Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 czerwca 2018

Agata Polte "To, czego nie widać"



Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2018
stron 304
ISBN 978-83-8116-351-4

Najciemniej bywa pod latarnią czyli to, co istotne bywa ukryte

Lubię dobre i mocne debiuty. Lubię odkrywać autorów, którzy nie boją się podejmowania w fabułach swoich książek mocnych i trudnych tematów. Lubię, gdy książka dostarcza emocjonalnego kopa, gdy razi jak prąd. Taka właśnie jest pierwsza w dorobku literackim powieść Agaty Polte - młodej, zaledwie 21-letniej Autorki, która miała odwagę pokazać temat, który zwykle uważany jest za tabu i chowa się go pod dywan. 
Patologia kojarzy się z rodziną, która ma zły status materialny, na stole króluje alkohol, a dorośli nie pracują i nie mają dobrego wykształcenia ani pomysłu na życie. Bywają jednak sytuacje, że dysfunkcje bywają także w tak zwanych dobrych domach, gdzie na pozór wszystko układa się perfekcyjnie i poprawnie. Rodzice dobrze zarabiają, status społeczny jest wysoki i nikt nie podejrzewa, że za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się czyjś dramat. 

Agata Polte w swojej pierwszej książce pokazała rodzinę, w której na pierwszy rzut oka wszystko gra. Piękny dom, dostatek, gosposia dbająca by wszystko było dopięte i dobrze funkcjonowało. Dobrze zarabiający rodzice, zdolne dzieci. A tak naprawdę... Wiecznie zapracowany ojciec, rozpieszczony dorosły synek, który pod pozorem zdolnego studenta ukrywa twarz młodego człowieka biorącego narkotyki, zmanierowana matka, która czuje się kimś lepszym od ogółu ludzi i uczennica klasy maturalnej, która czuje się ogromnie nieszczęśliwa i zaszczuta.  Życie Malwiny przypomina jeden wielki koszmar. Szkoła stawia spore wymagania, matka narzuca niemożliwy do udźwignięcia perfekcjonizm, pakiet dodatkowych zajęć i ciągłą krytykę. Nieustający potok nieżyczliwych słów, wyzwiska, hejt, pretensje, ciągłe ataki, nagany. Malwina nie może liczyć w domu na życzliwe słowo, wsparcie i zrozumienie. Jest non stop miażdżona przez potok gorzkich słów, wyzywana i szkalowana. To wprowadza nastolatkę w depresję. Dziewczynie nie chce się żyć, ma wszystkiego dość. Jej los odmienia poznana w szkole przyjaciółka i chłopak, który staje się bliski jej sercu. Te dwie osoby uświadamiają jej, że musi zawalczyć o sobie i stoczyć bój w którym stawką jest spokój i szczęście. Czy zaszczuta przez rodzinę Malwina znajdzie dość sił by powiedzieć matce stanowcze "nie"? 

"To, czego nie widać" to książka o młodzieży, dla młodzieży, ale nie tylko. To świetna lektura dla rówieśników głównej bohaterki, ale i idealna książka dla pokolenia jej rodziców. Autorka odważnie porusza w niej problem przemocy psychicznej, która nie zawsze jest widoczna dla świata, ale boli równie mocno jak fizyczne razy. Walka z nią jest trudna bowiem w tym wypadku ofiara jest zależna od rodzicielki. Postać Malwiny jest niezwykle ciekawie, ale i realnie nakreślona. Jej życie jest smutnym ciągiem dni które nie mają w sobie odrobiny radości. Na szczęście los stawia na drodze siostry Nikodema wrażliwego i niezmanierowanego chłopaka i dojrzałą przyjaciółkę, która jest katalizatorem zmian. Lektura z każdą przeczytaną stroną wciąga coraz bardziej i mocno zaciekawia. Napisana prostym językiem wyraźnie przemawia do serc czytelników i świetnie obrazuje trudny problem z którym zmaga się wiele młodych osób. Niepohamowane ambicje rodziców potrafią zmienić szkole lata w piekło. Nikt z nas nie jest przecież idealny, każdy ma prawo do potknięcia, popełnienia błędu. 
Zakończenie jest równie mocne jak cała fabuła i zaskakuje. Ta powieść to dobry debiut, który dostarcza garść emocji, wzruszenie i wiarę w to, że nie wszyscy ludzie są źli. Polecam nie tylko młodym miłośnikom literatury. 

wtorek, 8 maja 2018

Hanna Dikta "To nie może być prawda"



Wydawnictwo Zysk i Spółka
data wydania 2018
stron 272
ISBN 978-83-8116-270-8

Przeszłość to nie zawsze zamknięty rozdział 

Co było nie jest i nie pisze się w rejestr. Tak mówi porzekadło. Czy to prawda? Niekoniecznie. Wprawdzie czas mija nieubłaganie i ta sama chwila w życiu się nie powtarza, ale wydarzenia, wybory i podjęte przez nas kiedyś decyzje czasem rzutują na naszą teraźniejszość i przyszłość. Poza tym człowiek to taka istota, która lubi sobie komplikować życie i czasem czyni mniej lub bardziej świadomie fatalny krok na swojej życiowej ścieżce. Dowodem takiego postepowania jest zachowanie głównej bohaterki najnowszej powieści Hanny Dikty - pisarki, która ma talent do tworzenia ciekawych historii, które ujmują miłośników dobrych książek obyczajowych.

Małgorzata to dojrzała kobieta, która może uważać się za szczęściarę. Jest mężatką, a jej wybranek serca jest przykładnym, kochającym partnerem i dba o dom oraz małżeńskie relacje. Parze do szczęścia brakuje tylko dziecka. Gosia pracuje w szkole jako nauczycielka polonistyki. Pewnego dnia jej spokojnie ustabilizowane życie burzy jedno spotkanie. Spotkanie po latach z mężczyzną, który był jej kochankiem, a który jest poważnie chory. Krzysztof przystojny wykładowca z uczelni walczy z nieuleczalną chorobą, schorzeniem, które niesie za sobą poważne konsekwencje. Czy jedna noc w ramionach dawnego kochanka zrujnuje życie i małżeństwo Małgosi? Czy przeszłość położy się cienie na przyszłości? 

Hanna Dikta w swojej powieści dowodzi, że życie bywa nieobliczalne i jest pełne niespodzianek. Niektóre z nich wcale nie są przyjemne i udowadniają, że moment może zmienić całą przyszłość. Małgorzata jak wiele kobiet ulega magii chwili i słodyczy wspomnień. Bez powodu stawia na szali swój udany związek i całe życie. Niewierność się mści. 
W fabule książki którą czyta się szybko i przyjemnie poruszonych jest wiele trudnych tematów. Autorka ich nie omija i nie owija w bawełnę, ale podchodzi do nich odważnie. Zdrada, przyjaźń, miłość i namiętność, choroba, stres oraz toksyczne relacje przewijają się przez karty książki utrudniając życie bohaterów, którzy są bardzo realni i prawdziwi. Tacy z krwi i kości. Nie są idealni, nie są wybieleni, nie są bez wad. Żyją realnie, a tym samym zdarza im się pobłądzić. I z tymi błędami muszą żyć. 
Ta książka w wyraźny sposób daje mądrą lekcję, która nie odbędzie się w żadnej szkole. Autorka uczy by doceniać to, co dostajemy od losu. Z fabuły wyciągnęłam wniosek, by nie ulegać chwili i nie stawiać na szali tego, co w życiu wartościowe. Lektura gwarantuje sporo emocji. Dla mnie popłynął z niej morał : Życie jest i tak ciężkie więc nie trzeba sobie go dodatkowo utrudniać. 
Powieść polecam zwłaszcza mężatkom, partnerkom i tym paniom, które marzą o stałym związku i miłości na całe życie.

środa, 25 stycznia 2017

Helen Fielding "Dziennik Briget Jones. Dziecko"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2016
stron 260
ISBN 978-83-6552-190-3
gatunek literatura obyczajowa

Od przybytku czasem głowa boli

Zima to czas, w którym sięgam wyłącznie po książki wesołe, relaksujące, takie, które poprawią nastrój i sprawią, że będę się śmiała w trakcie lektury. Sprawdzoną autorką, która pisze powieści z olbrzymią dawką humoru jest Helen Fielding. Jej książki z kultową Bridget Jones mają moc gazu rozweselającego. Do rąk czytelników trafiła właśnie czwarta powieść z tego cyklu, w której zagorzała singielka dostaje od losu olbrzymią niespodziankę.

W życiu Bridget zawsze panuje chaos i rozgardiasz, a ona sama wydaje się nad niczym nie panować. Tak jest i tym razem. Nagle wszystko wymyka się spod kontroli i los pisze nietypowy scenariusz.
Bridget na chrzcinach spotyka swojego byłego narzeczonego Marka. Mężczyznę, który porzucił ją prawie przed ołtarzem. Faceta, który ją zranił i nie potrafił jej w pełni zaufać. Czy jednak nasza bohaterka traktuje go obojętnie, czy wymazała go z serca raz na zawsze? Okazuje się, że nie. Ona nadal coś do niego czuje i jest to na tyle mocne uczucie, że byli narzeczeni trafiają do sypialni. Jednak po nocy przychodzi dzień i Mark nie ma ochoty na bycie razem. Bridget szuka pocieszenia w ramionach przyjaciela. Wszystko to przeszłoby bez echa, gdyby po kilku tygodniach nie okazało się, że panna Jones będzie mamą. Pytanie kto jest ojcem? Jesteście ciekawi jak potoczą się dzieje tych bohaterów? Zapraszam do niezwykle zabawnej powieści. Uśmiech od ucha do ucha jest w stu procentach gwarantowany.

Kolejna powieść Fielding to ekscytująca i szalona lektura, którą ze smakiem można pochłonąć w jeden wieczór. Nie jest to książka dla sztywnych tradycjonalistów, bo tych opisane wydarzenia mogą oburzyć. Bridget w roli przyszłej mamy wydaje się niedojrzała, nieco zagubiona i lekko infantylna. Taka, jakby była nastolatką i nie do końca dochodziło do niej co się dzieje. A jednak budzi sympatię, swoim zachowaniem rozbawia. Ciąża nie jest dla panny Jones katastrofą, ale burzy jej dotychczasowy świat w gruzy. Oczekiwanie na potomka jest czasem burzliwym, pełnym niespodziewanych zdarzeń. Czytelnicy chcąc nie chcąc wsiadają wraz z głównymi bohaterami na emocjonalny rollercoaster i doskonale się bawią, choć opisana sytuacja mogłaby być równie dobrze fabułą dramatu czy melodramatycznego romansu.

Każda scena w powieści jest obficie obsypana radością, beztroską, i dowcipem. Nic nie jest wzięte na poważnie. Ten zabieg decyduje o lekkim, wręcz rozrywkowym klimacie książki. Zakończenie jest niestety łatwo przewidywalne, ale po długim namyślę stwierdzam, że żadne inne ukoronowanie opisanych zdarzeń po prostu by nie pasowało. Książka zamienia chandrę w dobry nastrój, przegania smutki, a jej czytanie po prostu sprawia czytelniczą radość. Ten tytuł sprawdzi się gdy będziecie chcieli odpocząć od codzienności, polecam go zwłaszcza tym, którzy chcą spojrzeć na świat z większym dystansem. Żadna inna bohaterka nie nauczy Was lepiej lżejszego podejścia do życia jak Bridget. To właśnie dzięki niej staniecie się bardziej na luzie, bardziej odprężeni i radośni wobec otaczającego świata. Bo Bridget Jones to fenomen, to geniusz, to mistrzyni w rozśmieszaniu czytelników. Zachęcam do przeżycia z nią na kartach książki jej ciąży.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Bogdan Rymanowski "Gracze"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2016
stron 384
ISBN 978-83-65521-07-1

Herosi z boisk

Futbolem zainteresowałam się jako ośmioletnia dziewczynka. Był rok 1982 i zaczął się mundial w Hiszpanii. Polacy grali rewelacyjnie, a ja ich zmagania zaczęłam śledzić od pierwszego meczu. Wciągnęło mnie to, połknęłam bakcyla i zostałam fanką piłki nożnej. Wtedy Biało-Czerwoni grali pod wodzą Antoniego Piechniczka, a gwiazdą pierwszego planu był między innymi Zbigniew Boniek. To właśnie ten piłkarz w towarzystwie dwóch innych sław jest na okładce książki Bogdana Rymanowskiego. I od jego sylwetki w "Graczach" rozpoczyna się prezentacja najlepszych polskich piłkarzy ostatniego ćwierćwiecza. 
 
Sylwetki naszych Gwiazd są przedstawione w formie mini wywiadów. Wyjątkiem jest osoba naszego obecnego kapitana drużyny. Zaprezentowane zapisy rozmów nie są zbyt długie, ale jakże treściwe. Dotyczą piłki i tej otoczki, która jest z nią nierozerwalnie związana. Dialogi są mocno intymne, odwołują się do wydarzeń z boiska, szatni, zgrupowań, ale przewijają się w nich tematy osobiste, prywatne, związane z życiem rodzinnym. Dużo tajemnic zostaje odtajnionych. Dużo pada słów, które przebijają skorupę milczenia po latach. Są zdania, które szokują, są zdania, które wprawiają w osłupienie. Inaczej pokazywano gwiazdy boisk w okresie komuny. Inaczej wygląda ten sport teraz. Zmieniło się bardzo wiele choć przecież nadal piłka jest okrągła a bramki są dwie. 
Zdecydowanie lepiej gra się w piłkę zawodowo obecnie niż kiedyś, bardziej można rozwinąć skrzydła, więcej zarobić. Mimo to jasno widać, że kłótnie na linii drużyna-trener i działacze nie służą w żadnym systemie. Mocną piłkę buduje się na fundamencie mentalnym. 
 
To publikacja zdecydowanie dla znawców tematu i zainteresowanych tą dyscypliną sportu. Laik pewnych rzeczy nie zrozumie, a tym samym lektura go znudzi. Za to wieloletni fani piłki będą zadowoleni i sporo powspominają. W wywiadach padają pytania o największe sukcesy i porażki, o gole życia, wstydliwe sytuacje, o tematy tabu, które przez wiele lat nie ujrzały światła dziennego. Dziś piłkarzy podglądają plotkarskie media, a oni sami królują w portalach społecznościowych. To nowość, kiedyś pokazywano tylko to, na co pozwoliła cenzura. Tym samym książka jest niezwykle ciekawa, bo ujawnia wiele interesujących i przemilczanych sekretów. 
 
Dobór sylwetek piłkarzy w pełni mnie zadowolił. Z pewnością będąc ograniczonym liczbą stron publikacji trzeba było sporo pogłówkować. Ten tytuł połknęłam jednym tchem jak największy smakołyk. Było emocjonalnie, a zarazem refleksyjnie, pojawiły się wspomnienia, zakręciła się też łezka w oku. "Gracze" to książka przemyślana, dopracowana, atrakcyjna, idealna dla fanów piłki. Nie ważne ile masz lat, jeśli kochasz futbol to idealna lektura dla Ciebie. Ja czytałam ją w trakcie trwania Euro. I tym samym smakowała mi jeszcze lepiej. Gorąco polecam.

czwartek, 3 marca 2016

Renata Chaczko "Aż do dna"



Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2016
stron 284
ISBN 978-83-7785-829-5

Życie to nie jedna wielka impreza!

Po powieść Renaty Chaczko sięgnęłam skuszona okładką. Moim zdaniem przecudowną i perfekcyjną. Jedyną w swoim rodzaju, która jest tak wyjątkowa, że oczu od niej nie mogę oderwać. Nadal! Dziewczyna z niej wydaje się niezwykle subtelna, delikatna, wręcz eteryczna. I ... całkiem inna niż bohaterka, która jest osobą o przepięknym ciele i brudnej duszy.

 Ma tylko 19 lat, ale jej życiowy bagaż doświadczeń waży o wiele za dużo. Jest dziewczyną z pozornie tylko dobrego domu, w którym pod płaszczykiem luksusu mieszka patologia. Jej rodzice to ludzie, którzy nie są ze sobą szczęśliwi. Dzieli ich zdrada, ale mimo to obie strony nie myślą o rozwodzie. Ojcu Roksany jest wygodnie z żoną i młodą kochanką na boku, a matka robi wszystko by mąż jej nie zostawił. Wybacza mu posiadanie kochanki, alkohol, wszelkie wyskoki, ba zabiega o jego względy i robi wszystko by odświeżyć swoją urodę, którą zmienia nieubłaganie czas. Brat Roksany używa narkotyków, a ona sama .... Topi się w morzu alkoholu. Ostro pije i imprezuje. Pali zbyt dużo, zarywa dla zabawy noce, uprawia seks z przypadkowymi partnerami, którzy zwykle są od niej sporo starsi. Nie kocha i nie zależy jej na miłości. Kolekcjonuje kochanków, nie myśli o stabilizacji. Jest wulgarna, ordynarna, zachowuje się jak kobieta lekkich obyczajów. Nie dba o swoją reputację, nie ma żadnych zasad moralnych. Wydaje się być żałosnym obrazem kobiety, którą kręcą tylko imprezy. Czy to prawdziwe oblicze Roxi czy może tylko założona pozorna maska by nie znaleźć się na miejscu matki za kilka lat?

Jest wychowana w luksusie, ma o wiele więcej niż jej rówieśnicy, ale upada na dno. Rodzice wysyłają ją do psychologa, ale terapia niewiele pomaga. Czy dla pięknej dziewczyny, która niszczy swoje życie nie ma już ratunku? Czy musi wylądować na dnie? A może jednak coś ją uratuje? Może zjawi się w jej życiu mężczyzna, któremu będzie zależało na czymś więcej niż seks? Czy ją pokocha i ocali? A może czas na ratunek już minął i nic nie pomoże w zmianie życiowej drogi pięknej Roksany?

Dowiecie się tego po lekturze powieści, która mną bardzo mocno wstrząsnęła. Ba, doprowadziła mnie do pasji, zjadła mnóstwo nerwów, rozsierdziła mnie i ... tak mocno zaciekawiła, że jednak nie potrafiłam jej porzucić. Dziennik zagubionej w życiu dziewczyny okazał się wyzwaniem niełatwym. "Aż do dna" to bowiem jedna z najbardziej wulgarnych i kontrowersyjnych lektur jakie dane mi było przeczytać. I to mnie mocno złościło. Bo język był z grona takich jakie słyszymy w najgorszych spelunach. Pełen soczystych i brzydkich słów, niedelikatnych określeń. Można powiedzieć, że tę książkę napisano w sposób ordynarny i prostacki, wręcz chamski. Po co? Chyba jednak nie bez przyczyny, ale po to, by w pełni, bez ogródek ukazać świat Roxi. Rzeczywistość w jakiej się ona obraca -  brutalną, plugawą i rozpustną. I tu dodam, że z tego powodu to nie jest lektura dla każdego.To nie jest powieść, którą powinny przeczytać osoby niepełnoletnie. Zostawmy ją raczej osobom z pełną zdolnością do czynności prawnych. Ale i nie każdy z dorosłych wytrzyma i da radę dotrzeć do końca książki. Osobiście nie raz miałam ochotę zaprzestać czytania. Byłam zniesmaczona, wręcz obrzydzona. Nienawidziłam Roksany, miałam ochotę nią potrząsnąć, wykrzyczeć jej w twarz co o niej sądzę. Ale i były momenty, że robiło mi się jej żal. Bo gołym okiem widać było jak bardzo jest zgubiona, jak brakuje jej kogoś, kto podał by dłoń bezinteresownie i wyciągnął ją z bagna. Zaraz jednak pojawiały się wątpliwości czy ona tego naprawdę chce i czy da radę wyjść na prostą. Czy jest w niej tyle woli i siły?!
Lektura tej powieści była dla mnie bardzo ciekawym literackim doświadczeniem, wręcz eksperymentem. Trudnym wyzwaniem, które wyzwoliło emocje, złość, bunt. Doczytałam do końca i z perspektywy czasu powiem, że było warto. Dzięki temu poznałam pokolenie dziewczyn takich jak Roxi, które błądzą w życiu, a wiele z nich przegrywa i stacza się na dno. Powieść dowodzi, że dobra materialne to jednak do szczęścia o wiele za mało. Życie bez uczuć jest puste i bezsensowne, a miłość do samego siebie okazuje się złym prognostykiem na dłuższą  metę. Nie potrafię ocenić tej książki w kategorii dobra czy zła. Zamiast tego użyję określenia wybitnie kontrowersyjna. Szokująca!
To książka o dramacie samotności, życiowym błądzeniu i byciu na życiowym dnie. Jeśli po nią sięgniecie przygotujcie się na wyjątkowo mocną lekturę. Mocną jak spirytus, a nie wakacyjny drink czy kieliszek wina.

środa, 10 lutego 2016

Hanna Dikta "We troje"



Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 15 luty 2016

Uczucie dalekie od ideału

Miłość nie zawsze jest idealna. Czasem bywa zakazanym owocem, którego smak jest zarówno gorzki, jak i słodki. O takim właśnie uczuciu pisze w swojej powieści Hanna Dikta. "We troje" to książka wyjątkowa i wzbudzająca naprawdę silne emocje.

Agata i Joanna są siostrami. Mieszkają z dala od siebie. Agata prowadzi wraz z mężem - artystą pensjonat w Białogórze nad morzem. Jacek jest sporo starszy od żony, mimo to ich związek jest udany. Joasia wyszła za mąż zaledwie pół roku temu. Niestety jej życiem zaczęła rządzić choroba. Młoda mężatka zachorowała podobnie jak jej matka na raka. Na wieść o operacji siostry Agata udaje się w odwiedziny.  Po długiej i męczącej podróży z przygodami zjawia się przy łóżku Asi. I poznaje Piotra - męża siostry, którego znała do tej pory tylko ze zdjęć przysłanych na jej skrzynkę mailową. Nieszczęście zbliża ludzi, ale relacje Agaty i jej szwagra wykraczają dużo dalej. Idą poza ramy przyzwoitości, moralności i dobrych obyczajów. Stają się zbyt bliskie, zbyt intymne. Stają się zakazane... 

"We troje" to lektura  od której trudno było mi się oderwać. Chłonęłam ją z wypiekami na twarzy. Autorka poruszyła w niej trudne tematy. Pokazała różne oblicza miłości. Od tej wymarzonej po tę zakazaną. Od siostrzanej po tę pełną namiętności i żaru. Miłość nie zawsze jest prawa - czasem staje się uczuciem, które rani. Z jednej strony nie każda miłość powinna ujrzeć światło dzienne, ale z drugiej czy musimy cierpieć kochając kogoś nieodpowiedniego? Czy musimy się poświęcać w imię zasad moralności? Miłość potrafi mocno i głęboko zranić, umie szybko ściągnąć nam różowe okulary z nosa i pokazać prawdę o nas samych. Czasem jest ona brutalna i pokazuje nam nasze słabości. 
Hanna Dikta bardzo ciekawe wykreowała sylwetki swoich bohaterów. Pozbawiła je idealności. Pokazała ich dusze takimi jakie są - bez retuszu, bez tego "co nie wypada". Przedstawiona w fabule sytuacja często ma miejsce w nieliterackim świecie. I zmusza realnych ludzi do trudnych wyborów, które zawsze którejś ze stron skomplikują życie. "We dwoje" to zatem powieść bardzo realna i życiowa, pokazująca nasze słabości i siłę uczuć, które są w stanie zawładnąć nami bez reszty i uśpić nasz rozsądek, sumienie i rozum.  
Gorąco polecam ją tym, którzy szukają wyjątkowej i niesztampowej książki o różnych obliczach kochania. Ogrom emocji gwarantowany. To historia, której długo nie zapomnicie i której reżyserem jest samo życie.

niedziela, 15 listopada 2015

Jan Grzegorczyk, Tadeusz Zysk "Wiejskie gryzmołki Pana Pierdziołki"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2015
stron 56
ISBN 978-83-7785-712-0

Gdy chcesz się pośmiać - przeczytaj!

Za oknem druga połowa jesieni. Ta brzydsza połowa. Deszczowo, wieje, dzień krótki, mgły - po prostu nostalgicznie, smutno, depresyjnie. Z racji, że jestem osobą która goni smutki z życia ciągle szukam skutecznych sposobów na poprawę nastroju. Z wypróbowanych metod polecam lekturę, oczywiście odpowiednią do tego by nas rozweselić. W tym miesiącu z tego gatunku proponuję książkę w której tytułową postacią jest Pan Pierdziołka. Ów jegomość o którym wydano już czwartą książkę postanowił wyjechać ze swoimi pociechami na wieś i tam je wychowywać. A wieś jak wiadomo jest inna od miasta i ma wiele interesujących ciekawostek zwłaszcza dla dzieci. Jako dorosła przez czas lektury też chyba wymłodniałam, śmiałam się po uszy i doskonale bawiłam. A wszystko to za sprawą rewelacyjnych wierszyków- rymowanek oraz doskonałych ilustracji autorstwa Kasi Cerazy. 
 
Już sama okładka okazała się rozbrajająca, a co dopiero środek!
Co czeka nas w lekturze? Zajrzenie do wiejskiej zagrody, gdzie pełno zwierząt niespotykanych w miejskiej dżungli, pobyt na polu, w sadzie, poznanie wiejskiej społeczności i wszelkich uroków życia na prowincji. Jednym słowem coś egzotycznego dla mieszczucha. Tak sobie siedziałam, czytałam, śmiałam się i zrobiło mi się naprawdę wesoło. Bo przy wierszykach coś odkryłam. Doszłam do wniosku, że na życie można sobie patrzeć mocno na poważnie, ale i z humorem. Często łatwiej w ten drugi sposób. Bo tak przyjemniej i mniej boleśnie, bo czasem trzeba mieć odrobinę dystansu. Humor i jego poczucie w życiu pomaga. 
Zatem dzięki Panu Pierdziołce spędziłam w doskonałym nastroju szarą i deszczową niedzielę. Niektóre wierszyki wręcz weszły mi w pamięć. I z pewnością będę do nich jeszcze zaglądać, bo dobrego nastroju w życiu nigdy nie za wiele. 
Polecam książeczkę - pięknie i starannie wydaną - każdemu. To doskonały pomysł na prezent na każdą okazję.


środa, 14 października 2015

Jessika Sorensen "Ocalenie Callie i Kaydena"



Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 19 październik 2015
stron 384
ISBN 978-83-7785-760-1

Lekarstwo na strach pilnie potrzebne

Czy można zbudować swój świat na kłamstwie? Można, ale jego fundamenty będą bardzo kruche. Czy można uciec od prawdy, nawet tej bolesnej? Można, ale nie na dłuższą metę. Wtedy znajdziemy się w labiryncie bez wyjścia i sami sobie odbierzemy pójście do przodu ku szczęściu. Czasem życie nie jest proste, czasem los bywa bezlitosny, nie oszczędza i nie ma sumienia, nie daje chwili oddechu. Nawet wtedy i właśnie wtedy trzeba być mocnym i podejmować odważne decyzje. I właśnie wtedy łatwiej jest, gdy obok nas bije serce, które nas kocha. Nawet, gdy ta miłość przeraża i zaskakuje, okazuje się być jedynym, niezastąpionym i bezcennym lekiem na całe zło tego świata.

Już wiedzą, że są sobie bliscy, już wiedzą, że są dla siebie wyjątkowi. I nagle trach, znów coś staje na drodze szczęściu. Ich życie do tej pory nie było bajką a koszmarem, a tu znów przychodzi przeżyć trudne chwile. Callie znajduje Kaydena we krwi na podłodze, zranionego i ...bezbronnego. Chłopiec trafia do szpitala, gdzie jest poddany leczeniu. Za sprawą matki uznaje się go za ofiarę samookaleczenia. Konieczna jest terapia psychiatryczna. Matka znów i po raz kolejny wymusza by prawda pozostała w ukryciu a Kayden trzymał swoje sekrety zamknięte w duszy na kłódkę...

Koszmar wraca, znów i z potworną siłą. Kayden  po raz kolejny zostaje zraniony, ale tym razem już nie jest tak jak kiedyś. Tym razem u jego boku stoi dziewczyna. Młoda osoba z tragicznym bagażem doświadczeń, które z jednej strony są wielkim balastem i utrudniają życie, ale z drugiej pozwalają zrozumieć jak nikomu innemu co się czuje w takiej sytuacji. Callie choć słaba zaczyna walczyć. Znajduje w sobie siły by pomóc Kaydenowi, by ten rozpoczął starcie którego stawką jest zrzucenie skóry kłamstwa i przyobleczenie się w szatę prawdy. To naprawdę nie jest łatwe. To wymaga olbrzymiej odwagi, przestawienia swojego świata, zburzenia tego, co miało być normalne, a było tak naprawdę okropne. Ta walka wielu wydawać się będzie niemożliwa, z gry skazana na porażkę. A jednak Kayden ją podejmuje. I ten tom opowieści o wyjątkowej parze nastolatków jest zapisem tej walki, jest jej kroniką.

Ta książka to mistrzowska kontynuacja opowiadająca dalsze losy dwojga nastolatków, których życie zostało w młodym wieku zmienione w koszmar. U progu dorosłości muszą stawić czoła temu, co już było, by to, co nastanie miało inną barwę i smak. Wspaniała książka o pragnieniu i poszukiwaniu szczęścia w świecie wypełnionym rozpaczą. Lektura o której nie można zapomnieć. Mocna do bólu, wzruszająca do łez. Gloryfikująca miłość i przyjaźń. Niewiarygodnie dobra książka dla każdego.
Czytając czułam się niczym realny świadek naocznie obserwujący zmagania bohaterów z samym sobą i złem. Wydawało mi się, że nagle znalazłam się tam, w fabule książki, że mogę patrzeć z bliska, mogę czuć to, co dotyka wykreowane w wyobraźni Sorensen postacie. Dane mi było zrozumieć ich ból, ich dramat, ich dylematy. Ta powieść dotknęła mnie do żywego, a zarazem otworzyła mi oczy na pewne sprawy, które zwykle są rodzinnymi sekretami i nie wychodzą na światło dzienne. Lektura uczuliła mnie na pomaganie tym, którzy są okaleczani fizycznie. Zrozumiałam wartość tej pomocy, którą nawet trudno określić słowami. Bo liczą się gesty i uczucia, bardziej niż słowa.

Przeczytanie tej książki było czymś niezapomnianym, niełatwym aczkolwiek potrzebnym.
Z powieści zapadł mi w pamięć pewien fragment, z którym na koniec się podzielę:
Bądź osobą, którą miałaś być, a nie tą, którą inni postanowili z Ciebie zrobić” str. 157

środa, 30 września 2015

Gorąca zapowiedź - czyli ciąg dalszy wspaniałej serii

Już niedługo, a konkretnie 19 października ukaże się nakładem Wydawnictwa Zysk i Spółka wspaniała książka opowiadająca dalsze losy niezwykle wyjątkowych bohaterów:


Opis Wydawcy:
"Mroczny sekret, od lat skrywany przez Kaydena w końcu wyszedł na jaw. Co gorsza, chłopak stoi w obliczu groźby oskarżenia przed sądem o pobicie. Jedynym sposobem, by mógł oczyścić swoje imię jest zdradzenie przez Callie jej tajemnicy. Ale Kayden nigdy jej o to nie poprosi. Zamiast tego zrobi wszystko, co w jego mocy, by ją chronić. Nawet jeśli oznacza to opuszczenie przez niego jedynej dziewczyny, którą kiedykolwiek pokochał.
 
Callie wie, że Kayden pogrąża się w ciemności i rozpaczliwie pragnie go ocalić. Lecz uda jej się to jedynie wtedy, gdy stawi czoła swojemu największemu lękowi i wyzna wszystkim własne bolesne tajemnice. Pomysł przerwania milczenia wzbudza u niej trwogę, ale nie tak wielką, jak myśl o utracie Kaydena."


Myślę, że kto czytał pierwszy tom bez wahania sięgnie po ten drugi. Ja już jestem po jego lekturze, moja recenzja ukaże się oczywiście na moim blogu. Zdradzę jedynie, że tom drugi jest jeszcze lepszy niż pierwszy. Kto nie czytał niech nadrabia zaległości.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Jessica Sorensen "Przypadki Callie i Kaydena'


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2015
stron 368
ISBN 978-83-7785-696-3

Odnaleźć święty spokój

Z racji, że często czytam i sugeruję się opiniami blogerów postanowiłam, że przeczytam powieść Sorensen. Okładka szeptała, że pewnie będzie to romans z nastolatkami w roli głównej i taka myśl zagościła szybko w mojej głowie, ale tym, którzy tak myślą powiem krótko, że to nie taka książka. To bardziej dramat niż romans, choć miłość jest tu balsamem na zranioną duszę, lekarstwem na całe zło, które spotyka parę głównych bohaterów. 
 
Kayden i Callie mieszkają w jednej miejscowości i chodzą do jednej szkoły. Znają się bardziej z widzenia niż przyjaźnią. Czeka ich wyjazd na studia, ale nim to następuje pewnego późnego wieczoru w trakcie imprezy w domu chłopca dochodzi do pewnego bolesnego i tragicznego zdarzenia. Właściwie to zło dzieje się po raz kolejny, ale tym razem będąca jego świadkiem Callie postanawia zmienić bieg rzeczy i pomóc Kaydenowi. Para spotyka się na studiach. Oboje mieszkają na terenie jednego kampusu, a ich serca zaczynają cieplej bić wspólnym rytmem. Tylko na drodze  wzajemnych relacji i rodzącego się uczucia stoi pewna dziewczyna i bolesne przeżycia z przeszłości. Bo i Callie i Kayden przeżyli już swoje traumy i muszą pokonać pewne przeszkody by stać się szczęśliwymi ludźmi na dalsze lata życia. Walka ze złem okazuje się trudna, ale miłość i przyjaźń mają ogromną moc i mogą pomóc odnaleźć drogę do szczęścia...

W tę powieść dość trudno było mi się wczuć. Do mniej więcej 150 strony nie bardzo ją czułam i wydawała mi się taka przeciętna. Zastanawiałam się, co tak podoba się w niej innym, aż tu nagle coś zaiskrzyło i książka wciągnęła mnie po same uszy. Zrozumiałam błyskawicznie przesłanie autorki i zachwytom nie było końca. Tak naprawdę, to nie jest to romans, gdzie czytelnik śledzi randki bohaterów, ich ochy i achy na ukochaną osobą, a książka mówiąca o sile uczucia, o jego mocy. Gdyby nie Callie Kayden nadal żyłby po presją ojca-psychopaty i pozwalał sobie na robienie krzywdy. Gdyby nie uczucie do Kaydena Callie nadal żyłaby w skorupie jaka otoczyła ją i odgrodziła od świata w jej dwunaste urodziny. Uczucie okazało się w przypadku obojga katalizatorem do zmian, do walki o szczęście. I właśnie ta przemiana okazała się istotą tej lektury, która wcale nie jest łatwa i przyjemna. Jest trudna, bolesna, ale bardzo cenna i warta przeczytania. Ta książka  mnie od pewnego momentu zahipnotyzowała, a umysł w miarę czytania domagał się pełnego zaspokojenia mojej ogromnej ciekawości jak wszystko się zakończy i potoczy. Zakończenie wręcz mnie zdenerwowało. Okazało się otwarte, niedopowiedziane i pełne niespodzianek. Napięcie trzymało do samego końca, który nie dał mi wymaganych wyjaśnień. Ale ta książka to I tom cyklu The Coincidence. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak czekanie na tom II.
Tę powieść z serca polecam, choć dodam, że to wymagająca lektura i szukającym tylko rozrywki z książką w ręku może się nie spodobać.


sobota, 30 maja 2015

Jurgen Roth "Tajne akta S."


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2015
stron 320
ISBN 978-83-7785-692-5


W poszukiwaniu prawdy czy co stało się z polskim Tupolewem nad Smoleńskiem

To już kolejna książka o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku którą dane mi było przeczytać. Ale tym razem nie napisał ją polski autor. Jurgen Roth jest niemieckim dziennikarzem śledczym, który ma odwagę podejmować trudne tematy tabu od których większość jego kolegów po fachu trzyma się z daleka. Temat smoleński opisuje on w szerokim kontekście. Nie skupia się bowiem tylko na wydarzeniach jakie miały miejsce owego feralnego dnia, ale patrzy perspektywicznie dalej i próbuje je ocenić uwzględniając politykę Putina i Rosji w latach 2010 do 2014. W tym czasie wydarzyło się bowiem w Europie całkiem sporo. A rosyjski polityk pokazał na co go stać. Odsłonił swoje dyktatorskie oblicze. Doszło do wybuchu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Zginęli ludzie po obu stronach barykady, ponadto miała miejsce katastrofa samolotu malezyjskiego z której nikt nie ocalał a który ponoć został celowo zestrzelony.  
 
Autor w swojej publikacji szuka prawdy i tylko prawdy. Nie stoi po żadnej ze stron, jest w pełni obiektywny. Gdyby jego słowa napisał Polak momentalnie przypięto by mu etykietkę człowieka PiS-u, oszołoma, zwolennika pewnego radio z Torunia. Niemiec dokładnie analizuje poszczególne fakty, które miały miejsce. Podchodzi do nich sceptycznie, niczego z góry nie odrzuca i nie przekreśla. Nie ma według niego nieistotnych tropów. Każdy podlega rozważeniu. By w pełni wyczerpać temat sięga nawet do czasów drugiej wojny światowej. Czytając ma się wrażenie, że tekst jest dopracowany, skrupulatny a zarazem napisany fachową ręką. Widać gołym okiem od samego początku tej lektury wielką determinację w dążeniu do ustalenia faktycznych przyczyn rozbicia się prezydenckiego Tupolewa. Autor jest bezlitosny. Obnaża błędy jakie popełniono w śledztwie. Krytykuje winnych, zarówno Polaków jak i Rosjan. Ale nie do końca jest przekonany o teorii spiskowej. Twierdzi, że zrobiono jeszcze zbyt mało by być jej w stu procentach pewnym. Pada podsumowanie, które jest oczywiste i konkretne:
"Istnieje już zbyt wiele przesłanek przemawiających za tym, że oficjalne wyjaśnienia strony rosyjskiej i rządu polskiego na temat przyczyn katastrofy są w znacznej części fałszywe." (str. 306)
Dobitne słowa padają po wnikliwym drążeniu tematu, po analizie faktów, szukaniu podobieństw, ocenianiu dochodzenia prowadzonego odnośnie tego zdarzenia do innych wypadków lotniczych. Są wypowiedzi rodzin ofiar, jest i wiele rozważań politycznych. 
I końcu pojawia się moja konkluzja po lekturze. Dość mocna, która mnie przeraziła. Pokój za cenę milczenia? Podobieństwo do katastrofy w Gibraltarze? Bezkarne działanie mocarza jakim jest Rosja, któremu każdy boi się stanąć na drodze? Zamiatanie pod dywan przez inne kraje bezprawnych działań? 
Lektura jest warta poświęcenia jej czasu. Największym jej atutem jest obiektywizm i gorące pragnienie w rozwiązaniu historycznej zagadki. Są analizy, są wyczerpujące słowa fachowców, są prognozy polityczne. Autor podsumowuje śledztwo i po stronie polskiej i Kremla. Uwypukla błędy, wysnuwa wnioski. Lektura nie wywołuje trzęsienia ziemi, nie jest napisana pod kątem sensacji i dlatego warto ją przeczytać. Gorąco Wam ją rekomenduję bez względu na Wasze poglądy polityczne i zapatrywania na to, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 na lotnisku Smoleńsk Siewiernoje.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Justyna Wydra "Esesman i Żydówka"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2015
stron 280
ISBN 978-83-7785-630-7

Ta miłość nie miała prawa wybuchnąć!

Amor się pomylił. Źle strzelił, albo strzelił w nieodpowiednim czasie. Ta miłość nie miała prawa się zdarzyć w ten czas. W czas wojny, kiedy ona i on należeli do nacji stojących po przeciwnej stronie barykady. Ba, kiedy jego naród zaplanował eksterminację jej pobratymców. Ta miłość wydaje się od początku była skazana na klęskę, chyba żeby... Chyba żeby najpiękniejsze z uczuć okazało się silniejsze niż wojna, mocniejsze niż totalitarna dyktatura, trwalsze niż zło...
Ta para to dwoje ludzi dobranych na zasadzie przeciwności. Jak woda i ogień, jak niebo i ziemia, jak raj i piekło. A jednak los na przekór, wbrew logice sprawił, że się spotkali w czasie wojny i to nie raz.
Debora i Bruno po raz pierwszy ujrzeli się na początku wojny w czasie kampanii wrześniowej. Toczyły się walki. Ona miała na celu stanowić zaplecze medyczne polskiej armii. On walczył i został ranny. Jego krew tryskała obficie z rany w nodze. Wymagał natychmiastowej pomocy. Ona, mimo, że był wrogiem mu ją przyniosła. Zatamowała potężny krwotok i tym samym uratowała mu życie. On miał okazję się jej odwdzięczyć. Pomógł jej ukryć się po ucieczce z transportu do obozu w Oświęcimiu. Gdyby nie Bruno Debora by nie dożyła końca wojny. Esesman pomógł jej z narażeniem własnego życia. Czemu? Z ludzkiego odruchu? By się odwdzięczyć? A może tchnęło go serce?
Odpowiedź znajdziecie już w powieści, która zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie, bardzo się spodobała, wręcz rzuciła mnie na kolana. Jestem pod jej olbrzymim wrażeniem, a lektura zajęła mi tylko jeden dzień. Nie mogłam się oderwać od losów dziwnej pary. Czytałam pochłonięta pięknem fabuły, ciekawa rozwoju sytuacji. Wzruszona, pełna różnych myśli, analiz i refleksji. Stawiałam się na miejscu głównej bohaterki, utożsamiałam z nią, litowałam się na losem jej i jej narodu. A wreszcie szukałam odpowiedzi czy w czasie najgorszego z koszmarów autorstwa człowieka czyli wojny można zachować ludzką twarz, można nie stracić człowieczeństwa.
Tę historię nie sposób przeczytać a zarazem przeżyć bez ogromu, bez oceanu emocji. Książka z wojną w tle wydaje się niezwykle autentyczna w swoim przekazie. Ukazuje uczucie przez pryzmat zakazów i nakazów, jakie obowiązywały. On nie miał prawa jej nawet tolerować a co dopiero kochać, pożądać. Ona nie miała prawa istnieć. Mogła tylko wejść do komory pełnej gazu by oddać swe życie. 
Czytanie o tych dwojgu ludziach uświadomiło mi, że par nazwijmy je "zakazanych" było o wiele więcej. Miłość nie pytała o nację, o przynależność do tego czy innego obozu. Książka ukazuje siłę ludzkich uczuć, które, gdy są prawdziwe mają moc nie do pokonania. Ta powieść jest jedyna w swoim rodzaju, nietuzinkowa i warta polecenia. Dzieje się w czasach gdy walka dobra ze złem toczy się wyjątkowo drastycznie, burzliwie. Kiedy wydaje się, że zło jednak wzięło górę, jednak trwale zniszczyło ludzkie dusze, wykorzeniło z nich wszelkie odruchy człowieczeństwa. Pokazuje je przez pryzmat miłości, która walczy o przetrwanie, której czasem pomaga los. Zakwitające w duszach kobiety i mężczyzny uczucie zmusza ich do odrzucenia leku, ale i zasad, pozbawia bezpieczeństwa, naraża na śmierć. Ale i na przekór wszystkiemu trwa, walczy, kiełkuje, wzrasta. 
Piękna to lektura, niezwykła to książka o miłości. Propozycja warta polecenia, warta miana bestseller. Nie dziwią mnie wysokie oceny czytelników, rekomendacje blogerów. Naprawdę warto poświęcić jej czas. Polecam miłośnikom historii z wojną w tle i tym, którzy lubią książki o miłości, które nie są słodkimi romansidełkami.

sobota, 7 lutego 2015

Danuta Pytlak "Babie lato"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2015
stron 560
ISBN 978-83-7785-561-4

Każdy zasługuje na szczęście!

W ostatnim czasie los obdarzył mnie trudnymi przeżyciami. Trafiłam nagle do szpitala, pochorowałam się, mój organizm osłabł. Po wyjściu z sanktuarium cierpienia ( tak nazywam szpital) znalazłam w skrzynce pocztowej awizo. Na poczcie odebrałam paczkę z wyjątkową książką. Powieścią, która trafiła do moich rąk właśnie wtedy gdy potrzebowałam nabrać sił, gdy konieczne było oprócz chemicznych i literackie lekarstwo. Jej lektura dodała mi mocy, przyniosła mnóstwo pozytywnej energii i dała nadzieję na lepsze jutro, na to, że szczęście może zagościć w życiu każdego, a co złe mija. Zaczytałam się w niej na amen, dziś chcę ją Wam gorąco rekomendować. Bo to książka znakomita, bo to świetny debiut, bo pokochałam ją na zbój. 
Autorka napisała oryginalnie, z wyobraźnią, z pomysłem. Nie odgrzała starego kotleta, a fabułę oparła na ciekawej koncepcji. Ukazała jak zawiłe mogą być ludzkie losy i ścieżki. Dała też znakomitą receptę jak szczęścia, spokoju i pogody życia szukać oraz wyrysowała co może nam w tym przeszkodzić. 
 
Michalina mieszka w stolicy, pracuje w korporacji, właśnie rozstała się z mężem. Musiała, bo on rzucił się w szpony hazardu. Przetrwonił w tajemnicy ich wspólne oszczędności. Powoli kobieta pozbierała się po ciosie. Ale los nadal nie zamierzał jej oszczędzać. Od pewnego czasu Michasię zaczęły dręczyć uporczywe bóle głowy. Czuła się źle i była stale zmęczona. Za radą serdecznej przyjaciółki Agi trafiła na badania. Ich wyniki okazały się złe, a diagnoza poraziła. Michalinę czekała operacja i długie leczenie. Jej świat stanął na głowie i nigdy już nie był taki jak przedtem.A wszystko zmieniła podróż w rodzinne strony, do domu ukochanej babci...
 
Nie wiem czy podołam mając na koncie napisanych ponad pięćset recenzji oddać piękno i wyjątkowość tej książki. Autorka napisała genialnie. Poruszyła w moim sercu wiele strun, wywołała uśmiech na mojej twarzy i doprowadziła do łez. Stworzyła wyjątkową, piękną historię, której bohaterką jest zwyczajna zjadaczka chleba w wieku 30+. Kobieta dojrzała po przejściach, którą los wciąż doświadcza, której funduje różne niespodzianki. Która po latach musi uporać się z przeszłością i bolesnymi wspomnieniami. Odkryć rodzinne sekrety, tajemnice, odgadnąć motywy działania bliskich jej osób, poznać prawdę o własnych rodzicach, którzy nie zgotowali jej słodkiego i beztroskiego dzieciństwa. I wreszcie wybaczyć, co nie jest łatwe.
Książka utrzymana jest w ciepłym i serdecznym klimacie. Co może nieco dziwne mnie w niej najbardziej podobały się najsmutniejsze sceny, kiedy Michasia przeżywa trudny czas związany z chorobą. Autorka opisała je rewelacyjnie, a już szpitalny sen bohaterki to istne mistrzostwo świata. Czytałam ze wzruszeniem, ale i zastanowieniem. W tym momencie lektura stała się odpowiedzią na pytania nurtujące ludzkość od zawsze dotyczące co dalej po śmierci. Pisarka przekonała mnie, że dalej nie ma pustki ale jest ciąg dalszy. 
Całą powieść przeczytałam z przyjemnością. Nie mogłam się od niej oderwać. Zadomowiłam się w tej książce, a bohaterowie stali mi się szybko bardzo bliscy. To książka mądra, z przesłaniem, która zawiera wiele wyjątkowych myśli i rad. Powieść gloryfikuje umiejętność wybaczania nawet najtrudniejszych błędów, najboleśniejszych przeżyć oraz docenia wartość prawdziwej przyjaźni, która z łatwością nawet najtrudniejsze góry może przenieść. Autorka docenia wartości, o których często zapominamy lub których nie doceniamy. I to właśnie staje na drodze naszemu szczęściu. To też książka z prowincją w tle. Zastanawiałam się czy ta lektura ma jakiś minus. Niestety nie dopatrzyłam się go. Według mnie on nie istnieje. "Babie lato" to książka która ma wiele atutów - piękną okładkę, wspaniałą fabułę, świetne dialogi, intrygujące zakończenie. Jest świeża, nietuzinkowa, ciepła - jednym słowem rewelacyjna.Idealna dla miłośników grubych czytadeł.  Gorąco ją polecam i już dziś zapraszam na jutrzejszy konkurs w którym nagrodą będzie właśnie ta książka.

wtorek, 25 listopada 2014

Ewa Szelbug-Zarębina "A...a... a... kotki dwa"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2014
stron 32
ISBN 978-83-7785-578-2

Przedziwny świat Ewy Szelburg-Zarębiny

Mimo, iż jestem dorosłą kobietę nadal chętnie sięgam po literaturę dziecięcą. Mimo swojego wieku nadal mam apetyt na lekturę utworów, które poznałam wiele lat temu, gdy jeszcze nie potrafiłam samodzielnie czytać. Dziś zagłębiając się w nie wracam do beztroskiego dzieciństwa, w którym ważne miejsce zajmowały książki. Jako początkujący czytelnik najchętniej sięgałam po wierszyki dla dzieci. Były to utwory które do dziś czytane są najmłodszym i stanowią klasykę dziecięcej poezji. Do grona tych książek nie sposób nie zaliczyć poezji Ewy Szelburg-Zarębiny. 
W ostatni wieczór znów zaczytałam się w wierszykach tej autorki zawartych w tomie pod tytułem " A... a... a... kotki dwa". Książeczka ta liczy ponad dwadzieścia wierszy o przeróżnej tematyce. Są one dość krótkie, melodyjne i cechują je piękne rymy. Te wierszyki warto przeczytać na głos, bo wtedy najlepiej odkryć kunszt warsztatu ich twórczyni. Skierowane są one do najmłodszych, kilkuletnich dzieci i zna je już wiele pokoleń maluchów. Mimo upływu lat te wierszyki się nie starzeją i nie tracą na wartości. Wprowadzają do uroczego świata z bajki w którym króluje dobro, nie ma zła i przemocy. Wszystko jest urocze i kolorowe. Ten zbiór zawiera w sobie wartości poznawcze i edukacyjne. Budzi dziecięcą wyobraźnię. Bohaterami utworów są zwierzątka, postacie z bajek. Autorka nie stroni od opisów piękna przyrody. 
Karty książki urozmaicają wspaniałe i kolorowe ilustracje autorstwa Aleksandry Michalskiej-Szwagierczak. Książka jest wydana starannie, ma duży format i twardą oprawę. Dzięki temu posłuży dłużej. Tomik zawiera mój ukochany wiersz "Idzie niebo ciemną nocką". Minęło ponad trzydzieści lat jak usłyszałam go po raz pierwszy, jak nauczyłam się na pamięć tych strof. I mimo upływu wielu lat nie zapomniałam, bo tak cudownych utworów się nie zapomina. 
Książka warta polecenia, świetny prezent pod choinkę. Lektura, której nie może zabraknąć w biblioteczce żadnego maluszka.

sobota, 22 listopada 2014

Tadeusz Kubiak "Idzie zima"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2014
stron 32
ISBN 978-83-7785-577-5
 
Chu chu cha nasza zima nie jest zła!
 
Zima ma chyba najwięcej zwolenników wśród dzieci i narciarzy. Milusińscy widzą w niej same plusy. Zimą dzieci nie myślą o śliskim chodniku, odśnieżaniu czy drapaniu szyb samochodu z lodu. Dzieci w tym czasie czeka lepienie bałwana, ubieranie choinki, spotkanie z Mikołajem, bitwa śnieżkami czy jazda na sankach. W ostatnich latach zima bywa wprawdzie kapryśna i igrająca z kalendarzem, ale mimo to zawsze przychodzi.
 
O zimie napisano dla dzieci wiele książek. Są baśnie i bajki z zimą w tle. Są i wiersze wprowadzające w klimat tej pory roku. Autorem, który napisał strofy dla dzieci w zimowym klimacie jest Tadeusz Kubiak nieżyjący już polski poeta i satyryk oraz autor tekstów pieśni i słuchowisk radiowych. Właśnie na księgarskim rynku pojawił się tom jego wierszy dla maluchów pt. "Idzie zima".
Książka składa się z ponad dwudziestu utworów utrzymanych w klimacie białej pory roku. Ich tematyka oscyluje wokół samej zimy, ale i związanych z nią nieodłącznie świąt, tradycji, sportów.  Bohaterami są ludzie i zwierzęta. Każdy z utworów choć krótki jest bardzo treściwy i klimatyczny. Pozwala maluchom zapamiętać uroki zimowych klimatów, niesie ze są wartości poznawcze i edukacyjne. Autor pisząc owe utwory dokonał czegoś moim zdaniem zaczarowanego. Zobaczył świat oczami dziecka. Zwykle, gdy dorastamy gubimy te dziecięce "okulary". Kubiak znalazł je i znów założył. I dzięki temu opisał zimę tak jak widzą ją dzieci. Od tej pięknej, magicznej i zaczarowanej strony, bez minusów i uciążliwości. 
Każdy z wierszy jest uroczy, każdy nasuwa przed oczy pewien zimowy obrazek. Każdy mnie kobiecie dojrzałej przypomniał chwile dzieciństwa, bo ja te wiersze już kiedyś czytałam i słuchałam. Jako mała dziewczynka, jako uczennica podstawówki. Pamięć moja okazała się nie do końca ulotna i czytając przypomniałam sobie wyuczony kiedyś wiersz o wigilijnym wieczorze  kiedy to "płoną świeczki na choince, co tu przyszła na noc"( str 22).
Ten zbiór wierszy gorąco polecam dla młodych czytelników i słuchaczy. Najlepiej czytać je na głos, z intonacją. Wtedy najpełniej widać ich urok, słychać rymy, a przed oczami rozbudzona strofami wyobraźnia wyświetla zimowe slajdy. 
Książka, tu wyrazy uznania dla Wydawcy, jest naprawdę pięknie i starannie wydana. Duży format, dobra czcionka oraz piękne, naprawdę piękne, bajecznie kolorowe ilustracje zasługują na pochwałę. Doskonała korekta, brak wszelkich błędów. 
Doskonały pomysł na prezent i dla chłopców i dziewczynek. 
Książka dzięki której znów zagościłam w świecie dzieciństwa i przypomniałam sobie piękne chwile, długie wieczory, gdy w cieniu choinki lektury dla dzieci czytał mi dziadek.

niedziela, 11 maja 2014

Wiesław Olszewski "Przez Afrykę Środkową"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2014
stron 400
ISBN 978-83-7785-344-3

W sercu Czarnego Lądu

Kolejna książka wydana w serii Człowiek poznaje świat to relacja z czarnego serca Afryki napisana przez Wiesława Olszewskiego - profesora Uniwersytetu Adama Mickiewicza, podróżnika i globtrotera. Miłośnika Czarnego Lądu, który przemierza ten kontynent i odkrywa jego najbardziej dzikie zakątki, a swoimi przeżyciami dzieli się z gronem czytelników. Jego relacje są niesamowite - ciekawe i pełne mnóstwa szczegółów. Podczas podróży odbytej w 2011 roku Olszewski odwiedza trzy kraje: Angolę, Republikę Środkowej Afryki i Czad. Państwa, które turyści nie odwiedzają prawie wcale. Nie są to przyjazne tereny dla białych. Nie ma rozwiniętej infrastruktury turystycznej. Ceny są kosmiczne i przyprawiają o zawrót głowy. Tereny są dzikie i niebezpieczne dostępne tylko dla najbardziej odważnych śmiałków, którym niestraszne niewygody, malaria i upał. Tu nie działa poza miastami telefon komórkowy, nie ma zasięgu internetu, a niekiedy nawet prądu. Ale to właśnie tu na ziemi o burzliwej i krwawej przeszłości można poczuć ten prawdziwy klimat Afryki, który jest nieco inny niż ten dający się odczuć w Kenii czy Tanzanii. Właśnie taka Afryka najbardziej fascynuje autora, który pisze o niej bardzo niezwykłe słowa: " Afryka mnie nie przeraża. Jest taka, jaka jest. To ja muszę się do niej dostosować. Nauczyłem się jej. A trzeba się jej uczyć ze zrozumieniem i gadać o niej własnymi słowami." ( strona 259) 
 
W towarzystwie Pana Wiesława przeżyłam niesamowitą literacką przygodę. Dotarłam do miejsc, które z pewnością nie miałabym szans odwiedzić nigdy w życiu. Poczułam smak jakże odmiennego od Europy miejsca, w którym niepodzielną władzę sprawuje nie człowiek a Natura. Tu ludzkie ja znaczy mniej niż gdzie indziej. Tu najważniejsze jest mieć zapas wody. Luksusy dostępne w turystycznych kurortach całego świata są czymś irracjonalnym. Tu Natura jest "... dzika, rozpasana, szalona w swojej mocy, nieprzyjazna słabym, nieprzychylna nadwrażliwym, wroga sentymentalistom i współczującym wzruszeniowcom z łezką w oku. Otwarta dla survivalowców i hardcorowców." ( stron 259). 
 
Podróż o której traktuje książka to podróż w przestrzeni, ale i czasie. Autor w przejrzysty sposób nakreśla historię odwiedzanych państw, ich bolączki i problemy wczoraj i dziś. Oddaje ich specyfikę, piękno i brzydotę. Pisze o kulturze, sztuce i dzikości. Zabiera nas na targi miejscowego rękodzieła, na wędrówkę po dzikich ostępach w poszukiwaniu goryli i słoni. Przybliża życie i codzienność w katolickich misjach i afrykańskich szpitalach. To w tej książce zawędrujemy nad niezwykłe Jezioro Czad, do wioski Pigmejów czy do parku Dzanga-Sangha. Złowimy egzotyczne ryby, poczujemy zapach grilla po afrykańsku i przeczytamy o religijnych zamieszkach, które pochłonęły wiele ofiar. A wszystko będzie arcyegzotyczne, niepowtarzalne i zachwycające. 
"Przez Afrykę Środkową" to książka barwna niczym najbardziej wyrafinowana mozaika. Pełna niepowtarzalnych opisów, które znakomicie uzupełniają rewelacyjne zdjęcia. Napisana po mistrzowsku, z humorem i niekiedy przymrużeniem oka. To pozycja obowiązkowa dla tych, którzy Afrykę kochają i których ona pasjonuje. O Czarnym Lądzie czytałam już wiele książek. Ta spośród nich zdecydowanie się wyróżnia. Jej Autor pisze odważnie i prawdziwie. Unika koloryzowania, zasłaniania tego, co złe, ale i nie wpada w grafomański zachwyt. Dzieli się osobistymi przeżyciami, dygresjami i spostrzeżeniami, a czyni to bez żadnej taryfy ulgowej. Lektura zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie i chętnie będę do niej wracać by znów podczytywać i odkrywać, by znów czuć prawdziwy koloryt kontynentu na którym rasa biała to mniejszość.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Małgorzata Maj "Weronika zmienia zdanie"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2013
stron 528
ISBN 978-83-7785-083-1
 
Niezwykłe perypetie Weroniki
 
Za oknem wprawdzie była wiosna, ale bawiła się w zimę. Było chłodno, popadywał śnieg a słońce nie pokazywało się ani na chwilę. Nic dziwnego, że taka pogoda wpływała na mnie zdecydowanie depresyjnie i wywoływała chandrę. Trzeba było temu jakoś zaradzić i postanowiłam znaleźć na podły nastrój jakieś antidotum. Lekarstwem okazała się książka Małgorzaty Maj. Niepozorna okładka jakoś nie zachęcała zbytnio do lektury, ale gdy przeczytałam kilka stron od książki po prostu nie mogłam się oderwać. Powieść okazała się naprawdę dobrym, ba rewelacyjnym babskim czytadłem okraszonym olbrzymią dawką humoru.
Tytułowa bohaterka to kobieta, która przekroczyła trzydziestkę i wiedzie życie singielki. Ale nie jest to jej świadomy wybór. Jej związek z Rafałem okazał się pomyłką, ów facet draniem, a nasza bohaterka długo lizała powstałą po nim ranę. Czas okazał się dobrym lekarstwem i Weronika znów na nowo zaczęła układać sobie życie. Oczywiście jej marzenia oscylowały wokół poznania księcia z bajki, przystojnego i szarmanckiego mężczyzny przy którym czułaby się bezpiecznie i dla którego straciłaby bez reszty głowę. Los pewnego wiosennego dnia okazał się łaskawy i jadąc rowerem nasza bohaterka poznała interesującego osobnika płci męskiej, który przykuł jej uwagę. Dziennikarka straciła dla niego głowę z czego zwierzyła się matce i przyjaciółce. Czy ten związek będzie kolejną pomyłką czy może Jerzy okaże się drugą połówką Weroniki?
 
Więcej nie zdradzę tylko zaproszę do lektury. Możecie się spodziewać, że książka z pewnością poprawi Wam nastrój. Poznacie bowiem perypetie miłosne wyjątkowej kobiety. Weronika jest zmienna, szalona, romantyczna, bywa marzycielką, ale i potrafi twardo stąpać po ziemi. Jest roztrzepana i ma tendencję do tycia. Lubi sobie podjeść i raczej nie jest zwolenniczką aktywnego wypoczynku. Ale ma nadopiekuńczą matkę, która co rusz ją telefonicznie bądź osobiście strofuje. Czasem nawet zagłaskuje na śmierć. Nie brak Weronice również oddanych przyjaciół, którzy w razie kłopotów stają za dziewczyną murem i wyciągają pomocną dłoń.
Tę powieść czytało mi się rewelacyjnie. Nie miało to może miejsca za sprawą jakieś wybitnie ciekawej fabuły, ale na wielkie uznanie zasługuje język i styl jakim napisana jest książka. Największe brawa autorce należą się za przezabawne dialogi i świetnie powiedzonka oraz porównania jakie wkłada w usta swoich bohaterów. Z natury nie jestem śmieszką i podchodzę do życia z dystansem. Czytając książkę Małgorzaty Maj jak mówi teraz młodzież wymiękłam i zanosiłam się śmiechem. Polecam lekturę tej książki szczególnie wtedy, jeśli dopadnie Was zły humor, coś się w życiu nie uda, pojawią się kłopoty. Nie sposób przy niej się nie roześmiać. Z tejże lektury tchnie optymizmem i ciepłem, a książka doskonale nadaje się na relaksujący weekend. Myślę, że "Weronika zmienia zdanie" to doskonałe czytadło dla Pań w każdym wieku. Polecam niczym lekarze prozac. Działa tak samo, a nie ma skutków ubocznych.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję uprzejmie Wydawnictwu Zysk i S-ka.

czwartek, 7 marca 2013

Monika B. Janowska "Zawracanie głowy"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania luty 2012
stron 424
ISBN 978-83-7785-122-7
 
Przy pocztowym okienku.....
 
Przy pocztowym okienku wiele się dzieje. Praca asystentki wcale nie jest nuda. Obfituje w przeróżne sytuacje i zabawne i wnerwiające do bólu, a doświadcza tego na własnej skórze główna bohaterka książki "Zawracanie głowy". Ada ma za sobą już ładnych parę lat pocztowej pracy. Po skończeniu technikum budowlanego jakoś tak się w niej zadomowiła i trochę z lenistwa nie poszła na studia. Nasza bohaterka mieszka w jednym z legnickich bloków wraz z pokoleniem dziadków i rodzicami. Ma wprawdzie chłopaka-informatyka, ale ów Andrzej to nie facet idealny. Zajęty pracą i nie tylko rzadko ma czas na Ady, która nie czuje się szczęśliwa w swoim związku. Niby kocha, ale ...... gdy pojawia się pewien przystojniak przy pocztowym okienku to ........
 
Nie chcę Wam więcej zdradzić z treści książki niezwykle pogodnej i tryskającej niczym fontanna olbrzymią dawką humoru. Powieść Janowskiej można śmiało określić jako doskonałe babskie czytadło, przy którym można za sprawą niezwykle wesołych dialogów i pokręconych sytuacji boki zrywać ze śmiechu. Ada to kobieta romantyczna, roztrzepana, czasem naiwna. Uwielbia sery pleśniowe i wina. Trochę zadrości koleżance Karolinie wspaniałego męża. Lubi górskie wędrówki, a nie przepada za galeriami handlowymi. Jej życie pełne jest niespodzianek. Pojawia się w nim wiele ciekawych sytuacji, z którymi nie zawsze Ada potrafi sobie poradzić. Ale od czego są przyjaciółki! Sympatyczne grono koleżanek bywa niezastąpione. W ponad trzydziestoletnim życiu Ady mają miejsce przeróżne zawirowania, na światło dzienne wychodzą rodzinne tajemnice, które drzemały jeszcze od czasów wojny. Ady nie sposób nie polubić. Bo to sympatyczna kobieta, bliska w pewnym stopniu każdej czytelniczce. Zakręcona i zwariowana z burzą rudych loków i romantyczną duszą.
Książka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Rozbawiła, rozśmieszyła. I gdzieś między wierszami przyniosła przesłanie, że może czasem lepiej popatrzyć na życie z dystansem, z luzikiem, dać pobiec sprawom własną drogę, poluzować niż przejmować się błahostkami i tracić nerwy. Zakończenie książki jest bardzo ciekawe, sporo się na końcowych stronach dzieje, co powoduje czytelniczą ciekawość i smak czytania do ostatniej linijki.
"Zawracanie głowy" to dobrze napisana powieść obyczajowa z nutką semsacji i sporą dozą romantyzmu. To książka o miłości, babskiej przyjaźni, rodzinnych sekretach. Idealna lektura na smutny dzień dla pań w każdym wieku. Polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

piątek, 21 grudnia 2012

Jan Grzegorczyk "Jezus z Judenfeldu"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2012
stron 256
ISBN 978-83-7785-129-6
 
Gdy wczoraj kładzie się cieniem na dziś
 
Właśnie ukazała się kolejna książka Jana Grzegorczyka opisująca przygody sympatycznego polskiego księdza katolickiego Wacława, doskonale znanego czytelnikom z trylogii "Przypadki księdza Grosera". Niektórzy wyczekiwali jej z niecierpliwością i myślę, że nie poczują się tą książką rozczarowani, a będą raczej oczarowani.
Cofamy się w czasie do roku 1995. Na Piotrowej Stolicy zasiada polski papież Jan Paweł II, który zaprasza księdza Wacława do swojej letniej rezydencji w odwiedziny. Groser postanawia do Rzymu wybrać się na dwóch kółkach. Rowerowa wyprawa przez Alpy jawi się jak urocza podróż z ciekawą metą i wyczekiwanym spotkaniem. Ale pech dochodzi do głosu i krzyżuje plany. Wacław łamie nogę w czasie górskiej wędrówki i trafia do szpitala. Po pobycie w placówce medycznej na okres rekonwalescencji trafia do miejsca dość niezwykłego jak dla polskiego katolickiego duchownego. Bowiem zatrzymuje się na plebanii u protestanckiego pastora w niewielkim miasteczku Judenfeld. I tu spotyka go bardzo wiele niespodzianek. Duchowny gospodarz okazuje się Polakiem, podobnie jak jego żona z którą wyemigrowali do Austrii dobrych kilka lat temu. To z pewnością dziwna "wizyta". Dla księdza, którego obowiązuje celibat poznanie życia i codzienności pastora jest bardzo swoistym doświadczeniem. Tu "pasienie owieczek" wygląda inaczej niż w parafii podległej papieżowi. Tu u boku jest żona, dzieci. Obowiązują inne reguły wiary, inne metody oddawania czci Stwórcy. Ale przecież ponoć Bóg jest jeden..... Dodatkowo Groser poznaje tajemnice mieszkańców Judenfeldu, którzy żyli w czasie królowania faszyzmu. Wojna skończyła się wiele lat temu, ale pozostali ludzie. Osądzono tylko tych najważniejszych, ale ci szeregowi słudzy Adolfa musieli żyć dalej. Niektórzy pojęli swoje błędy w niewłaściwym obliczu patriotyzmu, inni gdzieś w duchu nie mogli się pogodzić z upadkiem Rzeszy i faszyzmu, którego idea położyła się cieniem na ich życiu, ale także na losie ich bliskich.
Ksiądz Wacław znajduje się nagle w obliczu przeróżnych wydarzeń, rozliczeń z przeszłością, a to doświadczenie otwiera mu oczy na pewne sprawy i z pewnością wzbogaca.
Nie zdradzę już nic z treści, z fascynującej historii opowiedzianej przez Grzegorczyka, ale powiem, a właściwie napiszę treściwie - ona jest niezwykle ciekawa, poruszająca i pełna emocji. Napisana prostym językiem i stylem jest niezwykłą lekcją historii, która zmusza do refleksji. Mnie osobiście naszły podobne myśli jak po przeczytaniu "Rozmów z katem" Moczarskiego. Co jest właściwe - służyć ślepo wodzom narodu czy szukać własnej drogi? Czym jest patriotyzm?
 Dzięki lekturze tej powieści spojrzałam nieco inaczej na wydarzenia z lat 39-45 niż po studiowaniu podręczników historii czy lekturze książek popularnonaukowych. Poznałam bowiem wpływ historii na życie konkretnych ludzi, poznałam takie bardzo prywatne oddziaływanie idei Hitlera na można rzecz szarych ludzi, którzy chcieli triumfu Fuhrera i Rzeszy nad światem. Powieść zaciekawiła mnie również dlatego, że mogłam poznać różnice między posługą kapłana katolickiego a pastora, odmienności w wierze protestantów i katolików. W książce nie brak mocnych słów, refleksji, mądrych dyskusji między Wacławem a Konopiukiem. Mądra to lektura bez wątpienia i warta polecenia. Tym, którzy znają  już Grosera nie muszę chyba polecać tej lektury, ale tym, którzy jeszcze nie znają tego mądrego i bardzo inteligentnego kapłana z serca tę książkę polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

sobota, 10 marca 2012

Sonia i Alexander Poussin "Afryka Trek. Od Kilimandżaro do Jeziora Tyberiadzkiego"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2011
stron 664
ISBN 978-83-7506-456-8

Śladami pierwszego człowieka.


Sonia i Alexandre Poussin to para Francuzów, która wytyczyła sobie bardzo ambitny cel – przejście pieszo z południa na północ kontynentu afrykańskiego. Swoją wędrówkę opatrzyli kryptonimem Afryka Trek. Przez trzy lata wędrowali śladami pierwszego człowieka. Druga książka ich autorstwa opisuje trasę wędrówki od Kilimandżaro po północne krańce Czarnego Lądu i wejście na szczyt Góry Błogosławieństw, niedaleko Jeziora Galilejskiego. W drugim etapie wędrówki para przeszła blisko siedem tysięcy kilometrów. Ich trasa wiodła przez Tanzanię, Kenię, Etiopię, Sudan, Egipt i Izrael.
To bardzo wyczerpujące przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem, choć Francuzi nie byli go do końca pewni. Czyhało na nich sporo pułapek i niebezpieczeństw. Musieli zmierzyć się ze zmęczeniem, głodem, złym samopoczuciem, bólem mięśni, pęcherzami na nogach. Dokuczały im bardzo wysokie temperatury, dochodzące nawet do + 55 stopni Celsjusza, zimne noce, burze piaskowe, wszy i pchły. Pewne etapy podróży, ze względu na bezpieczeństwo musieli odbywać w towarzystwie zbrojnej eskorty. A co otrzymali w zamian ?

Przygodę, której nie zapomną do końca życia. Dzięki eskapadzie poznali od podszewki Czarny Ląd, zobaczyli nie tylko to, co oferują w planach wycieczek biura podróży. Mieli okazję nocować w namiocie, doświadczyć gościny w chatach różnych plemion, ale i zanocować w luksusowym hotelu Crater Lodge, gdzie za jeden nocleg trzeba zapłacić niebagatelną kwotę 800 dolarów amerykańskich. Poznali mieszkańców Afryki, będących członkami różnych plemion, między innymi Masajów, Pokotów i Hamerów. Odwiedzając malutkie wioski z bliska, mieli możliwość przyjrzeć się codziennemu życiu ludzi, którzy wciąż kultywują tradycje przodków sprzed wielu lat i niechętnie korzystają ze zdobyczy cywilizacji. Sonia i jej mąż mogli uczestniczyć w świętach i miejscowych rytuałach, mieli okazję skosztować przysmaków afrykańskiej kuchni. W miejscach wybranych przez siebie zbaczali z trasy i zwiedzali prawdziwe perły Czarnego Lądu – parki narodowe i rezerwaty przyrody. Odwiedzili świętą górę Masajów, którą jest czynny wulkan Oldoinyo, podążali ścieżkami, na których pojawiały się świeże ślady lwów. Państwo Poussin zobaczyli także sierociniec dla słoniątek, przyglądali się gorylom w naturalnym środowisku oraz zawędrowali nad przepiękne jeziora, Baringo i Nakuru.
Jestem pełna podziwu dla podróżników, którzy w czasie wędrówki przechodzili przez dziką dżunglę, sawannę, busz i pustynię. Przemierzenie tej trasy wymagało wielu wyrzeczeń, olbrzymiej kondycji i samozaparcia. Sukces zaowocował napisaniem niezwykle ciekawej książki, która zabiera czytelnika w egzotyczny, ale i niedostępny dla przeciętnego zjadacza chleba świat. Oczami Alexandra i jego żony mamy okazję zobaczyć prawdziwe oblicze Afryki, poznać jej zwykłych mieszkańców, ich zwyczaje, wierzenia. Dla wielu z nich para Francuzów to pierwsi biali ludzie, jakich widzieli.
Relacja z niezwykłego trekkingu jest arcyciekawa. Autorzy z detalami opisują tysiące anegdot, spostrzeżeń i wrażeń, jakie im towarzyszyły. Ich wędrówka była pełna emocji, momentów smutnych i pełnych humoru. Dzięki autentycznej i wnikliwej relacji lektura jest bardzo wciągająca i stanowi doskonałą książkę podróżniczą. To najlepsza książka o Czarnym Lądzie, jaką przeczytałam. Relację uzupełniają prześliczne fotografie oraz mapy.
Jeśli zatem chcecie przeżyć niezwykłą literacką wędrówkę po Czarnym Lądzie, obierzcie sobie za przewodników państwo Poussin i sięgnijcie po ich książkę. Myślę, że lektura przypadnie do gustu nie tylko tym, których fascynuje kontynent piramid i pustyni, dżungli i sawanny, ale i tym, którzy kochają dobre książki pełne przygód.
Znakomita publikacja gwarantująca moc niezapomnianych wrażeń.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Zysk i S-ka.