Wydawnictwo Znak Litera nova
data wydania 2021
stron 304
ISBN 978-83-240-7392-4
W wigilię wielkiej zmiany
Dziś zapraszam na post o najlepszym, piszę to bez wahania, reportażu, po jaki sięgnęłam w tym roku, ale i tej dekadzie. To książka wyjątkowa, której wydarzeń byłam naocznym świadkiem. Jako mała dziewczynka całkiem dobrze pamiętam te dwa dni za sprawą może zwyczajnych zdarzeń, ale jednak zapisały mi się one mocno w pamięci.
Był grudzień, był weekend, choć wtedy jeszcze o końcu tygodnia tak nie mówiono. Sobota. Przeglądałam bombki, szklane i polskie, piękne ręcznie malowane, nie mogłam doczekać się kiedy zawieszę je na choince. I była niedziela bez Teleranka, więc smutek na twarzy, który osłodziła kartka z szopką, posypana brokatem, wtedy po prostu wtedy hit. Bo niczego nie było, bo każdy umiał w tamtych czasach cieszyć się wszystkim. I był spacer w parku, nieco pobielonym śniegiem w ciepłym niebieskim swetrze i były patrole milicji z wojskiem. I był poniedziałek bez szkoły i nagłe oraz niespodziewane ferie.
Dlaczego o tych moich wspomnieniach piszę? Bo na fundamencie wspomnień zbudowana jest oś książki, która skupia się na 12 grudnia 1981 roku, na dacie, która poprzedzała specyficzną zmianę w historii Polski. Tę datę, a zarazem klimat tamtego czasu, poznajemy na podstawie relacji różnych Polaków i Polek, mieszkających w różnych miejscach kraju, parających się różnymi zawodami, stojących po jednej i tej drugiej stronie barykady. W relacjach tych osób drzemie to "coś", co można było jakoś tak specyficznie namacalnie wyczuć w powietrzu. Taki duch zwiastujący, że wrzód pęknie. Pęknie, bo musi, bo już jest tak mocno nabrzmiały, że dłużej nie da rady. To była dla całego narodu wielka niewiadoma, bo różnie mogło się to skończyć i różnie mogła potoczyć się historia. Z perspektywy czasu moim zdaniem i tak wyszliśmy z tego dość obronną ręką. Ale, wróćmy do książki i wrażeń z lektury.
Dla mnie to była bardzo sentymentalna lektura, która zabrała mnie w podróż do przeszłości. Zobaczyłam ją oczami konkretnych ludzi, bardzo różniących się od siebie. Byli oni na różnym etapie życia, w którym działy się rozmaite rzeczy. Miały miejsce ślub, narodziny dziecka, udział w życiu politycznym czy służba w mundurze. Każdy patrzył na świat oczami jedynego w swoim rodzaju obserwatora, każdy widział to, co się działo inaczej. Z zapisanych słów wyłania się dziwny świat w nietypowym momencie jego istnienia, swoista cisza przed burzą, którą czuć, że namacalnie nadchodzi. Każde z zamieszczonych czarno białych zdjęć mówi tak mocno i tak wiele. To kopalnia wiedzy o tamtej rzeczywistości, to niepowtarzalna lekcja historii, to obraz tamtych szarych czasów, kiedy królował z jednej strony marazm i beznadzieja, ale z drugiej nie składano broni na laurach i mimo niemocy starano się coś, mimo trudności, zmienić na lepsze.
Autor podjął się ciekawego wyzwania i naprawdę genialnie je zrealizował. Wyszło mu ono po prostu perfekcyjnie. Zamysł na tytuł został zrealizowany z kunsztem, talentem i pomysłem. Lektura wciąga i nie daje się odłożyć na półkę. Czyta się ją szybko i zachłannie. To naprawdę wyjątkowa książka, która idealnie wyczerpuje poruszony w niej temat i daje obraz rzeczywistości, która dziś wydaje się tak bardzo inna od współczesnego świata. Bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać ten tytuł i z serca zainteresowanym tą tematyką oraz osobom lubiącym dobre reportaże ją rekomenduję.
Ciekawa sprawa - Rakowski ma bardzo płynne pióro.
OdpowiedzUsuń