niedziela, 5 października 2014

Stanisław Zakościelny "Po drugiej stronie muru"



Wydawnictwo Novae Res 
data wydania 2014
stron 342
ISBN 978-83-7942-300-2

Smak emigracji

Emigracja - to zjawisko od wieków obecne jest w historii Polaków. Ciągle wyjeżdżamy, tułamy się po świecie jakbyśmy nie mieli własnego terytorium. Ile to już fal emigracji było! I te po powstaniach, i zsyłki na Wschód, i tułaczki wojenne, i ucieczki zza Żelaznej Kurtyny, a i dziś w kraju niby wolnym tłumy uciekają za chlebem. Jak jest na emigracji? Dobrze czy nie? Lepiej czy lepiej nie mówić? O tym mówią też i książki. Jedną z takich lektur jest trzecia w dorobku powieść autora czytanej przeze mnie "Julii" Stanisława Zakościelnego. Jej akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat i opowiada emigracyjne losy pewnego małżeństwa. Lena i Stefan chcą żyć lepiej, chcą porzucić komunistyczną ojczyznę i pewnym szczęśliwym trafem zamieszkują w Berlinie Zachodnim. Lena najpierw pracuje fizycznie i uczy się języka. Zdaje z powodzeniem egzaminy i pracuje w swoim zawodzie jako lekarz. Jej mąż zarabia mniej, ale to co mają pozwala im na lepszą egzystencję. Stefan z żoną nie mają dzieci, ale w ich domu zamieszkuje pewne wyjątkowo miłe stworzonko. Suczka jamnika zwana Sunią. 

O czym jest ta książka? Właściwie o dwóch rzeczach. Po pierwsze to opis emigracyjnej rzeczywistości, po drugie to relacja z życia ludzi, którzy zdecydowali się na posiadanie zwierzaczka, na sprawowanie opieki nad pieskiem, który diametralnie zmienił ich życie. Od razu dodam, że na lepsze. 
"Po drugiej stronie muru" to powieść obyczajowa z historią w tle. Wydarzeniami, które cały świat obserwował ze zdziwieniem, bo wielu ludziom wydawało się, że porządek ustalony po II wojnie światowej będzie nie do zmiany, a jeśli już to czeka rozlew krwi o ile nie kolejny konflikt zbrojny. A jednak Niemcom udało się pokojowo zmienić status swego kraju. Jak traktowani są w kraju zza Odrą Polacy? No cóż, owszem pomagano nam, co widać na przykładzie Leny  w czasie komuny, wyciągano pomocną dłoń, ale mimo to byliśmy dla rodaków Bacha kimś gorszym. Na emigracji Lenie nie raz zdarzyło się przełknąć gorzką pigułę, poczuć się kimś drugiego sortu. Wszelkie porażki łagodziła obecność pieska, która była niczym balsam. Ktoś, kto nie miał psa może pomyśleć, że opisane w książce historyjki z udziałem Suni to literacka fikcja czy bajki. Jako właścicielka niejednego czworonoga potwierdzam, że posiadanie zwierzaczka to czasem świetny plaster na bolącą rzeczywistość. W powieści odnośnie tego padają świetne moim zdaniem słowa, które pozwolę sobie zacytować:" ... fizyczny kontakt człowieka z jego zwierzątkiem przyczynia się do specyficznych zmian neurochemicznych i hormonalnych. Ewidentnie obserwuje się spadek ciśnienia tętniczego krwi oraz wzrost stężenia betaendorfin i dopaminy w osoczu zarówno ludzi, jak i psów. ... Wspomniane związki redukują stres i skutkują odprężeniem. Tłumią również agresję." (str 152).
Reasumując ta lektura to powieść dość trudna w odbiorze, nieco chaotyczna, w której autor skąpi dialogów, a często wstawia obszerne przemyślenia narratora, którym uczynił Stefana. Ta książka z pewnością będzie idealną lekturą dla miłośników przyjaciół na czterech łapach. Warto ją przeczytać i polecam jej lekturę zwłaszcza tym, którzy planują wyjazd emigracyjny. 
Moja ocena 5/10.

2 komentarze:

  1. Uważam, że książki tandetne, które są napisane kulejącą polszczyzną przez osoby sprawiające wrażenie ograniczonych umysłowo, powinny być krytykowane, a nie pozytywnie opisywane tylko dlatego, że się dostało darmowy egzemplarz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padły dość mocne słowa, czy ocena 5/10 jest pozytywna? Tak po środku. Nie chwalę książek za to, że je dostaję. Dużo recenzji to opinie o książkach, które kupiłam sama. Zbyt dosadnie napisane. Ale wyjaśnię - nie prowadzę agencji reklamowej i nie piszę pod dyktando. Wszystkie opinie są szczere. A skąd Ci wiadomo Tavanie, że kłamię?

      Usuń