Wydawnictwo Muza
data wydania październik 2012
stron 352
ISBN 978-83-7758-261-9
Niezwykle wyrafinowana powieść o miłości, co niejedno imię ma
Do tej pory byłam święcie przekonana, że książkę można czytać, oglądać, wąchać, kupować, wymieniać, pożyczać, ale, że książką można się upić wiary bym nie dała. Otóż po lekturze powieści powyższej zdanie zmieniłam. Można się książką upić niczym mocnym porto, można się nią upoić niczym narkotykiem. Konieczne jest w tym celu jednak przeczytanie naprawdę niezwykłej lektury. Taką moim zdaniem jest powieść Fererico Moccii. Dziś sobie popieję nad tą lekturą, pozachwycam się, bo emocje jeszcze nie opadły, a ja niczym na kacu wciąż jeszcze żyję treścią niewątpliwie powieści obyczajowej o miłości, ale zarazem książki arcydzieła.
Przeczytałam wiele książek o miłości, powieści obyczajowych i romansów, ale mało kto jak ten autor umie pisać tak wyrafinowanie, tak elegancko i tak przejmująco o uczuciach.
Jest ich troje. Ona ma na imię Sofia. Od dziecka kocha muzykę. Bóg obdarzył ją olbrzymim talentem, ona włożyła weń serce i gigantyczną pracę- godziny spędzone na ćwiczeniach i próbach. Ich owocem stała się fenomenalna pianistka, którą zachwycił się świat. Grała trudny repertuar wspaniele go interpretując. Była szczęśliwa w miłości, poznała uroczego architekta, który zakochał się w Sofii. Szczęście prysło w sposób bardzo banalny. Ona grymasiła co do rodzaju pizzy. On zawrócił do pizzerii, by spełnić kaprysy ukochanej. Pech chciał, że uległ wypadkowi, jego motorynka zrzuciła go ze swego grzbietu niczym narowisty wierzchowiec. Groziła mu śmierć, operacja oddaliła widmo przejścia na tamten świat, ale został uszkodzony rdzeń kręgowy. Andrea stracił władzę w nogach. Od tej pory ona w myśl zakładu w szpitalnej kaplicy z Bogiem porzuciła grę w zamian za ocalone życie. Po kilku latach w kościele pojawił się inny mężczyzna. Tancredi do bólu przystojny, bogaty i pociągający.......................
Upojona niczym wybornym winem czytałam tę niezwykłą książkę i podziwiałam kunszt pisarski autora, który napisał wspaniałą powieść pełną napięcia, emocji, niespodzianek, pięknych opisów i romantyzmu. Proza Moccii jest niczym najwyższej klasy satyna, niczym najlepsza gatunkowo koronka - dopracowana w najmniejszym szczególe, pełna wzruszenia i dramatyzmu, pełna namiętności, chichotu losu i elegancji. Smakowałam ją strona po stronie zagłębiając się w losy bohaterów, którzy mają wiele, ale nie wszystko. Bo jak płynie dla mnie morał z tej książki wszystkiego mieć nie można. Nawet mając giganntyczną fortunę nie ominą nas brudy życia, nieszczęścia i dramaty, nie pojawią się marzenia czy może nawet zachcianki, które nie są możliwe do spełnienia i nie kupi się ich za żadne pieniądze. Zakończenie powaliło mnie na kolana. Nie takiego końca się spodziewałam. A jednak .....
Co mogę skrytykować? Nic, absolutnie nic. Spędziłam cudowne chwile we Włoszech i na rajskiej wyspie, podziwiałam styl i język. Zapatrzyłam się też w piękną okładkę, która pasuje do tekstu i idealnie z nim się komponuje. Po lekturze stwierdzam, że autor trafia na listę moich ulubionych pisarzy, a ja koniecznie muszę przeczytać jego inne ksiażki. Wam lekturę tej gorąco polecam i życzę byście wznieśli się do czytelniczego nieba jak mnie się to przydarzyło.
Dziękuję Wydawnictwu Muza i Panu Arturowi za tak wielką i pyszną czytelniczą ucztę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz