poniedziałek, 18 lutego 2019

Remigiusz Mróz "Wieża milczenia"



Wydawnictwo Dragon
data wydania 2019
stron 368
ISBN 978-83-7887-873-5

Przymrozek przed Wielkim Mrozem

Kto lubi sensację doskonale zna nazwisko Mróz. Książki Remigiusza Mroza są księgarskimi hitami i rozchodzą się jak przysłowiowe świeże bułeczki. Autor zrobił wielką karierę, a wszystko zaczęło się oczywiście od debiutu. Od pierwszej książki, której nie czytałam. Poznałam inne, późniejsze powieści i wróciłam do początku. Od razu dodam, że w zasadzie to nietypowy jak na mnie manewr. I tu pojawia się problem. Bo chciałabym ocenić debiut jako debiut i uniknąć porównywania "Wieży milczenia" do innych książek znanego Autora. Po co? By sprawiedliwie ocenić książkę, która siłą rzeczy ustawi się w szeregu hitów w tyle. To nie ulega wątpliwości, że Remigiusz Mróz się bardzo rozwinął i udoskonalił swój warsztat. A zatem... wróćmy do chwili gdy na rynku pojawiła się pewna powieść. 
Kryminał, za którego lekturę wzięłam się wymazując celowo w pamięci dane autora. 

Pewnej nocy zostaje zamordowana niedaleko swojego miejsca pracy młoda kobieta. Heather, bo tak miała na imię ginie niedługo po przyjeździe do Lansing gdzie miała ze swoim ukochanym zacząć spokojnie życie bez skandalu jaki wywołali swoim związkiem. Scott powiadomiony o śmierci swojej dziewczyny zachowuje się niezwykle nietypowo. Zamiast płakać, smucić, rozpaczać, zamiast przywdziać żałobę włącza się w poszukiwania zabójcy z zimną krwią, niczym zawodowiec. Dokładnie tak, jakby ofiara była dla niego obcym człowiekiem. Policja ma trudne zadanie. Brak motywów, brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Sytuacja zmienia się wraz z kolejnym zabójstwem i zamachem na pewnego senatora, który chce objąć urząd prezydenta... Trzy ofiary niemające ze sobą nic wspólnego i śledztwo, które elektryzuje...

Spragniona dobrej sensacji, nastawiona niejako podświadomie na ciekawą książkę nie zawiodłam się. Od samego początku wkręciłam się bez trudu w fabułę i zaczęłam z pasją czytać. Lektura sprawiała mi naprawdę niekłamaną przyjemność. Owszem, zdarzały się drobne potknięcia, ale było to "wow", były emocje, były dreszcze...
Szybko "kupiłam" pomysł na fabułę, przekonał mnie styl i poprowadzenie akcji. Doceniłam dobre rozwiniecie akcji, wplecenie różnych wątków, opisy i detale, które decydują o odbiorze treści. Najbardziej ujęła mnie postać Scotta. To najbardziej oryginalny bohater jakiego spotkałam w literaturze kryminalnej, a czytałam jej całkiem sporo. Z jednej strony jakby zimny, nieczuły, ale i tajemniczy, mający rozległą wiedzę... Taki człowiek orkiestra, którego stać na wszystko, którego można kochać i nienawidzić równocześnie. 
Akcja toczy się wartko, ciekawie meandruje, zaskakuje czytelnika. Ten debiut bardzo dobrze się czyta. Amerykańskie realia są ciekawie nakreślone, napięcie rośnie, a po skończeniu książki ma się ochotę na więcej pozycji z jakże bogatej twórczości Autora. Mnie ten debiut sam w sobie ujął. Dobra książka, dobre emocje, bardzo dobra ocena. Polecam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz