piątek, 25 stycznia 2013

Lucyna Olejniczak "Wypadek na ulicy Starowiślnej"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2012 ( wydanie II)
stron 232
ISBN 978-83-7674-200-7
 
Krakowskie obrazki w kolorze sepii

Książka Lucyny Olejniczak znalazła się w moich czytelniczych planach ze względu na miasto w którym rozgrywa się jej akcja. Kraków to moim zdaniem najpiękniejsze miasto na świecie. Znam Kraków współczesny i ciekawa byłam jak wyglądał ten sprzed lat, gdy fotografie nie bywały cyfrowe, a w kolorze sepii, a zamiast sznurów samochodów i autobusów jeździły dorożki i dyliżanse, a karetki pogotowia i wozy strażackie napędzane były siłą końskich mięśni. Właśnie strażakiem był przodek narratorki powieści - Lucyny, która pewnego dnia znalazła o nim całkiem przypadkowo notkę w internecie. Pewnego dnia 1900 roku służący w straży ogniowej sierżant uległ wypadkowi. Odnotowały to gazety i przeczytała Lucyna. I nagle pod wpływem chwili postanowiła poznać losy swojego pradziada, dowiedzieć się więcej o jego bliskich, o jego życiu. Kobieta odważnie ruszyła tropem antenata. Zajęła się grzebaniem w archiwach, starych rocznikach gazet w bibliotece i dzięki temu zawarła niezwykle interesujące i owocne znajomości.

Książka „Wypadek na ulicy Starowiślnej” nie jest zbyt grubym tomiszczem. To krótka historyjka, która koncentruje się tylko wokół nieszczęśliwego wypadku, zdarzenia, jakim było wypadnięcie z pędzącego do pożaru wozu strażackiego strażaka. Wydarzenia tego dnia poznajemy oczami samego poszkodowanego, jego córki, syna i żony. Ten niefortunny wypadek mógł pociągnąć za sobą bardzo smutne konsekwencje. I drastycznie zmienić losy rodziny.
Zaglębiając się w relacje mieszkańców Krakowa na przełomie XIX i XX wieku mamy okazję zobaczyć inne obliczne tego miasta, gdy jeszcze nie odwiedzały go takie tłumy turystów jak dziś, gdy nie było wokół zabytkowej Starówki potężnych blokowisk, osiedli i budynków z betonów i stali, gdy nad Wisła u stóp Wawelskiego Wzgórza owocowały poziomki, a ludzie biedniejsi mieszkali w suterynach i ubogich domach bez kanalizacji i prądu. To były inne czasy, inne realia. Używanie naftowych lamp, budowanie domów z drewna, przechowywanie siana dla tak potrzebnych koni groziło łatwym wybuchem pożaru. Dlatego tak ważną rolę odgrywała straż ogniowa. A jej członkowie często byli bohaterami i wybawcami.
Kraków z dawnych lat szalenie mnie oczarował. W skromnych urywkach (a szkoda, że nie dużo dłuższych i bardziej rozbudowanych opisach) autorka ukazała piórem to, co dziś możemy zobaczyć już tylko na starych zdjęciach i pocztówkach. Ten świat odszedł już wiele lat temu do lamusa. A jest tak uroczy, tak magiczny wręcz czarodziejski. Ludzie mają inną mentalność, są bardziej otwarci na sąsiadów, na to co ich otacza, na wydarzenia z własnego podwórka. Dzieci robią psoty, bawią się na przydomowych placach i podwórzch, kobiety robią zakupy na targu. Nie ma hipermarketów i centrów handlowych. Wieczorami latarnik zapala uliczne latarnie, miasto nie oświetlają halogeny, ale to wcale nie umniejsza jego urodzie. Wprost przeciwnie – tworzy romantyczny, bajkowy wręcz klimat. Szkoda, że pisarka nie rozbudowała bardziej swojej książki, nie napisała więcej o Teodorze i jego rodzinie z Kolejowej 19. Szkoda, że tak oszczędnie opisała pracę strażaków z tamtych lat. Bo ja chętnie zaczytałabym się bez reszty w takiej historii, w takiej relacji sprzed ponad stu lat, gdy świat kręcił się chyba zdecydowanie wolniej.
Tak okrojona opowieść jest chwilami nieco bajkowa, nieco naiwna, nieco poszarpana. Słabym punktem książki jest zakończenie, które bardzo mnie rozczarowało ze wględu na swoistą niejasność i wręcz bezbarwność. Spodziewłam się emocji, zaskoczenia, dreszczyku, jakiejś porażającej nowiny, a wszystko jakby nagle zastygło i się urwało.
Po powieść warto sięgnąć przede wszystkim ze wględu na możliwość literackiej wycieczki do cudownego polskiego miasta sprzed lat.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Replika.


3 komentarze:

  1. Kilka dni temu przeczytałam tę książkę. Sięgnęłam po nią z ego samego powodu co Ty - uwielbiam Kraków, miasto, w którym kończyłam szkołę średnią i gdzie studiowałam, i który jest przez cały czas moim miastem wojewódzkim;)

    Bardzo podobało mi się, że autorka bardzo mocno oparła się na materiałach źródłowych, na starych czasopismach i fotografiach, że starała się jak najwierniej odtworzyć miasto sprzed stu lat.

    Co do zakończenia - fakt, że trochę nijakie, ale tak to w życiu najczęściej bywa, że pewnych rzeczy nie da się odnaleźć i już...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym przeczytać tą książkę, ponieważ przez dwa lata mieszkałam właśnie na ulicy Starowiślnej w Krakowie i podobnie jak wielu Polaków czuję sentyment do tego miasta:))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. і actuаlly absoultely luv these kinԁs of e cigѕ

    Αlso νіsit my blоg :: green smoke reviews Youtube

    OdpowiedzUsuń