czwartek, 30 czerwca 2011

Wojciech Cejrowski "Podróżnik WC" wyd. II

Wydawnictwo Bernardinum
data wydania 2010
stron 255
ISBN 978-83-7380-900-0
Biblioteka Poznaj Świat
Z prozą pana Wojtka miałam okazję się już poznać. Czytałam "Rio Anakonda" i lektura przypadła mi do gustu. A sam autor - jest doskonale znany i jako pisarz, i jako podróżnik, autor programów o tematyce podróżniczej i fotograf. Nie wątpliwie jest on też osobą dość oryginalną i kontrowersyjną. A ja osobiście go strasznie lubię. Za co zapytacie ? Za styl, humor, nietuzinkową osobowość, oryginalne podejście do życia i podróży. Cenię Cejrowskiego za to, że potrafi być sobą, odważnie przedstawia swoje poglądy, za co pewnie nie raz mu się dostało po nosie.(bo np. nie odbiera telefonów w niedzielę) 
Książka "Podróżnik WC" doczekała się II wydania i pewnych poprawek od autora. Zdenerwował go fakt, że wydana w 1997 roku pierwsza wersja osiągała wysokie ceny na aukcjach i jak pisze na okładce lichwa zaczęła go boleć. Nie porównam obu wersji, bo czytałam tylko jedną, ale ocenię ją krótko - świetna. Czym jest ta książka ? To po części swoista autobiografia podróżnika, ale i jego wspominki z wojaży do obu Ameryk. Cejrowski to człowiek odważny i zdecydowany. Uwielbia podróże do mało odkrytych miejsc, a gdy już do nich dotrze ceni sobie kontakt z miejscową, prostą ludnością i odkrywa całkiem inaczej miejsca niż opisane w folderach i przewodnikach. Ceni sobie zobaczenie miejsc niereklamowanych i jak najmniej dotkniętych cywilizacją. Nie wymaga w podróży wygody, wystarczy mu za posłanie czasem śpiwór na ziemi. Ale za to odkrywa intrygujący świat na wpół dzikich plemion, mało zmienioną przyrodę. Świetny obserwator i fotograf pokazuje swoim czytelnikom egzotyczny świat. Gdyby Cejrowski był właścicielem biura podróży i urządzał tak oryginalne wycieczki pewnie nie opędziłby się od licznej klienteli. Dzięki tej książce zrozumiałam różnicę miedzy podróżowaniem, a turystyką . Bo niby i jedno i drugie wymaga przemieszczania, ale to dwie różne rzeczy. Podróżowanie a'la Cejrowski nie gwarantuje luksusowego hotelu, smacznej kuchni czy wykwalifikowanej obsługi. Za to czeka nas przygoda, która niejedno ma imię. Cejrowski ceni podróże z małym bagażem, do odludnych miejsc z dużą dawką nieprzewidzianych sytuacji. Ale jego zdaniem właśnie tak poznamy najlepiej zakątek do którego się udamy. I niekoniecznie musimy mieć wypchany walutą portfel i znać doskonale język. Bo z języka najlepiej nauczyć się liczebników niezbędnych do transakcji handlowych i przekleństw. Resztę można wspomóc gestykulacją. Szalone przygody , praktyczne rady udzielone przez wytrawnego podróżnika, piękne zdjęcia - w to wszystko obfituje "Podróżnik WC " wydany na pięknym papierze, co jeszcze podkreśla urodę fotografii.
Książkę polecam i tym co lubią autora, i tym co lubią podróże i tym co ich nie lubią. A nuż Cejrowski ich przekona, by połknęli bakcyla włóczęgi ? Bo ja i autor go już mamy i dobrze nam z tym.
Świetna książka wydana w serii Biblioteka Poznaj Świat .

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Maria Ulatowska "Pensjonat Sosnówka"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 5 maja 2011
stron 360

Gdy w środku zimy przeczytałam debiutancką powieść Marysi Ulatowskiej "Sosnowe dziedzictwo" po prostu się w niej zakochałam. To naprawdę świetny debiut, którego autorce miałam okazję pogratulować dzięki internetowi. I szalenie ucieszyła mnie wiadomość, że na tym nie koniec. Wiosną ma się ukazać kolejna powieść z kontynuacją losów sympatycznej Anny i jej przyjaciół. I tak w moje ręce trafił do recenzji "Pensjonat Sosnówka". Jeszcze przed rozpoczęciem lektury zachwyciłam się (znowu) prześliczną okładką świetnie pasującą do lektury.
A o czym jest "Pensjonat Sosnówka" ? To opowieść o ludziach mieszkających na prowincji, choć nie tylko i związanych z uroczym pensjonatem położonym wśród sosen nad pięknym jeziorem. Anna Towiańska po odkryciu burzliwych losów swojej rodziny - tej rodzonej i przyszywanej - staje się spadkobierczynią uroczego miejsca. Wprawdzie zaniedbanego, ale położonego w malowniczej okolicy na Kujawach dworku. Kobieta postanawia zamienić go w nieduży pensjonat. Swoje marzenie realizuje z pomocą miejscowej "ekipy" budowlanej - tercetu Koniecznych. Wśród majstrów znajduje także miłość. Bo jej serce wybiera Jacka - faceta po przejściach samotnie wychowującego 6-letniego synka Florka, dzieciaka wrażliwego i tęskniącego za pełną, kochającą się rodziną. I Anna i Jacek zostali srodze doświadczeni przez partnerów i takim ludziom nieco trudnej zacząć "od nowa " życie we dwoje.
Autorka pokazuje w powieści  pensjonatowe życie, które ma plusy i minusy - są cudowni i mniej zadowoleni goście. Nie brak w książce także dobrze oddanego klimatu prowincji - bo Towiany to jakby nie było prowincjonalne miasteczko z nieco senną atmosferą. Ale ma to przecież swoje plusy - tu wszyscy wszystkich znają, czas wolno płynie i więcej serdeczności, a i mniej anonimowości między ludźmi.
W powieści autorka pokazuje problem dziecka z rozbitej rodziny - Florka. Oj wzruszyły mnie losy tego chłopczyka. I dobrze, że co złe przeszło do historii.
"Pensjonat Sosnówka " to powieść wzruszająca, pełna humoru z sielankowym klimatem. Czyta się ją lekko i dzięki niej możemy pobyć może w nieco utopijnym świecie pełnym dobra i serdeczności.Oczarował mnie sam pensjonat i jego otoczenie - a pisarka tak ciekawie opisała to miejsce, że z chęcią spędziłabym tam niejedne wakacje. Opisy przyrody, malowniczego krajobrazu są dyskretnie wkomponowane w dialogi i fabułę. I chętnie zaszyłabym się w klimat pełen nie tylko uroków natury, ale i sympatycznych zwierzaków, które  w Sosnówce są kochane i otoczone troską. Widać, że Pani Marysia jest niezwykle dobrym człowiekiem, po tym jak traktuje w powieści pieski i kotki.
A postacie powieści ? To ludzie mający serce, życzliwi i uczynni sąsiedzi, którzy cenią swoją przyjaźń, wzajemnie się szanują i pomagają sobie . Jednym słowem idealni sąsiedzi dla każdego. Ach takich mieć !
Ta lektura jest idealnym lekarstwem na zły humor, niepogodę za oknem czy jakieś niepowodzenia. Bo książka jest natchniona optymizmem, ciepłem, życzliwością i dobrocią. Być może, że ktoś z dużego miasta zarzuci jej nierealność. Ale uwierzcie, że prowincja jest nieco inna i samej udało mi się doświadczyć pewnych osobliwości jakie czekają na gości w Sosnówce podczas pobytu w Bieszczadach. Bo ja uwielbiam taką rodzinną atmosferę jaka panuje w pensjonacie Anny. 
Spotkałam się z pewnym wpisem w necie, który mówił ,że powieści Pani Marii to plagiat książek Kalicińskiej o Mazurach i rozlewisku. Absolutnie się z tą opinią nie zgodzę i zaprotestuję. To powieści napisane w całkiem innym klimacie i stylu. Bo Ulatowska ma swój styl zdecydowanie. Pisze raczej z humorem i ciepłem niż z melancholią i refleksyjną analizą przeszłości swoich bohaterów. Nie można zarzucić komuś plagiatu, bo też pisze o pensjonacie. To tak jakby wszyscy piewcy miłości po autorze Romea i Julii też go powielali.
Polecę powieści Ulatowskiej zwłaszcza tym, których coś zdenerwowało i popsuło humor. One na pewno wzruszą, odstresują i natchną nadzieją, że w ludziach drzemie sporo dobra. Dodatkowy plus za umieszczenie drzewka genealogicznego rodu Towiańskich i ich przyjaciół. No i piękne zakończenie.
A ja osobiście o losach Anny i jej znajomych przeczytałabym jeszcze kolejną książkę. Bo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze dzieje pewnych par .
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
A wszystkim już dziś polecę kolejną powieść tej autorki pt. "Domek na morzem", która ukaże się już jesienią 2011 roku.

sobota, 25 czerwca 2011

Odsłaniając twarz - czyli coś niecoś o mnie

Nie chciałabym być anonimowa dla Czytelników mojego bloga stąd napiszę kolejne słowa o sobie. Wiecie już co skusiło mnie do pisania bloga i jak zaczęłam recenzować dla Wydawnictw i Portali.


No to troszkę statystyki :


znak zodiaku - Lew, fak dużo z cech lwicy mam. Lubię działać niż stać bezczynnie, wylegiwać się na słonku z książką w ręce.


Niecierpię kłamstwa - działa na mnie jak płachta na byka. A notoryczne kłamstwa powodują, że zrywam kontakt z takim Pinokiem raz na zawsze.


Uwielbiam psy, koty i wszelkie zwierzaki.


Kocham kwiaty, rośliny i przyrodę. Nie wyobrażam sobie życia bez spacerów. Gdy jest ciepło czytam też w plenerze - jak to fajnie posiedzieć w promieniach słonka na ławce z dobrą lekturą.


Uwielbiam góry! Nudzi mnie morze.


Chciałabym zamieszkać na zapadłej wsi w górach, w drewnianej chatce i mieć święty spokój od miasta.


Nie jestem osobą zbytnio towarzyską , wolę towarzystwo książki. Uwielbiam biblioteki !!!!


Nie lubię zbytnio oglądać tv i słuchać radio.


Owszem lubie muzykę - w sumie bardzo rózną - etniczną , klasyczną , rock, ballady metalowe, fiński rock, polski pop, muzykę z lat 80, italo disco .


Wolę ubrania wygodne niż modne.


Nie lubię szpilek i flaczków.


Nie palę, nie używam prawie kompletnie alkoholu - nie lubię zbytnio jego smaku.


Kocham róże i frezje, bzy i jaśmin.


Jestem roztrzepana.


Kocham konie, pies na łańcuchu to zbrodnia.
Lubię las i łono natury. Uwielbiam chodzić na grzyby.
Ze sportów śledzę skoki narciarskie i Fromułę 1.
Ulubiony sportowiec Robert Kubica i Adam Małysz.
Ulubieni pisenkarze : Michael Jackson, Enrique Iglesias, Shakin Stevens, Savage.
Ulubione zespoły : Kombi i Kombii, Papa Dance, Stare Dobre Małżeństwo, Wolna Grupa Bukowina, Europe, Budka Suflera, Ich Troje .
Wokalistki : Ewa Farna, Kate Ryan, Zdzisława Sośnicka, Sandra, C.C. Catch, Doda, Mariah Carey, Urszula.

piątek, 24 czerwca 2011

Maria Rodziewiczówna "Klejnot"



Wydawnictwo MG

data wydania 2011

stron 304

ISBN 978-83-61297-68-0


Po raz pierwszy sięgnęłam po prozę Rodziewiczównej gdy miałam 12 lat i skończyłam piątą klasę podstawówki. Były wakacje, a ja rozczytałam się w "Anima Vilis". Ta powieść spodobała mi się tak bardzo, że do końca laby od szkoły przeczytałam jeszcze kilka książek tej pisarki. Dlaczego? Bo polubiłam jej pióro, zauroczył mnie klimat jej książek, taki niepowtarzalny i sielski. Lubię powieści, których akcja dzieje się dawno temu. Dzięki temu mam taką literacką lekcję historii i niepowtarzalną szansę poznania dawnych dziejów od strony życia zwykłych ludzi, zwyczajów i tradycji, które dziś już odeszły do lamusa. Ktoś powie, że w młodości przeczytałam tyle książek Rodziewiczównej, bo w PRL-u nie istniała tak jak dziś bogata literatura kobieca - tzw. babskie czytadła. To też nie jest trafne stwierdzenie. Bo mi wcale nie przeszkadza fakt, że tymi powieściami zaczytywały się moje babcie i prababcie. Książki są tak wspaniałe, że mimo upływu lat nie straciły kompletnie na uroku. I gdy ktoś zarzuci tej autorce, że pisze w sposób sielski i słodki to też zaprzeczę . Po prostu wtedy były inne czasy, inaczej pojmowano honor, który dziś już chyba niewiele znaczy(oczywiście są wyjątki).

"Klejnot " to piękna powieść, której głównymi bohaterami jest polska szlachta zamieszkująca Kresy Wschodnie, a akcja toczy się w czasie zaborów. Nie jest łatwo być rządzonym przez rosyjskiego zaborcę. Koniunktura na rynku rolnym jest niesprzyjająca, dodatkowo we znaki dają się anomalia pogodowe i choroby roślin oraz inwentarza. Gnębią podatki i żydowskie procenty od udzielonych pożyczek, bez których nie można utrzymać majątku. A poddani cóż czasem kradną i oszukują , a dodatkowo jeszcze obie strony rujnują procesy sądowe. Jednym słowem czasy nad wyraz trudne. A jednak polscy dzielni choć zubożali szlachcice za wszelką cenę nie chcą porzucić ojcowizny i sprzedać rodowych dworków jak Seweryn Sokolnicki. Zmęczony codzienną walką o byt, załamany, z trudem gospodarzy przy pomocy serdecznego przyjaciela i leśniczego swoich dóbr Szymona Łabędzkiego. Siostra Seweryna - Józia wychodzi za mąż za lekkoducha i próżniaka Ilinicza i cierpliwie znosi jego lenistwo i hulanki. Nie może się jednak pogodzić ,że sprzedażą rodowego gniazda. A Basia z Horodyszcza dzielnie radzi sobie ze sknerą stryjem, który niby pośredniczy w spłacie procentów i ułaskawieniu Żydów. A jednak każde z nich dzielnie i za wszelka cenę nie poddaje się i chce przeżyć ciężkie czasy na rodzinnej ziemi. Piękne i wzruszające postacie, inne czasy kiedy ludzie potrafili bardziej się wzajemnie zrozumieć, darować urazy i godzić się. Cóż napisać o książce ? Po prostu niezwykle wzruszająca historia losów i uczuć mieszkańców Kresów, w której nie brak i wątku obyczajowego i miłosnego i kryminalnego. Powrót na kartach lektury do czasów już historycznych i zamierzchłych, ale jednak wartych poznania. Spodobały mi się również opisy przyrody, język który przeszedł już do lamusa, a był współczesny bohaterom powieści. Ciekawa lektura, która mi chwilami przypominała "Nad Niemnem" jedną z moich ukochanych lektur szkolnych.





Za możliwość lektury i książkę zapadającą w pamięć dziękuję pięknie Wydawnictwu MG.







czwartek, 23 czerwca 2011

Stanisław Zasada " Wyznania księży alkoholików"






Wydawnictwo Znak

data wydania 28 lipca 2011

stron 232

ISBN 978-83-240-0875-9




Ksiądz to według wielu osoba, która powinna mieć idealną opinię, być moralnym autorytetem i człowiekiem bez skazy. O ile możemy wybaczyć pewne zachowania osobom świeckim, o tyle te same zachowania u osób konsekrowanych są niedopuszczalne, szokują i przysłowiowo wołają o pomstę do nieba. A przecież to samo łatwo wybaczylibyśmy przeciętnemu Kowalskiemu, bo to słaby, "zwykły" człowiek. Ale zapominamy o pewnej prawdzie zawartej w Nowym Testamencie. Pierwszy papież, wybrany przez samego Boga - Jezusa to Piotr, człowiek, który go zdradził, wyparł się wtedy, gdy był poddany życiowej próbie. I to nie zraziło Boga do niego. No ale my ludzie wiemy najlepiej ! Dlatego po prostu nie wyobrażamy sobie księdza, który pije, który walczy z nałogiem pijaństwa i który idzie na odwyk ! To dla nas po prostu zgorszenie na miarę światowego skandalu. I jak w Ewangelii chętnie wielu z nas rzuciło by w stronę uzależnionego kapłana po prostu kamień! A przecież kapłan bez względu na wiek, pochodzenie, skończenie seminarium czy odbycie drogi zakonnika w nowicjacie to też człowiek - taki sam jak my. Pełny grzechu i słabości , który może upaść.


Alkoholizm to choroba. Ona nie pyta czy jesteś biedny czy bogaty, masz małżonka czy nie, a w końcu czy jesteś kapłanem czy nie. Ponoć za skłonność do nałogu odpowiada gen - coś co jest w nas. Ksiądz alkoholik - to już dla wielu szok, nie do pomyślenia skojarzenie, a jednak ...... To potworne uzależnienie dotyka też tych co mają być pośrednikiem między ludem i Bogiem.

Ten bolesny i trudny temat podejmuje w swojej najnowszej książce Stanisław Zasada. Tytuł z pewnością wielu zszokuje - "Wyznania księży alkoholików" to jednak nie lektura napisana dla sensacji. Autor bez ogródek, bez zbędnych komentarzy i ocen przytacza szczere do bólu zwierzenia księży, którzy niekiedy sięgnęli dna i konieczne było ich leczenie. Picie nie oszczędziło sutanny i składanych Bogu przyrzeczeń. A zwykle zaczynało się niewinnie. Od lampki wina, kieliszka koniaku do kolacji czy na imieninach. Co skłaniało do picia - po części życie z alkoholem sprzed seminarium , ale i samotność w pracy na parafii, brak zrozumienia przełożonych, natłok pracy itd. Skutki jak zawsze były opłakane. Wielu jednak udało się pokonać "wroga " i wyjść z nałogu. I dzięki temu bolesnemu doświadczeniu są w stanie pomagać innym - świeckim i duchownym - bo rozumieją ich jak nikt. Takim osobom(nietrzeźwym duchownym) trzeba podać rękę - a jak to zrobić przeczytacie z relacji pani psycholog Marii , która pomagała noszącym koloratki.


Alkoholizm to trudny problem wyświęconych ludzi Kościoła, który nie może być "wymieciony pod dywan". Cieszę się, że czasy się zmieniają i wyciąga się do tych kapłanów pomocną dłoń.


Zachęcam Was do poznania historii kapłanów, którzy nie potrafili poradzić sobie z nałogiem, to bardzo osobiste i trudne zwierzenia. Po lekturze osobiście inaczej spojrzę na osoby duchowne, których problemów my świeccy często nie widzimy i nie do końca potrafimy zrozumieć. I jestem jak najbardziej za pomocą i modlitwą za nich. Absolutnie nie można nikogo przekreślać. Książkę doceniam tym bardziej, że jest napisana w sposób dojrzały, bez szumu i taniej sensacji. Autor pokazuje trudną prawdę bez kontrowersji i krytyki. Myślę, że lektura pomoże wielu tym, którzy walczą z piciem, a dla tych którzy nie są w szponach nałogu będzie skuteczną przestrogą. Osobiście polecę ja też abstynentom z wyboru do których się zaliczam - dzięki Bogu mam to szczęście, że nie lubię smaku alkoholu. Książka poruszająca, wzruszająca i prawdziwie pokazująca problem. Warta uwagi i przeczytania . Polecam !




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.






środa, 22 czerwca 2011

Manuela Grtkowska "Polka"

Wydawnictwo WAB


data wydania 2001


stron 352


ISBN 83-88221-56-6


Panią Manuelę jako pisarkę poznałam dzieki lekturze "My zdies emigranty", a jako kobietę, tak bardziej prywatnie po przeczytaniu dokładnie rok temu "Europejki". Ta książka to też dziennik osobisty, ale napisany po urodzeniu córki. "Polka" to bardzo osobiste i szczere zapiski w formie dziennika Gratkowskiej obejmujący okres ciąży. Pewnie lepiej czytać je w odwrotnej kolejności, ale jak przeczytacie tak jak ja, to też nic się nie stanie. Bo obie książki sa równie dobre, śmieszne i ciekawe.


Ciąża okazała się dla Pani Manueli pewną niespodzianką. Oczywiście była przyczyną wielkiej radości , ale i .... no właśnie to całkiem naturalne, że nagle dojrzała kobieta uświadamia sobie olbrzymią odpowiedzialność bycia rodzicielką i się po prostu boi, czuje się nieco zagubiona i przerażona. Autorka odważnie pisze o swoich uczuciach, całkowicie się przed czytelnikiem obnaża i wielkie, wielkie uznanie za to i brawa dla niej. Bo pokazuje ciążę w sposób ludzki, bez słodzenia i lukrowania. Nie jest to fałszywy obrazek rozczulonej madonny czule obejmującej brzuch i mającej niebiański wyraz twarzy. Przyszła mama Manuela to kobieta z krwi i kości, zatroskana o zdrowie malucha, planująca badania prenatalne, szukająca siebie w nowej roli. Dla niektórych ten fakt był szokiem - bo taka skandalistka i feministka nagle ma być zwyczajną mamą ?! Gretkowska pisze swój dziennik ciążowy niesamowicie szczerze, trochę przeraża ja nowa rzeczywistość i rola jaka ją czeka. Zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji , ale i jest bardzo szczęśliwa. I zwłaszcza swoim czytelniczkom pokazuje jak przez dziwieć miesięcy można dojrzeć do nowej roli, do której tak naprawdę przygotuje tylko życie. Książka jest napisana z humorem, w sposób bardzo naturalny. Nie ma w niej wstydliwych tematów, bo Gretkowska wychodzi z założenia, że nic co ludzkie nie jest powodem do wstydu. Pisze o sprawach bardzo intymnych bez namniejszej żenady. I słusznie. Czym jest "Polka"? To opisana droga dojrzałej emancypantki do bycia mamą, to wyznania kobiety inteligentnej, którą ciąża bardzo uwrażliwia. To w końcu wyznania emigrantki - autorka mieszka wtedy ze swoim partnerem w Szwecji, gdzie on pracuje jako psychiatra. Te wyznania kobiety inteligentnej i dojrzałej na którą spada dar macierzyństwa czyta się jednym tchem. Dlaczego? Bo pisze je kobieta wyzwolona, świetna obserwatorka i szczera dziennikarka. Pokazuje kulisy swej pracy zawodowej (pisze wtedy scenariusz do emitowanego przez TVN serialu "Miasteczko"), różnice między życiem w Polsce, które nie jest łatwe i w Szwecji. Podoba mi się szalenie taka relacja bez osłonek, bez wstydu, z intymnymi szczegółami. Pozostaje mi tylko polecić Wam tę lekturę.


poniedziałek, 20 czerwca 2011

Isabel Allende "Podmorska wyspa"



Wydawnictwo Muza S.A
data wydania maj 2011
stron 528
ISBN 978-83-7495-971-1
Gdy miałam dziesięć lat rekordy popularności w TVP bił po raz pierwszy emitowany brazylijski tasiemiec "Niewolnica Isaura". Pamiętam jak masowo wszyscy śledzili losy przepięknej dziewczyny zamieszkałej na plantacji - już sam temat fabuły był bardzo oryginalny i po raz pierwszy pokazany polskiemu widzowi. Owszem serial mi się podobał - egzotyka , ciekawe i zarazem smutne losy Isaury , okrutność Leoncia , zapamiętałam też sympatyczną kucharkę Żanuarię .
Isabel Allende w swojej najnowszej powieści "Podmorska wyspa" również porywa czytelnika w bardzo egzotyczne rejony na plantację trzciny cukrowej . Akcja powieści obejmuje okres czterdziestu lat i ma miejsce na Antylach - a konkretnie na podległej Francji części dzisiejszego Haiti - a wtedy San Domingue oraz w Luizjanie , która w tamtym okresie przechodzi z rąk Francji i Hiszpanii pod rządy amerykańskie. Na wyspę przebywa z Paryża 20-letni młody Toulouse Valmorain na prośbę swego ojca , którego powaliła na łoże choroba. Syfilis na który cierpiał okazał się śmiertelny .Młody spadkobierca dostaje po ojcu nieco zaniedbaną plantację trzciny cukrowej , którą doprowadza do porządku. W między czasie buduje dość duży dom i poślubia mającą hiszpańskie korzenie Eleonorę . Z jej bratem na bardzo długo zwiążą go interesy . Dla świeżo poślubionej żony za radą przyjaciółki i byłej kochanki kupuje 9-letnią niewolnice Zarite , która będzie wiernie pełniła obowiązki osobistej służącej. Zarite zwana Tete wiernie przysłuży się rodzinie, będzie piastunką dzieci swego pana i bardzo mu pomoże w przyszłości.
A czym jest tytułowa Podmorska wyspa ? To miejsce na wzór raju biblijnego dla wyznawców religii vodou, która miała wielu zwolenników wśród niewolników na San Domingue .To właśnie tam udawały się dusze po śmierci , by osiągnąć szczęście i spokój. Bo samo życie na plantacji było dla wszystkich ciężkie - niewolnicy pracowali do utraty sił w zamian za skromne pożywienie i dach nad głową .Bat nadzorcy często dawał się im we znaki .A wszystkich bez wyjątku trapiły choroby , epidemie ,ciężki klimat i trudna sytuacja polityczno-społeczna.
Allende bez ogródek w powieści porusza problem niewolnictwa - które zabiło wiele istnień . Ruchy abolistyczne i wolność okupiona była śmiercią wielu - co autorka pokazuje w powieści. Murzyni i Mulaci byli niesamowicie wykorzystywani nie tylko jako źle opłacana siła robocza, ale i jako walczący w zamian za niejasne obietnice wyzwolenia. Konflikty na tle rasowym doprowadziły do całkowitego upadku wyspy i zmusiły Valmoraina do ucieczki wraz z rodziną do Luizjany. Ale i tu dochodzi do buntów niewolników, nieprzewidzianych wydarzeń politycznych co nie daje poczucia spokoju i bezpieczeństwa.
Nowa powieść Allende opowiada o losach dumnej niewolnicy , która w końcu osiąga upragnione szczęście w miłości i nie tylko, ale także jest sagą rodzinną przestawiającą losy rodziny Valmorain , w której dzieje znacząco wplata się burzliwa historia tego okresu.
Pisarka bardzo ciekawie i wyraziście wykreowała swoje postacie . Niektórzy bohaterowie zmieniają się nie do poznania wskutek zmian społeczno-politycznych , inni zadufani w swoich niereformowalnych poglądach ponoszą klęskę i płacą życiem . Wielu z nich kieruje się w swoich wyborach emocjami i uczuciami, co czyni ich bardzo interesującymi w odbiorze dla czytelnika.
Powieść podzielona jest na dwie części - pierwsza dotyczy pobytu na San Domingue , druga to dalsze losy rodziny po przybyciu do Luizjany .Powieść podzielona jest na szereg rozdziałów. Na uwagę zasługuje tez ciekawy sposób narracji - narratorką części rozdziałów jest sama Zarite , a pozostała cześć to narracja trzecioosobowa.
Mimo sporej objętości powieść czyta się szybko . Mnie ta książka niesamowicie zauroczyła i z przyjemnością wystawię jej jak najwyższą ocenę. Pani Allende stworzyła kolejne wspaniałe dzieło godne polecenia jej miłośnikom i nie tylko . Fascynująca lektura warta przeczytania !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza S.A.





sobota, 18 czerwca 2011

Stosik letni nr 1

Barbara Taylor Bradford "Kobiety jego życia" do recenzji od Księgarni Matras

Jolanta Kwiatkowska "Rozsypane wspomnienia " do recenzji od Wydawnictwa MG

Zofia Borowska-Wyrwa "Skaza" do recenzji od Wydawnictwa Novae Res

Z Biblioteki

Manuela Gratkowska "Polka"

Marta Obuch "Precz z brunatami"

Martin Doerry "Moje zranione serce"

Karen Kingsbury "Ocalić życie"

Wojciech Cejrowski "Podróżnik WC wyd. II




czwartek, 16 czerwca 2011

Katarzyna Enerlich "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu"




Wydawnictwo MG


data wydania 16 czerwca 2011


stron 288


ISBN 978-83-61297-99-4


Alkoholizm to potworna choroba - nałóg nie wybiera, bo dotyka zarówno biednych i bogatych, wykształconych i prostych ludzi, starych i młodych. Alkohol jest jednak także podstępny dlatego, że wyniszcza nie tylko pijących, ale i ich bliskich. Zmienia życie rodziny alkoholika - przemienia ich świat w piekło, po którym rany mogą nie chcieć się zabliźnić przed długi czas, bywa i przez całe życie. Ten trudny problem, wstydliwy i często głęboko ukrywany miała odwagę wydobyć na światło dzienne w swojej najnowszej powieści Katarzyna Enerlich. Zrobiła to w sposób bardzo wzruszający, ale i zarazem realny. Prawdziwie odsłoniła przed światem duszę dziecka alkoholika, która cierpi na syndrom DDA.


Główną bohaterką powieści "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" jest Basia Zejer , która opowiada historię swego 43-letniego życia u boku ojca, który bardzo dużo pił. Szczęśliwe dzieciństwo nie miało miejsca - w domu liczyła się wódka, wino ,imprezy, znajomi, a sytuacja jeszcze się pogorszyła, gdy Zygmunta Zejera opuściła żona. Basia miała wtedy zaledwie 5 lat. Jej życie toczyło się w samotności ,niedostatku i odrzuceniu. Ojciec ciągle wracał pijany i nie zajmował się dzieckiem, które czuło się samotne, opuszczone i ....... winne całej sytuacji. Bo to pewnie Basi wina, że odeszła matka , że tata pije, że jest chory ........... Ta sytuacja spowodowała, że dziewczynka z jednej strony szybko wyleczyła się z marzeń i wydoroślała , a z drugiej strony sprawiła, że w pewnych sferach Basia nigdy nie dorosła. W swych partnerach szukała tego co winien jest dziecku rodzic, czego brakło jej w dzieciństwie. Cień butelki zweryfikował marzenia o kontynuowaniu nauki na studiach. Nie było na nie funduszy. Basia musiała sama zadbać o siebie i się usamodzielnić. Tylko, że to nie takie proste - bo o ile prościej zarobić pieniądze , o tyle trudniej znaleźć kogoś bliskiego, kto będzie kochał bezwarunkowo i nie opierał związku o łóżko.


Autorka w piękny sposób wykreowała postać zranionej przez los kobiety, której życie było ciągłą walką. Basia musiała dzielnie stawiać czoło trudnej rzeczywistości, a to nie było łatwe. I zdarzały się porażki i błędy, toksyczne miłości , bolesne poronienia . Nawet dorosła Basia wciąż miała niezaleczone kompleksy z dzieciństwa bez matki, z zataczającym się ojcem, z patrzącymi z politowaniem sąsiadami.


To bardzo bolesne, być dzieckiem alkoholika zdanym na siebie, odrzuconym przez otoczenie i trzeba wielu, wielu sił ,aby uwierzyć we własne możliwości , otrząsnąć się z koszmaru i zacząć żyć od nowa tylko dla siebie. Bez balastu zapitego ojca, bez toksycznego męża. I odnosić malutkie sukcesiki, które wyzwalają i dodają skrzydeł.


Pani Kasia podjęła się poruszenia w powieści bardzo trudnego problemu, który jednak dotyczy niestety wielu dzieci - zrobiła to bez osłonek, szczerze i prosto opisała to co boli, co rani, co zostawia bolesne blizny. Nie jest łatwo uciec z pijanego świata - ale jeśli się bardzo, bardzo chce to ta ucieczka może się udać. Myślę, że opowieść o losach Basi doda odwagi tym co mają podobne jej problemy i dylematy, da nadzieję, że można zabić koszmary z dzieciństwa i zacząć nowe, wolne życie. I że warto walczyć jeśli w grę wchodzi własne szczęście .


Piękna i wzruszająca powieść, napisana charakterystycznym dla tej autorki doskonałym stylem godna polecenia kobietom i nie tylko.


Bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji Wydawnictwu MG.


Bardzo dziękuję Pani Kasiu za przepiękną książkę.







środa, 15 czerwca 2011

Marek Krajewski "Liczby Charona"





Z książek Marka Krajewskiego do tej pory przeczytałam tylko "Koniec świata w Breslau". I nie byłam nią zachwycona. Raczej nieco znużona i zmęczona. Dziwiły mnie tak pozytywne recenzje innych, bo sama oceniłam powieść niezbyt wysoko. I dałam autorowi kolejną szansę na "wgryzienie" się w moje gusta , bo raczej nie powinnam przekreślać kogoś po jednej książce. I dobrze! Bo "Liczby Charona " bardzo mi się spodobały i świetnie się czytały. Kilka dni przed rozpoczęciem lektury zobaczyłam ciekawy obrazek. Przechodziłam koło liceum, zbliżała się ósma na zegarku i uczniowie szli do szkoły. Jedna z dziewczyn też szła, ale z nosem w najnowszej powieści Krajewskiego i cały świat obok jej nie dotyczył. To mnie zmobilizowało do lektury i ...... odpłynęłam tak jak ona.

Akcja książki dzieje się w przedwojennym, polskim jeszcze wtedy Lwowie. To miasto jest mi bliskie z opisów dziadków, którzy do połowy lat 40-tych XX wieku mieszkali blisko Lwowa, w Samborze i znali je doskonale. To prawda - przedwojenny Lwów miał swoisty klimat, piękne zakątki ,urocze uliczki i zaułki, swoje tradycje i specyficzną gwarę. I to udało się w dużym stopniu przenieść na karty powieści Krajewskiemu, za co chylę czoła.

Jest rok 1929. Główny bohater powieści były policjant Edward Popielski jest w nieciekawej sytuacji. Były student matematyki i języków klasycznych wiedeńskiej uczelni został po siedmiu latach służby wyrzucony z policji za niesubordynację. No cóż, z przełożonym to jednak lepiej nie zadzierać! Wiedzie mu się niezbyt dobrze. Mieszka w skromnym mieszkanku z kuzynką Leokadią i córeczką Ritą. Jest wdowcem , a jego żona zmarła przy narodzinach ukochanej jedynaczki. Utrzymuje się z korepetycji ,ale to daje skromne dochody i ledwo starcza na życie. I nagle los mu sprzyja. W mieście dochodzi do dwóch zabójstw - 60-letniej wróżki Luby Bajdykowej i młodej prostytutki Liji .Co łączy obie zbrodnie ? To, iż krótko po ich dokonaniu ktoś wrzuca anonimowo do skrzynki policyjnej dwie kartki z napisami po hebrajsku. Zagadka wydaje się bardzo trudna do rozszyfrowania. Dzięki wstawiennictwu kumpla ze szkolnej ławy Popielski zostaje zaangażowany do śledztwa policyjnego , a dodatkowo syn Bajdykowej zatrudnia go za sporą kwotę jako prywatnego detektywa i posuwa cenne wskazówki. Czy sympatycznemu Edwardowi uda się rozwiązać skomplikowaną matematyczną układankę wymagającą nie tylko wiedzy z zakresu nauk ścisłych , ale i znajomości hebrajskiego ? Czym są tytułowe "Liczby Charona"?

Warto sięgnąć po ten ciekawie i oryginalnie napisany kryminał i prześledzić losy brutalnych zbrodni oraz perypetii miłosnych Edmunda - te dwa wątki splatają się ze sobą i przykuwają skutecznie uwagę czytelnika. Autor świetnie skomponował wątek sensacyjny, cóż ja jednak nie chciałabym poznać własnej przyszłości z tej charonowej wróżby !

Bohaterowie powieści są bardzo wyraziści i oryginalni - intryga goni intrygę, każdy ma jakieś mroczne sekrety, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.

Klimatu powieści dodają krótkie ,ale ciekawe opisy Lwowa , używanie przez postacie pięknej lwowskiej gwary. I to sprawia ,że książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie ma w niej mroczności i "ciężkiego klimatu " jaki panował w "Końcu świata w Breslau ". I to mi się bardzo podoba. Czytelnik jest często zaskakiwany i czytając nie domyśla się, jak rozwinie się dalsza akcja, która jest do końca nieprzewidywalna. Oryginalnie napisany kryminał, z ciekawymi rozwiązaniami naukowymi świetnie zrelaksuje i przeniesie do innego świata .

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak .








wtorek, 14 czerwca 2011

Spotkanie autorskie z Agnieszką Lingas-Łoniewską



Konkurs Wydawnictwa Novae Res

Literacki Debiut Roku

Wydawnictwo Novae Res organizuje konkurs "Literacki Debiut Roku ", który inicjowany jest w celu promowania polskich debiutantów w zakresie literatury pięknej. Głównym celem konkursu jest wyłonienie w danym roku kalendarzowym najlepszej powieści, która nie była dotychczas nigdzie publikowana w wersji drukowanej.

Literacki Debiut Roku ma być inicjatywą, dzięki której odnajdziemy i wypromujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki - mówi Wojciech Gustowski redaktor naczelny Wydawnictwa Novae Res.

Konkurs składać się będzie z trzech części. Pierwsza z nich obejmować będzie zbiórkę zgłoszeń konkursowych oraz ich wstępną weryfikację przez Komisję Opiniującą, która wyłoni pięć nominowanych do nagrody utworów. W drugiej części walory literackie nominowanych przez Komisję Opiniującą utworów oceniać będzie Kapituła Konkursu, w której skład wchodzą:

Prof. dr hab. Jolanta Maćkiewicz

Dr Anna Ryłko-Kurpiewska

Prof. dr hab. Michał Błażejewski

Red. nacz. mgr Wojciech Gustowski

Red. mgr Krzysztof Szymański

Trzeci etap konkursu stanowi wyłonienie przez Kapitułę Konkursu trzech laureatów, którzy zajmą kolejno I, II i III miejsce w konkursie.

Na laureatów czekają bardzo atrakcyjne nagrody:

I miejsce -tytuł Literacki Debiut Roku, statuetka, laptop, eleganckie pióro, opublikowanie zwycięskiego utworu drukiem, jego dystrybucja oraz promocja przez Wydawnictwo Novae Res.

II miejsce - dyplom, elektroniczny czytnik książek, eleganckie pióro, zestaw 10 egzemplarzy książek

III miejsce - dyplom, eleganckie pióro, zestaw 10 egzemplarzy książek.

Konkurs ma mieć charakter cykliczny i ustanawiany być co roku. Konkretne terminy będą podawane do wiadomości publicznej z odpowiednim wyprzedzeniem. Obecna edycja trwać będzie od 15 czerwca 2011 roku do 31 stycznia 2012 roku. Nadsyłanie zgłoszeń upływa dnia 31 października .

W obliczu spadku czytelnictwa w Polsce, przy ogromnym potencjale, jaki drzemie w polskich autorach, postanowiliśmy dać im szansę zaistnienia na rynku literackim. że konkurs spełni swoje zadanie i zbierze jak największą liczbę zgłoszeń polskiej prozy współczesnej. Zachęcamy wszystkich, którzy wierzą w swój talent do przystąpienia do konkursu "Literacki Debiut Roku " - mówi Wojciech Gustowski .

Zgłoszenia do konkursu dokonuje autor powieści lub osoba przez niego upoważniona, przesyłając do 31 października 2011 jej wersję elektroniczną (zapisaną w formacie doc lub rtf na płycie CD lub DVD), na adres :

Wydawnictwo Novae Res

al. Zwycięstwa 96/98

81-451 Gdynia

z dopiskiem Literacki Debiut Roku

Wysłanie zgłoszenia do konkursu oznacza akceptację regulaminu.

Informacji związanych z konkursem udziela sekretariat Wydawnictwa Novae Res pod adresem ldr@novaeres.pl

Oficjalna strona konkursu www.literackidebiutroku.pl

niedziela, 12 czerwca 2011

Barbara Rybałtowska "Magia przeznaczenia"








Wydawnictwo Axis Mundi




data wydania 2011




stron 392




ISBN 978-83-61432-14-2





Czy wierzycie w przeznaczenie? Czy ono naprawdę istnieje? A jeśli tak, to czy jest takie wszechmocne i bezlitośnie kieruje naszym życiem? Czy jest na tyle wszechmocne, że nie możemy zmienić swój los? Czy powiedzenie, że "każdy jest kowalem swego losu" jest fałszywe?





"Magia przeznaczenia" to najnowsza powieść Barbary Rybałtowskiej, autorki znanej czytelnikom przed wszystkim z czterotomowej sagi opowiadającej losy Zofii Markowskiej i jej córki.




"Magia przeznaczenia" to również saga rodzinna. Rybałtowska opowiada losy rodziny w której żyłach płynie krew polska, rosyjska, francuska , a której korzenie wywodzą się z Białostoczczyzny. Mireille przedstwicielka najmłodszego pokolenia na prośbę babci ze strony matki udaje się z Paryża do Polski w odwiedziny do Marii Nagłowskiej , która jest wieloletnią przyjaciółką rodziny. Obie kobiety chcą wspólnie odszukać wszelkich dostepnych informacji na temat przodków zamieszkujących w majątku Harca w XIX wieku. Pani Maria ,znana osobowość wykorzystuje w tym celu kontakty telefoniczne i tą droga odnajduje kuzynkę babci Irminy Eulalię Harczuk. Ta kobieta jest bardzo zadowolona z odnalezienia krewnych i przyjeżdża do domu Marii przywożąc zachowaną korespodencję i dokumenty z przeszłości dotyczące losów rodziny. Kobiety z zapałem rozpoczynają proces zapisania losów rodziny dla potomności czyniąc to zarówno po polsku jak i w jezyku Moliera.





I tu autorka zagłębia nas w przepiękną historię losów rodziny , która rozpoczyna się w XIX wieku w okolicach Białegostoku. Polska jest pod zaborami , a senior rodu jest wielkim patriotą i uczestnikiem Powstania Styczniowego . A jego córka Zenobia prosi o pozwolenie na ślub z Lwem z pochodzenia Rosjaninem . Ojciec nie jest zbyt przychylny , ale po jego nagłej śmierci ...... Dalsze losy Zenobii i jej dzieci i wnuków znajdziecie w porywającej i przepięknie napisanej, zaryzykuję stwierdzenie po mistrzowku lekturze. Książka jest napisana ciepłym językiem i opowiada losy rodziny na przestrzeni prawie 200-stu lat , w czasie których historia niejednokrotnie miała olbrzymi i tragiczny wpływ na przodków Mireille. Niejednokrotnie wojny, rewolucja czy epidemie chorób boleśnie doświadczają i ranią. Autorka skupia się głównie na pokazaniu losów żeńskich przedstawicielek rodu z Harcy, a były to niezwykłe i dzielne kobiety, na które barki spadały często olbrzymie ciosy. Musiały radzić sobie z biedą, głodem, utratą majątku, chorobami i różnymi przeciwnościami losu. I prawie zawsze umiały wyjść z podniesioną głową i z przysłowiową tarczą. Autorka świetnie w wątek główny książki wplata także ciekawe wątki poboczne przez co lektura niezwykle przykuwa uwage czytelnika. Powieść momentami bardzo wzrusza , mnie zdarzyło się kilka razy otrzeć łzę. Bo to naprawdę wzruszające czytać jak bolesna historia krzyżuje losy bohaterów, zmusza ich do emigarcji, sprzedaży rodzinnego majątku, tułaczki po obcych krajach, rozdziela rodzinę jak miało to miejsce w Odessie. Rybałtowska napisała "Magię przeznaczenia " prostym, ale bardzo pięknym i czarującym językiem. Widać, że autorka ma niewątpliwy talent do opisywania rodzinnych opowieści na tle wydarzeń historycznych. Ta powieść to moim zdaniem idealna saga rodzinna adresowana głównie do kobiet .Historia Irminy i jej krewnych zauroczyła mnie i dosłownie ją pochłonęłam ubolewając pod koniec ,że objętość tomu nie jest dwa czy trzy razy większa. Czytanie sprawiło mi przyjemność , bo Rybałtowskiej udało się znakomicie oddać klimat burzliwych czasów XIX i XX wieku. Pisząc w stylu prostym i bardzo bezpośrednim pięknie ukazała zawiłe losy wielonarodowościowej rodziny. I bardzo dyskretnie pokazała klimat Paryża , uroczego Modrzejowa . Polecam książkę szczególnie miłośnikom sag rodzinnych, do których się sama zaliczam, jako lekturę obowiązkową, a także tym którzy chcą poznać przepiekną i wzruszającą historię rodzinną obfitującą w różne sekrety i tajemnice.






Za egzemplarz do recenzji dziekuję serwisowi http://www.nakanapie.pl/










czwartek, 9 czerwca 2011

Bettina Belitz "Pożeracz snów"




Wydawnictwo Znak emotikon


data wydania 16 czerwca 2011



stron 510




Sny to bardzo tajemnicze zdarzenia w ludzkim życiu. Mamy z nimi "do czynienia ", gdy nie mamy poczucia rzeczywistego, realnego świata, gdy nasz mózg i ciało odpoczywa. A one, tajemnicze zjawiają się nie wiadomo skąd i mogą być przeróżne. Bywają piękne i takie w których nasze marzenia się spełniają, ale czasem to istne koszmary, które sprawiają, że budzimy się przerażeni i zlani potem. A czy można żyć bez snów?


Powieść Bettiny Belitz, jak dla mnie do tej pory nie znanej autorki, jest skierowana do młodego czytelnika , ale i ten bardziej dojrzały może po nią sięgnąć. Jej główna bohaterka ma siedemnaście lat, nazywa się Elizabeth Sturm i jest bardzo wrażliwą osobą. Swoją drogą wkracza w wiek dorosłości , a to nie jest łatwy okres w życiu. Niedługo czeka ją matura , kocha się bez wzajemności w koledze ze szkoły i nagle musi przeprowadzić się z dużego miasta - Kolonii do małej wioski z racji zmiany pracy przez jej ojca psychiatrę. A Elisa jak każda nastolatka woli duże miasto od prowincji , gdzie są kina, dyskoteki i centra handlowe. Ta przeprowadzka jawi się jej jak podróż na koniec świata, ale okazuje się, że to właśnie w Kaulenfedzie czeka ją szereg ekscytujących wydarzeń , przygód i wyjątkowa miłość. Elisabeth na początku czuje się bardzo samotna, nie potrafi znaleźć wspólnego języka z nowym otoczeniem, ale od początku intryguje ją bardzo tajemnicza postać Colina. Jak się później okazuje jego wcześniejsze losy dziewczyna poznaje w swoich snach , Colin nie jest zwykłym studentem i leśnikiem .......... ale więcej w bardzo ciekawej i porywającej treści już nie zdradzę .


Książka Belitz jest bardzo tajemnicza. Autorka niesamowity nastrój zbudowała już od pierwszych stron powieści. Dość gruby tom okazał się pasjonującą lekturą, choć akcja nie toczy się zbyt szybko, a treść nie obfituje w dużo dialogów. Ta powieść to oryginalnie napisany romans paranormalny, który wciąga niesamowicie czytelnika ( ja prawie rozgotowałam ziemniaki ,tak się zaczytałam). Wielkie uznanie należy się pisarce za stworzenie niezwykłego klimatu - co udało się jej zrobić przez opisy tajemniczych miejsc - lasu czy ogrodów , zjawisk atmosferycznych i zwierząt . Zatem poznamy pięknego i dzikiego ogiera Louisa, kota Mister X, który potrafi być przewodnikiem w nocnym lesie, podejrzymy na łące bydło, którego rasa pochodzi od tura.


A bohaterowie? Są bardzo interesujaco wykreowani. Elisę polubiłam za wrażliwość i dojrzałość. Spadły na nią niełatwe nowiny, bo nagle dowiaduję się o perypetiach ojca na egzotycznej wyspie, zakochuje się w młodzieńcu, który ma tak naprawdę ponad 150 lat i odkrywa tuż obok siebie istnienie innego i tajemniczego świata, w którym panują dziwne reguły.


Do tej pory czytałam o wampirach i zmorach, które żywiły się krwią ludzką, ciałami noworodków czy dziewic. A tym razem Belitz pokazała świat zmor, które zjadają ludzkie sny i mają możliwość zabierania swoim ofiarom uczuć oraz manipulują nimi. Elisa czuje się bardzo samotna, traci oparcie w rodzicach, którzy nie akceptują jej wybranka, z racji przeprowadzki nie może kontynuować dawnych przyjaźni i czuje się bardzo niezrozumiana przez otocznie. A jednak dzielnie sobie radzi z sytuacją, kieruje się uczuciami i dokonuje wyborów, które sama bym też podjęła. Dopingowałam tej dziewczynie, aby nie poddawała się i walczyła o szczęście.


Powieść wciąga czytelnika w inny świat, od którgo trudno się oderwać. Nie jest łatwo odłożyć ją na półkę tak po prostu i przejść do realnego świata. Zachęcam do nieszablonowej lektury, poznajcie świat zmor i sympatyczną Elizabeth !


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak emotikon.






środa, 8 czerwca 2011

Artur Wieczyński "Stojak"



Wydawnictwo Novae Res

data wydania 2011

stron 306

ISBN 978-83-7722-160-0

Gdy tylko przeczytałam opis tej książki już miałam ochotę na lekturę . Lubię powieści z "życia wzięte " opowiadające o tym co się dzieje gdzieś obok , pokazujące jakąś grupę zawodową . Taką właśnie książką jest "Stojak " , która pokazuje kulisy pracy pracowników ochrony szumnie zwanych agentami. Cóż ,mocne słowo raczej kojarzy mi się z profesjonalną ochroną osób typu VIP ,facetami przeszkolonymi i wysoce wykwalifikowanymi , z bronią , słuchawką w uchu ,mającymi postury olbrzymów . Są i tacy agenci . Ale w naszej rzeczywistości częściej spotkamy takich "zwykłych " ochroniarzy - ludzi przyjętych do pracy z "łapanki ", pracujących za marne grosze na zlecenie . Taki właśnie jest Patryk Boszczuk - młody ,bez kwalifikacji ,pochodzący z prowincji chłopak, szukający szczęścia w stolicy . Jego rodzina jest przekonana o sukcesie zawodowym w Warszawie - ale prawda jest zgoła inna . Partyk mieszka na stacji w Jankach , z dwoma lub trzema współlokatorami , tyra jak wół i ledwo starcza mu na skromne życie . Po pracy w fabryce czekolady w Sochaczewie trafia do biurowca w stolicy . I wpada w delikatnie mówiąc niezłe bagno. Ma przełożonych tyranów , pracę jak niewolnik i jakoś musi żyć ..........

Wieczyński świetnie ujął to ,czego nie widzi oko postronnego klienta hipermarketu , pracownika biurowca - pokazał czym jest praca ochroniarza od podszewki . Oj nie łatwy to kawałek chleba . Praca na zlecenie , bez urlopu ,wielogodzinne stanie non stop , niewygodny mundurek .Nawet przerwy na jedzenie są luksusem , a tzw plaża - to po prostu prośba o możliwość skorzystania z toalety nie zawsze wysłuchana pozytywnie . Istny koszmar ! Do tego wszechobecny mobbing , chamskie odzywki przełożonych , terror jak w obozie koncentracyjnym , ciągłe straszenie zwolnieniem . Jednym słowem niewolnictwo XXI wieku . Cóż, to się w głowie nie mieści . Pseudo szkolenia , przekraczanie czasu pracy i czysty wyzysk . A przełożony Mojs - istny kapo . Do tego ciągłe obniżanie stawek za dyżury za rzekome szkody i złe wypełnianie obowiązków .

Autor świetnie ukazał realia pracy w ochronie .Czytelnik może czuć się zszokowany nie tylko treścią , ale i ostrym stylem książki .Użyty potoczny język z soczystymi przeklęstwami jeszcze bardziej oddaje obraz prawdziwy . Doskonale napisana powieść faktu ,szczera i szokująca , ukazująca prawdę bez osłonek, w całej krasie .Po lekturze z pewnością inaczej spojrzę na faceta w garniturze stojącego na sklepie , który być może pracuje ostatkiem sił .

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Novae Res .



wtorek, 7 czerwca 2011

Jackie Braun "Słońce nad winnicą "



Wydawnictwo Harlequin

data wydania lipiec 2010

stron 154

ISBN 978-83-238-7108-8

Spadek może na amen pokrzyżować nam los . Taka sytuacja miała miejsce w życiu Jaye Monroe .Po śmierci ojca ta 30-latka dziedziczy dom , zaś jej macocha dostaje przepiękną winnicę , w której przez 7 lat pracowała Jaye . Tym sposobem ojciec ostatnią wolą już zza grobu chce pojednać zwaśnione kobiety i zależy mu na tym ,bo obie nie mają poza sobą żadnej rodziny . Na nic te starania . Rozzłoszczona macocha sprzedaje winnicę Zackowi Hollandowi . To członek rodziny winiarzy , który nie mogąc zgodzić się w prowadzeniu rodzinnego interesu z ojcem i kuzynem postanawia samodzielnie prowadzić winnicę . Jaye jest zdruzgotana i zalękniona . Przecież ta plantacja to jej życie , jej praca , jej oczko w głowie .Jak dogada się z nowym nabywcą ? Czy marka win produkowanych nie ucierpi po śmierci ojca ? Zack i Jaye powoli przypadają sobie do gustu nie tylko jako partnerzy zawodowi . Czy im to ułatwi czy utrudni prowadzenie firmy ?

Ciekawy romans ,którego akcja dzieje się w pięknym miejscu .Akcja nie jest zbyt wolna , a główna bohaterka nie jest słodką i naiwną dziewczyną - twardo stąpa po ziemi i nie szuka faceta na siłę . Umie owinąć sobie Zacka wokół palca gdy chce , ale miłość okazuje się silniejsza niż rozsądek . Powieść gdyby bardziej rozbudować wątki rodzinne , mogłaby stać się dobrą sagą - a ten gatunek literacki uwielbiam . Lektura przyjemna i łatwa , pachnąca dojrzałymi gronami .Można czytać z lampką wina w ręce .



poniedziałek, 6 czerwca 2011

Katarzyna Grochola "Trzepot skrzydeł "

Wydawnictwo Literackie

data wydania 2008

stron 168

ISBN 978-83-08-04224-3

Uwielbiam pióro Katarzyny Grocholi - za to ,że potrafi pisać pięknie i naturalnie o życiu, tym prawdziwym , bez ogródek i upiększeń . Czyni to w sposób subtelny i delikatny , a ja bardzo lubię jej styl , któremu można zarzucić sporo niedomówień i lekki chaos .Moim zdaniem one podkreślają jej oryginalne pióro i zaciekawiają czytelnika wyzwalając w trakcie lektury jego skupienie i uwagę . Jednym słowem przy prozie tej autorki się nie nudzę ! Cenię Panią Kasię też za to ,że była prekursorką babskiej prozy współczesnej w Polsce ! Jej "Nigdy w życiu " otworzyło nowy rozdział w pisaniu dla polskich kobiet.

"Trzepot skrzydeł " to kolejna książka , która mi się szalenie spodobała , choć to historia bolesna i trudna , niestety z życia wzięta . Bo damskich bokserów nie brakuje w realu !

Główna bohaterka Hania jest ukochaną jedynaczką rodziców . W dzieciństwie miała problemy z lękami , ciągle obawiała się ,że jej bliskim stanie się coś złego . A dorosłe życie jej nie rozpieściło . Marzyła o rodzinie , ukochanym facecie i dzieciach .Banalne powiecie - może tak, ale takie naturalne . Gdy spotkała przyszłego męża zakochała się po uszy . Nie przeszkadzało jej kompletnie , że on ma za sobą już jeden rozwód - to była żona go skrzywdziła i porzuciła ! To jej wina !!!! Przecież to taki porządny , czuły i wrażliwy facet , wykształcony i na stanowisku . Małżeństwo okazało się koszmarem , więzieniem i czym tylko może być najgorszym .Pozornie grający dobrego męża pracownik publicznej tv okazał się zazdrosnym tyranem , którego ręka nie raz lądowała na żonie . I na nic mieszkanie , pieniądze i dobra praca ! Przemoc okazała się metodą na pokonanie stresu ,frustracje ,zazdrość ,wyładowanie emocji i pokazanie kto tu rządzi .Hanka stała się zastraszonym zwierzątkiem patrzącym tylko na swego "pana " , by spełnić jego wolę i kaprysy , by kolejny raz nie dostać . A pozornie dla otoczenia , koleżanek i znajomych to taka zgrana para .

Grochola dała słuszny przykład jak pozory mylą , jak łatwo zbyt pochopnie ocenić innych . Bo przemoc ma nie tylko miejsce w patologicznych domach .Ona ma miejsce w szanowanych i porządnych domach także . Książka niesamowicie mnie wzruszyła i wywołała wiele emocji . Miałam ochotę gościa udusić własnymi, kobiecymi rękoma . Dopingowałam Hani , aby odeszła do rodziców , aby miała odwagę obwieścić światu jakim człowiekiem jest mąż - przecież to nie jej wina ,że gość ma odchyły od norm moralnych . Szok jaki wywołała bolesna strata ,która miała miejsce przez przemoc i anioł w szpitalnym kitlu pozwoliły dostrzeć Hani ,że wciąż ma skrzydła i może je rozwinąć .Tą powieścią autorka moim zdaniem pełni ważną misję społeczną .Uświadamia poważny problem i daje nadzieję na zmianę tym dręczonym kobietom . Pozwala im uwierzyć ,że można uwolnić się od tyrana i zacząć normalne życie od nowa .Ważne ,aby strach i lęk nie zdominowały !
Poryczałam się na losem Hanny , oj smutno mi się zrobiło .Ale dzięki tej lekturze zrozumiałam ,że jeśli kiedyś nie daj Boże będę mogła komuś pomóc i wyciągnąć rękę do maltretowanej osoby zrobię to bez wahania . Książka napisana jest jako wyznanie głównej bohaterki do jej ojca , który zmarł w tragicznym wypadku samochodowym .Hanna opowiada mu to co , być może nie zdążyła , a być może nie miała odwagi wyznać osobiście . Lektura wstrząsa ,szokuje .Poucza ,że nie ma najmniejszego sensu bycie w toksycznym związku , a dawanie kolejnej szansy zwykle nic nie zmieni . Tyran rzadko się zmieni . Pięknie napisane studium zniewolonej miłością i strachem kobiety , łapie za serce . Ambitna powieść ,polecam serdecznie .

sobota, 4 czerwca 2011

Olga Rudnicka "Natalii 5"

Wydawnictwo Prószyński

data wydania 2011

stron 560

ISBN 978-83-7648682-6

Kryminały zaczęłam podczytywać gdy miałam 12 lat . To były czasy PRL .Kryminał jako gatunek w tamtych czasach wydawał się dobrze i było go w miarę sporo .Ale to były książki pisane nieco inaczej niż najnowsza powieść Rudnickiej . Panował patos , milicjanci byli nieomylni i nie było mowy o luźniejszym klimacie .

"Natalii 5 " to druga powieść tej autorki , która wpadła w moje ręce. "Lilith ",którą przeczytałam jako pierwszą, jest zdecydowanie inna . Tu ma miejsce nawiązanie do wątków magii i okultyzmu , a książka ma sporo z horroru . Nie ukrywam ,że "Lilith " bardzo mi przypadła do gustu i wystawiłam jej wysoką ocenę .

"Natalii 5 " zaczyna się poważnie , ale bardzo szybko jej akcja zaczyna tryskać humorem . Ale po kolei ....

Jarosław Sucharski jest bardzo bogatym człowiekiem .Zajmuje się pośrednictwem handlu antykami .Zgromadził sporą fortunę , ale spada na niego cios w postaci nieuleczalnej choroby. Guz mózgu nie daje szans na wyzdrowienie , no i facet decyduje się popełnić samobójstwo . W tym celu planuje wszystko z jubilerską dokładnością . Nawet sam dzwoni na policję i informuje o swoich zamiarach . Reguluje sprawy spadkowe , przygotowuje broń i już ma oddać strzał , gdy nagle coś niepokoi go za oknem ...........

Policja znajduje zwłoki , niby wszystko się zgadza z opisem telefonicznym , nie ma śladów morderstwa , pokój jest od środka zamknięty , a sekcja nie wnosi nic nieprzewidzianego , ale prowadzący śledztwo nie zamykają go . Spory majątek przypada zgodnie z wolą spadkobiercy jego pięciu córkom . A to kobiety wyjątkowe , bo ....... nie wiedzą o swoim istnieniu ,mają wspólnego ojca ,nazwisko i ..... imię ! Każda z nich nazywa się Natalia Sucharska. Scena , gdy kobiety poznają się u notariusza przy odebraniu jego listu jest arcykomiczna .Bo panie Sucharskie nie maja łatwych charakterów . Są zdziwione ,zszokowane i nieufne wobec siebie . W końcu im się nie dziwię ,bo nagle są siostrami i ciociami, ale potrafią ze sobą się zaciekle kłócić i zarazem zjednoczyć siły do prowadzących śledztwo i być wobec nich wyjątkowo nieznośne i niesforne. Siostry zamieszkują w domu ojca , który wspólnie dziedziczą i szukają wyjaśnienia sprawy na własną rękę .

Jak już wspomniałam powieść tryska humorem i wątek kryminalny jest pokazany z przymrużeniem oka . Bo bohaterki to takie typowe "słodkie " idiotki z których można boki zrywać . Polubiłam tylko najmłodszą z sióstr , której jeszcze nie uderzyła palma do głowy . Te kobiety mają mega absurdalne pomysły , które mijają się całkowicie z logiką , bez przerwy się kłócą i mają do tego niespożytą energię . Byle drobiazg może wywołać trzesienie ziemi .Dodatkowo każda z nich stoi na życiowym zakręcie i szuka nowych możliwości . A są wyjątkowo rozpieszczone i nieporadne . Czy warto płakać za mężem , który odchodzi do młodszej kochanki i wyrzuca żonę z dziećmi na bruk ? Te dziewczyny są bardziej komiczne od niejednego błazna i często w czasie czytania ze śmiechu leciały mi łzy . Bo czy można wymyśleć coś bardziej absurdalnego jak regulamin korzystania z domu ? A w domu spokoju nie ma .....bo może mieszkają tu duchy ? No bo kto jest winny ciągłym włamaniom ?

Nie pamiętam ,abym przeczytała kiedyś tak zabawny i humorystyczny kryminał ,a przeczytałam ich sporo . Ubawiłam się po pachy przy lekturze . Wyśmiałam też sporo , a ten śmiech zastąpił doskonale wypieki wywołane sensacją , której tutaj było mało . Książkę mimo sporej objętości czyta się szybciutko i przyjemnie . Akcja nie nudzi , choć nie zaskakuje . Ale gwarantuję ,że w towarzystwie tak oryginalnych kobiet czytelnik nie będzie znudzony . Bo dom w Mechlinie będzie często przypominał dom wariatów .No cóż zgodnie z przysłowiem - gdzie diabeł nie może tam pośle kobiety . Współczułam notariuszowi i policjantom tak ciekawych klientek i petentek . Biedni faceci ! Można pisać powieści senasycjne w nawiązaniu do okultyzmu jak np "Grajka " McCabe , można pisać mrocznie jak "Koniec świata w Breslau " Krajewskiego , ale można pisać jak Ola Rudnicka z bombą humoru i lekko , bo to wcale nie umniejsza atrakcyjności książki . A porównanie do stylu Chmielewskiej to jak najbardziej komplement . Czym jest "Natalii 5 "? Dobrą komedyjką sensacyjną napisaną ciekawie i pomysłowo . Powieść idealna na wakacje i nie tylko - rozluźnia i bawi ! Polecam !

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Magdalena Orzeł "Dublin moja polska karma "

Wydawnictwo Skrzat

data wydania 2007

stron 168

ISBN 978-83-7437-259-6

Żyjemy w dobie emigracji , pewnie większej niż ta znana z historii .Tyle ,że już nie uciekamy za granicę z przyczyn politycznych , a ekonomicznych . Bo tu ciężko dobrze zarobić i godnie żyć . O ironio po to tyle osób walczyło z komuną , by ich dzieci i wnuki pracowały gdzieś w świecie . No ale pewnie niektórzy zarzucą mi zgorzkaniałość . Mam wielu znajomych i sąsiadów , którzy wyjechali .Większość z nich oczywiście chwali sobie bycie "tam " i pokazuje jaka to manna i szczęście. Cóż a jednak chyba tak do końca super nie jest .Życie na obczyźnie nie zawsze jest łatwe i to właśnie pokazuje w swojej książce Magdalena Orzeł .Gdzie byśmy nie wyjechali jest inaczej niż w Polsce . Inne obyczaje , inne potrawy , inne sklepy .I całkiem inny świat - nie zawsze przyjazny . Świetnie moim zdaniem autorka ujęła irlandzką rzeczywistość - myślę ,że szczerze i realistycznie .Bez ochów i achów - tylko taką jaka jest .Nie wszystkim się udaje , nie zawsze na końcu drogi jest słowo sukces . Czasem jest bardzo pod górę , czasem ktoś nie jest w stanie się przyzwyczaić i potwornie tęskni . No i zawsze jesteśmy kimś obcym . Dlaczego musimy pracować za stawki niższe niż obywatele danego kraju ? Dlaczego przed rodziną udajemy happy end , gdy codziennie wypruwamy żyły ? Lektura to po prostu szczere wyznanie polskiej emigrantki , która opisuje to co widzi i to jak jest . Niesamowicie ciekawa lektura opatrzona ładnym zdjęciami.
Chętnie przeczytałabym więcej tego typu felietonów .

czwartek, 2 czerwca 2011

Teresa Monika Rudzka "Bibliotekarki "

Wydawnictwo Skrzat

data wydania 2010

stron 304

ISBN 978-7437-615-0

Jak przystało na mola książkowego uwielbiam biblioteki - ich klimat , ciszę , zapach książek , regały pełne lektur , które wprost "machają" okładkami ,aby je wypożyczyć i zagłębić się w nich . Ale przecież biblioteka to też miejsce pracy , w którym zwykle dominują kobiety . Pani Rudzka w swojej powieści bez ogródek , upiększeń i literackiej fikcji ukazuje realia działalności dwóch filii bibliotecznych oraz centrali . No i tak różowo to nie wygląda . Bo i u tu obowiązują układy ,znajomości , intrygi i kucia przeciw sobie .A sama praca nie jest spokojną i miłą. Przyczyniają się do tego nie tylko konfliktowe koleżanki , ale i upierdliwi czytelnicy .

Właściwie to książka nie ma głównej bohaterki i jednego sposobu narracji. Rzeczywistość poznajemy z perspektywy wielu osób pracujących w bibliotece , ale książka szczególnie skupia się na losach pewnej pani , która nie jest już pierwszej młodości.Żywia - co za nietypowe imię - szuka pracy .Jej zdrowie nie jest najlepsze ,ale ze względu na wcześniejsze doświadczenie zawodowe upiera się znów zostać bibliotekarką . Do chwili podpisania umowy o pracę przechodzi drogę przez mękę . Nie łatwo jest dogadać się z kompletnie niekomunikatywnym dyrektorem Maksem Traciukiem . No ale wielomiesięczne zabiegi kończą się sukcesem . Żywia podejmuje pracę w filli nr 32. I tu zaczyna przygodę z "przeuroczymi " koleżankami , poznaje czytelników i realia pracy w bibliotece rodem z wolnej RP . Jej wizyta w Anglii u córki pokazuje jak bardzo nasze przybytki książek są zacofane - brakuje pieniędzy ,komputerów , a nawet czystego ręcznika .

Zachęcam Was do prześledzenia kariery bibliotecznej Żywii , poznania oryginalnego środowiska zawodowego . To nie jest powieść wyższych lotów , ale bardzo realistyczny obraz współczesnej rzeczywistości .Przecież często się tak właśnie zdarza ,że trafimy na niedouczoną panią za biurkiem , która nie grzeszy wiedzą z literatury i która czuje się ,że jest w pracy jakby za karę . Powieść jest szczera i jak najbardziej realna. A same postacie - ech ja bym stroniła od takich koleżanek . Czytałam lekturę i śmiałam się z próżności bibliotekarek , dziwności niektórych czytelników i idiotyzmu składanych skarg . Czego to ludzie nie wymyślą ?! Nie spodobało mi się krytykowanie gustu czytelników , zwłaszcza książek Coelho - nie jest to w dobrym tonie ,aby kogoś w pewnym stopniu poniżać i wyśmiewać za to co czyta , podobnie jak za to co słucha czy ogląda . Nie wiem czym w oczach autorki zasłużył sobie autor Alchemika na porównanie jego twórczości do gotowego dania z hipermarketu . Sądzę ,że wielu z czytelników może nie za dobrze ocenić powieść i zarzucić jej prymitywizm bohaterek , ale myślę ,że autorce najbardziej chodziło o jakby groteskę funkcjonowania bibliotek i troszkę może przerysowany obraz bibliotekarek . W końcu nie wszędzie tak jest .Osobiście lektura mnie wciągnęła i żałowałam ,że nie ma więcej stron . Cóż po prostu przekonajcie się sami i oceńcie !

środa, 1 czerwca 2011

Michał Gardowski "Trzecie dno "



Wydawnictwo Comm

data wydania 2011

stron 320

ISBN 978-83-62518-02-9

Lubię, gdy książka mało reklamowana ,nieznanego mi autora mile mnie zaczaruje . "Trzecie dno " zdecydowałam się przeczytać głównie ze względu na orientalną tematykę. A sama powieść okazała się ciekawą lekturą sensacyjno -obyczajową .

Jej fabuła nawiązuje do nieco odległych wydarzeń z 1920 roku .Doszło wtedy do ataku bolszewików na Baku .Członkowie Tajnego Bractwa wobec zagrożenia ze strony Rosji ukrywają cenne dokumenty i kosztowne precjoza . O sekrecie wiedzą tylko Czterej Strażnicy i ich Zwierzchnik , ale z życiem uchodzi tylko jeden ze znających tajemnice , a jego losy wiodą przez Ukrainę do Polski . Mija wiele lat i KGB postanawia wznowić śledztwo .Łakomym kąskiem staje się gigantyczna suma pieniędzy na szwajcarskim koncie .Jej część zostaje przekazana w ręce irańskich duchownych . No i wiele osób szuka tajemniczego pierścienia Alego -ostatniego prawowiernego kalifa , który jest warty milion dolarów . Śledztwo pod kierunkiem najwyższych zwierzchników KGB prowadzi major Salim Murad . Powieść oprócz wątku sensacyjnego ,ma jeszcze drugi - obyczajowy . A moim zdaniem to doskonałe rozwiązanie i urozmaica czytanie .

W intrygę polityczno religijną wplątana jest urocza doktorantka Murana Salimchanowa - która pisze pracę pod kierunkiem dziekana ASP Jerzego Zanikiego ,mającego tatarskie korzenie . Podczas pobytu w Polsce piękna Azerka zakochuje się w Marku Solorzu - dziennikarzu i żonatym mężczyźnie . To wywołałoby w Baku skandal , tym bardziej ,że sama Murana ma męża Alima .

Tyle zdradzę Wam z fabuły - która jest doskonale skonstuowana i wielowątkowa . Elementy historyczno -religijne świetnie tworzą tajemniczy klimat niczym w Baśniach z tysiąca i jednej nocy. Akcja toczy się wartko w Polsce , Rosji i Azerbejdżanie - który wydaje mi się miejscem bardzo egzotycznym - z jednej strony mają tu miejsce znaczące wpływy Rosjan , a z drugiej religijne . Bracia w wierze z państw arabskich nie zapominają o azerskich wyznawcach Allacha i chcą doprowadzić do renowacji zniszczonych miejsc kultu religijnego i zabytków . A Murana właśnie w tej dziedzinie robi doktorat . Spodobał mi się ciekawy opis tego kraju podległego Rosji , urok zabytków , wykopalisk archeologicznych i obyczajów tam panujących .

Powieść do samego końca nie daje się przewidzieć ,zakończenie jest inne niż się spodziewałam , zarówno w wątku politycznym jak i miłosnym . Książka przyciąga jak magnes - bo tak do końca nie wiadomo kto jest kim , komu zależy tylko na władzy , a komu na fortunie . A ta bywa pokusą nie do odparcia i pociąga za sobą nawet do bram wieczności .Na pochwałę zasługuje ciekawa okładka. Poznajcie tajemnice czytając świetną powieść - gorąco polecam .

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Comm.