wtorek, 4 marca 2014

Penny Jordan "Wszyscy mają się dobrze"


Wydawnictwo Mira
data wydania luty 2014
stron 320
ISBN 978-83-7-276-0497-2

Jak to w rodzinie!

Książki Penny Jordan czytam od dobrych kilku lat. Szczególnie utknęła mi w pamięci powieść "Gra". Pióro tej autorki uważam za dobre i wielokrotnie zachwyciłam się tym, co napisała. A jak ma miejsce taka sytuacja to staję się wobec takiego pisarza czy pisarki wymagająca. Po prostu wiem, na co go stać i chcę by trzymał poziom swej prozy. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie wszystko się udaje doskonale, ale poważniejsze wpadki nie są mile widziane przez takiego czytelnika jak ja.

Skoro podobały mi się książki Penny oczekiwałam, że biorąc do ręki "Wszyscy mają się dobrze" przeczytam powieść na dobrym poziomie. Niestety zawiodłam się. Ba, gdyby nie nazwisko pisarki na okładce nigdy bym nie przypuszczała, że autorką jest lubiana przeze mnie Pani Jordan.
Czytając opis nastawiłam się na opowieść o rodzinie, coś na kształt sagi rodzinnej. Niestety lektura okazała się nudna, chwilami wręcz męcząca. Zabrakło płynności, lekkości, przejrzystości fabuły. Znalazłam mętlik, chaos, bałagan, w którym się po prostu gubiłam. A przecież ta książka powinna być relaksująca w odbiorze.
Autorka opisuje  losy rodziny Crightonów. Jest to wielopokoleniowa rodzina prawnicza, która mieszka w Anglii. Senior rodu to Ben, ale na pierwszy plan w książce wysuwają się jego dwaj synowie Jon i David. Właśnie mają świętować swoje pięćdziesiąte urodziny i z tego powodu ma odbyć się przyjęcie na wolnym powietrzu na terenie posiadłości Bena. Autorka nie opisuje tylko współczesnych wydarzeń, ale stale wraca do przeszłości Crightonów. Opisuje wcześniejsze lata, perypetie zawodowe i miłosne członków tego klanu. I tak poznajemy szczegóły małżeństw dwóch braci z których oczywiście jeden jest gorszy, a drugi lepszy. Zagłębiamy się w życie zawodowe i prywatne ich dzieci. 
Z opisu ta lektura powinna być ciekawa i trafić idealnie w mój gust, bo ja uwielbiam takie rodzinne historie. Niestety tak się nie stało. Książka mnie nie wciągnęła, nie pochłonęła bez reszty. Czytanie było żmudne, a ja co chwila musiałam wracać do początku książki by sprawdzić, kto jest kto. Bardzo takich sytuacji nie lubię. Plusem książki są ciekawie wykreowane postacie, ale ich sposób przedstawiania czytelnikowi i panujący chaos zdecydowanie psuje przyjemność czytania. 
Cóż po lekturze czuję wielki zawód. Mimo to zachęcam do poznania książek Pani Jordan. Inne jej publikacje, które czytałam są zdecydowanie lepsze.

4 komentarze:

  1. Cóż, nawet najlepszych zdarzają się wpadki ;) Okładka rodem z telenoweli :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem powyżej- okładka jak z serialu i to jeszcze jakimś trafem kojarzy mi się z "M jak miłość" :D nie znam autorki, nie znam jej twórczości, ale nawet jeśli będę chciała się 'zapoznać', to wybiorę inną jej książkę ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja w ogóle nie lubię takich książek i dlatego omijam je szerokim łukiem. Przedmówcy mają rację - już sama okładka odpycha i wieje "Modą na sukces". :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze nic Penn Jordan, ale sporo dobrych opinii o jej książkach trafiło w moje rączki. I właśnie od tej książki chciałam zacząć moją z nią przygodę, ale coś mi się wydaje, że byłby to błąd.:)

    Przy okazji zapraszam Cię do mojego wyzwania autorskiego
    http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html

    OdpowiedzUsuń