Wydawnictwo MG
data wydania 2012
stron 240
ISBN 978-83-7779-082-3
Obyś cudze dzieci uczył
Praca nauczyciela nie jest łatwym sposobem na zarabianie na chleb. I nigdy nie była. Bo dziś jest mało płatna, a kiedyś, gdy na edukację stać było tylko bogatych, nauczycieli nie darzono szacunkiem. Traktowano ich na równi ze służbą, albo i jeszcze gorzej. Cóż nie było to sprawiedliwe.
O pracy nauczycielki, określanej kiedyś mianem guwernantki opowiada w książce pt. "Agnes Grey" Anne Bronte. Jej tytułowa bohaterka wywodzi się z rodziny bardzo szczęśliwej i kochającej się, ale nie najlepiej usytuowanej finansowo. Jej ojciec był pastorem, a matka pochodziła wprawdzie z majętnej rodziny, ale popełniając mezalians i poślubiając biednego duchownego musiała zapomnieć o sporym posagu. Mimo skromnego i oszczędnego życia nigdy tej decyzji nie żałowała. Agnes wyrosła w domu pełnym miłości, ciepła i zrozumienia. Chcąc pomóc rodzinie finansowo podjęła pracę w dość młodym wieku. W książce autorka opisuje dwa miejsca, w których pracowała Agnes. Oba były mało przyjemne, a uczenie dzieci pracodawcy okazało się niezbyt miłą profesją.
Już w czasie lektury zastanawiałam się dlaczego majętni ludzie w dawnej Anglii tak źle traktowali nauczycielki swoich pociech. Przecież za marne pieniądze osoby takie jak Agnes wyręczały ich w obowiązku wychowawczym i starały się jak mogły wpoić im wiedzę. Niestety często podejście samych rodziców znacznie utrudniało ten proces. Agnes jest bardzo sympatyczną kobietą. Wrażliwą i romantyczną, ma dobre serce i podchodzi do swoich zadań z całą odpowiedzialnością. Chce jak najlepiej wykonać powierzone jej obowiązki, choć jest to czasem niezwykle trudne. Jej wychowankowie są , cóż po prostu nieznośnymi i rozbrykanymi młodymi ludźmi, którzy wobec osób niższego stanu i uboższych od nich zachowują się skandaliczne. Nie wiedzą co to dobre maniery. Liczą się dla nich tylko widoczne gołym okiem korzyści majątkowe i są gotowe jak choćby Rozalia sprzedać się za piękny dom i życie bez finansowych trosk.
Agnes ujęła mnie swoją skromnością, wrażliwością na zły los innych, chęcią niesienia pomocy innym osobom, choćby takim jak Nancy.
Powieść Anne Bronte świetnie odrysowuje czasy współczesne jej głównej bohaterce, ukazuje poszczególne klasy społeczne, ich zwyczaje, wady i zalety. Główna bohaterka jest symbolem wielu kobiet, które zmuszone były do zarabiana na własne utrzymanie jako guwernantka. Na przykładzie doświadczeń Agnes mamy okazję poznać "słodycze" jakimi częstowano kobiety edukując dzieci bogatych.
Książka Bronte jest jakże inna od tych, które piszą współczesne pisarki dla pań. Ale zasługuje na pochwałę. Owszem zgodzę się, że może nie jest najłatwiejsza w odbiorze, że nieco inny od współczesnego język może być mniej przyjemny w odbiorze, ale do książek takich jakie pisały panie Bronte trzeba niejako dojrzeć, przekonać się, rozsmakować w może dość oryginalnym stylu i gatunku. Mnie bardzo pomogła w tym procesie Pani Dorota z Wydawnictwa MG, której składam nie tylko podziękowanie za egzemplarz tej konkretnej książki, ale i za otworzenie oczu, na coś wspaniałego, co kiedyś nie potrafiłam docenić.
Gorąco zachęcam Czytelniczki, a może i także mężczyzn do zapoznania się z powieścią o kobiecie odważnej, zdeterminowanej, romantycznej i odpowiedzialnej, której przyszło zmagać się z życiem w XIX wiecznej Anglii.
Mnie się podobała, chociaż uważam, że "Lokatorka Wildfell Hall" jest zdecydowanie lepsza. Ale tytuł recenzji -trafiłaś w samo sedno:)
OdpowiedzUsuńTu się przyznam, że nie raz słyszam ten tytuł w domu, bo nauczyciela i to niejednego mam w rodzinie. Czasy się zmieniają, a ten zawód wciąż niewdzięczny. Czy "Lokatorka" jest lepsza? Czytałam, ale jakoś nie chcę porównywać. Tamta jest po prostu grubsza od "Agnes" i bardziej rozbudowna.
OdpowiedzUsuńKiedyś prywatni nauczyciele bogatych rozpieszczonych dzieciaków byli w znacznie gorszym położeniu. Musieli zdać się na łaskę pana domu, który mógł w każdej chwili wyrzucić taką nauczycielko-niańkę. Ale czy teraz jest lepiej? Brak szacunku do tej profesji, niskie zarobki (choć wg mnie adekwatne do liczby godzin spędzanych w pracy), coraz bardziej rozwydrzone dzieciaki, które myślą, że wiedzą lepiej, bo sprawdzą coś w wikipedii... Wbrew pozorom niedużo się zmieniło :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wszystko co związane z XIX wieczną Anglią i jak tylko usłyszałam o tej książce, to wiedziałam, że muszę ją mieć ! Mam nadzieję, że niebawem uda mi się ją zdobyć ;)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja :) Nie to co moja :)
OdpowiedzUsuńMagda nie przesadzaj.
OdpowiedzUsuńz chęcią przeczytam, jeśli będzie mi to dane :)
OdpowiedzUsuń