środa, 24 listopada 2021

Dominika Smoleń "Miłość pod okiem trenera"

 



Wydawnictwo WasPos
data wydania 2021
stron 300
ISBN 978-83-67024-65-5

Uwierz w siebie i w miłość! 

Cześć Drogie Czytelniczki! 

Dziś chcę napisać dla Was tekst o książce, która jest skierowana przede wszystkim do Pań. Nie ważne ile macie lat, ale prawie każda z nas miała kiedyś, bądź ma problem z samooceną i kompleksy na punkcie swojej wagi i sylwetki. Patrząc w lustro jesteśmy wręcz mistrzyniami w wynajdywaniu niedoskonałości swoich sylwetek. Często patrzymy na siebie może nawet za bardzo krytycznie i zbyt mocno przejmujemy się dodatkowymi problemami. Powodują one naszą zbyt niską samoocenę, wpędzają nas w kompleksy i zły nastrój. Body Shaming powoduje u nas totalne załamania, depresje i wyciska łzy z naszych oczu. Czy warto? 

Dziś chciałam skupić Waszą uwagę na książce, najnowszej powieści Dominiki Smoleń, której bohaterka, młoda dziewczyna o imieniu Julia czuje się źle we własnym ciele. Jej krytyczne myśli wpędzają ją w poczucie niższości. Choć dziewczyna ma pasję i pracę wciąż myśli o tym, że jest zbyt gruba. Wydaje jej się, że cokolwiek ją w życiu złego spotyka ma swoje źródło w jej nadwadze. Na szczęście w życiu Julii jest ktoś, kto chce jej pomóc. To jej serdeczna przyjaciółka, która ma na imię Asia, a która zabiera Julkę na siłownię. Tym samym zachęca ją do trenowania i zgubienia kłopotu w postaci zbyt dużej wagi. Tam puszysta dziewczyna dostaje fizyczny wycisk, ale i poznaje pewnego przystojnego bruneta Bartka, który jest trenerem fitness. Co wyniknie z tej znajomości? Czy Julia wygra walkę o bardziej atrakcyjną sylwetkę? Czy warto ją podejmować czy może lepiej zaakceptować siebie taką jaką się jest?

To była świetna lektura przy której bardzo mile spędziłam czas. Idealna książka na dwa długie jesienne wieczory, którą czytało mi się bardzo szybko. To jednak nie tylko książka idealna na relaks. To też powieść, która niesie ze sobą bardzo ważne przesłania. Po pierwsze fabuła mówi do każdej z nas by zapomnieć o swoich kompleksach. Ich roztrząsanie totalnie nic nie daje. Nie ma ludzi idealnych, każdy ma coś nie tak, co chce w sobie zmienić. Ale!!! To nie powód by się mocno dołować i skazywać na negatywne myślenie. By walczyć z tym, co się w nas nam nie podoba, trzeba uwierzyć w siebie, w swoje siły, w swoje możliwości. Bez tej wiary będzie trudno. Moc przecież drzemie w każdej z nas i trzeba ją tylko obudzić, sięgnąć po jej rezerwy. Miłości szuka i pragnie każda kobieta. A ta jest nieobliczalna. Może nas znaleźć i dopaść wszędzie. I trzeba umieć ją odkryć, wyczuć i być gotową rzucić się w jej objęcia. 
"Miłość pod okiem trenera" to nie tylko ciekawy romans, to książka która jest niczym energetyzujący drink, niczym petarda, która odpali nasze moce. Autorka przy okazji wątku miłosnego ujmuje cenne życiowe rady, które będą na pewno pomocne dla każdej z nas. W książce drzemie wiele emocji, wiele niespodzianek. Dominika Smoleń przejrzyście pokazuje czym jest miłość, czym jest prawdziwe uczucie, a nie tylko zauroczenie. To coś określane mianem "chemii", która powoduje, że inaczej patrzymy na wybraną osobę, że jest tylko ona i cały świat, że staje się ona dla nas całym światem. 

Książka bardzo mi przypadła do gustu, ujął mnie prosty i zarazem bardzo wymowny styl Autorki, ciekawe ujęcie trudnego tematu, pokazanie, że w naszym życiu wiele można zmienić i nawet najbardziej trudne metamorfozy są możliwe. Tak, to jest możliwe i w zasięgu naszej ręki. Dziewczyny wierzmy w siebie i czytajmy dobre książki. Takie, jakie pisze Dominika Smoleń, której z serca gratuluję. 

czwartek, 18 listopada 2021

Mariusz Sepioło "Klerycy. O życiu w polskich seminariach"

 


Wydawnictwo Znak
data wydania 2021
stron 320
ISBN 978-2408-361-02-0

Z wizytą za murami seminarium duchownego

W swojej najnowszej książce Mariusz Sepioło zabiera nas do niezwykłego miejsca. To wyższa uczelnia, która zdecydowanie różni się od pozostałych szkół dających wyższe wykształcenie. Jej bramy mogą przestąpić tylko mężczyźni stanu wolnego. By na niej się kształcić nie wystarczy tylko dyplom maturalny. Trzeba jeszcze mieć powołanie, wiarę w Boga, przyjąć wcześniej stosowne sakramenty. Trzeba mieć świadomość, że przyszłość będzie wymagało od kandydata życia do śmierci w celibacie, wyrzeczenia się posiadania rodziny i wielu innych rzeczy. O jakim miejscu i jakich ludziach mowa? 
O klerykach i seminarium duchownym, o których krąży wiele mitów i które są tematem tabu. 

Polska od lat chrześcijaństwem i wiarą stała. Nie brakowało duchownych i nowych powołań. W ostatnim wieku Kościołowi w Polsce pod tym względem nie przeszkodziły ani wojny, ani komunistyczny ustrój. Pomógł pontyfikat Karola Wojtyły i postać księdza Jerzego Popiełuszki. Ostatnio zaszkodził kapitalizm, konsumpcyjny tryb życia i skandale z udziałem duchownych różnego szczebla. Jaka jest cała prawda o przyszłych kapłanach i miejscach gdzie się kształcą oraz wypróbowują swoje powołanie? 
Jeśli jesteście tego ciekawi to bez wahania sięgnijcie po tytuł Mariusza Sepioło, który w kategorii reportażu wznosi się na wyżyny mistrzostwa. Autor odważnie opisuje rzeczywistość opierając się na faktach i bezpośrednio oddaje głos klerykom, którzy zostali kapłanami, ale i tym, którzy zrezygnowali z tej drogi. Nie jest bowiem tajemnicą, że wielu kandydatów nie dociera do mety jaką są święcenia kapłańskie i rezygnuje z różnych względów bądź jest z tej uczelni wydalana. 

Życie codzienne w seminariach nie jest wcale kolorowe. Nie jest też tylko czarne, ani tylko białe. Tam też dociera szara rzeczywistość i różne problemy, a zebrani mężczyźni do świętych i ideałów nie należą. Idąc za głosem powołania, mając nawet najbardziej szczere intencje i czyste serce, zderzają się z murem realnej rzeczywistości, która może zawieść i rozczarować. W tych placówkach obowiązuje hierarchia, dość surowy regulamin i tradycje, które w dzisiejszych czasach mogą wydać się rodem z zamierzchłej przeszłości. Kilkuletnia formacja wymaga podporządkowania się, posłuszeństwa, dyscypliny i wyrzeczenia się często własnego ja. Nie jest to łatwe, wymaga odwagi, czasem rodzi nietolerancję otoczenia. Mimo to młodzi ludzie przekraczają bramy i wkraczają do świata, który od początku wmawia im, że są kimś wyjątkowym i wybranym. 

Mariusz Sepioło odważnie, sumiennie i dokładnie opisuje seminaryjną codzienność, zwyczaje, tradycje i normy. Wiele z nich może szokować lub wydawać się czystym archaizmem. Czy to łatwa droga? To pytanie przewijało się przez mój umysł przez cały czas w trakcie lektury. 

Czy klerycy to lepsza kasta? Czy to ludzie naprawdę wybrani i lepsi? Czy ich życie nie jest w pewien sposób skrzywione i zdeformowane przez skostniałe normy? Tytuł w kolejnych rozdziałach pokazuje w szczegółach prawdziwe oblicze miejsca, które jedni mogą przyrównać do przedsionka raju, zaś inni do rzeczywistości więzienia! 
Wiele osób zapewne sięgnie po tę książkę z czystej ciekawości. Gwarantuję, że każdy kto nie był w tym miejscu poczuje się zaskoczony i zszokowany. Pozna blaski i cienie noszenia koloratki i sutanny. Zasmakuje samotności, rozterek, wyobcowania z jakim świat podchodzi do kapłaństwa. 
To nie jest tytuł tylko dla katolików, to nie jest książka tylko dla tych, którzy chcą zostać alumnami. 

To naprawdę świetny reportaż z ciekawym i wyczerpującym ujęciem tematu, który należy do trudnych i oblanych woalem niedomówień. Tę lekturę czytało mi się naprawdę rewelacyjnie. To była niesamowita lekcja spojrzenia na inny świat od tego, który znam jako katoliczka. Po przeczytaniu tej publikacji, która od razu zaskarbiła moje uznanie inaczej będę patrzyła na tych, którzy w seminarium studiują i którzy je kończą. To inna, niepowtarzalna rzeczywistość o swoistym klimacie w której nie każdy się odnajdzie. Jest w niej miejsce i na sacrum i na profanum. Gorąco polecam!



wtorek, 16 listopada 2021

Malwina Bareła "Lunchbox na każdy dzień. Fit Bento"

 



Wydawnictwo Znak Horyzont
data wydania 2021
stron 304
ISBN 978-83-240-7853-0

Luchbox w wersji fit

W naszym kraju tysiące ludzi, podobnie jak ja, pokochało bento. W moim przypadku o odkryciu tego sposobu odżywiania zdecydowało życie. Mąż pracujący długo poza domem "wymagał" żywienia w formie na wynos. Przygotowywanie posiłków "ze sobą" stało się codziennością. I wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poznałam bento. Sposób przygotowywania posiłków, którzy u nas od początku i idealnie się sprawdził. Z dużą ciekawością sięgałam po kolejne przepisy Malwiny Bareły, autorki bloga Filozofia smaku. 

Efekt - mąż był oczarowany i zadowolony. Wreszcie jedząc w pracy nie był skazany tylko na smaki konserw i coś powtarzalnego do nich. A ja? Zaczęłam się dobrze bawić w kuchni, odkrywać smaki, fantazjować i inspirować się. Jakiś czas temu już pisałam notkę o poprzedniej książce Pani Malwiny.

 Dziś chcę Wam zarekomendować kolejną z nich, która jest przede wszystkim dedykowana tym, którzy chcą powalczyć o dobrą sylwetkę, zgubić zbędne kilogramy, ale w zupełności mogą po nią sięgnąć i inni spragnieni odkrycia nowych, zdrowych receptur. 

130 przepisów to 130 pomysłów na pełnowartościowe i zbilansowane posiłki przy komponowaniu których jesteśmy wyręczeni z liczenia kalorii i jak na tacy mamy podaną ich wartość odżywczą. Mogą po nie sięgnąć także osoby stosujące dietę wegańską. Każdy przepis określa jaką ilość jedzenia zrobimy, ile czasu nam to zajmie, stopień trudności oraz wartość kaloryczną. Receptury uzupełniają zdjęcia, które zachwycają profesjonalizmem i na widok których po prostu cieknie ślinka. Autorka radzi nie tylko jak je przygotować, ale i jak powinny być po zrobieniu przechowywane. 
Cóż, jak dla mnie po prostu bomba, kapitalna porcja inspiracji. Pisząc tę notkę mam za sobą już kilka przepisów, które sprawdziłam. Żaden nie okazał się przysłowiowym pudłem. Ten tytuł precyzyjnie dowodzi, że można jeść zdrowo, smacznie i kolorowo. Dieta nie oznacza odmawiania sobie czegoś dobrego. Można jeść smacznie i z rozsądkiem. 

Książka jest przepięknie wydana. Idealnie nadaje się na prezent. Zawiera wstęp, przepisy podstawowe i jest podzielona na cztery części odpowiadające czterem porom roku by jak najlepiej wykorzystać produkty sezonowe - owoce i warzywa. Wtedy mają one największą wartość odżywczą i najlepiej smakują. Dodatkowo Autora opisuje jak skutecznie schudnąć, obala mity dotyczące odchudzania, zachęca do spożywania witamin z plonów natury, bo te są o wiele cenniejsze niż te kupione w formie pastylek. 
Publikacja warta najwyższej oceny, gorąco polecam. 



niedziela, 14 listopada 2021

Anna's Dream "List do dziadka"

 


Wydawnictwo Poligraf
data wydania 2021
stron 240
ISBN 978-83-8159-536-0

Życie czasem bardzo boli i nie ma za grosz litości

Ach, jak bardzo lubię czytać książki, które mnie zaskakują! Jak cudownie sięga się po lektury, które okazują się oryginalne i niesztampowe! Jak dobrze jest odkryć nowego Autora, który potrafi wbić w fotel i wymusić fontannę łez przy lekturze swojego debiutu. 

Kochani! Z przyjemnością donoszę Wam o tym, że przeczytałam powieść, która mocno mną potelepała. Wiem, to niezbyt eleganckie słowo, ale jak bardzo przeżyłam jej treść. Od razu dodam, że w tej recenzji, że tym razem w mojej opinii będzie mnóstwo emocji, a ja piszę ją na prawdziwym spontanie. To modne dziś słowo z potocznego języka, ale w tym przypadku świetnie odzwierciedla to, co czuję. A czuję bardzo wiele, bo jako wrażliwiec bardzo przeżyłam treść "Listu do dziadka". To smutna, pełna bólu i realnego życia historia, którą mocno odczułam na własnej skórze. Książka "dała mi w kość", pozwoliła wyjść z wygodnej strefy komfortu, a zarazem poznać wyjątkową dziewczynę, którą życie naprawdę nie rozpieszczało. Niestety, Aneta od dziecka nie miała łatwo, a jej dni to była niekończąca się walka i szkoła przetrwania. 

Poznańskie blokowisko, wiele bloków, wiele mieszkań, wielu lokatorów. Wśród nich pewna rodzina. Nastolatka, jej brat, matka i ojczym. I dramat. Toksyczna rodzina w której dochodzi do tego, co złe. Przemocy psychicznej i fizycznej, alkoholizmu, a wreszcie do buntu. Główna bohaterka ma spokojną przystań na prowincji, w domu dziadka, którą traci z chwilą jego odejścia. Aneta targa się na swoje życie, czuje się samotna, bezbronna, zdradzona przez matkę i brata, nieszczęśliwa. Mimo to próbuje walczyć o swoje ja, o szczęście, o spokój w życiu. Trwa, choć przeżywa tak wiele, choć życie doświadcza ją bezlitośnie i nad wymiar. 
Jej losy opisane w powieści "List do dziadka" przypominają dramat, w którym ktoś jakby uwziął się na niewinną osobę. Czytając bardzo szybko poczułam, jakby Aneta była mi bardzo bliska i jakbym ją znała od wielu lat. Dodam, że jej losy, a zarazem treść fabuły, oparte są na prawdziwej historii. Niestety, prawdziwej, ale i smutnej, która wyciska morze łez. Autorce zależy, czuć to bardzo namacalnie, by czytelnik zdjął różowe okulary i spojrzał na otaczającą rzeczywistość w sposób realny i bez słodkiego filtra pełnego lukru. Czasem bowiem, w pędzie życia nie dostrzegamy, że wokół nas dzieje się wiele zła, a osoby żyjące w pobliżu potrzebują pomocy i wsparcia, dobrego słowa, które ma wielką moc. Treść tej powieści ma nam otworzyć oczy, zachęcić do refleksji, uwidocznić problemy z którymi borykają się młodzi ludzie. Młodzi, a zarazem bardzo bezbronni, którzy często dostają na barki dużo więcej niż mogą unieść. 

Tytuł niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, wyzwala złość. Mnie szczególnie mocno zdenerwowała postawa matki Anety, która niczym obojętny widz patrzyła na zło jakie dotyka jej córkę i nie reagowała we właściwy sposób. To była cenna i potrzebna przygoda z książką, której lektura dała ważną życiową lekcję. Z jej treści płynie morał, wyraźny i czytelny, byśmy zdjęli maski obojętności, byśmy zaniechali odwracania wzroku i udawania, że nic złego się tak naprawdę nie dzieje. 
Z niekłamaną przyjemnością stawiam tej lekturze wysoką notę doceniając pomysł na fabułę, styl, treść, język, dojrzałość pióra i wrażliwość oraz serce włożone w proces twórczy dzięki któremu powstała ta książka. To lektura inne niż większość nowości, to świetna lekcja prawdziwego życia, to publikacja z ważnym przesłaniem. Gorąco polecam i rekomenduję! 


niedziela, 7 listopada 2021

Marianne Cronin "Sto lat Lenni i Margot"

 


Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2021
stron 400
ISBN 978-83-2766-673-4

Siła przyjaźni nie zna granic

Przyjaźń, podobnie jak miłość, za nic ma wszelkie granice. Rodzi się gdzie chce i na przekór różnym przeszkodom. Może trwać mimo burz i osładza nam życie nawet, gdy jest ono już na skraju trwania. Pomaga w trudnym czasie, dodaje sił, dodaje smaku każdej chwili kiedy bije nasze serce. Takiej właśnie przyjaźni doświadczają dwie kobiety, które łączy jeden adres - szpital. Obie sprowadziła w to miejsce choroba, obie wiedzą, że życie jest i krótkie i kruche. Obie doświadczają też tego, że ono na przekór wszystkiemu może mieć smak nawet u samego końca.

Lenni ma zaledwie siedemnaście lat. Niestety, cierpi na nieuleczalną chorobę i wie, że jej życie będzie krótkie. Nagle nabiera ono jednak blasku gdy pojawia się w nim inna kobieta. O wiele starsza, której dane było przeżyć wiele lat. Margot ma na karku osiemdziesiąt trzy wiosny, spory bagaż doświadczenia, talent artystyczny i specyficzny sposób postrzegania świata oraz buntowniczy charakter. Relacja tych dwóch kobiet wykracza poza ramy szablonu. Mimo, że dzieli je kilka pokoleń odnajdują w przyjaźni wszystko, co w niej najcenniejsze. Obie chcą namalować swoje dotychczasowe życie w stu obrazach. Ta liczba nie jest przypadkowa. Łącznie ich wiek to właśnie jeden wiek. Każdy obraz ma symbolizować jeden rok życia. Czy uda im się zrealizować ten plan? Czy powstanie ta seria?

Powieść Marianne Cronin to nie jest zwykła lektura o której z czasem się zwyczajnie zapomina. To książka, która wyrywa piętno w sercu, która wyzwala w nas ogrom refleksji nad tym, co w życiu ważne, na czym warto się skupić. Ta lektura wzrusza, wyciska łzy, ale i pokazuje, że każdy dzień w życiu może być na swój sposób piękny, wyjątkowy i niepowtarzalny. Każdej doby los bowiem może nas zaskoczyć i dać naprawdę piękny i wyjątkowy prezent. Czytając płakałam i jak zwykle, gdy choruje i ma umrzeć ktoś bardzo młody, rodził się we mnie bunt i pytanie dlaczego? Czemu jedni mogą cieszyć się długim życiem, a inni, jak Lenni, ledwo co mają skosztować jego smaku. Margo zaś to postać, którą kochałam za jej styl bycia i podejście do świata. Jej postać jest symbolem tego, że żyć można długo i tak jak się chce. Może chwytać każdą chwilę pełnymi garściami, można łamać stereotypy i śmiać się nawet wtedy, gdy metryka ciąży i jest sędziwa. Jesień życia może być też kolorowa. 

To bardzo mądra powieść, która gloryfikuje siłę życia i przyjaźni. To tytuł o bólu, zmaganiu się ze śmiertelną chorobą, ale i o nadziei, o walce by każdy moment, kiedy bije nasze serce miał blask i był źródłem radości na przekór złemu losowi. Pędząc w szalonym tempie życia warto czasem sobie powiedzieć stop, warto się zatrzymać by sięgnąć po taką właśnie książkę, która nie jest lekka i łatwa, która nie będzie odstresowującą historią idealną do kawy i na poprawę humoru. To raczej lektura, która nauczy nas doceniać zdrowie, zwykłą codzienność, proste sprawy, które są puzzlami naszej egzystencji, a o których wartości zwykle zapominamy. Ta powieść wyczerpuje emocjonalnie, ale i daje coś w zamian. Jest niczym najlepszy poradnik mówiący o tym jak lepiej żyć, jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę, którą daje nam los. 
Bardzo się cieszę, że ta książka mnie nie ominęła, że mogłam ją przeczytać, że mogłam i miałam siłę unieść jej ładunek i przesłanie w tym trudnych czasach w jakich teraz żyjemy. Gorąco polecam i zachęcam byście zagłębili się w jej treść. Naprawdę warto. 




środa, 3 listopada 2021

Sonia Rosa "Mój bodyguard"

 



Wydawnictwo Filia
data wydania 2021
stron 336
ISBN 978-83-8195-709-0

W szponach miłości i pożądania


O czym marzy prawie każda młoda kobieta? Zapewne o rzeczach, jakie ma już w zasięgu ręki główna bohaterka najnowszej powieści Soni Rosy - Autorki, która ma w swoim dorobku już kilka świetnie sprzedających się powieści. 

Olga ma wszystko, czego mogą jej zazdrościć inne kobiety. Jest młoda, piękna i wykształcona. Nie narzeka na finanse, skończyła studia i prowadzi własny biznes. Jest ukochaną córeczką bogatego taty i ma przystojnego oraz majętnego narzeczonego, za którego ma wkrótce wyjść za mąż. Data uroczystości jest już wyznaczona, odbywają się przymiarki sukni ślubnej, ale ... Olga myśląc o dniu w którym wypowie sakramentalne "tak" czuje niepokój. Chce, by ta chwila odwlekła się w czasie, nie śpieszy jej się też do wspólnego zamieszkania z Hubertem, choć już dawno dzielą ze sobą łoże, a ich życie intymne jest udane. Coś, czego dziewczyna nie potrafi dokładnie określić, mąci jej spokój. Dodatkowo w życiu młodej kobiety pojawia się przystojny ochroniarz, który pracując dla jej ojca ma ją chronić przed potencjalnym zagrożeniem. Olga korzystając z nadarzającej się okazji próbuje też seksu z przyjaciółką. Jak te wydarzenia wpłyną na jej plany? Jak potoczy się jej dalsze życie? Czy będzie szczęśliwa i odzyska spokój? 

"Mój bodyguard" to kolejna powieść Soni Rosy którą przeczytałam z niekłamaną przyjemnością, ekscytacją i wypiekami na twarzy. Nie zawiodłam się na prozie Autorki, która od swojego debiutu podbiła moje serce. Ta rewelacyjnie opisana historia błyskawicznie zajęła umysł i szybko ją polubiłam. 
W fabule jest wszystko czego oczekiwałam i co dodaje książce niegasnącego blasku. Wartka akcja, napisane ze smakiem sceny erotyczne, interesujące i nietuzinkowe, dynamicznie nakreślone postaci. Uroku dodaje ciekawy styl, świetnie skonstruowane dialogi idealnie połączone z opisami. Ta powieść dosłownie sama się czyta, a czytelnik zapomina przy niej o realnej rzeczywistości. 

Sonia Rosa po raz kolejny daje przykład, że potrafi z książki lekkiej, łatwej i przyjemnej uczynić kawał naprawdę gustownie napisanej literatury dla kobiet. Tytuł idealnie nada się na prezent. To zarazem klasyczny, ale i świetnie oraz niebanalnie napisany erotyk. To mocna, pikantna i rozpalająca nasze serce historia, która zapewnia przyjemny relaks z książką w ręku. Polecam i rekomenduję.