Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2015
stron 352
ISBN 978-83-7961-182-9
Raz na wozie a raz pod nim
W życiu jest dokładnie tak, jak w dobrze znanym przysłowiu - raz szczęście nam sprzyja, raz mamy pecha. I z tym trzeba nauczyć się żyć. Trzeba mimo wszystko z uśmiechem i dystansem podchodzić do codzienności, nie tracić nadziei na lepsze jutro i rozchmurzenie prywatnego nieba. Osobą stosującą praktycznie taką filozofię jest główna bohaterka najnowszej powieści Izabelli Frączyk, którą właśnie skończyłam czytać. Książka okazała się miłą lekturą, idealną propozycją ku pokrzepieniu kobiecych serc. Powieścią naładowaną pozytywną energią, dobrymi fluidami, nadzieją na to, że nawet jak jest źle, to wkrótce będzie lepiej. Książkę przeczytałam w kilka godzin i idealnie wpasowała się klimatem w nadchodzącą coraz mocniej wiosnę. Świetnie się zrelaksowałam, odpoczęłam z lekturą w ręce i nabrałam chęci na podejmowanie nowych wyzwań. Hanka swoim postępowaniem mnie zmotywowała, by iść przez życie z głową uniesiona do góry nawet jak wiatr przeciwności wieje w oczy.
Kim jest owa Hanka?
Kobietą mieszkającą na bieszczadzkiej prowincji w starej chatce nieopodal zalewu (domyślam się, że Soliny). Więc nasza Hania sobie tu mieszka, skromnie żyje, ledwo co wiąże koniec z końcem, oszczędza na czym może. Gdy ją poznajemy jest paskudne deszczowe lato. Pada non stop, turystów jak na lekarstwo, a Hania prowadzi małą gastronomię i wskutek złej aury nie zarabia. Jej życie zmienia się w jednej chwili. Zwyczajna dziewczyna z prowincji, owoc romansu jej matki i żonatego mężczyzny z wielkiego miasta dowiaduje się że ma siostrę. Przyrodnią, ale zawsze! I jest ona nie byle kim! Znaną celebrytką z telewizji. A więc mimo, że łączą je więzy krwi obie panie żyją w dwóch różnych światach, mają odmienne charaktery i podejście do życia. Wskutek wielu zdarzeń, a nie będę ich zdradzała, poczytacie, Hania przeprowadza się do stolicy...
Na tym zakończę wprowadzanie Was w fabułę, a skupię się na moich wrażeniach. Są jak najbardziej pozytywne. Książkę czytało mi się lekko i przyjemnie. Była nieco nieprzewidywalna, a zakończenie okazało się bardzo trafne, choć zaskoczyło mnie. Akcja powieści dzieje się pomiędzy bieszczadzką głuszą a wielkomiejską dżunglą. Pomiędzy prowincjonalnym światkiem a światem celebrytów i vipów z telewizji. Czytając mamy okazję poznać obie rzeczywistości. Świat afer, skandali, zdrad i romansów rodem z plotkarskich portali i zapadłą prowincję, gdzie mieszkają jednak o wiele życzliwsi ludzie. Fabuła jest wartka, chwilami zabawna. Perypetie sióstr są dość zawiłe, a każda ma ciekawy charakter. Są niczym ogień i woda. Lektura przez to bywa zabawna, ale chwilami poczułam delikatną schematyczność. Nie wpłynęło to jednak na przyjemność czytania. "Siostra mojej siostry" to powieść o siostrzanych relacjach, o miłości, o współczesnym świecie ludzi pędzących po szczeblach kariery i biorących udział w wyścigu po popularność.
Tę książkę polecam tym czytelniczkom, które pragną relaksu i odpoczynku, które chcą ochłonąć od codziennych obowiązków i szarej rzeczywistości. Z tą powieścią na pewno miło spędzicie czas na parkowej ławce czy działkowym leżaku. Dobre babskie czytadło idealne na wiosnę.
Mój tekst czeka na publikację, mnie książka bardzo zawiodła...
OdpowiedzUsuńNie dawno przeczytałam ,,Dziś jak kiedyś" do tej powieści też na pewno zasiądę:)
OdpowiedzUsuń