Znów mnie natchnęło na osobisty post w którym opowiem Wam wydarzenie sprzed roku. Było niemiłe i jakiś czas musiałam je przetrawić w sobie. Ale równocześnie było ono dla mnie szczepionką uodparniającą na negatywy bycia recenzentem. Spotkało mnie ono ze strony Autorki. I tyle zdradzę, nie podam nazwiska, nie podam Wydawcy, ale poproszę o ocenę tej sytuacji, która dla mnie wydaje się po prostu chora.
Pewien Wydawca z którym dość długo współpracowałam - Wydawnictwo samo się do mnie odezwało - zaproponował mi napisanie blurba na okładkę powieści. Ok, robiłam to nie raz, obie strony były zadowolone. Miałam dostać pdf przed premierą i szybko uwinąć się z lekturą. Ok, rozumiem musi to pójść do druku itd. Czekam i czekam - cisza. Wreszcie piszę na maila osoby współpracującej co się dzieje. I tu odpowiedź zwala mnie z nóg i obrzydza na moment blogowanie. Otóż Wydawca nie wysłał ebook, bo .... Autorce nie spodobał się mój nick, bo nie taki, bo pospolity itd. Ręce opadły niżej stóp. To nie liczy się blog, poziom tekstów, rzetelność pod względem terminów, serce włożone w blog tylko nick. Ale... by nie było mi przykro mogę książkę dostać do recenzji w papierze i nawet egzemplarz na konkurs. Tzn. mogę ją promować, do tego jestem dobra, ale mam do duszy nick. No to już przelało szalę - podziękowałam i zrobiło się good bye.
Odczułam totalny brak szacunku, a przeprosiny ze strony Wydawcy i książki na otarcie łez mnie nie poruszyły ani nie skusiły. Nie ocenia się książki po okładce, ale ocenia się okładki. Nie ocenia się blogera po nicku, ale po jego blogu. To taki morał z tej bajki.
Żałosne...
OdpowiedzUsuńNiestety prawdziwe, ale pożyteczne bo uczące jaki bywa świat i ludzie.
OdpowiedzUsuńZaglądam tutaj czasem, i przyznać muszę - nie, nie muszę, a chcę przyznać, ze sprawia mi to ogromną przyjemność. Lubię przeczytać rzetelne recenzje, zanim sięgnę po książkę. Dlatego wyznanie Malineczki poruszyło mnie do głębi. Jest mi przykro, naprawdę przykro za kogoś, kto nie potrafił się zachować. Jestem też pełna uznania dla autorki bloga za zatrzymanie pewnych informacji dla siebie. Z klasą. Tak trzymać. Pozdrawiam i życzę lepszej współpracy :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę nick może decydować o rzeczy takiej jak recenzja ? A gdzie umiejętności pisarskie, wieloletnie blogowe i nie tylko doświadczenie, gdzie profesjonalizm ? Masakra po prostu.
OdpowiedzUsuńStaram się wypośrodkować. Rozumiem Twoje odczucia i żal, który poczułaś. Ale z drugiej strony, rozumiem też autorkę. To jej książka i ma ona prawo decydować o takich rzeczach. Kazdy chce, aby jego "dziecko" było idealne, pod każdym względem. Rozumiem, że Twój nick mógł jej się nie spodobać czy źle kojarzyć. Myślę jednak, że skoro wydawnictwo samo się do Ciebie odezwało i zaproponowało taką formę współpracy, to mogli przecież podpisać Ciebie imieniem i nazwiskiem oraz podać nazwę bloga. Myślę, że wtedy chyba wszyscy byliby zadowoleni.
OdpowiedzUsuńLudzie nie mają wstydu ani krzty taktu. Co ma nick do tego? Zawsze mogli podpisać opinię Twoim imieniem i nazwiskiem, a nie nickiem. No cóż... jak to się mówi - niektórym się w dupach poprzewracało.
OdpowiedzUsuńUważam, że ważna jest treść. Gdybyś miała nick obelżywy, to co innego. Dobrze, że wybrałam sobie na nick postać z książki. Prusa się nie czepią.
OdpowiedzUsuń