poniedziałek, 6 grudnia 2021

Magdalena Kordel "A ja na Ciebie zaczekam"

 



Wydawnictwo Znak 
data wydania 2021 
stron 368
ISBN 978-83-2406-337-6

Święta to idealny czas, kiedy zdarzają się cuda


W tym roku księgarskie półki uginają się od książek w klimacie Bożego Narodzenia. Popularne Pisarki obdarowują swoich Czytelników wspaniałymi historiami, które przyjemnie czyta się w długie grudniowe wieczory, w blasku choinki, gdy czujemy magię tych wyjątkowych w roku dni. Dziś chcę Wam polecić powieść należącą do tego kręgu, która wyszła spod pióra jednej z moich ukochanych polskich Autorek, w której tytułach zaczytuję się od lat i które zawsze są rewelacyjną czytelniczą ucztą. 

"A ja na Ciebie zaczekam" to urocza historia, otulająca serce, która tchnie duchem świąt i zimowym klimatem. Bije od niej specyficzny blask, a jej karty pachną świątecznymi zapachami i wedlowską czekoladą. Czyta się ją niezwykle przyjemnie, a jej aura wprowadza nas w fantastyczny nastrój i poprawia humor. Piękna okładka jest preludium do ciekawej fabuły, która działa swoją magią na Czytelnika jak kojący balsam.

Anastazja niestety znów ma pecha. Nie dostała się na wymarzone studia, a o swojej porażce nie potrafi powiedzieć rodzicom i babci oraz bratu. Na szczęście dostaje pracę, która jej się podoba. Będzie w niej wykorzystywać swój talent artystyczny i ręcznie zdobić bombki na choinkę. 
Jej babcia Ernestyna wciąż wraca myślami do przeszłości i Warszawy. Tajemnice i wydarzenia z przeszłości zakłócają jej spokój oraz przypominają o sobie. 
Emilia znajduje się w szpitalnym łóżku i jest po operacji. Z jej wybudzeniem ze stanu narkozy były pewne komplikacje. Jej pamięć nękają strzępy wspomnień z przeszłości. Opiekująca się nią pielęgniarka zaś zauważa, że kobieta mówi w pewnym dziwnym języku. Stanem Emilii zaniepokojona jest jej rodzina. Czy nadchodzący czas przyniesie naszym bohaterkom szczęście, ukojenie i spokój? Czy wszystko im się w życiu ułoży i wyjdą na prostą? Czy świąteczny czas będzie lekiem na całe zło? Czy magia świąt zadziała? 

To jedyna w swoim rodzaju, bardzo piękna opowieść, która jest napisana z pomysłem. Od razu łatwo wyczuć, że Autorka włożyła w nią nie tylko swój talent i umiejętności, ale i serce. Znakomicie oddała ducha czasu w którym rozgrywają się opisane sceny. Są one bardzo klimatyczne, wyraziste i łatwo uwodzą czytelniczą wyobraźnię. Ta historia intryguje i sprawia, że dla czytającego stają zegary. Liczą się tylko słowa z kart książki, którą czyta się z niekłamaną przyjemnością. Jest wiele tytułów w takim bożonarodzeniowym klimacie. Ten zdecydowanie się wyróżnia wśród nich i emanuje niekłamanym blaskiem. Jeśli szukacie oryginalnego książkowego pomysłu na prezent śmiało wybierzcie tę powieść. Jest genialna i delikatna, eteryczna i napisana z uczuciem. Z pewnością każdy da się uwieść jej urokowi i doceni kunszt jej Autorki. Z serca polecam. Cudowna książka!!!




piątek, 3 grudnia 2021

Igor Rakowski-Kłos "Dzień przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981?

 



Wydawnictwo Znak Litera nova
data wydania 2021
stron 304
ISBN 978-83-240-7392-4

W wigilię wielkiej zmiany

Dziś zapraszam na post o najlepszym, piszę to bez wahania, reportażu, po jaki sięgnęłam w tym roku, ale i tej dekadzie. To książka wyjątkowa, której wydarzeń byłam naocznym świadkiem. Jako mała dziewczynka całkiem dobrze pamiętam te dwa dni za sprawą może zwyczajnych zdarzeń, ale jednak zapisały mi się one mocno w pamięci. 
Był grudzień, był weekend, choć wtedy jeszcze o końcu tygodnia tak nie mówiono. Sobota. Przeglądałam bombki, szklane i polskie, piękne ręcznie malowane, nie mogłam doczekać się kiedy zawieszę je na choince. I była niedziela bez Teleranka, więc smutek na twarzy, który osłodziła kartka z szopką, posypana brokatem, wtedy po prostu wtedy hit. Bo niczego nie było, bo każdy umiał w tamtych czasach cieszyć się wszystkim. I był spacer w parku, nieco pobielonym śniegiem w ciepłym niebieskim swetrze i były patrole milicji z wojskiem. I był poniedziałek bez szkoły i nagłe oraz niespodziewane ferie. 

Dlaczego o tych moich wspomnieniach piszę? Bo na fundamencie wspomnień zbudowana jest oś książki, która skupia się na 12 grudnia 1981 roku, na dacie, która poprzedzała specyficzną zmianę w historii Polski. Tę datę, a zarazem klimat tamtego czasu, poznajemy na podstawie relacji różnych Polaków i Polek, mieszkających w różnych miejscach kraju, parających się różnymi zawodami, stojących po jednej i tej drugiej stronie barykady. W relacjach tych osób drzemie to "coś", co można było jakoś tak specyficznie namacalnie wyczuć w powietrzu. Taki duch zwiastujący, że wrzód pęknie. Pęknie, bo musi, bo już jest tak mocno nabrzmiały, że dłużej nie da rady. To była dla całego narodu wielka niewiadoma, bo różnie mogło się to skończyć i różnie mogła potoczyć się historia. Z perspektywy czasu moim zdaniem i tak wyszliśmy z tego dość obronną ręką. Ale, wróćmy do książki i wrażeń z lektury. 

Dla mnie to była bardzo sentymentalna lektura, która zabrała mnie w podróż do przeszłości. Zobaczyłam ją oczami konkretnych ludzi, bardzo różniących się od siebie. Byli oni na różnym etapie życia, w którym działy się rozmaite rzeczy. Miały miejsce ślub, narodziny dziecka, udział w życiu politycznym czy służba w mundurze. Każdy patrzył na świat oczami jedynego w swoim rodzaju obserwatora, każdy widział to, co się działo inaczej. Z zapisanych słów wyłania się dziwny świat w nietypowym momencie jego istnienia, swoista cisza przed burzą, którą czuć, że namacalnie nadchodzi. Każde z zamieszczonych czarno białych zdjęć mówi tak mocno i tak wiele. To kopalnia wiedzy o tamtej rzeczywistości, to niepowtarzalna lekcja historii, to obraz tamtych szarych czasów, kiedy królował z jednej strony marazm i beznadzieja, ale z drugiej nie składano broni na laurach i mimo niemocy starano się coś, mimo trudności, zmienić na lepsze. 

Autor podjął się ciekawego wyzwania i naprawdę genialnie je zrealizował. Wyszło mu ono po prostu perfekcyjnie. Zamysł na tytuł został zrealizowany z kunsztem, talentem i pomysłem. Lektura wciąga i nie daje się odłożyć na półkę. Czyta się ją szybko i zachłannie. To naprawdę wyjątkowa książka, która idealnie wyczerpuje poruszony w niej temat i daje obraz rzeczywistości, która dziś wydaje się tak bardzo inna od współczesnego świata. Bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać ten tytuł i z serca zainteresowanym tą tematyką oraz osobom lubiącym dobre reportaże ją rekomenduję. 



środa, 1 grudnia 2021

Tomasz Strzelczyk "Oddasz fartucha czyli facet w kuchni"

 



Wydawnictwo Znak Horyzont
data wydania 2021
stron 304
ISBN 978-83-240-7993-3

Facet gotuje, a wszystko pysznie smakuje!

W internecie znalazło swoje miejsce wiele dziedzin życia. Sieć stała się jednym dużym poradnikiem. Na wielu platformach, w social mediach roi się od stron, profili, kanałów, które poświęcone są między innymi gotowaniu. Teraz młodzi ludzie już nie uczą się gotować od swoich mam czy babć, a recepty jak coś smacznego ugotować szukają w internetowej sieci. Ja też wiele miesięcy temu potrzebowałam na już sprawdzonego przepisu na jedno z dań. Wpisałam hasło w wyszukiwarkę i trafiłam jak po nitce do kłębka na pewien kanał prowadzony przez mężczyznę. I od tego dnia wracam tam systematycznie i oglądam kolejne filmy bardzo często gotując to, co poleca Tomasz Strzelczyk. 
Jeśli jeszcze nie trafiliście na Jego kanał to podaję Wam link 

Co jest ideą przewodnią kuchni według Autora? 
Prostota, tania i smaczna kuchnia. Proste, bardzo dobre receptury, który nawet ktoś początkujący może bez problemu wykonać. Podane przepisy opierają się na prostych inspiracjach stale udoskonalanych przez Tomasza Strzelczyka. Jego kuchnia pachnie ziołami, jest w niej miejsce na dania wegańskie i mięsne. Każdy znajdzie coś dla siebie. A ostatnio Autor "Oddasz fartucha" wydał nakładem Wydawnictwa Znak Horyzont książkę z przepisami, która jest naprawdę ciekawa i zachwyci nawet tych, którzy mają już doświadczenie w pichceniu i sporą wiedzę w zakresie gotowania. 
Publikacja to wyjątkowy poradnik, który jest przepięknie wydany. Jego cena jest naprawdę adekwatna do jakości, a tytuł to doskonały pomysł na prezent mikołajkowy czy podarek pod choinkę. 
Twarda oprawa, mnóstwo zdjęć, przejrzystość publikacji i naprawdę świetne, sprawdzone przepisy to najważniejsze moim zdaniem atuty, które sprawiły, że z czystym sumieniem stawiam książce bardzo wysoką notę. 

W krótkim wstępie Autor przedstawia swoją filozofię gotowania, a tytuł dedykuje swojej mamie, żonie i widzom. A potem już przechodzimy do przepisów. Są wśród nich receptury na przekąski, danie główne na obiad: zupy, dania mięsne z podziałem na rodzaje wykorzystywanego mięsa, dania mączne, dodatki, sałatki i surówki, przepisy, które Tomasz Strzelczyk zaczerpnął od swojej babci, oraz receptury podstawowe będące bazą do innych potraw. 

Tak, z moich ust wydobywa się wielkie wow! Ta publikacja to kopalnie wiedzy, to moc inspiracji i pomysłów, to deska ratunkowa gdy nagle trzeba wyczarować coś z niczego. Ten tytuł nie pozwoli Wam być głodnymi i zachęci do podjęcia  wyzwania "Sam gotuję". To wcale nie takie trudne, to wielka przygoda i odskocznia od stresu, a nagrodą jest smaczny, własnoręcznie wykonany posiłek z którego będziecie naprawdę dumni. 

Tak, to prawda, że przy przeglądaniu ślinka cieknie i chce się podjąć wyzwanie przy garach. Gorąco polecam tę książkę szczególnie tym, co lubię zjeść smacznie i niedrogo, będący na diecie zaś muszą mieć naprawdę silną wolę, by nie ulec magii zapachów i smaków. 
Świetny tytuł, warty polecenia, doskonały prezent, który na pewno będzie trafiony! Polecam!!!



środa, 24 listopada 2021

Dominika Smoleń "Miłość pod okiem trenera"

 



Wydawnictwo WasPos
data wydania 2021
stron 300
ISBN 978-83-67024-65-5

Uwierz w siebie i w miłość! 

Cześć Drogie Czytelniczki! 

Dziś chcę napisać dla Was tekst o książce, która jest skierowana przede wszystkim do Pań. Nie ważne ile macie lat, ale prawie każda z nas miała kiedyś, bądź ma problem z samooceną i kompleksy na punkcie swojej wagi i sylwetki. Patrząc w lustro jesteśmy wręcz mistrzyniami w wynajdywaniu niedoskonałości swoich sylwetek. Często patrzymy na siebie może nawet za bardzo krytycznie i zbyt mocno przejmujemy się dodatkowymi problemami. Powodują one naszą zbyt niską samoocenę, wpędzają nas w kompleksy i zły nastrój. Body Shaming powoduje u nas totalne załamania, depresje i wyciska łzy z naszych oczu. Czy warto? 

Dziś chciałam skupić Waszą uwagę na książce, najnowszej powieści Dominiki Smoleń, której bohaterka, młoda dziewczyna o imieniu Julia czuje się źle we własnym ciele. Jej krytyczne myśli wpędzają ją w poczucie niższości. Choć dziewczyna ma pasję i pracę wciąż myśli o tym, że jest zbyt gruba. Wydaje jej się, że cokolwiek ją w życiu złego spotyka ma swoje źródło w jej nadwadze. Na szczęście w życiu Julii jest ktoś, kto chce jej pomóc. To jej serdeczna przyjaciółka, która ma na imię Asia, a która zabiera Julkę na siłownię. Tym samym zachęca ją do trenowania i zgubienia kłopotu w postaci zbyt dużej wagi. Tam puszysta dziewczyna dostaje fizyczny wycisk, ale i poznaje pewnego przystojnego bruneta Bartka, który jest trenerem fitness. Co wyniknie z tej znajomości? Czy Julia wygra walkę o bardziej atrakcyjną sylwetkę? Czy warto ją podejmować czy może lepiej zaakceptować siebie taką jaką się jest?

To była świetna lektura przy której bardzo mile spędziłam czas. Idealna książka na dwa długie jesienne wieczory, którą czytało mi się bardzo szybko. To jednak nie tylko książka idealna na relaks. To też powieść, która niesie ze sobą bardzo ważne przesłania. Po pierwsze fabuła mówi do każdej z nas by zapomnieć o swoich kompleksach. Ich roztrząsanie totalnie nic nie daje. Nie ma ludzi idealnych, każdy ma coś nie tak, co chce w sobie zmienić. Ale!!! To nie powód by się mocno dołować i skazywać na negatywne myślenie. By walczyć z tym, co się w nas nam nie podoba, trzeba uwierzyć w siebie, w swoje siły, w swoje możliwości. Bez tej wiary będzie trudno. Moc przecież drzemie w każdej z nas i trzeba ją tylko obudzić, sięgnąć po jej rezerwy. Miłości szuka i pragnie każda kobieta. A ta jest nieobliczalna. Może nas znaleźć i dopaść wszędzie. I trzeba umieć ją odkryć, wyczuć i być gotową rzucić się w jej objęcia. 
"Miłość pod okiem trenera" to nie tylko ciekawy romans, to książka która jest niczym energetyzujący drink, niczym petarda, która odpali nasze moce. Autorka przy okazji wątku miłosnego ujmuje cenne życiowe rady, które będą na pewno pomocne dla każdej z nas. W książce drzemie wiele emocji, wiele niespodzianek. Dominika Smoleń przejrzyście pokazuje czym jest miłość, czym jest prawdziwe uczucie, a nie tylko zauroczenie. To coś określane mianem "chemii", która powoduje, że inaczej patrzymy na wybraną osobę, że jest tylko ona i cały świat, że staje się ona dla nas całym światem. 

Książka bardzo mi przypadła do gustu, ujął mnie prosty i zarazem bardzo wymowny styl Autorki, ciekawe ujęcie trudnego tematu, pokazanie, że w naszym życiu wiele można zmienić i nawet najbardziej trudne metamorfozy są możliwe. Tak, to jest możliwe i w zasięgu naszej ręki. Dziewczyny wierzmy w siebie i czytajmy dobre książki. Takie, jakie pisze Dominika Smoleń, której z serca gratuluję. 

czwartek, 18 listopada 2021

Mariusz Sepioło "Klerycy. O życiu w polskich seminariach"

 


Wydawnictwo Znak
data wydania 2021
stron 320
ISBN 978-2408-361-02-0

Z wizytą za murami seminarium duchownego

W swojej najnowszej książce Mariusz Sepioło zabiera nas do niezwykłego miejsca. To wyższa uczelnia, która zdecydowanie różni się od pozostałych szkół dających wyższe wykształcenie. Jej bramy mogą przestąpić tylko mężczyźni stanu wolnego. By na niej się kształcić nie wystarczy tylko dyplom maturalny. Trzeba jeszcze mieć powołanie, wiarę w Boga, przyjąć wcześniej stosowne sakramenty. Trzeba mieć świadomość, że przyszłość będzie wymagało od kandydata życia do śmierci w celibacie, wyrzeczenia się posiadania rodziny i wielu innych rzeczy. O jakim miejscu i jakich ludziach mowa? 
O klerykach i seminarium duchownym, o których krąży wiele mitów i które są tematem tabu. 

Polska od lat chrześcijaństwem i wiarą stała. Nie brakowało duchownych i nowych powołań. W ostatnim wieku Kościołowi w Polsce pod tym względem nie przeszkodziły ani wojny, ani komunistyczny ustrój. Pomógł pontyfikat Karola Wojtyły i postać księdza Jerzego Popiełuszki. Ostatnio zaszkodził kapitalizm, konsumpcyjny tryb życia i skandale z udziałem duchownych różnego szczebla. Jaka jest cała prawda o przyszłych kapłanach i miejscach gdzie się kształcą oraz wypróbowują swoje powołanie? 
Jeśli jesteście tego ciekawi to bez wahania sięgnijcie po tytuł Mariusza Sepioło, który w kategorii reportażu wznosi się na wyżyny mistrzostwa. Autor odważnie opisuje rzeczywistość opierając się na faktach i bezpośrednio oddaje głos klerykom, którzy zostali kapłanami, ale i tym, którzy zrezygnowali z tej drogi. Nie jest bowiem tajemnicą, że wielu kandydatów nie dociera do mety jaką są święcenia kapłańskie i rezygnuje z różnych względów bądź jest z tej uczelni wydalana. 

Życie codzienne w seminariach nie jest wcale kolorowe. Nie jest też tylko czarne, ani tylko białe. Tam też dociera szara rzeczywistość i różne problemy, a zebrani mężczyźni do świętych i ideałów nie należą. Idąc za głosem powołania, mając nawet najbardziej szczere intencje i czyste serce, zderzają się z murem realnej rzeczywistości, która może zawieść i rozczarować. W tych placówkach obowiązuje hierarchia, dość surowy regulamin i tradycje, które w dzisiejszych czasach mogą wydać się rodem z zamierzchłej przeszłości. Kilkuletnia formacja wymaga podporządkowania się, posłuszeństwa, dyscypliny i wyrzeczenia się często własnego ja. Nie jest to łatwe, wymaga odwagi, czasem rodzi nietolerancję otoczenia. Mimo to młodzi ludzie przekraczają bramy i wkraczają do świata, który od początku wmawia im, że są kimś wyjątkowym i wybranym. 

Mariusz Sepioło odważnie, sumiennie i dokładnie opisuje seminaryjną codzienność, zwyczaje, tradycje i normy. Wiele z nich może szokować lub wydawać się czystym archaizmem. Czy to łatwa droga? To pytanie przewijało się przez mój umysł przez cały czas w trakcie lektury. 

Czy klerycy to lepsza kasta? Czy to ludzie naprawdę wybrani i lepsi? Czy ich życie nie jest w pewien sposób skrzywione i zdeformowane przez skostniałe normy? Tytuł w kolejnych rozdziałach pokazuje w szczegółach prawdziwe oblicze miejsca, które jedni mogą przyrównać do przedsionka raju, zaś inni do rzeczywistości więzienia! 
Wiele osób zapewne sięgnie po tę książkę z czystej ciekawości. Gwarantuję, że każdy kto nie był w tym miejscu poczuje się zaskoczony i zszokowany. Pozna blaski i cienie noszenia koloratki i sutanny. Zasmakuje samotności, rozterek, wyobcowania z jakim świat podchodzi do kapłaństwa. 
To nie jest tytuł tylko dla katolików, to nie jest książka tylko dla tych, którzy chcą zostać alumnami. 

To naprawdę świetny reportaż z ciekawym i wyczerpującym ujęciem tematu, który należy do trudnych i oblanych woalem niedomówień. Tę lekturę czytało mi się naprawdę rewelacyjnie. To była niesamowita lekcja spojrzenia na inny świat od tego, który znam jako katoliczka. Po przeczytaniu tej publikacji, która od razu zaskarbiła moje uznanie inaczej będę patrzyła na tych, którzy w seminarium studiują i którzy je kończą. To inna, niepowtarzalna rzeczywistość o swoistym klimacie w której nie każdy się odnajdzie. Jest w niej miejsce i na sacrum i na profanum. Gorąco polecam!



wtorek, 16 listopada 2021

Malwina Bareła "Lunchbox na każdy dzień. Fit Bento"

 



Wydawnictwo Znak Horyzont
data wydania 2021
stron 304
ISBN 978-83-240-7853-0

Luchbox w wersji fit

W naszym kraju tysiące ludzi, podobnie jak ja, pokochało bento. W moim przypadku o odkryciu tego sposobu odżywiania zdecydowało życie. Mąż pracujący długo poza domem "wymagał" żywienia w formie na wynos. Przygotowywanie posiłków "ze sobą" stało się codziennością. I wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poznałam bento. Sposób przygotowywania posiłków, którzy u nas od początku i idealnie się sprawdził. Z dużą ciekawością sięgałam po kolejne przepisy Malwiny Bareły, autorki bloga Filozofia smaku. 

Efekt - mąż był oczarowany i zadowolony. Wreszcie jedząc w pracy nie był skazany tylko na smaki konserw i coś powtarzalnego do nich. A ja? Zaczęłam się dobrze bawić w kuchni, odkrywać smaki, fantazjować i inspirować się. Jakiś czas temu już pisałam notkę o poprzedniej książce Pani Malwiny.

 Dziś chcę Wam zarekomendować kolejną z nich, która jest przede wszystkim dedykowana tym, którzy chcą powalczyć o dobrą sylwetkę, zgubić zbędne kilogramy, ale w zupełności mogą po nią sięgnąć i inni spragnieni odkrycia nowych, zdrowych receptur. 

130 przepisów to 130 pomysłów na pełnowartościowe i zbilansowane posiłki przy komponowaniu których jesteśmy wyręczeni z liczenia kalorii i jak na tacy mamy podaną ich wartość odżywczą. Mogą po nie sięgnąć także osoby stosujące dietę wegańską. Każdy przepis określa jaką ilość jedzenia zrobimy, ile czasu nam to zajmie, stopień trudności oraz wartość kaloryczną. Receptury uzupełniają zdjęcia, które zachwycają profesjonalizmem i na widok których po prostu cieknie ślinka. Autorka radzi nie tylko jak je przygotować, ale i jak powinny być po zrobieniu przechowywane. 
Cóż, jak dla mnie po prostu bomba, kapitalna porcja inspiracji. Pisząc tę notkę mam za sobą już kilka przepisów, które sprawdziłam. Żaden nie okazał się przysłowiowym pudłem. Ten tytuł precyzyjnie dowodzi, że można jeść zdrowo, smacznie i kolorowo. Dieta nie oznacza odmawiania sobie czegoś dobrego. Można jeść smacznie i z rozsądkiem. 

Książka jest przepięknie wydana. Idealnie nadaje się na prezent. Zawiera wstęp, przepisy podstawowe i jest podzielona na cztery części odpowiadające czterem porom roku by jak najlepiej wykorzystać produkty sezonowe - owoce i warzywa. Wtedy mają one największą wartość odżywczą i najlepiej smakują. Dodatkowo Autora opisuje jak skutecznie schudnąć, obala mity dotyczące odchudzania, zachęca do spożywania witamin z plonów natury, bo te są o wiele cenniejsze niż te kupione w formie pastylek. 
Publikacja warta najwyższej oceny, gorąco polecam. 



niedziela, 14 listopada 2021

Anna's Dream "List do dziadka"

 


Wydawnictwo Poligraf
data wydania 2021
stron 240
ISBN 978-83-8159-536-0

Życie czasem bardzo boli i nie ma za grosz litości

Ach, jak bardzo lubię czytać książki, które mnie zaskakują! Jak cudownie sięga się po lektury, które okazują się oryginalne i niesztampowe! Jak dobrze jest odkryć nowego Autora, który potrafi wbić w fotel i wymusić fontannę łez przy lekturze swojego debiutu. 

Kochani! Z przyjemnością donoszę Wam o tym, że przeczytałam powieść, która mocno mną potelepała. Wiem, to niezbyt eleganckie słowo, ale jak bardzo przeżyłam jej treść. Od razu dodam, że w tej recenzji, że tym razem w mojej opinii będzie mnóstwo emocji, a ja piszę ją na prawdziwym spontanie. To modne dziś słowo z potocznego języka, ale w tym przypadku świetnie odzwierciedla to, co czuję. A czuję bardzo wiele, bo jako wrażliwiec bardzo przeżyłam treść "Listu do dziadka". To smutna, pełna bólu i realnego życia historia, którą mocno odczułam na własnej skórze. Książka "dała mi w kość", pozwoliła wyjść z wygodnej strefy komfortu, a zarazem poznać wyjątkową dziewczynę, którą życie naprawdę nie rozpieszczało. Niestety, Aneta od dziecka nie miała łatwo, a jej dni to była niekończąca się walka i szkoła przetrwania. 

Poznańskie blokowisko, wiele bloków, wiele mieszkań, wielu lokatorów. Wśród nich pewna rodzina. Nastolatka, jej brat, matka i ojczym. I dramat. Toksyczna rodzina w której dochodzi do tego, co złe. Przemocy psychicznej i fizycznej, alkoholizmu, a wreszcie do buntu. Główna bohaterka ma spokojną przystań na prowincji, w domu dziadka, którą traci z chwilą jego odejścia. Aneta targa się na swoje życie, czuje się samotna, bezbronna, zdradzona przez matkę i brata, nieszczęśliwa. Mimo to próbuje walczyć o swoje ja, o szczęście, o spokój w życiu. Trwa, choć przeżywa tak wiele, choć życie doświadcza ją bezlitośnie i nad wymiar. 
Jej losy opisane w powieści "List do dziadka" przypominają dramat, w którym ktoś jakby uwziął się na niewinną osobę. Czytając bardzo szybko poczułam, jakby Aneta była mi bardzo bliska i jakbym ją znała od wielu lat. Dodam, że jej losy, a zarazem treść fabuły, oparte są na prawdziwej historii. Niestety, prawdziwej, ale i smutnej, która wyciska morze łez. Autorce zależy, czuć to bardzo namacalnie, by czytelnik zdjął różowe okulary i spojrzał na otaczającą rzeczywistość w sposób realny i bez słodkiego filtra pełnego lukru. Czasem bowiem, w pędzie życia nie dostrzegamy, że wokół nas dzieje się wiele zła, a osoby żyjące w pobliżu potrzebują pomocy i wsparcia, dobrego słowa, które ma wielką moc. Treść tej powieści ma nam otworzyć oczy, zachęcić do refleksji, uwidocznić problemy z którymi borykają się młodzi ludzie. Młodzi, a zarazem bardzo bezbronni, którzy często dostają na barki dużo więcej niż mogą unieść. 

Tytuł niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, wyzwala złość. Mnie szczególnie mocno zdenerwowała postawa matki Anety, która niczym obojętny widz patrzyła na zło jakie dotyka jej córkę i nie reagowała we właściwy sposób. To była cenna i potrzebna przygoda z książką, której lektura dała ważną życiową lekcję. Z jej treści płynie morał, wyraźny i czytelny, byśmy zdjęli maski obojętności, byśmy zaniechali odwracania wzroku i udawania, że nic złego się tak naprawdę nie dzieje. 
Z niekłamaną przyjemnością stawiam tej lekturze wysoką notę doceniając pomysł na fabułę, styl, treść, język, dojrzałość pióra i wrażliwość oraz serce włożone w proces twórczy dzięki któremu powstała ta książka. To lektura inne niż większość nowości, to świetna lekcja prawdziwego życia, to publikacja z ważnym przesłaniem. Gorąco polecam i rekomenduję! 


niedziela, 7 listopada 2021

Marianne Cronin "Sto lat Lenni i Margot"

 


Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2021
stron 400
ISBN 978-83-2766-673-4

Siła przyjaźni nie zna granic

Przyjaźń, podobnie jak miłość, za nic ma wszelkie granice. Rodzi się gdzie chce i na przekór różnym przeszkodom. Może trwać mimo burz i osładza nam życie nawet, gdy jest ono już na skraju trwania. Pomaga w trudnym czasie, dodaje sił, dodaje smaku każdej chwili kiedy bije nasze serce. Takiej właśnie przyjaźni doświadczają dwie kobiety, które łączy jeden adres - szpital. Obie sprowadziła w to miejsce choroba, obie wiedzą, że życie jest i krótkie i kruche. Obie doświadczają też tego, że ono na przekór wszystkiemu może mieć smak nawet u samego końca.

Lenni ma zaledwie siedemnaście lat. Niestety, cierpi na nieuleczalną chorobę i wie, że jej życie będzie krótkie. Nagle nabiera ono jednak blasku gdy pojawia się w nim inna kobieta. O wiele starsza, której dane było przeżyć wiele lat. Margot ma na karku osiemdziesiąt trzy wiosny, spory bagaż doświadczenia, talent artystyczny i specyficzny sposób postrzegania świata oraz buntowniczy charakter. Relacja tych dwóch kobiet wykracza poza ramy szablonu. Mimo, że dzieli je kilka pokoleń odnajdują w przyjaźni wszystko, co w niej najcenniejsze. Obie chcą namalować swoje dotychczasowe życie w stu obrazach. Ta liczba nie jest przypadkowa. Łącznie ich wiek to właśnie jeden wiek. Każdy obraz ma symbolizować jeden rok życia. Czy uda im się zrealizować ten plan? Czy powstanie ta seria?

Powieść Marianne Cronin to nie jest zwykła lektura o której z czasem się zwyczajnie zapomina. To książka, która wyrywa piętno w sercu, która wyzwala w nas ogrom refleksji nad tym, co w życiu ważne, na czym warto się skupić. Ta lektura wzrusza, wyciska łzy, ale i pokazuje, że każdy dzień w życiu może być na swój sposób piękny, wyjątkowy i niepowtarzalny. Każdej doby los bowiem może nas zaskoczyć i dać naprawdę piękny i wyjątkowy prezent. Czytając płakałam i jak zwykle, gdy choruje i ma umrzeć ktoś bardzo młody, rodził się we mnie bunt i pytanie dlaczego? Czemu jedni mogą cieszyć się długim życiem, a inni, jak Lenni, ledwo co mają skosztować jego smaku. Margo zaś to postać, którą kochałam za jej styl bycia i podejście do świata. Jej postać jest symbolem tego, że żyć można długo i tak jak się chce. Może chwytać każdą chwilę pełnymi garściami, można łamać stereotypy i śmiać się nawet wtedy, gdy metryka ciąży i jest sędziwa. Jesień życia może być też kolorowa. 

To bardzo mądra powieść, która gloryfikuje siłę życia i przyjaźni. To tytuł o bólu, zmaganiu się ze śmiertelną chorobą, ale i o nadziei, o walce by każdy moment, kiedy bije nasze serce miał blask i był źródłem radości na przekór złemu losowi. Pędząc w szalonym tempie życia warto czasem sobie powiedzieć stop, warto się zatrzymać by sięgnąć po taką właśnie książkę, która nie jest lekka i łatwa, która nie będzie odstresowującą historią idealną do kawy i na poprawę humoru. To raczej lektura, która nauczy nas doceniać zdrowie, zwykłą codzienność, proste sprawy, które są puzzlami naszej egzystencji, a o których wartości zwykle zapominamy. Ta powieść wyczerpuje emocjonalnie, ale i daje coś w zamian. Jest niczym najlepszy poradnik mówiący o tym jak lepiej żyć, jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę, którą daje nam los. 
Bardzo się cieszę, że ta książka mnie nie ominęła, że mogłam ją przeczytać, że mogłam i miałam siłę unieść jej ładunek i przesłanie w tym trudnych czasach w jakich teraz żyjemy. Gorąco polecam i zachęcam byście zagłębili się w jej treść. Naprawdę warto. 




środa, 3 listopada 2021

Sonia Rosa "Mój bodyguard"

 



Wydawnictwo Filia
data wydania 2021
stron 336
ISBN 978-83-8195-709-0

W szponach miłości i pożądania


O czym marzy prawie każda młoda kobieta? Zapewne o rzeczach, jakie ma już w zasięgu ręki główna bohaterka najnowszej powieści Soni Rosy - Autorki, która ma w swoim dorobku już kilka świetnie sprzedających się powieści. 

Olga ma wszystko, czego mogą jej zazdrościć inne kobiety. Jest młoda, piękna i wykształcona. Nie narzeka na finanse, skończyła studia i prowadzi własny biznes. Jest ukochaną córeczką bogatego taty i ma przystojnego oraz majętnego narzeczonego, za którego ma wkrótce wyjść za mąż. Data uroczystości jest już wyznaczona, odbywają się przymiarki sukni ślubnej, ale ... Olga myśląc o dniu w którym wypowie sakramentalne "tak" czuje niepokój. Chce, by ta chwila odwlekła się w czasie, nie śpieszy jej się też do wspólnego zamieszkania z Hubertem, choć już dawno dzielą ze sobą łoże, a ich życie intymne jest udane. Coś, czego dziewczyna nie potrafi dokładnie określić, mąci jej spokój. Dodatkowo w życiu młodej kobiety pojawia się przystojny ochroniarz, który pracując dla jej ojca ma ją chronić przed potencjalnym zagrożeniem. Olga korzystając z nadarzającej się okazji próbuje też seksu z przyjaciółką. Jak te wydarzenia wpłyną na jej plany? Jak potoczy się jej dalsze życie? Czy będzie szczęśliwa i odzyska spokój? 

"Mój bodyguard" to kolejna powieść Soni Rosy którą przeczytałam z niekłamaną przyjemnością, ekscytacją i wypiekami na twarzy. Nie zawiodłam się na prozie Autorki, która od swojego debiutu podbiła moje serce. Ta rewelacyjnie opisana historia błyskawicznie zajęła umysł i szybko ją polubiłam. 
W fabule jest wszystko czego oczekiwałam i co dodaje książce niegasnącego blasku. Wartka akcja, napisane ze smakiem sceny erotyczne, interesujące i nietuzinkowe, dynamicznie nakreślone postaci. Uroku dodaje ciekawy styl, świetnie skonstruowane dialogi idealnie połączone z opisami. Ta powieść dosłownie sama się czyta, a czytelnik zapomina przy niej o realnej rzeczywistości. 

Sonia Rosa po raz kolejny daje przykład, że potrafi z książki lekkiej, łatwej i przyjemnej uczynić kawał naprawdę gustownie napisanej literatury dla kobiet. Tytuł idealnie nada się na prezent. To zarazem klasyczny, ale i świetnie oraz niebanalnie napisany erotyk. To mocna, pikantna i rozpalająca nasze serce historia, która zapewnia przyjemny relaks z książką w ręku. Polecam i rekomenduję. 



piątek, 22 października 2021

Magdalena Wrocławiak "W górę rzeki"

 


Wydawnictwo Oficynka
data wydania 2021
stron 410
ISBN 978-83-66899-07-0

Tego się naprawdę nie spodziewałam!

Powieść Magdaleny Wrocławiak wydana nakładem Wydawnictwa Oficynka okazała się petardą i książką całkowicie inną w odbiorze niż się spodziewałam. Tu nie było taryfy ulgowej dla ogromu emocji, które mną mocno potargały i rzuciły na kolana. Czytając byłam całkowicie wyłączona z rzeczywistości i nieczuła na to, co się dzieje obok mnie w realnym świecie. Dylematy moralne i życie głównego bohatera okazały się bardziej frapujące i elektryzujące niż otaczająca mnie rzeczywistość. 

Główna postać powieści to młody mężczyzna po przejściach, który już dźwiga solidny bagaż życiowych doświadczeń. Ma za sobą okres studiów i pobyt w więzieniu z wyrokiem, który nie został wydany za coś błahego. Kaliber zarzutu postawionego przez prokuraturę był ciężki i mocno obciążający. Nie tylko kartotekę moralności, ale i sumienie Sebastiana, który pomimo odsiedzenia kary mocno się obwinia. Pozbawienie kogoś życia to przecież nie byle co! Ale to nie stało się tak, jak z wielu z Was pomyśli bez zastanowienia. Sebastian przeżył wielką tragedię której się nie spodziewał. Właśnie skończył studia i miał zacząć poważne dorosłe życie. Jeden wieczór, jedna impreza, jedna dawka narkotyku okazała się tą decydującą i dla młodego mężczyzny pierwszą oraz ostatnią. Z racji, że to Sebastian ją kupił i zeznań koleżanki został skazany i trafił za kraty. Pobyt za nimi wywarł na chłopaku niesamowity ślad. W tym jakże potwornym miejscu poznał kogoś kto okazał się kimś na wzór przyjaciela. Jak potoczyło się jego dalsze życie? Czy odnalazł spokój i stabilizację? Czy jego sumienie spokojnie zasnęło i dało mu po prostu żyć, a nie z balastem egzystować? O tym przeczytacie w lekturze, która mnie poturbowała emocjonalnie niczym mocna wichura!

To nie była łatwa i lekka książka. Czytałam ją jednak z ciekawością, choć bywały momenty, że powieść wędrowała na półkę, a ja musiałam od jej treści odpocząć. Nabrać sił by dalej mierzyć się tą historią. Najtrudniejszy był fragment opisujący pobyt w więzieniu. Opisy brutalnej rzeczywistości, która zwykłego zjadacza chleba szokuje, wbija w fotel, wprawia w osłupienie. Nigdy nie byłam w takim miejscu podobnie jak Sebastian. Nigdy nie wyobrażałam sobie klimatu jaki panuje za kratami. Ten fragment książki przeczytałam dwukrotnie. I właśnie ten fragment najbardziej utkwił mi w pamięci. 
Ten tytuł zaś pokazuje prawdziwe życie. Pełne niespodzianek i prób. Pełne rys na codzienności i sprawdzianów, które niekiedy wydają nam się ponad nasze siły. Autorka książki koncentruje się na ludzkiej samotności, dylematach moralnych, poszukiwaniu właściwej drogi i trudnych wyborach. Przedstawia świat pełen brutalności, która bywa bokserskim ringiem. Z fabuły bije prawda z którą się w stu procentach zgadzam. Droga ku szczęściu zawsze biegnie pod górę, zawsze jest najtrudniejsza i niełatwa. Mimo to, dokładnie tak jak Sebastian Akerman, warto nią kroczyć i brać się z tym, co stoi na przeszkodzie za bary. 
Książkę gorąco polecam, zwłaszcza tym, którzy szukają powieści oryginalnej, niebanalnej i traktującej rzeczywistość w prawdziwej odsłonie. Autem jej jest między innymi kreacja sylwetki głównego  bohatera, człowieka szukającego i zagubionego, targanego przez los niczym łódeczka na ogromie oceanu. Lektura godna polecenia i rekomendacji. Sprawdźcie sami. 



czwartek, 7 października 2021

Alison Ragsdale "Kochana córeczka"

 



Wydawnictwo Filia 

data wydania 2021

stron 376

ISBN 978-83-8195-651-2

Milion gwiazdek w ocenie to stanowczo za mało!

Drodzy Czytelnicy mojego bloga! Po lekturze książki, którą chcę Wam gorąco polecić czuję się mocno poturbowana emocjonalnie! Mimo, że skończyłam ją czytać ponad dobę temu wciąż nie mogę przestać myśleć o jej fabule i bohaterach, których poznałam. Tę powieść czytało mi się po prostu genialnie, a z oczu poleciało wiele łez. To była wyjątkowa literacka podróż, która dostarczyła mi ogrom emocji, wzruszeń i refleksji nad kruchością życia i ulotnością szczęścia. Niestety w życiu bywa tak, że wystarczy jedna chwila by zburzyć naszą pomyślną i promienną codzienność. Doświadcza tego Ava, jej córka Carly oraz jej mąż Rick. 

Państwo Guthrie przeprowadzają się z miasta do nowego domu na wsi. Mają swoje małe i duże plany, marzenia i projekty do zrealizowania, ale ich spokój zostaje pewnego dnia brutalnie zakłócony przez chorobę ich dziecka. Carly, oczko w głowie swoich rodziców, radosna i pełna życia dziesięciolatka zaczyna się potykać i ma kłopoty ze wzrokiem. Jej zaburzenia widzenia niepokoją jej matkę, która zawozi córkę do lekarza. Pada podejrzenie groźnej choroby genetycznej, która prowadzi w krótkim czasie do całkowitej ślepoty. Szczegółowe badania niestety potwierdzają nieszczęście. Rodzice zrozpaczeni tym, co czeka ich dziecko postanawiają póki dziewczynka jeszcze jako tako widzi zabrać ją w długą podróż po wyjątkowych miejscach w Europie. Wakacje życia już na samym początku zamieniają się w koszmar i tragedię. Na kochającą się rodzinę spada kolejny bolesny cios, a los po raz drugi okazuje się bezlitosny. 

Ach, jak ta książka mną wstrząsnęła! Jak bardzo dogłębnie wzruszyła mnie jej treść! Jak bardzo mocno przeżywałam opisane wydarzenia! Jak bardzo byłam wściekła na srogi los, który okazał się wobec głównych postaci całkowicie nieczuły i bezwzględny! Ta powieść wyraziście przemawia do każdego, kto zagłębi się w jej treści. Jej Autorka słusznie przypomina nam jak filigranowe jest szczęście i jak cenne jest zdrowie. Często biegnąc gdzieś ulicami życia tego nie doceniamy, opamiętujemy się dopiero, gdy dotyka nas nieszczęście. 

Fabuła książki jest wręcz przeładowana ogromnym ładunkiem emocji i wciąga od pierwszego rozdziału. Autorka proponuje nam prawdziwy wyciskacz łez, napisany z sercem, dopracowany do perfekcji, który wprawia w zadumę. Lektura gloryfikuje więzi rodzinne, uczy mierzenia się z przeciwnościami losu i zachęca do walki  nawet wtedy, gdy brakuje nam sił, a sytuacja wydaje się beznadziejna. 

Ta powieść to książka o niezmierzonej sile prawdziwej miłości, to powieść, która uodparnia niczym najlepsza i dogłębnie skuteczna szczepionka na przeciwności losu. To historia o sile kobiecego poświęcenia i znakomity, napisany ze smakiem i talentem dramat psychologiczny, który dotyka duszę czytelnika bezlitośnie mocno i bardzo głęboko. To trudna lektura, to książka, która uczy i zarazem podkreśla to, co w życiu najważniejsze. To jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam nie tylko w tym roku, ale i w upływającej dekadzie. To wyjątkowa opowieść, której bardzo mało książek jest w stanie dorównać. Napiszę krótko: musicie ją przeczytać! Koniecznie i bez zwłoki. To będzie niezapomniana powieść dla każdego z Was. Z serca rekomenduję i polecam.

niedziela, 3 października 2021

Radosław Figura "Rona i nasze miasto"

 



Wydawnictwo Znak
data premiery 29 wrzesień 2021
stron 304
ISBN 978-83-240-7374-0

Zaproszenie na wycieczkę do wyjątkowego Miasta

Od pewnego czasu świat kręci się inaczej. Logika i oczywistość usunęły się na boczny tor. Fikcja i prawda zatarły granice pomiędzy sobą. Absurd goni absurd, ludzie są pozbawieni stabilizacji. Wielu szuka odskoczni w fikcyjnej rzeczywistości, między innymi w świecie książek. Osobiście chcąc wyłączyć się od szalonej normalności miałam ochotę na jakąś oryginalną, niesztampową lekturę, która zabrałby mnie do wyjątkowej rzeczywistości. Szukałam książki, która zaprowadziłaby mnie do świata, który zamąciłby mi w głowie jak dobry i mocny trunek. Szczęśliwym trafem w moje ręce wpadł tytuł, który okazał się wręcz idealny i perfekcyjnie trafiony w moje potrzeby. Mam na myśli najnowszą książkę Radosława  Figury znanego jako autora scenariuszy hitowych seriali - "Magda M." czy "Szpilki na Giewoncie", które bez trudu podbiły moje serce. 

Ta powieść to jednak całkiem inna historia. To literacka wycieczka do świata, który na pierwszy rzut oka wydaje się wyłącznie wytworem wyobraźni Autora. Tak jednak po głębszej zadumie nie jest. W tej rzeczywistości jest sporo przenośni, które żywcem są zaczerpnięte z realnego świata. Czytając świetnie się oderwałam od tego, co wokół mnie, ale od razu zaznaczę, że nie była to łatwa i odstresowująca lektura. Czytaniu towarzyszyło bardzo wiele refleksji i zadumy. 

Świat do którego trafia czytelnik jest groteskowy, ale zarazem bardzo wyrazisty. Jest w nim sporo miejsca na ironię, a swobodnie króluje fundamentalizm. Miasto to twór, w którym jest wiele dziwnych miejsc, o czym świadczą choćby nazwy ulic. Jego mieszkańcy zachowują się dziwnie, mają zaskakujące normy moralne i według wielu powinni trafić do ośrodka leczenia chorób duszy. Te postacie jednak intrygują, zadziwiają, fascynują, wprawiają w osłupienie.
 
Strona po stronie na mojej twarzy gościł wyraz grymasu, zdziwienia, zniesmaczenia i szoku. Niemniej jednak lektura wciągnęła mnie od samego początku i chłonęłam ją ciekawa co stanie się dalej. 
Świat ukazany w krzywym zwierciadle ma w sobie coś urzekającego, coś magnetyzującego, coś tajemniczego. 
To nie jest powieść dla każdego, to książka dla tych, którzy lubią wytężać umysł czytając. To tytuł niczym jedna wielka przenośnia, to historia jakich mało, warta polecenia i zwrócenia na nią uwagi. Osobiście jestem wstrząśnięta, ale i zachwycona jej treścią. Polecam na długie jesienne wieczory. 



piątek, 13 sierpnia 2021

Aneta Kozińska "Sploty"

 


Wydawnictwo Białe Pióro
data wydania 2021
stron 302
ISBN 978-83-66000-34-8

Debiut warty przeczytania

Wielu czytelników sięga po debiuty z pewnym oporem. Obawiając się rozczarowania woli zaczytywać się w książkach już znanych Autorów. A ja mam naturę odkrywcy i lubię wyszukiwać nowe nazwiska, które pojawiają się na grzbietach książek w dziale nowości. Powieść "Sploty" przeczytałam i zrecenzowałam na prośbę jej Autorki. I powiem Wam od razu, że świetnie się stało, iż lektura tego tytułu mnie nie ominęła. To było naprawdę ciekawe doświadczenie, odważna książka napisana z pomysłem, której fabuła jest oparta na pewnej życiowej prawdzie. Niestety wiele osób ciągle ją neguje. 

O tym, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus w dobie XXI wielu z nas woli nie pamiętać. No jak to, przecież mamy nowoczesność i równouprawnienie, więc po co takie podziały? One jednak są i funkcjonują, a płeć silna ma inne schematy myślowe niż płeć piękna. Męski świat przedstawiony w "Splotach" jest tego dowodem i nie ma w sobie kompletnie nic z fikcji. Główni bohaterowie dowodzą, że facet to taka istota, która bywa samolubna, cyniczna, lubi się dowartościować i mieć swój świat w którym wszystko mu wolno, a wszelkie reguły ustala wyłącznie na swoje potrzeby tylko on sam. 

Robert czuje się kimś wyjątkowym, bóstwem, samcem, któremu nie oprze się żadna wybrana przez niego kobieta. W swojej egzystencji stwarza pozory przykładnego męża. Jego żona opływa w luksusy i wiedzie życie, którego zazdroszczą jej z pewnością koleżanki, ale tak naprawdę ten zbytek jest pusty i bez pokrycia. Robert bez wyrzutów sumienia prowadzi podwójne życie, przez które przewija się wiele pięknych kobiet. 
Rafał może być pozornie stawianym na piedestał ideałem taty i męża. Jego żona prowadzi sklep z bielizną, a on pracuje jako ochroniarz. Rafał ma jednak swoje kompleksy, które skrzętnie ukrywa podobnie jak mroczną przyszłość. Co wymaże jego poczucie niższości? Co pozwoli mu na realną samoocenę? 
Bartek kieruje taksówką. To też mężczyzna z przeszłością, który nie jest szczęśliwy. Życie wciąż serwuje mu kolejne przeszkody i kłody. Jego partnerką jest kobieta, która ma problem z alkoholem. Czy będzie walczył o ich przyszłość? Czy to dobry związek warty kontynuacji i starań? 
Trzej mężczyźni z różnych bajek spotykają się. Los krzyżuje ich ścieżki ze sobą. Co z tego wyjdzie?

Ta lektura porwała mnie od pierwszej sceny. Męski świat przedstawiony w niej jest mroczny, przerażający, ale i prawdziwy. Niestety, ale żadna kobieta nie jest w stanie zrozumieć reguł jego funkcjonowania. Mężczyźni są próżni i niedojrzali, zadufani w sobie, zapatrzeni we własne ego. Depczą skuszeni owocem zakazanym wszystko, co jest warte zachodu. 
Autorka ciekawie nakreśliła fabułę, którą okrasiła mocnymi i pikantnymi scenami erotycznymi. To wyrafinowanie napisana powieść bliska realnemu życiu. To ciekawe spojrzenie na świat uczuć, interesów i biznesu. To mieszanka emocji, które raz po raz targają czytelnikiem i nie pozwalają oderwać się od tytułu. Tak, zdecydowanie to dobry debiut, który mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto lubi niesztampowe obyczajówki. 

czwartek, 22 lipca 2021

Roma Ligocka "Siła rzeczy"

 




Wydawnictwo Literackie

data wydania 2021

stron 296

ISBN 978-83-08-07376-6

Cisza przed burzą

Moi Drodzy chcę się z Wami podzielić wspaniałymi emocjami jakie towarzyszyły mi w trakcie lektury wyjątkowej książki, którą dane mi było ostatnio przeczytać. Jej poznanie, zagłębienie się w jej treść było dla mnie wręcz duchowym przeżyciem, które na długo pozostawi ślad w mojej psychice. Jej czytanie było wyjątkową przyjemnością i czymś tak bardzo osobistym, jakbym sama przeżyła dokładnie to, co bohaterowie. Jak zwykle Roma Ligocka, którą od lat zaliczam do moich ukochanych Autorek, napisała fenomenalnie i w sposób, który mocno chwyta za serce. Jej pióro znów wyczarowało coś genialnego, co chwyta za duszę i spisanymi na papierze słowami oplata nas wyraziście i niepowtarzalnie. 

Zawarte w książce dwie historie dziejące się w dwóch różnych przedziałach czasowych łączą więzy krwi. Jedna z opowieści rozgrywa się niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej. Druga opowieść to współczesność i początek wybuchu pandemii covid19, która trwa do dziś. Oba wydarzenia są czymś potwornym, co godzi w ludzkość i działa na nią destruktywnie. 

Główne bohaterki to babcia i wnuczka, Anna Abrahamer i Roma Ligocka. W roku 1938 dojrzała Anna wraz z swoim mężem Dawidem udaje się w podróż życia. Opuszcza rodzinny Kraków i jedzie latem do Nicei. Celem podróży jest przede wszystkim odpoczynek i zwiedzanie cudownego zakątka Europy jakim jest Lazurowe Wybrzeże. Jest to jej pierwsza zagraniczna podróż i okazja by zobaczyć Wielki Świat i poczuć atmosferę typową dla światowego kurortu. Na tej podróży cieniem kładzie się niespokojna sytuacja polityczna jaka ma miejsce w Europie i na świecie. Zaczyna wrzeć, zewsząd dochodzą niepokojące wieści zwłaszcza dla osób narodowości żydowskiej. 

Wiele lat później na początku 2020 roku śladami swojej babki wyrusza Roma Ligocka. To ma być sentymentalna podróż śladami przodków, powrót do przeszłości, spojrzenie wstecz w dzieje rodziny i jej korzenie. Piękno i harmonię wyjazdu zakłócają także niepokojące wieści. Świat zakleszcza się w szczękach niebezpiecznej choroby, która zamyka granice, sklepy, hotele, ludzi w czterech ścianach i sieje postrach. Plany Pani Romy zostają podeptane, świat staje się inny. 

Ta wspaniała książka nie jest zbyt obszerna i bez wysiłku można ją przeczytać w jeden dzień. Ja jednak przedłużałam jej lekturę jak tylko mogłam. Czytałam wolno, delektowałam się wybitną prozą, rozkoszowałam każdym zdaniem, smakowałam każdą stronę jak jak niezwykły przysmak. Chłonęłam wyrysowane na kartach papieru obrazy, które wyobraźnia podpowiadała mi z łatwością i precyzją. Zachwycałam się i obrazami Nicei tej dawnej i tej pandemicznej, jak i widokami przedwojennego Krakowa, który malował mi się z ogromną nutą nostalgii w kolorze sepii. Brak mi słów by opisać to cudowne uczucie jakie temu towarzyszyło. 

Ta opowieść napisana z wyjątkowym kunsztem i precyzją jest nad wyraz piękna, pełna tęsknoty i nostalgii. Mówi ona o sile więzi pokoleń, którą nie są w stanie rozerwać nawet tak tragiczne wydarzenia jak epidemia czy wojna. To tytuł zdecydowanie w klimacie nostalgii, niezmienności przemijania, ulotności i kruchości ludzkiego życia. Pamiętnik Anny Abrahamer jest tak bardzo przemawiający, że non stop miałam uczucie jakbym była członkiem tej wyjątkowej rodziny i wszystkie opisane wydarzenia odczuwała bezpośrednio na własnej skórze. Obraz jest smutny. Szczęście i spokój rodziny burzy i raz na zawsze niszczy wizja szaleńca, który doszedł do władzy w Niemczech. Jest on niezwykle przemawiający i czytelny. 

Moje serce pozostało i chyba na zawsze pozostanie w tej publikacji. Gorąco polecam jej lekturę każdemu, który smakuje w wyjątkowej prozie i docenia najwyższych lotów talent literacki Pisarza. Wyjątkowa pozycja w mojej biblioteczce, które stawiam zasłużoną ocenę 10/10. Przepiękna książka, którą musicie przeczytać. 

poniedziałek, 12 lipca 2021

Danuta Awolusi "Zgodnie z prawdą"

 



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2021
stron 448
ISBN 978-83-8234-176-8

Czy kłamstwo to dobry fundament związku? 

Niestety, my ludzie kłamiemy, a kłamstwo wpisane jest w naszą naturę. Nie mówimy prawdy tak w sprawach istotnych, jak i w błahostkach. Czemu to robimy, choć przecież sami nie chcemy być oszukiwani? Wielu z nas kłamie z przyzwyczajenia, wielu z wygody, wielu robi to notorycznie nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Jeśli kłamstwo nie wychodzi na jaw jest łatwo, ale co się dzieje, gdy jednak ma krótkie nogi i osoba okłamywana i tak ma tego świadomość? Czy kłamstwo może być budulcem z którego postawimy fundament poważnego związku? Czy wtedy zda on egzamin i zadowoli będące w nim osoby? Czy nie zniszczy nawet najprawdziwszego uczucia, nie zepchnie go z piedestału?

Patrycja wyszła za mąż po raz drugi. Jej pierwsze małżeństwo jest już teoretycznie przeszłością jednak były mąż, mimo tego, że również ułożył sobie życie z inną kobietą, wciąż jest obecny w życiu naszej bohaterki. Pewnego dnia byli małżonkowie spotykają się na imprezie. Patrycja choć jest szczęśliwa w nowym związku ulega urokowi dawnej miłości. Czas biegnie, życie toczy się dalej, aż pewnego dnia Patrycja odkrywa, że jest w ciąży. Od razu wie, kto jest ojcem jej dziecka. Mimo tego nie mówi mężowi prawdy o swojej zdradzie ani o tym, że pod sercem nosi dziecko kogo innego. Oznajmia mu tylko, że to on zostanie tatą. Prawda być może nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fakt, że Miłosz doskonale wie, że jest całkowicie bezpłodny i nie może mieć dzieci. Mężczyzna udaje, że kłamstwo jest prawdą i cieszy się jak gdyby nigdy nic. Wychowuje córkę jak swoje dziecko mając świadomość, że absolutnie nim nie jest, zaś Patrycja drży by jej sekret nigdy nie wyszedł na jaw. Jak potoczą się ich losy, czy prawda kiedykolwiek ujrzy światło dzienne i czy możliwe jest budowanie bliskiej relacji między kobietą i mężczyzną na kłamstwie? 

Moi Drodzy! Napiszę wprost! Tę powieść musicie przeczytać, jeśli macie ochotę przejechać się emocjonalnym rollercosterem i poczuć ogromne emocje. Fabuła bardzo szybko Was wciągnie i nawet się nie obejrzycie jak znajdziecie się w jej centrum. Jak staniecie się cieniem bohaterów, którzy mają naprawdę solidne życiowe dylematy. Wprawdzie po części komplikują sobie codzienność na własne życzenie, ale niekiedy ona ich ogromnie przerasta i wciąga w wir kłamstw, które mają tendencję do szybkiego rozmnażania. Łatwo przekonać się, że jedno pociąga drugie, a człowiek, jak mucha w pajęczynę, wpada w ich matnię i traci nad wszystkim kontrolę. Czytając najnowszą powieść Danuty Awolusi szybko staniecie się sędziami i chcąc nie chcąc zaczniecie oceniać poszczególne postaci. To może Was uczulić na pewne istotne sprawy i dać solidnie do myślenia. 

Autorka napisała tę powieść po prostu rewelacyjnie. Poruszyła odważnie trudne tematy, nie zasłoniła swoich bohaterów ścianą lukru i sztuczności. Dała im prawo być zwyczajnymi ludźmi, takimi z krwi i kości, którzy popełniają błędy i muszą mierzyć się z ich skutkami. Tytuł czyta się z wypiekami na twarzy, a zakończenie naprawdę zaskakuje. Osobiście spodziewałam się innego rozdania, ale to jest dość nieprzewidywalne i trzyma do końca w napięciu. 

"Zgodnie z prawdą" to ekscytująca powieść obyczajowa, która świetnie obnaża mechanizmy ludzkich uczuć i namiętności. Przeczytajcie ją, wstawcie się w role bohaterów, poznajcie zwyczajne niezwyczajne życie. Nuda Wam nie grozi. Gorąco polecam!!!





sobota, 3 lipca 2021

Natalia Boniewicz "Miłość na wariackich papierach"

 


Agencja Wydawnicza Egros
data wydania 2021
stron 208
ISBN 978-83-65295-04-6

Życia czasem nie da się brać na poważnie

Żyjemy w świecie, która bywa często pełen sprzeczności. Choć powinna nim rządzić logika czasem prym przed nią wiedzie oględnie mówiąc jej totalne przeciwieństwo. My ludzie, owszem, jesteśmy omylni, ale niekiedy nasze błędy uchodzą nam na sucho, a czasem przewracają komuś lub nam świat do góry nogami. By wyprostować taką niemiłą sytuację potrzebny jest powrót do tego, co być powinno. Popularnie mówiąc do normalności. 
Świat pomyłek opisuje w swojej powieści Autorka mi dotąd nieznana, której książkę "łyknęłam" w ciekawością i przyjemnością dosłownie w jedno deszczowe popołudnie. Lektura okazała się elektryzująca, a ja jeszcze długo będę myśleć nad jej treścią. Na pierwszy rzut oka może się ona komuś wydać banalna i niewarta głębszej uwagi, ale gdy się ktoś, kto jest tak mocno wrażliwy jak ja, w nią się zatopi, to naprawdę ma o czym myśleć. 

Ktoś kiedyś stwierdził, że normalność to pojęcie bardzo ogólne i względne. Pewien psychiatra określił ją jako pojęcie płynne i trudne do definicji. Ba, ponoć każdy z nas może w swoim postępowaniu mieć przesłanki, które skierują nas na leczenie w zamkniętej placówce, która ma rozwiązywać problemy zdrowia psychicznego. 
Takie miejsce, choć oczywiście nikt tam nie chce trafić, ciekawi i elektryzuje. Przyciąga jak magnes. Dlatego z wypiekami na twarzy wielu czytelników sięga po książki których akcja się tam rozgrywa. I jak tak zrobiłam. Dzięki lekturze poznałam Zosię. Młodą pracownicę korporacji, która jest roztrzepana i z tego powodu za namową koleżanki trafia do psychiatry, a wskutek błędnej diagnozy do szpitala psychiatrycznego. Tam, podobnie jak inni pacjenci, potraktowana jest szablonowo i przedmiotowo. Dla niewłaściwie zdiagnozowanej osoby pobyt w obiekcie leczenia psychiatrycznego ma wyniszczające i negatywne konsekwencje. Czy Zosia stanie mocno na nogi i odzyska kontrolę nad sterami swego życia? Czy uda jej się powrót do normalności, a złe przeżycia nie pozostawią konsekwencji? Czy w odzyskaniu równowagi pomoże jej miłość? 

Po skończeniu lektury zastanawiałam się które określenie dla tej powieści jest bardziej trafione  - komedia czy tragedia pomyłek?! Osobiście, choć fabule nie brak humoru, odebrałam ją bardziej na poważnie. Z przerażeniem przyjmowałam fakt, że pozory i pomyłki, błędy mogą komuś zniszczyć życie, podeptać duszę i zgnoić w imię rozsądku. Smutne jest to, że konsekwencje czyiś błędów mogą bardziej dotknąć ich ofiarę niż tego, kto je popełnił. 
Tę powieść czytało mi się dobrze, w trakcie jej lektury uśmiechałam się, kibicowałam Zosi, stawiałam się na jej miejscu. Ta książka daje do myślenia, wzbudza emocje, głębiej przemawia i uczula by zbyt pochopnie nie ferować wyroków, by nie kusić się w życiu w jakimkolwiek przypadku o zbyt szybką i powierzchowną ocenę. 
Tak, przyznaję, że książka mile mnie zaskoczyła, okazała się lepsza i bardziej wymowna niż się spodziewałam. Jeśli szukacie czegoś nietuzinkowego i oryginalnego to śmiało zaczytajcie się w tym tytule. 
Moja ocena 7/10.

wtorek, 29 czerwca 2021

Rhonda Byrne "Największy sekret"

 


Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2021
stron 276
ISBN 978-83-2766-666-6

W pogoni za szczęściem

Rzadko sięgam po poradniki, jestem wobec ich treści bardzo sceptyczna i ostrożna. Patrzę na ich treść przez palce, niekiedy im nie dowierzam. Miewam wobec nich uprzedzenia, a po lekturze zastrzeżenia. Lektura książki "Największy sekret", która niewątpliwie jest poradnikiem, była jednak inna. Wymazała moje obawy i od pierwszych stron pozwoliła mi się wewnętrznie otworzyć na jej treść. Wyłączyła blokady i naprawdę celnie przemówiła do mojego serca. Analizując jej treść szybko dostrzegłam, że się z nią zgadzam, że bez przymusu ją akceptuję i popieram. Jestem z nią w zgodzie, myślę z nią spójnie, jest nam po prostu ze sobą po drodze. 

Jak znaleźć drogę do szczęścia? Jak być szczęśliwym w dzisiejszym szalonym świecie? Jak być szczęśliwym w dobie materializmu, w świecie, którym rządzi przede wszystkim pieniądz i dobra materialne? Czy one same w sobie mogą nas uczynić bezgranicznie zadowolonymi z życia? 
Autorka książki, australijska pisarka, o której zrobiło się głośno za sprawą "Sekretu" zabiera nas w bardzo niezwykłą podróż. Gdy w nią wyruszamy zapominamy o pieniądzu. Liczy się tylko duchowość. To ona, by właściwie zrozumieć treść, musi nas otulić, wchłonąć, obezwładnić. Potem szybko czujemy, że wkraczamy w inną rzeczywistość. A jak stan szczęścia osiągnąć? Czy to proste czy trudne? Czy wiele o nas wymaga? Musimy się przede wszystkim odblokować i otworzyć, wyrzucić z naszej rzeczywistości zbędny bagaż strachu, lęku, uprzedzeń, traum.
 
Książka "Największy sekret" nie jest łatwa. I od razu dodam, że ją się nie tylko czyta. Czytanie w jej wypadku to za mało. Tu trzeba czegoś więcej, jej treść trzeba przemyśleć, przestudiować, przeżyć, przeanalizować. W tym procesie pośpiech absolutnie nie jest wskazany. Czy warto? Tak, zdecydowanie tak. Bo z pewnością każdemu, kto po nią sięgnie pozwoli ona inaczej spojrzeć na świat, lepiej żyć, robić to bardziej precyzyjnie i świadomie. 

Publikacja składa się z dwunastu rozdziałów. Każdy kończy treściwe podsumowanie. Ich treść jest przystępna i napisana językiem trafiającym bez problemu do czytelnika. Czyta się ją bez wysiłku, ale trzeba niekiedy skłonić umysł do refleksji nad przeczytaną treścią. Czy warto poświęcić czas na ten tytuł? Moim zdaniem tak, każdy wyniesie z niego coś cennego. Chcesz lepiej żyć sięgnij po "Największy sekret". Polecam! 

wtorek, 22 czerwca 2021

Magdalena Krauze "Porzucona narzeczona"

 



Wydawnictwo Jaguar
data wydania 2021
stron 360
ISBN 978-83-7686-965-0

Odwołany ślub to nie koniec świata!

Miało być pięknie, romantycznie i wyjątkowo. Ona i on mieli ślubować sobie tego dnia miłość do grobowej deski. Czekała biała suknia, welon i goście, ale stało się coś, co nie powinno się zdarzyć. Takiego rozwoju wypadków nie było po prostu w szczęśliwym scenariuszu. On zrezygnował i stchórzył na ostatniej prostej. Nie miał nawet odwagi powiedzieć tego osobiście, stać go było tylko na wysłanie wiadomości. I tak historia, która miała być bajką z happy endem, stała się koszmarem, który jednak wcale nie musi mieć złego zakończenia. Taka sytuacja oczywiście nie powinna się zdarzyć absolutnie żadnej kobiecie, ale gdy jednak wybranek serca okaże się nieodpowiedzialnym głupcem, nie należy rozdzierać szat i otulać się całunem rozpaczy na całe życie. Trzeba wtedy odważnie spojrzeć na całą smutną, choć niestety prawdziwą sytuację, wycofać się sprzed zatrzaśniętych nam przed nosem drzwi i tak jak bohaterka najnowszej powieści Magdaleny Krauze, ułożyć sobie życie na nowo. Nie jest przecież powiedziane, że pech będzie z nami już na zawsze. Gdy jedne drzwi nagle się zamkną, zwykle otwierają się drugie, a za nimi przecież może być o wiele ciekawsza perspektywa... I o wiele lepszy mężczyzna!

Najnowsza powieść Magdaleny Krauze to niesamowita historia. Opowiada ona o młodej sympatycznej kobiecie, która zamiast powiedzieć sakramentalne „tak”, musi pogodzić się z faktem, że jej niedoszły mąż nie dorósł do miłości. Zuzanna musi przełknąć gorzką pigułkę, uporać się z traumą, ułożyć swój świat od nowa, ale nim to czyni, poznaje jeszcze jedną prawdę. Trudno jest jej w nią uwierzyć, niestety rzeczywistość nie daje się zmienić i cofnąć. Świat Zuzy zostaje ponownie przewrócony do góry nogami, ale na szczęście blisko jest jej rodzina, przyjaciółki i mężczyzna, który okazuje się o wiele bardziej oddany, niż to się porzuconej narzeczonej wydaje. Czy w tej sytuacji młoda kobieta odnajdzie szczęście i zacznie cieszyć się życiem na nowo? Czy dostrzeże i oddzieli ziarna od plew? Czy nie ominie ją miłość, która jest tą prawdziwą?

To była wyśmienita lektura, przy której emocje szalały! Chwilami nie mogłam ich kompletnie uspokoić, a czytanie powodowało na moich policzkach ogromne rumieńce. Ta książka mną zawładnęła i ogarnęła całkowicie mój umysł. Byłam jedynie ciekawa co dalej i jak skończy się ta historia! Inne rzeczy przestały być ważne. Czas stanął w miejscu, a ja żyłam tylko fabułą książki. To bardzo piękna, ale i życiowa opowieść. Drzemie w niej wiele cennych prawd. Jedną z nich jest to, by zawsze w życiu oceniać na zimno swoją sytuację i mimo wszystko nie dawać ponosić się wyłącznie emocjom. Bywa, że są one najgorszym doradcą. Nie warto też płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało, to się nie odstanie. Trzeba zawsze z optymizmem patrzeć w przyszłość, chwytać dane od losu prezenty i cieszyć się tym, co otrzymujemy. Nie wszystko złoto co się świeci. Nie każda miłość jest prawdziwa, a tą wartościową zwykle najtrudniej dostrzec.
Magdalenie Krauze z całego serca gratuluję pomysłu i napisania wyjątkowej powieści, która z pewnością pokrzepi niejedno zranione kobiece serce. Ta książka bawi, wzrusza, elektryzuje i przykuwa do siebie. Drzemie w niej wiele optymizmu i pozytywnej energii. Dzięki jej przeczytaniu poznacie fantastyczne bohaterki, które są niezwykle pomysłowo nakreślone. Drzemie w nich siła, z której my kobiety powinnyśmy być dumne. Tak, tytuł docenia i gloryfikuje kobiecą przyjaźń, która  w wielu sytuacjach może być pomocnym lekiem. Zakończenie książki jest oryginalne i bardzo mnie wzruszyło.

Reasumując, z całego serca polecam tę ciepłą i cudowną powieść, która kryje w sobie wiele niespodzianek, porusza serca do głębi i pokazuje, że w życiu zawsze jest wyjście z każdej sytuacji. Autorka nie boi się pisać o  wielu trudnych tematach, ale i wnosi pokłady optymizmu. Tytuł zmusza do refleksji, zachwyca i zostaje w pamięci. Musicie go przeczytać. Z serca rekomenduję!