wtorek, 30 marca 2021

Monika Sawicka " Nie bo piekło"

 


Wydawnictwo E-bookowo
data wydania 23 kwietnia 2021
stron 105

Kara bez winy

Od października ubiegłego roku w Polsce oprócz pandemii covid19 zaczęło być głośno jeszcze o jednym, trudnym temacie. Rządzący zafundowali polskim kobietom zaostrzenie prawa aborcyjnego. W myśl niego Polki nie mogą dokonać aborcji w sytuacji, gdy ich nienarodzone dziecka posiada wady letalne. Czym one są? Otóż są to zaburzenia rozwojowe u płodu, większość z nich powstaje w bardzo wczesnym etapie ciąży. Ich rozpoznaniu służą badania prenatalne. Ich potwierdzenie jest niestety wyrokiem. Możliwości są okrutne: poronienie, urodzenie nieżywego dziecka, śmierć tuż po narodzinach często przy przedwczesnym porodzie. Ciąża płodu z wadami letalnymi niesie często ze sobą zagrożenie życia i zdrowia matki. Najczęściej spotykane wady letalne to ektopia serca, syronemelia - zespół syreny lub anencefalia. 

Co czuje matka, która po chwilach radości i euforii, po dwóch kreseczkach na teście dowiaduje się o tak tragicznej sytuacji i jak wielki to dramat trudno mi sobie wyobrazić. To musi być niewyobrażalny ból, rozpacz, gorycz, cios w serce. Jak bardzo muszą cierpieć kobiety tak okrutnie doświadczone przez los? 
Sama na szczęście nigdy nie byłam w takiej sytuacji, podobnie jak większość kobiet, a to nie znaczy, że my wszyscy jako społeczeństwo mamy milczeć o tym temacie. Nie, absolutnie nie można tej kwestii zamieść pod dywan, nie można uważać jej za wstydliwą. Nie można o niej milczeć. Nam, kobietom należy się wybór, a nie zakaz. My powinnyśmy mieć prawo same zdecydować czy usunąć płód dotknięty tak poważnymi wadami czy urodzić. 

Tego tematu nie bała się podjąć w swojej jakże wyjątkowej książce Monika Sawicka. Pisarka mająca w swoim dorobku już sporo świetnych książek, ale i matka, kobieta, która 30 lat temu miała wybór i go dokonała. Dziś Pani Monika dokładnie rozumie cierpienie i udrękę Polek, którym wszelkie prawa odebrano i nakazano przymusowy heroizm, sprowadzono do roli inkubatora, uprzedmiotowiono i postawiono pod murem.
"Nie bo piekło" to zbiór opowiadań. Jest ich piętnaście, a każde z nich inspirowane jest prawdziwymi zdarzeniami. Tragediami, które nigdy nie powinny się zdarzyć, a jednak przeszyły serca matek ogromnym bólem. Przeczytanie ich wymaga odwagi, bo to bardzo smutne historie. Opowieści bez happy endu, którym powinna przecież kończyć się ciąża. Mama po porodzie - siłami natury czy cesarskim cięciu- powinna utulić w ramionach malucha. Bohaterkom opowiadań ten przywilej zabrano. One nie miały co tulić. Ich dzieci nie wydały radosnego pierwszego krzyku, nie oznajmiły małym gardełkiem, że już są, że już rozpoczęło się ich życie. 
Każda z piętnastu bohaterek jest inna. Dotyka ją ta sama sytuacja czyli ciąża obciążona wadami letalnymi, ale inaczej rozwija się ich sytuacja. Niestety, każde z dzieci przed lub po narodzinach umiera. Każda z matek musi radzić sobie z niewyobrażalną traumą i bólem po stracie. Niestety, nie tylko z tym. Czasem, gdy zadecyduje o aborcji, bo wtedy jeszcze kobiety miały takie prawo, skazana jest na ostracyzm, krytykę, poniżenie. Zamiast wsparcia i pomocy psychologicznej musi zostać jeszcze obrzucona błotem, zastraszona piekłem, zdeptana. Sędziów jest wielu, wyroki surowe, kara okrutna, choć winy nie ma. Bo nikt nie ma prawa decydować za kogoś. Nikt nie żyje czy umiera za kogoś. Nagle jednak sędziowie mnożą się na potęgę, wytykają palcami, ferują wyroki. Ofiara dostaje często kolejny cios od otoczenia, choć już raz znokautował ją okrutny los. 

Kobiety - bohaterki publikacji na hiobowe wieści reagują różnie. Jedne decydują się donosić ciążę, inne nie. Jedne decydują się urodzić, inne nie. Mają do tego prawo. Ta lektura mocno to akcentuje. Autorka całym sercem podkreśla prawo wyboru kobiet do własnych decyzji zgodnych z ich sumieniem. My jako naród, jako społeczeństwo nie mamy żadnego, ale to żadnego prawa wtrącać się do cudzego życia. Absolutnie nie powinniśmy nikogo poniżać, strofować, piętnować. Kobiecie, jakąkolwiek podejmie decyzję, należy się wsparcie i pomoc. 

To nie była łatwa lektura. Choć tytuł nie jest grubym tomiszczem, to czytanie zajęło mi sporo czasu. Musiałam ocierać łzy, musiałam płakać w poduszkę, przeżywałam z bohaterkami ich dramaty. Współczułam im mocno, chciałam utulić, bo słowa pociechy nie są tu moim zdaniem potrzebne. One wydają się puste naprzeciw dramatu jaki się rozegrał. One są zbędne i nie wyrażają tego, co jest potrzebne. Potrzebne zaś jest wsparcie, brak krytyki, zrozumienie i prawo do bycia sobą, do życia zgodnie ze swoim sumieniem. 
To bardzo potrzebna książka, która uczula na problem i bardzo mocno akcentuje go. Brawa dla Autorki za odwagę pojęcia się tematu do niedawna tabu. Brawa za to, że odważnie pokazuje bolesny temat i nie osądza, nie krytykuje. Świetnie, że pokazuje to, co jest istotne, co powinniśmy zrobić, a czego nie. Uczmy się tolerancji, która w tej delikatnej sprawie jest niezbędnie potrzebna. Nie zaglądajmy komuś do brzucha i do serca. Uszanujmy prawo do intymności, do samostanowienia o sobie. 
Tytuł gorąco polecam. Niech dotrze i pokaże właściwe sedno tej sprawy. Dajmy wybór, wspierajmy, nie bawmy się w sędziów. 
Oby ta książka znalazła jak najszersze grono odbiorców. Oby było o niej głośno. Oby spełniała swoją misję i przekaz jaki Autorka w niej zawarła zrozumiało jak najwięcej osób. 

poniedziałek, 29 marca 2021

Sharon Cameron "Światło ukryte w mroku"

 




Wydawnictwo Kobiece

data wydania 2020

stron 480

ISBN 978-83-6643-698-5

Najbardziej wzruszająca książka jaką przeczytałam w życiu


Jestem osobą wysokowrażliwą i to przekłada się na różne dziedziny mojego życia. Czuję mocniej, bardziej przeżywam bodźce, które do mnie docierają, szybciej się roztkliwiam. Bardziej dotyka mnie treść książek, które czytam. Bardziej się wzruszam ich fabułami, mocno przeżywam losy ich bohaterów. Łzy często towarzyszą lekturze tytułów, które mają w sobie emocje. Wiele książek do tej pory mnie wzruszyło. Najbardziej ta sztuka udała się publikacji Sharon Cameron, która opowiada historię sióstr Podgórskich pochodzących z moich rodzinnych stron.


Stefania i Helena urodziły się w Lipie niedaleko Birczy. Ich rodzina żyła z pracy rąk na roli. Po śmierci ojca Stefania wyprowadziła się, podobnie jak jej starsze siostry, do Przemyśla, by ulżyć matce i się usamodzielnić. Została zatrudniona jak pomoc w sklepie Państwa Diamantów – Żydów, którzy potraktowali ją jak członka famillii. Fusia zamieszkała z nimi, poznała miasto, w którym jej się spodobało. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie wybuch wojny. Wiele osób w niego nie wierzyło, ale we wrześniu 1939 roku rozpoczęło się trwające wiele miesięcy piekło, które ową żydowską rodzinę dotknęło ogromnie boleśnie. Po pierwszych bombardowaniach żydowcy sklepikarze zdecydowali się uciekać na wschód. Po siedemnastym września to nie miało już jednak sensu. Diamantowie wrócili do Przemyśla i zostali przesiedleni do getta, z którego części członków rodziny udało się uciec. W ukrywaniu się przed niemieckim terrorem pomogła im Fusia, która obarczona opieką nad młodszą siostrą po wywózce matce na roboty do Salzburga musiała podołać wielu sprawom. Pracować, zdobywać jedzenie, ukrywać kilkanaście osób mając w pobliżu innych lokatorów i niemieckie pielęgniarki. To właśnie tę historię opowiada książka Sharon Cameron, którą odebrałam szczególnie osobiście z racji tego, gdzie rozgrywa się jej akcja.


Przemyśl to moje rodzinne miasto. Miejsca opisane w książce odwiedzam bardzo często. Niektóre, jak dom, w którym ukrywała się Fusia i Diamantowie mijam codziennie spacerując z psem. Lektura książki okazała się dla mnie niesamowitą lekcją historii, która pokazała mi inne oblicze świata, który mnie na co dzień otacza. Tym bardziej zapisane słowa do mnie przemówiły i dotarły do serca oraz umysłu.


Główne bohaterki – Fusia i jej młodsza siostra to postaci niezwykle. Bohaterskie i dzielne, które musiały porzucić beztroskę, wcześniej dojrzeć i sprostać ogromnie trudnym wyzwaniom. Ceną było ich życie oraz los osób, które ukrywały. Za te czyny groziła bezwglednie kara śmierci, a Podgórska była ich świadkiem na przemyskim rynku. Obie siostry radziły sobie wspaniale, choć to, co przeżyły określić można jedynie w kategoriach koszmaru. Wojna zabrała im beztroską młodość, ale nie odebrała im człowieczeństwa i uczuć wyższych. Wyzwoliła w ich sercach pokłady dobra, troski i opiekuńczości. Lekturze towarzyszyły łzy. Autorka idealnie ujęła słowami to, co miało miejsce. Książka jest napisana prostym, potocznym językiem by jeszcze bardziej uświadomić, kim były jej bohaterki. Lektura aż kipi od emocji. Gdybym nie wiedziała z góry jak zakończy się ta ciuciubabka z nazistami nie wiem, czy dałabym radę ją czytać. Wiele scen jest bowiem bardzo drastycznych i dowodzi, że szczęśliwe zakończenie jest cudem, który wydaje przecież logicznie niemożliwy. Młoda kobieta stanęła na wyżynach bohaterstwa i jest kimś, kto powinien być na wieki gloryfikowany i stawiany za przykład.


Książka napisana jest w sposób mistrzowski. Autorka perfekcyjnie oddała klimat okupowanego miasta, zdarzenia na jego ulicach, barwy wojennego życia, drastyczne sceny, w których na scenie pojawia się śmierć, terror, brutalne oblicze wojny, przemoc i prześladowanie narodu, któremu na opaskach kazano nosić Gwiazdę Dawida. Nosić niczym wyrok, niczym brzemię, niczym znak bycia kimś innym niż ludzie.

Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść to tytuł, który pozwala poznać koszmar holocaustu jaki miał miejsce w czasie II wojny światowej, ale to także świadectwo, że miłość i nadzieja nie umierają nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się przegrane i bez przyszłości. Goraco polecam lekturę tej książki osobom zainteresowanym historią II wojny światowej, ale i tym, którzy wątpią w fakt, że człowieczeństwo jest w stanie przetrwać mimo powszechnego upadku moralności i zezwierzęcenia świata. To nie tak, w dobrych ludziach nic nie jest w stanie go zabić. Z serca polecam lekturę, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania. To naprawdę wyjątkowa pozycja na księgarskich półkach. Sięgnijcie po nią.



poniedziałek, 22 marca 2021

Aneta Grabowska "Dom, który widział zbyt wiele"

 


Wydawnictwo Skrzat 

data wydania 2021

stron 264

ISBN 978-83-8207-081-1

Prawdziwe życie serwuje wzloty i upadki

Dobra literatura kobieca zawsze sprawdzi się gdy mamy zły humor i gorszy dzień. 

Mając dość rzeczywistości i chcąc zrelaksować się przy książce rozpoczęłam lekturę powieści Anety Grabowskiej -  Autorki, której żadnej książki do tej pory nie czytałam. Miałam ochotę zrobić "Czytelniczy odlot" i świetnie mi się to udało. Fabuła książki okazała się idealna do tego i zabrała mnie do świata, w którym nie ma wirusa, ale jest mnóstwo tajemnic i sekretów, zaś bohaterowie odkrywają ciekawe historie. 

Monika i Dawid są małżeństwem z kilkuletnim stażem. Poznali się w pracy, pobrali bardzo szybko w tajemnicy przed swoimi rodzinami. Tak chcieli, tak im się podobało i inni musieli to zaakceptować. Ich pożycie układa się dość zgodnie. Do szczęścia brakuje im tylko jednego - dziecka. Mimo starań niestety - dwie kreski nie pojawiają się na kolejnych testach, które robi Monika. Para kupuje dom poza miastem z drugiej ręki. Sympatyczny starszy pan zostawia im swoje cztery kąty, które wydają się idealnym miejscem do życia. Sielski krajobraz, spokój, piękne widoki mają zabarwienie idylliczne. Ten idealny obraz burzą dziwni sąsiedzi, tajemniczy zeszyt wykopany z ziemi i różne życiowe zawirowania. Te wszystkie elementy wspaniale urozmaicają fabułę. Dzięki nim lektura staje się budzącą emocje i przykuwającą do siebie. Bo nagle mnoży się wiele znaków zapytania. Czy młodzi ludzie doczekają się potomka? Czy tajemnice sprzed lat wpłyną na ich życie? Czy to miejsce okaże się dla nich ostoją szczęścia?

Zaczytałam się, a lektura okazała się barwna i pełna różnych wątków, które skupiły moją uwagę i nie pozwoliły na nudę. Akcja książki wciąż przynosiła nowe niespodzianki. Zagłębiając się w treść miałam nieodparte wrażenie, że układam pasjans pełną talią kart i odkrywam nowe konstelacje, nowe tajemnice, a towarzyszyło temu bardzo przyjemne uczucie. Rozkoszowałam się sielankową i harmoniczną atmosferą miejsca, która jednak pokazywało swoje drugie oblicze. Te dwa obrazy nawzajem przenikały się się, a ja miałam niekłamaną frajdę z lektury. Autorka napisała lekko i tajemniczo. Splotła problemy realnego życia z marzeniami. Pokazała, że nikt nie jest perfekcyjny, ale i nikt nie żyje bez problemów i kłopotów. Każdy człowiek ma jakieś mniejsze lub większe swoje sekrety, które niekiedy potrafią rozrosnąć się do rozmiarów nad którymi możemy stracić kontrolę. 

Aneta Grabowska stworzyła ekscytującą historię której bohaterami są zwyczajni ludzie. Ich życie jest jednak na tyle zajmujące i urozmaicone, że śledzenie ich losów sprawia przyjemność i uczy, że życie, to prawdziwe, nie zawsze jest barwne i pełne blasku. Zdarzają się w nim dni bure i ponure, pełne kłopotów i spraw, które mogą przytłoczyć swoim ciężarem. Kluczem do ich rozwiązywania jest szczera rozmowa, pozbycie się tajemnic i wzajemne wspieranie się w trudnych chwilach. Autorka potwierdza więc regułę, że razem można więcej, a szczerość popłaca. Polecam lekturę tego tytułu, który sprawdzi się jako propozycja na odstresowujący wieczór czy weekendową odskocznie od codziennego życia. Na pewno Wam się spodoba. 

piątek, 19 marca 2021

Sonia Rosa "Doktor Seks"

 



Wydawnictwo Filia
data wydania 2021
stron 384
ISBN 978-83-8195-391-7

Każdy ma prawo walczyć o swoje marzenia

Lektura kolejnej powieści Soni Rosy za mną. Jestem urzeczona książką, choć erotyki pojawiają się w moich planach czytelniczych od czasu do czasu. Nie jestem ich jakąś zagorzałą fanką, ale uważam, że Sonia Rosa pisze wyjątkowo. Jej książki mają w sobie coś specyficznego, co przyciąga mnie do nich jak ogromny magnes. Tak, bez ogródek przyznaję, że to bardzo dobry erotyk, ale w tej powieści oprócz wielu, niekiedy bardzo pikantnych scen erotycznych jest jeszcze historia pewnego związku i poruszony został bardzo ważny, trudny, bolesny, niestety czasem prawdziwy temat. Temat, o którym powinno się dużo mówić. Temat, który niestety dotyka często zwłaszcza kobiety. Chodzi o toksyczne związki, które wyniszczają w różnym tempie, jednak skutecznie niczym trucizna. 

Robert jest przystojnym, wykształconym, ustawionym zawodowo i materialnie w życiu mężczyzną, który prowadzi gabinet seksuologiczny. Codziennie udziela swoim pacjentkom i pacjentom porad dotyczących seksu i życia intymnego. Problemy z jakimi zwracają się do niego różni ludzie są często wstydliwe i nietuzinkowe. My czytelnicy, mamy okazję przypatrzeć się wielu takim sesjom w trakcie czytania. Bywa śmiesznie, bywa smutno, bywa infantylnie. Jesteśmy jako ludzie jednak bardzo różni. Różne mamy preferencje, różne gusty i upodobania, różne problemy. 
Robert sam prowadzi dość urozmaicone życie intymne. Nie jest stałym związku, ale często spotyka się z różnymi kobietami na jeden wieczór lub dłużej. Nie jest jednak zakochany, żyje chwilą i skacze z przysłowiowego kwiatka na kwiatek. Pewnego dnia na imprezie u znajomych poznaje pewną kobietę. Praktycznie nic o niej nie wie, ale ich relacja nabiera najgłębszej bliskości w garażu na masce BMW gospodarzy. Piękna dama znika na pewien czas z życia Roberta, ale zjawia się w nim przypadkowo ponownie. Czy z tej znajomości narodzi się coś więcej niż gorący romans? Czy przystojny seksuolog i tajemnicza pani prawnik zechcą zbudować coś trwałego, co połączy coś więcej niż udany seks? 

Tę powieść od samego początku czytało mi się bardzo dobrze. W jej fabule pikantna erotyka łączy się w ciekawy wzór z obyczajową historią pokazującą  parę dwojga młodych osób. W życiu mają już wiele. Udane życie zawodowe, zdobyte wykształcenie, stabilizację finansową. Żyją lekko i łatwo, ale czegoś im brakuje. Ilona ma za sobą zły związek. Jej były partner nie raz posunął się wobec niej do przemocy. Tak, to ona jest ofiarą, która w sporym stopniu uzależniła się od swojego oprawcy. Udany i pociągający seks jest kroplą, która przyciąga ją do toksycznego partnera. Ten związek, choć formalnie już jest skończony, wciąż komplikuje jej życie. Czy jest zatem możliwe by się całkowicie z niego wyplątała?
 W pozornie lekkiej treści Autorka opisuje studium takiej relacji. Pokazuje jak jest skomplikowana, jak trudno jest się pozbyć jej brzemienia i jak bardzo wysysa z ofiary energię, siły, zaburza normalność i zakłóca cieszenie się codziennym życiem i zwykłymi sprawami. 
To również bardzo, ale to bardzo gorąca lektura. Wiele scen jest w niej ogromnie odważnych, więc raczej odradzam jej czytanie najbardziej pruderyjnym i religijnym czytelniczkom, gdyż mogą być zbyt zszokowane. Mnie książka bardzo się spodobała, pochłonęłam ją na jednym wdechu, z wielką przyjemnością. 
Tytuł pozwala podejrzeć szczegóły pracy seksuologa, odsłania w sposób odważny niuanse ludzkiej psychiki, pokazuje jak bardzo jesteśmy różni od siebie. 

Moim zdaniem ta książka ma bardzo wiele walorów i warto poświęcić jej czas. Jest przemyślana, dopracowana, napisana świetnym stylem, dynamiczna i nie pozwala się czytelnikom nudzić. Jest bezpruderyjna, odważna, pokazuje jak cienka granica dzieli uczucie od pożądania oraz miłość od nienawiści. Tak, kochać jest łatwo powiedzieć, ale praktyka pokazuje, że to słowo jednak niejedno ma imię i różnie się błyszczy. 
Według mnie czytelnicza rewelacja, którą rekomenduję. 

środa, 10 marca 2021

Marika Krajniewska "Białe noce"

 


Wydawnictwo Papierowy Motyl
data wydania 2016
stron 168
ISBN 978-83-65615-04-6

Niebanalna historia o nietuzinkowej miłości

Ludzie, którzy dzielą prozę na tę ambitną i tę łatwą-lekką-przyjemną powieść Mariki Krajniewskiej zakwalifikują z pewnością do pierwszej kategorii. To prawda, że ta Autorka w sposób niesztampowy trzyma pióro, ma swój styl i język, tworzy książki, które się wyróżniają od innych i wymagają sporej uwagi czytelnika. W Jej prozie nie sprawdza się maksyma "kawa na ławę", wyobraźnia i umysł muszą być maksymalnie skupione na czytaniu. Spod pióra Krajniewskiej wychodzą opowieści pełne niedomówień, subtelne, ulotne jak motyle. Delikatne i niezwykle intymne. Realne i pełne jakiejś wewnętrznej magii chociaż nie pokazują idealnego świata i życia. I takie właśnie są "Białe noce". Zachwyciłam się nimi od samego początku, choć od razu uprzedzę, że to nie jest łatwa lektura. 

Ola wyjeżdża na stypendium do wyjątkowego miejsca. Petersburg jest taki niesamowity i urokliwy. Z różnych względów zachwyca, posiada swój urok i magię. Elektryzuje i czaruje. W tym mieście pełnym absurdów i kontrastów piękna młoda kobieta poznaje Siergieja oraz jego starszego brata Aleksandra, który wrócił z wojny w Czeczeni. Wrócił zmieniony i okaleczony. Jego życie wskoczyło na inne tory. Podobnie jak życie Olgi, której losy na zawsze odmienia ten pobyt na obczyźnie. Po powrocie do kraju odkrywa coś, co jest dla niej niespodzianką, a dla jej rodziny kłopotem. Jak potoczą się po tym fakcie jej losy? Czy konsekwencje pewnych relacji pozwolą jej być szczęśliwą? Czy trudna miłość może zamienić życie w idyllę? 

Nie będę ukrywać, że to trudna książka, ale gorąco zachęcam do zmierzenia się z nią. Zdaję sobie sprawę, że pewni czytelnicy nie przebrną przez jej treść, ale tylko Ci którzy doczytają do końca będą mogli właściwie i sprawiedliwie ocenić ten tytuł. Jego ocena w połowie jest w moim przypadku inna niż po przeczytaniu ostatniego słowa. Piękno tej książki drzemie w jej całokształcie, a zakończenie to spory atut, który zaskakuje i wbija w fotel. Marika Krajniewska świetnie operuje słowami, zmusza do koncentracji, a zarazem odziera swoich bohaterów z intymności, wprowadza swoich czytelników we wnętrze ich duszy. Pokazuje ich emocje, rozterki, dylematy, przeżycia. Wyznacza przed nimi trudne cele, zmusza do drastycznych wyborów. Wskazuje, że w życiu nie jest prosto i z górki. Zwykle nasza droga pnie się pod górę, a bardzo często nie widać jej wierzchołka i celu wędrówki. Miłość idzie w parze z poświęceniem, rodzi tęsknotę, zmusza do opowiedzenia się po konkretnej stronie. Czasem wymusza też kłamstwo, które ma mniej ranić niż bolesna prawda. 

Ta pozycja nie jest gruba. Nie liczy nawet dwóch setek stron. Ale jest nasycona do granic możliwości treścią o zabarwieniu refleksyjnym i melancholijnym. To nie książka na chwilę relaksu czy idealna lektura by odciąć się od świata. To lektura, która zastanowi Was sobą na czas o wiele dłuższy niż ten jakiego potrzebujecie na jej przeczytanie. To książka, która pokaże Wam trudne oblicze miłości, ludzkie słabości i nadzieje. Gdy ją przeczytacie będziecie pewni, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny, że wszystko ma swoje miejsce i sens, że podejmowane decyzje rodzą czasem trudne do przywidzenia konsekwencje, ale życie z pewnością jest zawsze nieprzewidywalne i zaskakuje. 
W tym tytule każde słowo, każde zdanie ma swoją wagę i swój sens. Jest po coś, wpasowuje się idealnie w układankę słów, które składają się na całość tekstu. Obcowanie z prozą Mariki Krajniewskiej było dla mnie czymś wyjątkowym mającym w sobie elementy mistyczne. Długo ta lektura pozostanie we mnie. Długo będzie mnie zadziwiać i frapować. Dobrze, że ten tytuł stanął na mojej czytelniczej drodze. To księgarska perełka, którą warto odkryć.