wtorek, 13 marca 2018

Romuald Antoni Roman "Ośrodek Zero. Tajemnica Doliny Syrokiej Wody"



Wydawnictwo Novae Res 
data wydania 2014
stron 288
ISBN 978-83-7942-230-2


Z kronik raju dla wybranych

Władza zawsze miała i ma się dobrze. Nie ważne czy kiedyś czy dziś. Nie ważne czy w dobie socjalizmu czy wolnej Polski. Władza zawsze przeznacza dla siebie to, co najlepsze i niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Władza ma lepsze samochody, droższe ubrania, większe możliwości i wyjątkowe warunki do wypoczynku. Tak, tak, ci co nami szarakami rządzą urlopy oraz wakacje spędzali i  spędzają w specjalnych ośrodkach. Za czasów komuny położenie ich było tajne. O ich istnieniu wiedzieli tylko nieliczni, a obsługiwał je starannie wyselekcjonowany personel. Wybrani lojalni ludzie byli do usług osób dzierżących stery. Takie ośrodki nie były zaznaczone na mapach. Dziś jedne z nich zlikwidowano, inne zmodernizowano, a jeszcze inne nadal funkcjonują lecz nadal są dostępne dla tych, u których portfel gruby i zasobny. Taki jest np. Hotel Arłamów położony bardzo blisko miejsca gdzie mieszkam.

Dziś chcę Wam zarekomendować książkę o innym raju idealnym by w nim wypocząć, który znajdował się w sercu Tatr - w Dolinie Syrokiej Wody. Ośrodek Zero gościł osoby ze ścisłego kręgu władzy, a także ich zagranicznych i krajowych gości. Wydarzenia z tamtych lat zawarł w swojej książce Pan Romuald Roman dzięki otrzymaniu pewnego niezwykle cennego pamiętnika, który napisał kierownik  tegoż ośrodka Zdzisław Goch. Autor wszedł w jego posiadanie po śmierci owego kierownika, a Panowie poznali i zaprzyjaźnili się na obczyźnie. Obaj bowiem wyemigrowali z Polski. Urlop Autora był okazją do zawarcia tej jakże fascynującej znajomości.

Zamiast notariuszem w rodzinnym Grodzisku Mazowieckim Pan Zdzisław dzięki koneksjom swojej żony zyskał zaufanie i nominację na owo jakże prestiżowe wtedy stanowisko. Przeniósł się z Mazowsza do stolicy Tatr i rozpoczął pracę z jednej strony dość ciekawą, z drugiej stresującą i wymagającą mocnych nerwów. Rozrywkową i pełną niespodzianek. Przyjmowanie szacownych gości wymagało inteligencji, sprytu, obrotności i kreatywności choć akurat wtedy to słowo było mało popularne.
Jak funkcjonował taki ośrodek?
Nie brakowało w nim niczego. Był specyficzny, pachnący luksusem o wyjątkowym wystroju wnętrz, były w nim smakołyki z kraju i zagraniczne delicje. Były atrakcyjne dziewczyny do towarzystwa gotowe umilić czas gościom i kierownikowi. Do tego miejsca przyjeżdżali ludzie z pierwszych stron gazet by odpocząć od codzienności i dobrze się zabawić. Jednym słowem było wesoło.

Czy książka mi się podobała?
BARDZO. Nie mogłam się od niej oderwać.
Jej atuty to:
-ciekawy temat,
- magiczne czasy pokazane okiem nietuzinkowego człowieka,
- powrót do magicznych lat mojej młodości,
-opisane kochane  Zakopane inne niż to dzisiejsze oklejone reklamami i obłożone chińszczyzną
- rewelacyjny styl Autora
- kapitalny humor i radosne, specyficzne podejście do życia
wspomnienie lat PRL-u do którego lubię wracać z książką w ręku.
To był cudowny czas z lekturą w czasie mroźnych dni, kiedy zatapiałam się w treść, a czytaniu towarzyszył śmiech, ale i nostalgia oraz tęsknota za rzeczywistością, która przeszła do historii i już nigdy nie wróci.
Z tytułu dowiecie się też jak budowano hotel Kasprowy, jak jadali czołowi działacze partii rządzącej, jak wyglądało ich życie erotyczne.
Tę rewelacyjną pozycję polecam tym, którzy z łezką w oku wspominają czasy komuny i socjalizmu oraz tym, którzy lubią czytywać wspomnienia i tym, którzy doceniają publikacje pełen humoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz