wtorek, 10 lipca 2012

Jerzy Stuhr "Tak sobie myślę..."


Wydawnictwo Literackie
premiera czerwiec 2012
stron 286
ISBN978-83-08-04958-7


Z pamiętnika chorego

Życie jest pełne niespodzianek. Są te miłe, ale i te przykre, które mają moc zwalania z nóg. Do takich należy choroba. To bardzo trudny przeciwnik, zwłaszcza wtedy, gdy rokowania są niezbyt optymistyczne, a przegrana walka to śmierć. Wielu z nas buntuje się wtedy, szuka przyczyn i odpowiedzi na pytanie - dlaczego ja? Dlaczego mnie spotyka cierpienie, a inni cieszą się pełnią życia i zdrowia ? Czasem bardzo trudno jest zebrać siły do walki z tak ciężkim przeciwnikiem. Są jednak ludzie, którzy przyjmują wyroki w lekarskich gabinetach ze stoickim spokojem i postanawiają - pewnie tylko pozornie bez emocji,gdyż mocno je ukrywają - walczyć dzień po dniu, by odnieść zwycięstwo.
Do takich osób należy bardzo znany i uwielbiany przez rzesze fanów aktor i reżyser, Jerzy Stuhr. W 2011 roku poczuł się gorzej, myślał, że to tylko z przemęczenia i że pomogą mu wakacje. Niestety badania wykazały, że dopadł go nowotwór. Na samym początku rokowania nie były pomyślne – 70 % szans i pewnie ze cztery miesiące życia. Ale On zawziął się w sobie i rozpoczął walkę. Równocześnie zaczął pisać dziennik – niezwykle osobisty pamiętnik, który miał być przeznaczony tylko dla najbliższych mu osób. Na szczęście pracownicom Wydawnictwa Literackiego udało się przekonać pana Jerzego, by książka ukazała się drukiem. Dziś znajduje się ona już na księgarskich półkach, a media donoszą, że jeden z polskich aktorów, którego najbardziej lubię, najgorsze ma już za sobą. Pewnie już na całego szykuje się do powrotu na scenę, który to zaplanował na tegoroczne lato.
„Tak sobie myślę...” to książka niezwykła. Pewnie zapytacie dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze, bardzo zaimponowała mi postawa pana Stuhra, który trudną i bolesną wiadomość przyjął z pokorą. Postanowił nie dać się i nie poddawać, a równocześnie, jak sam pisze, z aktywnego uczestnika życia stał się bardziej jego obserwatorem. Prowadzony od 10 października 2011 roku pamiętnik jest bardzo, bardzo osobisty. Jego autor pozwala czytelnikowi zajrzeć głęboko w swoją duszę i serce. Stuhr pisze o przeróżnych rzeczach. Wspomina wydarzenia ze swojej jakże bogatej kariery, przyjaciół, współpracowników i kolegów, z którymi przyszło mu pracować. Pisze o codzienności i tej współczesnej, i tej sprzed lat, kiedy w Polsce było zdecydowanie inaczej. Stuhr ocenia, porównuje i dokonuje podsumowań. Dużo miejsca w swoich zapiskach poświęca teatrowi i kinu. Ale opisuje też doświadczenia związane z chorobą, pobytami w szpitalu, leczeniem, które przy wdrożeniu chemioterapii jest dla pacjenta bardzo uciążliwe. Pan Jerzy dzielnie walczy, a sił dodaje mu rodzina, żona i dzieci oraz fakt, że jego córka spodziewa się pierwszego dziecka. Przyszły dziadek chce koniecznie dożyć chwili, by wziąć maleństwo w ramiona. Dzięki Bogu to mu się udaje. Zdjęcie aktora z malutką Lenką w ramionach zamieszczone pod koniec książki bardzo mnie wzruszyło.

Czytałam ten dziennik bardzo powoli, rozkoszowałam się zawartymi w nim przemyśleniami, które są dowodem na to, że Jerzy Stuhr to nie tylko wspaniały aktor i reżyser, ale to także intelektualista i mądry „życiowo” człowiek o dobrym i wrażliwym sercu. Te refleksje, te celne spostrzeżenia, te piękne przemyślenia na temat wartości życia, śmierci czy przemijania są po prostu wspaniałe. Mądre i pełne prawdy.
O książce bardzo wiele mówi okładka. Tu wydawcy należą się słowa uznania za idealne jej dobranie. Zdjęcie pokazuje człowieka zmienionego po chemioterapii, widać, że zmagającego się z chorobą, który bardzo ciekawskim, a zarazem zamyślonym wzrokiem spogląda w przyszłość, która jawi mu się jako jedna wielka niewiadoma. W ręku trzyma książkę lub zeszyt, w którym zapisuje kolejne notatki i ten przedmiot staje się jakby pomostem między nim a jutrem. Tytuł jest również bardzo trafiony. Choroba zmusza niejako autora książki „Tak sobie myślę...” do wielu podsumowań, refleksji nad tym, co było i nad tym, jak żyć, gdy walka skończy się zwycięstwem. Z lektury biją nadzieja i optymizm, spokój i siła, dlatego naprawdę gorąco polecam ją tym, którzy chorują, walczą i opadają z sił. Z pewnością będzie jak cudowna kroplówka, która poprawi kondycję i doda wigoru. Zachęcam też do lektury wszystkich miłośników polskiego kina, teatru i osoby będące fanami pana Jerzego. To naprawdę piękny portret Mistrza wyrysowany piórem trzymanym w Jego ręce.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu.


3 komentarze:

  1. Świetny aktor, niezwykła osobowość. Zdecydowanie warto przeczytać.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudownie się czytało. Mało jest teraz tak "mądrych" książek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sporo osób negatywnie ocenia tę książkę, bo nie podobają im się niektóre, zbyt krytyczne poglądy Autora. Ja uważam, że nadają całemu dziennikowi autentyczności. W końcu to, tak jak mówisz, bardzo osobista forma. http://zakamarek2013.blogspot.com/2014/08/tak-sobie-mysle.html

    OdpowiedzUsuń