Pokazywanie postów oznaczonych etykietą góry kochane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą góry kochane. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2021

Beata Sabała-Zielińska "Pięć Stawów. Dom bez adresu"

-


Wydawnictwo Prószyński i S-ka 
data wydania 2020
stron 352
ISBN 978-83-8169-335-6

Jest takie miejsce w Tatrach...

Tatry, najwyższe, a według wielu najpiękniejsze polskie góry mają wiele walorów. To klimat, widoki, fauna i flora, historia, folklor, legendy. Mają one także klimatyczne miejsca, do których po prostu chce się wracać i które przyciągają jak magnes. Dla wielu osób są nimi schroniska. Wśród nich wyjątkowe miejsce zajmuje najwyżej położone schronisko górskie w Polsce. Wtajemniczeni mówią o nim Pięcistawy. Dla laików dodam, że chodzi o schronisko PTTK położone na wysokości 1671 metrów n.p.m. Ten charakterystyczny budynek, który powstał w latach 1947-1953 nie ma adresu. Nie jest położony przy żadnej ulicy, ani nie ma numeru. A jednak kojarzy go bez problemu tak wiele osób! Zagościłam w tym miejscu dzięki lekturze publikacji napisanej przez samą Beatę Sabałę-Zielińską i swoje wrażenia z lektury właśnie Wam opiszę.

Tatry po raz pierwszy ujrzałam jako ośmiolatka. Pobiły moje serce i to kilka razy. Na początku jako góry, potem jako przedsmak Himalajów, gdzie można próbować sił we wspinaczce. Zawsze uważam schroniska jako miejsca wyjątkowe. Takie z duszą, inne niż przeciętne hotele czy pensjonaty lub miejsca ,gdzie można się posilić. Tam trafiają ludzie w drodze, wędrujący i to wędrujący po górach. Pewnie ktoś zapyta co w tym niezwykłego? Ano to, że góry zmieniają nas, którzy ich kosztują. Ci zaś, którzy prowadzą owe przybytki to ludzie kochający swoją pracę, traktujący ją jak pasję, władający w nią całe serce. Tego nie da się robić tylko dla pieniędzy. Żyjąc z dala od cywilizacji i osad ludzkich staje się wobec majestatu natury, która coś - np. wygodę odbiera, ale i wiele w zamian daje. I ta prawda sprawdziła się wobec Pięciostawiańskiego Schroniska. Gospodarzą w nim od lat członkowie klanu Krzeptowskich. Z pokolenia na pokolenie przekazywane są "klucze" gospodarskie do tego obiektu. A jest ona naprawdę wyjątkowy. 

Prowadzenie tego miejsca jest rodzinną tradycją. Zadanie nie jest takie łatwe, bo do schroniska nie prowadzi żadna droga. Tylko szlak, który nie zawsze jest możliwy do przejścia. To miejsce położone wysoko w górach, więc warunki dyktuje tu natura. Trzeba się z nią pogodzić i oddać palmę pierszeństwa. Tu wszystko trzeba dostarczyć i nie ma tradycyjnej dostawy na telefon. Tu życie mocno naznaczają pory roku i pogoda. Tu cywilizacja dociera jak przez mgłę. Tu czas biegnie inaczej. Z tym miejscem związani są niesamowici ludzie, którzy mają we krwi górskiego bakcyla. 
Ta lektura porwała mnie od samego początku. Autorka przedstawiła historię powstania tego obiektu, jak i dzieje góralskiej rodziny, która go od lat prowadzi. Z tekstu dowiadujemy się jak rok po roku to miejsce się zmieniało, jak wyglądało w niż życie kilka czy kilkadziesiąt lat wstecz. Pracownicy i gospodarze schroniska, jego goście, wyjątkowe wydarzenia, czasy wojny i pokoju, akcje ratownicze, zwyczajna turystyczno-górska codzienność. Anegdoty, ciekawostki, zabawne i smutne zdarzenia. To wszystko jest niczym wielobarwna, arcyciekawa mieszanka, która budzi wyobraźnię. W trakcie lektury zdarzyło mi się odkładać książkę i oglądać w internecie filmy z tego miejsca i jego okolicy. To w doskonały sposób uzupełniało lekturę, która bardzo szybko mną zawładnęła. Czytałam ją błyskawicznie, a każda przeczytana strona zachęcała do planów odwiedzenia tejże tatrzańskiej doliny i owego miejsca. 

Książka Beaty Sabały-Zielińskiej to pozycja obowiązkowa na liście wszystkich miłośników Tatr. Jest rewelacyjnie napisana. Język i styl doskonale oddają klimat, a historia wręcz czyta się sama. To były wspaniałe minuty z książką w ręku, który przypomniały mi, że tęsknie za Tatrami i powinnam je jak najszybciej odwiedzić. Gorąco polecam. 

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Anna Czerwińska "Groza wokół K2"

 


Wydawnictwo Annapurna 

data wydania II 8 grudnia 2020 

stron 328

ISBN 978-83-61968-42-9

Pewnego lata pod szczytem Góry zwanej Mordercą...

Cześć tegorocznych świąt Bożego Narodzenia spędziłam w Karakorum. Miało to miejsce dzięki lekturze książki Anny Czerwińskiej "Groza wokół K2". Zagłębiając się w jej treść przeniosłam się w czasie do roku 1986 pod najwyższy z pakistańskich ośmiotysięczników, który mimo, że wysokością ustępuje Everestowi jest mianowany najtrudniejszym z kolosów. Świadczy o tym choćby fakt, że do dziś zimą pozostaje niezdobyty. Na jego stokach zginęło wielu wspinaczy. Góra co roku zabiera kolejne ofiary. Tamtego lata śmierć poniosło aż 13 wspinaczy. Nie byli to amatorzy. Każdy z nich miał wiedzę i doświadczenie, a jednak K2 okazało się zachłanne i zabrało tyle ludzkich istnień. Co było przyczyną tragedii? Czy można było ich uniknąć? Po czyjej stronie leży wina - człowieka czy natury? Z Anną Czerwińską jako przewodniczką szukałam odpowiedzi na te pytania. 

Tego lata pod K2 było naprawdę tłoczno. Działało wiele wypraw, w tym grupa z Polski. Znalazły się w niej i kobiety. Oprócz trzech Pań atakujących szczyt w jednym teamie na szczyt Czogori udało się wejść w międzynarodowym składzie Wandzie Rutkiewicz. Była pierwszą kobietą, która tego dokonała. To ogromny sukces. W tamtym czasie Góra pokazała, że życie wspinaczy to istny mix sukcesów i porażek, radości i tragedii, utraty zdrowia i życia oraz sława, która czeka poza górską enklawą. 

Książka Anny Czerwińskiej jest niesamowita. Przejmuje do szpiku kości, budzi podziw dla śmiałków, którzy mają odwagę zmierzyć się z kolosem, budzi respekt wobec sił natury, które pokazują nasze słabości. Lektura jest ogromnie przemawiająca i robi wrażenie. Jej treść wręcz smaga po twarzy niczym lodowaty wiatr i pokazuje całą prawdę o wspinaczce oraz zdobywaniu gór wysokich i najwyższych. Łatwo nie jest. Marzący o poskromieniu szczytów muszą pokonać wiele trudności. Muszą walczyć z przyrodą, ale i samymi sobą. Trzeba umieć oswoić stres, który jest obecny i czai się niczym cień. W ekstremalnych warunkach jak na dłoni ukazują się ludzkie słabości, pięty achillesowe, które każdy z nas ma. Nie pomaga zimno, nie pomaga wysokość, nie pomaga gorączka szczytu, która zagłusza rozsądek. 

Anna Czerwińska relacjonuje to lato w cieniu K2 dzień po dniu. W tym czasie Polska traci aż trzech wspinaczy. Sukces złojenia góry staje się gorzki i nie smakuje jak powinien. Autorka w swojej relacji jest dokładna, bezstronna i sumienna. Wprowadza czytelnika do specyficznego środowiska, do matecznika ludzi dzielnych i zdeterminowanych, ale nie niezniszczalnych. Mających wiele siły, ale ich zasób jest ograniczony. Pokazuje, że w himalaiźmie nie ma nic pewnego. Granice w nim są nieostre i nieprzewidywalne. Wszystko zależy od kaprysu natury. Nic tak naprawdę nie jest pewne i bezpieczne. Niebezpieczeństwo czai się wszędzie. Od tamtego czasu dla amatorów górskiej wspinaczki zmieniło się wiele na korzyść. Pomogła technika, rozwój technologiczny, nowe produkty ułatwiające życie. Jest lepiej, ale i zmienił się klimat. Podwyższyła się granica lodowców, ocieplił klimat, a Góra mimo to zimą jest niezdobyta. Trudno to często laikom zrozumieć. 

Dzięki słowom zapisanym przez Autorkę mamy szansę odkryć świat specyficznego środowiska, zasmakować bazowego życia, pobyć na wysokości, gdzie krzepnie rtęć, a ludzkie komórki obumierają. Anna Czerwińska ocenia sytuację, a nie ludzi. Nikogo nie oskarża ani nie gloryfikuje. Przybliża bliską jej rzeczywistość, przybliża wyprawę, która wyjątkowo mocno zapadła jej w pamięć. Pisząc oczyszcza się z ogromu emocji, chce przed zwykłymi ludźmi opuścić pewne zasłony, obalić pewne mity o zdobywaniu szczytów. Jak niektórzy sądzą nie ma tu wiele miejsca na romantyzm. Jest dużo sportu, walki, ryzyka, pokonywania samego siebie, mocowania się z emocjami i czynnikami natury. Ten świat ogromnie pociąga, jest w stanie zauroczyć. Autorka z całym realizmem pokazuje gamę uczuć jaka towarzyszyła jej w tamtym czasie. Nie przesadzę, gdy powiem, że ta książka jest ogromnie osobista. Nie znalazłam w niej słabych punktów. W pełni zasługuje na miano doskonałej, rewelacyjnej, genialnej. Z serca ją polecam i rekomenduję. 


wtorek, 13 października 2020

Tomasz Habdas "Skazany na szczyty"

 


Wydawnictwo How2

data wydania 2020

ISBN 978-83-6649-725-2

wersja ebook

Gdy ma się we krwi górskiego bakcyla...

Góry są pasją milionów ludzi na całym świecie. Jedni spędzają w nich urlop, inni odwiedzają je systematycznie w każdej wolnej chwili, jeszcze inni przeprowadzają się w nie i zaczynają życie od nowa. Są i tacy, którzy dla gór rzucają określony profil okraszonej sukcesami drogi zawodowej i zaczynają żyć intensywnie górską pasją oraz z nią wiążą sposób zarabiania na życie. Tak właśnie zrobił Autor książki, która została wydana w formie elektronicznej. Tomka Habdasa poznałam dzięki internetowi, a konkretnie dzięki temu, że trafiłam pewnego dnia, już dość dawno, na Jego konto na Instagramie. Przywiodły mnie tam oczywiście góry. Jeśli chcecie i Wy tam trafić to szukajcie profilu 

https://www.instagram.com/wszczytowejformie/?hl=pl

Wracając do książki Tomka, pozwólcie, że zacznę od tego, że nie jest to typowa literatura górska. Autor nie opisuje w niej konkretnej wyprawy ani tylko i wyłącznie swoich wyjazdów. Oczywiście jest też o nich mowa, ale ta lektura to przede wszystkim opowieść o tym, jak można zmienić swoje życie przez miłość do gór i jak pięknie one mogą na nas wpływać. 

Kim jest Tomasz Habdas? Z pewnością podróżnikiem i miłośnikiem gór, Instagramerem i Blogerem, osobą niezwykle pozytywną od której bije dobra energia. Od wielu lat żyje dosłownie swoją pasją i zaraża nią ludzi wokół siebie. W swoim tytule pokazuje, że nie tylko warto mieć marzenia, ale trzeba odważyć się pójść za ich głosem i zrobić wszystko by się one spełniły. By stały się rzeczywistością i czymś realnym. Oczywiście wymaga to sporo pracy, odwagi i samozaparcia. 

Ebook to zarazem i autobiografia i recepta na lepsze życie - świetna książka motywacyjna. Okazuje się, że można z powodzeniem rzucić bezpieczną i obiecującą awanse posadę w korporacji i podążyć za tym, co w duszy gra. 

W tekście drzemie ogromna dawka motywacji i energii pobudzającej do działania, do zmian, do metamorfozy swojego życia, które może być nudne i poukładane, ale i interesujące i dające satysfakcję. Z tekstu można też łatwo odkryć jak bardzo pożyteczne może być dla każdego z nas posiadanie pasji, rozwijanie się dzięki niej i ubogacanie własnego wnętrza. Góry i podróże to czynniki pobudzające do rozwoju, hartujące na życiowe egzaminy, dodające skrzydeł i mające niezwykle pozytywny wydźwięk na ludzkie życie. 

Książka składa się z wielu rozdziałów pokazujących drogę w góry, która wiodła od gór przez niziny i znowu w góry. Autor wyjawia wiele szczegółów ze swojego życia, pokazuje jego różne momenty. Swoimi słowami inspiruje, przekonuje, że niemożliwe nie istnieje, że bariery rodzą się przeważnie w naszych umysłach i tworzymy je sobie często sami. 

Zachęcam, by po tę publikację sięgnęły osoby na życiowych zakrętach, zniechęcone, znużone codziennością. Lektura z pewnością zaciekawi górmaniaków i osoby, które lubią zdobywać szczyty te wysokie i te mniej wymagające. W górach nie chodzi tylko o rekordy i statystyki. Z obcowania z nimi można czerpać wiele korzyści. Zachęcam do lektury. 

Ebook możecie kupić 

https://how2.shop/produkt/skazany-na-szczyty/


czwartek, 13 lutego 2020

Elizabeth Revol "Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat"


Wydawnictwo Agora 
data wydania 2020
stron 240
ISBN 978-83-2683-047-1

Gdy marzenie stało się tragedią

Oni - dwoje ludzi zakochanych w górze, naturze i wolności. Ona - góra, jedna z najwyższych na świecie, mająca status góry mordercy. I marzenie, wielkie marzenie, które okazało się takim, które się spełnia, ale za to spełnienie przyszło zapłacić najwyższą cenę. 

Literatura górska nie jest mi obca. Od lat zaczytuję się w niej namiętnie. To dla mnie inny rodzaj książek. Przy nim doznaję czegoś więcej niż przy innych gatunkach. To przepustka do świata, który mnie ogromnie fascynuje, który w taki sposób, dzięki relacjom wspinaczy mogę eksplorować. Ten tytuł odbiega od standardów, które znajdziemy na półkach księgarni czy bibliotek. To niezwykle osobista książka, która jest niczym spowiedź, która opowiada bolesne przeżycia, bo i takich dostarczają góry. Ale to też książka o pokonaniu trudności, powrocie nie tylko z bezlitosnej góry, ale i powrocie do normalności i opowieść o radzeniu sobie z traumą oraz ze stratą, która miała miejsce dzięki podążeniu za marzeniem. 

Czytając słowa Autorki poczułam wobec Jej osoby ogromną więź, zrozumienie, współczucie. Elizabeth stała mi się bliska, w pełni docierało do mnie to, co czuła. Góra okazała się zaborcza i bezlitosna, bo zabrała nie tylko ludzkie istnienie, ale i spokój. Dociekliwi mogą szukać w tej sytuacji winnych, mogą oskarżać o poddanie się gorączce szczytu, zdobycia go za wszelką cenę. Czy to coś zmieni? 
Eli godzina po godzinie relacjonuje przebieg ataku szczytowego. Ten czas dzieli się na trud wspinania, tragedię, która zaczęła się na szczycie i walkę o przeżycie. Autorka pokazuje jasno i wyraziście jak wspaniałą jest kobietą, jak dobrą była partnerką w górach dla Tomka Mackiewicza. Jak bardzo przeżyła dramat, który miał miejsce gdzieś tam, wysoko, gdzie jest kraina uboga w tlen. 

Rzadko zdarza mi się czytać książkę i jej nie oceniać w kategoriach dobra czy zła. W tym wypadku jakakolwiek ocena jest nie na miejscu. Bo w tym tytule chodzi o wyrzucenie z siebie przeżyć, emocji, oczyszczenie się. Myślę, że spisanie tych faktów pomogło himalaistce w powrocie do normalności, było ulgą i rodzajem terapii. My czytelnicy jesteśmy jej świadkami. A spisane słowa są tym cenne, że płyną z serca i są bardzo, bardzo szczere. Revol nie chodzi o rozgrzeszenie, ale wyznanie prawdy. Pokazanie jak bywa naprawdę w górach wysokich, gdzie romantyzm miesza się ze sportem, walką o każdy oddech i przeżycie. Dopiero zrozumienie świata o którym mowa pozwala na zrozumienie ludzi, którzy go eksplorują. 
 Lekturę czytałam z wielką uwagą, wzruszeniem, szacunkiem dla wszystkich wymienionych w niej osób. Na swój osobisty sposób przeżywałam to, co miały uzmysłowić słowa. To było dla mnie wyjątkowe doświadczenie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, w pełni rozumiem zachowanie Elizabeth, podziwiam ją za charakter i każdą decyzję. 
Jeśli chcecie zrozumieć co czują ludzie gór sięgnijcie po ten tytuł. Nigdy go nie zapomnę. 

wtorek, 5 listopada 2019

Elżbieta Piętak, Dariusz Piętak "Lhotse '89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki"



Wydawnictwo National Geographic
data wydania 2019
stron 272
ISBN 978-83-8053-515-2

To nie tak miało być

Jerzy Kukuczka był pierwszym Polakiem i drugim Europejczykiem, który włożył na swoją głowę Koronę Himalajów i Karakorum. Wprawdzie przegrał wyścig o palmę pierwszeństwa z Reinholdem Messnerem, ale został – podobnie jak on – niekwestionowanym królem ośmiotysięcznych kolosów. Wielu spośród tych, którzy obserwowali te zmagania, zastanawiało się, co dalej z górską karierą mającego beskidzkie korzenie wspinacza, który udowodnił, że jest postacią wybitną. Pojawiały się głosy, że skoro zdobył wszystko, powinien odpuścić. Zwolnić i nie podejmować ryzyka w doborze celów i ścian. Jerzy, zwany przez przyjaciół Kukusiem, pokazał, że nie chodził w najwyższe góry dla statystyk. Czynił to z miłości i wielkiej pasji, a liczby były tylko tłem. Nikt nie przypuszczał, że wyprawa na Lhotse z 1989 roku będzie jego ostatnią podróżą w góry.
W wyprawie, w czasie której miała zostać poskromiona południowa ściana czwartego co do wysokości ośmiotysięcznika, w ataku szczytowym Jerzemu Kukuczce partnerował Ryszard Pawłowski.
Elżbieta Piętak, dziennikarka i producentka telewizyjna, otrzymała propozycję zrealizowania filmu dokumentalnego. Miała zająć się też promocją ekspedycji i pisaniem artykułów. Z tej okazji oczywiście skorzystała, bo przecież komu jak komu, ale „Kukuczce się nie odmawia”. Spod jej pióra wyszedł dziennik wyprawy, który stanowi fundament i główną część książki wydanej jesienią tego roku przez wydawnictwo National Geographic.
„Lhotse ‘89” to książka wyróżniająca się na górskiej półce. Jej autorka nie jest profesjonalną himalaistką, nie jest osobą, która umie zakładać poręczówki, wkręcać w lód śruby i która ma na koncie zdobyte nepalskie czy pakistańskie szczyty. Góry są jej pasją, zna ich specyfikę i interesuje się tematyką wspinaczki. Dlatego też jej relacja jest bardzo dobra i świetnie obrazuje klimat wyprawy, życie w bazie, atmosferę wśród uczestników. Z zapisanych pod szczytem Lhotse słów wyłaniają się ciekawe sylwetki ludzi, na których tle wyróżnia się postać Kukuczki.
Elżbieta Piętak plastycznie opisuje emocje i wrażenia z każdego dnia w górach. A dni te były bardzo różne. Miały smak małych i większych sukcesów, porażek i odczuwania dominujących sił natury. Nastroje też zmieniały się jak pogoda. Wszyscy zgodnie trzymali kciuki i pracowali na sukces, którego niestety nie było. Na jego miejscu pojawiła się tragedia, która wszystkimi wstrząsnęła do głębi. Góry okazały się bezlitosne i nieczułe na doświadczenie. Co zawiodło? Gdzie popełniono błąd? Na szczęście autorka nie pokusiła się o ocenę sytuacji. Nie szukała przyczyn i nie wysnuwała teorii. Swoimi zapiskami pozwoliła odczuć to groźne i zaborcze oblicze gór, które czasem każą płacić wspinaczom chcącym postawić stopę na ich szczytach najwyższą cenę.
Tytuł czyta się wyjątkowo. Bo z jednej strony jest piękno eksploracji, radość z obcowania z naturą i zadowolenie z realizacji marzeń, zaś z drugiej pulsuje świadomość zbliżającego się nieszczęścia i końca życiowej drogi tak wybitnego wspinacza.
W trakcie czytania pojawia się wiele emocji, nasuwa się sporo refleksji o sens zdobywania gór, narażania życia w imię pasji. Ta publikacja to hołd wobec światowej sławy wspinacza, jakim był Kukuczka, i świadectwo dla potomnych o człowieku, który kochał góry do końca.
Książka jest starannie wydana, a tekst uzupełniają liczne fotografie. Obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego, kto pasjonuje się górami i lekturami o nich.

niedziela, 29 września 2019

Julia Hamera, Leszek Cichy, Marek Kamiński "Trzy bieguny. Dotknąć niemożliwego"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2019
stron 380
ISBN 978-83-240-5945-4

Gdzie przyjaźń, pasja i przygoda, tam niemożliwe nie istnieje

W księgarniach pojawił się bardzo smakowity literacki kąsek dla czytelników, którzy lubią tytuły o górach i podróżach. Jego bohaterami są dwaj znani zdobywcy, mający na swoim koncie wybitne sukcesy. Marek Kamiński to najbardziej popularny współcześnie polski polarnik, który zdobył dwa bieguny w ciągu jednego roku, zaś Leszek Cichy to pierwszy, obok Krzysztofa Wielickiego, pogromca Everestu zimą. Oczywiście obaj panowie mają jeszcze inne znaczące osiągnięcia.
Przez wiele lat ich życiowe ścieżki biegły odrębnie, by pewnego dnia się skrzyżować. Zaowocowało to prawdziwą przyjacielską relacją i osiągnięciem kilku celów oraz spełnieniem garści marzeń.
Autorka pokazuje podróżniczą drogę każdego z pary podróżników. Oddaje im głos i pozwala tym samym na zabranie nas, czytelników, nie tylko w wyjątkowe miejsca, ale i do wnętrza dusz, które kochają to samo – wyzwania – ale są od siebie różne.
Jak się okazuje, w ekstremalnych warunkach osobowości z górskiego i polarnego świata mogą się świetnie dogadać. Jeśli myślicie, że te dwie rzeczywistości są bardzo podobne, bo łączy je mróz, śnieg i lód, to jesteście w błędzie. Wysokie góry i polarne przestrzenie różnią się dość mocno od siebie.
Dwaj śmiałkowie podczas eksploracji nie byli rywalami. Wzajemnie się wspierali, motywowali i uzupełniali. Dzielili wiedzą i doświadczeniem. Wymieniali myśli, ale i potrafili uszanować siebie w milczeniu.
Leszek Cichy i Marek Kamiński zrealizowali wspólnie 5 projektów. Razem byli na Antarktydzie i Grenlandii, zdobywali Alpy i Dolomity. Wspólnie zajrzeli na dach Afryki i na Górę Kościuszki. Ich współpraca na polu podróżniczym rozszerzyła się i na sprawy zawodowe.
Książka składa się z trzech części. Każda wprowadza w świat daleki od zgiełku miasta. Himalaista i polarnik odkrywają tajemnice białych przestrzeni, krain lodu i gór, w których karty rozdaje przyroda, a człowiek jest niczym nic nieznacząca drobina, całkowicie zdana na siły natury. Ta rzeczywistość jest i piękna, i okrutna, ale pozwala na jedno. Na zajrzenie w głąb siebie, na pobycie samemu ze sobą i na poznanie siebie. Cichy i Kamiński nie są gadułami. Wyrażają się konkretnie i precyzyjnie. Pokazują wnętrze człowieka, który jest głodny przygody i sukcesu, ale nie za wszelką cenę. Właśnie dlatego ta publikacja tak zaciekawia, tak przykuwa uwagę i tak świetnie się ją czyta.
Tekst uzupełniają zdjęcia. Tytuł robi spore wrażenie. Przedstawia sylwetki mężczyzn, którzy pogodzili życie zawodowe z pasją i doskonale potrafili realizować się oraz rozwijać na obu polach, mając równocześnie rodziny i dzieci. Na kartach książki znajdziemy dużo szczerości, mało patosu, sporo cennych refleksji. „Trzy bieguny” czytało mi się bardzo dobrze, treść chłonęłam i chętnie jeszcze zadałabym bohaterom wiele pytań odnośnie do poruszonych kwestii. To była wspaniała literacka przygoda i możliwość poznania wyjątkowych postaci. Brawa dla wydawcy za staranne wydanie.


niedziela, 28 kwietnia 2019

Marek Konecki "Lodowy rycerz"


Wydawnictwo Annapurna
data wydania 2019
stron 414
ISBN 978-83-619668-36-8

W górach z ołówkiem w ręku

Literatura górska to zwykle dwa rodzaje książek - biografie wspinaczy, które ukazują ich osiągnięcia i wyczyny oraz książki relacjonujące jedną lub kilka wypraw. Publikacja Marka Koneckiego to coś zgoła innego. Nietuzinkowego, wesołego i przyjemnego dla oka oraz ucha. Jej Autor wspina się i rysuje. Współpracuje z górskimi pismami takimi jak "Taternik". W swojej duszy ma pokłady dobrego humoru, stać go i na ironię i na satyrę. W swojej książce tak właśnie podchodzi do górskiego świata, który nie jedno ma oblicze.
Bo przecież góry to i rodzime Tatry w których spotkać można i amatorów wspinaczki i turystów w szpilkach i zawodowców trenujących przed poważnymi wyprawami,  i piętrzące się dumne Himalaje. Górski świat to wiele nakładających się na siebie obrazów. To historia - ta wielka i wspomnienia z czasów młodości. 
O górach mówią ci, którzy zapisują się na wieki w kronikach himalaizmu, ale też i ci, którzy podjechali fiakrem do Morskiego Oka i spojrzeli na Mięguszowickie Szczyty czy Rysy. 
A co ma do powiedzenia Marek Konecki?

Tytuł składa się aż z dwunastu rozdziałów, a w każdym z nich jest sporo interesujących rysunków i zapisanych słów, które naprawdę są w stanie i rozbawić i dać do myślenia. 
Rozdział pierwszy to wspomnienie polskiej wyprawy na K2 na przełomie 2017 i 2018 roku mającej na celu pierwsze zimowe poskromienie tej góry. Rozdział ostatni to słów kilka o sławach górskich - znanych himalaistach z Polski i zagranicy, których nazwiska są kojarzone z wybitnymi wyczynami i profesjonalną wspinaczką. Pozostałe rozdziały to refleksje o partnerze idealnym, górskich osobliwościach, kobietach w górach, specyfice wspinania i sztuce łojenia gór, uczeniu się dorównywania kozicom na wysokości. 
Z przymrużeniem oka Marek Konecki pisze o różnych sprawach związanych z chodzeniem pod górę i w dół. A wszystko okraszone jest humorem, ironią niekiedy ocierającą się o krytykę, podprawione pikantnie i groteskowo. Ujęte poważnie i niepoważnie zarazem.

Styl i język są jak na książkę górską bardzo nietypowe i oryginalne. Brakuje patosu, brakuje wypięcia piersi i sztucznego zachwytu. Przez to świat gór, nawet tych najwyższych staje się bardziej przystępny i ludzki. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Lekturze towarzyszy śmiech i zdystansowane podejście do tematu. Góry można czasem wziąć na wesoło. Tytuł można czytać jednym ciągiem, ale lepiej dawkować go sobie po trochę, po kilka tekstów dziennie. Lektura zadowoli tych, którzy biorą życie na wesoło, ale i tych, którzy zakochali się górach po grobową deskę. 


środa, 20 marca 2019

Graham Bowley "Bez powrotu. Życie i śmierć na K2"



Wydawnictwo Czarne 
data wydania 2019
stron 320
ISBN 978-83-8049-790-0

Nie każdy wraca ze szczytu do bazy

Góry, zwłaszcza te najwyższe, są przepiękne. Widok z ich szczytów zapiera dech w piersi. Nic więc dziwnego, że co roku wielu śmiałków z całego świata wyrusza do Pakistanu i Nepalu, by spróbować wspinaczki na czternaście ponadośmitysięcznych kolosów. Wśród wspinaczy są profesjonaliści i amatorzy – tzw. klienci komercyjni, którymi opiekują się wynajęci szerpowie i tragarze. Choć obie grupy dzieli spora różnica umiejętności, w górach nie ma sentymentów i każdy, kto chce je poskromić, gra w rosyjską ruletkę. Stawką jest zdobycie szczytu oraz własne życie i zdrowie. Mimo że w świecie lodu, śniegu i mrozu oraz dużych wysokości jest bardzo niebezpiecznie i nie ma żadnych gwarancji, nie brakuje osób, które chcą postawić nogę na wierzchołku.
K2 to szczyt wyjątkowy. Nie jest najwyższy, bo pod tym względem ustępuje Everestowi. Jest za to trudniejszy technicznie w zdobyciu, położony w bardziej srogim klimacie i dotąd niezdobyty zimą. Nazywa się go Górą Mordercą, bo śmiertelność wspinaczy, którzy wyszli z bazy ku jego wierzchołkowi, jest wyjątkowo duża. K2 fascynuje i zabija, kusi i zbiera śmiertelne żniwo. I choć technika idzie do przodu, a przez lata wprowadzono sporo udogodnień, urządzeń i systemów, to góra wraz z aurą wciąż skutecznie zastawia śmiertelne pułapki. Najtragiczniejszym sezonem w historii zdobywania tego szczytu był rok 2008. W sierpniu, a więc letnią porą, podjęto się ataku szczytowego w którym uczestniczyli szerpowie i wspinacze z wielu krajów. Wskutek oberwania się seraka i innych wypadków zginęło 11 osób.
O tych smutnych wydarzeniach opowiada książka Grahama Bowleya, ekonomisty z wykształcenia i dziennikarza z zawodu, który do czasu rozpoczęcia pracy nad publikacją nie był związany ze światem gór. Nie wspinał się, nie znał zasad panujących w świecie ośmiotysięczników i kompletnie go to nie pociągało. Gdy zaczął pracę nad publikacją, przeprowadził wiele rozmów i wywiadów, wysłuchał mrożących krew w żyłach wspomnień. Wtedy zaczął odkrywać piękno jedynego w swoim rodzaju środowiska, w którym człowiek wydaje się wyjątkowo słaby i maleńki niczym kropla w oceanie.
Książka opisuje przede wszystkim wydarzenia z 2008 roku, ale w jej treści znajdziemy fakty z historii zdobywania tej góry. Autor krok po kroku wprowadza nas w grono wspinaczy, relacjonuje ich postępy, przedstawia ich przeżycia i obawy. Słowami pokazuje tych, którzy odważnie ruszyli ku górze. Tekst czyta się zachłannie, a lekturze towarzyszą ogromne emocje. Zagłębiając się w kolejne rozdziały, miałam wrażenie, jakbym sama kroczyła wpięta w linę wraz z wieloma osobami, które miały to samo marzenie. Zrozumiałe jest, że czytając o tragedii, doszukujemy się jej przyczyn. A pytania, które zadajemy, towarzyszą nam od pierwszych do ostatnich stron lektury. Podsumowanie nieco mnie zaskoczyło. Owszem, zawiedli w pewnych kwestiach ludzie, ale to siły natury były decydujące. Poza tym przychodzi do głowy jeszcze jedna brutalna prawda. W tak wysokich górach, w strefie śmierci, nie da się wszystkiego przewidzieć i nie ma warunków na akcje ratunkowe jak niżej. Tam, wysoko, gdzie tlenu jest tak mało, człowiek znajduje się na granicy życia i śmierci. I musi liczyć przede wszystkim na siebie.
Książka jest napisana nieco chaotycznie, ale przez to doskonale komponuje się z miejscem, w jakim znajdują się opisani ludzie. Wysokie góry to świat chaosu, świat ryzyka, w którym piękno idzie za rękę tragedią. „Bez powrotu” to książka nie tylko dla miłośników gór. To rewelacyjnie napisany reportaż, który mrozi krew w żyłach. Tytuł wzrusza, szokuje, daje porządnego kopa, ale i namawia, by mimo wszystko wyruszyć na górskie szlaki. Gorąco polecam tę lekturę i wejście do świata, który jest dla wielu niczym narkotyk.

niedziela, 4 listopada 2018

Miłka Raulin "Siła marzeń"



Wydawnictwo Bezdroża 
data wydania 31-10-2018
stron 312
ISBN 978-83-283-3854-8

Nic nie ma takiej mocy jak marzenia

Marzysz? To normalne. Każdy człowiek marzy. Każdy człowiek ma jakieś cele i plany. Nie każdy oczywiście je spełnia i realizuje. Nie każdemu marzenia się spełniają. Czasem na przeszkodzie w ich ziszczeniu stajemy sobie my sami. Nikt inny tylko my sami. Bo granice rodzą się często tylko i wyłącznie w naszych umysłach. Osobą, która idzie do przodu i konkretnie realizuje swoje plany jest Miłka Raulin. Chcecie Ją poznać? Naprawdę warto, bo to kapitalna Dziewczyna, która jako trzecia Polka włożyła na skroń Koronę Ziemi i jest w tym gronie Pań najmłodsza. 

Miłka jest córką, siostrą, mamą 12-letniego synka. Miłka jest szczęśliwą i spełnioną kobietą, która żyje z pasją. Kocha szybowce, góry i podróże. Nosi na głowie koroną, choć nie jest z królewskiego rodu, nie została miss ani nie poślubiła monarchy. Swoją koronę zdobyła sama stawiając stopę na najwyższych szczytach poszczególnych kontynentów. Zajęło jej to siedem lat. Pochłonęło mnóstwo czasu, pieniędzy, wyrzeczeń. Dało satysfakcję, radość i spełnienie marzenia. Zahartowało i nauczyło wielu rzeczy. Odmieniło życie raz na zawsze. I dało wiele przyjemności. Dodało pewności siebie i wiary we własne siły. Dziś Miłka w swojej książce dzieli się z czytelnikami nie tylko swoimi przeżyciami, ale i ogromną pozytywną energią, która w niej drzemie. 

W żyłach Miłki płynie kaszubska krew, a ona sama nie została wychowana przez rodziców pod kloszem. Od dziecka lubiła wyzwania. Pierwszą poważniejszą podróż odbyła do Peru w ramach programu "Zdobywcy". W Andach zdobyła szczyt Mismi, a zgubiła depresję. Góry weszły jej na poważnie w krew. 

A potem zaczęło się zdobywanie kolejnych szczytów i podróże. Chwile radości i trudności. Górskich wrażeń, widoków i smagającego lodowatego wiatru. Zimno, śnieg i lód. Przygoda i mierzenie się z naturą. Górski romans trwał siedem lat i zaowocował postawieniem stopy na Dachu Świata. Miłka nie jest profesjonalną himalaistką, jest zwyczajną kobietą pracującą na etacie, mamą i duszą zakochaną w górach. Swoje sukcesy okupiła ciężką pracą, konsekwencją, uporem i zacięciem. Pomógł jej życiowy optymizm i siła marzeń, która może bardzo, bardzo wiele i uskrzydla. 

Książka jest fascynująca i niezwykła. Czytałam ją mocno zaangażowana w jej treść. Razem z Autorką przeżywałam górskie przygody. Tekst był mi bardzo bliski ze względu na podobne poglądy na życie i góry, podobną osobowość, którą góry w ludziach wyzwalają. Emocjom nie było końca. Wyobraźnię rozbudzał nie tylko tekst, ale i zdjęcia. Ilość endorfin po lekturze znacząco wzrosła, a ja poczułam, że w górskim i życiowym szaleństwie nie jestem sama (Miłka zdobyła fundusze na wyprawę na Everest, ja przeszłam 24-kilometrową trasę gniazdo Tarnicy i Halicza z wypadniętym dyskiem i skierowaniem na operację neurochirurgiczną. Bo kto da radę, jak nie my). 

Książka niesamowicie ładuje akumulatory czytelników, daje siłę do zmagania się z codziennością i trudnymi wyzwaniami. Uczy marzyć konsekwentnie i wytrwale. Wyzwala moc, która w nas drzemie czasem bardzo cicho i jest nieodkryta. Po lekturze czuję się silniejsza i zmotywowana. Czytanie to też górska przygoda, to możliwość odkrycia fenomenu gór, ich piękna i wpływu na ludzki umysł. 
Książka zawiera 14 niesamowicie ciekawych rozdziałów. Ostatni opowiada o Evereście, ale i zapowiada książkę poświęconą tylko tej górze. Czekam na nią. Tymczasem polecam "Siłę marzeń" każdej osobie, która ma ochotę na książkę górską, lubi literaturę podróżniczą, kocha poznawać przez czytanie ciekawe osobistości, ma marzenia i chce je spełnić, czy czuje się wypalona. W każdym przypadku ta lektura będzie idealna. Gorąco polecam dziękując Miłce za tak cudowny czas z Jej książką w ręku. 

piątek, 12 października 2018

Kuba Kucharski "W uścisku Katriny"



Wydawnictwo Annapurna
data wydania 2018
stron 336
ISBN 978-83-6196-835-1

American Dream, miłość i huragan

Przez wiele lat Ameryka jawiła się kolejnym pokoleniom Polaków jako eldorado i raj na ziemi. Wiele osób marzyło o wyjeździe i pracy za oceanem. Na własne oczy USA chciał zobaczyć również Kuba Kucharski. Studentowi pochodzącemu z małego miasta udało się zrealizować to marzenie w 1995 roku w ramach programu Work & Travel, który umożliwia młodym ludziom zwiedzanie, pracę i poznanie amerykańskiej kultury oraz stylu życia. Letni wyjazd miał być czasem pełnym wrażeń, przygód i nowych znajomości, radości i poznania innej niż rodzima rzeczywistości. Tak się jednak nie stało, bo przyroda postanowiła pokazać swoją siłę przez potężny huragan, który ochrzczono imieniem Katrina.
Kuba chciał poznać przede wszystkim Nowy Jork. Ciekaw był też samego kraju, o którym krążyło wiele mitów. Był otwarty na nowe doświadczenia i sytuacje. Nie przewidział jednak, że wydarzenia, jakich miał doświadczyć, będą z piekła rodem. Nic tego nie zapowiadało. Podróż przebiegła spokojnie. Praca stanowiła wyzwanie, nowe warunki okazały się do zaakceptowania i wszystko zaczynało się dobrze układać. Także nowe znajomości. Jedna z poznanych dziewczyn zainteresowała Kubę szczególnie i szybko podbiła jego serce. Gdy młodzi ludzie przyzwyczaili się już do amerykańskiej codzienności, ich spokój zakłóciły niepokojące informacje. Wydawało się nieciekawie, ale nie tak groźnie. Nie tak tragicznie i koszmarnie. Tym bardziej że organizator wyjazdu nie ostrzegł w porę młodych ludzi, którzy mieli niewielką wiedzę na temat tego rodzaju żywiołów.
Rzeczywistość okazała się brutalna. Kuba Kucharski opisuje ją bardzo plastycznie i wiarygodnie. Widać, że te wydarzenia zostały mu w pamięci na zawsze. Nic dziwnego, bowiem w naszym klimacie aż tak gwałtownych zmian dotąd nie było. Groza bije z wielu stron książki. Pogoda i żywioł dały się wszystkim we znaki, a zagrożeni ludzie stawali się agresywni. Relację z pobytu na stadionie Superdome czyta się niczym prozę Kinga. Krew tężeje w żyłach, a wyobraźnia nie nadąża za czytanymi słowami. Kompletnie zaskoczeni młodzi ludzie dostają lekcję od życia. American Dream okazuje się koszmarnym snem, choć są i pozytywy pobytu w Nowym Orleanie.
Książkę czyta się jak najlepszą sensację. Strona za stroną poznajemy historię, która jest przemawiającym do serca dokumentem o ludzkich tragediach, które dotknęły rzesze ludzi. Autor bezstronnie relacjonuje pamiętne dni, kiedy na Nowy Orlean zwrócił oczy cały świat. Odbiór tych wydarzeń przez młodych ludzi jest bardzo wymowny. Dynamiczna, szczera i niezwykle osobista relacja doskonale pokazuje, jak słabi jesteśmy wobec sił natury i jak tragiczne wydarzenia wyzwalają w nas różne instynkty, o które nigdy byśmy siebie nie podejrzewali. Publikacja ta to także Ameryka widziana oczami młodych ludzi, zderzenie mitów z rzeczywistością, kraj, który niekiedy rozczarowuje i uczy, że nie zawsze to, co mówią inni, jest prawdą. Ameryka – jak się okazało – ma też i wady, zachwyca i zawodzi, daje możliwości i pokazuje, że rzeczywistość nie zawsze jest słodka. Amerykański świat zaszokował i zaczarował, dając się poznać z wielu stron.
Książka ta bardzo przypadła mi do gustu. Czytałam ją i chłonęłam przeżycia młodych ludzi. Odczuwałam ich strach i lęk, dostrzegałam przemianę i wkraczanie w dojrzałość, współczułam tym, którzy stracili domy, bliskich, dorobek życia. Dzięki lekturze zrozumiałam, jak kruche są dobra tego świata i szczęście – na przykładzie miasta, którego mieszkańcy zostali tak bardzo doświadczeni. Wakacje nie zawsze są czasem wypoczynku, a nasze plany życie potrafi obrócić w pył. Ta relacja uczy, by doceniać spokój każdego dnia, szklankę wody, możliwość wzięcia prysznica czy zjedzenia śniadania we własnym domu. Wielkie brawa dla autora za tak świetny przekaz, wyczerpujące ujęcie tematu i ukazanie przez naocznego świadka dramatu Amerykanów i legendarnego miasta. Wspomnienia uzupełniają wiele mówiące zdjęcia. Gorąco zachęcam do ich obejrzenia i zagłębienia się w lekturze.

piątek, 5 października 2018

Mariusz Sepioło "Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu"



Wydawnictwo Znak
data wydania 2018
stron 336
ISBN 978-83-240-5543-2

O Tomku, którego spotkamy kiedyś na szczycie góry


Pod koniec stycznia bieżącego roku media podały wiadomość o tragedii, jaka zaczęła rozgrywać się blisko szczytu jednego z ośmiotysięczników. Na wysokości powyżej siedmiu tysięcy metrów utknęła para wspinaczy wracających ze szczytu Nanga Parbat. Elizabeth Revol i Tomasz Mackiewicz weszli na wierzchołek, ale nie byli w stanie razem z niego zejść. Polaka dopadła ślepota górska i miał objawy choroby wysokościowej. Jego partnerka poprosiła telefonicznie o pomoc. Szybko podjęto starania, by ich uratować. Zebrano pieniądze, spod szczytu K2 ruszyli z pomocą uczestnicy polskiej wyprawy zimowej. Zorganizowano lot helikopterem, ale uratowano tylko kobietę. Tomasz Mackiewicz, który stracił kontakt z rzeczywistością, nie był w stanie zejść nieco niżej i na zawsze pozostał na zboczu ukochanej góry. Kim był śmiałek, który z Nangą mierzył się zimą po raz siódmy?
Jego osobę możemy poznać dzięki lekturze książki napisanej przez Mariusza Sepiołę. Opowiada ona o Tomku, który w swoim życiu odegrał wiele ról. Był synem, bratem, tatą, mężem, kolegą i partnerem, miłośnikiem przygody i poznawania świata, a przede wszystkim człowiekiem niepokornym, dla którego najwyższą wartością była wolność. Nie lubił schematów i utartych szlaków. Chciał czuć się wolny, niczym nieskrępowany i niezwiązany. Miał wiele celów i marzeń. Nie wszystkie zostały osiągnięte i spełnione. Jedno z pewnością można o nim powiedzieć – Tomek żył tak, jak chciał. Był bardzo wrażliwy i czuły. Niekiedy stronił od ludzi. Kochał za to przyrodę i lubił życie w harmonii z naturą. Miasto go zniewalało, wolał przestrzeń. Wiele w życiu doświadczył, popełnił sporo błędów, ale zrobił też mnóstwo dobrych rzeczy. Zakochał się w górze, tej jednej jedynej, niczym w kobiecie. Naga Parbat była jego femme fatale. Działała na niego jak narkotyk, ale nie ten chemiczny, bo te ostatecznie rzucił. Była niczym powietrze, bez którego trudno żyć.
Jako samouk, bez drogi tatrzańskiej, bez kariery w klubach wysokogórskich, wydobywał na światło dzienne to, co dała mu natura. Miał talent, dzięki któremu wspinał się po skałach jak kot. W góry pchała go pasja i miłość. Na co dzień był skromnym, zwyczajnym Tomkiem, który miał wiele pomysłów na życie i wiele pasji. Kochał muzykę, naturę, pomagał ludziom, którzy pobłądzili jak on lub byli chorzy i słabi. Był dobrym ojcem i niezawodnym kumplem. Dla niego nie istniało niemożliwe. Żył na adrenalinie, czerpał z życia pełnymi garściami. Miał własny pomysł na siebie i nikogo nie naśladował. Był sobą. Po prostu sobą.
Mariusz Sepioło szczegółowo opisuje życie swojego bohaterka. Od dziecka po ostatnią wyprawę. Wszystko, co w jego życiu było ważne. Ze wspomnień rodziny i przyjaciół wyłania się postać nietuzinkowa. Pełna energii i pomysłów, spragniona wrażeń i przestrzeni, życzliwa i zwyczajna. Książka ukazuje drogę złożoną z wielu kroków na nizinach i w górach, która ostatecznie prowadzi na szczyt Nangi. Z zamieszczonych zdjęć spogląda na nas człowiek żyjący z pasją i dla pasji.
Książkę czytałam na jednym wdechu. Obojętna na to, co wokół mnie. Nieważny był dźwięk telefonu, bębniący o szybę deszcz czy chęć napicia się ciepłej herbaty. Ważne było to książkowe, ale jakże osobiste spotkanie z Tomkiem Mackiewiczem. Próba zrozumienia jego idei życia. Energia bijąca z zapisanych o nim słów. I to uczucie, jakby publikacja dotyczyła kogoś bliskiego, dobrze znanego, a zarazem wyjątkowego.
„Nanga Dream” to książka o wyjątkowym człowieku i marzeniu. Dla jednych spełnionym marzeniu, dla innych utopijnej wizji zakończonej klęską. Piękna biografia oddająca hołd temu, dla którego celem życia stał się sen o Nandze. Sen, który śni się wiecznie. Tomasza Mackiewicza spotkacie w książce. Jeśli ją w pełni zrozumiecie, spotkacie go też na każdym zdobytym szczycie góry. Bo on był tego pewny.
„Jestem tego pewny,
w głębi duszy o tym wiem,
że gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Mimo świata, który (który),
kocha i rani nas dzień w dzień,
gdzieś na szczycie góry (szczycie góry),
wszyscy razem spotkamy się”*.
* Fragment utworu „Na szczycie” (Grubson).


czwartek, 16 sierpnia 2018

Denis Urubko "Skazany na góry"


Wydawnictwo Agora
data wydania 2018
stron 320
ISBN 978-83-2682-657-3

Każdą chwilę życia trzeba smakować

O Denisie Urubko było głośno tej zimy za sprawą dwóch zdarzeń. Stał się bohaterem po wspaniałej akcji ratunkowej na zboczu Nanga Parbat, kiedy wraz z Adamem Bieleckim uratował Elizabeth Revol. Krytykowano go, gdy samotnie bez zgody Krzysztofa Wielickiego - kierownika wyprawy na K2 wyruszył w ścianę po zimowe zdobycie drugiej góry świata określanej mianej Morderczej. Kim tak naprawdę jest Denis Urubko? Ryzykantem zdolnym w imię wyczynu narazić swoje życie, czy może najlepszym obecnie na świecie himalaistą, który nie ma sobie równych i może więcej od innych?
By bardziej poznać tego wspinacza sięgnęłam po jego książkę, która po raz drugi trafiła na księgarskie półki. Jest to lektura opowiadająca o drodze, jaką pokonał wybitny sportowiec i były żołnierz kazachskiej armii, która doprowadziła go do światowej elity pogromców najwyższych szczytów. Publikacja składa się z kilkunastu części, które zostały napisane w różnych latach. Każda z nich jest zapisem ważnych kroków, który nadały szlif górskiej karierze mężczyzny, który ma specyficzną mentalność i osobowość. Z tekstów wyłania się człowiek twardy i pracowity. Doskonale wiedzący, że za sukcesem stoi ciężka, czasem monotonna i systematyczna praca. W górach nic nie przychodzi łatwo, a do sukcesu niezbędny jest łut szczęścia. Urubko jest himalaistą, ale przede wszystkim sportowcem. Dla niego liczy się głównie to, co nowe, pionierskie i nieodkryte. Nowe drogi, nowe wyczyny czasowe czyli coś, czego nikt przed nim nie dokonał. Z lektury nie wyłania się mężczyzna, który traktuje góry niczym sanktuarium, ale twardziel dla którego strome szlaki są sportową areną. W relacjach Denisa próżno szukać duchowości i metafizyki. Jest za to sporo rywalizacji i wyczynu, dążenia do wymagania od siebie coraz więcej i przełamywania kolejnych barier.
Z zapisanych słów poznajemy człowieka, który dotarł w góry z inną mentalnością niż polscy wspinacze. Od którego wymagano wyników, a dla którego góry nie były romantyczną krainą pełną przygód. Denis Urubko lubi balansować na granicy, lubi wystawiać się na próby. Interesują go cele niezdobyte, a drogi klasyczne traktuje jak ostatnią deskę ratunku. Ten himalaista ma swój dekalog, ma swoje credo, któremu jest wierny. Gdy skończy się czytać ten tytuł o wiele łatwiej zrozumieć jego zachowanie powyżej 5000 metrów. Urubko to typ niepokorny, który w górach czuje się jak ryba w wodzie, któremu góry są do szczęścia potrzebne i niezbędne.
Teksty są naszpikowane emocjami. Radością pojedynków z górami, uśmiechem po osiągnięciu celu i zawodem po porażce. Autor dzieli się pięknem swojej pasji, a relacjami zachęca, by stawiać sobie cele i dążyć do ich spełnienia. Z tekstów bije radość z bycia w górach, pokonywania własnych słabości. Dzięki lekturze tej publikacji mamy okazję poznać inną – odmienną od polskiej – szkołę wspinaczki, w której aspekt duchowości i mistycyzmu przesłania sport.
Książkę czyta się przyjemnie i ciekawie, choć jest ona napisana w innym stylu i innym duchu niż publikacje polskich himalaistów. Tekst uzupełniają liczne zdjęcia, a całość robi spore wrażenia. Polecam ten tytuł przekonana, że o tym wspinaczu będzie jeszcze nie raz głośno, a lista jego niewiarygodnych sukcesów wydłuży się o wiele pozycji.


piątek, 27 lipca 2018

Rafał Fronia "Anatomia góry"



Wydawnictwo SQN
data wydania 2018
stron 384
ISBN 978-83-8129-194-1

Nic tak nie zmienia ludzi, jak zdobywanie górskich szczytów


Każdego dnia tysiące ludzi na całym globie wybierają się w góry. Dla jednych jest to forma relaksu, dla drugich sport i możliwość sprawdzenia swojej kondycji oraz umiejętności. Jedni wybierają niewysokie wierzchołki, inni – nieliczni chcą poskromić ogromne kilkutysięczne kolosy. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że wybierając drogę pod górę wkraczamy do magicznego, specyficznego i jedynego w swoim rodzaju świata. Góry to skały, śnieg i lód. Góry to świat, który ma dla eksplorujących go ludzi wiele do zaoferowania. Góry ćwiczą nasze ciała, ale i szlifują ludzkie dusze. Zmieniają nas i zawsze jest to przemiana na lepsze. Będąc daleko od betonu i zdobyczy cywilizacji jesteśmy w stanie docenić co jest tak naprawdę dla nas ważne, czego potrzebujemy, a co jest zbędne w naszym życiowym bagażu. Górskie wycieczki są niczym olimpiada dla ciała i rekolekcje dla duszy.
Te wszystkie refleksje wyrosły w moim umyśle niczym grzyby po deszczu po lekturze rewelacyjnej książki Rafała Froni „Anatomia góry”. Autor nie tylko zabiera nas w górski świat, ale i odkrywa przed nami swoje wnętrze i spisuje osobiste przeżycia, jakich doznaje w tamtym świecie, a także zwierza się jak górskie życie zmienia go i kształtuje.
Twórca „Anatomii góry” był członkiem zimowej wyprawy na K2, organizowanej w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy. Publikowane w internecie przez niego dzienniki zdobyły ogromną popularność. Czytały je tysiące osób. To było podwaliną do napisania książki, która zabiera czytelnika w góry i ukazuje jak spełniają się górskie marzenia. Ta publikacja jest jednak nieco inna niż standardowe tytuły z tego kręgu. Jest bardzo osobista, autentyczna i intymna. Ze szczegółami pokazuje związek gór i ich pasjonata, który nie ubiera się w strój bohatera czy śmiałka. Jest pokornym człowiekiem, który z pietyzmem i szacunkiem obcuje z naturą, która w tamtej rzeczywistości wyjątkowo mocno podkreśla swoją przewagę. Rafał Fronia poza opisaniem swoich górskich, nie tylko himalajskich przygód próbuje dociec co dają ludziom góry, czym kuszą by je zdobyć a przy okazji postawić na szali swoje życie. Pomiędzy relacje z baz i obozów autor wplata wiele refleksji, myśli i rozważań. Pokazuje swoje osobiste związki z górami, które niekiedy przyjęły go z otwartymi ramionami, a innym razem pokazały swoje najgroźniejsze oblicze.
Publikacja doskonale oddaje specyfikę górskiego świata. Jego prawa i grozę. Jego piękno i wszelkie niebezpieczeństwa, które w nim funkcjonują. Słabość człowieka i wartości jakie możemy z niego czerpać. W trakcie czytania czytelniczy umysł z łatwością odrywa się od szarej rzeczywistości i towarzyszy Froni w Himalajach, Andach, Karakorum czy Pamirze. Gdy zagłębiamy się w zapisane słowa czujemy zimno, strach, radość z sukcesu i trudy życia w nieprzyjaznym klimacie. Dotykamy mistyki gór i ich specyfiki. Czerpiemy z górskiego źródła emocje i wrażenia niedostępne poza tą rzeczywistością. Mamy okazję zrozumieć tych, dla których góry są jak narkotyk, który nie ma zamiennika.
Lektura tej książki to niesamowita i niepowtarzalna podróż. Wrócicie z niej bogatsi o nieprawdopodobne wrażenia i rozważania. Inaczej spojrzycie na życie i codzienne sprawy. Autor daje nam bowiem zasmakować gór, a one przeobrażają mocno i dogłębnie. By tego doświadczyć trzeba spędzić kilka godzin z książką, która zawiera nie tylko słowa, ale i przepiękne zdjęcia. Dzięki nim nagle usłyszycie muzykę huraganowego wiatru, odczujecie szczypanie mrozu w policzki i poczujecie oddech ogromnej lawiny na plecach. Zapewniam, że będą to niezapomniane chwile spędzone w doborowym towarzystwie człowieka, który kocha góry całym sercem i duszą.


piątek, 8 czerwca 2018

Bartek Dobroch "Artur Hajzer. Droga Słonia"



Wydawnictwo Znak
data wydania maj 2018
stron 544
ISBN 978-83-2404-949-3

Opowieść o Słoniu co po górach chodził

W maju ukazała się kolejna książka napisana przez Bartka Dobrocha. Jest to lektura poświęcona legendarnemu polskiemu himalaiście, który jest nie tylko zdobywcą kilku ośmiotysięcznych himalajskich kolosów, ale i twórcą programu Polski Himalaizm Zimowy, w ramach którego Polacy zapisali się na kartach kronik i dzielnie kontynuowali dzieło Lodowych Wojowników rozpoczęte w latach 80. XX wieku.
Urodzony w Zielonej Górze w 1962 roku Artur swoją górską ścieżkę rozpoczął jak wielu poprzez harcerstwo. Dzięki pracy, uporowi i odwadze osiągał pierwsze sukcesy. Prawdziwą wspinaczkę rozpoczął od Tatr, a potem nadszedł czas na Alpy, góry Azji i wreszcie Himalaje. Swój pierwszy ośmiotysięcznik złoił w 1986 roku. Wspinał się wtedy jako młody alpinista z gronem największych sław złotej ery polskiego himalaizmu. Wiązał się liną z Wandą Rutkiewicz, Krzysztofem Wielickim czy Ryszardem Wareckim. Jego wielokrotnym partnerem i mentorem był Jerzy Kukuczka, którego określano mianem górskiego ojca Artura. Zaszczepione przez Andrzeja Zawadę idee kontynuował, gdy wielcy wspinacze starszego pokolenia zginęli w górach czy odeszli na emeryturę. Był twórcą, szefem i kierownikiem wielu wypraw w ramach PHZ. Dał się poznać nie tylko jako doskonały himalaista, ale i organizator, koordynator akcji ratunkowych jak również człowiek biznesu.
Góry kochał, ale był w stanie porzucić je na wiele lat, by w końcu w nie wrócić i osiągnąć spektakularne sukcesy.
Bartek Dobroch nad ową publikacją pracował trzy lata. Zbierał materiały, przeprowadzał wywiady, rozmawiał z rodziną, bliskimi, partnerami i podopiecznymi Artura, do którego przylgnął pseudonim Słoń. Z zapisanych na kartach książki słów wyłania się postać niezwykle barwna, ciekawa i nietuzinkowa. Trudny charakter, twarda osobowość, marzyciel a zarazem mężczyzna mocno stąpający po ziemi. Wizjoner i człowiek interesu. Pokorny uczeń i rzetelny nauczyciel zarażający innych swoją pasją. Dyplomata, negocjator i przyjaciel, na którego można liczyć. Wymagający mentor i osoba mająca swoje wady oraz słabostki. Mąż i ojciec, kolega i zawodowiec. Autor dwóch książek i zwolennik pokonywania własnych słabości oraz przeszkód od losu. Człowiek odważny, a zarazem wrażliwy i biorący sobie wiele spraw głęboko do serca.
Autor szczegółowo pokazuje sylwetkę swojego bohatera poprzez opinie pozytywne i słowa krytyczne. Nie gloryfikuje, ale sprawiedliwie odnotowuje nie tylko górskie sukcesy, ale także i potknięcia oraz porażki. Artur Hajzer wyłania się z tego tytułu jako typ niepokorny, jako człowiek stawiający sobie ambitne cele i wymagający wiele nie tylko od innych, ale i od siebie. Jego nagła śmierć w górach zostaje owiana woalem tajemnicy. Faktem jest że 7 lipca 2013 roku po raz ostatni opuścił namiot i wziął do ręki linę. Czy był to nieszczęśliwy wypadek czy awaria sprzętu? Polskie środowisko himalaistów odniosło wielką stratę, ale rozpoczęte przez Artura Hajzera dzieło jest nadal kontynuowane.
Najnowsza książka Bartka Dobrocha to najlepsza górska biografia jaką przeczytałam. To lektura wyjątkowo dobrze wyczerpująca temat i przybliżająca postać, która zasługuje na szacunek i uznanie. Artur Hajzer to wzór partnera w górach, to osobowość, która inspiruje do łamania barier i przekraczania granic. Jego życie jest dowodem na to, że można realizować wszelkie marzenia i tworzyć historię zajmując się tym, co nam w duszy gra. Atutami tej biografii jest obiektywne podejście do osoby głównego bohatera i przystępne pokazanie sylwetki wspinacza, który myśli i działa inaczej niż przeciętny zjadacz chleba. Dla szaraków świat gór jest bowiem zamknięty i niedostępny, ale i niezrozumiały. Poznanie sylwetki tak Wielkiej Legendy może stać się bardzo cenną przepustką, która otwiera nowe horyzonty. Wspaniała biografia godna polecenia nie tylko miłośnikom gór.