środa, 21 listopada 2012

Jamie Ivey "Smak Prowansji"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 320
ISBN 978-83-7642-064-6
 
Poszukując najbledszego rose
 
Uwielbiam czytać książki o słonecznych, południowych zakątkach Europy, gdzie lato trwa o wiele dłużej niż w Polsce. Dzięki sprzyjającemu klimatowi w takich miejscach rosną oliwki, cytrusy i winogrona, z których produkuje się wspaniałe wina. A ja choć po alkohol sięgam rzadko trunki z winogron cenię najbardziej i lubię do obiadu wypić lampkę wytrawnego wina. To upodobanie zachęciło mnie do przeczytania książki Jamie Iveya opowiadającej o produktach francuskich winnic i o samych winnicach. Ta wspaniała lektura powstała dzięki zakładowi zawartemu wskutek językowego nieporozumienia.
Jamie i jego żona Tanya to Anglicy. Pewnego lata wybrali się po raz kolejny do Francji, chcąc odwiedzić siostrę Tanyi, która mieszka w ojczyźnie Balzaca wraz z mężem i uroczą trzyletnią córeczką o imieniu Rose. Tego dnia, gdy spotkali się w restauracji dziewczynka była wyjątkowo blada. Rozmowę rodziny podsłuchała elegancka dama z sąsiedniego stolika. Kobieta myślała, że jej sąsiedzi rozmawiają o różowym winie rose, a nie o dziewczynce o tym imieniu. I założyła się z angielską parą, iż produkowane w jej winnicy różowe wino jest najbledsze we Francji. Jeśli Tanya i jej mąż znajdą bledszy trunek niż ten produkowany przez nią – właścicielka winnicy będzie im dostarczać wino do ich domu do końca życia. Jeśli zaś ona by wygrała Anglicy mieli znaleźć w Anglii importera dla jej wina. Jamie i jego małżonka postanowili na poszukiwania poświęcić sześć miesięcy następnego roku. W tym celu sympatyczni mieszkańcy Londynu porzucili pracę i podróżowali przez praktycznie całą Francję.
Wycieczka obfitowała w ogromną liczbę przygód, wspaniałych widoków i mnóstwo posiłków. Anglicy skosztowali wiele niezwykle smacznych dań i wypili wiele kieliszków wina. Nacieszyli oczy pięknymi krajobrazami, poznali fantastycznych producentów win i poszerzyli krąg przyjaciół. Odwiedzili m.in. Szampanię, Burgudię, Paryż, Dolinę Loary i Rodanu oraz Prowancję. Czy udało im się wygrać zakład? Tego nie zdradzę, sięgnijcie po książkę.
Czytałam już kilka książek o Francji, ale ta jest nieco od nich inna. Opowiada o zwiedzaniu ojczyzny Balzaca szlakiem wspaniałych winnic, słynących z produkcji wybornych win. Z lektury dowiedziłam się sporo o produkcji wina, zwłaszcza różowego, które powoli acz systematycznie zdobywa kolejnych zwolenników i sprzedaje się coraz lepiej, choć jeszcze do niedawna uważanie było za produkt niszowy i uboczny.
Książka ta sprawiła, że zmienił się mój sposób postrzegania Francji jako kraju, do którego chciałabym się udać na wycieczkę. Kiedyś nie wyobrażałam sobie jej bez odwiedzenia Paryża, Marsylii czy Lyonu. Dziś udając się do Francji zaszyłabym się na prowincji i podobnie jak autor „Smaku Prowansji” zwiedzała urocze miasteczka i wioski, oliwne gaje i plantacje winorośli. Degustowałabym wina u producentów, jadła w malutkich restauracjach i poznawała prowincję upajając się zapachem lawendy i ziół. A zabytki, mury, malowidła i rzeźby nie byłyby mi do szczęścia potrzebne. Owszem są piękne, ale ja wolę naturę i uroczne malutkie miejscowości, zwyczajnych ludzi, których pasją jest produkcja wina czy gotowanie wspaniałych regionalnych dań.
Jak smakuje Francja? Dla mnie ten smak to kieliszek schłodzonego wina, aromat tymianku, rozmarynu i lawendy oraz słodziutkie rogaliki nadziane czekoladą. Macie ochotę na poznanie uroków takiej Francji? Koniecznie sięgnijcie po lekturę książki Jamie Iveya i zakosztujcie słodyczy i piękna kraju, w którym jada się nie tylko żaby i ślimaki. Publikacja z pewnością trafi na listę ulubinych książek fanów Petera Mayle'a.
 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Pascal. 

4 komentarze:

  1. Smaki Francji w takim wydaniu? jestem za :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chętnie poznałabym te francuskie klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi tak, jakbym już zaczynała czytać. Miałam podobne doświadczenie z "Cienie wiatru" Carlosa Zafóna także czułam się jakbym była wśród malowniczych uliczek (wprawdzie nie Francji ale) Hiszpanii. Takie plastyczne opisy mają w sobie coś wyjątkowego:)

    OdpowiedzUsuń