mogą latać, nawet te domowe!

 Kura domowa to określenie dla mnie niestety lekko obraźliwe. Bo przyrównuje kobietę do istoty cechującej się małą inteligencją. Kurą domową nie zawsze zostaje się z wyboru, czasem jest to życiowa konieczność, czasem przymus. 

Książka o której Wam dziś napiszę opowiada o kobiecie, która nie pracowała, choć zdobyła ciekawy zawód i zajmowała się tylko i wyłącznie domem. W tym, co z domowym ogniskiem związane stała się perfekcjonistką. Była znakomitą kucharką, sprzątaczką, organizatorką, praczką, ogrodniczką itd. , itp. A mąż po wielu latach związku choć obiecywał  miłość i wierność po grób odpłacił jej zdradą. Zafascynował się inną kobietą i zażądał rozwodu. Viktora załamana zdecydowała, że wyjeżdża do rodziny poza granice Polski i tam może jakoś dojdzie do siebie, weźmie się w garść i ułoży sobie byt od nowa. Uda się jej? To właśnie istota tej powieści, to główny temat, który przedstawiony jest w sposób bardzo oryginalny, nietuzinkowy, nieco przerysowany, nieco prowokujący, ale i nie pozbawiony realności.

Nie policzę ile razy, ale z pewnością było ich bardzo wiele w trakcie lektury sobie pod nosem gaworzyłam, dopowiadałam, bulwersowałam się, ale i śmiałam się czy odczuwałam coś, co niektórzy określają mianem solidarności jajników. Bo miałam okazję być i kurą domową i kobietą pracującą, ale tak brzydko to aż mi w życiu nie było. Viktora w Niemczech poznaje inne kobiety będące w podobnej jak ona sytuacji. Zaprzyjaźnia się i nagle rośnie w siłę. Kobieca przyjaźń dodaje skrzydeł i potwierdza się maksyma, że razem lepiej i raźniej, ale czy każda kura domowa musi być partnerką nieszczęśliwą? Czy zajmowanie się domem od razu przekreśla nas stuprocentowo w oczach małżonka? Te właśnie myśli krążyły w mojej głowie i w trakcie czytania i po lekturze. Bo przecież są panie domu szczęśliwe i spełnione! I tu doszłam do wniosku, że kobiety po części są same sobie winne. Bo niekiedy dają  się zepchnąć na margines, postawić do kąta i cichutko, dla świętego spokoju sobie wegetują. A to już nasz, babski błąd. 

Szczerze biorąc się za czytanie liczyłam na lekką i przyjemną lekturę, dostałam książkę która mnie pogrążyła w myślach nad istotą prowadzenia domu, poświęcenia się na rzecz rodziny, a wreszcie istotą związku z mężczyzną. Długo biłam się z myślami, analizowałam co ja zrobiłabym na miejscu Viktori czy Leii czy Mary. Refleksji nie brakowało, myśli nachodziły różne i wzajem się sobie przeciwstawiały. W końcu po kilku dniach doszłam do wniosku, że autorka proponuje świetną receptę na udany związek i to bez względu na to, czy siedzimy w domowych pieleszach czy pracujemy zawodowo i opiekujemy się domem. Każda z nas, choćby zakochana po uszy musi mieć własne życie, zainteresowania, sprawy, krąg przyjaciół, hobby. Nie można żyć życiem i pracą męża, bo prędzej czy później jego cień nas przysłoni. Nie możemy dać wejść naszej rodzinie na głowę i sprowadzić się do roli służącej. Trzeba umieć walczyć o swoje i być asertywną. Przykład kobiet opisanych w książce niech będzie dla nas ostrzeżeniem, że w pewien sposób dążymy do własnego unicestwienia same. Bardzo podobała mi się przemiana bohaterek, ich odżywanie, ich odkrywanie własnego ja, odszukiwanie samej siebie. I byłam dumna ze zmiany ich światopoglądu, z odkrywania własnych potrzeb i marzeń. Natasza Socha świetnie pokazuje jak wspólnie możemy dodać sobie odwagi, wiary w siebie, siły do zmagań z życiowymi przeszkodami. Nigdy nie jest za późno! Pamiętajcie nigdy! 

To inna książka niż "Macocha", którą kiedyś czytałam. To powieść odważna, z przesłaniem i puentą. To nie tylko czytadło do poduszki, na wakacje czy podróż. To lektura do przemyślenia, zmuszająca do zastanowienia się nad swoim życiem. Owszem, nie raz szokuje, ale dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania radzę ją oceniać. Wtedy dopiero widać cały jej kunszt, mocniejsze i słabsze strony. Ciekawe ujęcie tematu, dobry warsztat pisarski. To książka warta poznania, choć ma i pewne usterki. Bo nie wszystkie kury domowe są zdradzane i niekochane przez ich drugie połowy, bo nie zawsze jest tak źle i smutno!

środa, 22 lipca 2015

Igor Sokołowski "Spokojnie. To tylko Rosja"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 288
ISBN 978-83-7779-276-6

Rosja to nie jest zwykły kraj!

Jeśli Rosja nie jest zwykłym krajem, to czym jest?

 Według Autorka "Rosja to żywioł, stan umysłu i ducha, olbrzymia potęga pełna słabości, przekleństwo historyczne i szaleństwo w jednym" (str. 284). I w tym momencie, po jednym zdaniu, które pada pod sam koniec książki już widać jej geniusz. Bo to naprawdę genialna książka którą w skali portalu Lubimy Czytać oceniłam najwyżej jak mogłam. 10/10 i ta ocena jest w pełni zasłużona. Dałam się uwieść tej rosyjskiej podróży w towarzystwie Pana Igora - duszy mi bardzo bratniej, bo ja też kocham kraj carów. Moja miłość narodziła się, gdy miałam 12 lat i zaczęłam obowiązkową naukę języka rosyjskiego, a że moja Pani nauczycielka umiała pokazać czar Kraju Rad uczucie fascynacji wybuchło gwałtownie i trwa do dziś. Dlatego obraz Rosji ukazany w publikacji chłonęłam z zachwytem i uwielbieniem dla pióra Sokołowskiego. Aby napisać dobry reportaż trzeba nie tylko mieć talent i odpowiednie pióro, ale trzeba w pisane słowa włożyć serce a temat potraktować z pasją. Tenże temat musi Autora omamić, zauroczyć, by czytelnik mógł orzec doskonałe dzieło. I to wszystko miało miejsce w trakcie czytania tej wspaniałej książki, która traktuje o Rosji.

 Rosji, która wciąż się zmienia, wciąż ewoluuje, wciąż przeżywa wzloty i upadki. Niewątpliwie jest mocarstwem i jej politycy podejmują nietuzinkowe działania. Ale przecież Rosja to ludzie, to miejsca, to zabytki, to historia - to też kultura i sztuka. I to wszystko ma swoje miejsce w reportażach Sokołowskiego. On nie szuka tylko tych słynnych miejsc, ale podróżuje i do zakątków, gdzie diabeł mówi dobranoc, gdzie żyją ludzie zwyczajni. Gdzie jest bieda, bezrobocie, patologie, gdzie toczy się rosyjskie vita, które wcale nie jest dolce. Pan Igor ma wybitne oko i dostrzega wszystko, co warte uwagi. Obserwuje, degustuje, smakuje, dotyka a potem dzieli się swoimi wrażeniami. Bywa zachwycony, ale i krytyczny. Chwali i gani. Chce za wszelką cenę pokazać prawdziwe oblicze kraju Putina, nie tylko to jakie próbują lansować ichnie media. Ale i też nie to, które obrośnięte gąszczem stereotypów funkcjonuje w Zachodniej Europie. Rosja ma tak wiele twarzy, że gdy nałożą się one na siebie obraz staje się nieczytelny, a rysy zatarte. Sokołowski jeździ i czyni wszystko, by ten obraz wyostrzyć i pokazać. Spotyka na swojej drodze przeróżnych ludzi, mniej lub bardziej życzliwych. Chętnie wchodzi z nimi w pogawędki, rozmawia, zaciekawiony pyta choć czasem nie uzyskuje odpowiedzi. A wszystko opisuje w rewelacyjny, w mistrzowski sposób. Efekt to książka idealna, wybitna, wspaniała, arcydzieło w swoim gatunku. Książka po którą sięgnęłam zachłannie i którą czytałam wolno i długo. Po co? By się nią delektować, by przeżyć ją, by raczyć się jej geniuszem. Niestety, nadszedł jej koniec, a ja chciałabym by ona końca nie miała. By wciąż był środek i kolejne miejsca do odkrycia, kolejni ludzie do poznania, kolejne ciekawostki do przyswojenia.
Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcać, by ta lektura Was nie ominęła zwłaszcza, gdy doceniacie reportaże i interesujecie się Rosją.

piątek, 17 lipca 2015

Katarzyna Michalak "Nie oddam dzieci"


Wydawnictwo Literackie
data wydania 2015
stron  250
ISBN 978-83-0805-529-8

Tato, walcz o nas!

Katarzyna Michalak to znana i lubiana pisarka, która gdy chwyci za pióro potrafi stworzyć i świetną książkę obyczajową, i doskonały romans lub erotyk, mocny dramat lub coś w gatunku fantasy. Jej najnowsza powieść to książka, którą mnie osobiście autorka bardzo mocno zachwyciła. „Nie oddam dzieci” wydawca rekomenduje jako najmocniejszą w dorobku Michalak. Zgodzę się z tym zdaniem, bo zostałam poruszona do głębi, płakałam jak bóbr, spadł na mnie deszcz emocji i była to bardzo mocna ulewa. A książki tej nie zapomnę do końca życia, bo takich historii się nigdy nie zapomina.
Wystarczy chwila, by zniszczyć rodzinę, by zburzyć szczęście kilku osób, by posłać je na dno rozpaczy. Wystarczy wsiąść za kierownicę pod wpływem i totalnie zgłupieć. A potem nie można cofnąć czasu, naprawić błędów, zostaje tylko zmarnowane życie, a los choć nierychliwy potrafi być sprawiedliwy.
Michał Sokołowski ma żonę i troje dzieci. Wkrótce narodzi się czwarte. Rodzina może nie jest idealna, ale w dzisiejszych czasach mężczyzna chcąc zarobić na godziwe życie musi sporo pracować. I tak pewnego dnia Michał zgadza się na dyżur kosztem wieczoru na łonie rodziny, kosztem spóźnienia się na urodziny synka. Jego żona Marta wszystko bierze na swoje barki. Kobieta nie przewiduje, że jadąc do domu spotka na drodze zabójcę za kółkiem i umrze wraz ze swoim dzieckiem. Wypadek jest początkiem tragedii, która rozbija rodzinę, czyni dzieci sierotami, męża oszalałym z rozpaczy wdowcem. I nic potem już nie jest takie jak przed tragiczną kraksą. A wszystko przez ludzką głupotę, brak odpowiedzialności i używki...
Michał Sokołowski znany i szanowany lekarz, kochający tata, dobry syn za sprawą nieszczęścia zmienia się nie do poznania. Staje się współczesnym Hiobem. Spada na niego istna lawina nieszczęść. Nie dość że musi pogodzić się ze stratą musi walczyć. Niestety mężczyzna nie potrafi się podnieść po ciosie, szaleje z rozpaczy, chwyta po alkohol, staje się agresywny. Na swoje usprawiedliwienie może mieć prawdziwy dopust boży i brak odpowiedniej reakcji osób ze swojego otoczenia. Zrozpaczona teściowa wini za dramat jego, w porę nie pomaga mu psycholog, a on sam obarcza się odpowiedzialnością za nieszczęście. Gdy przyjrzeć się jego postaci łatwo dojść do wniosku, że człowiek nawet najbardziej szlachetny i prawy pod brzemieniem bólu może zmienić się nie do poznania. Pisarka rysuje sylwetkę Sokołowskiego mocno i tragicznie aż do bólu. Być może przerysowuje ją nieco, ale bardzo wyraziście odsłania wrażliwość ludzkiej duszy, słabość wobec wyroków losu, który w tym wypadku był wyjątkowo okrutny. Postać Michała wzbudziła we mnie wyłącznie ciepłe uczucia. Współczułam mu i usprawiedliwiałam go. Zastanawiałam się dlaczego najbliższa rodzina nie zrozumiała jego szaleńczej rozpaczy. Czytając wręcz głośno dopingowałam by jak najszybciej otrząsnął się i walczył.
„Ne oddam dzieci” to książka, która nie pozostawi Was obojętnymi wobec opisanej historii, która Wami wstrząśnie i porazi Was niczym prąd. Wyciśnie łzy, wywoła rumieńce, wzbudzi pytanie za co i dlaczego? Są tacy, którzy mówią, że to przewidywalna lektura. W żadnym momencie czytania nie zastanawiałam się co stanie się dalej, bo przeżywałam każde słowo, każde zdanie i każdą scenę tak mocno, że nie starczyło myśli które dotyczyłyby zakończenia.
Tę historię gorąco polecam i rekomenduję, zachwalam jak tylko mogę, bo choć otrzymuje ona niekiedy skrajne oceny to jest warta przeczytania. Być może dzięki tej lekturze świadomiej docenicie to, czym obdarował Was los i odkryjecie smak codziennego szczęścia, który czasem trudno poznać.


poniedziałek, 13 lipca 2015

Krystyna Mirek "Francuska opowieść"


Wydawnictwo Filia
data wydania 2015
stron 348
ISBN 978-83-8075-002-9

Wszystko w życiu ma swoją cenę

Najnowsza powieść Krystyny Mirek to kontynuacja wcześniejszego „Szczęście all inclusive”. We „Francuskiej opowieści” mamy okazję ponownie spotkać się z Beatą, Oliwą, Jakubem i Kacprem – i śledzić ich dalsze losy. Akcja książki również rozgrywa się w pięknym zakątku Europy. Tym razem jest to francuskie południe, gdzie królują słońce, wino i winnice. Celem podróży Beaty oraz jej nowego narzeczonego jest jedna z przepięknych winnic, gdzie Kuba ma podjąć pracę. Do tej pary wskutek dość niezwyczajnych negocjacji dołącza była szefowa Jakuba i jej nowy asystent, a były chłopak Beaty - Kacper. Na pierwszy rzut oka widać, że towarzystwo jest niczym wybuchowa mieszanka i sporo będzie się działo, będzie iskrzyło i fajerwerków nie zabraknie. Dodam, że fabułę urozmaici też historia właściciela winnicy – tajemniczego hrabiego oraz skomplikowana przeszłość jego zarządcy Aleksa pochodzącego z Polski.
Ta powieść to idealna lektura na lato nawet, gdy nie lubicie upałów i skwaru właściwego południu naszego kontynentu. Malownicza kraina tworzy świetne tło do fabuły opowiadającej losy kilku osób. Żadna z nich nie czuje się szczęśliwa i zadowolona z życia. Każdą trapią kłopoty, rozterki i dylematy. Każda musi podjąć ważne decyzje, ustalić plany na przyszłość, niekiedy nawet przewartościować swoje życie i zmienić wyznawaną filozofię. Beata musi odważyć się kochać, akceptować wady partnera, zaufać i uwierzyć w miłość, ale i zaakceptować fakt, że idealny związek nie istnieje. Aleks musi dojrzeć do roli ojca, do pełnienia obowiązków rodzica, a Oliwia musi zacząć żyć tak naprawdę. Praca nie może być przecież jedynym sensem egzystencji, a samotność choć wygodna, bywa nie do wytrzymania. Autorka bardzo ciekawie i w przemyślany sposów wykreowała każdą z tych postaci. Nadała jej ludzkie cechy, uczyniła nieidealną, by uwiarygodnić opisaną historię a zarazem zaintrygować i zaciekawić czytelnika. To ciepła i przyjemna, pełna humoru i zabawnych scen książka, ale i mądra, która niesie w sobie wiele cennych treści. Nie brak tajemnic, sekretów z przeszłości, ale i niespodzianek, które niesie los.
W tle opowieści jest winnica, rytm jej pracy, arkana wyrobu szlachetnego trunku, ale i przepiękne krajobrazy oraz poruszające zmysły i wyobraźnię czytelnika opisy. Czuć smak dojrzałych winogron, zapach ziół, śpiew ptaków i granie cykad. Nie sposób nie docenić też klimatu starego zamku, jego przeszłości i śladów jego byłych mieszkańców, którzy kiedyś tu rezydowali. Szeleściły długie suknie, urządzano z pewnością bale i inne huczne uroczystości rodzinne. Tętniło życie, a winorośl niezmiennie rodziła słodkie grona, z których produkowano wyborne trunki.
Gorąco polecam przeczytanie tej opowieści, zachęcam do towarzyszenia bohaterom w ich francuskich perypetiach. Niech w klimat wprowadzi prześliczna okładka. Poczujcie smak życia pod lazurowym niebem, usłyszcie szum winorośli, doznajcie magii bycia i pracy w wyjątkowo pięknym miejscu, gdzie jednak życie toczy się tak samo, jak gdzie indziej i czasem ma gorzki, a czasem słodki jak wino smak.

wtorek, 7 lipca 2015

Marlena de Blasi "Wieczory w Umbrii"


Wydawnictwo Muza
data wydania 2015
stron 416
ISBN 978-83-2870-003-1

Czar umbryjskich kolacji

W XXI wieku żyjemy w pędzie i pośpiechu. Jemy w biegu, nie mamy zbyt dużo czasu na wspólne rodzinne posiłki i tak umyka nam w życiu coś bezcennego. Skąd nagle taki wniosek? Narodził się on w moim umyśle po lekturze najnowszej powieści Marleny de Blasi z pochodzenia Amerykanki, która od pewnego czasu mieszka we Włoszech. W swoich książkach opiewa wszystko, co włoskie - tym samym popularyzując ten kraj, jego zwyczaje, kulturę, piękno, czar i urok. Tym razem wraz z pisarką gościmy w Umbrii, a więc w samym sercu Italii. W regionie znanym ze święta ceri, w miejscu górzystym i pagórkowatym, a konkretnie w górach nad Orvieto. To tu mieszkają cztery przyjaciółki, które spotykają się ze sobą systematycznie co tydzień w każdy czwartek. Wspólnie zasiadają przy stole i jedzą wcześniej przygotowaną wspólnymi siłami kolację, którą popijają wybornym winem. I jak to kobiety rozmawiają na tematy lekkie i poważne, raczą się nie tylko przepysznym jadłem ale i lokalnymi ploteczkami. Do ich grona dołączą Chou, która jest nowym przybyszem. Poznaje uczestniczki czwartkowych kolacji i umbryjskie zwyczaje. A my czytelnicy wkraczamy w tę lokalną społeczność wraz z nią.
„Wieczory w Umbrii” to idealna powieść dla miłośników de Blasi. Utrzymana jest w podobnym klimacie jak jej poprzedniczki i opiewa uroki umbryjskiego życia. Autorka w czterech częściach opowiada życiorysy sympatycznych Włoszek, które sporo już przeżyły, bo dotarły do jesieni życia. Los ich nie rozpieszczał. Nie zrobiły kariery, nie były bogate, znosiły w życiu wiele trudności, dotykały je kłopoty, zawirowania i przeróżne niespodzianki. Zwykle ich życiowe ścieżki pięły się od górę, a droga nie była usłana różami. Dlatego na starość potrafią docenić proste radości dnia codziennego, wspólne posiłki, przyjaźń, radość z gremialnego przygotowywania dań kuchni włoskiej, prostej aczkolwiek pysznej, zdrowej i wybornej. Zespołowa praca i kilkugodzinne posiłki dodają im sił, sprawiają ogromną radość, nie pozwalają zgnuśnieć w czterech ścianach własnego domu, dodają wigoru, ba! odmładzają. I dają okazję do wspomnień. Każda z kobiet jest zwyczajna, co nie oznacza, że miała nudne życie. Każda jest inna, ma odmienną osobowość. W swoim gronie świetnie się czują, żartują, przekomarzają się i przeżywają chwile radości. I tym zarażają Chou, która bardzo szybko aklimatyzuje się w tym gronie.
Ta książka to doskonała propozycja dla miłośników Włoch, smakoszy tamtejszej kuchni. Na końcu lektury lubiący gotować znajdą przepisy na potrawy, o których mowa w treści. Czytając nie sposób nie poczuć biesiadnej atmosfery, zapachu gotowanych specjałów, aromatu ziół. Przed oczy nasuwają się obrazy wspaniałych krajobrazów, które są malownicze niczym z obrazka. Malkontenci mogą zarzuć autorce wolne tempo akcji, czy to, że ta książka jest podobna do innych dzieł autorki. Owszem, jest utrzymana w tym samym klimacie, ale ja, jak i z pewnością wielu czytelników, już zdążyło go pokochać i chętnie do niego wraca.
Tę książkę czytałam z przyjemnością i smakiem. Czułam się uczestniczką babskiej wspólnoty. Czułam się jak na wycieczce po regionie świętej Rity, było kameralnie, smacznie, rodzinnie, klimatycznie – po prostu wspaniale.


poniedziałek, 6 lipca 2015

Filmik lipcowy TBR - czyli co będę czytała w tym miesiącu

Czy macie podobne plany jak ja? Coś Was szczególnie interesuje?

Rozwiązanie konkursu z książką "Cudowna dziewczynka" wyniki

Witam Was w niezwykle upalny dzionek. Upał leje się z nieba, a Wy sprawiliście mi niezłą zagwozdkę. Trudno naprawdę, bardzo, bardzo trudno było mi wybrać jedną osobę, którą nagrodzę. Chciałabym każdemu dać tę książkę, bo napisaliście bardzo ciekawie i ambitnie.
Szczęśliwym zwycięzcą ogłaszam osobę, która kryje się pod nickiem
Szczęśliwa Mama. 
Proszę o dane do wysyłki nagrody na maila malineczka74@op.pl
Serdecznie gratuluję, Wszystkim dziękuję za udział w konkursie. Miłego dnia życzę!

sobota, 4 lipca 2015

Videorecenzja "Kochaj i jedz, Brazyliszku" Michalina Kłosińska-Moeda

Kochani udało się, rusza mój kanał, rusza vlog, nie jest perfekcyjnie, wiem, ale... Nowe wyzwanie, nowe doświadczenia. Będą tagi, będą podsumowania, będą bookhaule - proszę o komentarze, uwagi, też krytyczne.

piątek, 3 lipca 2015

Monika Witkowska "Góry z duszą"


Wydawnictwo Burda NG
data wydania 2015
stron 400
ISBN 978-83-7596-610-7

Góry to nie tylko skały!

Góry można poskramiać na kilka sposób. Są tacy, którzy zdobywanie szczytów traktują jako sport ekstremalny. Dla nich liczy się tylko wynik, cyfry, statystyki. To oni właśnie biją rekordy, wytyczają nowe drogi, poprawiają osiągnięcia ich poprzedników. Ale według osób takich jak Monika Witkowska góry to nie tylko szczyt do zdobycia, to nie tylko wysokość, to nie tylko skały. Góry to też pewna otoczka, którą tworzą ludzie, przyroda, legendy z nimi związane. I to właśnie składa się na duszę gór, której poznanie może stać się czymś niesamowitym i nieporównywalnym do niczego innego. Witkowska, z zawodu dziennikarka, z zamiłowania podróżniczka zaprasza nas do wejścia na kilka szczytów w jej towarzystwie w książce „Góry z duszą”. Czytając znajdziemy się w Alpach, gorącej Afryce, w niesamowitych Himalajach, ale i swojskich Tatrach. Zagłębiając się w lekturze mamy okazję zasmakować w górskiej wspinaczce i spojrzeć na nią może nieco inaczej niż patrzyliśmy do tej pory.
Pięknie wydana książka dzieli się na siedem rozdziałów. Każdy z nich poświęcony jest innemu szczytowi. Każdy napisany jest w sposób dla mnie bardzo ciekawy według jednakowego schematu. Składa się na niego część blogowa będąca relacją autorki z jej zdobywania danej góry. Spisywane przez Monikę Witkowską relacje różnią się jednak od siebie. Wolno im, bo są relacjami na gorąco, czasem pisanymi w trudnych, wręcz ekstremalnych warunkach, gdy dokucza zmęczenie wysiłkiem fizycznym, gdy „dotyka” spora wysokość lub ma miejsce załamanie pogody. Ale w każdym napisanym niczym w dzienniku zdaniu czuje się emocje, radość, ekscytację, pasję. Relacje autorki uzupełniają zamieszczone w ramkach ciekawostki, które niekiedy wprawiają w osłupienie, zawsze czyniąc lekturę ciekawszą. Jest w nich miejsce na anegdoty, legendy, dane statystyczne, wydarzenia zapisane w górskich kronikach. Każdy z rozdziałów kończą praktyczne rady bezcenne dla tych, którzy planują wybranie się w dany zakątek świata. Witkowska pisze więc jak można w określony rejon najłatwiej i najtaniej dojechać, jaki sprzęt będzie niezbędny, podaje przykładowy cennik, określa najkorzystniejszą porę na wyjazd, wskazuje na bazę noclegową.
Tę książkę można czytać od deski do deski jednym tchem, ale i można ją chłonąć na wyrywki. W każdym przypadku będzie to niesamowita lektura zabierająca do magicznego świata gór, który w 95 procentach jest dostępny dla przeciętnej sprawności człowieka. Niejako w prologu tej książki Witkowska opisuje swoją górską drogę – przedstawia swoją osobę, pisze o swoich osiągnięciach i doświadczeniach ogólnie. Następnie przytacza na kilku stronach opinie o górach sławnych zdobywców i podróżników. A potem to już tylko góry, wspomnienia, wrażenia, emocje, adrenalina. Ta publikacja dokładnie odkrywa górskie dusze siedmiu znanych szczytów na Ziemi. Pokazuje jak można nie tylko stanąć na ich wierzchołkach, ale i zasmakować w ich duszy. Zobaczyć w różnej perspektywie, poznać dogłębnie i dokładnie. Taki sposób łojenia gór jest naprawdę warty rekomendacji. Książka to także mnóstwo pięknych zdjęć, których obejrzenie, którymi nacieszenie oka zajęło mi tyle czasu co lektura. Ta publikacja zdecydowanie zachęca do górskich eskapad, więc jeśli czytacie ją przed urlopem czy wakacji to może pokrzyżować Wasze plany. Świetna, pięknie wydana, ciekawa pozycja – lektura obowiązkowa dla tych, co góry kochają.

czwartek, 2 lipca 2015

Tanya Valko "Miłość na Bali"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2015
stron 688
ISBN 978-83-8069-018-9

Druga twarz raju

Za mną literacki pobyt na Bali za sprawą kolejnej książki Pani Valko będącej drugą częścią Azjatyckiej Sagi. Tom pierwszy czytałam 11 miesięcy temu, a jego recenzję znajdziecie na blogu. Akcja książki toczy się w Indonezji do której tłumnie ciągną resze turystów. Bali w ich oczach to rajska wyspa. miejsce idealne na urlop, wypoczynek. Wielu marzy, by tam zamieszkać. Ale czy ten eden jest dokładnie taki jak pokazują zdjęcia w folderach biur podróży? Lektura "Miłości na Bali" pokazała prawdę o pięknej wyspie, o egzotycznej dla Europejczyka Indonezji. Mnie osobiście totalnie zniechęciła do podróży w ten rejon Azji. Ale sama książka podobała mi się bardzo i czytanie było samą przyjemnością.

Dorota znana z Arabskiej Sagi i jej córka Marysia zamieszkują w Indonezji. Ta druga poślubia Karima, który wraca do ojczyzny swojej matki. Dora zaś po rozstaniu z polskim mężem podejmuje pracę w kompleksie hotelowym teściowej swojej córki  - Meili jako menadżerka. Obie liczą, że tu odnajdą spokój i niezmącone niczym szczęście, ale jak się okazuje pech nadal ich nie opuszcza, a przeszłość powraca. Lektura pozwala nam śledzić skomplikowane życie obu kobiet, ukazuje ich dramaty i radości, sukcesy i porażki, rozterki i wahania, porywy serca, życiowe błędy...
 
Kolejna książka Valko zrobiła na mnie spore wrażenie. Autorka zachwyciła mnie doskonałym połączeniem książki obyczajowej i lektury ukazującej ciekawy zakątek świata od kuchni. Bali bez osłonek wcale już nie jest cukierkowe i kolorowe, bezpieczne i zapewniające tylko miłe wrażenia. Prawdziwe Bali bywa niczym krwiożercza modliszka, która poluje nieprzerwanie na swoje ofiary. Bali czyha na naiwniaków szukających wrażeń erotycznych, Bali kusi imprezami które niekiedy kończą się śmiertelnym zatruciem arakiem. Bali nie zapewnia w razie choroby należytego standardu leczenia, a posiadane polisy bywają nic nie wartym świstkiem papieru. Bali jest całkowicie skorumpowane, a łapówka jest czymś tak oczywistym jak tlen. Wielu mieszkańców rajskiej wyspy trudni się ciemnymi interesami, łamie prawo, oszukuje turystów jak tylko może. 
A nasze bohaterki? Jak one radzą sobie na pięknej dla oka wyspie? 
Dorota wielokrotnie doprowadzała mnie swoim zachowaniem do białej gorączki, do szaleństwa. Miałam ochotę nią potrząsnąć, zmusić do opamiętania, do rozwagi i rozsądku. Bo mając ponad czterdziestkę zachowywała się jak nastolatka. Pakowała się w kolejne kłopoty, naiwnie dawała się ciągać za nos, bezmyślnie wierzyła w każde słowo, byleby było takie jakie chciała usłyszeć. Doigrała się za swoje błędy i wcale nie zrobiło mi się jej żal. 
 
W fabułę książki pisarka idealnie moim zdaniem wplotła prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce w Indonezji i doskonale pokazała realia życia w tym kraju. Codzienne życie zwykłych Balijczyków, zagranicznych rezydentów i turystów. Brudny świat narkotykowego biznesu, warunki odbywania kar w indonezyjskich więzieniach, seksturystykę, terroryzm. Książkę czyta się dość szybko dzięki dynamicznej akcji, dobrym dialogom i ciekawym opisom. Nie ma w niej nudnych momentów, nie ma stron, które miałam ochotę opuścić czy przekartkować. I choć lektura liczy aż blisko 700 stron czyta się ją lekko i szybko. Tanya Valko nie pisze w sposób delikatny, elegancki czy subtelny. Za to pisze prawdziwie, bez osłonek, bez zasłon dymnych. Nie unika trudnych i wstydliwych tematów. Pokazuje to, o czym nie mówi się klientom szukającym ciekawego miejsca na wakacje. Po przeczytaniu tej powieści nie mam ochoty zobaczyć Bali na żywo. Ale jestem ciekawa dalszych losów Doroty. I czekam na kolejny tom, bo zakończenie jest tak ekscytujące, że aż ciarki przechodzą. 
Gorąco polecam osobom lubiącym lektury dynamiczne, realne i niesłodkie, ale prawdziwe, z życia wzięte i do bólu realne. Ogrom emocji gwarantowany w 100 procentach!

środa, 1 lipca 2015

Grażyna Jeromin- Gałuszka "Złoty sen"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2015
stron 440
ISBN 978-83-8069-001-1

Wspomnienia w kolorze złota

Co jest dla nas najważniejsze – to, co jest tu i teraz, to, co nas dopiero spotka czy to, co już przeżyliśmy? Myślę, że odpowiedź na to pytanie zależy od wieku. Ludzie młodzi patrzą zwykle w przyszłość, planują i stawiają sobie cele, a osoby starsze zdecydowanie żyją wspomnieniami, tym, co już za nimi, tym, co stało się w przeszłości. Właśnie minione lata są najważniejsze dla głównych bohaterek najnowszej powieści Grażyny Jeromin-Gałuszki pod tytułem „Złoty sen”. To kobiety w dojrzałym wieku, przeżywające jesień życia, a akcja książki rozgrywa się w sennym uzdrowisku, które jest idealnym miejscem na rekonwalescencję osób z chorym sercem. Na jednej z bocznych uliczek tej miejscowości leżącej w bliżej nieokreślonym miejscu stoją naprzeciw siebie dwa domy. Mieszkają w nich dwie starsze kobiety, które kiedyś dawno temu były serdecznymi przyjaciółkami. Razem brały udział w powstaniu warszawskim i walczyły jako nastolatki z okupantem. Wtedy i tam właśnie poznały mężczyznę starszego od nich, który je poróżnił. Obie się w nim zakochały, ale tylko jedna z nich kilka lat później została jego żoną. Panie z tego względu nie rozmawiały ze sobą kilkadziesiąt lat. Lili prowadziła dom z gościnnymi pokojami, a Arleta cieszyła się rodzinnym szczęściem. Mijały lata i nadeszła starość, czas, kiedy trzeba rozliczyć się z życia...
„Złoty sen” to książka bardzo specyficzna, nostalgiczna i klimatyczna. To lektura zdecydowanie o kobietach i dla kobiet. Jej bohaterki wiele już w życiu przeżyły i doświadczyły. Za nimi młodość i lata świetności, przyszedł czas, gdy siły i zdrowie już nie to. Jedne z nich poukładały sobie życie, innym to życie bardzo się poplątało. I nagle za sprawą losu doszło do ich ponownego spotkania, do kolejnego zobaczenia się po latach. Nie wszystkie z nich go dożyły. Wiele się zmieniło, nic już nie jest takie samo. I właśnie dlatego słusznym jest stwierdzenie, że to powieść o przemijaniu ze specyficzną atmosferą, z tęsknotą za tym, co uleciało w dal.
Książka wydała mi się bardzo smutna, bo uświadomiła mi prawdę o życiu, które mimo że trwa zwykle kilkadziesiąt lat jest jednak bardzo krótkie i szybko mija. Ulatuje jak sen. Starość - chcemy czy nie - nadciąga nieubłaganie jak nieproszony gość i wcale nie jest przyjemna. Zwykle coś boli, ciało i siły już nie te. Ale nawet gdy nie jest najłatwiej można wziąć się z życiem za bary jak stara Józefa. Znaleźć jakiś promyk radości, jakieś hobby. Starość to także czas na naprawę tego, co w życiu się poplątało. Czasem trzeba do tego sporo pokory, ale warto przyznać się do pomyłek i zachować się jak Lili.
„Złoty sen” to książka dość trudna i przygnębiająca, to powieść utrzymana w realiach późnej jesieni, mroczna jak listopadowy, mglisty dzień. Zdecydowanie nie polecam jej do przeczytania osobom młodym, bo nie jestem pewna czy będą one w stanie odkryć jej sens i przekaz. To zarazem idealna lektura dla starszych czytelników, którzy dorównują wiekowo bohaterkom. Z pewnością dla nich okaże się strzałem w dziesiątkę. Książka skonstruowana nieco podobnie jak „Magnolia” jest lekturą niekiedy nużącą i refleksyjną. To idealna propozycja dla wymagającego czytelnika, który doceni skomplikowane kreacje postaci, warsztat pisarki, jej styl i elegancki język.