Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Edipresse. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Edipresse. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 listopada 2020

Agata Komorowska "Czy mogę ci mówić mamo?"

 



Wydawnictwo Edipresse

data premiery 25 listopad 2020 

wersja ebook lub audiobook

ISBN 978-83-8177-528-1


Inna droga macierzyństwa


Rodzicem jest ten, kto wychował, a nie ten, kto tylko urodził lub spłodził. To stwierdzenie jest jak najbardziej właściwe i oddaje całą prawdę o rodzicielstwie. Osoby, które adoptowały dziecko, które włożyły trud w jego wychowanie zasługują na wielkie uznanie i szacunek. Przez społeczeństwo nie zawsze są jednak doceniane. Często posądza je się o chęć zysku, czasem o zaspokojenie swoich marzeń o posiadaniu dziecka za wszelką cenę. To bardzo krzywdzące. Niestety, o adopcji krąży wiele mitów. W obalaniu ich pomagają upublicznione prawdziwe historie procesu i funkcjonowania adopcji w rzeczywistości. Nie wszyscy chcą o tym mówić. Milczeniem zasłaniają się przeważnie Ci, które adoptują małe, niczego nieświadome dziecko. Adopcje nastolatków są już bardzo rzadkie, ale też mają miejsce. Agata Komorowska zdecydowała się właśnie na adopcję nastoletniego chłopca i opisała ją na kartach swojej książki. Tytuł ukazuje się na rynku w nietypowej formie - bo póki co tylko jako audio i ebook. Ja miałam okazję poznania go jeszcze przed premierą i dziś chcę się z Wami podzielić moimi wrażeniami. Dodam, że jestem osobą stojącą obok tego tematu, bo ani nigdy nie planowałam ani nie chcę adoptować dziecka, ale publikacja ogromnie mnie zaciekawiła i otworzyła oczy na właściwe spojrzenie na temat, który ma w sobie wiele z tabu wspólnego. 

Anna Komorowska, gdy poznała Michała miała za sobą rozwód. Samotnie wychowywała troje dzieci. Nastoletniego syna, adopcyjną córkę i drugiego syna, który urodził się z zespołem Downa. Jej życie nie było idealne, ale ona była idealną matką. Taką, która rzeczywiście kochała swoje dzieci wszystkie razem i każde z osobna, która robiła wszystko by zapewnić im to, co w życiu najlepsze bez niewłaściwego rozpieszczania. Uczyła je odpowiedzialności, funkcjonowania w rodzinie, przygotowywała do dorosłości. I nagle w życiu jej rodziny pojawił się nastolatek z domu dziecka, którego ojciec zmarł, a matka nie była mu w stanie zapewnić należytej opieki i wychowania. Pani Agata poznała go na szkolnej wigilii u swojego najstarszego syna. Chłopcy się przyjaźnili. Ich relacja szybko się zacieśniała i przerodziła się w ciepłe, braterskie uczucia. Nastolatkowie coraz więcej czasu spędzali razem. Michał w praktyce stał się już częścią i członkiem ich rodziny. Zapadła decyzja by sprawę Michała zalegalizować w świetle prawa. Zaczęła się walka, składająca się z etapów o pełną adopcję. By słowo mamo nie było na wyrost. 

Czym jest tytuł "Czy mogę ci mówić mamo"?

 Ogromnie wzruszającą książką, literaturą faktu, prawdziwą historią i poradnikiem zilustrowanym realnym przykładem dla tych, którzy chcą zostać rodziną zastępczą i myślą o adopcji dziecka. Zawiera w sobie ogromne pokłady emocji i prawdę o tym, jak funkcjonuje w Polsce system prawa w tym zakresie. Jak w praktyce wygląda zostanie adopcyjnym rodzicem. To tytuł napisany z perspektywy kobiety, która zostaje adopcyjną mamą, ale i relacja samego chłopca, który po wielu bolesnych chwilach i doświadczeniach trafia do raju, który nazywa się normalna rodzina. Taka, której obca patologia, takiej w której panuje miłość, a nie rządzi alkohol czy przemoc. Droga do opuszczenia domu dziecka nie jest prosta. Wiedzie przez zawiłości prawne i gąszcz przepisów. Ale to nie jedyna trudność na ścieżce do normalności. Trudna jest także adaptacja do życia okaleczonego psychicznie i emocjonalnie chłopca, który ma pewne zaległości, pewne braki w normalnym funkcjonowaniu, które obce są dzieciom ze zwykłych rodzin. Bo to pewnie dla wielu trudne do zrozumienia, że nastolatek nie wie co to wizyta w banku, na poczcie itd. Obce mu są normalne życiowe sprawy, bo żył w innym świecie. Michał musi się nauczyć normalności, ale i pozbyć emocjonalnego bagażu, traum jakie nabył w młodości. 

Czytałam i płakałam. Lektura sama wyciskała potoki łez. Żal mi było chłopca skrzywdzonego przez ludzi i los. Podziwiałam kobietę, która okazała się silna i nieugięta w walce o normalne życie dla nastolatka. Łatwo jej nie było. Michał nie był grzecznym dzieckiem. Zresztą w jego wieku prawie każdy młody człowiek przeżywa okres buntu. On miał go w sobie o wiele więcej z powodu doświadczeń jakimi nakarmiło go życie. Rozrabiał i upadał. Przeszłość kładła się cieniem na jego życiu. A Pani Agata nie poddawała się. Uparcie i mozolnie, czasem przez łzy walczyła, dążyła do celu, burzyła kolejne mury, przyjmowała od losu ciosy i wyzwania. Na swojej drodze trafiała na dobrych ludzi, którzy wyciągali pomocną dłoń, ale i na przeszkody z którymi trzeba było sobie poradzić. Kibicowałam jej. Mocno trzymałam kciuki czując jak było trudno. Przeżywałam problemy i radości razem z nią, razem z jej rodziną. Zrozumiałam jak skomplikowanym wyzwaniem jest adopcja, jak wielką siłą sprawczą jest macierzyńska miłość, która dosłownie potrafi góry przenosić. 

To naprawdę wielka książka. Mądra i szczera. Obalająca głupie mity, pokazujące prawdziwe oblicze i smak adopcyjnego macierzyństwa. Czytałam ją wzruszona, przejęta i z ręką na sercu napiszę, że jej treść dotknęła mnie do głębi. Książka jest też pomocą jak radzić sobie w rodzicielskich kryzysach, jak dotrzeć do wrażliwych i skrzywdzonych dzieci. To realna lekcja jak trudne bywa macierzyństwo i zarazem odpowiedź dlaczego warto się tak trudzić i wojować. Obowiązkowa pozycja dla każdego rodzica, gorąco polecam zagłębienie się w nią. 

poniedziałek, 20 lipca 2020

Natasza Socha "Zagubieni"



Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2020
stron 304
ISBN 978-83-8177-445-1

W życiu najważniejsze jest to, by odnaleźć samego siebie 

Na szczęście nie ma żadnej konkretnej recepty. Każdy z nas, kto go szuka, musi robić to w indywidualny sposób i opracować na to swoje patenty. Jest jednak jedna reguła, którą wszyscy musimy zastosować. Nie można być szczęśliwym bez poznania swojego wnętrza, nie można osiągnąć stanu równowagi, bez stanięcia przed lustrem i pozbycia się wszelkich barier, które stoją nam na przeszkodzie do bycia spełnionym i zadowolonym. Nie można promienieć radością, jeśli nie zaakceptujemy siebie i nie oddzielimy od nas tego, co toksyczne. Jeśli zniechęcimy się w szukaniu spełnienia, możemy popaść w marazm, przygnębienie i depresję, a ta może okazać się idealną ścieżką do myśli samobójczych. Pogubienie się może okazać się śmiertelną pułapką, która uświadomi nam, że jedyne co dobrego może nas w życiu spotkać to... śmierć.
Takiego właśnie stanu doświadczyli bohaterowie najnowszej powieści Nataszy Sochy „Zagubieni”. Sonia i Mati są młodzi, zdolni i wykształceni. Poza fatalnym stanem psychicznym nic fizycznego im nie dolega. Oboje czują się zagubieni, zniechęceni, wypaleni zawodowo. On, bo choć robi to, co sobie wymarzył, nie odnajduje w pracy satysfakcji i trudno mu tworzyć kreatywne kampanie. Ona, bo nie znalazła pracy w zawodzie plastyka i choć nie zarabia źle ma dość pakowania paczek i przesyłek. W tym zajęciu po prostu się dusi i nie może rozwinąć skrzydeł.
Oboje, Sonia i Mati w pewną deszczową noc spotykają się na moście. Oboje chcą popełnić samobójstwo skacząc w odmęty rzeki. Żadne z nich nie chce skoczyć jako drugie, najpierw patrząc na czyjąś śmierć.
W jednej chwili oboje postanawiają dać sobie jeszcze jedną szansę. Wspólną szansę. Przez jeden miesiąc razem mieszkać i wzajemnie się wspierać. Projekt natychmiastowo wprowadzają w życie. Jaki będzie jego efekt? Czy oboje odnajdą siebie i swoją ścieżkę do szczęścia?
Gdy przeczytałam ostatnie zdanie „Zagubionych” i zamknęłam tę powieść, wyrwało mi się jedno słowo „wow”. Było w nim bardzo wiele zachwytu, podziwu dla kunsztu i talentu autorki i radości z faktu, że dane mi było przeczytać tak świetną oraz mądrą książkę. Tylko pozornie może ona wydać się nuda i szara. Wielu osobom na pierwszy rzut oka czytanie o potencjalnych samobójcach może wydać się bezsensowną stratą czasu. Każdy z nas przeżył jednak w swoim życiu czas, gdy miał wszystkiego dość i marzył o odcięciu się od swojej tożsamości. Treścią fabuły jest odnajdywanie siebie, odkrywanie swoich traum, sekretów, błędów i porażek. Sonia i Mati wręcz licytują się, kto z nich popełnił więcej wpadek i obrzydliwych czynów. Po drodze mimowolnie dochodzą do wniosku, że mają też zalety i sukcesy na swoim koncie. Odkrywają swoją tożsamość i marzenia, uczą się nawzajem od siebie pewności i asertywności. Ich wspólny pobyt pod jednym dachem owocuje namierzaniem nowych pasji, radością z prostych czynności, smakowaniem małych cudów codzienności, które ich otaczały zapomniane lub pominięte. Zmieniając podejście do wielu rzeczy, zmieniają również siebie i stają się innymi ludźmi.
„Zagubieni” to książka o metamorfozie i przemianie na lepsze, to powieść o odkrywaniu życia na nowo. Dzięki przemianie dwójka młodych ludzi rozprostowuje skrzydła, przypomina sobie o swoich marzeniach i planach. Szybko dochodzą też do wniosku, że samotność bywa destrukcyjna i oddziałowuje negatywnie na choroby duszy.
Przy próbie ocenienia tej książki, okazuje się, że każde pozytywne słowo jest zbyt małe. Bo ta powieść jest bardziej niż mądra, bardziej niż genialna, bardziej niż doskonała. Jej największym walorem jest temat przewodni, jaki Natasza Socha podjęła w fabule oraz zakończenie, które ma moc petardy i totalnie zaskakuje.
Po lekturze długo nie mogłam oderwać myśli od tego tytułu. Długo żyłam jeszcze emocjami, które towarzyszyły mi w trakcie czytania. Długo analizowałam to, czego doświadczyli bohaterowie, porównywałam ich ze sobą i swoim nastawieniem do życia. Bardzo długo byłam myślami z Sonią i Matim, ba właściwie trudno mi nadal się z nimi definitywnie pożegnać.
„Zagubieni” to książka dla każdego, a zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy czują się w życiu mniej lub bardziej pogubieni, zaszufladkowani, zapędzeni w kozi róg. Nie poprawi Wam ona humoru na chwilę, ale wskaże światło w tunelu. Wskaże mechanizm, jakim powinno się posłużyć, by wyjść z przysłowiowej „czarnej dziury”. To jest możliwe i osiągalne. To jest na wyciągnięcie ręki. Życie nie będzie idealne i bez przeszkód, ale trzeba odnaleźć w nim impuls do walki i siły, by pokonywać piętrzące się tamy.
Autorka napisała genialnie, z wielką precyzją, z wyczuciem nastrojów swoich postaci. Język i styl zasługują na uznanie, a sam pomysł książki na gromkie brawa. Jestem po prostu tą lekturą dozgonnie zachwycona. Polecam koniecznie.

niedziela, 19 lipca 2020

Beata Pawlikowska "Blondynka na Hawajach"



Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2020
stron 520
ISBN 978-83-8177-443-7

Ahoj Hawaje! Ahoj przygodo!

W dobie koronawirusa wiele podróży jest niemożliwych bądź bardzo utrudnionych. Do wielu miejsc na świecie nie możemy dotrzeć mimo posiadanych na podróż środków finansowych. Z tego powodu, w czasie pandemii, tym bardziej wyjątkowe i doceniane stają się podróże z książką w ręku w towarzystwie znanych podróżników, którzy dzielą się swoimi przeżyciami, emocjami i przygodami.
Osoby Beaty Pawlikowskiej nie trzeba nikomu przedstawiać. Znana podróżniczka wydała już wiele książek będących relacjami z jej wypadów w bardzo egzotyczne zakątki na kuli ziemskiej. W swoim najnowszym tytule miłośniczka zwiedzania zabiera nas w wyjątkową podróż. Do miejsca, o którego zobaczeniu marzyła od wielu lat i wczesnej młodości. Na Hawaje – wyspy kojarzące się z plażą, oceanem, latem, piękną pogodą, słońcem. Będące idealnym zakątkiem na rajskie wakacje i kojarzone przez wielu jako prawdziwy raj na ziemi.
Jakie tak naprawdę są Hawaje widziane, sfotografowane i opisane oczami Beaty Pawlikowskiej? Mają wiele twarzy i odbiegają nieco od utartych powszechnie mitów, jakie o nich krążą. Książka jest wyjątkowa nie tylko przez miejsce, w jakie Autorka nas zabiera, ale także przez jej sposób patrzenia na świat. Pani Beata widzi nie tylko to, co przykuwa wzrok, jest piękne i namacalne. Podróże w jej towarzystwie mają także aspekt duchowy. Daje to wyjątkowe poczucie odkrywania nowych miejsc, ale i możliwość innego niż konsumpcyjne, głębszego spojrzenia na świat, jego cuda i nasze życie.
Autorka pokazuje rajskie wyspy odkryte, patrząc na dzieje Europy, całkiem niedawno w dość nietypowy sposób. Inny niż ten powszechny, z jakim mamy do czynienia w katalogach biur podróży. Hawaje to wyspy nie tylko mające piękne plaże, wulkany, wodospady, plantacje. Hawaje to miejsce mające ciekawą historię, wyjątkowe tradycje, legendy, wierzenia. Hawaje to raj dla surferów, to terytorium zamieszkiwane przez wieloetniczną mieszankę ludzi, to przyroda i dzikie przestrzenie. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Podróżniczka dwoi się i troi, by w tej eskapadzie pokazać nam jak najwięcej. Doskonale jej to wychodzi, a relacja dosłownie wciska nas w fotel i nie daje się oderwać od czytania. Beata Pawlikowska pisze lekko i z humorem. Tekst aż kipi od ciekawostek, cennych informacji, które uzupełniają zdjęcia oraz kody QR pozwalające obejrzeć w internecie rewelacyjne materiały. Z tego powodu lektura książki zabiera o wiele więcej czasu, ale jest niezapomniana, namacalna i bardzo realna.
Autorka udowadnia, że podróże to nie tylko czas na odpoczynek i złapanie oddechu od codzienności, to nie tylko chwile dla oczu. Zwiedzając, można też spojrzeć w sferę niematerialną miejsca, które się odwiedza, ale i samego siebie. Tym samym możemy nabrać dystansu wobec konsumpcji na rzecz innych, zdecydowanie cenniejszych rzeczy, o których niestety zapominamy w pędzie życia.
Po lekturze tego tytułu czuję się o wiele bogatsza pod kątem wiedzy geograficznej, historycznej, ale i odprężona oraz wyciszona. Odnalazłam na mapie świata piękne miejsce, poczułam rytm, jakim ono bije, ale i wniknęłam w głąb siebie.
Beata Pawlikowska jeszcze raz idealnie spełniła się jako autorka książki podróżniczej. Gorąco polecam ten tytuł i książkowe wakacje w hawajskim edenie. Ten świat na pewno Was oczaruje i zaskoczy.

środa, 26 lutego 2020

Anna Sakowicz "Niebieskie motyle"


Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2020
stron 336
ISBN 978-83-8177-271-6

Nic tak w życiu nie myli jak pozory

Choć nie chcemy w to uwierzyć, choć wydaje nam się to bardzo mało prawdopodobne często żyjemy w świecie pozorów. Za oczywiste przyjmujemy to, co jest nam na rękę, w co jest nam wygodnie wierzyć i przyjmować za pewnik. Pozory mylą jak nic na świecie. Nie raz w życiu bywa tak, że wpędzają nas w ślepą uliczkę. Stawiają pod ścianą i przewracają nasz świat do góry nogami. Jak się przed tym bronić? Pewnie w sprawach oczywistych trzeba być bardziej czujnym, ale tak naprawdę przed pozorami nic nas skutecznie nie obroni.

"Niebieskie motyle" to najnowsza powieść Anny Sakowicz. Jej głównymi bohaterkami są trzy siostry. Każda z nich jest dorosła i ułożyła sobie życie osobiste. Każda mieszka w innej miejscowości, jedna w innym kraju. Ich kontakty osobiste i wzajemne relacje nie są złe, ale już nie tak bliskie jak wtedy, gdy mieszkały pod jednym dachem. Pewnego dnia okazuje się, że jedna z nich, Gosia znika bez śladu. Rozpływa się niczym duch. Zawiadomione o tym zdarzeniu Ania i Matylda przyjeżdżają do Chełmna. Rozpoczynają się poszukiwania, a wraz z nimi rozpoczyna się odkrywanie tajemnic i sekretów, których jak się okazuje jest kilka. 
Co stało się z Gosią? Czy jej zniknięcie ma związek z jej profesją? Co było przyczyną malowania przez nią motyli w kolorze niebieskim? 

"Niebieskie motyle" to moje pierwsze spotkanie z prozą Anny Sakowicz. Moje wrażenia po lekturze są jak najbardziej pozytywne, a czytanie było prawdziwą przyjemnością. Książka dostarczyła mi wiele przyjemnych chwil, a w trakcie lektury cały czas był obecny dreszczyk emocji, który niesamowicie drażnił  moją ciekawość, co nie ukrywam bardzo lubię. Szybko, właściwie od samego początku dałam się wciągnąć świetnie skonstruowanej fabule, która niesie w sobie mnóstwo niespodzianek. W powieści ciągle coś się dzieje, stale coś się komplikuje. Pozory non stop mylą, a bohaterowie są zaskakiwani. Sprawdza się stara, choć czasem niewygodna prawda, że rzadko kiedy znamy kogoś na wylot, a każdy z nas miewa swoje tajemnice i grzeszki obciążające jego sumienie. Gosia, która wiedzie tylko na pozór uporządkowane życie ma swoje sekrety. Udaje przed całym światem, ale w duszy jest rozbita i rozdarta. Jej poszukiwania odkrywają jej problemy, jej prawdziwe "ja". Zaginiona bohaterka nie jest kryształowa, a jej życie okazuje się skomplikowane. 

Anna Sakowicz napisała świetną książkę, która bardzo szybko omotuje czytelnika i mocno przyciąga jego uwagę. Trudno się od niej oderwać, a nic w jej konstrukcji nie jest przewidywalne i sztampowe. Z treści wieje świeżością i oryginalnością. To nie jest typowa obyczajówka z wątkiem sensacji. Dużo w niej z thrillera i lektury psychologicznej. Jej lektura pozwala na podróż w głąb kobiecej a zarazem artystycznej duszy, która ma swoje zawiłości. 
Tytuł czyta się szybko, a w trakcie lektury odczuwa się niesamowity klimat. Jest w nim coś niepokojącego, coś nerwowego i trudnego do zdefiniowania. Książka z pewnością Was nie znuży i nie rozczaruje. Polecam zapoznanie się z sekretami tajemniczej malarki. Miłej lektury. 

poniedziałek, 24 lutego 2020

Natasza Socha "Zamrożona"


Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2020
stron 304
ISBN 978-83-8177-268-6

Nawet najbardziej potulna owieczka ma swoje tajemnice skrywane pod gęstą wełną


Zdrada to temat bardzo często poruszany na kartach literatury kobiecej. Zwykle pisarki piszą o zdradzanych kobietach, które czują się skrzywdzone i oszukane. Rzadziej o kobietach, które zdradzają i zapominają, co to wierność. W swojej najnowszej powieści Natasza Socha również skupia się na kwestii cudzołóstwa, ale czyni to w sposób zdecydowanie oryginalny i nietuzinkowy. Popularna pisarka pisze o zdradzie w sposób odważny i nie owija niczego w bawełnę. Poprzez historię głównej bohaterki dąży do odkrycia mechanizmów, które popychają wiele zamężnych kobiet w ramiona kochanków. Stara się obalić mity na temat wiarołomstwa i niejako usprawiedliwić Julię, a także ukazać problem w pełnym świetle, dokładnie takim, jaki on jest. W powieści zatem nie ma miejsca na tabu, wstyd czy niedomówienia. I to właśnie czyni ją wyjątkową, fenomenalną i naprawdę ciekawą. Czy jest to książka tylko dla pań? Absolutnie nie, płeć silna też powinna po nią sięgnąć, jeśli zależy jej na trwałości związków długodystansowych.
Julia ma czterdzieści dwa lata, męża i troje dzieci. Pracuje zawodowo, stoi na straży domowego ogniska i na pierwszy rzut oka wydaje się typową przedstawicielką pokolenia żon i mam. Ktoś, kto patrzy pobieżnie na jej życie, wyda osąd, że jest szczęśliwa. Niestety tak nie jest. W jej wieloletnim związku, zawartym zapewne z miłości, coś szwankuje. Relacje Julii i jej męża niestety znacząco ostygły. Właściwie to oni żyją bardziej obok siebie niż ze sobą. Każde z nich wykonuje swoje obowiązki i zadania, ale ich wzajemna relacja pozostawia wiele do życzenia. Ich życie seksualne także. Przypadkowo podsłuchana rozmowa powoduje, że nasza bohaterka z czystej ciekawości rejestruje się na portalu randkowym. I tam wśród morza takich samych ofert trafia na tę jedną. Poznaje mężczyznę, który zmienia jej życie, zachowanie i budzi w niej coś, co zostało zamrożone. Przypomina jej, że jest kobietą, która ma swoje potrzeby, które z biegiem lat nie wygasły, a zostały sztucznie uśpione. Julia budzi się niczym niedźwiedź z zimowego snu i na nowo odkrywa własną kobiecość i seks. Do czego doprowadzi ją internetowa znajomość i czy małżeństwo niedoskonałe przetrwa? Lektura tytułu odpowie Wam na wszystkie pytania.
Natasza Socha w swojej najnowszej powieści podjęła trudny i zarazem bardzo delikatny, wielkiej wagi problem, który dotyka wiele par. Wielka miłość, ślub, wzniosłe plany i marzenia, przyjście na świat dzieci nie gwarantują tego, że związek spełni oczekiwania, a uczucie będzie paliło się mocnym płomieniem dzień po dniu. Miłość trzeba pielęgnować, a partnera słuchać. Gdy zaczynamy zaniedbywać wzajemne relacje, przedkładać inne sprawy ponad nie, prognozy wobec wspólnego życia nie będą pomyślne.
Autorka na kartach „Zamrożonej” wykreowała bardzo ciekawą bohaterkę. W Julii wiele kobiet odnajdzie cząstkę siebie. Julia pozornie wydaje się szablonowa, cicha, pogodzona ze swoją rolą, zaszufladkowana w role matki, żony i kobiety dojrzałej, której wobec opinii i wzorców moralnych pewnych rzeczy już nie wypada. To zamraża jej wnętrze, ale pewnego dnia pojawia się promień. Promień bijący od mężczyzny, który przypomina jej, kim była, co w niej drzemie, czego potrzebuje. Internetowa znajomość jest iskrą która powoduje pożar, jest kamykiem, za którym rusza cała lawina. Postać Julii wyjaśnia, co pcha wiele kobiet w ramiona innego mężczyzny niż ten, który stoi u ich boku od lat.
Autorka napisała genialnie, wyraziście i bardzo realnie o przesłankach, które prowadzą do niewierności. W fabule wszystko jest ze sobą połączone i logiczne. Sprawdza się scenariusz, że nie ma reakcji bez akcji. Książkę czytałam zaciekawiona, jak zakończy się ta historia. Czy zakończenie, które wybrała Natasza Socha, jest szczęśliwe? To dla mnie temat do dyskusji. Jedni mogą uznać je za happy end, a inni za rozwiązanie, które podpowiada rozum i logika.
O tej powieści mogłabym pisać i rozmawiać godzinami. Jest bardzo wymowna, bardzo treściwa i niezwykle mądra. Szczera, prawdziwa i mająca wiele wspólnego z realnym życiem. Autorka nie ocenia swoich bohaterów, nie używa kategorii dobra czy zła. Nic w tej książce nie jest czarne lub białe. Wszystko jest autentyczne, klarowne i dobitnie ukazane. I to właśnie jest największym atutem tego tytułu, choć ma on jeszcze bardzo wiele plusów.
„Zamrożona” robi na czytelniku ogromne wrażenie, prowokuje do rozważań, dyskusji i refleksji nad sensem wierności oraz genezą zdrady. Mogłabym jeszcze wiele dobrego napisać o tej lekturze, ale już zamilknę i odeślę Was do książki, którą oceniam w każdej skali na maksymalną liczbę punktów. Ta powieść po prostu nie powinna Was ominąć. Gorąco polecam.

wtorek, 27 sierpnia 2019

Natasza Socha "Nie(młodość). Czy kobiecość ma termin ważności?"


Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2019
stron 304
ISBN 978-838177-113-9

Czy kobieta z upływem wieku się przeterminowuje?

To już taka tradycja, że książki Nataszy Sochy zawsze wiele wnoszą do mojego życia. Zawsze z nich coś dobrego nabywam i czegoś się uczę. Tym razem, przy lekturze najnowszej powieści tej Autorki przyszła pora na zastanowienie się nad przemijaniem, starzeniem się, zmierzaniem ku końcowi. Z rozsądkowego punktu widzenia to naturalna kolej rzeczy. Mówią, że starość się Bogu nie udała. Nic bardziej mylnego. To człowiek tę starość sobie ukradł. Dzięki rozwojowi nauki średnią długość życia znacznie podwyższono. No ale, że nie ma rzeczy idealnych to starość okazała się totalnie nieidealna. Pełna chorób i słabości. Starzenia się i jak powiedzą niektórzy umierania na raty. Bo to nogi odmawiają posłuszeństwa, a to wzrok zawodzi, a to słuch już nie ten. I tak się tę starość spycha na dalszy plan, często do domów opieki. To miejsca, gdzie czeka się na koniec. Czasem to konieczność, czasem wygoda rodziny. Rzadko kiedy wola osoby w podeszłym wieku. Myślę, że tymi słowami nieco wprowadziłam Was w klimat książki w której młodość i starość spotykają się na parkowej ławce. No może nie tak dokładnie, ale ...

Jest ich dwie. Dwie kobiety w różnych fazach życia. Jedna ma ponad siedemdziesiąt lat i problemy z pamięcią. Wnuk, który się nią opiekuje wyjeżdża na stypendium do Londynu. Jego babcia trafia do prywatnego domu opieki. Do Hebe. (Hebe znaczy młodość). Klarysa nie jest temu chętna, ale wie, że samej będzie jej trudno. Rodzi się w niej bunt, a zarazem chęć udowodnienia światu, że to nie czas by ją zepchnąć na boczny tor. 
Marta jest po trzydziestce. Nie założyła rodziny, jest wykwalifikowaną stylistką paznokci. Gdy wyrolowuje ją wspólniczka traci firmę, oszczędności i pracę. Jest bezrobotna i szuka możliwości zarobkowania. Na pół etatu zaczepia się w sexshopie, a dzięki znajomości matki dostaje też posadę opiekunki w Hebe. 
Dwie kobiety spotykają się w jednym miejscu i świecie. 
Wszystko pozornie ich dzieli i różni. Wszystko, ale tylko na pierwszy rzut oka. Ich relacja chcąc nie chcąc tworzy most między pokoleniami...

To świetna książka napisana mądrze i z pomysłem. To tytuł, który zmusza nas do refleksji nad przemijaniem, ograniczonym trwaniem życia i prawdą, że nic nie jest nam dane na zawsze. Natasza Socha świetnie ujęła temat jesieni życia. Z jednej strony pokazała, że w osobach starszych drzemie wiele życia, z drugiej naświetliła pewne ograniczenia i walkę z ich pokonywaniem. 
To powieść, której kartki odwracają się wręcz same. Dwuosobowa narracja pokazuje dwa światy, które w końcu się przenikają - bo muszą i uzupełniają - co jest bardzo piękne i pożyteczne. Akcja lektury nie jest szybka, ale z detalami pokazuje wszelkie aspekty życia głównych bohaterek co jest tutaj bardzo ważne. Rozkoszowałam się czytaniem urzeczona trafnością pokazania dwóch różnych rzeczywistości i obalania wielu mitów, które są skostniałe i nieprawdziwe. 
Tę powieść nie sposób tylko przeczytać. Ją trzeba przeżyć, przeanalizować i przemyśleć. 
Książka ogromnie mi się spodobała. Jej czytanie zatrzymało mnie na chwilę w pędzie życie w którym można zobojętnieć na to, co najważniejsze.
Gratuluję Autorce pomysłu, publikacja jest naprawdę warta polecenia i odkrycia w hałasie życia. 
Z serca rekomenduję. 

czwartek, 9 maja 2019

Anna Binkowska "Mogłam sobie pozwolić..."



Wydawnictwo Edipresse 
data wydania 2019
stron 240
ISBN 978-83-8164-044-2

Żona na medal, Aktorka godna Oscara 

Młode pokolenie kojarzy Ją jako Julię z serialu "Złotopolscy". Starsi widzowie pamiętają role teatralne, występy w serialu "Dziewczyna i chłopak" lub "Rodzina Połanieckich". Miłośnicy gór pamiętają, że Anna Milewska była żoną Andrzeja Zawady - kultowego polskiego himalaisty. 
Jej talent aktorski był ogromny, a osobowość nietuzinkowa i oryginalna. 

Anna Milewska to jedna z moich ulubionych polskich aktorek i  Jej biografii chcę dziś poświęcić dzisiejszą notkę. Urodziła się w 1931 roku, spędziła kilka lat szczęśliwego dzieciństwa, które przerwała wojna i śmierć matki. Ukończyła historię sztuki i PWST w Krakowie. Miłością Jej życia okazał się wybitny himalaista, o którym mówiono Lider. Ich małżeństwo przetrwało aż 47 lat. 
Był to związek zawarty z miłości, w którym oboje małżonkowie dali sobie sporo swobody. 
Życie Anny Milewskiej toczyło się między światem gór, sceną i planem filmowym. Jej dom był otwarty i kwitło w nim życie towarzyskie. Ona sama była żoną tolerancyjną i cierpliwą. 
Anna Milewska to także poetka i autorka książki "Moje życie z Zawadą". 
Jej życiorys jest tak ciekawy, że mógłby stać się interesującym scenariuszem filmu. 

Jeśli zaintrygowały Was fakty z życia Anny Milewskiej musicie sięgnąć po książkę "Mogłam sobie pozwolić". Jest ona napisana lekkim, łatwym w odbiorze językiem. Autorka zachowała w niej pogodny klimat idealnie odpowiadający charakterowi bohaterki. Tekst napisany jest dokładnie, ciekawie i obfituje w wiele szczegółów, anegdot, smutnych i radosnych zdarzeń. Życie zawodowe przeplata się z prywatnym, drogi męża i żony zazębiają się i rozdzielają na czas podróży i górskich wypraw. Z zapisanych słów klaruje się obraz kobiety inteligentnej, pełnej pasji i tolerancyjnej, ciekawej życia i świata. Cierpliwej i troskliwej, opiekuńczej i wytrwałej. 
Anna Milewska zawsze pozostała sobą. Nie uderzyła jej do głowy popularność ani sława męża. 

Lekturę czyta się przyjemnie. Jej tekst czasem śmieszy, wzrusza, pokazuje jak ciekawie żyć, jak cieszyć się tym, co los daje. Od samego początku do ostatniego zdania rozkoszowałam się czytaniem, czułam, że poznaję kogoś wyjątkowego. Jeśli lubicie biografie to będzie to dla Was interesujący tytuł. 

środa, 24 kwietnia 2019

Żaneta Auler "7 dni w siódmym niebie. Amerykański sen - prawdy i mity"


Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2019
stron 304
ISBN 978-83-8164-019-0

Raj czy przedsionek piekieł? Jaka jest ta Ameryka!

Stany Zjednoczone - kraj wielki, jedyny w swoim rodzaju, mający opinię edenu, w którym spełnia się droga od zera do milionera. Kraj w którym nie zawsze jest bajkowo, są bezdomni i bankruci, a marzenia nie zawsze się spełniają. Stany, kraj marzenie dla wielu Polaków, do którego brak swobodnego dostępu blokuje konieczność otrzymania wizy. Państwo w którym wielu rodaków dorobiło się fortun i wielu pozostało na stałe. 
To jaka jest tak naprawdę ta Ameryka? Słodka jak lukier czy słodko-kwaśna jak popularny sos do ryżu? 

Odpowiedzi poszukałam w książce Żanety Aulin, która mieszka wraz z rodziną w Los Angeles wiele lat, prowadzi tam dwie firmy i jak wynika z treści lektury jest szczęśliwa. 
Na siedem szalonych i pełnych wrażeń dni Autorka zabiera nas do kraju, który ma bardzo różne oblicza. W jej towarzystwie poznajemy nie tylko miejsca, ale i żyjących tam ludzi, ich zwyczaje, tradycje i przyzwyczajenia. Amerykański styl życia przedstawiony jest bez osłon i filtrów. Dzięki temu poznajemy prawdę o życiu za Wielką Wodą. 
Tylko czy ta prawda jest jedna czy raczej składa się z wielu twarzy? 

Jak się okazuje Ameryka to raj, ale nie każdy poczuje się w nim jak w edenie. 
Zwiedzanie rozpoczynamy od Los Angeles, które jest ogromne i bardzo różnorodne. Drogie i zachwycające, pełne atrakcji, ale i wysysające fortunę oraz siły. Bo życie w nim wcale nie jest tak różowe jak drogie. Kraina filmu, świat bogactwa to też świat blichtru, nałogów, narkotyków i luksusu. Czytając zaglądamy do ciekawych miejsc: hoteli, muzeów, centrów rozrywki, dzielnic zamieszkałych przez gwiazdy. Odwiedzamy także miasto grzechu - Las Vegas, a także Nowy York i niezwykłej urody parki narodowe, gdzie przyroda pokazuje swoje piękno w całej krasie. 
Oglądając amerykańskie obrazki odkrywamy różne oblicza tego państwa. Poznajemy nawyki żywieniowe, realia zwyczajnego życia i pracy. Jak się okazuje z bliska nie jest aż tak bardzo idealnie. W raju nie brakuje różnych pułapek i minusów. 

Książka jest naprawdę niesamowita, czyta się ją po prostu rewelacyjnie. Pani Aulin okazuje się fantastyczną przewodniczką. Tekst uzupełniają przepiękne zdjęcia. W treści nie brak osobistych doświadczeń Autorki i jej amerykańskiej historii. Łatwo odkryć, że Pani Żanecie się powiodło i osiągnęła sukces. Jej życie podobnie jak wielu mieszkańców USA biegnie szybko i dynamicznie. Pracowicie i jest pełne wrażeń. Amerykański sen w tym wypadku okazał się kolorowy, ale w treści nie brak i smutnych przykładów ludzi, którzy zachowując uśmiech i pozory szczęścia byli w środku samotni i nieszczęśliwi. Z relacji płynie wniosek, że Ameryka jest inna niż Stary Kontynent. Nieprzewidywalna, pełna kontrastów, że jest niczym odrębny okręt na oceanie na którym panują odrębne prawa. 

Ameryka szokuje, zachwyca, budzi wstręt i pociąga. Na pewno jest jak narkotyk. Tu liczy się rozmiar, nie ma limitów, a wolność jest ogromnie ceniona. Nie każdy jej może zaznać bowiem dobra materialne sprawiają, że ludzie stają się niewolnikami pracy by było ich na wiele stać. 
Po lekturze raczej bym w tym kraju nie zamieszkała, ale chętnie bym odwiedziła. Skonfrontowała na własne oczy pewne wrażenia. Ameryką można się zachłysnąć, można się w niej zadurzyć. 
Książka jest pełna ciekawostek i wielu interesujących szczegółów. Tytuł jest napisany bardzo lekko, przystępnie i realnie. Książkę gorąco polecam czytelnikom ciekawym świata, odkrywania interesujących zakątków i lubiącym literaturę podróżniczą. 
A zatem zapraszam do odkrycia Ameryki i jej cudów w siedem dni. To będzie ekscytująca przygoda literacka. Długo jej nie zapomnicie. 

piątek, 12 kwietnia 2019

Alek Rogoziński "Śmierć w blasku fleszy"



Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2019
stron 304
ISBN 978-83-8164-013-8

Najciemniej bywa pod latarnią

Alek Rogoziński z zawodu dziennikarz, a z pasji kryminalista ma swoim dorobku już wiele dobrych książek, które podbiły serca czytelników. Nie wiem jak to się stało, ale ja do tej pory nie przeczytałam żadnej z nich. A to spory błąd, bo ominęło mnie wiele dobrego. Gdy zaczynałam lekturę "Śmierci w blasku fleszy" nie przypuszczałam, że spotka mnie tyle czytelniczej radości. Książka szybciutko przypadła mi do gustu i ujęła, a ja bawiłam się przy niej doskonale. Zaraz, zaraz... Bawiłam przy kryminale? Dokładnie tak, bo fabuła tego tytułu tryska humorem i choć jest morderstwo, to idzie boki zrywać ze śmiechu. 

Akcja najnowszej książki Autora "Zbrodni w wielkim mieście" toczy się w świecie celebrytów, blichtru i showbiznesu. Mariusz Kosek i Dominika Szustek prowadzą wspólnie agencję eventową "360 stopni". Przed nimi ważne wyzwanie. Mają zorganizować pokaz mody topowych polskich projektantów i ma to być coś wyjątkowego, które wywoła wielkie "wow" i o którym będzie się długo mówić i pisać. Impreza ma się okazać wydarzeniem sezonu i praca nad nim do łatwych nie należy. Scena finałowa pokazu ma wręcz przejść do historii. Modelka ma być zastrzelona i ma to wywołać spektakularne rekcje. Rzeczywistość przechodzi jednak show, bowiem morderstwo, które ma być sfingowane okazuje się być prawdziwe. Kto miał cel, by zabić na oczach tłumu widzów? Komu zalazła za skórę młoda i piękna modelka? Czy miała prawdziwych wrogów czy może jej śmierć to czysty przypadek? 

Ta powieść to doskonała komedia kryminalna, która hipnotyzuje i okazuje się perfekcyjną lekturą na jeden wieczór. Dlaczego tylko jeden? Bo jej się po prostu nie da odłożyć i musi się dotrzeć do ostatniego zdania. Minusów w niej się nie doszukałam, więc pozostaje mi wymienić tylko plusy. Po pierwsze - ciekawie poprowadzona akcja, jej idealne tempo. Po drugie rewelacyjni bohaterowie, którzy rozbawią nawet największego ponuraka. Po trzecie wspaniale zagmatwana fabuła, która jest pełna zakrętów i niespodzianek. Doskonały język i styl, świetne dialogi i oczywiście pasujące do całości zakończenie. 
W publikacji króluje dowcip, króluje humor i rozrywka. Nie należę do miłośników komedii, nie śmieję się zbyt łatwo na filmach, ale tym razem śmiałam się do łez, świetnie się bawiłam i głowiłam kto i dlaczego zabił. Nie odgadłam tego za szybko, więc książka przez długi czas trzymała mnie w napięciu. Tym dziełem Alek Rogoziński udowodnił, że ma naprawdę spory talent, potrafi zaciekawić czytelnika i zachęcić do poznania innych jego książek. 
Reasumując już należę do grona fanek Autora i myślę, że szybko poznam jego inne tytuły.
"Śmierć w blasku fleszy" oczywiście polecam i z całą pewnością oraz szczerością stwierdzam, że warto poznać jej treść. 

wtorek, 26 marca 2019

Jola Caputa "Przepisy Joli. Od śniadania do kolacji"



Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2019
stron 226
ISBN 978-83-8164-046-6

Gotuj z Jolą!

Lubicie gotować? Kochacie zajadać się z bliskimi i przyjaciółmi własnoręcznie wykonanymi daniami? Mam dla Was super książkę dzięki której nauczycie się przyrządzać potrawy smaczne, niewymagające wybitnych umiejętności, a których wykonanie nie wymaga wydania fortuny. 
Z ręką na sercu przyznaję się, że sama dziś z zebranych w publikacji przepisów wyczarowałam obiad i deser. Odkryłam nowe smaki i zakochałam się w dwóch rodzajach placków. 


Jola Caputa to znana w sieci marka. To blog i profil na Facebooku, który ma wielu fanów. Prowadzi je cudowna kobieta dla której gotowanie jest pasją i która preferuje domową, smaczną kuchnię. Jej przepisy zostały zebrane w książce, która trafiła na księgarski rynek i jest przepięknie oraz starannie wydana. Piękna okładka, twarda oprawa, idealny format, prześliczna wklejka i rewelacyjne zdjęcia potraw to z pewnością jej wielkie atuty. 


W napisanie książki Autorka włożyła całe swoje serce i wierzcie mi, że to namacalnie i wyraziście czuć w każdej z receptur. Tytuł dedykowany jest Czytelnikom, których Pani Jola zaprasza do wspólnego gotowania. Mając tak ciekawe przepisy ta czynność staje się przygodą i wielką frajdą. Daje też prawdziwą radość, gdy z prostych składników wyczarowujemy coś mega pysznego. 

Publikacja podzielona jest na cztery części odpowiadające porom roku, a w każdej z nich znajdziecie propozycje na śniadania, obiady i kolacje. Przepisy komponują się z sezonowymi produktami, które są dostępne szczególnie w danej porze roku. 
By gotować z Jolą nie trzeba być kulinarnym mistrzem. Wykonania potraw mogą podjąć się osoby mające niewielkie pojęcie o tworzeniu wspaniałych arcydzieł. 


Przepisy są bardzo różnorodne, szybkie do wykonania i niezbyt kosztowne. Sposób wykonania ich jest przejrzyście i czytelnie spisany. 


Jako poradnik ten zbiór z serca polecam. To wspaniały przewodnik w rozpoczęciu przygody z gotowaniem, jak i ciekawa propozycja dla tych, którzy całkiem dobrze radzą sobie w kuchni. 
Zatem chochle, noże i łyżki w dłoń. Życzę Wam z Autorką smacznego!!!

poniedziałek, 25 lutego 2019

Dorota Wachnicka "Grzesznica"



Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2019
stron 296
ISBN 978-83-8164-007-7

Każdy diabeł spotyka w końcu swojego anioła

Tajemnice wobec fabuły książki są niczym przyprawy wobec potraw. Niesamowicie podkręcają przyjemność czytania i nadają treści publikacji smak. To sprawia, że książkę czyta się zachłannie, że się ją pochłania. Tym samym sprawia to czytającemu ogromną frajdę. 
Z takim właśnie zainteresowaniem dosłownie połknęłam powieść "Grzesznica", która okazała się o wiele lepsza niż się spodziewałam. To było naprawdę miłe zaskoczenie, ogromna niespodzianka. 

Główną bohaterką jest kobieta z bogatą przeszłością. Dominika przeżyła swoje życie dość barwnie. A wszystko zaczęło się od niezbyt szczęśliwej pierwszej miłości, która okazała się rozczarowaniem. Ten jedyny okazał się niegodnym uczucia, bo porzucił Dominikę dla innej. Zraniona dziewczyna wyjechała leczyć złamane serce do Stanów. Tam została luksusową dziewczyną do towarzystwa. Jej czas i wdzięki można było kupić za spore pieniądze. Młodej kobiecie imponowało życie w luksusie. Cieszyły ją piękne miejsca, drogie, makowe ubrania, ekskluzywne posiadłości i szybkie samochody oraz towarzystwo zadbanych, eleganckich mężczyzn, którzy otwierali jej drzwi do świata najbogatszych. Po pewnym czasie w życiu Dominiki pojawił się ten, któremu powiedziała sakramentalne "tak" i obiecała wierność, uczciwość i miłość. Związek okazał się udany, a Dominika została mamą dwójki dzieci i podjęła pracę w korporacji. Zerwała z dawnym życiem i ustatkowała się. Przeszłość wydawała jej się zamkniętym rozdziałem. Jednak pewnego dnia w życiu kobiety pojawił się człowiek, który znał jej dawny styl życia i postanowił zdemaskować sekrety z przeszłości. Co nim kierowało? Czemu postanowił odgrzebać wstydliwe fakty? I jak potoczyły się losy ich obojga? Kto okazał się zwycięzcą, a kto przegrał? 

Ta historia szybciutko okręciła mnie wokół paluszka. Wystarczył moment i nie potrafiłam się oderwać od lektury. Najbardziej zaintrygowała mnie postać głównej bohaterki, którą nawet teraz, gdy już przeczytałam ostatni zdanie powieści nie potrafię jednoznacznie ocenić. W jej charakterze drzemie wiele kontrastujących cech. Dominika jest diametralnie nieprzewidywalna, jej postepowanie wykracza poza wszelkie schematy. Nie można przewidzieć jej zachowania, nie da się logicznie wytłumaczyć jej wyborów i decyzji. Tak niesamowitą kobietę, w której duszy drzemią wszelkie możliwe żywioły rzadko kiedy można spotkać na kartach literatury kobiecej. 

Co stanowi tło tej historii? Współczesny świat, który goni za pieniądzem, który jest rzeczywistością nad wyraz doceniającą konsumpcyjny tryb życia. W nim liczy się mieć, a mieć znaczy być. Doskonale ujęty jest świat korporacji i wyścigu szczurów. Pęd po trupach do sukcesu. Liczy się cel, a po drodze niczym na wojnie można stosować wszelkie chwyty. Gra fair play? Ależ skąd. Lepsze jest zakłamanie i maski, które na potrzeby sytuacji można ściągać i zakładać, zmieniać i porzucać. 
Fabuła jest nieprzewidywalna. Zakończenie zaskakuje. 
"Grzesznicę" czyta się dobrze. Tytuł spodobał mi się, choć zbytnio nie gustuję w literaturze typowo romansowej i erotycznej. Czy jedna kobieta może mieć wiele twarzy? Okazuje się, że tak. Jeśli nie wierzycie musicie poznać koniecznie pewną Dominikę i przeczytać książkę Doroty Wachnickiej. 


wtorek, 12 lutego 2019

Natasza Socha "(Nie) miłość. Z Tobą i bez Ciebie"


Wydawnictwo Ediepresse
data wydania 2019
stron 304
ISBN 978-83-8164-003-9

Nie każda miłość jest na zawsze

Łatwo się zakochać. Nietrudno też pod wpływem uczucia podjąć decyzję o ślubie, a potem wypowiedzieć słowa małżeńskiej przysięgi, że będzie się z kimś do grobowej deski. Trudności zaczynają się potem, gdy dopada nas proza życia, gdy różowe okulary spadają i jak na dłoni widać szarości i mgły codzienności. Miłość powoli traci kolory, jej płomień nieco przygasa, a temperatura relacji spada. U osoby, która wydawała się nam ideałem, nagle dostrzegamy wady. Jedną, dwie i coraz więcej, i więcej. Nasza druga połówka zmienia się na gorsze, rośnie dystans. Coraz mniej spraw łączy, a pojawia się coraz więcej sekretów i pokus. I nagle odkrywamy, że w naszym związku z miłością życia czujemy się niezrozumiani i bardzo samotni. Na tyle samotni, że potwierdzenia własnej wartości szukamy u kogoś innego... Czarny scenariusz filmu czy teatralnej sztuki? Ależ nie! To samo życie!
W swoim małżeństwie z kilkunastoletnim stażem pogubili się Cecylia i Wiktor. Od pewnego czasu zaczęli oddalać się od siebie. Każde z nich w tym związku się nudziło i dusiło. Ona zaczęła flirtować z mężczyznami w internecie, spragniona komplementów i zrozumienia. On zadurzył się w młodszej atrakcyjnej kobiecie i odkrył na nowo smak ekscytującego seksu. Oboje zamarzyli o wolności i zrzuceniu małżeńskich kajdan. Cecylia pewnego dnia postanowiła poruszyć temat rozwodu. Do rozmowy jednak nie doszło. Cela miała rano wypadek samochodowy, po którym trafiła do szpitala. Przeszła operację i nie mogła chodzić. Rokowania były niepewne i czekała ją długa rehabilitacja. W tej sytuacji zakończenie małżeństwa nie było dobrym pomysłem. Ona bała się niepełnosprawności i samotności w chorobie, on czuł się zobowiązany zostać z żoną, aż wróci do zdrowia... Czy wypadek był zrządzeniem losu – lekiem na skostniały związek, czy raczej gwoździem do trumny?
O małżeństwie i jego obliczach napisano tysiące książek. Jedne z nich są dość banalne, inne wyczerpująco analizują długotrwałe związki. Książka „(Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie” to wnikliwe studium kilkunastoletniego matrymonium, którego rozpad wydaje się nieunikniony. Autorka dokładnie przedstawia przyczyny tej sytuacji. Pokazuje stygnięcie uczuć, unaocznia błędy, które mają poważne konsekwencje. Czy można im było zapobiec? Czy też pokrycie się uczuć rdzą z biegiem lat jest nieuniknione?
Te dwa pytania często pojawiały się w mojej głowie w trakcie lektury, która była wyjątkowo zajmująca. Już po kilku stronach nie mogłam się od niej oderwać. Piłam tylko kolejne filiżanki herbaty i zadawałam sobie pytanie, co sama bym zrobiła na miejscu Celiny. Emocjom nie było końca.
W książce ukazano całą gamę uczuć, jakie przeżywa para związana węzłem małżeńskim i dzieckiem na różnych etapach związku. Wykreowani bohaterowie wydawali się realni, ale i niezwykli. Jedyni w swoim rodzaju i tacy jak tysiące ludzi na świecie. Żadne z nich nie znalazło dość sił, by podjąć walkę o stygnącą miłość. Zabrakło przyjaźni, życzliwych gestów i wspólnych chwil. A gdy przyszło nieszczęście, wszystko stało się jeszcze trudniejsze. Pojawiły się wspomnienia i analizy przeżytych razem lat. I to właśnie sprawiło, że odłożenie książki przed poznaniem końca okazało się niemożliwe. A zakończenie powala na kolana...
Mimo wielu lektur nie odkryłam dotąd lepszej książki o małżeńskich problemach i wygasaniu miłości. Natasza Socha przedstawiła ten problem w fenomenalny, dogłębny sposób. Nie oszczędziła swoich bohaterów, obnażyła ich uczucia. Wdarła się do ich dusz i pokazała, ile emocji skrywały ich serca. Niewątpliwą zaletą książki jest dwutorowa relacja – męża i żony, którzy mają okazję przedstawić swoje racje, opowiedzieć o swoich marzeniach, bolączkach i rozczarowaniach.
Powieść czyta się na jednym oddechu, z biciem serca. Zawiera ona też wiele ciekawych sentencji na temat małżeństwa. Na koniec przytoczę tę, która wyjątkowo zapadła mi w pamięć: „Małżeństwo to często mieszanka złudzeń i marzeń, a potem brutalne odarcie z nich” (s. 278). Książkę polecam szczególnie mężatkom i kobietom szykującym się do ślubu.


poniedziałek, 15 października 2018

Kasia Bulicz-Kasprzak "Spadek"



Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2018
stron 312
ISBN 978-83-8117-629-3

Uczucia nie mają nic wspólnego z logiką, a życie lubi dawać lekcje człowieczeństwa

Prozą Kasi Bulicz- Kasprzak zachwycam się już od dobrych kilku lat. Doceniam talent tej Autorki i przekaz Jej książek. To nie tylko zwyczajne opowiastki dla kobiet. W każdej z fabuł drzemie jakiś ważny wydźwięk, cenny przekaz i mądrość, która mówi, co w życiu bywa ważne. Dlatego chętnie sięgam po kolejne powieści tej Pisarki, a one nigdy mnie nie rozczarowują. 

Kilka dni temu zagłębiłam się w "Spadek", który okazał się wspaniałą lekturą i zapewnił kilka wyjątkowych godzin z książką i herbatką. Z każdą przeczytaną stroną kochałam ten tytuł coraz bardziej i rozsmakowywałam się w jego klimacie. Znalazłam się w trzech światach (wielkomiejskim, prowincjonalnym i szkockim), do których zabrała mnie główna bohaterka Dorota. 

Jej codzienność wydaje się być dość ułożona. Dorota pracuje, ma własne gniazdko i leczy rany po nieudanym związku. W spadku od koleżanki najpierw dostaje psa. Los ma dla niej kolejną "spadkową" niespodziankę. Rzeczywistość burzy jeden telefon ze szpitala na Lubelszczyźnie. W tejże placówce przebywa dziadek Doroty, którego ta nigdy nie widziała na oczy, ani nie wiedziała o jego istnieniu. Biologiczny ojciec dziewczyny zostawił jej matkę i wyjechał z Polski. Dorotę wychowywał ojczym z którym łączyły ją doskonałe relacje. Zdziwiona całą sytuację młoda dama udaje się do owego szpitala i postanawia, że mimo wszystko zaopiekuje się ojcem swego rodzica. Tym samym wkracza w świat starego mężczyzny i poznaje prowincję oraz rodzinne korzenie. 
Uroki życia na wsi i rodzinne tajemnice. Ludzi, którzy są inni i żyją inaczej. Tym samym wkracza w nową rzeczywistość i kompletnie inną bajkę, która podoba jej się z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Psy, odnaleziony dziadek i nowo poznani przyjaciele sprawiają, że dziewczyna z miasta pragnie odmienić swoje życie i przejść wielką metamorfozę... Choć nie od razu o tym wie. 

Wielu Autorów sięga po poruszoną w książce tematykę. O rodzinnym tajemnicach pisze się dobrze. Ten motyw przewodni przyciąga czytelników jak magnes. Kasia Bulicz-Kasprzak wykorzystała go jednak w sposób oryginalny i świeży. Połączyła z doskonale przemyślaną fabułą i ciekawie wykreowanymi postaciami. Wszystko perfekcyjnie się z sobą łączy i tworzy niepowtarzalny klimat. Równie klimatyczna jak Zamojszczyzna jest Szkocja. A pikanterii dodaje wprowadzenie postaci Lou. Tym samym efektem jest porywająca książka, którą czyta się z przyjemnością i zaciekawieniem. Powieść jest niczym  poradnik jak znaleźć szczęście. Głównej bohaterce po wielu perypetiach udaje się znaleźć swoje miejsce na ziemi. Dom w którym chce zamieszkać i miejsce, gdzie chce się budzić i zasypiać. Takiej ostoi szuka każdy z nas, choć często nie zdaje sobie z tego sprawy. Droga do tego miejsca zwykle jest kręta i pod górę, a wędrując musimy dokonać wielu wyborów. Im więcej w życiu doświadczamy, tym bardziej poznajemy samego siebie. Bo życie, bo kolejne jego chwile to ciągły egzamin. 
Dorota nie zawsze odważnie idzie do przodu. Czasem się ogląda, czasem chce zawrócić. Waha się i zastanawia, czy robi dobrze. Niekiedy musi podjąć decyzję w ciemno. Takie właśnie jest prawdziwe życie. 

Bardzo dobrze się czułam w towarzystwie tej bohaterki i jej przyjaciół oraz bliskich. Szybko odnalazłam się w gronie nietuzinkowych postaci, pięknego otoczenia i ciekawej przyrody. Czułam duchową więź z Dorotą, która stała mi się bardzo bliska. Miałam wrażenie, że znam ją od lat. 

Lektura to ciepła i mądra książka, która niesie w sobie wiele pozytywnej energii. Polecam ją Czytelniczkom w każdym wieku. Gwarantuję emocje, wzruszenie i dobre chwile z książką. Serdecznie zachęcam do przeczytania "Spadku". 

piątek, 17 sierpnia 2018

Krystyna Mirek "Obca w świecie singli"



Wydawnictwo Edipresse 
data wydania 2018
stron 352
ISBN 978-83-8117-524-1

Historia mocno osadzona w realiach życia

Bezdyskusyjnym jest to, że w obecnych czasach mamy wiele możliwości. Znikła presja społeczna co do konieczności zawarcia związku małżeńskiego. Wiele młodych osób wybiera świadomie życie w pojedynkę. Jednym z tym dobrze i zadomawiają się w świecie singli na stałe, ale są tacy, którzy czują się źle i chcą dzielić życie z drugą osobą. Każdy z nas ma prawo wyboru. Gdy się pomylimy mamy prawo do zmiany. Co jest lepsze - życie w parze czy samotna wędrówka przez świat? Odpowiedzi można szukać w najnowszej powieści jednej z moich ulubionych pisarek Krystyny Mirek. Książka jest bardzo przyjemna i nie odbiega od otaczającej nas realnej rzeczywistości. A takie historie najmocniej podbijają moje serce. 

Karolina odziedziczyła po babci lokal w Krakowie. Postanowiła w nim otworzyć restaurację. Jej prowadzeniem miał się zająć jej partner i ojciec jej córeczki. Patryk rzucił się w wir pracy, która stała się dla niego pretekstem by nie bywać w domu i zacząć podwójne życie. Przyłapany na zdradzie zostawił Karolinę i córkę z długami i odszedł w ramiona innej. Zraniona kobieta mimo bólu musiała wziąć się z życiem za bary i znaleźć sposób na wyjście na prostą. 

Jakub przez przyszłego teścia był coraz bardziej wykorzystywany. Znany restaurator kazał mu się zapracowywać na śmierć i obiecywał przejęcie lokalu oraz ślub z córką. Nie zważał na to, że Kuba nie bywa w domu, traci kontakt z ukochaną kobietą i dzieckiem. Gdy zapracowany mężczyzna myli daty i nie zjawia się na urodzinach córeczki Agnieszka zabiera dziecko i znika z Krakowa. Chce zakończyć związek i zacząć nowe życie. Jakub jest załamany i oszukany, zraniony i bezzasadnie ukarany. 
Jakub i Karolina chcąc nie chcąc lądują na planecie singli. W obcej im cywilizacji do której kompletnie nie pasują. Czy zagoszczą mimo wszystko tam na dobre, czy może opuszczą tą rzeczywistość? Czy zranione serca i dusze będą gotowe na nowe związki, a może wrócą do tych, którzy ich zostawili? 

Krystyna Mirek znów pokazała, że doskonale potrafi pisać o zwyczajnej codzienności. Stworzona przez nią historia jest bliska realnemu życiu i nie ma w niej taniego sentymentalizmu czy sztucznej słodkości. Jest prawdziwy świat w którym życiowa droga ma wyboje, bywa kręta i czasem wiedzie ostro pod górę. Są na niej przystanki rozczarowania i zawodu. Bywa smutno i samotnie. Autorka ciekawie wykreowała dwoje głównych bohaterów. Na ich przykładzie pokazała pułapki jakie czyhają w dorosłym życiu i zaskakują bez litości. Czytając łatwo wywnioskować co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze. Dobra materialne bywają złudą, która tylko pozornie błyszczy. Samotność jest czymś trudnym, dla wielu ciężkim doświadczeniem. 
Książka choć napisana lekko porusza wiele trudnych tematów. Potwierdza, że życie zaskakuje, rani ale i daje kolejne szanse. 
Trudno było mi się oderwać od tej historii. W trakcie lektury byłam zaskakiwana, a fabuła obfitowała w niespodzianki i ciekawe sceny. Namacalnie czuć, że Krystyna Mirek ma talent do tworzenia, ma pomysły i potrafi z łatwością oczarować czytelników. 
Lektura jest ciepła, wzrusza, daje rady i dodaje sił, gdy niebo nad głową zasnuwają chmury kłopotów. Czyta się ją bardzo przyjemnie. To idealna propozycja dla kobiet, która dodaje optymizmu i nadziei na dobre zakończenia trudnych życiowych spraw. Kolejna powieść którą pokochałam od pierwszego rozdziału. Polecam i z serca rekomendują.


niedziela, 24 czerwca 2018

Martyna Rokita, Zenon Martyniuk "Życie to są chwile"


Wydawnictwo Edipresse
data wydania 2017
stron 256
ISBN 978-83-7945-988-9

W roli głównej Król disco polo

Nie jestem zagorzałą fanką disco polo. Mój gust muzyczny podobnie jak literacki jest dość niesprecyzowany. Lubię czytać książki reprezentujące różne gatunki, podobnie jak lubię utwory z różnych półek. Nie słucham systematycznie disco polo i nie jestem zbyt zorientowana w tej klasie, ale te najsłynniejsze hity kojarzę. Zespół Akcent i jego lidera również. I nie od popularnego ostatnio hitu "Przez Twe oczy zielone", ale od starszej piosenki która ma już parę dobrych lat. Link do niej podaję bo nie wstydząc się czasem sobie ją słucham 


Wracając do książki - z racji, że chętnie sięgam po biografie osób ciekawych i mnie intrygujących przeczytałam opowieść o zdolnym chłopcu z Podlasia, który stał się gwiazdą. Swoja sławę zawdzięcza talentowi i pracowitości. Popularność nie przewróciła mu jednak w głowie i pozostał sobą. A moim skromnym zdaniem to największy sukces każdego celebryty. 
Urodził się w zwykłej rodzinie w małej wiosce. Kochał od dziecka sport i muzykę. Ta druga wygrała i ukształtowała życie Zenona, który podchodzi do swojej kariery z wielką pasją. Widać gołym okiem, że śpiew i bawienie publiczności czyni go spełnionym i szczęśliwym. 

Martyna Rokita swoją książkę napisała z wielką starannością i dokładnością. W 13- stu rozdziałach ukazała szczegółowo życie i karierę Martyniuka, a tekst uzupełniła wieloma zdjęciami. Lekturę czyta się z przyjemnością. Nie jest ona tylko laurką i nie jest stworzona pod publikę - Autorka nie szuka sensacji, nie dotyka plotek, ale skupia się na życiu rodzinnym i karierze opierając się na faktach. 
Mąż, tata, kolega, muzyk, artysta, syn, gwiazda muzyki i zarazem fan dobrego tanecznego brzmienia - to ukazane w tytule twarze Artysty, któremu sukces nie uderzył do głowy. Zenon Martyniuk pozostał nadal sobą, nie nabył gwiazdorskich manier i nie zmieniły go ciężko i uczciwie zarobione pieniądze. Wokalista ma swoje słabości, ale nade wszystko ceni rodzinę, fanów i przyjaciół. 
Książka napisana jest prostym językiem, obfituje w ciekawostki, anegdoty i zabawne sytuacje. Z jej kart bije pozytywna energia i zachęta by mimo przeciwności losu przeć do przodu i spełniać swoje marzenia, nie poddawać się i nie zrażać krytyką czy hejtem. 
Tytuł jest starannie wydany co zwiększa przyjemność lektury. W trakcie czytania oczywiście można podsłuchiwać sobie twórczość zespołu Akcent.