sobota, 24 maja 2014

Paweł Żuchowski "Uzdrowił mnie Jan Paweł II"


Wydawnictwo M
data wydania 2014
stron 152
ISBN978-83-7595-856-0

Otrzymać drugie życie

O tym, iż Karol Wojtyła był kimś wyjątkowym wiedziałam intuicyjnie jeszcze za Jego życia. Gdy oglądałam transmisję z papieskiego pogrzebu w kwietniu 2005 roku w pełni zgodziłam się z napisami na transparentach "Santo subito". Świętość polskiego Ojca Świętego była dla mnie bezdyskusyjna i oczywista. Ale jak to według procedur prawa kościelnego bywa ustaleniom musiało stać się zadość. Proces beatyfikacyjny trwał niezwykle krótko. 
Już 1 maja 2011 roku Karola Wojtyłę uznano za błogosławionego. W tym dniu miliony osób na całym świecie oglądały relację Mszy beatyfikacyjnej z Placu Świętego Piotra. W tym gronie była też pewna para z Kostaryki. W ich domu jednak radość mieszała się z bólem i łzami. Floribeth Mora Diaz niedługo przed tym dniem usłyszała wieść potworną. Wyrok śmierci z ust lekarza. Tętniak wrzecionowaty, który powstał w jej mózgu nie nadał się do leczenia i usunięcia. Medycy bezradnie rozłożyli ręce. Mogli tylko uśmierzać ból i obniżyć ciśnienie. Dawali miesiąc życia. Floribeth z mężem tego dnia gorąco modlili się o cud. Bo tylko cud mógł uratować Kostarykankę. I stało się . Paraliż ciała się cofnął, a kobieta wróciła do zdrowia i pełni sił. Choroba nie pozostawiła żadnych śladów. Ten przypadek został zgłoszony do Watykanu i był kluczowym w procesie kanonizacyjnym. 
27 maja 2014 roku naszego Rodaka z Wadowic wyniesiono na ołtarze. Został świętym, a Jego relikwie w procesji niosła właśnie Floribeth. 
Uzdrowioną Kostarykankę wiosną tego roku w jej ojczyźnie odwiedził Paweł Żuchowski. Korespondent RMF FM pracujący w Stanach Zjednoczonych. Spotkał się z panią Moro Diaz, przeprowadził z nią rozmowę. Rozmawiał także z jej bliskimi, znajomymi, kapłanami i zwyczajnymi ludźmi spotkanymi gdzieś po drodze. Z tej podróży powstała książka reportaż. Niezbyt gruba, ale jakże ciekawa relacja okraszona zdjęciami. Książka od której nie mogłam się oderwać i którą przeczytałam jednym tchem. Nie obyło się bez olbrzymiego wzruszenia i wielu łez. Czy wierzę w cud? Bezapelacyjnie i rozumiem postępowanie Floribeth. Rozumiem jej potrzebę głoszenia tego, co zdarzyło się jej w ciągu ostatnich lat. Publikacja to bardzo dobrze i wnikliwie napisany reportaż. Nie ma tu sensacji, podsycanej ciekawości. Jest rzetelna relacja, jest opisane niezwykle zdarzenie. Tę lekturę proponuję przeczytać każdemu. Nie jest ona napisana by przekonać, by wymóc wiarę w uzdrowienie. Ta książka głęboko przemawia, uświadamia, że często wokół nas dzieją się różne cuda. Spływa wiele łask. Tylko czasem je po prostu nie zauważamy. Jesteśmy jakby ślepi, a warto je dostrzec. Zapraszam Was do przeczytania i poznania osoby Floribeth. 

2 komentarze:

  1. Zgadzam się. W końcu nasze życie jest cudem, ale my potrzebujemy wielkiego bumu, aby w to uwierzyć. A tak naprawdę cuda zdarzają się każdego dnia. Wspaniała recenzja. Musze zaopatrzyć się w tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą książką, a że osoba Jana Pawła II jest mi bardzo bliska, to muszę ją KONIECZNIE przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń