poniedziałek, 19 maja 2014

Anna Czerwińska" GórFanka na szczytach Himalajów"


Wydawnictwo Annapurna
data wydania 2009
stron 208
ISBN 978-/83-61968-02-3

Himalajskie życie Pani Anny

Od jakiegoś czasu, mniej więcej od kilku lat pokochałam czytanie książek o górach. Z przyjemnością sięgam po relacje ze zdobywania szczytów zwłaszcza polskich autorów. Czytam i dzięki lekturze przenoszę się tam, gdzie nie docierają zwykli śmiertelnicy. Tam, gdzie docierają tylko nieliczni, najodważniejsi, twardzi psychicznie i fizycznie miłośnicy "łojenia" gór. 
Do tego ekskluzywnego grona z pewnością należy Pani Anna Czerwińska, która od ponad trzydziestu lat należy do elity światowego himalaizmu. Dla gór poświęciła wiele. One odpłaciły jej się też dość hojnie. Anna Czerwińska zdobyła sześć z czternastu szczytów ośmiotysięcznych i ma w swoim dorobku Koronę Ziemi. Swoje wrażenia spisała w wielu książkach. Niejako podsumowaniem kariery wspinaczkowej jest seria wydana przez Wydawnictwo Annapurna "GórFanka". To pięć książek, które są nie lada gratką dla miłośników literatury wysokogórskiej. Opisywany przeze mnie tom jest drugi w kolejności. W nim zawarte są wspomnienia ze zdobywania trzech himalajskich olbrzymów Mount Everestu, Lhotse i Makalu. Ten pierwszy był konieczny do "włożenia" Korony Ziemi. Tę publikację Autorka dedykuje swoim górskim Partnerom. Lektura jest to rozmowa, wywiad rzeka Anny Czerwińskiej z Romanem Gołędowskim . Publikacja to nie tylko słowa, ale i wspaniałe zdjęcia przybliżające górskie zmagania w Himalajach. 
 
Oczywiście niezwykle przyjemnie czytało mi się wspaniałą relację z gór najwyższych. Ale coś mnie w tej książce wyjątkowo urzekło. Coś powaliło na kolana. Za to należą się Pani Ani równie wielkie brawa jak za górskie wyczyny.Co mam na myśli? Skromność i pokorę wobec wspinania. Ikona polskiego himalaizmu nie pisze tej książki by się chwalić, by czekać na pochwały za to, co w górach osiągnęła. Zabiera czytelnika w inny, jakże piękny ale i groźny świat. W niedostępne miejsca, w strefę śmierci. Przybliża te himalajskie realia. Ich czar, piękno, ale i grozę. Wspomina, a tym wspomnieniom towarzyszą refleksje, zastanowienie na tym, co w górach istotne. Nie brak zachwytu pięknem krajobrazu, ale i nie brak opowieści pełnych grozy, dramatycznych wręcz podbramkowych sytuacji, które na znacznych wysokościach się zdarzają. Szczególnie zaintrygowały mnie słowa dotyczące pomocy w górach, ratowania innych. Z pewnością miało to miejsce w związku z wyprawą na Broad Peak w 2013 roku. Padają słowa: "Bo tak naprawdę rzadko który biały człowiek byłby w stanie zerwać się do akcji ratunkowej na grani szczytowej. Przychodzi tam, mając za cel wejście na szczyt, a potem z trudem schodzi. Szerpowie natomiast mają taki power, że nawet jeśli byli na szczycie, to tego samego dnia wieczorem mogą jeszcze pójść i ściągnąć kogoś ratując życie. Są pod tym względem niesamowici." (str. 38)  Tymi słowami Autorka podkreśla jak niesamowite możliwości mają ludzie, którzy urodzili się na znacznych wysokościach i mają tzw. pamięć do aklimatyzacji. To w górach coś niezwykle cennego. 
Książka podobała mi się niezmiernie. Nie mogłam się od niej oderwać. Relację z biwaku bez namiotu na Makalu czytałam mając gęsią skórę. Jaka dzielna z Pani Anny kobieta! A jak skromna, jaka szczera. 
Tę książkę jak i i cały cykl tej Himalaistki z całego serca fanom gór polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz