niedziela, 31 lipca 2011

Sabina Berman "Dziewczyna, która pływała z delfinami"



Wydawnictwo Znak
data wydania czerwiec 2011
stron 232
ISBN 978-83-240-1766-9
Już dawno żadna książka nie wywołała u mnie tak wielu emocji. Bo z jednej strony podobał mi się pomysł na fabułę, a z drugiej poznałam problem jakim jest autyzm, co wywołało dla mnie współczucie, ale i chwilami zazdrościłam Karen.

Główną bohaterką powieści Berman jest osoba autystyczna. Poznajemy ją jako około 10-letnią dziewczynkę i śledzimy jej dorastanie i dorosłe życie.
Gdy Isabelle przyjechała z Kalifornii do Mazatlan miała objąć w spadku po siostrze rodzinny interes - przetwórnię tuńczyków. Ale nie spodziewała się, że w rodzinnej rezydencji spotka tak oryginalną mieszkankę jak Karen, która okazała się córkę jej siostry. Dziecko było kompletnie dzikie, mieszkało zaniedbane w piwnicy, było bite i głodzone, nie umiało mówić . Isabelle zabrał się za socjalizację Karen. Nauczyła ją mówić, zachowywać się wśród ludzi, zadbała o jej edukację i zainteresowała pracą przetwórni. Dziewczyna uwielbiała nurkować, kochała przyrodę i ciszę , spokój i odosobnienie. Podjęła nawet studia zootechniczne, ale ich nie ukończyła. A jednak osiągnęła sukces w życiu zawodowym dzięki oryginalnym pomysłom, choć na drodze ich realizacji nie zabrakło przeszkód.

To bardzo nietypowa lektura, która pokazuje problem inności jednostki. Cóż, świat w którym żyjemy chyba nigdy nie będzie tolerancyjny. Zawsze ktoś inny różniący się od ogółu będzie wytykany i zostanie wyrzucony na margines. Tak właśnie postrzegano Karen przez autyzm. Bo wielu z nas nie wie czym on tak naprawdę jest. A ludzie autystyczni nie są wbrew pozorom całkowicie upośledzeni. Tylko żyją w innym, swoim świecie, gdzie obowiązują nieco odmienne reguły. I nie brak wśród autystów geniuszy. Karen również dowiodła, że potrafi myśleć i ma potencjał twórczy.
Ta bohaterka to postać bardzo ciekawa - nie jest żądna sukcesu, nie dąży do pieniędzy, ale tworzy swój własny świat - kocha przyrodę i doskonale czuje się sam na sam z nią.
Szkoda, że w książce jest tak mało o delfinach, ale za to zostałam ekspertką w dziedzinie polowań na tuńczyki i ich przetwórstwa.
Ciekawy obraz życia kobiety, która postrzega świat inaczej. Książka z przesłaniem, aby być bardziej tolerancyjnym wobec innych. Możliwość zobaczenia rzeczywistości innymi oczami, wzrokiem nie zaślepionym w wyścigu szczurów.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

piątek, 29 lipca 2011

Danuta Noszczyńska "Pod dwiema kosami czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana"


Wydawnictwo Sol
data wydania lipiec 2011
stron 320
ISBN 978-83-62405-16-9
Jeśli macie ochotę rozweselić się przy książce niczym przy najlepszej komedii to polecam Wam gorąco najnowszą powieść Danuty Noszczyńskiej. Ta książka to opowieść o życiu prostego mężczyzny napisana w formie pamiętnika.

Marian Żywotny ma blisko 80 lat. Nagle przychodzi mu do głowy pomysł spisania swoich przeżyć na kartach zeszytu dla potomnych. Po aprobacie pomysłu przez księdza, który był jego doradcą przez całe życie Marian zabiera się do pisania. A jego losy choć z pozoru takie zwykle i banalne były jednak bardzo burzliwe, obfitowały w przeróżne zdarzenia - smutne i wesołe. Urodzony tuż przed wojną w wiosce Mużyny niedaleko Łomży spędził w niej całe życie. Wywodził się z ubogiej rodziny, o która dbała tylko matka. Ojciec pił i bił - dlatego też Marian był wrogiem alkoholu. Jako młody chłopak marzył o lepszym życiu, pięknej żonie i domu, ale życie weryfikuje marzenia. Wprawdzie ożenił się z wybraną przez siebie dziewczyną, ale ta po sakramencie nagle zaczęła z każdym rokiem tracić na uroku. Cóż królewna przemieniła się w ......żabę. Marian został ojcem piątki pociech, dorobił się tego i owego. Przeżył komunę, jej upadek i kapitalizm.

Żywotny to postać przezabawna. Jest prostym poczciwym człowiekiem, szczerym do bólu, a zarazem poczciwym i religijnym. Autorce świetnie , naprawdę świetnie udało się opisać takiego przeciętnego obywatela polskiej wsi ubiegłych lat. Człowieka dla którego niezwykle ważna jest wiara - ceni autorytet księdza i jest bardzo pobożny. Pracowity i oddany rodzinie - starał się być dobrym ojcem i mężem, no ale nie zawsze mu to wychodziło. Czytając losy naszego bohatera poznajemy także realia czasów w jakich przyszło mu żyć - trudności gospodarcze PRL-u, działanie PZPR na najniższym szczeblu, a także przebieg przemian ustrojowych na zapadłej prowincji. A nasz Marian jest ambitny i chce dorobić się w życiu co nieco. Ma wady i zalety - ale umie upomnieć się o swoje. Ceni rodzinę, choć o majątek potrafi się wykłócić. Dzięki Marianowi i jego rodzinie poznajemy polską wieś z ubiegłych lat, mentalność jej mieszkańców - gdzie króluje plotka i pozory, ludzie lubią sensacje i żyją takim typowym prownicjonalnym życiem.

Polubiłam Żywotnego od początku. I przyznaję z ręką na sercu, że miałam w życiu okazję znać ludzi podobnych do niego i jego rodziny. Dziś polska wieś już mniej różni się od miasta jak kiedyś. Inaczej wygląda niż w latach młodości i wieku dojrzałego Mariana .Zanikła już era chłoporobotników - co to rano w zakładzie pracy, a po południu na roli pracowali. Mało już na wsi malutkich gospodarstw z jedną krówką i stadkiem kur. Pokolenie Mariana przeszło już do lamusa.
Świetnie się ta książka autorce napisała. Jest tak bardzo realna, a zarazem wesoła i bezpośrednia. Odebrałam ją jak doskonałą lekturę na poprawę humoru. Dodatkowego uroku dodaje styl jakim jest napisana - Marian swoje pamiętniki pisze taką typową wiejską gwarą - on na przykład "ma piniądze" , "urodził się 77 lat temu nazad" , a leczy go "doktórka". Nie za bardzo jestem zwolenniczką porównywania książek do innych lektur czy filmów - ale pozwolę sobie porównać najnowszą powieść Noszczyńskiej do filmu "Sami swoi " - tak samo ubawiłam się po pachy, uśmiałam do łez. Zatem jeśli macie ochotę na poznanie Mariana sięgnijcie po lekturę . Uśmiech gwarantowany !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Sol.

środa, 27 lipca 2011

Anna Piega "Lustro czasu"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania lipiec 2011
stron 384
ISBN 978-83-7648-823-3
Życie jak żaden film czy książka bywa nieprzewidywalne.Gdy nam się wydaje, że już wszystko sobie uporządkowaliśmy i jest tak jak chcemy wystarczy chwila, aby los obalił to co ogarnęliśmy. I na nic nasze protesty i żale. Nasz misternie zbudowany świat wali się na drobne kawałki, a nam nie pozostaje nic innego jak pogodzić się z losem i znów zacząć budowę od nowa. A czesto bywa, że po takim trzesięniu będziemy już kimś innym i odmienionym.
Anna Piega to kolejna polska pisarka, której książkę miałam przyjemność przeczytać. To powieść mądra i wzruszająca. Opowiada historię pewnej 28-latki, która wciąż na nowo szuka swojego "ja". Zmusza ją do tego los. To niełatwe zadanie, ale ona wychodzi z tego silniejsza.
Daria Sulima jest kobietą uzdolnioną muzycznie. Muzyka jest jej pasją, która daje odwagę do zmiany planów zawodowych. Jako córka kardiochirurga ku radości ojca zalicza  trzy lata studiów medycznych i rzuca je na rzecz kariery wokalnej. Zostaje wokalistką grupy Blue Velvet i zaczyna odnosić sukcesy. Nie ma jednak nic za darmo. Porzucenie medycyny powoduje zerwanie kontaktów z ojcem, który nie utrzymuje już córki. Daria opuszcza rodzinny Kraków i zadomawia się w stolicy. Powoli odnosi kolejne sukcesy, staje się coraz bardziej znana. Ale ta dziewczyna jest wyjątkowa - bo nie dąży do popularności za wszelką cenę. Jest introwertyczką, lubi samotność, spokój własnego mieszkania. Jest bardzo skryta i tajemnicza nawet dla swoich najbliższych współpracowników. Potajemnie przed ojcem spotyka się z matką. Tą stagnację w kontaktach z tatą burzy jego telefon po szcześciu latach milczenia. Alicja - matka Darii jest poważnie chora - diagnoza jest okrutna - białaczka. I tu na Darię spada seria niespodzianek od losu, które przestawiają jej świat do góry nogami. Na jaw zaczynają wychodzić rodzinne sekrety.

Zaczytałam się bez reszty w losach Darii. Spadło na nią tak wiele ciosów w krótkim okresie czasu. Dziewczyna nagle musiała się odnaleźć w całkowicie innej rzeczywistości.
"Lustro czasu " to powieść nostalgiczna i refleksyjna. Autorka porusza w niej m.in. problem poważnej choroby jaką jest nowotwór krwi. Bardzo słusznie ukazuje jak wielką pomocą w walce ze śmiertelnym wrogiem jest wsparcie rodziny. Piega "wytyka " moim zdaniem też w tej książce bolesny bład rodzicom, którzy za wszelką cenę chcą ułożyć życie zawodowe swoim dzieciom i nie liczą się z ich zdaniem. No i jeszcze sekrety, kłamstwa i tajemnice - niby "powstają " dla dobra innych, aby nie zranić, ale czy prawdę da się na długo ukryć ? Moim zdaniem ona zawsze wyjdzie na jaw, ale gdy to się stanie za późno cios może być jeszcze silniejszy. I tego właśnie doświadcza Daria. Nie jest jej łatwo, brakuje zaufania do bliskich, którzy popełnili błędy i okłamali. Trzeba życie sklepić na nowo , ze skorup złożyć na powrót naczynie. I zaleczyć blizny po kleju - co nie jest łatwe. O tym właśnie opowiada pisarka, a czyni to w dobrym stylu.

Myślę, że także dyskretnym, ale jakże istotnym przesłaniem Piegi jest zachęcanie do rejestrowania się jako dawcy szpiku. Na przykładzie Adama i fundacji "Kropla życia " widać jak wiele możemy zrobić dla innych.
Książka trzyma w napięciu - ja kibiocwałam goraco Darii, by nie poddała się jak Ewa. By nie odsunęła się od bliskich i rodziny, która może dać siłę i bezcenne wsparcie na życiowych zakrętach.
"Lustro czasu " to nie łatwa lektura. Płakałam przy niej. Nie jest to książka relaksująca , ale odważnie mówiąca o piekle choroby - bo tym też jest depresja. Nie wolno jej lekceważyć. Książka ma bardzo nostalgiczną okładkę, która nie bardzo mi się podoba, ale bardzo żałuję, że nie dane mi było posłuchać muzyki z płyty "Wszystko o Ewie" . Moja wyobraźnia podpowiadała mi jak melancholijne i reflesyjne musiały być te utwory.

Polecę książkę zwłaszcza tym, których znużyły powieści o szczęśliwych i zabieganych kobietach, pensjonatach i odziedziczonych majątkach. To całkiem inna lektura, która wywołuje emocje, zmusza do zastanowienia nad sensem życia, miłością i przyjaźnią .
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


poniedziałek, 25 lipca 2011

Sigrid Undset "Krystyna córka Lavransa"



Wydawnictwo Akcent
data wydania 2011
tom I i II
stron 568 i 568
ISBN 978-83-62180-54-7

Gdy kończyłam liceum koleżanka zachęciła mnie do lektury I tomu "Sagi o Ludziach Lodu ". To była dla mnie strzał w "10". Pokochałam pióro Margit Sandemo i gatunek sagi norweskie. W domu zgromadziłam ich kilka. Gdy otrzymałam do recenzji powieść Undset zachęcona opinią mamy która czytała ją w młodości zatopiłam się w lekturze. I zakochałam się w tej książce.
To znakomita powieść- saga, historyczno- obyczajowa historia, z wątkiem miłosnym, której akcja rozgrywa się w XIV wieku w Norwegii.
Główną bohaterkę poznajemy, gdy ma cztery lata i wiedzie szczęśliwe dzieciństwo na dworze Jorund - a rodzice dbają o nią jak o cenny skarb. Jej trzej starsi braci zmarli. Krystyna jest ukochaną córeczką taty - Lavrans bardzo ją kocha i chce zapewnić jej świetlaną przyszłość. A wtedy oznaczała ona bogaty posag, znalezienie odpowiedniego stanem i majątkiem kandydata na męża. Dziewczynka jest bardzo pracowita, skromna i pobożna . Rodzice aprobują starania o jej rękę Szymona i nastoletnia panna zostaje oddana na rok do klasztoru benedyktynek, by nauczyć się bycia dobrą gospodynią i by dojrzeć ostatecznie do bycia żoną. Ale tu zaczyna się wszystko komplikować, bo posłuszna panienka poznaje przypadkiem nieodpowiedniego kawalera o niezbyt szlachetnej opinii i postanawia zerwać zaręczyny. To cios dla narzeczonego i rodziny. Szymon bierze "winę " na siebie, ale szydło szybko wychodzi z worka. Lavrans nie pali się oddać rękę najstarszej córki młodzieńcowi, który wcześniej uwiódł żonę innego i miał na sumieniu niejedno. A Krystyna popada w rozpacz i smutek. Innego nie chce - kocha mocno i szaleńczo. Erlendowi oddaje swój wianek. .......
 I jak ma postąpić ojciec ? Co ma zrobić z niesforną córką ? Kocha ją bardzo i nie chce przymusić ją do ołtarza, ale dziewczyna jest uparta i postępuje wbrew tradycji epoki. Czy dojdzie do ślubu tych dwojga ugodzonych strzałą Amora ?
Zachęcam Was gorąco do lektury przepięknej powieści, która mi na długo zostanie w pamięci i na pewno do niej jeszcze nie raz powrócę. Drogi Czytelniku dzięki tej lekturze poznasz losy norweskiej dziewczyny, jej ponad 40-letnie życie było bardzo burzliwe, a los zgotował wiele niespodzianek. Krystyna to bohaterka dzielna i odważna, którą stać było na pójście za głosem serca - co wtedy nie było dobrze widziane przez otocznie. Liczyła się nade wszystko wola rodziców, a większość małżeństw było aranżowanych. Krystyna to zarazem osoba wrażliwa i bogobojna, o dobrym i czułym sercu. Poznamy ją jako córkę, matkę, żonę i siostrę. Często przedkładała dobro innych nad swoje - była zdolna do poświęceń - jak dla małego synka Szymona, gdy ciężko zachorował. Umiała być wierna i kochająca wobec męża, który miał na sumieniu to i owo. Ale w godzinie próby stanęła po jego stronie. To postać, która żyła dawno temu, ale jakże bliska i współczesnej kobiecie. Minęło kilka wieków, a pewne problemy pozostały ! A Krystyna dzielnie z nimi walczyła. Wzruszyło mnie jej poświęcenie dla dobra rodziny, troska o dzieci i powierzone jej gospodarstwo, miłość do rodziców.
A Erlend ? To typowy facet, któremu ciężko dorosnąć i wziąć pełną odpowiedzialność za swoje czyny. I tak przez długie lata.
Czytając poznajemy nie tylko Krystynę i jej bliskich, autorka zachwyciła mnie prześliczną opowieścią o XIV -wiecznej Norwegii. Poznajemy jej ówczesne społeczeństwo - ludzi prostych i bogatych, zwyczajnych chłopów i przestawicieli stanu rycerskiego, stróżów prawa i duchownych, skromnych zakonników i benedyktyńskie mniszki, ludzi z miasta i mieszkańców wiejskich dworów. Wszyscy oni wiedli życie zgodne z chrześcijańską wiarą, byli pobożni, ale czasem jeszcze odwracali się w stronę pogańskich wierzeń przodków i np. rzeźbili runy na rękojeści miecza czy składali ofiary dla pogańskich bóstw pod kamieniem. Żywa była ludowa wiara w podania, gusła, postacie takie jak rusałki górskie czy elfy. Rytm pracy poza miastem wyznaczały pory roku i święta kościelne. A niełatwa to była dola - życie z ziemi i hodowli zwierząt było ciężkim kawałkiem chleba. Ludzie kaprysy przyrody, nieurodzaje i klęski starali się zatrzeć swoją pracowitością . 
Undset w powieść udanie wplotła opisy przepięknej przyrody, średniowiecznych miast jak choćby Nidaros (dzisiejsze Trondheim) - strzelistych kościołów, klasztorów, dworów i karczm, bogatych domostw i targów. Dzięki lekturze tej powieści poznałam wiele zwyczajów związanych ze świętami religijnymi, ale i obrzędami rolnymi. W mentalności średniowiecznych Norwegów tradycja była rzeczą świętą. Stąd przekazywane z pokolenia na pokolenie zwyczaje związane z zrękowinami, ślubem, pogrzebem, obchodzeniem świąt kościelnych. Po ciężkiej pracy  bawiono się na ucztach , tańczono i śpiewano.
Inne to były czasy - więzi miedzyludzkie i rodzinne były o wiele bardziej zacieśnione. Ale tak samo jak dziś kochano, nienawidzono, zazdroszczono. Tylko moralność była o wiele bardziej surowa. Ale ludzkie namiętności pozostały niezmienne.
Duża rola duchownych i Kościoła miała ogromny wpływ na życie ludzi. No, ale i wtedy nie brakło poczciwych mnichów i pysznych biskupów. Życie klasztoru benedyktynek jest inne niż dziś - panny nie spędzają już tam czasu przed zamążpójściem, nie ma już jałmużników.
Powieść bardzo mi się spodobała. To lektura obowiązkowa dla tych, którym się podobają norweskie sagi , ale i dla tych którzy lubią lekturę historyczno- obyczajową. Moim zdaniem zasługuje na najwyższą ocenę i jest godna polecenia. Myślę, że wielu z Was prześledzi losy Krystyny i jej bliskich. Książkę polecam nie tylko Paniom. Myślę, że i płeć męska nie będzie się przy niej nudzić.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akcent .


sobota, 23 lipca 2011

Izabela Pietrzyk "Babskie gadanie "


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania lipiec 2011
stron 592
ISBN 978-83-7648-828-8

Czy warto być tą trzecią? Czy rola kochanki jest łatwa ? I czy ja potrafiłabym nią być ?
Do takich pytań skłoniła mnie debiutancka powieść Izabeli Pietrzyk "Babskie gadanie ". I mimo, że lektura jest z tych lekkich, łatwych i przyjemnych w odbiorze, to może skłonić do refleksji po jej skończeniu. Bynajmniej mnie skłoniła. I już wiem, że ja jestem jednak na to zbyt zaborcza i nie potrafiłabym się dzielić facetem z inną.
Główną bohaterką powieści jest  Izabela  Nowak - kobieta dojrzała, po czterdziestce, rozwiedziona i wychowująca uroczą córkę Felę. Iza pracuje na uniwersytecie w Szczecinie - jest doktorem filologii rosyjskiej i prowadzi zajęcia ze studentami. Lubi swoją pracę. Mieszka po rozwodzie wraz z córką i sympatyczną suczką rasy briard o imieniu Samba. Jest zwyczajną kobietą, której się wydaje, że uniesienia miłosne i randki już za nią, że ma "chłopowstręt" i facet jest jej już niepotrzebny.Bo z facetami są tylko same kłopoty, a Iza to już przerabiała z byłym mężem. A jednak to tylko pozory. Gdy poznaje Czarka traci dla niego głowę. Dosłownie. Nagle jakby cofnął się dla niej czas i czuje się  jakby znów miała naście lat. Ale jest pewien szkopuł - on ma żonę !

"Babskie gadanie" to typowe babskie czytadło, które jest przyjemne w odbiorze i bardzo relaksuje. Osobiście jestem zdecydowaną racjonalistką i nie jest rzeczą łatwą mnie rozśmieszyć , ale przy tej książce śmiałam się często i czasem do łez. Jest ona napisana prostym, potocznym językiem, ale z olbrzymią dozą humoru.
 Iza zyskała moją sympatię od początku lektury, bo jest taką zwyczajną, fajną babką. Zazdrościłam jej bezcennego grona oddanych przyjaciółek jeszcze ze szkolnej ławy. Te dziewczyny nie mogą bez siebie żyć - spotykają się w realu i w necie na forum portalu społecznościowego. Radośnie i z humorem autorka pokazała jak wielką wagę ma przyjaźń - taka prawdziwa i wieloletnia, jak dobrze mieć obok siebie sztab oddanych duszyczek, które pomogą, pocieszą i doradzą ! 
Koleżanki nie oceniają i nie potępiają Izy. Ale lektura niesie ze sobą pewien morał - życie kochanki nie jest łatwe i usłane różami -  wymaga anielskiej cierpliwości. Bo facet to takie urządzenie, że czasem nie rozumie konieczności wyboru i chce mieć wszystko. Bo tak mu wygodnie i dobrze. Podziwiałam Izę za to, jak była wyrozumiała i cierpliwa. Podobały mi się też jej relacje z córką. Fela ma pełną swobodę i jej stosunki z mamą są w pełni partnerskie. Jest między nimi całkowite zaufanie.
Ta powieść to historia o miłości, ale nie ma tu sentymentalizmu czy romantyzmu. Bo czy Czarek tak naprawdę kocha żonę czy Izę ? Jego postać to chyba wzorzec, niczym z francuskiego muzeum, wzięty niewiernego męża. On oczywiście jest biedny i skrzywdzony. Żona to zołza, nic ich nie łączy i ze sobą nie sypiają. Jakie to typowe !!! Takie są w większości smutne realia romansu z facetem mającym żonę. Warto ? Nie !!!! Kochanka sama sobie zadaje cierpienie, skazuje na czekanie i łudzenie się, że on się zmieni, przejrzy na oczy itd. Oj trudna ta rola "tej trzeciej" !!!
Książkę mimo sporej objętości czyta się bardzo szybko. Ta lektura poprawia humor, bo jej bohaterki są szalone, zakręcone i mają fantazję. Każda z nich jest inna, różnią się diametralnie od siebie wszystkim, a jednak potrafią się doskonale porozumieć, dogadać, pocieszyć, zrozumieć i pomóc sobie. Tworzą zgrany babski team. Może warto podejść do życia czasem tak jak one. Dać sobie odrobinę luzu i dystansu nawet do trudnych problemów.
Polecam przeczytanie tej książki kobietom bez względu na wiek, status społeczny i stan cywilny. Każdej z nas przyda się pobyt w takim babskim, solidarnym świecie. Uśmiech na twarzy w czasie lektury gwarantowany.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

piątek, 22 lipca 2011

Stosik następny z kolei !!!


Nic tak nie cieszy jak stosik !
Bynajmniej mnie , więc zajadając arbuzy czytam, bo pogoda fatalna. Dziś w ramach zrobienia czegoś dla mojego kręgosłupa byłam na spacerze, ale i tak mnie zmoczyło! Bo znów pada !
A w stosiku :
Tanya Valko - Arabska córka - z wymiany na LC
Anna Piega " Lustro czasu" od Wydawnictwa Prószyński
Izabela Pietrzyk "Babskie gadanie " - od Wydawnictwa Prószyński
Danuta Noszczyńska - "Pod dwiema kosami " od Wydawnictwa Sol
Ula Cicha " Blog Amandy " od Wydawnictwa Radwan
Ale mnie czeka super lektura!!
Jestem za połową "Babskiego gadania " - super śmieszna i nastawiająca pozytywnie lektura - recenzja wkrótce , a ja ślicznie dziękuję za książki !!

środa, 20 lipca 2011

Richard Paul Evans "Kolory tamtego lata "



Wydawnictwo Znak litera nova
data wydania 2011
stron 352
ISBN 978-83-240-1630-3
Nie czytałam powieści tego autora, które wcześniej ukazały się na rynku wydawniczym. Ale muszę to nadrobić. Bo Evans pisze fantastycznie, a lektura jego najnowszej powieści bardzo przypadła mi do gustu. "Kolory tamtego lata " to przepiękna historia miłosna, której akcja rozgrywa się współcześnie we włoskiej Toskanii i w Stanach Zjednoczonych. Nie jest napisana w sposób ckliwy czy słodki. To książka wzruszająca i zapadająca w pamięć.
Eliana - dziewczyna z prowincjonalnego amerykańskiego miasteczka zakochuje się na zabój we Włochu. Para bierze ślub i zamieszkuje w uroczej willi Rendola położonej w Toskanii niedaleko Florencji. Maurizio prowadzi rodzinną firmę zajmującą się sprzedażą wina, a Eliana amatorsko maluje, zajmuje się domem i wychowaniem synka Alessia. Spokój i szczęście nie trwa jednak długo. U Allesia zostaje wykryta astma i dziecko cierpi na powtarzające się ataki - leki nie zawsze skutkują i często konieczne są ratujące mu życie wizyty w szpitalu. Eliana dzielnie radzi sobie z tym koszmarem sama - jej mąż zwykle bywa poza domem w rozjazdach służbowych. Ale jak się okazuje zajmują go nie tylko interesy. Nie stroni od kobiet i zdradza żonę. A ona czuje się samotna i nieszczęśliwa - co widać w jej obrazach. Jedyną jej bratnia duszą jest szwagierka Anna. Wszystko zmienia się z chwilą wynajęcia mieszkania w okazałej willi pewnemu amerykańskiemu przybyszowi, który pracuje jako przewodnik w galerii Uffizi we Florencji. Tych dwoje dojrzałych, ale i bardzo samotnych ludzi zaczynają łączyć nie tylko sąsiedzkie stosunki. Jak potoczą się losy tej sympatycznej pary przeczytajcie w świetnej powieści.
To nie jest przeciętny romans napisany lekkim piórem. To bardzo pięknie skonsturowana opowieść o dwojgu ludziach, którzy nie czują się szczęśliwi i którzy już niezbyt wierzą, że jeszcze kiedyś szczęście ich odnajdzie. Nie jest im łatwo - bo za Rossem ciągnie się koszmarna przeszłość z Ameryki, a ona katoliczka i przykładna matka ma potworne wyrzuty sumienia. Ta powieść jest oparta na faktach i stanowi dowód na to, że tak piękne historie zdarzają się nie tylko na ekranie kina czy kartach książek. 
 Romans ma miejsce w przepięknej włoskiej scenerii - w opowieść o losach głównych bohaterów autor wplata opowieść o Toskanii - jej zabytkach, zwyczajach ( choćby o winobraniu czy turnieju rycerskim) , przepysznej kuchni. A opisy przyrody, piękna Florencji czy innych uroczych miejsc jak Chianti czy Arno zachęcają do odwiedzenia tych miejsc niczym najpiękniej wydany folder turystyczny. Ta książka na pewno spodoba się tym, którzy lubią romantyczne historie dziejące się we włoskich klimatach, ale i zauroczy miłośników nietuzinkowych i wzruszających opowieści o miłości. Cóż z ręką na sercu przyznaję, że zakończenie jest doskonale i trzyma w napięciu do ostatniej strony. I szczerze przyznaję, że choć sporo czytam tego typu książek to nie przypominam sobie sytuacji w której czytając romans miałam gęsią skórkę jak przy najlepszej sensacji.
Świetny styl, oryginalne pióro i doskonały sposób narracji autora. I jak mówi ustami swojej bohaterki Evans ta powieść to książka skierowana do kobiet, które nie są szczęśliwe, czują się osaczone i smutne. Do tych, które tracą nadzieję na miłość, która może ich jeszcze spotkać. Historia Eliany ma dać siłę tym, które zwątpiły w uśmiech losu i zmobilizować do walki o szczęście i uczucie.
Powieść podzielona jest na rozdziały, z których każdy zaczyna się od mądrej sentencji lub włoskiego przysłowia. Mnie najbardziej spodobało się to :" Kto chce kochać musi być odważny ".
Świetna lektura na wakacje i nie tylko. Gorąco polecam i stawiam tej książce najwyższą ocenę w skali.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak litera nova.

Jerzy Stasiewicz " Własny kąt"



Wydawnictwo Komograf
data wydania 2011
stron 40
ISBN 978-83-62769-06-3

Tytuł powieści “Własny kąt” wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo jednoznaczny. Własny kąt – własne “m”, często wymarzone i wyczekane mieszkanie dające bez względu na metraż poczucie prywatności, spokoju, stabilizacji i szczęścia. Czy tak jest dla każdego? Wszak obok nas w kapitalistycznej rzeczywistości egzystują ludzie bez dachu na głową.
Taką osobę spotkał w czasie zimowego spaceru i sanny z córeczką pewien tata. Rozmowa pod stokiem na którym zjeżdżała na sankach Patrycja dała mu wiele do myślenia. I sprawiła, że poczuł się szczęśliwy i spełniony, ale nie tylko z racji posiadania mieszkania, ale właśnie dlatego, że nie mieszka w nim sam i posiada skarb bezcenny jakim jest najbliższa rodzina
.
Gdy nastał sobotni ranek i spadł świeży śnieg Partycja wyciągnęła swego tatę, który jest narratorem powieści na pobliską górkę. Tam można było pozjeżdżać na sankach i do woli cieszyć się świeżym, białym puchem. Dumny tata patrzył na zabawę córki, gdy nagle ktoś poprosił go o papierosa. Zobaczył znanego w mieście bezdomnego mężczyznę, zwanego Jaśkiem Łazęgą. Miedzy nimi wywiązała się rozmowa, która z czasem stała się monologiem.
Jasiek tak naprawdę miał na imię Edek i zaczął opowiadać historię swego życia. U progu dorosłości nic nie zapowiadało, że spotka go los włóczęgi. Po służbie wojskowej zaczął być w życiu “zaradny” - wyjeżdżał do pracy za granicę i ciężko harował, by zapewnić swojej rodzinie wszelkie luksusy. Chciał, by żona i dzieci mieli to co najlepsze. Sam namawiał ich do nadmorskich wakacji. I nagle jedna chwila, jeden błąd przekreślił wszystko. Życie Edka zmieniło się o 180 stopni. Na kolejowym przejeździe los odebrał mu wszystko co kochał.
Gdy czytałam o losach Edka to płakałam. Żal mi było tego pracowitego faceta, który tak mocno kochał rodzinę i tak ciężko pracował dla ich luksusowego życia. A jednak za pieniądze szczęścia się nie kupi. Chwile poświęcone bliskim są bezcenne i nic ich nie zastąpi.
Wydaje się często i nam i Edkowi, że zawsze zdążymy pobyć na łonie rodziny, jeszcze tylko kilka zleceń, kilka nadgodzin i osiągniemy cel materialny. Ale czy tylko on się liczy ? Co nam z pustego domu nawet najbardziej wykwintnie urządzonego? Co nam z wielocyfrowego kąta, jeśli nie mamy obok siebie kogoś kto nas kocha i kogo my kochamy ? Edek bez bliskich stoczył się na dno. Porwały go wódka i lekarstwa. Oszukała i wykorzystała chytra rodzina żony – jak sępy, ludzie o kamieniach zamiast serc. A on ? A on utracił chęć do normalnego życia – wydaje mi się,że nie potrafił już wziąć się za siebie. Ból był zbyt duży i tylko alkohol był w stanie go wyciszyć. Edek stał się całkowicie inny – wydawało mu się, że wolny, bo stworzył sobie całkowicie inny świat i dopiero w takim był w stanie trwać, egzystować.
Żal mi było tego faceta. Zwyczajnie po ludzku ktoś z rodziny, przyjaciół powinien choć spróbować mu pomóc. Może wystarczyłaby rozmowa, gest , ale może byłoby to na nic.
Obie postacie autor ukazał w sposób bardzo realistyczny i prawdziwy. Tamtej soboty dla obu mężczyzn co innego miało szczęście na imię. Edek wybrał los wolnego ptaka , jemu do szczęścia wystarczyła tylko butelka, papieros i kumple tacy sami jak on. Był całkowicie panem siebie – nikt i nic go nie ograniczało. A tata Patrycji – miał bliskich, dom, ale był zniewolony obowiązkami, troskami o lepsze jutro, przyszłość dziecka.
Czytelnik ma szansę poznania dwóch odrębnych i przeciwstawnych światów. Szokująca spowiedź Edka pokazała ludzkie oblicze bezdomnego. Wszak nikt się taki nie rodzi. Często to sami ludzie idą taką drogą w życiu, czasem zmusi ich okrutny los, ale moim zdaniem warto jednak próbować odbić sie od dna. No, ale nie każdy jak Edek ma jeszcze siłę i chęci.
Ciekawa pozycja na rynku czytelniczym pokazująca realną historię. Warta poznania.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serwisowi nakanapie.pl

poniedziałek, 18 lipca 2011

Tessa Radley "Wierna żona"



Wydawnictwo Halequin
data wydania marzec 2010
stron 154
ISBN 978-83-238-6558-2
seria Gorący romans
miniseria Spadkobiercy
Lubię, gdy akcja romansu ma miejsce w jakiś ślicznym, malowniczym miejscu. To moim zdaniem dodaje historii miłosnej uroku. Bardzo podoba mi się świat arabski - inne zwyczaje, kultura, krajobrazy - wydają się mi bardzo pociągające i egzotyczne. I tak jest chyba dla niejednej kobiety.
Obywatelem pustynnego emiratu zauroczyła się w czasie pobytu w Londynie Jayne pochodząca z Nowej Zelandii. Wcale się nie dziwię - lubię facetów o ciemniejszej karnacji i kruczoczarnych włosach. No a Arabowie grzeszą urodą ! Para świata poza sobą nie widziała i doszło do ślubu. W kontrakcie małżeńskim znalazł się zapis o posiadaniu tylko jednej żony przez Tariqa. Małżonkowie wyjechali do Zayedu - ale tu sielankę przerwał teść. Nie zaakceptował synowej i oskarżył ją o zdradę syna - ciąża żony Tariqa była według niego "dziełem" innego faceta. Tariq nalegał na zrobienie badań DNA, a oburzona kłamstwami Jayne wyjechała do ojczyzny. Dziewczyna wraca do Zayedu po 5 latach, by uzyskać rozwód. Czy tak się stanie ?
Książka Tessy Radley to urocza historia osadzona w scenerii egzotycznego kraju, tajemniczej i groźnej pustyni, kolorowych, tętniących życiem bazarów, pięknych domów. Jej bohaterka to kobieta dumna, ale zarazem szczera i bardzo wrażliwa. 
Powieść czyta się bardzo przyjemnie, akcja zabiera nas miedzy innymi na pustynię, gdzie przyjemność poznać Tariqa jako osobę zajmującą się układaniem sokołów do polowań. I tu widać jak wrażliwy to człowiek i jak smuci się, gdy ulubiona samica chwilowo się gubi.
Czytając kibicowałam parze, by się ze sobą porozumieli. Widać było gołym okiem, że łączy ich tak wiele i gdyby nie mieszanie się osób trzecich to byliby szczęśliwą parą. Tak to już bywa w życiu, nieważne od szerokości geograficznej, że o miłość czasem trzeba walczyć, ulegać kompromisom i być z partnerem do bólu szczerym. Bo taka rozmowa od serca może czynić cuda. Wzruszająca historia miłosna pełna intryg i mnóstwa egzotyki. 
Za egzemplarz dziękuję Pani Monice z Wydawnictwa Harlequin/Mira.

niedziela, 17 lipca 2011

Maria Sztokfisz "W Klanie "


Wydawnictwo Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media
data wydania 2001
stron 158
ISBN 83-7311-254-5
Kiedyś byłam wierną fanką tego serialu. Pamiętam doskonale jak w roku 1997 TVP zorganizowała wśród telewidzów plebiscyt - trzeba było z trzech proponowanych po kilka odcinków seriali wybrać ten najlepszy, którego produkcja miała ruszyć masowo. Rzeczywiście zgodziłam się z werdyktem , Klan był najlepszą ofertą. Może choćby dlatego, że stały za nim takie nazwiska jak Karpiński czy czy Niżyński (kiedyś stworzyli W labiryncie - świetny serial!!!!). Z początku to była dobra telenowela - opowiadała o takich normalnych ludziach z kłopotami, zwykłymi problemami, ale z czasem zaczęło się dziać bajkowo, przerysowanie, wątki straciły na świeżości i być może powinno się już wtedy zakończyć emisję. Jednak telenowela "idzie" do dziś, jej świetność już przyblakła, ja nie oglądam od dłuższego czasu. Jednak polubiłam pewnych aktorów - odtwórców głównych ról i dlatego przeczytałam książkę "W Klanie ". Zawiera ona jedenaście mini biografii aktorów, którzy wcielili się w pierwszoplanowe postacie, opisuje ich drogę do aktorstwa, stosunek do ról, które w telenoweli odtwarzają. Aktorzy tacy jak Agnieszka Kotulanka czy Paulina Holtz odpowiadają na chyba bardzo nurtujące widzów pytanie - o ile są podobni do granych przez nich bohaterów. Nie brak anegdot z planu zdjęciowego.
Polecam miłośnikom serialu i choćby tym, którzy chcą zdawać do szkół filmowych i teatralnych. To naprawdę niełatwy kawałek chleba.
Książkę wypatrzyłam na bibliotecznej półce.

piątek, 15 lipca 2011

Ewa Bauer "W nadziei na lepsze jutro"



Wydawnictwo Radwan
data wydania 2011
stron 164
ISBN 978-83-7745-120-5
Lubię czytać tak dobrze napisane powieści obyczajowe jak debiutancka powieść Ewy Bauer. Książka ma bardzo intrygujący tytuł - przecież każdy z nas marzy, aby jutro było lepsze od dziś, aby zaczęły spełniać się te najskrytsze marzenia. A o czym opowiada autorka ? O kobiecie - takiej zwyczajnej jak każda z nas, którą  los niemiłosiernie doświadcza. Ale ona jednak ciągle nie tonie, tylko walczy daje radę iść do przodu, choć kłody lecą pod nogi.
Anna Kalinowska po niezbyt udanym narzeczeństwie z Krzysztofem ( i dobrze, że się rozpadło, bo na co kobiecie pijak?!) wpada w ramiona Roberta. Łączy ich uczucie szczere i głębokie - czego konsekwencją jest ślub. Oboje są ze sobą szczęśliwi, ale Ania marzy o dziecku. Poronienie powala ją na kolana - bardzo je przeżywa i to jest przyczyną kryzysu - ona obwinia (niesłusznie jego) a on przeżywa wszystko na swój sposób. Pomaga im terapia małżeńska - pytanie na jak długo ?
Dalszych losów nie chcę zdradzać, ale tę parę czeka jeszcze wiele !
Ewa Bauer bardzo wyraziście wykreowała swoich bohaterów. Autorka przeczy określeniu kobiet jako słaba płeć. Na przykładzie Anny widać, że ona jest raczej tą silną płcią - a Robert to mięczak. Szybciej się poddaje, popełnia błędy - bo to głupie mając taką wspaniałą żonę i ulec przygodzie na chwilkę, chyba tylko po to, aby połechtać mile swoje męskie ego i pokazać na co go jeszcze stać! Czy to nie totalny idiotyzm ? Ech faceci ! Potrafią zniszczyć jedną chwilą coś, co budują długie lata ! Krytycznie ocenię też zgodę Ani na gościnę "byłej" Roberta. Nie można ufać kobiecie w sytuacji Sabiny. Anna jednak wierzyła ślepo - no tak uczucie czasem przesłania oczy. Doceniłam metamorfozę Roberta - zebrał u mnie punkty za psa, ale mimo wszystko ja bym nie zaufała ponownie.
Książka jest napisana jak na debiut doskonale. Akcja jest bardzo dynamiczna i na niewielu objętościowo stronach dzieje się naprawdę bardzo wiele. Narracja jest trzecioosobowa, a w powieści nie ma zbyt wielu dialogów - lubię taki styl. Pomysł na fabułę jest oryginalny, brawo dla debiutantki, która nie powiela wzorców powtarzających się już kiedyś. Powieść jest niby lekka, ale mnie zmusiła do pewnych refleksji - oczywiście nad zachowaniem facetów - czemu są tacy płytcy czasami i czego do myślenia nie używają chwilami mózgu ?
Niestety nie spodobała mi się okładka - myślę, że kojarzy się bardziej z kryminałem niż powieścią obyczajową.
Zakończenie  powiem z ręką na sercu mnie zaskoczyło i to bardzo. Liczyłam, że Anna jednak nie dokona tego, co zrobiła i jestem ciekawa z kim spędzi dalsze życie. No, ale powieść kończy się napisem koniec tomu I. Więc liczę na przeczytanie kolejnych losów tej bohaterki, bardzo mi bliskiej i chwilami zachowującej się bardzo podobnie jak ja. Polecam lekturę kobietom i tym młodym i tym dojrzałym. Warto się w nią zagłębić !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Radwan .

czwartek, 14 lipca 2011

Stosik lipcowy !!!!


Więcej grzechów nie pamiętam - wiem przesadzam, ale ja tak kocham chomikowanie książek, ich gromadzenie, układanie, czytanie i pisanie o nich !
Od góry z biblioteki :
Beata Pawlikowska "Blondynka w dżungli"
Marta Sztokfisz "W Klanie "
Henning Mankell "Mężczyzna, który się uśmiechał"
Barbara Taylor Bradford " Tajemnica Emmy"
J.I. Kraszewski "Kraków za Łokietka"
Recenzyjne:
Ewa Bauer " W nadziei na lepsze jutro" od Wydawnictwa Radwan
Sigrid Undset "Krystyna córka Lavransa" od Wydawnictwa Akcent .
Z obu Wydawnictwami rozpoczynam współpracę i jest mi z tego tytułu bardzo miło !


środa, 13 lipca 2011

Jolanta Kwiatkowska "Rozsypane wspomnienia"



Wydawnictwo MG
data wydania 2011
stron 272
ISBN 978-83-61297-95-6
"Rozsypane wspomnienia" to pierwsza książka autorstwa Jolanty Kwiatkowskiej, którą przeczytałam. Spodziewałam się raczej lekkiej i przyjemnej lektury, babskiego czytadła, czegoś odstresowującego, ale to nie jest taka książka. Ta powieść porusza bardzo trudne problemy, zmusza do zadawania jakże trudnych pytań o sens życia, pracy, egzystencji tu na ziemskim padole wśród poważnych kłopotów, których nie szczędzi nam życie.
Główni bohaterowie to moim zdaniem "te dwie pasujące" połówki jabłka, które jednak się wzajemnie pogubiły . A szkoda, bo uczucie między nimi było jak najbardziej prawdziwie i szczere. A zaczęło się jak w bajce........ Ona na początku podstawówki ukochana jedynaczka rodziców, on kilka lat starszy został jej rycerzem i nosił na znak tego należącą do dziewczynki wstążkę. Idealny moim zdaniem początek pięknego związku ( bo to niesamowicie dla mnie romantyczne, gdy miłość rozpoczyna się od takiej przyjaźni już od piaskownicy). Piotr był dla Gosi przyjacielem, bratem, zastępował jej potem matkę i z czasem stał się tym jedynym. Gdy dorośli i byli pewni swoich uczuć wydawało się, że nic ich nie rozdzieli, że uczucie pokona wszystko !!!!!
Gosię poznajemy jako kobietę u progu jesieni życia. Po wielu czasem dramatycznych przeżyciach zaszywa się samotnie na działce przyjaciółki, by jeszcze raz przeczytać pamiętniki pisane od młodości. Nie jest to dla niej łatwe. Trudno rozliczyć się i zagrzebać taką przeszłość, ale to konieczne, by żyć dalej i cieszyć się z kolejnych dni życia. A miało być inaczej - mieli  czytać te zapiski z Piotrem na bujanych fotelach w ciepłych papciach.
Życie nie jest przewidywalne. Ciągle niesie zmiany. Różne - i te miłe niespodzianki i te okrutne ciosy. Gdy jest się blisko siebie w związku, gdy trzyma się mocno za rękę to łatwiej znieść wszystko co boli. Ale gdy źli ludzie podstępem wejdą miedzy dwoje nie wróży to happy endu. Niestety !!!
Od początku lektury bardzo polubiłam główną bohaterkę i cały czas chciałam, aby jej kłopoty się skończyły,aby była w pełni szczęśliwa, bo na to zasłużyła. A jednak ciągle walił jej się świat - to co Gosia przeżyła to naprawdę wiele jak na jedną osobę. A jednak nie poddawała się - walczyła, ale nie o swoje szczęście. Zawsze przedkładała dobro dziecka nad siebie, była dobrą matką i dla Kasi i dla Elżuni. Wykazała się wielkim sercem, choć na pewno nie było jej łatwo. Była szlachetna wobec męża i padła ofiarą Doroty - o tej pani to ja od początku nie polubiłam. To postać wredna, egoistka za wszelką cenę dążąca do realizacji tego co sobie zamarzyła. Bo to podłość kraść komuś męża. Moim zdaniem troska o Kasię była tylko pretekstem. Dziwię się Piotrowi, że tak dał się omotać podłej laluni za jaką uważam Dorotę. Oj od takich koleżanek to trzeba być z daleka.
Kwiatkowska poruszyła w tej książce bardzo wiele trudnych tematów, dzieciństwo bez matki, choroby psychiczne, ciążę nastolatki - sytuacje określane mianem podbramkowych, którą bywają życiowymi sprawdzianami. Czytając bardzo często zastanawiałam się jak ja bym postąpiła na miejscu Małgosi czy Piotra ? Myślę, że jednak najgorsza prawda jest lepsza niż tuszujące kłamstwo. Bo jedno rodzi kolejne. To książka trudna, zmuszająca do myślenia, długo zostająca w pamięci. Lektura mnie wprowadziła raczej w nostalgiczny niż pogodny nastrój. Smutna, ale mądra powieść nad którą nadal myślę .
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MG.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Zofia Borowska-Wyrwa "Skaza"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2010
stron 444
ISBN 978-83-7722-072-6
Okres II wojny światowej znam z opowiadań dziadków i osób z ich pokolenia. Pamiętam doskonale opowieści z tamtego okresu jakie z uwagą słuchałam jako uczennica podstawówki. Wtedy historia przedstawiona w podręcznikach nieco odbiegała od prawdy historycznej - zatem te wspomnienia były cennymi jako prawdziwe i wiarygodne. Przeczytałam też wiele książek opisujących wojenną rzeczywistość - zarówno powieści jak np. "Cierniowe lata " czy wspomnień więźniów obozów i łagrów jak " Pięć lat kacetu" czy "I boję się snów".
Powieść Zofii Borowskiej-Wyrwy również dzieje się w czasie II wojny światowej . Jej akcja rozpoczyna się końcem lipca 1939 roku, a kończy się 9 maja 1945 roku. Książka ma dwoje głównych bohaterów - jakże odmiennych i różnych - kobietę żonę polskiego oficera i mężczyznę - członka NSDAP. Oboje nie są zwolennikami faszyzmu. Jednak stoją po przeciwnych stronach barykady.
Magda Sobańska jest dojrzałą kobietą, której mąż po klęsce wrześniowej trafia do oflagu.Magda tuż przed wybuchem wojny za radą męża udaje się do Złotnik - rodzinnego majątku wuja majora Sobańskiego. Arnold Neugebauer jest weteranem I wojny światowej odznaczonym Krzyżem Żelaznym. Doświadczony żołnierz wie jednak doskonale czym jest wojna i jakie niesie ze sobą potworności. Nie ulega jak jego syn czy córka doktrynie faszyzmu i jest pacyfistą. Zmuszony do pracy na rzecz Rzeszy porzuca spokojny dom, ogród i pasiekę i udaje się pracować w okolice Radomia jako urzędnik Arbeitsamtu. Ma jednak olbrzymie lęki. Panicznie boi się ujawnienia jego rodzinnego sekretu. Bowiem w żyłam Arnolda płynie częściowo żydowska krew - to dyskwalifikuje go jako wzorowego Niemca i Aryjczyka. Babka Rachela jest kimś przeklętym i mimo,że umiera jej pochodzenie nadal kładzie olbrzymi cień na osobie Arnolda i jego dzieci.

 Jeśli chcecie prześledzić losy Magdy i jej bliskich oraz Arnolda i jego rodziny, jeśli chcecie się dowiedzieć co połączyło tych dwoje bohaterów zapraszam do lektury przepięknej powieści od której trudno się oderwać. To ambitnie napisana wielowątkowa powieść, której akcja rozgrywa się na terenie Niemiec, Generalnej Guberni i Francji. Nie brak w niej wątków obyczajowych, historycznych i miłosnych. Wojna jest ukazana w sposób realistyczny - idea Wielkich Niemiec jest absurdem. W wyniku szaleństwa Hitlera cierpią nie tylko Żydzi, ale i Niemcy. Pisarka świetnie pokazuje przekrój niemieckiego społeczeństwa na przykładzie przeciętnej, niemieckiej rodziny. Ojciec patrzy na sytuację polityczną zdecydowanie inaczej niż syn, który dopiero w okopach pod Stalingradem doświadcza potworności wojny - głodu, zimna, bólu i tęsknoty za bliskimi. Erna ginie niewinnie - no ale jak mówią wzorowi Niemcy - zwycięstwo wymaga ofiar. Borowska- Wyrwa porusza też dramat Żydów - na przykładzie losów doktora Rossenbauma ukazuje cierpienie wielu jego rodaków, którzy musieli ginąć tylko za to, że są tej narodowości. Ta powieść to zarazem świetna lekcja historii, doskonale napisana pod względem merytorycznym i uzupełniona wieloma praktycznymi przypisami. Wzruszyła mnie ta książka wielokrotnie ! Żal mi było małego Natana, jego mamy Miriam, żal mi było i Magdy, która musiała dzielnie znosić rozstanie z mężem, dowód jego niewierności.Spodobał mi się bardzo fakt,że mimo różnego zachowania bohaterów autorka pozostaje wobec nich bezstronna i nie ocenia postępowania swoich bardzo ciekawie wykreowanych postaci. Ukazuje, że natura ludzka niejedno ma imię i nikt nie jest do końca tylko dobry czy zły.Zakończenie troszkę mnie rozczarowało - jest tajemnicze, a ja chciałam wiedzieć jak potoczą się losy Magdy i Arnolda. Być może pisarka kiedyś dopisze o nich w kolejnej książce, po którą na pewno sięgnę. Jednym słowem świetna, znakomita i doskonale czytająca się lektura, która chwilami przypominała serial "Polskie drogi " - jeden z moich ulubionych.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



niedziela, 10 lipca 2011

John Leake "Pisarz, który nienawidził kobiet"




Wydawnictwo Znak litera nova
data wydania maj 2011
stron 392
ISBN 978-83-240-1634-1
Lubię czytać książki biograficzne. Chętnie śledzę życie osób z pierwszych stron gazet. Sporo przeczytałam o losach sławnych polityków, gwiazd filmowych, teatralnych i  muzycznych .Śledziłam też dzieje modelek, sportowców, osób konsekrowanych i świętych, ofiar wojen, więźniów łagrów i obozów koncentracyjnych. Ale jeszcze nigdy nie czytałam biografii mordercy i to seryjnego mordercy. Ktoś zapyta jak to różnica czy ktoś popełnił jedną zbrodnię czy ich wiele? - przecież miał czelność pozbawić kogoś życia ! Otóż według specjalistów różnica jest bardzo duża. Pojedynczą zbrodnię można popełnić niechcący, w afekcie pod wpływem silnych emocji czy chwilowego braku panowania nad sobą. Morderca seryjny to człowiek, który z rozmysłem popełnia kolejne zabójstwa, zwykle według takiego samego lub podobnego scenariusza, morduje,bo to mu daje satysfakcję ( Boże to dla mnie po prostu niewyobrażalne !), czuje się panem życia i śmierci i odczuwa niesamowite zadowolenie i wprost fizyczną rozkosz czy nawet orgazm, gdy ofiara błaga o litość. Taki człowiek utracił moim zdaniem całe człowieczeństwo i zasługuje na karę śmierci zdecydowanie.

Książka " Pisarz, który nienawidził kobiet" jest opartą na autentycznych faktach biografią seryjnego mordercy Jacka Unterwegera, który w swoim życiu zabił z premedytacją kilkanaście kobiet. Czego mordował ? Jak twierdził z chęci zemsty za to co zrobiła mu matka. Jack był synem amerykańskiego żołnierza i Austriaczki, która porzuciła go, gdy miał 10 lat - wychowaniem chłopca zajął się jego dziadek. Oboje Jack oskarża ! Bo ona ponoć zajęła się prostytucją, a dziadek był brutalny i go bił , a chłopiec cierpiał niedostatek. Pierwsze zabójstwo zawiodło go na kilkanaście lat do więzienia - dostał dożywocie, ale udało mu się wyjść warunkowo. W więzieniu napisał swoją debiutancką powieść "Czyściec". Na jej podstawie orzeczono, że Jack jest w pełni zresocjalizowany i zasługuje na szansę powrotu do normalnego życia. Został pisarzem i autorem sztuk teatralnych, ale czy tylko ? Co miał wspólnego z zabójstwami prostytutek w USA i Austrii ?
Polecam Wam tę lekturę jako książkę po prostu szokującą. Jack to inteligentny manipulant i aż mi się wierzyć nie chciało jak zdołał wprowadzić w błąd tyle osób - organy ścigania, media i opinię publiczną, psychiatrów i psychologów. Wykorzystał w pełni swój osobisty wdzięk i talent aktorski, wygląd zewnętrzny i inteligencję. Bo to mu trzeba przyznać - był człowiekiem zarazem inteligentnym i potworem. Umiał pisać i ten talent zapewniał mu w miarę dostatnie życie - miał słabość do drogich i ekstrawaganckich samochodów. I mimo, że był przez zachowanie matki tak negatywne nastawiony do kobiet to od nich nie stronił. I tu byłam totalnie zaskoczona !! Co kobiety w nim wiedziały , czemu zostawały jego kochankami, mimo, że wiedziały o popełnionej przez Jacka zbrodni ? Dla mnie to byłby wystarczający sygnał ostrzegawczy, aby po prostu uciekać gdzie pieprz rośnie !!! A one wiedząc, że nie jest wierny garnęły się jak pszczoły do miodu !
Książka opisuje życie Jacka w sposób dokładny i szczegółowy. W lekturze nie brak drastycznych opisów zbrodni i kryminalnych szczegółów. Czytelnik ma możliwość poznania dokładnie śledztwa, które wytoczono dzięki sprytowi emerytowanego policjanta, który skojarzył serie zabójstw cór Koryntu z osobą zwolnionego z więzienia Unterwegera.
Książka to historia drastyczna i pełna grozy. Osobiście nie czytałam jej nocą .Bo może bałabym się samotnych spacerów w odludne miejsca. Całe szczęście, że tacy zwyrodnialcy to nieliczne wyjątki. W książce poznajemy kulisy śledztwa prowadzonego zarówno w Stanach, jak i Austrii. Proces sądowy przebiega tam nieco inaczej - jest ława przysięgłych, która decyduje o wyroku. To jako absolwentkę studiów prawniczych też mnie bardzo zainteresowało. Czym tak naprawdę jest książka Leaka ? To zarazem biografia, reportaż i książka z półki literatura faktu. Czyta się ją jak dobry kryminał - z wypiekami na twarzy , grozą i jednak jak dla mnie kobiety nutką strachu momentami. 
Za egzemplarz do recenzji dziękuje Wydawnictwu Znak litera nova. 

piątek, 8 lipca 2011

Stosik kolejny - czyli szaleństwo książkomaniaczki !!!!!!


Choroba książkozbieractwa trwa !!! Szybko chyba trzeba mi łapki skrępować i leczyć, bo mi ciągle mało książek w domu. A w stosiku
- Sabina Berman "Dziewczyna, która pływała z delfinami" od Znaku
- NAGRODA (huuuuura !!)  za recenzję mięsiące od IRKI - Marcin Pilis "Łąka umarłych"
R.P. Evans "Kolory tamtego lata " od Znaku
Judith Lenox "Krok w nieznane "
Kerstin Gier " Z deszczu pod rynnę "
Magda Skubisz (pisarka z mojego rodzinnego miasta )" Dzus&Dzin"
Touria Tiouli "Honor kobiety"
Gianrico Carofiglio "Świadek mimo woli"
Giles Foden "Ostatni król Szkocji "
Kiedy ja to pochłonę ????????????????????????????

czwartek, 7 lipca 2011

Joachim Badeni, Judyta Syrek "Wyjdź do Światła"


Wydawnictwo Znak
data wydania czerwiec 2011
stron 128
ISBN 978-83-240-1802-4
Niewielka objętościowo książeczka , na pierwszy rzut oka niepozorna zawiera dużo mądrej treści. A czym tak naprawdę ona jest? Jak pisze na okładce to "Przesłanie świętego grzesznika". No określenie nieco przeciwstawne, bo albo ktoś jest świętym bez skazy albo grzesznikiem mógłby ktoś powiedzieć. Ale tymczasem prawda jest inna. Bez grzechu jest tylko Bóg, a Ojciec Badeni miał kręta drogę do świętości. Wcale nie uszłyszał powołania jako dziecko czy młody chłopiec. Na drogę zakonną wszedł dopiero mając 32 lata. A przetem wiele przeżył i doświadczył, wiele nagrzeszył, walczył na wojnie, planował małżeństwo. A jako zakonnik - też miał często pod górę - miał trudności z nauką, nużyło go odprawianie Mszy świętej. A jednak poszedł w stronę Boga, co nie było łatwe. Ta książeczka to zebrane fragmenty konferencji przez słuchaczkę Badeniego zagubioną studentkę znudzoną kościołem, która zmieniła się w kobietę i dojrzale wierzącą katoliczkę. Owe słowa dominikanina skierowane były do młodzieży akademickiej, ale ktoś starszy również może z nich jak najbardziej skorzystać. Badeni sam wiele doświadczył,również kapłaństwo nie było dla niego łatwą drogą i swoimi przeżyciami chciał przed śmiercią ( a dożył aż prawie setki ) podzielić się z innymi. Dać im konkretne wskazówki jak iść ścieżką świętości, jak uniknąć na niej półapek i podknięć. Twierdzi on, że każdy może być mistykiem - ta droga nie jest zastrzeżona tylko dla osób dchownych i konsekrowanych ! Boga można i trzeba znaleźć w codzienności, a nie tylko przez chwilę w kościele. I tak naprawdę to Bóg nas szuka, my jego też, ale wystarczy otworzyć mu drzwi serca, a On w nim zagości. Badeni twierdzi, że Bóg nas uwodzi i jeśli to dostrzeżemy to nie sposób się mu oprzeć! Ten zakonnik określany jako mistyk codzienności docenia ascezę, skromność i pokorę - twierdzi, że są one niezbędne by obcować z Bogiem. Wyjście z stronę Światła, w stronę Boga nie jest łatwe, ale warte wysiłku - namawia czyteników dominikanin.
Lektura obfituje w cytaty z Pisma Św, którego lektura jest niezbędna i bardzo owocna na drodze nawrócenia. Polecam każdemu tę książkę, która jest ciekawym przewodnikiem dla osó chcących pogłębić wiarę i być bliżej Boga każdego dnia.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

środa, 6 lipca 2011

Sarah - Kate Lynch "Za oknem cukierni"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania czerwiec 2011
stron 280
ISBN 978-83-7648-733-5

Lato nie rozpieszcza nas tego roku póki co. Za oknem wieje i leje niemiłosiernie, a ja nawet tego przez ostanie 24 godziny nie zauważyłam. Tak zanużyłam się w lekturze najnowszej powieści Pani Lynch "Za oknem cukierni" i zamiast w deszczowej Polsce naprawdę poczułam, że jestem w malowniczej Toskanii, siedzę sobie na uroczym skąpanym w słońcu piazza i popijam grappę w towarzystwie Lily i jej rodziny oraz przyjaciół. Stało się tak, bo ta powieść bardzo skutecznie podziałała na moją wyobraźnię . No i nie ukrywam, że bardzo mi się spodobała. Zapytacie dlaczego? Czy to dlatego, że dostałam ją za friko do recenzji? Absolutnie nie ! To dlatego, że to urocza historia dla kobiet bez względu na wiek i inne dane. Czyta się ją rewelacyjnie, bo opowiada o czymś co może spotkać każdą z nas i podpowiada pewną słuszną mądrość. Jeśli w związku pojawią się jakieś zgrzyty (co uważam realnie jest koleją losu ) nie można i nie warto kierować się emocjami. Lepiej podejść do sytuacji z pewnym upływem czasu, z dystansem i koniecznie z chęcią wysłuchania drugiej strony. Bo nie wszystko jest czasem tak oczywiste jak się wydaje. Życie uczuciowe to nie matematyka !

Główna bohaterka powieści przekroczyła 40 lat. Mieszka w Nowym Yorku, od 16-stu lat jest mężatką, ma ciekawą i dobrze płatną pracę, w której odnosi sukcesy. Daniel - jej małżonek - zajmuje się importem win z Włoch i często podróżuje do Toskanii. Czego brakuje do szczęścia parze ? Dziecka ! Na nic leczenie i próby in-vitro. Nawet adopcja trwa tylko 6 dni, bo biologiczna matka zmienia zdanie. Lily jest rozżalona, zazdrości daru macierzyństwa siostrze, choć już pogodziła się ze smutnym faktem bezdzietności. Pewnego dnia chce kupić Danielowi prezent na urodziny , sprawdza numer jego buta do golfa, w którego on namiętnie gra i znachodzi zdjęcie - jego drugiej rodziny , a w tle uroczy krajobraz rodem z Toskanii. Lily z rozpaczy pije sporo wina i pod jego wpływem w środku nocy zamawia bilet lotniczy do Rzymu. Rano nie do końca pamięta, co zrobiła, ale zdecydowanie postanawia lecieć do Italii , ratować swoje małżeństwo. Bierze nagły urlop, który zmienia jej życie. Bo pewne kobiety w podeszłym wieku w uroczym toskańskim miasteczku Montevedova postanawiają uleczyć kolejne "złamane serca".

Już Was zaciekawiłam ? To zapraszam do lektury uroczej powieści napisanej z dużym poczuciem humoru, może troszkę chwilami naiwnej , ale pełnej włoskiego słońca, pięknych krajobrazów i tryskającej optymizmem. Lektura napisana prostym językiem obfituje w szereg niespodzianek i jest bardzo przyjemna w odbiorze. Autorka bardzo udanie oddała klimat tego uroczego regionu, zwyczaje jego mieszkańców - jednym słowem esencję Toskanii. A jeśli do tego dojdą jeszcze niezbyt obszerne, ale śliczne opisy cudownego krajobrazu, opisy przyszności kulinarnych to nie sposób nie odczuć klimatu wakacji . Chciałabym spróbować cantucci - kruchych ciasteczek wypiekanych z dodatkiem orzechów , cynamonu,wanilii czy czekolady. Hmmm, muszą być pyszne maczane w winie. No i co jeszcze mnie urzekło to dobrze oddany ( tak też orzekła znajoma mieszkająca w tym kraju ) klimat włoskiej rodzinności, gościnności, zamiłowania do biesiad, spotkań towarzyskich. Lily bardzo szybko wrasta w lokalną społeczność, która ją akceptuje i darzy sympatią.
To książka również o sztuce kompromisu, która w związku na dłuższą metę jest czymś niezbędnym. Warto sobie przebaczać, warto ze sobą rozmawiać, dać sobie czasem chwilę czasu na uspokojenie emocji, które nie zawsze muszą być dobrym doradcą. Zakończenie mnie troszkę zaskoczyło, myślałam o innym losie dla Franceski, ale spodobało mi się. Z tej opowieści pełnej emocji, wzruszeń, zabawnych sytuacji i życiowych, trudnych problemów pozwoliłam sobie wynotować pewien bardzo mądry moim zdaniem cytat:
"..każdy popełnia błędy. Zdolność uświadamiania ich sobie i odwaga, by je naprawiać, czyni z nas osoby wyjątkowe" ( strona 118 "Za oknem cukierni") .
Zachęcam do lektury, a ja z chęcią sięgnę po inne książki tej autorki, bo ta jest pierwsza, którą przeczytałam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

wtorek, 5 lipca 2011

Anna Fryczkowska "Kobieta bez twarzy"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania czerwiec 2011
stron 416
ISBN 978-83-7648-739-7
seria Asy kryminału

Lubię czytać kryminały, szczególnie polskie i skandynawskie. I bardzo lubię rozwiązanie, gdy obok wątku sensacyjnego występuje jeszcze wątek obyczajowy. Tak właśnie napisała swoją najnowszą powieść Anna Fryczkowska. I jeśli mam ją krótko ocenić to powiem: powieść na piątkę . A za co tak wysoka ocena ? Za świetny styl, pomysł na fabułę i ciekawe rozwiązania w wątku sesacyjnym.
Główna bohaterka książki dobiega 40-stki i jest kobietą po przejściach. Po samobójczej śmierci męża, który wyskoczył z okna ich mieszkania zostaje z dwójką dzieci. Jest w szoku i chce jak najszybciej dojść do równowagi psychicznej, stąd wpada na pomysł, aby opuścić feralny blok i przeprowadzić się gdzieś daleko od tego miejsca. Wybór pada na małą miejscowość, gdzie jako dziewczynka spędzała urocze wakacje. W Świątkowicach Hanna dostaje posadę nauczycielki angielskiego i wynajmuje połowę starego domu. Liczy, że tu odzyska równowagę psychiczną, a dzieci Maks i Michalina zapomną złe przeżycia. Przecież wieś to na ogół miejsce spokojne, sielskie i urocze. Wszyscy wszystkich znają i nie jest tak niebezpiecznie jak w mieście. A jednak pozory mylą ! I spokoju wcale nie ma ! Bo niedługo po przeprowadzce Michasia wracając z koleżanką ze szkoły odkrywa w stawie zwłoki kobiety ! A oprócz tego dochodzi do zaginięcia dwojga dorosłych osób - koleżanki z lat młodości Hanny, pracującej w bibliotece Ewy Maliwy i jej małżonka dyrektora miejscowej garbarni. W dodatku w domu Hanny coś tajemniczo skrzypi , a ona sama regularnie budzi się co noc o 1. 47. Kto stoi za zniknięciem Maliwów ? Kim jest kobieta utopiona w stawie ? I jakiego odkrycia dokona Maks ?
Zapraszam do lektury ciekawego kryminału napisanego z pomysłem. Autorka napisała go w sposób całkowicie nieschematyczny i oryginalny. Akcja dzieje się na prowincji, co ostatnio jest bardzo modne wśród polskich pisarek. Ale to nie jest słodka, sielska i anielska prownicja. To nie jest wioska pełna życzliwych ludzi gotowych sobie pomagać. Tu wszystko jest owiane tajemnicą, mrocznością i grozą. Intryga kryminalna jest wielowątkowa co tylko jeszcze bardziej przykuwa uwagę czytelnika i wprowadza tak pożądane przy czytaniu kryminałów napięcie, które wraz ze wzrostem numeru stron wzrasta. Zakończenie jest kompletnie nieprzewidywalne. Postacie i te pierwszoplanowe i te z drugiego planu są wykreowane oryginalnie i nieszablonowo. Spodobała mi się np. postać Rumcia - typowego wiejskiego starego kawalera, który mówi to co myśli bez osłonek i w zalotach idzie "na całość", bez ogródek stawia swoje propozycje i warunki.
Powieść ma dwie narratorki - mamę i córkę . Hanna ciekawie opowiada o swoich przeżyciach, dążeniu to poznania prawdy, kto stoi za makabrycznymi zbrodniami i obrzydliwymi czynami. Zaś Michasia - widać, że to dziewczynka bardzo dojrzała emocjonalnie jak na swój wiek i doskonale radząca sobie z problemami trudnymi nawet dla dorosłych. Jest chyba bardziej odpowiedzialna niż jej starszy brat, którego dręczą nie tylko emocje wieku dojrzewania, ale i koszmary senne związane również z nowym miejscem zamieszkania.
W książce jest i wątek romansowy, ale absolutnie nie wpycha się on na pierwszy plan. Cóż zaskoczyło mnie zachowanie głównej bohaterki pod koniec książki. Chyba powinna być bardziej rozsądna i odpowiedzialna.Ale oceńcie to już sami. 
Książkę czyta się przyjemnie i lekko. Lektura wciąga. Myślę, że ta powieść zaspokoi gust nawet najbardziej wymagających miłośników kryminałów i sensacji w literaturze.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Magdalena Starzycka "Słowo pirata"


Wydawnictwo MG
data wydania czerwiec 2011
stron 232
ISBN 978-83-61297-91-8
Życie jest pełne niespodzianek. Życie Czytelnika też ! Zamierzając przeczytać najnowszą powieść Magdaleny Starzyckiej spodziewałam się zupełnie innej lektury. Liczyłam, że to powieść podróżniczo- przygodowa, no a jak piraci to też i po części marynistyczna. Spodziewałam się wartkiej akcji na statkach z banderą w czerni z trupią czaszką, bohaterów rodem spod ciemnej gwiazdy , a tymczasem ........ spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Owszem jest to powieść przygodowa, ale to też świetna saga rodzinna - a ten gatunek po prostu uwielbiam. Autorka zagłębia nas w burzliwe losy pewnej rodziny o wielonarodowościowych korzeniach m.in. niemieckich i węgierskich. Najstarszy z owej rodziny Friedrich Stein pochodzi z Hamburga i jest synem dość bogatego kupca. Przypada mu zadanie popłynięcia statkiem ojca z towarami do dalekiej Brazylii . Po drodze w okolicach Azorów na jego żaglowiec napadają piraci pod dowództwem Jeana Valbon'a. Potyczka kończy się tragicznie, a o dalszych losach obu załóg decyduje burza. Prawie wszyscy zaginieni lub zabici, a oba statki solidnie uszkodzone. Na brzeg wyspy Corvo udaje się dotrzeć tylko Steinowi i Valbonowi . O ironio losu dwaj wrogowie stają się kompanami, a Friedrich ratuje Jeanowi życie. I za to szlachetne zachowanie pirat się stokrotnie odpłaca. Obaj panowie stają się przyjaciółmi i pomagają sobie w dalszej podróży. Niestety Steinowi nie jest dane wrócić do rodzinnego portu i czekających na niego żonyi córki. Więcej nie chcę już z fabuły zdradzić. Ale spodziewajcie się egzotycznych przygód, zaskakujących zwrotów akcji . No a samo piractwo ? Byłam lekko w szoku, gdy dowiedziałam się ,że były czasy i kraje gdzie ten proceder był legalny i zatwierdzony dekretem cesarza - a korsarz był kimś w rodzaju żołnierza. Postać Jeana pokazuje, że pirat to czasem nie ostatni bandzior bez honoru i słowa, ale ktoś honorowy niczym średniowieczny rycerz.
Autorka bardzo ciekawie pokazuje losy rodziny od końca XIX do początku XXI wieku. Wojny i burzliwe wydarzenia historyczne nie raz krzyżują posunięcia spadkobierców Steina. Jego córka wraz z mężem również Niemcem wyjeżdżają za pracą do Łodzi w zaborze rosyjskim i dzięki temu ...... ich dzieci czują się Polakami .Los rozrzuca czasem krewnych po całej Europie, zmiany ustroju grabią ich majątki , ale w końcu .......sprawiedliwości staje się zadość. Powiem szczerze, że zauroczyła mnie ta historia, mimo tego, że autorka nie zastosowała chronologicznego przedstawienia dziejów kolejnych pokoleń przodków Oli Benesz. I właśnie ten sposób napisania książki dodał jej uroku i przykuł moją uwagę w czasie czytania.
Powieść jest napisana ciekawym i dość oryginalnym stylem, w książce nie ma zbyt wielu dialogów, ale akcja toczy się szybko. Nie brak zaskakujących zwrotów , a postacie są ciekawie wykreowane- szczególną sympatię poczułam właśnie do tytułowego pirata Jeana i Aleksandry, którą polubiłam za rozsądne podejście do pieniędzy. Przyjemna miła lektura napisana w sposób dojrzały i przemyślany.Polecam ją tym co lubią sagi oraz książki przygodowe.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu MG.

niedziela, 3 lipca 2011

Stosiki lipcowe dwa !!!!

Stosik z książkami Kraszewskiego :
-Szalona
-Złoty Jasieńko
-Ewunia & Pomywaczka
-Klasztor
-Powrót do gniazda
-Historia prawdziwa o Petrku Właście
-Pałac i folwark
-Biały książę
-Infantka
-Dwie królowe
Wszystkie książki są z mojej własnej biblioteczki!

A to już stosik recenzyjno-biblioteczny:
-Joachim Badeni, Judyta Syrek "Wyjdź do światła! Przesłanie świętego grzesznika" od Wydawnictwa Znak
-Anna Fryczkowska "Kobieta bez twarzy" od Wydawnictwa Prószyński i S-ka
-Sarah Kate Lynch "Za oknem cukierni " od Wydawnictwa Prószyński i S-ka
-Charlotte Bronte "Shirley" od Wydawnictwa MG
z biblioteki 
-Michael Palmer  "Przebłyski pamięci"
-Aleksandra Marinina "Ukradziony sen"
-Agnieszka Głowacka " Twarz pod maską "
-Anita Amirrezvani " Krew kwiatów"
-Marta Fox "Kobieta zaklęta w kamień"

sobota, 2 lipca 2011

Barbara Taylor Bradford " Kobiety jego życia"

Wydawnictwo Książnica
data wydania 2009
stron 560
ISBN 978-83-245-7714-9
Sporo czytam powieści obyczajowych. Lubię ten gatunek i jak najbardziej mogą to być bardzo grube tomiska. Czasem lubię też poczytać o życiu tzw. wyższych sfer - ludzie bajecznie bogatych żyjących w innym świecie, gdzie problemy finansowe nie istnieją i słowa "nie stać mnie " nie są używane. O takich krezusach pisze m.in. Jackie Collins czy Danielle Steel. Był czas, że zaczytywałam się ich książkami.
Podobną tematykę opisuje w swojej dość grubej powieści Barbara Taylor Bradford.
Tytułowy bohater jest z pochodzenia niemieckim Żydem. Gdy go poznajemy ma 55 lat i odniósł olbrzymi sukces finansowy. Ma dwójkę dorosłych dzieci, za sobą trzy małżeństwa i kochankę. A jednak nie czuje się zadowolony i spełniony. W miłości nie jest szczęśliwy, z dziećmi ma niezbyt dobre relacje, a praca, kolejne udane posunięcia finansowe już nie cieszą i nie przysparzają dreszczyku emocji. Majątek i dobra materialne nie wystarczają Maxowi Westowi do szczęścia. Znużony życiem przystojny mężczyzna udaje się na weekend do swojej wiejskiej posiadłości. Chce przemyśleć pewne sprawy w samotności i spokoju. Gdy przebywa na miejsce zastaje w swojej willi włamywacza, który wprawdzie rabuje tylko kosztowności , ale zaskoczony strzela do Maxa. Cudem uratowany rekin finansowy trafia do szpitala. Jego stan jest dość ciężki. A Maxowi w majakach wydaje się ,że wokół jego łóżka stoją najważniejsze kobiety które spotkał.
 I tu zaczyna się piękna opowieść o trzech pokoleniach rodziny Westheimów. Akcja książka trwa kilkadziesiąt lat i rozgrywa się w Niemczech, Anglii, Francji czy Stanach Zjednoczonych oraz w uroczym marokańskim Tangerze. Powieść podzielona jest na rozdziały, a każdy z nich poświęcony jest innej, ważnej dla Maxa kobiecie - matce , niani i przyjaciółce rodziny, kolejnym żonom. Książka jest po części sagą  bogatej niemieckiej rodziny z żydowskimi korzeniami. Ci ludzie żyli w szczególnie trudnych dla tej narodowości czasach. Szalony Hitler przecież dążył do czystości rasy i choć rodzice Maxa czuli się Niemcami spotkało ich w czasie II wojny wiele tragicznych wydarzeń. Barbara Taylor Bradford w ciekawy sposób przedstawiła dzieje Westheimów na tle burzliwych dziejów Europy XX wieku. Wojna rozdziela rodzinę, zabiera małemu Maxowi szczęśliwe i bezpieczne dzieciństwo , a potem jest on jako dorosły człowiek świadkiem budowy i upadku Muru w Berlinie, zjednoczenia Niemiec i upadku komunizmu. Wielkie uznanie dla pisarki, która tak subtelnie wplotła fakty historyczne w życie i losy swego bohatera. Postać Maxa jest sympatyczna i da się czytelnikowi polubić podobnie jak osoba Ursuli czy Teddy. Anastazja wzbudziła moje współczucie - czasem zbyt wiele miłości zabija i związek i kobietę. Ale nie polubiłam Adriany - wyrachowanej łowczyni majątków. Autorka napisała powieść prostym językiem z trzecioosobową narracją. W zajmujący sposób przeniosła mnie w świat wielkiej sfery, bajecznie bogatych obywateli spędzających czas na balach, jachtach i niekończących się wakacjach. A jednak potwierdza się przysłowie, że pieniądze same w sobie szczęścia nie dają, a pracoholizm jest w stanie zabić nawet najbardziej kochającą parę. Nie jest to powieść nużąca mimo sporej objętości i czyta się ją szybko. Akcja biegnie wartko, a zakończenie stanowi zaskakującą niespodziankę. Dobra lektura na wakacje, odpręża i relaksuje. No i nam szarakom pozwala pobyć w świecie zastrzeżonym dla nielicznych z bardzo pokaźnym kontem w banku.
Za książkę do recenzji dziękuję Księgarni Matras .