poniedziałek, 8 października 2012

Izabela Meyza, Witold Szabłowski " Nasz mały PRL"

Wydawnictwo Znak
data wydania 2012
stron 316
ISBN 978-83-240-2181-9
 
Come back do PRL-u
 
Ponoć nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, bo choć rzeka nadal jest to już nie ta sama. Czas mija, biegnie nieubłaganie wciąż do przodu i nic nie jest w stanie go powstrzymać. A jeśli mamy ochotę wrócić do wczoraj, do naszego dzieciństwa, do czasów, które są teraz tylko sentymentalnym wspomnieniem co wtedy? Czy się da? Czy można wrócić i przeżyć coś jeszcze raz?
W filmach  tak - bo pewnie wielu z nas widziało choćby "Powrót do przeszłości". A w realnym życiu? Z pewnością podjęcie takiego eksperymentu to pewne ryzyko. Bo może się okazać, że sentymentalne wspomnienia są okraszone nutką słodyczy i lukrem, a wcale na to nie zasługują. Właśnie takiego eksperymentu, jakim jest cofnięcie się do poprzedniej epoki dokonali pewni może już znani niektórym dziennikarze. Witold Szabłowski (autor książki "Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji) wraz z żoną Izą i dwuletnią córeczką Marianną postanowili przeżyć pół roku w mieszkaniu urządzonym jak w czasach rządów komuny, prowadzić tryb życia właściwy tejże epoce i odrzucić wszelkie dobra, jakie stały się powszechnie użyteczne w dobie kapitalizmu. Po pierwsze czekała ich przeprowadzka. Zamieszkali w bloku z wielkiej płyty, w toczeniu mebli i sprzętów, które pamiętali z dzieciństwa. Zamienili zachodnie auto na maluszka czyli Fiata 126p, włożyli ubrania sprzed 30 lat i zaczęli się odżywiać tak jak wtedy, a przecież to była całkiem inna kuchnia, inne produkty. Dla nich nastał rok 1981. Jak się okazuje z relacji dwojga narratorów taka podróż wstecz to naprawdę nie lada wyczyn. Bo nagle trzeba odrzucić komórkę, laptopa, internet, rozrywki, telewizję kablową, cytrusy, wannę z hydromasażem i sushi. Ubrać uszyte ze sztucznych tkanin ubrania, zrobić trwałą, zapuścić wąsy. I całkiem inaczej żyć. Bez hipermarketu, bez pizzy na telefon, bez gotowych dań dla dziecka, bez pampersów, a z tetrą. Bez cudownych środków do sprzątania, a z octem i sodą. I do tego jeszcze reglamentacja i kolejki. Prywatki przy kanapkach i czystej i stacjonarny telefon z tarczą do wybierania numerów. Dla Pana Witolda i Pani Izy znikły bankomaty, karty kredytowe i prywatna służba zdrowia. Pół roku przeżyte według tamtych reguł okazało się świetną szkołą przetrwania. Bo człowiek wiele zniesie, owszem potrafi się przystosować, ale bardzo, ale to bardzo szybko przyzwyczaja się do luksusu i potem trudno mu zabrać to, co tak cudownie ułatwia życie. A jednak kiedyś umieliśmy inaczej żyć. I pewnie było nam łatwiej, bo nie znaliśmy smaku pewnych rzeczy, które przyniósł nam w darze nowy system. Podziwiam autorów za tak doskonałe, precyzyjne i szczegółowe otworzenie wszelkich szczegółów tamtych lat, które ja znam z dzieciństwa. Jako kilkuletnia dziewczynka i potem wczesna nastolatka nie uczestniczyłam w pewnych aspektach życia. W kolejkach stałam tylko okazjonalnie i nie musiałam kombinować menu na obiad z kartką w ręku. Pokolenia autorów i moich równolatków w większości z sentymentem wspomina okres lat 80- tych. To nasze dzieciństwo i pierwsza młodość. Jak sądzi wielu to najpiękniejsze lata życia, które co by się nie działo zawsze mile się zapiszą w pamięci. Dorosłym w PRL-u już żyło się znacznie gorzej. Ale czy lepiej niż dziś? No właśnie - przeczytanie tej książki niejako wymusza w nas refleksję nad tym kiedy było lepiej, kiedy życie było ciekawsze i bardziej ekscytujące. Takim właśnie podsumowaniem kończy się książka. Jest ono bardzo zbieżne z tym co i ja sądzę. Bo idealnej epoki nie ma i nie było. Każde czasy mają swoje plusy i minusy. Kiedyś życie towarzyskie kwitło w kolejkach, dziś w internecie, kiedyś sklepowa to była persona dziś pani za ladą prestiżu już nie ma. A jednak życie toczy się dalej.
Przeczytanie tej książki to dla mnie bardzo, ale to bardzo sentymentalna podróż w czasy młodości, które nie wrócą. To spora garść wspomnień z wspaniałych lat, które dla mnie mimo swojej szarości były bardzo kolorowe i barwne. I takie będą dla pokolenia urodzonego w PRL-u. Dla tych zaś, którzy urodzili się później to możliwość poznania tego co minęło, co zapisało się na kartach historii.
Wspaniała publikacja, którą gorąco polecam. Warto poświęcić jej czas.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

3 komentarze:

  1. Dla mnie to czasy, których nie pamiętam, bo urodzona w 1984 roku, tylko z opowiadań mamy wiem co i jak. Ale nie o tym chciałam:p Ostatnio jakoś oglądałam w DDTVN wywiad z autorami i oczywiście jak to w Polsce bywa zaraz pod nim pokazało się pełno komentarzy krytykujących autorów, że przejaskrawili PRL, że wcale nie było tak źle, że można było kombinować, że tego a tego wcale się nie jadło na okrągło, że tyle a tyle papieru toaletowego wcale nie było, bo więcej... I tak sobie myślę, że gdyby zrobili to inaczej to byliby krytykowani znowu za to, że polepszyli sobie warunki bo było tak a nie tak. I choć na książkę mam ogromną ochotę, to chyba coraz mniej rozumiem Polaków. Wszystko źle, każdy pomysł kogoś zły, każde życie nie ich tylko innych złe... Ech:/ Poleciało pesymizmem, ale książkę przeczytam:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Intrygujący pomysł, chętnie bym przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytałam i bardzo mi się podobała. Rodzi refleksje i nie pozostawia obojętnym, a do tego napisana naprawdę błyskotliwie i z humorem. Polecam.

    OdpowiedzUsuń