poniedziałek, 29 października 2012

Tatiana Anna Konończuk "W cieniu tęczy, w szepcie gwiazd"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2012
stron 164
ISBN 978-83-7722-394-9
 
Uroki wiejskiego życia
 
Jest teraz taki trend, można powiedzieć moda na porzucanie miejskiego zgiełku, hałasu i osiedlanie się na wsi. Wielu mieszczuchów kupuje oddalone od miejskich aglomeracji domki do remontu i przenosi się w podmiejskie okolice. Chce zaznać ciszy i spokoju, życia bliżej natury, obcowania z przyrodą. To marzenie także i moje, dlatego też zainteresowała mnie powieść autorstwa Konończuk o bardzo romantycznym i wręcz uroczym tytule. Zwyczajna rodzina mama, tata i syn w wieku przedszkolnym realizują swoje marzenie o zamieszkaniu na wsi. Kupują domek, mający już troszkę lat położony nieco na uboczu wsi. Remontują go i wreszcie wczesną wiosną następuje przeprowadzka. Konieczne są jeszcze drobne prace, ale rodzina nareszcie może delektować się wiejskim spokojem. Chcecie wiedzieć jak wyglądał ich pierwszy rok z dala od miasta? Jakie zmiany spowodowała przeprowadzka?
Gorąco, naprawdę gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę wprawdzie niewielką objętościowo, ale jakże wspaniałą książkę. Tchnie z niej spokojem, który bardzo udzielił mi się w trakcie lektury i może nie sielanką, ale inną niż miastowa atmosferą. Owszem, nie każdy z różnych względów może sobie pozwolić na mieszkanie daleko od miejskich aglomeracji, ale jeśli już na to się zdecydujemy to czeka nas zdecydowanie inne, ale jakże fascynujące życie. Nie słychać szumu samochodów, wściekle trąbiących klaksonów, alarmowych sygnałów karetek i innych pojazdów alarmowych, nie wyją alarmy, nie trzaska nikt drzwiami. Za to ptaki serwują nam darmowe koncerty, kumkają żabki, szumią drzewa, grają świerszcze i pachnie. Czuć w powietrzu zapachy kwiatów, drzew, trawy, można wyjść jak nasza bohaterka popracować na werandzie. Można spleść się z naturą, poczuć jej bicie serca, bardziej odczuwać zmieniające się pory roku. A świat wydaje się o niebo piękniejszy niż ten zabudowany betonem, aluminium i chromem oraz szkłem. Owszem jest nieco inaczej, bo do sklepu daleko, do lekarza i do rodziców.
 Bohaterowie tej książki jeszcze bardziej przekonali mnie, że ja na wieś pasuję i czułabym się o niebo lepiej niż w mieście. W życiu owej opisywanej na kartach powieści rodziny wiele się dzieje. I dobrego i złego - cóż takie właśnie jest życie złożone z białych i czarnych puzzli dni, które nawzajem się przenikają i uzupełniają.
Lektura tej książki była dla mnie cudownie spędzoną cząsteczką życia. Odczułam płynący z jej kart spokój, poznałam sympatyczną rodzinę, taką zwyczajną, ale jakże miłą, Autorce udało się bardzo plastycznie przenieść mnie w miejsce na uboczu wsi, gdzie rozgrywa się w większości akcja. Pięknie tam było. Upajałam się wiosną, latem i barwami jesieni. Czułam urok zimy i smak zamieszkania w domku, który ma duszę. Nie jest nowoczesną wypasioną willą, stoi sobie gdzieś na uboczu wkomponowany w naturalny krajobraz. Nie otaczają go mury, ma piękną werandę, która w ciepłe dni zachęca, by na niej przysiąść, wypić herbatę i wsłuchać się w naturę. Rozmarzyłam się i choć to niedobre uczucie zazdrościłam takiego siedliska. Skoro spełniły się marzenia Dużego może i moje się spełnią? Książkę czytało mi się niezwykle przyjemnie. Dzięki jej lekturze znalazłam się w innym świecie, a przecież o to także przy czytaniu chodzi. Polecam miłośnikom wsi i nie tylko.
Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu Novae Res.
 

4 komentarze:

  1. Ciekawa książka i ja mam takie marzenie, ale żeby nie tylko to wieś była jakaś, ale wieś czeska, kiedyś tam będę mieszkała, ja to wiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkam niby w mieście, ale tak jak na wsi i chwalę sobie to ogromnie. Toteż nie dziwi mnie, że inni też tak by chcieli.Życzę wszystkim, którzy o tym marzą by się im te marzenia spełniły.
    A w książkach lubię takie sielskie tematy więc może przeczytam, jak znajdę czas.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkam na wsi i mam dosyć takiego życia. Planuję już za niecały rok wyprowadzkę do miasta. Na wsi nie jest tak kolorowo, zwłaszcza dla młodego człowieka. Nie ma gdzie wyjść, bo jedyne miejsce spotkań to wiejski sklep otoczony przez bandę pijaków, a boisko do piłki nożnej opanowane przez wrzeszczące i plujące dzieciaki. Nie można w dowolnej chwili wyskoczyć coś zjeść czy choćby połazić po centrach handlowych, nie mówiąc o kupnie jakiegoś drobiazgu potrzebnego natychmiast (wiejskie sklepy są słabo zaopatrzone). Ja idę na przekór modzie i obieram odwrotny kierunek - ze wsi do miasta :)

    OdpowiedzUsuń