niedziela, 23 listopada 2014

Marcin Prokop "Jego Wysokość Longin"


Wydawnictwo Znak emoticon
data wydania listopad 2014
stron 160
ISBN 978-83-240-2961-7

Dzieciństwo w PRL-u było kolorowe!

Czasy PRL-u zapisały się historii jako okres bury i ponury, kiedy królował marazm i ciągle czegoś brakowało. Z pewnością dorosłym nie żyło się wtedy łatwo, ale dzieci, jak to dzieci umiały dostrzegać świat na wesoło, w kolorowych barwach. Sama jestem przedstawicielką pokolenia urodzonych w latach 70-tych XX wieku. Moje pierwsze dziesięciolecie było inne niż współczesnych dzieciaków, ale miło wspominam ten okres i często wracam do niego pamięcią. Wracam i wspominam, gdy spotykam równolatków, ale i wracam przy lekturze książek, których akcja rozgrywa się w czasach mojej młodości. Taką właśnie lekturą jest książka pióra Marcina Prokopa, autora znanego czytelnikom z książek w poważnym tonie. Publikacja o której piszę to pozycja skierowana do młodego czytelnika, ale i do osób dorosłych, która wręcz tryska humorem. Ta książka zabiera w podróż do wprawdzie niedalekiej przeszłości, ale jakże innej od tego co wokół nas dziś. Dla mnie lektura była bardzo przyjemną sentymentalną wycieczką przy której śmiałam się często, ale i łezka tęsknoty pojawiła się w oku i poczułam nostalgię za tamtym okresem.
 
Longin to nie imię, Longin to nie nazwisko. Longin to pseudonim nadany pewnemu chłopcu (autorowi), który przylgnął w dzieciństwie do niego z uwagi na wzrost. Longin to ksywka pochodząca od angielskiego słowa long - długi. Marcin Prokop bowiem był dzieckiem dużo wyższym niż rówieśnicy. Pseudonim swój bardzo polubił i nie odczuwał z powodu niego kompleksów. Longin zatem mieszka sobie w pewnej kamienicy wraz z rodzicami i młodszym bratem, którego tytułuje Bracholem. Jest uczniem pewnej podstawówki, ma swoją paczkę podwórkowych kumpli. Ma bardzo żywiołowy temperament, wszędzie go pełno. Jest psotnikiem, a swoimi postępkami często podnosi rodzicom ciśnienie. Longin to dziecko nad wyraz kreatywne i ciekawe świata, podchodzące do życia z humorem i dystansem. Ten chłopiec ma inne marzenia niż współcześni chłopcy. Dla niego cudem techniki jest komputer Atari i zwykły składak - poprzednik popularnych dziś górskich rowerów. Longin nie żyje w wirtualnym świecie, nie korzysta z internetu, bo go jeszcze nie ma. Longin tylko pod wodzą taty gra w prymitywne względem dzisiejszych gry komputerowe. Longin dużo czasu spędza na podwórku, jeździ na łyżwach, wakacje spędza u dziadków na wsi i wszędzie bardzo psoci. Mimo to, a może właśnie dlatego nie sposób go nie polubić. Chcecie go poznać? Zapraszam do czytania.

Książka ukazuje realia życia dziecka w PRL-u, ukazuje klimat tamtych lat. Młodych odbiorców pewnie nie raz zadziwi obraz tamtych czasów. Starsi przeczytają tę książkę z nostalgią i poczuciem tęsknoty za młodością i czasem beztroski. Dla mnie atutem tej relacji jest świetny styl i prosty język, szybkie tempo opowieści i użycie słownictwa charakterystycznego dla tych lat, które już dziś wyszło z obiegu. Ta książka okazała się dla mnie świetnym lekarstwem na bolączki rzeczywistości. Sięgnęłam po nią wzburzona do granic wytrzymałości kiedy bezczelny kierowca dostawczego busa zastawił mój garaż i musiałam zmienić plany na popołudnie. Udało się tego czasu nie zmarnować, po kwadransie lektury moje myśli zajęło tylko czytanie i to co wokół przestało mnie interesować. Zatem mogę zarekomendować tę książkę jako relaksacyjną i odprężającą. Gorąco polecam ją i tym, którzy czasy Longina przeżyli i tym, którzy są od niego dużo młodsi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz