wtorek, 26 maja 2020

Andrzej G. Kruszewicz "Sekretne życie zwierząt"



Wydawnictwo Rebis
data wydania 3 czerwiec 2020
stron 240
ISBN 978-83-8062-624-9

Nic, co zwierzęce nie jest nam obce!

Lubice zwierzęta? Interesuje Was świat fauny? To polecę Wam gorąco lekturę pewnej publikacji, której premiera będzie miała miejsce na początku czerwca. Od razu dodam, że książka jest przepięknie wydana i ogromnie ciekawa. Idealna dla każdego bez względu na wiek, płeć i miejsce zamieszkania. Doskonale nadająca się na prezent ofiarowany z różnej okazji. To tytuł ponadczasowy, napisany w niezwykle przystępny sposób przez zawodowca, który jest wybitnym zoologiem. 

Jej Autor, Andrzej G. Kruszewicz z wykształcenia jest lekarzem weterynarii. Pełni od 2009 roku funkcję dyrektora Azylu dla Ptaków w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym w Warszawie. Jego pasją jest ornitologia i świat zwierząt. Jest też Autorem wielu książek o tematyce zwierzęcej. Z jego publikacji bije wielka pasja i miłość do świata fauny, który jak się okazuje jest naprawdę niezwykle fascynujący, tajemniczy i zagadkowy. Ma swoje sekrety, a zwierzęta są do nas ludzi niekiedy bardzo, bardzo podobne. Jeśli zaintryguje Was to stwierdzenie to znak, że polecaną przeze mnie dziś książkę po prostu musicie poznać. Ma ona wiele atutów. Dwa z nich są moim zdaniem kluczowe. Chodzi mi o sposób przekazania rzetelnych informacji i prostą formę czyli porzucenie fachowego "bełkotu" na rzecz prostego stylu i języka, a wszystko dla dobra czytelników, którzy przecież są w większości amatorami i laikami. Nie sztuka bowiem napisać kolejny fachowy podręcznik. Sztuką, która się Autorowi udała jest dotrzeć do zwyczajnego zjadacza chleba, pokazać mu fenomen świata zwierzęcego, zwrócić jego uwagę, zachęcić do eksploracji, pogłębiania wiedzy i obserwacji stworzeń, które nas otaczają. 

Andrzej Kruszewicz idealnie wybrał treść do swojego tytułu. Świetnie przefiltrował najciekawsze informacje i pogrupował je w dziesięć rozdziałów. Poszczególne z nich dotyczą władzy wśród zwierzaków, dominacji samic, dominacji samców, życia rodzinnego i wierności. Prokreacji i zwyczajów związanych z rozrodem. W każdym rozdziale po krótkim wstępie Autor skupia się na przykładach wziętych z życia konkretnych gatunków. By oddać prawdę trzeba przyznać, że pisze nad wyraz ciekawie, błyskotliwie i zajmująco. Doskonale trzyma pióro, ciekawie oprowadza nas po krainie, którą jak się okazuje znamy tylko pozornie dobrze. Bardziej błądzimy wśród mitów i mamy niekiedy mylne pojęcie. A zwierzaki naprawdę prowadzą ciekawe życie osobiste i "zawodowe". Mają swoje wytyczne, zwyczaje i przyzwyczajenia. I kto tu kogo naśladuje? My ich czy one nas? 

Z ręką na sercu piszę, że nie, podkreślam jeszcze raz nie czytałam lepszej książki przyrodniczej. Nikt, tak jak Andrzej Kruszewicz nie zainteresował mnie przyrodniczym tematem. Bez przymusu i z pełną świadomością stwierdzam, że tytuł porywa i sprawia, że inaczej patrzymy na zwierzaki. Treść jest pełna ciekawostek. 
Napisana z humorem książka jest warta rekomendacji. Polecam, naprawdę świetna propozycja. 

środa, 20 maja 2020

Marcin Margielewski "Zaginione arabskie księżniczki"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2020
stron 320
ISBN 978-83-8169-235-9

O księżniczkach, które tak naprawdę są tylko niewolnicami

Szacuje się, że jest ich kilka – kilkanaście tysięcy. Przychodzą na świat jako córki królewskich rodów. Od pierwszych chwil życia otacza je materialny luksus i dostatek. Pod tym względem niczego im nie brakuje. Niestety od pierwszego oddechu otacza je złota klatka, a ich los w dorosłym życiu już dawno został przesądzony. Nie jest im dane studiować, choć ich rodziny stać na opłacenie czesnego na każdym uniwersytecie świata. Nie mogą samodzielnie wybrać swojej drogi w dorosłym życiu, bo celem ich istnienia jest małżeństwo i urodzenie dzieci, a konkretnie synów. Nie mogą się zakochać, bo przeznaczonego mężczyznę wybierze im ojciec, bracia lub inni męscy członkowie rodu. Od pierwszej miesiączki muszą skrywać swoje oblicze. Nigdy nie będzie wolno im prowadzić samochodu, ich los zawsze będzie spoczywał w męskich rękach. Kim tak naprawdę są arabskie księżniczki? Czy te kobiety to bardziej niewolnice, czy wysokourodzone członkinie królewskich rodów?
Prawie każda mała dziewczynka marzy, by zostać księżniczką. To dobre marzenie, o ile nie chce ona być arabską księżniczką. Bo te mają w życiu naprawdę źle, ich codzienność zależna jest od męskich kaprysów, a ich dni czasem zamieniają się w piekło, w istny horror, który czasem kończy się śmiercią.
W swojej najnowszej książce Marcin Margielewski opisuje życie arabskich księżniczek. Jego przewodnikiem na saudyjskim dworze jest mężczyzna pochodzący z ubogiej egipskiej rodziny, który przez wiele lat pracował jako służący, opiekun i sekretarz na dworach saudyjskich władców. To, co widział i czego się dowiedział, z pewnością wielu z Was potężnie zszokuje. Jego relacje są pełne dramatycznych scen, mrożących krew w żyłach opisów, które niestety są prawdą. Relacja Talala Hassaniego jest wyrazistym aktem oskarżenia wobec konkretnych mężczyzn, interpretacji religii, systemu władzy i prawa, jaki panuje na nieszczęście saudyjskich kobiet, które są traktowane jako istoty niewiele warte, jako te, które zawsze są winne i zasługują na karę.
Doceniam pióro Marcina Margielewskiego i jestem jego wierną czytelniczką. Mam dość rozległą wiedzę na temat Bliskiego Wschodu. Przeczytałam wiele książek poruszających tematykę islamu i życia arabskich kobiet. Byłam przygotowana na trudną i bolesną lekturę. Spersonalizowanie i pokazanie faktów na konkretnych przypadkach żyjących tam kobiet jednak bardzo mocno mnie poruszyło. Ścisnęło za serce, zabolało i doprowadziło do łez. Tak, długo płakałam nad losem istot, które nic nie zawiniły. Chciały być szczęśliwe i cieszyć się normalnym życiem, wychowywać dzieci, być dobrymi matkami, kształcić się, kochać i być kochanymi. Jednak w tamtym systemie normalność nie istnieje, a prawo i religię można, będąc mężczyzną, nagiąć na własny użytek dowolnie i bezkarnie. Wystarczy tylko kiwnąć palcem, wypowiedzieć rozkaz, skorzystać z nieograniczonej władzy.
Ta lektura jest wyjątkowa i autentyczna. Pełna emocji i smutnej prawdy. Pełna dramatów i popełnionych zbrodni, które uszły winnym na sucho. Opisane w tytule księżniczki nie tylko skrzywdzono, nie tylko podeptano, nie tylko je zabito, ale i skazano na zapomnienie. Tak, jakby nigdy nie istniały. Tak, jakby nigdy się nie urodziły.
Mamy XXI wiek, mamy media, mamy rozwiniętą cywilizację. Mamy też na świecie trudne problemy, które lepiej zamieść pod przysłowiowy dywan. Świat, choć wiele wie, choć słyszy wołanie o pomoc, często milczy i udaje, że nic złego się nie dzieje. A ma miejsce dramat, który jak na razie nie ma końca. Czy kiedyś uda się arabskim kobietom poprawić swój los?
Czytałam i żyłam tą książką. Czytałam przed snem i śniłam o losach opisanych kobiet. Budziłam się niespokojna, spocona i niewyspana. Marcin Margielewski bez osłonek pokazuje prawdę o saudyjskim piekle. Nakreśla prawdziwe oblicze bogatych dworów, opisuje system wychowania i traktowania dzieci oraz kobiet. Ta prawda jest potworna.
O tym tytule długo nie zapomnicie. Mistrzowsko napisana literatura, która otwiera oczy na straszny obraz piekła, które dzieje się we współczesnych czasach na naszej planecie. Gorąco rekomenduję i zalecam tę lekturę.


poniedziałek, 18 maja 2020

Janusz L. Wiśniewski "Nazwijmy to miłość"


Wydawnictwo Literackie
data wydania 2020
stron 168
ISBN 978-83-08-07040-6

Miłość niejedno ma imię i oblicze

- I jak tam nowa książka Wiśniewskiego? - zapytała mnie mama widząc co czytam piątkowego popołudnia.
- A jak myślisz? - odpowiedziałam.
- Z Twojej miny wynika, że jak zwykle. Czyli rewelacja. 
- A zgadza się mamo. Autor trzyma fason i zachwyca. 

Taki dialog miał miejsce w ostatni piątek. Choć tytuł nie jest zbyt obszerny nie myślcie, że szybko go przeczytacie i szybko sięgnięcie po kolejną książkę. 
Bo te niewiele ponad 160 stron będzie Was frapowało dłużej niż niejedno grube tomiszcze, niż kilkutomowa historia. Możecie oczywiście zapytać, no ale jak to? 
Ano tak to, bo Janusz Wiśniewski jest oszczędny w słowach, stosuje pisarskie, jakże właściwe mu skróty. Czego jak czego, ale treści nie można mu odmówić. Wystarczą trzy lub cztery strony, a naprawdę będzie co czytać, co rozważać, nad czym się zastanawiać, nad czym rozmyślać. 

Czym tak właściwie jest najnowsza książka Autora "Samotności w sieci?"
To zbór opowiadań, których tematem przewodnim jest miłość. Miłość jako uczucie, które ma bardzo różne imiona i oblicza. Nie jest słodka i romantyczna. Ma fundamenty sensu stricte naukowe o zabarwieniu chemicznym. Rodzi się wskutek procesów chemicznych, a nie romantycznych porywów serca. A może jednak chemia łączy się z rytmem serca? I tu zaczyna się burza myśli, a czytanie przerywa maraton kwestii, które samoistnie rodzą się w głowie czytelnika. 
Wiśniewski patrzy na miłość jako człowiek, jako naukowiec, jako ten, który bardzo lubi poznawać ludzkie historie, ludzkie perypetie, kroniki uczuć innych, które nie zawsze, a właściwie wcale nie pasują do powszechnego wzorca. 
Bohaterami poszczególnych części książki są bardzo różni ludzie. Ich przypadki mienią się różnymi kolorami tęczy niczym bardzo barwny kobierzec. Wynika z nich, że opracowanie jednolitej definicji uczucia jest niemożliwe, nierealne. Gdyby ktoś jednak tego dokonał byłby daleki od prawdy. Niemniej jednak nie sposób nie zgodzić się z opinią, że kto szuka miłości szuka zarazem szczęścia, szuka idylli. 

Miłość jest nam do życia niezbędna. To mądra teza, która pada w lekturze wielokrotnie. Bo nasze życie bez tego uczucia podpada jedynie pod egzystencję, ale i miłość dąży do przetrwania gatunku. To dzięki niej, lub stanom z nią mylonym rodzą się kolejne pokolenia. 

Książka składa się czterech części. Każda z nich jest ogromnie wymowna. Każdą z nich pochłonęłam z ogromną uwagą i uznaniem dla geniuszu Autora. Potrafi on dostrzec to, co wielu nie zauważy. Wyodrębnić to, co ważne, ale przysłonięte pędem życia i świata. Lektura jest naprawdę niezwykle osobista. Przemawia i zmusza to myślenia nad jej treścią. Treścią, która moim zdaniem ociera się o filozofię. Można z nią polemizować, można z nią dyskutować, można z nią się zgodzić lub nie. 

Janusz Leon Wiśniewski po raz kolejny napisał genialnie i wyjątkowo. To nie jest jednak łatwa książka dla każdego. Owszem można ją przeczytać, ale by w pełni zrozumieć jej przesłanie trzeba pewnego wysiłku. Nie każdy będzie może miał na to ochotę. 

Po raz kolejny stwierdzę, że książka Wiśniewskiego mną zawładnęła, zaczarowała mnie, wprowadziła na pewne metafizyczne ścieżki. Jak zawsze pochwalę styl i język, celność poglądów, wybitnie trzymane pióro. Czytelnik musi być przygotowany na to, że zatapiając się w lekturze przekroczy pewne granice, wejdzie z opisanymi osobami w bardzo intymne relacje. Śmiało można powiedzieć, że wejdzie w ich życie z przysłowiowymi butami. Taka jest proza Janusza Wiśniewskiego i za to ją bardzo cenię. 

Reasumując "Nazwijmy to miłość" to "kawał" znakomitej polskiej prozy, to solidny warsztat, to książka napisana w ogromnym talentem. Namawiam do jej poznania, do jej nie tylko przeczytania, ale i przestudiowania. Naprawdę warto. 

środa, 13 maja 2020

Mario Escobar "Dzieci żółtej gwiazdy"


Wydawnictwo Kobiece
data premiery 20 maja 2020
stron 408
ISBN 978-83-66520-45-5

Dom jest tam, gdzie rodzina

Są książki, które na zawsze zostają w pamięci czytelników. Są Autorzy, którzy do mistrzostwa opanowali granie na najczulszych strunach duszy swoich odbiorców. Dla mnie takim twórcą jest znany i popularny pisarz, autor "Kołysanki z Auschwitz" Mario Escobar. Jego proza łączy w sobie prostotę ubrania w słowa brutalnej prawdy, perfekcyjne opowiedzenie słowami o wstrząsającej przeszłości i wyjątkowe ukazanie historycznych wydarzeń na przykładzie losów zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w potwornych czasach. 
Najnowsza powieść Escobara będzie miała w naszym kraju premierę 20 maja. Mogłam ją przeczytać szybciej i już teraz, gdy do pojawienia się jej w księgarniach zostało kilka dni pragnę Was namówić na jej lekturę, na jej przeczytanie, na poznanie historii dwóch braci, którym wojna i szaleństwo Hitlera zrujnowały szczęśliwy świat. Skróciły dzieciństwo, zabrały różowe okulary przez jakie patrzą i poznają świat dzieci. 

Rok 1942. Europą targa najstraszliwsza z wojen. Szczęśliwy świat tysięcy rodzin rozpadł się na drobne kawałki. Wśród nich jest żydowska rodzina Steinów. Bracia Jakob i Moise znajdują się w Paryżu pod opieką ciotki. Rodzice chłopców ze względu na swoją narodowość muszą się ukrywać i szukają dla siebie bezpiecznego gniazda. Tam, gdzie żyli do tej pory grozi im zagłada, śmierć, wywózka do obozu koncentracyjnego i trafienie do krematorium. 
Jeden dzień, jedna godzina, jedna obława zmienia życie braci. Aresztowani trafiają na velodrom wraz z setkami francuskich Żydów. By przeżyć muszą uciekać z tego miejsca, muszą być o krok przed obławą, muszą odszukać rodziców. A wokół trwa wojna, chaos, eksterminacja ich rodaków. Wokół trwa nieustanna walka o każdy dzień życia. Czy uda im się przetrwać? Czy odnajdą mamę i tatę? Czy łut szczęścia pozwoli im wyrwać się z piekła? 

"Na szczęście składają się małe decyzje, które zbliżają nas do spełnienia marzeń" (str. 223)
Powyższa teza jest niczym motto przepięknie utkanej i nakreślonej za pomocą słów fabuły. Dałam się jej ponieść i przenieść do okupowanej przez nazistów Francji, która stała się sceną wielu dramatów. Ze łzami w oczach śledziłam losy dwójki małych chłopców, którzy pozostawieni sami sobie i opiece ludzi dobrej woli musieli wydostać się z otchłani piekła. W tym czasie dorośli w ekspresowym tempie, ograbiono ich z niewinności i tego, co dzieciom właściwe. Na ich drodze los postawił różnych ludzi, którzy poświecili wiele by ich ratować. 

Tę powieść czytało mi się bardzo szybko. Emocjom nie było końca. Wzruszeniom także. 
Treść tej książki wyryła w moim sercu znamię. Uwrażliwiła mnie na krzywdę tysięcy dzieci podobnych głównym bohaterom. Uzmysłowiła na jak wiele stać bezbronne dzieci, jak wielka drzemie w nich siła, na jak ogromne bohaterstwo są gotowe. Dziś żyjąc w pokoju nie doceniamy jak wiele mamy. Historia Jakoba i Moisa bardzo wiele mi uświadomiła. 
Mario Escobar napisał genialnie. Główne postaci książki są fikcyjne, ale inspiracją do ich wykreowania są doświadczenia wielu dzieci, które w tamtym okresie przemierzały świat uciekając od śmierci i zagłady. Sylwetki braci Stein są więc symbolem, któremu pisarz oddaje hołd. Wiele wydarzeń opisanych w fabule wydarzyło się naprawdę. Wiele zdarzeń na zawsze zmieniło życie milionów ludzi, którzy stracili to, co najcenniejsze - życie, zdrowie czy rodzinę przez szaleństwo nazistów. 

Gdybym chciała opisać wszystkie walory tej lektury obawiam się, że stworzyłabym całkiem spore opowiadanie. Z treści czuć, że Autor tworzył ją sercem, że w pracę literacką włożył nie tylko duszę, ale i talent oraz swoje umiejętności. Nie ukrywam, że płakałam w trakcie lektury, że z niecierpliwością odwracałam strony ciekawa co dalej, czy się uda, czy rodzeństwo dotrze na bezpieczny ląd. 
To był wybitny tytuł, który ogromnie doceniam i polecam. To była praktyczna lekcja historii opowiedziana w przemawiający sposób. To była możliwość spojrzenia na historyczne wydarzenia opowiedziane na konkretnym przykładzie. 

Ta powieść ma wiele walorów i na zawsze zostanie w moim sercu. Jestem przekonana, że będzie miało to miejsce w przypadku każdego, kto zatopi się w jej treści. Polecam i rekomenduję przekonana, że czeka Was czytelnicza uczta. 

poniedziałek, 11 maja 2020

Anna Ficner-Ogonowska "Zanim zatęsknię"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2020
stron 656
ISBN 978-83-2406-012-2

Gdy zamykają się jedne drzwi, zawsze otwierają się drugie

Życie jest niesamowite i całkowicie nieprzewidywalne. Los cały czas nam coś daje i coś zabiera. Nie zawsze po naszej myśli. Często zabranie czegoś boli nas i wydaje się nam, że jesteśmy poturbowani, stratni i niesprawiedliwie skrzywdzeni. Spojrzenie na takie zdarzenie z perspektywy czasu może być całkowicie odmiennie. Utrata bliskiej osoby może z biegiem czasu okazać się dla nas błogosławieństwem i początkiem czegoś nowego. Czegoś lepszego i cenniejszego. Czegoś, dzięki czemu znów złapiemy wiatr w żagle, zaczniemy oddychać pełną piersią i zasmakujemy prawdziwego szczęścia.

Anka nie jest już podlotkiem. Ma za sobą czterdzieste urodziny i właśnie rzucił ją facet. Jej związek z Arturem nie należał do typowych. On miał żonę i prowadził podwójne życie. Anna marzyła, by się rozwiódł. Nie chciała na zawsze pozostać tą drugą. Pewnego dnia jej ukochany postanowił wrócić do swojej ślubnej wybranki, która zobaczyła dwie kreseczki na teście ciążowym. Anna została sama, tonąc w potokach łez i otchłani rozpaczy. Mańka, jej wieloletnia koleżanka wręcz siłą porwała ją na zaplanowane wcześniej chorwackie wakacje. W sprawdzonym towarzystwie Anna miała zapomnieć o byłym partnerze i zacząć żyć na nowo. W gronie, w którym przyszło jej spędzać urlop, pojawił się ktoś nowy. Kolega kolegi, facet z Bieszczad, który od razu zwrócił uwagę na smutną Anię. Czy to tylko wakacyjne zauroczenie, czy może początek czegoś wyjątkowego?

Anna Ficner-Ogonowska jest doskonale znana czytelniczkom rozkoszującym się powieściami obyczajowymi. Jej książki to grube tomiszcza, które zbierają świetne oceny. „Jeśli zostanę” to pierwsza pozycja tej autorki, po którą sięgnęłam. Czy mi się spodobała? Tak, i to bardzo. Pozycja ma bardzo wiele atutów, które postaram się wymienić, byście przypadkiem nie ominęli tej lektury.
Pani Anna jest mistrzynią dialogów. Pisze je w sposób bardzo naturalny, żywy i dynamiczny. Dzięki nim tempo jest szybkie, a tekst dosłownie sam się czyta. Fabuła jest lekka i łatwa w odbiorze, a książka ciepła, autentyczna i przyjemna. Wykreowane postaci budzą sympatię i łatwo się z nimi zaprzyjaźnić.
Anka to kobieta, która może budzić nieco kontrowersji, bo jest w niej wiele sprzeczności. Z jednej strony wydaje się osobą dobrą, serdeczną, prostolinijną i życzliwą. Z drugiej jednak jest w świadomym związku z żonatym mężczyzną. Osobiście lubię takie rozwiązania w kreacji bohaterów, gdy nie są oni jednoznaczni, idealni, a tym samym sztuczni.

Kolejnym plusem tej powieści są miejsca, w których rozgrywa się akcja: Chorwacja, ukazana jako wakacyjny raj i Bieszczady – miejsce idealne do życia i wypoczynku, gdzie świat jest piękniejszy i prostszy, gdzie przyroda koi serce, choć życie bywa nieco inne niż w miejskiej dżungli. Autorka idealnie oddała ich klimat i walory.
Lekka z pozoru książka ma swoje drugie oblicze i oczywiście ważne przesłanie. Nie warto w życiu się załamywać, nie warto rozczulać się nad tym, co już za nami. Warto żyć tym, co teraz i tym, co jutro. Warto dostrzegać kolejne szanse, kolejne podarunki od losu, które nie zawsze są czytelnie opakowane w atrakcyjne pudełko i przewiązane kokardką.
Trzeba patrzeć w przyszłość z optymizmem i czasem pozwolić sobie iść za głosem serca nawet wtedy, gdy rozum protestuje.

„Jeśli zatęsknię” to książka o miłości – tej prawdziwej i tej mylonej z zauroczeniem. To powieść o bezcennej kobiecej przyjaźni, która jest niczym pewne koło ratunkowe w trudnych sytuacjach. To tytuł, który idealnie sprawdzi się jako lektura na urlop, na weekend, na czas relaksu. W tej książce wszystko jest jak w życiu. I to jest jej ogromnym walorem. Zakochałam się w piórze Anny Ficner-Ogonowskiej. Myślę, że tak postąpi wiele z Was, jeśli tylko zatopi się w fabule tej lektury. Miłe chwile gwarantowane.


niedziela, 3 maja 2020

Katarzyna Mak "Dotyk anioła"



Wydawnictwo Videograf
data wydania 2020
stron 384
ISBN 978-83-7835-775-9

Ogień i woda w szponach pożądania

Literatura erotyczna na dobre rozgościła się na księgarskich półkach. Polki chętnie po nią sięgają. Wśród tego typu książek pojawiły się już hity, których wyniki sprzedaży imponują, ale i niektóre  tytuły zbierają mierne recenzje. Ostatnio sięgam dość systematycznie po takie propozycje, ale zawsze mam obawę czy poza seksem znajdę w nich coś jeszcze, co doda blasku i kolorytu fabule. 
Powieść Katarzyny Mak okazała się taką powieścią, która bez trudu całkowicie mnie wciągnęła i pokazała, że erotyk nie musi być mdły i monotonny, ale może mieć w sobie coś podobnego do dobrej sensacji. 
Historia oparta jest na schemacie bieli i czerni, dobra i zła, przeciwieństw, które się przyciągają.

Angel i Brad pochodzą z dwóch różnych światów. Spotykają się czystym przypadkiem i stają się dla siebie mężem i żoną. Nie łączy ich jakiekolwiek - długie czy krótkie narzeczeństwo. Biorą ślub pod wpływem alkoholu i impulsu w Las Vegas. Ich decyzją nie kieruje ani rozsądek ani uczucie. Poranek, kiedy budzą się związani węzłem małżeńskim jest dla Angel - Zuzanny Lewandowskiej ogromnym zaskoczeniem i szokiem. Kobieta chce unieważnić jak najszybciej zawarte małżeństwo, ale to okazuje się chwilo niemożliwe. Czy taki związek jest zgodnie z logiką skazany na rozpad czy może wbrew logice ma szansę na przetrwanie? Czy Angel i Brad skoro świetnie pasują jako kochankowie mogą odnaleźć u swego boku  szczęście? 

Pozornie, ale tylko pozornie ta lektura może wydawać się przewidywalna i schematyczna. Tak nie jest. Owszem jej fabuła jest oderwana od rzeczywistości i realnego życia, ale czyta się ją naprawdę dobrze. 
Angel jest postacią tylko fikcyjnie jednoznaczną. Tak naprawdę jej życie zostaje wywrócone do góry nogami, a ona musi radzić sobie z wieloma niespodziankami. Nowe otoczenie, mężczyzna u boku, czar życia erotycznego oszałamiają, ale i pokazują jakie może być życie. Małżeństwo Angel jest inne niż te typowe. Ona po powiedzeniu sakramentalnego "tak"  dopiero zaczyna odkrywać charakter, osobowość i to, kim jest jej mąż. 
Brad to też dynamicznie nakreślona postać, która nie ma tylko jednej twarzy. Para i jej perypetie tworzy wybuchową mieszankę, która jest magnesem przyciągającym czytelniczki do książki. 
Akcja lektury jest kreatywna i energiczna. Chwilami jej tempo jest bardzo aktywne, a w miarę czytania odkrywane są kolejne sekrety i pojawiają się pewne fabułowe niespodzianki. 
Czytelnik nie może narzekać na monotonię i nudę. Odnośnie scen erotycznych - są one napisane ze smakiem, nakreślone subtelnie, ale i odważnie. 
Język książki jest prosty i nie ma w nim wulgaryzmów. 
Ten tytuł mnie zaskoczył, a było to dość spore zaskoczenie. Powieść okazała się dużo lepsza niż się spodziewałam. Z żalem się z nią rozstałam i czekam na ciąg dalszy, który będzie miał miejsce w kolejnej książce Autorki - "Sen o aniele". 
Czy polecam? Tak, polecam i to nawet tym, którzy nie są zdeklarowanymi fanami tego gatunku literatury. To coś więcej niż książka okraszona pikantnymi scenami dla dorosłych. To ciekawa historia, która ma doskonały potencjał, która elektryzuje i przykuwa uwagę. Naprawdę trudno odłożyć tę powieść nawet jak po całym dniu jesteśmy zmęczeni. Ta lektura kusi jak zakazany owoc. Czekam na jej kontynuację i zachęcam do poznania Angel i Brada.