Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 412
ISBN 978-83-7642-042-4
W El Hoyo się dzieje!
Andaluzja – ojczyzna flamenco to południowy region Hiszpanii. Słynie z
rolnictwa i turystyki. Panuje tu łagodny klimat, a oczy można sycić przepięknymi
i malowniczymi widokami. Nic dziwnego, że to miejsce przyciąga nie tylko rzesze
turystów, chcących spędzić tu wakacje, ale i ludzi, którzy decydują się tu
przeprowadzić. Victoria Twead i jej mąż Joe - angielscy emeryci postanawiają
kupić dom do remontu w niewielkiej miejcowości El Hoyo i tam zamieszkać.
(Opowiada o tym pierwsza książka tej autorki
U mnie zawsze świeci słońce).
Od tego czasu mija pięć lat. Dom jest już w pełni odnowiony, a Joe wraz z
małżonką wtopili się doskonale w lokalną społeczność. Jeśli myślicie, że wiodą
spokojnie i nudne życie to jesteście w sporym błędzie. Mimo tego, że El Hoyo to
miejscowość, która w pełni ożywa tylko w lecie i w weekendy, a na co dzień
mieszka tam zaledwie garstka osób to wcale nie oznacza, że nic się tu nie
dzieje. Spokój zakłócają różne zdarzenia. Po pierwsze do sąsiadującego z
Tweadami domu wprowadza się pewna wielodzietna i wielopokoleniowa rodzina.
Kilkoro niesfornych malców wnosi wraz ze swoimi zabawkami nieustanny hałas.
Maluchy są niezwykle rozbrykane i pełne energii, a cała rodzinka okazuje się
niezwykle sympatyczna i miła. Całość dopełnia suczka york Fifi, która upodobała
sobie nogi Joe jako gryzak. Oprócz tych zmian w miasteczku rozpoczyna się budowa
olbrzymiego apartamentowca i w krajobraz na wiele tygodni wkomponowują się
olbrzymie dźwigi. Victoria nadal hoduje kilka kurek, ale oprócz tego zostaje
kocią mamą. Przygarnia z ulicy piękną kotkę o syjamskiej urodzie z trójką jej
nowonarodzonych dzieci.
Strona za stroną z uśmiechem na twarzy i prawdziwą przyjemnością śledziłam
losy autorki i jej małżonka. Rozkoszowałam się lekturą, dzięki której mogłam
poczuć się jak mieszkanka słonecznej Andaluzji. Książka autorstwa Victorii daje
nam okazję skosztowania prawdziwego, codziennego życia na hiszpańskim południu.
Spędzając z nią czas poznałam rytm życia zwyczajnych Hiszpanów, którzy choć nie
mają pełnych kont cieszą się życiem i żyją intensywnie każdą chwilą. Doceniają
rzeczy drobne i dla wielu z pozoru nieważnie, są przyjacielscy i wiodą intesywne
towarzyskie życie, lubią razem przeżywać uroczystości i wydarzenia sportowe – to
musi być bardzo niezwykłe wynieść meble i tv na ulicę, by obejrzeć mundialowy
mecz z sąsiadami! Hiszpanie nieco inaczej świętują Boże Narodzenie, ale za to
mają oryginalne tradycje obchodzenia uroczystości Trzech Króli. Są ludźmi bardzo
serdecznymi, otwartymi i nieobcy jest im ognisty południowy temperament. Lokalną
społeczność El Hoyo łączą mocne więzy emocjonalne – ci ludzie chętnie sobie
pomagają w potrzebie, tworzą coś w rodzaju miasteczkowej rodziny, która żyje ze
sobą dobrze nie tylko na zdjęciu. Sprowadzając się do takiego małego miasteczka
trudno czuć się samotnym i wyalienowanym. Joe i Victoria czuję się w Hiszpanii
szczęśliwi i zadowoleni, choć pojawiają się i kłopoty w raju – a to przecieka w
czasie bardzo deszczowej zimy dach, a to operator telefoniczny zawyża rachunek.
Ale mimo wszystko życie w Andaluzji ich ekscytuje i dobrze się tu zadomowili.
Druga książka pióra Twead jest równie ciekawa i dobra jak jej poprzedniczka.
Czyta się ją przyjemnie i lekko, a sama lektura świetnie relaksuje, bawi i
niesie w sobie sporą dawkę energii i optymizmu. Autorka ciekawie edukuje i
pokazuje jak codzienne proste sprawy mogą dawać radość, jak wiele przyjemności
może płynąć ze wspólnej kolacji z przyjaciółmi. Dzięki zamieszkaniu w Andaluzji
Tweadowie mają okazję zarazić się optymizmem i pasją życia od rodzimych
mieszkańców i chyba częściej niż w Anglii się uśmiechać. Bo życie w El Hoyo może
być niezwykle zabawne i wesołe. Może tylko czasem trzeba przymrużyć oko na pewne
sprawy!
Piękna okładka zachęca do lektury, w której oprócz przeżyć autorki
znajdziecie również mnóstwo przepisów kulinarnych regionalnej andaluzyjskiej
kuchni, które nie są trudne i można je wypróbować również w Polsce. Gorąco
polecam obie książki tej autorki. Uważam, że w trakcie ich lektury z łatwością
poczujecie się jakbyście pojechali do El Hoyo. Twead jest świetną reporterką i
obserwatorką. Cóż więcej pisać – po prostu zapraszam do Andaluzji na masę
przygód. Miłego czytania.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Pascal.
To jest to co nam potrzeba;dobra atmosfera wśród sąsiadów ,serdeczność a nie odgradzanie się różnymi murami, za którymi zdarza się i zły pies.
OdpowiedzUsuńPołudniowcy to szczęściarze.
Czuję, że to urocza opowieść.
Po przeczytaniu takiej książki zawsze mam ochotę spakować walizkę i czym prędzej pędzić na samolot, oczywiście z biletem w jedną stronę
OdpowiedzUsuńksiążka zapowiada się bardzo ciekawie, muszę ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuń