sobota, 19 grudnia 2015

Carole Matthews "Święta Miłośniczek Czekolady"


Wydawnictwo Harper Collins
data wydania listopad 2015
stron 464
ISBN 978-83-2761-731-6

Czekolada - lek na całe zło

Śmiem Wam donieść, że mam nowe cztery przyjaciółki literackie. Poznałam je dwa dni temu dzięki lekturze powieści Carole Matthews. Polubiłam je w błyskawicznym tempie. Dodam też, że nie przepadam za książkami angielskimi, ale ta lektura niezmiernie mi się spodobała. Jest to trzecia część cyklu opowiadająca losy sympatycznych kobietek, które uwielbiają czekoladę i tworzą Klub Miłośniczek Czekolady. Nie czytałam dwóch poprzednich tomów, ale to jak się okazuje kompletnie nie przeszkadza cieszyć się czytaniem tej części i rozsmakować się w całej serii. 

Akcja rozpoczyna się w okresie przedświątecznym. Lucy właśnie udekorowała prowadzoną kawiarenkę świątecznymi dekoracjami. Jest ona codziennie bardzo zapracowana, tak, że wieczorem dosłownie pada z nóg. Ma zbyt mało czasu dla swojego chłopaka, z którym układa jej się całkiem dobrze i o wiele lepiej niż z niedoszłym mężem, za którego o mało co nie wyszła za mąż. 
Nadia, której mąż nie żyje musi wziąć się w garść, znaleźć pracę by utrzymać siebie i swoją córeczkę. Nie jest jej łatwo, bo pracodawcy stronią od zatrudniania samotnych młodych mam. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się jej siostra oraz perspektywa pracy w sklepach z odzieżą szwagra Nadii. Chantal dwoi się i troi by sprostać wymogom bycia mamą małej córeczki. Jej małżeństwo nie jest przykładne choć mąż porzucił już kochankę z którą ma córkę w wieku Lany.
A Autumn wciąż boli śmierć brata i targa nią tęsknota za nim. Niestety jej chłopak nie potrafi być dla niej oparciem i podporą. Wprost przeciwnie - krytykuje ją. Ale jego rolę świetnie odgrywają przyjaciółki.

Książkę celowo, jak smakowity kąsek zostawiłam sobie na czas przedświąteczny. Lubię tak właśnie dobierać lektury. I bardzo dobrze się stało. Bo dzięki czytaniu jej jeszcze bardziej wpadłam w ten jedyny i niepowtarzalny nastrój grudniowych dni, które przybliżają nas do najradośniejszych Świąt w roku. Wieczorem zmęczona całodzienną bieganiną z radością oddawałam się lekturze niezwykle lekkiej i przyjemnej, mającej w sobie coś wyjątkowego i przyciągającego. Chłonęłam losy czterech Angielek jakże różnych od siebie, ale złączonych więzami mocnej, babskiej przyjaźni i solidarności płci.
Powieść to życie czterech młodych kobiet, które są zwyczajne i wyjątkowe w jednym. Mają problemy, kłopoty i troski, są zmęczone, zapracowane, ale i ambitne. Mają marzenia, chcą żyć pełną piersią. Na kłopoty mają świetny lek - siebie i czekoladę, która jak dowodzi książka łagodzi obyczaje, bywa doskonałym afrodyzjakiem, przełamuje lody i przenosi góry. 
Opisana w powieści kawiarenka "Czekoladowe Niebo" to miejsce wyjątkowe, takie, które bym chciała mieć w realnym świecie blisko siebie, tak zwyczajne pod ręką. Bo trzeba mieć w życiu taką przystać, gdzie uspokoimy zmęczoną duszę, złapiemy oddech i staniemy jak przystało w pionie. Książka jest bardzo łatwa w odbiorze i czyta się ją błyskawicznie. Idealnie odstresowuje, uspokaja, ale i ma pewną cechę. Robi smak na czekoladę, więc zabierając się za nią zaopatrzcie się w pakiecik słodyczy, bo ślinka nie raz Wam poleci. 
Idealna lektura na przedświąteczny czas, doskonała do czytania przy choince. Świąteczne słodkości będą przy niej jeszcze bardziej smakować.

4 komentarze:

  1. Miałam podobne odczucia. Sympatyczna i klimatyczna lektura.

    Wkradła się literówka. "Trzeba mieć w życiu taką przystań/przystać"

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno czytałam książkę tej autorki, i to akurat nie przetłumaczoną na polski. Oceniam ją pozytywnie. Jest to lekka lektura, ale taka, która daje dużo przyjemności.

    OdpowiedzUsuń