Wydawnictwo Harper Collins
data wydania listopad 2015
stron 464
ISBN 978-83-2761-731-6
Czekolada - lek na całe zło
Śmiem Wam donieść, że mam nowe cztery przyjaciółki literackie. Poznałam je dwa dni temu dzięki lekturze powieści Carole Matthews. Polubiłam je w błyskawicznym tempie. Dodam też, że nie przepadam za książkami angielskimi, ale ta lektura niezmiernie mi się spodobała. Jest to trzecia część cyklu opowiadająca losy sympatycznych kobietek, które uwielbiają czekoladę i tworzą Klub Miłośniczek Czekolady. Nie czytałam dwóch poprzednich tomów, ale to jak się okazuje kompletnie nie przeszkadza cieszyć się czytaniem tej części i rozsmakować się w całej serii.
Akcja rozpoczyna się w okresie przedświątecznym. Lucy właśnie udekorowała prowadzoną kawiarenkę świątecznymi dekoracjami. Jest ona codziennie bardzo zapracowana, tak, że wieczorem dosłownie pada z nóg. Ma zbyt mało czasu dla swojego chłopaka, z którym układa jej się całkiem dobrze i o wiele lepiej niż z niedoszłym mężem, za którego o mało co nie wyszła za mąż.
Nadia, której mąż nie żyje musi wziąć się w garść, znaleźć pracę by utrzymać siebie i swoją córeczkę. Nie jest jej łatwo, bo pracodawcy stronią od zatrudniania samotnych młodych mam. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się jej siostra oraz perspektywa pracy w sklepach z odzieżą szwagra Nadii. Chantal dwoi się i troi by sprostać wymogom bycia mamą małej córeczki. Jej małżeństwo nie jest przykładne choć mąż porzucił już kochankę z którą ma córkę w wieku Lany.
A Autumn wciąż boli śmierć brata i targa nią tęsknota za nim. Niestety jej chłopak nie potrafi być dla niej oparciem i podporą. Wprost przeciwnie - krytykuje ją. Ale jego rolę świetnie odgrywają przyjaciółki.
Książkę celowo, jak smakowity kąsek zostawiłam sobie na czas przedświąteczny. Lubię tak właśnie dobierać lektury. I bardzo dobrze się stało. Bo dzięki czytaniu jej jeszcze bardziej wpadłam w ten jedyny i niepowtarzalny nastrój grudniowych dni, które przybliżają nas do najradośniejszych Świąt w roku. Wieczorem zmęczona całodzienną bieganiną z radością oddawałam się lekturze niezwykle lekkiej i przyjemnej, mającej w sobie coś wyjątkowego i przyciągającego. Chłonęłam losy czterech Angielek jakże różnych od siebie, ale złączonych więzami mocnej, babskiej przyjaźni i solidarności płci.
Powieść to życie czterech młodych kobiet, które są zwyczajne i wyjątkowe w jednym. Mają problemy, kłopoty i troski, są zmęczone, zapracowane, ale i ambitne. Mają marzenia, chcą żyć pełną piersią. Na kłopoty mają świetny lek - siebie i czekoladę, która jak dowodzi książka łagodzi obyczaje, bywa doskonałym afrodyzjakiem, przełamuje lody i przenosi góry.
Opisana w powieści kawiarenka "Czekoladowe Niebo" to miejsce wyjątkowe, takie, które bym chciała mieć w realnym świecie blisko siebie, tak zwyczajne pod ręką. Bo trzeba mieć w życiu taką przystać, gdzie uspokoimy zmęczoną duszę, złapiemy oddech i staniemy jak przystało w pionie. Książka jest bardzo łatwa w odbiorze i czyta się ją błyskawicznie. Idealnie odstresowuje, uspokaja, ale i ma pewną cechę. Robi smak na czekoladę, więc zabierając się za nią zaopatrzcie się w pakiecik słodyczy, bo ślinka nie raz Wam poleci.
Idealna lektura na przedświąteczny czas, doskonała do czytania przy choince. Świąteczne słodkości będą przy niej jeszcze bardziej smakować.
Świetna lektura na teraz.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia. Sympatyczna i klimatyczna lektura.
OdpowiedzUsuńWkradła się literówka. "Trzeba mieć w życiu taką przystań/przystać"
Niedawno czytałam książkę tej autorki, i to akurat nie przetłumaczoną na polski. Oceniam ją pozytywnie. Jest to lekka lektura, ale taka, która daje dużo przyjemności.
OdpowiedzUsuńmam na nią mega ochotę
OdpowiedzUsuń