piątek, 5 października 2018

Mariusz Sepioło "Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu"



Wydawnictwo Znak
data wydania 2018
stron 336
ISBN 978-83-240-5543-2

O Tomku, którego spotkamy kiedyś na szczycie góry


Pod koniec stycznia bieżącego roku media podały wiadomość o tragedii, jaka zaczęła rozgrywać się blisko szczytu jednego z ośmiotysięczników. Na wysokości powyżej siedmiu tysięcy metrów utknęła para wspinaczy wracających ze szczytu Nanga Parbat. Elizabeth Revol i Tomasz Mackiewicz weszli na wierzchołek, ale nie byli w stanie razem z niego zejść. Polaka dopadła ślepota górska i miał objawy choroby wysokościowej. Jego partnerka poprosiła telefonicznie o pomoc. Szybko podjęto starania, by ich uratować. Zebrano pieniądze, spod szczytu K2 ruszyli z pomocą uczestnicy polskiej wyprawy zimowej. Zorganizowano lot helikopterem, ale uratowano tylko kobietę. Tomasz Mackiewicz, który stracił kontakt z rzeczywistością, nie był w stanie zejść nieco niżej i na zawsze pozostał na zboczu ukochanej góry. Kim był śmiałek, który z Nangą mierzył się zimą po raz siódmy?
Jego osobę możemy poznać dzięki lekturze książki napisanej przez Mariusza Sepiołę. Opowiada ona o Tomku, który w swoim życiu odegrał wiele ról. Był synem, bratem, tatą, mężem, kolegą i partnerem, miłośnikiem przygody i poznawania świata, a przede wszystkim człowiekiem niepokornym, dla którego najwyższą wartością była wolność. Nie lubił schematów i utartych szlaków. Chciał czuć się wolny, niczym nieskrępowany i niezwiązany. Miał wiele celów i marzeń. Nie wszystkie zostały osiągnięte i spełnione. Jedno z pewnością można o nim powiedzieć – Tomek żył tak, jak chciał. Był bardzo wrażliwy i czuły. Niekiedy stronił od ludzi. Kochał za to przyrodę i lubił życie w harmonii z naturą. Miasto go zniewalało, wolał przestrzeń. Wiele w życiu doświadczył, popełnił sporo błędów, ale zrobił też mnóstwo dobrych rzeczy. Zakochał się w górze, tej jednej jedynej, niczym w kobiecie. Naga Parbat była jego femme fatale. Działała na niego jak narkotyk, ale nie ten chemiczny, bo te ostatecznie rzucił. Była niczym powietrze, bez którego trudno żyć.
Jako samouk, bez drogi tatrzańskiej, bez kariery w klubach wysokogórskich, wydobywał na światło dzienne to, co dała mu natura. Miał talent, dzięki któremu wspinał się po skałach jak kot. W góry pchała go pasja i miłość. Na co dzień był skromnym, zwyczajnym Tomkiem, który miał wiele pomysłów na życie i wiele pasji. Kochał muzykę, naturę, pomagał ludziom, którzy pobłądzili jak on lub byli chorzy i słabi. Był dobrym ojcem i niezawodnym kumplem. Dla niego nie istniało niemożliwe. Żył na adrenalinie, czerpał z życia pełnymi garściami. Miał własny pomysł na siebie i nikogo nie naśladował. Był sobą. Po prostu sobą.
Mariusz Sepioło szczegółowo opisuje życie swojego bohaterka. Od dziecka po ostatnią wyprawę. Wszystko, co w jego życiu było ważne. Ze wspomnień rodziny i przyjaciół wyłania się postać nietuzinkowa. Pełna energii i pomysłów, spragniona wrażeń i przestrzeni, życzliwa i zwyczajna. Książka ukazuje drogę złożoną z wielu kroków na nizinach i w górach, która ostatecznie prowadzi na szczyt Nangi. Z zamieszczonych zdjęć spogląda na nas człowiek żyjący z pasją i dla pasji.
Książkę czytałam na jednym wdechu. Obojętna na to, co wokół mnie. Nieważny był dźwięk telefonu, bębniący o szybę deszcz czy chęć napicia się ciepłej herbaty. Ważne było to książkowe, ale jakże osobiste spotkanie z Tomkiem Mackiewiczem. Próba zrozumienia jego idei życia. Energia bijąca z zapisanych o nim słów. I to uczucie, jakby publikacja dotyczyła kogoś bliskiego, dobrze znanego, a zarazem wyjątkowego.
„Nanga Dream” to książka o wyjątkowym człowieku i marzeniu. Dla jednych spełnionym marzeniu, dla innych utopijnej wizji zakończonej klęską. Piękna biografia oddająca hołd temu, dla którego celem życia stał się sen o Nandze. Sen, który śni się wiecznie. Tomasza Mackiewicza spotkacie w książce. Jeśli ją w pełni zrozumiecie, spotkacie go też na każdym zdobytym szczycie góry. Bo on był tego pewny.
„Jestem tego pewny,
w głębi duszy o tym wiem,
że gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Mimo świata, który (który),
kocha i rani nas dzień w dzień,
gdzieś na szczycie góry (szczycie góry),
wszyscy razem spotkamy się”*.
* Fragment utworu „Na szczycie” (Grubson).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz