czwartek, 11 września 2025
Ewa Formella "Muszelka dla Anny"
wtorek, 9 września 2025
Paulina Rabczak "Wiedeńska melodia"
Ponowna wizyta nad pięknym, modrym Dunajem
Rok temu pod koniec lata przeczytałam debiutancką powieść Pauliny Rabczak opowiadającą historię rodzeństwa Klary i Ottona von Altenburgów. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że doczeka się kontynuacji. Minął rok, a ja znów dzięki Autorce zagościłam w Wiedniu i życiu poznanych wcześniej bohaterów. Jak się okazało wiele się w ich życiu zmieniło, zmienił się także i sam Wiedeń. Niezmiennie piękna i czarująca pozostała zaś nadal muzyka wokół której kręci się akcja tytułu.
Klara od dziewięciu lat jest żoną Franza. W życiu osiągnęła bardzo wiele. Została matką dwojga dzieci, mieszka w eleganckiej kamienicy a jej mąż prowadzi szkołę muzyki. Z pozoru wydawać by się mogło, że to szczyt jej marzeń, a jednak … Życie mimo pozornej sielanki nie jest bajką, a Klara czuje się niespełniona i przytłamszona. Ona chce dla siebie czegoś więcej. Jej plany są rozbieżne z rzeczywistością, życie rodzinne nieco rozczarowuje, rzeczywistość okazuje się zbyt szara i nijaka, a mąż miast dbać o rozrywki żony wiele godzin, ba całe dnie spędza w pracy, zaś gdy jest w domu bywa w nim nieobecny duchem. Nagle w życiu Klary pojawia się ktoś, kto jest związany z muzyką. Ten ktoś staje się niezwykle potrzebny i pełni rolę katalizatora, który pobudza niespełnioną żonę do walki o swoje marzenia. Zdolny skrzypek napędza Klarę do planów napisania opery z jego pomocą i własny, właściwy debiut pod prawdziwym nazwiskiem.
Czy to dobra decyzja? Jak owe plany wpłyną na życie samej kobiety i jej bliskich? Czy mąż będzie z takiej sytuacji zadowolony? Czy rodzina nie ucierpi na pragnieniu życia zawodowego matki i żony? Jaką rolę w życiu zdolnej kobiety odegra Florian, który jest wielbicielem jej talentu? Zapraszam do lektury która pokazuje ówczesny Wiedeń i życie jego arystokracji w ciekawym świetle oraz prawdziwej odsłonie.
Druga w dorobku Pauliny Rabczak powieść to połączenie obyczaju i historii z bardzo barwnym tłem jakim był Wiedeń u schyłku XIX wieku. To historia kobiety, która wyprzedziła epokę i za żadne skarby świata nie dała się zaszufladkować. Małżeństwo samo w sobie okazało się niewystarczające by zaspokoić ego utalentowanej muzycznie kobiety. Klara nie czuła się szczęśliwa tylko jako żona. Swoją postawą udowodniła, że tak przed laty jak i dziś wiele kobiet nie potrafi żyć schematami, nie czuje się szczęśliwymi bez marzeń i pasji. Potrzebuje czegoś więcej niż tylko bycie westalką domowego ogniska. A w tle... A w tle jest piękne miasto które wyobraźnia łatwo namaluje po tak pięknych scenach. Miasto tętniące życiem, miasto brzmiące muzyką. To sprawia, że rysuje się pewien kontrast pomiędzy subtelną elegancją a prozą życia, która zamyka wrażliwe dusze w ciasnej klatce. Tytuł jest napisany bardzo eleganckim, płynnym i poprawnym językiem. Czyta się go lekko i z polotem. Bohaterowie są różnorodni i ciekawie skonstruowani.
„Wiedeńska melodia” to książka o kobietach i dla kobiet. To powieść dająca nadzieję, pozwalająca marzyć i uparcie dążyć do celu. Jej treść daje nadzieję, dodaje otuchy i siły by walczyć o swoje szczęście, by nie żyć pod dyktando innych. Ta książka to nie bajka, bo bajki kończą się ślubem i życiem długim i szczęśliwym. Tu zaczyna się od ślubu, ale dalej jest realizm, samo życie, które nie jest idealne samo w sobie, które przynosi rozczarowania, ale można je osłodzić odrobiną egoizmu, garścią pasji i wiary w swoje siły mimo przeciwności losu.
Polecam lekturę tej historii, idealnie będzie się ją czytało przy cicho grającej muzyce klasycznej i z ręką herbaty z miodem w porcelanowej filiżance. Wtedy klimatyczna opowieść weźmie Was w swoje władanie bez reszty. Bardzo polecam zanurzenie się w tym tytule.
środa, 3 września 2025
Sonia Rosa "Młoda wdowa"
Gdy życie staje się grą pozorów...
Kobiety, które ślubują miłość i wierność przed ołtarzem wierzą, że u boku ukochanego męża spędzą całe swoje życie, doczekają się dzieci oraz wnuków i dożyją sędziwej starości. Niestety jednak czasem okrutny los płata figla i zabiera małżonka niedługo po ślubie. Wtedy młodej kobiecie wali się cały świat, a ona sama czuje się jakby umarła wraz z nim. Pojawia się tęsknota, rozpacz i myśl: „Czy jeszcze kiedyś będę szczęśliwa czy całun żałoby pozostanie nad głową całe życie?” Trudno jest poradzić sobie w tak młodym wieku z tak potężną traumą. Świat zwykle się odsuwa, przyjaciele milkną, pozostaje samotność i oswajanie się z pustką.
Taka sytuacja dotknęła jedną z dwóch głównych bohaterek powieści Sonii Rosy „Młoda wdowa”. Dominikę. Po odejściu męża, który pewnego dnia wyszedł do pracy i nie wrócił wdowa odwiedza często grób na legnickim cmentarzu. Pewnego dnia poznaje tam kogoś, kto jest w identycznej sytuacji jak ona. Marta też niedawno owdowiała, a jej mąż Bernard padł ofiarą niewyjaśnionego morderstwa. Między kobietami nawiązuje się bliższa relacja, która powoli przekształca się w przyjaźń. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby zachowanie Marty nie stawało się chwilami dziwne, zagadkowe i niewytłumaczalne. Dominika początkowo przypisuje je temu, co się stało czyli żałobnej traumie, ale z czasem zachowanie przyjaciółki staje się coraz bardziej nielogiczne i nieprzewidywalne. Co tak naprawdę kryje się za ciągłą huśtawką nastrojów i nagłymi zmianami planów żony Bernarda? Jakie tajemnice kryją się w mroku? Kim tak naprawdę jest Marta i czy można jej ufać? Zapraszam do lektury, która dosłownie położyła mnie na łopatki. Sonia Rosa pokazała jak doskonale potrafi kreować wyjątkowo nieprzewidywalne fabuły i zaskakiwać czytelnika.
Ta powieść jest kapitalna, a jej największym atutem jest nieustanne żonglowanie emocjami czytelnika i ciągłe wprawianie go w osłupienie. W tej fabule początkowo wszystko jest stabilne i logiczne. Wraz z każdą przeczytaną stroną czytelnik traci poczucie logiki, grunt pod nogami i staje się zdezorientowany. I tak do samego zakończenia, które jest totalnie pokręcone i nie dające się zgadnąć. W treści tego thrillera rządzą toksyczne relacje, manipulacje i kłamstwa, tajemnice i sekrety. Ich pojawianie się z coraz większą intensywnością podkręca klimat i atmosferę, która staje się coraz bardziej duszna i męcząca.
„Młoda wdowa” to perfekcyjnie połączenie sensacji z dużą dawką psychologii z powieścią obyczajową, która szybko ustępuje miejsca tej pierwszej i wycofuje się w kąt. Książkę czyta się jednym tchem, trudno ją odłożyć przed poznaniem prawdy, która prowadzi do wymownej refleksji, że nic nie jest bardziej zagmatwane na tym świecie niż ludzka psychika, która pod wpływem negatywnych czynników może wejść na niekontrolowane dla logiki manowce. Autorka stworzyła postaci, które mają skomplikowane życie osobiste, w których ciągle toczy się walka dobra ze złem, które nie są stabilne emocjonalnie i które stać dosłownie na wszystko. Tak barwni bohaterowie gwarantują dla czytelnika niekończącą się paradę emocji, ale i trudność oceny. Czytając ciągle balansujemy na granicy dobra i zła, normalności i szaleństwa. Z lektury wychodzimy oszołomieni i nieufni wobec innych. Sonia Rosa pokazuje jak bardzo cienka jest granica pomiędzy zaufaniem a naiwnością, pomiędzy logiką a jej brakiem.
Reasumując dzięki tej powieści jeszcze bardziej pokochałam prozę Sonii Rosy, dałam się ponieść fabule i nie raz serce biło mi bardzo szybko a ciśnienie poszybowało do góry. To świetny tytuł dla miłośników literackich rollercosterów, który polecam. Czytajcie, bo naprawdę warto.
czwartek, 28 sierpnia 2025
Patrycja Felica "Spalona za czary"
poniedziałek, 18 sierpnia 2025
Krzysztof Drozdowski "Medyczne zbrodnie nazistów"
wtorek, 12 sierpnia 2025
Monika Kacprzyk "Noce, które nie dają spać"
piątek, 1 sierpnia 2025
Anna Kolasińska-Szemraj "Byłam asystentką szejka"
Nie wszystko złoto co się nim wydaje i błyszczy
W dzisiejszych czasach jest presja i moda na świat arabski. W mediach jest on wykreowany na idealny, nieprzyzwoicie bogaty w którym wszystko jest niczym w bajce. Sukces jest na wyciągnięcie ręki, a niemożliwe nie istnieje. Człowiekowi do szczęścia potrzeba jedynie pieniędzy, a gdy je ma można wyciskać życie jak cytrynę, nie mieć zmartwień ani kłopotów.
By zarobić szybko spore pieniądze wielu ludzi z całego świata udaje się na Bliski Wschód. Tam można próbować swoich sił choćby w jednej z największych i najbardziej prestiżowych linii lotniczych na świecie. Tak zrobiła Autorka książki, która arabic dream rozpoczęła od pracy w Etihad Airways. Dziewczyna pochodząca z Torunia zostawiła życie w Wielkiej Brytanii i zgłosiła się na rekrutację w Pradze. Przez proces naboru przeszła jak burza i wkrótce siedziała w samolocie do Abu Zabi. Tam po zaliczeniu treningu otrzymała certyfikat i rozpoczęła karierę cabin crew. Prestiżowe linie, a tym samym całkiem spore zarobki, otworzyły jej drzwi do świata o którym marzyła. Zaczęła intensywnie podróżować, zwiedzać i bywać w świecie luksusu. Tam poznała nowe osoby, tam zakosztowała smaku pieniędzy. Po pewnym czasie porzuciła popularne linie lotnicze na rzecz pracy dla prywatnej osoby, która miała własny samolot i góry pieniędzy. Została stewardesą, a potem asystentką, która była na każde skinienie bogatego szejka. Wtedy spadające powoli różowe okulary odsłoniły te złe i brudne strony świata wielkiego pieniądza. Okazał się on wadliwy i wręcz obrzydliwy, zbudowany na fundamentach wyzysku i przekraczania granic prawa. Złota klatka okazała się niestety ogromną pułapką.
Tematyka arabska jest mi bliska od wielu lat i chętnie sięgam po lektury opisujące tamtą rzeczywistość. Tak samo było z książką Anny Kolasińskiej – Szemraj. Spodziewałam się intrygującej historii opisanej w dużej mierze na faktach, oceny świata który dla nas Europejczyków skrywa tajemnice i trochę się rozczarowałam. Spotkałam się z losami młodej, ciekawej świata kobiety, które zostały spisane zbyt chaotycznie i pobieżnie. Były niczym stos pocztówek, którym brakło płynnego połączenia w fotoalbum. Realna była pierwsza połowa tytułu, druga wydawała się zbyt nieprawdopodobna i naciągana. O ile logiczne, że z linii powszechnych stewardessy przechodzą do latania na prywatnych jetach, o tyle czy osoby nie mające doświadczenia zostają najbliższymi współpracownikami arabskiego vip-a? Zbyt dużo niedomówień, zbyt dużo wątków zawiązanych pobieżnie, zbyt słaby warsztat literacki drażniły mnie w trakcie czytania. Zabrakło opisów w poszczególnych scenach, głębszego przedstawienia postaci, ukazania tła.
Ta książka ma również plusy. Pokazuje tamtą rzeczywistość nie tylko w pięknych barwach niczym opłacone zdjęcia z Instagrama. Wskazuje na brudne strony rzeczywistości w której człowiek wykorzystuje człowieka bez skrupułów w różny sposób. Świat o tym wie i przymyka oko udając, że nic złego się nie dzieje. Główna bohaterka Natalia jednak porzuca życie w Emiracie, uświadamia sobie, że pieniądze same w sobie to za mało w życiu, a życie w luksusie na warunkach niewolnika staje się pobytem w więzieniu.
Szkoda, że czytając nie mogłam głęboko wejść w tę historię. Cały czas miałam wrażenie, że Autorka boi się lub nie chce napisać całej prawdy, że dawkuje informacje czytelnikowi nie po to, by budować napięcie, ale ze strachu przed napisaniem zbyt wiele jakby była na nią nałożona jakaś niewidoczna cenzura. Sama historia jest ciekawa i może być przestrogą przed utratą kontroli nad systemem wartości i ułudą bogactwa. Zapis wydarzeń pokazuje, że w życiu trzeba kierować się rozsądkiem i mieć ściśle wytyczone granice, nie bać się pokory i wyciągać wnioski z życiowych doświadczeń oraz porażek. Sukces nie ma jednej definicji, pieniądze nie są jedynym środkiem zapewniającym spokój i szczęście.
„Luksus to nic więcej niż tylko sprytna iluzja” - to zdanie wyjęte z tej książki jest jej najdoskonalszą puentą i podsumowaniem. Tytuł polecam zwłaszcza osobom zafascynowanym światem Orientu, ale nie tylko. Jest on literacką weryfikacją marzeń wielu zwłaszcza młodych osób i warto ją poznać.
środa, 30 lipca 2025
Agnieszka Jeż "Cała słodycz życia"
Gdy kuferek z rodzinnymi tajemnicami się otwiera niejedno może nas zaskoczyć
Lato w tym roku jest kapryśne i nie rozpieszcza, ale to nie znaczy, że nie możemy mieć cudownie zaczytanego urlopu z wyjątkowymi książkami. Jedną z takich genialnych lektur jest z pewnością najnowszy tytuł pióra Agnieszki Jeż. „Cała słodycz życia” to ciepła, refleksyjna powieść, która otuli, pocieszy, zaintryguje i zapewni świetny relaks. Jest to książka o kobietach i dla kobiet. Jej fabuła opiera się o schemat odkrywania rodzinnych sekretów, które przez wiele lat nie są znane i odkryte. Trzy kobiety – babcia, matka i córka żyją w swoich światach. Niby nic ich za bardzo nie dzieli, ale „znają” się tylko pobieżnie. Każda ma swój świat, swoje miejsce na ziemi, inny adres i prywatną rzeczywistość. Los postanawia je zbliżyć do siebie przez zawirowania i kłopoty. Przecież nic tak nie zbliża kobiet jak problemy...
Gaja jest seniorką rodu, która żyje swoim życiem. Na zapadłej dolnośląskiej prowincji na przekór stereotypom w jesieni życia żyje jego pełnią. Prowadzi swój biznes zielarski z przyjaciółką, ma wielu znajomych i cieszy się każdym dniem. Jej córka Magda i wnuczka Rosa nic o tym życiu nie wiedzą. Obie żyją w dużych miastach i nie mają pojęcia, że życie na wiejskim uboczu może być intensywne, pełne przeróżnych wrażeń i wiele się w nim może dziać.
Magda pewnego dnia traci całą swoją rzeczywistość. O ile spodziewała się, że gdy córka pójdzie na studia zacznie iść swoimi ścieżkami, o tyle nie przypuszczała że jej mąż Radek – studencka miłość po dwudziestu pięciu latach z obrączką na ręce odejdzie do innej. Do nowej kobiety, wcale nie młodszej, ani super atrakcyjnej, tylko zwyczajnej księgarki i zapragnie życia z dala od miejskiego zgiełku.
Rosa kończy studia licencjackie na kierunku antropologia. Pozostało jej jeszcze napisanie pracy i jej obrona, ale w jej życiu prywatnym zbyt dużo się dzieje za sprawą mężczyzny którego jest kochanką. Rosa ma wyrzuty sumienia wobec jego żony i postanawia zakończyć definitywnie ten związek zaszywając się na prowincji u babci. Tam po sprzedaży mieszkania udaje się też Magda. Spotkanie matki i córki jest spontaniczne oraz brzemienne w skutki. Wszystkie panie zaczynają się wzajemnie poznawać i odkrywać rodzinne sekrety a ich otoczenie sprawia, że czują się ze sobą i daleko od miasta jak ryby w wodzie...
Ta książka to wyjątkowo dobra propozycja dla osób spragnionych ucieczki od pędu życia, dla tych którzy są odpocząć i się wyciszyć, dla czytelników lubiących slow life i wierzących, że zawsze można poukładać swoje życie od nowa. Powieść ma specyficzny klimat, który sprzyja zatrzymaniu się i zastanowieniu nad własnym życiem. Do tego właśnie inspirują główne bohaterki, które zmieniają swoją rzeczywistość i przechodzą ogromną metamorfozę. Odkrywają, że mają wielorakie prawo wyboru, a życie może biec innymi ścieżkami od tych najbardziej utartych i popularnych. Nic też w życiu nie jest dane raz na zawsze, a pozory bardzo często mylą i prowadzą na manowce. Magda gubi się we własnym małżeństwie i wielkomiejskiej dżungli. Nagle odkrywa, że istnieje jeszcze inny świat, który obraca się nieco wolniej i nieco inaczej. Rosa gubi się w uczuciach i moralnych dylematach. Brakuje jej własnego zdania i choć podejmuje drastyczną decyzję cierpi, a los płata jej sporego figla. Gaja jest najbardziej dojrzała, a jej spokój udziela się innym. Ona jest na etapie, który zbliża ją do kresu, ale nie pozbawia smaku życia. Chętnie dzieli się mądrością, ale nie narzuca jej na siłę.
Cała powieść to korowód barwnych postaci z których każda jest oryginalna i wyrazista. Ich poznawanie jest bardzo ekscytujące i umila lekturę. Autorka tą powieścią udowadnia, że ma ogromny talent do pisania ciepłych, przytulnych historii, które przywracają wiarę w dobro i ludzi, dają nadzieję, że zawsze życie może wrócić na właściwe tory, które są lepsze od tych poprzednich. Każdą stronę tego tytułu czytało mi się wyśmienicie i bardzo przyjemnie. „Cała radość życia” to literatura obyczajowa najwyższych lotów, to lektura pełna otuchy i wiary w korzystne rozwiązania mimo przejściowych porażek. Zaczytałam się bardzo mocno w tej książce i trudno mi było się z nią rozstać także przez zakończenie, które jest prawdziwą petardą. Nie pozostaje nic innego jak pogratulować Agnieszce Jeż wspaniałej powieści, a Was zachęcić do jej przeczytania.
wtorek, 22 lipca 2025
Katarzyna Majewska-Ziemba "Zapach bajgli z makiem"
poniedziałek, 21 lipca 2025
Katarzyna Hewa "Kwiaty zimnej wiosny"
wtorek, 15 lipca 2025
Natalia Pożarowszczyk "Zaślepienie"
środa, 2 lipca 2025
Bożena Gałczyńska-Szurek "Sekrety służącej"
wtorek, 1 lipca 2025
Przemysław Borkowski "Nie bierz nic z takich miejsc"
Przeczytaj, jeśli naprawdę chcesz się autentycznie bać
Jestem dość czuła jeśli chodzi o łzy przy czytaniu i dość oporna jeśli chodzi o lęk przy lekturze thrillerów. Owszem, czuję emocje, ale nie wpadam szybko w panikę, nie boję się ciemności czy tajemniczych odgłosów. W myśl zasady, że wyjątek potwierdza regułę przeczytałam powieść, która bardzo mocno weszła w moje myśli i sprawiła, że naprawdę zaczęłam się bać. Zawsze czułam obawy wobec fanatyzmu zwłaszcza religijnego, a lektura najnowszego tytułu pióra Przemysława Borkowskiego potwierdziła, że opętanych przez wizje religijne ludzi trzeba się bać.
Do lektury przyciąga poza opisem wymowna okładka, która zdradza, że religia zagra tu pierwszoplanową rolę. Grafika działa jak magnes i nakazuje otworzyć książkę, a potem już nie ma odwrotu – czyta się jak byłoby się nakręconą zabawką.
Marcin i Dominika prywatnie są parą i prowadzą razem kanał na YouTube poświęcony miejscom, które kiedyś tętniły życiem, a dziś stoją opuszczone. Pewnego dnia udają się w odludne miejsce, gdzie na uboczu wśród lasu stoi kaplica i przylegający do niej kompleks budynków. Przed ćwierćwieczem był tu ośrodek dla trudnej młodzieży uwikłanej w różne nałogi na czele którego stał ksiądz Krystian. To miejsce zamarło, gdy na jego terenie doszło do zbrodni. Ośrodek zamknięto, a winny trafił do więzienia skazany prawomocnym wyrokiem za morderstwo na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Gdy Marcin z dziewczyną odwiedzają tą tajemniczą miejscówkę wieje z niej grozą i złowrogą ciszą. Jej atmosfera dusi i ogromnie przytłacza. Młodzi ludzie na miejscu, na terenie kaplicy znachodzą tajemniczy krzyż inny niż wszystkie na świecie z zaskakującym napisem na jego belce. Mężczyzna wbrew Dominice zabiera krzyż ze sobą do domu i tym samym rozpętuje ciąg makabrycznych wydarzeń, które wciągają go w spiralę kłopotów i pozbawiają kontroli nad swoim życiem. Czy uda się sympatycznej parze wyplątać z koszmarów i pozbyć się męczącego balastu? Czy ich życie wróci na normalne tory? Czy zło zostanie na powrót uśpione?
Ten hipnotyzujący thriller grozy to książka petarda! To jedna z najlepszych pozycji w tym gatunku jaką kiedykolwiek przeczytałam! To kawał znakomitej literatury, który opętuje zmysły czytelnika z mocą wodospadu i przewraca spokój na rzecz książkowej atmosfery. Zło jest mocno namacalne, a temperatura emocji wrze. Wszystko staje się pokryte cieniem, tajemnicze, namacalne i złe. Akcja powieści toczy się bardzo wartko i burzliwie. Wszystko drga i jest kinetyczne. Klimat staje się coraz bardziej gęsty, a treść mrozi krew w żyłach niczym syberyjski mróz. Dzieje się wiele, chwilami nawet zbyt wiele. Dobro umyka a zło przejmuje władzę i kontrolę. Grunt pod nogami się zapada, a mały drewniany przedmiot nadaje rytm rzeczywistości. Przeszłość odzywa się mocnym echem i burzy spokój wielu osób. Zło jest niczym zaraźliwa choroba, która dusi niczym strzyga. Nie widać światełka w tunelu, a koszmar narasta by mocno eskalować i eksplodować na końcu.
Połączenie kryminału z thrillerem wyszło Przemysławowi Borkowskiemu perfekcyjnie. Książka w pełni zasługuje na wielkie brawa i miano bestsellera. Jest wybitna, dopracowana i napisana z aptekarską precyzją. Autor świadomie z każdą stroną podkręca atmosferę i temperaturę wsadzając czytelnika na zepsutą karuzelę, która nie może się zatrzymać. Pozostaje mocno się trzymać i ulec klimatowi, poddać się złu, które gdy wyszło z podziemia szaleje! Czytanie nocą, w czasie burzy daje dodatkowe doznania, które są wyjątkowe.
Wykreowane postaci mają w sobie potencjał i zagadkowe charaktery. Są niczym szmaciane lalki rzucane przez żywioł zła z którym walczą wszystkimi siłami. To nakręca fabułę i sprawia, że od książki dosłownie nie można się oderwać. To świetna propozycja dla tych, którzy są spragnieni mocnych wrażeń i drastycznych scen. Bardzo gorąco polecam lekturę tej książki! Tym razem Borkowski okazał się wybitnym maestrem strachu, musicie mu ulec i poznać tę mroczną historię! Mocnych wrażeń!
sobota, 28 czerwca 2025
Anna Ciarkowska "Sploty"
Życie to nic więcej jak tylko przemijanie
Tekst pewnej piosenki mówi, że - „rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać”. Książka „Sploty” jest idealnym uzupełnieniem tej teorii. Gdybym miała powiedzieć jednym słowem o czym ona tak właściwie jest powiedziałabym, że o przemijaniu. Przemijaniu, które trwa, które nigdy się nie zatrzymuje, które ciągnie się od zarania świata i dotrwa do jego końca. Każdy dzień jest drogą ku niemu, każda chwila realizuje jego założenia.
„Sploty” to kolejna lektura w serii Archipelagi, która porusza bardzo ważne tematy. Śmiało można powiedzieć o nich, że to tematy ostateczne, smutne i te, które dotyczą każdego człowieka. Każdy z nas ma życie ograniczone barierami czasowymi. Jednym los dał mniej lat, a inni dożywają sędziwego wieku jak bohaterka książki, która prawie doczekała stu lat. Sama ona wie, że kres jest blisko i chce przed śmiercią jeszcze zdążyć napisać swoją ostatnią książkę. W tym marzeniu pomaga jej wnuczka, która nagrywa materiały do zapisania na papierze. Będąc blisko „brzegu” jest to trudniejsze niż by się wydawało, ale tym samym treści do przekazania są wyjątkowe i bezcenne. Co czuje człowiek u kresu życia? Co brzmi w głowie, gdy czas dobiega końca i kurczy się nieubłaganie, szaleńczo przyśpieszając? Wiek dziewięćdziesięciu ośmiu lat zobowiązuje, a zarazem daje pewne przywileje. To olbrzymi bagaż wspomnień – tych bliższych i tych bardzo odległych, które wywołują obrazy z przeszłości, w kolorze sepii, ale i zabarwione wyjątkowymi emocjami. To doświadczenie i perspektywiczne spojrzenie na rzeczywistość, której już nic nie przesłania. To oczekiwanie na „co będzie dalej” i czas podsumowań. To czas nie dojrzewania, a przejrzałości, która jest ciężkim, aczkolwiek produktywnym okresem. Ściany domu opieki w którym znajduje się główna bohaterka słyszą wiele, są niemymi świadkami kresu, ale i życia, które choć gaśnie jeszcze trwa i ma swój smak. W tym czasie wszystko jest ważne i nabiera mocy, ma swoją symbolikę i swój wymiar.
Towarzyszenie osobie u kresu drogi jest wyjątkowym doświadczeniem. Jest i trudne i piękne. Boli, smuci i przestrzega innych by cenić każdy dzień, żyć intensywnie i realizować marzenia, bo koniec może nas niespodziewanie zaskoczyć. To niewątpliwie trudny tytuł, który nie nadaje się na czytadło dla relaksu. Tu słowa mówią bardzo wyraziście, tu wyznania manifestują ostateczne tematy, tu lekturze towarzyszy zaduma, refleksja i dziwny spokój. Tu wzruszenie jest czymś naturalnym jak tlen. Memento mori brzmi w każdym zdaniu. Starość to kres, ale i dopełnienie tego, co było wcześniej. To czas podsumowania, ale i ciekawości co potem?! To czas, który wszystko powoli wszystko zabiera, a daje jedynie okruchy wspomnień.
„Sploty” to książka wyjątkowa, nadzwyczajna, mądra i dojrzała. Chwytająca za serce, przygnębiająca i podsumowująca sens ludzkiego bytu. Przemijamy, jak pory roku, jesteśmy kontynuacją poprzednich pokoleń i fundamentem dla kolejnych. Puzzlem w układance, częścią maszyny, jej trybikiem, która pracuje od lat.
To naturalne, że czytaniu towarzyszą łzy, napady lęku czy bezsenne noce. Tego, że przemijamy nie zmienimy, ale możemy żyć lepiej, uważniej, intensywniej. Doceniajmy wspomnienia, chwytajmy małe przyjemności, doceńmy codzienność i tych, którzy nas otaczają. To morał płynący z tytułu, który bardzo wysoko oceniam i polecam. To książka nie tylko do przeczytania, ale i do przeżycia.