Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 368
ISBN 978-83-7642-043-1
Eden od podszewki
Piękna, egzotyczna wyspa położona gdzieś na oceanie. Na niej dziewicza plaża,
bielusieńki piasek, palmy, błękitne niebo z leniwie sunącymi po nim pierzastymi
obłoczkami i idealnie czysta woda. Do tego luksusowe warunki do zamieszkania,
restauracje z bogatym menu i sztab ludzi z obsługi gotowy spełniać każdą nawet
najbardziej wyszukaną zachciankę. Jednym zdaniem raj na ziemi. Idylla. Któż z
nas nie miałby ochoty na spędzenie tam urlopu bądź choćby weekendu?! Z dala od
cywilizacji, ale z wszelkimi jej dobrodziejstwami. Poczuć się jak Robinson, a
zarazem krezus tego świata. Niestety, spełnienie takiego marzenia jest dostępne
tylko dla grubych ryb, mających wypchane portfele. Rachunek bowiem liczy się w
tysiącach dolarów. Większości mieszkańców ziemskiego padołu pozostaje tylko o
takim miejscu poczytać, bo to, że wygramy wycieczkę do takiego kurortu jest
raczej mało prawdopodobne.
Na rajską wyspę zabiera nas autorka niezwykle poczytnego cyklu "Babylon",
brytyjska dziennikarka Imogen Edwards-Jones. Mamy okazję przyjrzeć się
idyllicznej wyspie, ale nie okiem turysty. Okiem pracującego tam pierwszego
menadżera – szefa i boga w jednym, który jest odpowiedzialny za funkcjonowanie
bardzo skomplikowanego, jak się okazuje, kurortu. Owszem będąc gościem możemy
się tu czuć jak w niebie, ale praca nawet na szczeblu najwyższym już do
beztroskich nie należy. Anonimowy autor, który równocześnie jest narratorem
udowania nam, że bycie tu szefem to mimo pewnych przywilejów życie w złotej
klatce. Owszem zarobki są całkiem przyjemne, oprócz nich dość luksusowy domek i
trunki, do dyspozycji odnowa biologiczna i kompleks sportowy, ale obowiązków
cała masa. No i praca w nienormowanym czasie, a dzień wolny – jeden w tygodniu -
to często po prostu fikcja. Bez względu na wszystko trzeba mieć uśmiech
przyklejony do twarzy i znosić wybryki i kaprysy gości bez mrugnięcia okiem.
Na ponad 400 stronach mamy okazję przeżyć w bardzo luksusowym kurorcie
tydzień. Poznać kulisy jego funkcjonowania, gości, którzy pławią się w luksusie
i często którym trudno dogodzić, poczuć się pracownikiem od najniższego szczebla
po szczyty władzy. Oj, dzieje się tu sporo.
Piękny kurort nieco inaczej wygląda od podszewki niż na zdjęciach folderów.
Odwiedzający go w większości krezusi są już przeważnie wszystkim znudzeni i sami
nie wiedzą czego chcą. Najdroższe trunki leją się tu strumieniami, jedna porcja
kawioru kosztuje 600 dolarów, naroktyki używane są po cichu. Panowie przywożą ze
sobą rodziny bądz stada luksusowych cór koryntu. Szaleństwu do białego rana nie
ma końca. A jak ktoś się znudzi to może wybrać się na rejs po oceanie jednym z
wielu luksusowych jachtów. A szef ? On to ma istne urwanie głowy. Bo pani z
willi x marudzi, że za bardzo wieje wiatr, bo skończył się różowy Dom, a inny
szampan nie pasuje arabskiemu szejkowi, bo nie dowieźli świeżych truskawek, a
nieścięte jeszcze owoce palm kokosowych mogą komuś spaść na głowę. Istną
tragedią porównywaną do potopu bibiljnego jest załamanie pogody. W końcu goście
płacą słone rachunki za słoneczny raj, a nie pochmurne niebo siąpiące deszczem.
Książkę czytałam jednym tchem. A w trakcie lektury zaśmiewałam się do łez z
chorych problemów milionerów, którzy już często nie potrafią się niczym cieszyć.
Relacja jest napisana dowcipnym językiem ze sporym poczuciem humoru. Raj okazuje
się mieć spore wady i braki, a bogaczom wciska się czasami kit, by tylko
wyciągnąć od nich jak najwięcej pieniędzy. Jakże łatwo jest wpłynąć na
rosyjskiego potentata z Syberii czy bogatego celebrytę, by kupili najdroższe
wino czy szampana! Kobiety na wyspie to albo wyrachowane panie lekkich
obyczajów, które od swoich sponsorów wyciągają spore kwoty, albo znudzone żony,
dla których urlop z mężem jest katorgą. Ale im też można umilić zakupy w jedynym
sklepie oferując oryginalna biżuterię wartą tysiące.
Ta książka ukazuje w
całej krasie jak próżna jest natura ludzka. Potwierdza się prawda, że liczba zer
na koncie nie świadczy o wartości człowieka. A czasem jeszcze bardziej ukazuje
jego słabości. Czytałam i zastanawiałam się czy znając realia tego miejsca nadal
mam ochotę na takie spędzenie wolnego czasu. Książka uświadomiła mi, że ja się
na milionerkę nie nadaję. Wolałabym urlop w bieszczadzkiej głuszy, w namiocie
lub chatce bez prądu, wody i innych zdobyczy techniki. Ale dzięki tej publikacji
pobyłam w świecie, do którego inaczej nie miałabym dostępu. I dzięki Bogu. A Ty?
Sprawdź czy nadajesz się na milionera i przeczytaj "Plażę Babylon". Życzę
niesamowitych wrażeń.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Pascal.
Może być ciekawie :)
OdpowiedzUsuń