Wydawnictwo Znak
data wydania 2014
stron 288
ISBN 978-83-240-2882-5
W hospicjum toczy się życie, ale ono zwykle tam gaśnie
Byliście kiedyś w hospicjum? Tak w odwiedzinach? Ja nie i nie wiem czy miałabym odwagę tam pójść. Szczerze boję się takich miejsc, szpitali, które można nazwać sanktuariami cierpienia. Miałam dość po pobycie w szpitalu na "ciężkim" oddziale. Ze mną wszystko ułożyło się książkowo, ale to na co się napatrzyłam do dziś mam przed oczami, do dziś słyszę i do dziś wywołuje przerażenie. Cierpienie, odchodzenie, nieuleczalna choroba są potworne i straszne. Może to co tu napiszę, ale pozwolę się sobie nieco rozpisać, będzie szokowało, ale... Jeśli myślicie, że jak dopadnie Was ból znajdzie się środek który go zawsze ukoi to się mocno mylicie. Nawet najsilniejsze leki nie do końca działają. Osławiona morfina nie jest cudownym antidotum. Los bywa okrutny i skazuje na potworne cierpienia. Po tym co widziałam w szpitalu i o czym przeczytałam w książce jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że są przypadki kiedy człowiek bywa nazywając po prostu męczony. Traktowany gorzej niż zwierzę. Eutanazja powinna być dopuszczona. Mówi się, że zwierzęta mogą się wściec z bólu. Otóż nie. Mogą być agresywne, ale wścieklizna to całkiem inna bajka i choroba. U ludzi też są przypadki, że można z bólu oszaleć. A lekarz nie poda kolejnej dawki leku bo zabije. Trudna, arcytrudna sytuacja. Ok dość moich myśli, choć właśnie takie przemyślenia pojawiły się w mojej głowie po lekturze "Zorkowni"
"Zorkownia" to książka wyjątkowa, ale i trudna. Czytałam ją na raty, raczej nie przed snem, aby nie śnić o tym co zapisane słowami. Podziwiam autorkę za jej postawę, za jej zachowanie, za jej charakter. Dla mnie jest bohaterką, podobnie jak ludzie, którzy w hospicjum pracują zawodowo bądź pomagają z dobrego serca. Opisywana książki to dziennik z pracy wolontariuszki, z życia kobiety, która wcześniej musiała poradzić sobie ze śmiercią córki. To ją w pewnym stopniu zahartowało, ale przecież nikt nie uodporni się w 100% na ból, cierpienie, śmierć. Nie da się. Dlatego pobyty w hospicjum kosztują wiele, wyczerpują emocjonalnie. Agnieszka pomaga, a jej działanie jest wspaniałe i bezcenne. Trwa, gdy życie gaśnie, gdy rak wygrywa, gdy nie ma już nadziei, gdy zbliża się koniec. Pomaga, uśmiechem, podaniem herbaty, poprawieniem poduszki, napisaniem listu. Rozmawia z bliskimi i tymi, którzy szykują się w ostatnią podróż. Jest niczym anioł, który nie ma skrzydeł, ale ma dobre serce. Wnosi promyk dobra w mrok cierpienia.
"Zorkownia" to nie jest książka dla każdego. Mnie, która już sporo w życiu widziała, która utraciła kochaną Istotę przez raka trzustki było trudno ją czytać. Płakałam, płynęły łzy, łkałam bezgłośnie, wyłam w duchu. Odkładałam książkę by do niej wrócić. Targały mną emocje,żal, rozpacz, ale i bunt. Usta krzyczały pytanie "Dlaczego?" Nie potrafię ocenić tej książki słowami, bo to moim zdaniem niezwykle trudne. A może nawet dla mnie niemożliwe?! Tę książkę pisze w sporym stopniu życie, okrutny los. Nie zgodzę się ze słowami modlitwy " od nagłej, a niespodziewanej śmierci chroń nas Panie". Nie, bowiem ta śmierć to cud. Od cierpienia chroń nas Boże, od raka, od utraty świadomości z bólu. Od chemioterapii, od nowotworów wszelakich, od diagnoz, że już nic się nie da zrobić. Amen.
P.S. Wybaczcie styl, język, błędy wszelakie tej recenzji. Nie potrafię jej napisać inaczej.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na książkę, gdy pojawiła się w zestawieniach najlepszych książek zeszłego roku. Poszukam...
OdpowiedzUsuńSmutna książka, a problem ten dotyka każdego z nas na swój sposób. Śmierci nie da się oswoić a każda kolejna (czy to z rodziny, czy przyjaciela) boli inaczej ale nie da się na to uodpornić. Bohaterka przez pracę w hospicjum pragnie przepracować własną żałobę, ale ból po stracie bliskiej osoby nie jest mierzony przez czas....
OdpowiedzUsuńudostępniam u siebie Twoją piękną recenzję
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńPopłakałam się czytając Twoją recenzję - aż się boje pomyśleć, co będzie jak będę książkę czytała.
OdpowiedzUsuńPolecam książkę, choć jest smutna, dołująca, przerażająca i fakt - bez łez nie można jej przeczytać.
UsuńTreści trafiające w nasze najczulsze struny, wyzwalają silne emocje. Piękna recenzja, pisana emocjami właśnie, zachęca mnie gorąco do lektury.
OdpowiedzUsuńMoże to głupie... ale przez to, że spędziłam sporo czasu w szpitalu na oddziale dziecięcym, kiedy codziennie patrzyłam np. na dziewczynkę, która była już 7 miesięcy serce mi pękało... i od tego momentu omijam szpitale i miejsca tym podobne. Więc książka niestety nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńTo dziwne, że aż nie słyszałam o tej książce wcześniej. Teraz koniecznie muszę przeczytać, bo widzę że warto zaznajomić się z trudną tematyką..
OdpowiedzUsuń