Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bilioteczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bilioteczne. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 stycznia 2013

Monika Warneńska " Drzewo sprawiedliwości"

Wydawnictwo Axis Mundi
data wydania 2010
stron 296
ISBN 978-83-61432-08-1
 
Wyjątkowo wzruszająca historia
 
O wyborze tego co czytam rzadko decyduje przypadek. Wybieram książki czytając ich opisy na stronach wydawców czy księgarni internetowych, sugeruję się opiniami recenzentów i blogerów, poleceniami znajomych. Ale jak to bywa wyjątek potwierdza regułę. Czasem będąc w bibliotece wypożyczam książki, które po prostu wpadną mi w oko. Czymś przyciągną i zaciekawią. No po prostu skuszą. Tak było właśnie z powieścią "Drzewo sprawiedliwości". Wzięłam ją z bibliotecznej półki w ciemno. I jak się okazało to była bardzo, ale to bardzo dobra decyzja. Bo książka powaliła mnie na kolana. Na portalu LC można ocenić książkę w skali od 1 do 10. Dałam jej 10, ale wiem, że to stanowczo za mało. Ona zasługuje na 10 do potęgi. Jest wyjątkowa i bardzo piękna, choć smutna.
 
To historia z wojną w tle. Ale to książka nie tylko o wojnie.
Dwie kobiety przed wojną są koleżankami, choć różni je kilka lat. Anna pochodzi z Bukowca z ubogiej rodziny. Jej rodzice ledwie wiążą koniec z końcem, żal im, że uzdolniona córka nie otrzyma należnego jej wykształcenia. Ale nagle pomocną dłoń wystawia wujostwo ze stolicy i bierze Anię pod swoje skrzydła. Młoda dama uczy się wybornie, myśli o studiach. Wuj umiera, a plany na dorosłe życie krzyżuje wojna. Przed jej wybuchem Anna poznaje Julę - córkę krawcowej z której usług korzysta jej ciotka. Anna udziela Juli korepetycji, zaprzyjaźniają się. Tuż przed wybuchem wojny Anna poślubia uroczego żołnierza lotnika. Gdy ten walczy z faszystami w Anglii Anna rodzi ich córkę. Dziecko umiera po kilku miesiącach życia. Zostaje jego metryka. Ten dokument ratuje życie pewnego żydowskiego dziecka - córki Juli..................................
Tak to prawda, że lubię wojenne historie. Czytałam ich zresztą niemało. Ale ta jest wyjątkowa, bardzo wzruszająca. To książka pisana sercem. Dwie kobiety, które wcześniej się znają zmienia wojna. Anna boryka się ze stratą męża i dziecka, Jula w gettcie musi walczyć o życie, które zmierza ku wywózce do obozu koncentracyjnego. Zależy jej by choć dziecko przeżyło. Wojna zmienia te młode kobiety okrutnie. Czyni je silnymi, odziera z beztroski i młodości. Uczy sztuki przetrwania. Anna mimo doświadczeń nie traci serca. Czy do końca? Czy heroiczny czyn wyniesienia dziecka z getta jest do końca bohaterski? A może chce widzieć w tym dziecku swoją zmarłą córkę? Może jest przekonania, że jej rodzice trafią do gazu, a ona dostanie drugie dziecko od losu, które zastąpi to zmarłe? Z treście książki wydaje się, że tak nie jest. Ale kilka dni po skończeniu powieści i takie myśli przyszły mi do głowy. Akcja książki obejmuje kilkadziesiąt lat. Także tych po wojnie. Gdy układa się nowy porządek w Europie i świecie. Gdy kreuje się nowy ład polityczny. Gdy prawda, nie wiedzieć czemu zostaje zakłamana. Gdy Polacy działający w Żegocie są niedoceniani przez literata.
Oba narody wiele ucierpiały od Niemów. Pada pytanie dlaczego cierpienie jej poróżniło? Dlaczego nie zbliżyło? Dlaczego zaczęły padać okrutne oskarżenia i dał znać o sobie tak mocny antysemityzm?
"Drzewo sprawiedliwości" to książka refleksyjna, gloryfikująca ludzkie poświęcenie, bezinteresowną pomoc, odwagę. To powieść o trudnej historii polsko- żydowskich stosunków, które po wojnie nie były łatwe. To także książka o poszukiwaniu własnej tożsamości i korzeni.
Jeśli tylko będziecie mieli możliwość przeczytajcie ją. Warto, naprawdę warto.


poniedziałek, 23 lipca 2012

Andrzej Stasiuk " Grochów"

Wydawnictwo Czarne
data wydania 2012
stron 96
ISBN 978-83-7536-288-6

Rzeczy ostateczne i konieczne

Piórem Andrzeja Stasiuka zachwyciłam się kilka lat temu. Pierwsze książki jakie przeczytałam jego autorstwa do "Fado" i "Dojczland". Podziałały na moją wyobraźnię, zachwyciły i pozwoliły odkryć inny świat, który dziś już właściwie znika, odchodzi w cień i można go spotkać gdzieś na bezdrożach środkowoeuropejskiej prowincji, gdzie bieda i pieniądz nie zaczął jeszcze rządzić i niewolić. Spotkałam się z opiniami, że książek Stasiuka się nie da czytać, że to zlepek słów pisany bez celu i sensu łączonych przypadkiem w zdania, strony i książki, które są niezrozumiałe i nieczytelne. No cóż, Pan Andrzej pisze jak pisze i nie wszystkim musi się to podobać, nie każdy znajdzie klucz do odczytania jego myśli. Ja znalazłam i bardzo się z tego cieszę. Z tego powodu staram się wziąć do ręki kolejne jego dzieła i przenieść się w ten cudowny i nostalgiczny świat.
"Grochów" zobaczyłam na bibliotecznej półce i od razu zapadła decyzja - pożyczam ! Książka zawiodła mnie tylko w jednym aspekcie - dlaczego jest taka krótka ! Ma mniej niż sto stron, ale ten niedostatek wynagradza mistrzowskie napisanie. Trzy eseje i jedno opowiadanie poruszają trudne tematy - starości, choroby tej,  która nie daje się już uleczyć i na którą nie ma skutecznego lekarstwa i śmierci. Odejście z tego świata czeka każdego z nas. Mówią, że Bogu zdecydowanie nie udała się starość. To prawda, bo niesie ona ze sobą tylko ból, ograniczenia i prowadzi ku końcowi. Bez względu na to, czy mówimy o człowieku czy zwierzęciu starość przyjemna nie bywa. Pokazuje jak słabym stworzeniem jest istota żyjąca, jak kruche jest jej zdrowie. Jakże smutny bywa koniec życia, nostalgiczny i trudny. Ale taka jest kolej rzeczy.
"Grochów" to także książka o przemijaniu - przemijaniu nie tylko ludzkiego życia, ale i czasu, kolejnych dekad po sobie, epok, które jedne się kończą by ustąpić miejsca drugim. Świat ciągle się zmienia, ciągle biegnie gdzieś do przodu - znika to co piękne, pojawia się nowe, nie zawsze lepsze. Wspomnienia Autora z dzieciństwa są urokliwe i bardzo sentymentalne. Bliskie mi i bardzo zrozumiałe. Dobrze mi się czyta prozę Stasiuka ! Jeśli zapytacie dlaczego, to powiem krótko, acz prostolinijnie - bo ja patrzę podobnie na świat, bo mam pokrewną  jak ten Autor duszę. I przyznam się szczerze, że nie umiem już więcej nic napisać na temat "Grochowa". Wolę tę książkę jeszcze przemyśleć, podumać nad nią i światem, który z każdą minutą się zmienia. 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Jodi Picoult "Bez mojej zgody"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2009
stron 528
ISBN 978-83-7648-166-1

Gdy życie wymaga zbyt trudnych decyzji.

Jestem fanką tej autorki. Już od dawna, od pierwszej przeczytanej jej książki, a było to kilka lat temu. Gdy zobaczyłam na bibliotecznej półce "Bez mojej zgody" natychmiast po nią sięgnęłam. Przeczytałam i jestem pod olbrzymim wrażeniem tej powieści. Moim zdaniem to książka wobec lektury której nie można być obojętnym. Ona szokuje, wzrusza i na długo zostaje w pamięci. W mojej obawiam się, że na zawsze.
Czy zdarzyło się Wam czytać kilkanaście końcowych stron książki przez kilka godzin ? Mnie się właśnie przydarzyło. I to nie dlatego, że czytanie mnie nudziło. Ale dlatego, że zalewałam się łzami, mało powiedziane. Ryczałam jak bóbr. Nad zakończeniem, nad losami głównych bohaterów i nad życiem, które czasem jest zbyt ciężkim brzemieniem. Jedno mnie przestaje dziwić. Zaczynam coraz bardziej rozumieć lekarzy, którzy tracą wiarę w dobrego Boga patrząc na ogrom cierpienia jakie dotyka ich pacjentów.

Picoult jak zwykle napisała po mistrzowsku, jak zwykle podjęła trudne tematy. Główni bohaterowie książki to przeciętna amerykańska rodzina. Tata Brian jest strażakiem i ratownikiem paramedycznym. Sara z wykształcenia jest prawnikiem, ale nie pracuje zawodowo - poświęca się wychowaniu dzieci i prowadzeniu domu. Zajmuje się synem i córeczką. Ale szczęście pęka w chwili, gdy Kate ma dwa latka. Dziewczynka poważnie zachorowuje. Diagnoza jest przerażająca - ciężka postać białaczki. Ratunek posiadanie zgodnego genetycznie dawcy. Brat nie spełnia warunków, dawca z rejestru nie wchodzi w grę. Rodzice Kate decydują się na jeszcze jedno dziecko, by pobrać krew pępowinową. Na świat przychodzi Anna - stworzona przez genetyków idealna dawczyni. Jej życie jest inne niż wszystkich dzieci. Ona choć jest w pełni zdrowa musi wciąż służyć tkankami i narządami siostrze. Oddawać szpik i krew, wreszcie i potrzebna jest nerka. Trzynastoletnia Anna się buntuje i szuka pomocy w sądzie. Ma dość stanowienia o jej byciu dawcą przez rodziców.............................
Temat kontrowesyjny i bolesny. I trudno określić, kto ma rację. Właściwie życie stawia Briana i Sarę pod murem - murem cierpienia i boleści. Nie ma ucieczki, a każdy wybór jakby nie było jest niekorzystny. Czy sąd pomoże rozwiązać kwestię racji w tym sporze ? Czy ona tak naprawdę istnieje ? Czy można podjąć właściwą decyzję ?
Ta powieść nie jest łatwą lekturą. Książka porusza trudną tematykę, pokazuje nieszczęście rodziny, która musi żyć z brzemieniem chorego dziecka, nawrotów choroby, hospitalizacji i ogromnego cierpienia. Pytałam w duszy dlaczego ? Kto i w imię czego zsyła tak bolesne doświadczenia na dziecko i jego bliskich ? Czy patrząc na pasmo choroby można wierzyć w istnienie Boga ?
Wiele, naprawdę wiele emocji towarzyszyło mi podczas czytania i jeszcze wiele zostało we mnie. Warto zagłębić się w lekturę tej niesamowitej i bardzo zarazem smutnej lektury. Spotkałam się z opinią, że to jedna z najlepszych książek w dorobku tej autorki. Sama wszystkich nie czytałam, ale śmiało napiszę - To mistrzostwo literackie. To książka, która zasługuje na miano bestsellera. Powstała jej ekranizacja. Może obejrzę kiedyś ten film, ale najpierw wyciszę emocje to lekturze. A to mi trochę zajmie.
Książka z bibliotecznej półki.

niedziela, 29 stycznia 2012

Mark Salzman " Z otwartymi oczami"

Wydawnictwo WAM
data wydania 2008
stron 192
ISBN 978-83-7505-955-3
seria Labirynty kolekcja prozy

O istnieniu tej książki nie miałam zielonego pojęcia, dopóki nie wypatrzyłam jej na bibliotecznej półce. Jak zerknęłam na opis nie mogłam się oprzeć i porwałam ją bardzo łapczywie. Powodem takiej reakcji była tematyka jaką porusza ta niewielka objętościowo książeczka i miejsce rozgrywania akcji.
Jej główną bohaterką jest siostra zakonna, a konkretnie karmelitanka bosa z klasztoru na obrzeżach Los Angeles. Czemu tak mnie zainteresowały losy mniszki ? Otóż kiedyś sama myślałam o wstąpieniu do tego zgromadzenia zakonnego. Nie chcę Wam zdradzać nic w fabuły tej lektury, ale chcę Was zachęcić do przeczytania tej książki, aby poznać nieco inny świat, osoby noszące habit i mające zdecydowanie inną codzienność od przeciętnego człowieka. Bo klasztor ten to klauzura, ścisłe odosobnienie. Życie Bogiem i modlitwą , którą uroczyście w obecności całego zgromadzenia odmawia się 7 razy na dobę. I tu kolejna ciekawostka - książka nie ma tradycyjnego podziału na rozdziały, a dzieli się na części, które są określone jako święta kościelne określone przez brewiarz. Zachęcam do poznania postaci skromnej, pełnej pokory o trudnej i bolesnej przeszłości, która znalazła szczęście i swoje miejsce na ziemi w skromnym klasztorze. Jednak nawet i ona ma problemy. Tym razem zdrowotne. I dylematy jak się zachować wobec trudnej rzeczywistości, jaką postawę wybrać. Nawet zakonnice nie mają pod tym względem łatwo - nie wiodą życia bez kłopotów, ale inaczej je przeżywają. Książka ciekawie przedstawia postać siostry John i jej współtowarzyszek, ukazuje kobiety uduchowione, ale i pełne zwykłych ludzkich dylematów. One jednak podchodzą do nich nieco inaczej. Mają swoje ideały, kierują się niezmienną od lat zakonną regułą - pewnie dla wielu niezwykle surową. Ale nasza bohaterka jest tam szczęśliwa, klasztor nie jest dla niej więzieniem, a rajem. Nakazy nie są czymś krępującym , a ich brzemię jest lekkie. Przeczytanie tej powieści przeniesie Was w inny wymiar, w rzeczywistość, która jest bardzo uduchowiona i mistyczna, gdzie świat nie kręci się wokół pieniądza i dóbr materialnych. Gdzie religia nie jest czymś suchym, a wiara stanowi kręgosłup rzeczywistości. Myślę , że warto zaznajomić się z tak egzotycznym miejscem jak ten mnisi klasztor. Z pewnością dla wielu Czytelników będzie on dość szokujący i egzotyczny, pojawią się głosy co daje taka egzystencja, czy warto obierać taką drogę w życiu ? Mnie osobiście ta książka nie zszokowała, bo znałam osobiście szczęśliwe zakonnice żyjące charyzmatem Karmelu i wierzcie mi były one naprawdę bardzo spełnione i pełne radości, uśmiechu i nadziei.
Książka z bibliotecznej półki.

sobota, 17 grudnia 2011

Stosik Biblioteczny - objaw choroby !!!!

Tak to już zdecydowany przejaw choroby mola książkowego i nic go nie wytłumaczy - poszłam do biblioteki zdecydowanie pożyczyć coś dla męża, a wyszłam ze stosem nie tylko dla Niego. Nie mogłam się oprzeć tylu ciekawym książkom i wzięłabym ich jeszcze dużo więcej. Mam termin do 15 lutego i bardzo chcę je przeczytać, a tu są jeszcze zobowiązania recenzyjne. Ale mam wielką ochotę na czytanie dzięki Bogu i sprawia mi ono przyjemność więc piszę co w stosiku i uciekam do książki. Za oknem niemiłosiernie leje więc spacer odpada.
Isabel Allende "Miłość i ciernie " - cóż lubię autorkę więc muszę przeczytać
Adriana Trigiani "Nie śpiewaj przy stole " - czytałam co nieco tej Pani i polubiłam ją
Alicja Łodzińska "Moje długie życie " - uwielbiam takie wspomnienia więc poczytam z przyjemnością
Mark Salzman "Z otwartymi oczami" - to jak magnes zadziałała tematyka - a wiecie, że kiedyś myślałam żeby też zostać karmelitanką - dla niewtajemniczonych to mniszka klauzurowa
Mirosław Wigierski "Ze Lwowa na Kołymę " - w sumie dla męża, ale ja lubię tematykę łagrową od "Innego świata", który przeczytałam jeszcze w liceum
"Chitra Banerjee Divakaruni "Tłumaczka snów" - klimaty indyjskie
Hilary Norman "Niebezpieczna zabawa" dobry kryminał nie jest złą lekturą
Julia Jusik "Narzeczone Allacha " książka o terrorystach samobójczyniach z Czeczenii
Matthew Eden "Ostatni dokument Hessa" dla męża- ale też i mnie by się podobała.
Zatem konkludując zamknąć mnie do klatki, dać książkę i nie wypuszczać z domu.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Marta Fox "Kobieta zaklęta w kamień"

Wydawwnictwo Literackie
data wydania 2009
stron 308
ISBN 978-83-080438- 37

Powieść Marty Fox "Kobieta zaklęta w kamień" to książka o kobiecie i dla kobiet. Ale nie jest to typowe babskie czytadło, nie spodziewajcie się lektury lekkiej i przyjemnej. Ta książka to opowieść o kobiecie dojrzałej, która znalazła się na życiowym zakręcie. Jej świat nagle zawirował, a na nią spadł bolesny cios w postaci choroby. Doświadczenie przykre i bolesne jednak główną bohaterkę dopinguje do pewnych działań.

Emilia jest pisarką. Ma ustabilizowane życie zawodowe, po nieudanym małżeństwie zakończonym rozwodem i burzliwym romansie, którego owocem jest syn znajduje szczęście i stabilizację u boku Tomasza. I nagle zauważa pewnie niepokojące zmiany na skórze. Diagnoza okazuje się dość poważna - znana profesor dermatologii diagnozuje sclerodermię. To choroba, która w łagodnym stadium powoduje wysuszenie i kamienienie skóry, ale w ostrym przebiegu doprowadza do kamienienia narządów i śmierci. 
Emilia podejmuje walkę, a w szpitalu poznaje Monikę. Nie zdradzę już więcej z fabuły, przeczytajcie sami smutną i wzruszającą opowieść o niezwykłej kobiecie - inteligentnej i dobrej, wspaniałej mamie i odnoszącej sukcesy pisarce i autorce scenariuszy teatralnych. Autorka stworzyła naprawdę ciekawy portret swojej bohaterki - Emilia jest tak bardzo wrażliwa, dąży do perfekcji , co wzbudziło mój podziw i sympatię. To kobieta, która stawia dobro świata , bliskich i rodziny nad swoje przyjemności. U boku męża, którego kocha na swój sposób marnieje. Roman okazuje się facetem zapatrzonym tylko w swoje ego - liczą się jego sukcesy, jest po prostu emocjonalnym tyranem. Nie kocha żony, a mimo to ona czuje olbrzymie wyrzuty sumienia, gdy go zdradza. 
Emila nie miała łatwego życia - nie miała kogoś bliskiego w okresie małżeństwa, kto byłby jej podporą i wsparciem, poradziła sobie także, gdy porzucił ją Filip - była dzielna. 
Choroba zmusza ją do pewnego rodzaju rachunku sumienia. W szpitalnej sali dociera do niej jak kruche jest życie. I to ją motywuje do wybaczenia doznanych od innych krzywd, do wyjazdu do Paryża. 
W książce jest tak wiele emocji, tak wiele szczerych do bólu zwierzeń. Autorka pisze bez osłonek o trudnych sprawach. Polecę powieść tym, którzy nie boją się czytać o cierpieniu na szpitalnych oddziałach. Książka bardzo mnie wzruszyła. Szczególnie historia Moniki. I tu lektura zmusiła mnie do refleksji nad sensem życia i cierpienia. A jednak mimo niepowodzeń, chorób i trudnych spraw warto iść przez życie z podniesioną głową i szukać choć nawet bardzo nielicznych i ulotnych chwil szczęścia. 

czwartek, 4 sierpnia 2011

Beata Pawlikowska "Blondynka w dżungli"

Wydawnictwo National Geographic
data wydania 2008
stron 136
ISBN 978-83-60006-61-0

Uwielbiam czytać relacje z egzotycznych podróży tej autorki. Są bardzo ciekawe spisane, pełne anegdot, a jednocześnie udaje się Pawlikowskiej tak świetnie opisać kwintesencję zwiedzanego miejsca, że dosłownie porywa nas tam, gdzie była. No i Pani Beata całkowicie burzy stereotyp słodkiej blondynki - nieporadnej i naiwnej. To wytrawna i prawdziwa podróżniczka z krwi i kości, której niestraszne dzikie bestie, tropikalne ulewy, gryzące owady i wszelkie przeciwności losu.
Czasem nie trzeba wydawać fortuny na podróż, aby nieco poznać urocze miejsce, które nie jest dostępne dla przeciętnego zjadacza chleba. W książce "Blondynka w dżungli" autorka zabiera nas do wenezuelskiej dżungli - cóż miejsca niezwykle uroczego, pełnego egzotyki, ale nie jest ono wcale tak przyjazne dla turysty jak wydaje się na zdjęciach. Bo tropikalny las to owszem miejsce piękne i tajemnicze, ale i bardzo niebezpieczne. Trzeba mieć dla niego sporo szacunku i respektu. Bo dla wędrowca żyjącego na codzień w cywilizacji czeka wiele niespodzianek - czasem przykrych i niebezpieczeństw. Dżungla dla niewtajemniczonych kryje wiele pułapek.Ale mimo to warto ją poznać. Trzeba mieć tylko trochę odwagi i samozaparcia jak Pawlikowska. No i nie bać się dzikich zwierząt , gryzących owadów i żab oraz ... błąkających się wg wierzeń duchów zmarłych. Ponadto trzeba być odpornym na trudy spania w hamaku, pożywiania się darami natury ( a dżungla to wcale nie raj, w którym rosną soczyste owoce ). Dżungla ma swoje prawa - tu życie wyznacza od wieków rytm natury , ale za to możemy zobaczyć chyba jedno z ostatnich miejsc na kuli ziemskiej, gdzie człowiek jeszcze niewiele zmienił. I tak z autorką odwiedzimy wioski indiańskie m.in. plemienia Yanomami, poznamy egzotyczne menu, popłyniemy czółnem przez rzekę pełną kajamanów. Ale i odwiedzimy tradycyjną wenezuelską wioskę los llanos i plebanię polskiego misjonarza. W czasie lektury czeka nas wiele zabawnych opisów i przygód autorki. Książka jest pełna anegdot, które nie zawsze były miłe. Cóż świetna lektura dla lubiących podróże i ciekawych świata. 
Dodatkowym atutem jest śliczna okładka - nic tylko odłożyć troszkę grosza i pojechać do Wenezueli, choć nie wiem czy miałabym tak do końca na to odwagę .
  


niedziela, 17 lipca 2011

Maria Sztokfisz "W Klanie "


Wydawnictwo Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media
data wydania 2001
stron 158
ISBN 83-7311-254-5
Kiedyś byłam wierną fanką tego serialu. Pamiętam doskonale jak w roku 1997 TVP zorganizowała wśród telewidzów plebiscyt - trzeba było z trzech proponowanych po kilka odcinków seriali wybrać ten najlepszy, którego produkcja miała ruszyć masowo. Rzeczywiście zgodziłam się z werdyktem , Klan był najlepszą ofertą. Może choćby dlatego, że stały za nim takie nazwiska jak Karpiński czy czy Niżyński (kiedyś stworzyli W labiryncie - świetny serial!!!!). Z początku to była dobra telenowela - opowiadała o takich normalnych ludziach z kłopotami, zwykłymi problemami, ale z czasem zaczęło się dziać bajkowo, przerysowanie, wątki straciły na świeżości i być może powinno się już wtedy zakończyć emisję. Jednak telenowela "idzie" do dziś, jej świetność już przyblakła, ja nie oglądam od dłuższego czasu. Jednak polubiłam pewnych aktorów - odtwórców głównych ról i dlatego przeczytałam książkę "W Klanie ". Zawiera ona jedenaście mini biografii aktorów, którzy wcielili się w pierwszoplanowe postacie, opisuje ich drogę do aktorstwa, stosunek do ról, które w telenoweli odtwarzają. Aktorzy tacy jak Agnieszka Kotulanka czy Paulina Holtz odpowiadają na chyba bardzo nurtujące widzów pytanie - o ile są podobni do granych przez nich bohaterów. Nie brak anegdot z planu zdjęciowego.
Polecam miłośnikom serialu i choćby tym, którzy chcą zdawać do szkół filmowych i teatralnych. To naprawdę niełatwy kawałek chleba.
Książkę wypatrzyłam na bibliotecznej półce.