Wydawnictwo Literackie
data wydania listopad 2012
stron 452
ISBN 978-83-08-04866-5
Dziewczynka w czerwonym płaszczyku dorasta
Czym jest dobro, a czym zło? Czy można jednoznacznie zdefiniować te pojęcia?
Czy istnieje wyrazisty podział, który niczym miecz rozdziela ludzi dobrych od
złych? A może jest tak jak pisze w swojej najnowszej powieści Roma Ligocka, że
„Wszyscy jesteśmy przedziwną mieszaniną strachu, słabości, dobrych intencji i
złych uczynków. „ ? ( „Dobre dziecko” str. 136)
Najnowsza, wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego książka autorki „Znajomej
z lustra” nawiązuje do jej cieszącej się uznaniem powieści „Dziewczynka w
czerwonym płaszczyku”, która podbiła i moje serce. Autobiograficzna książka
ukazała mi życie Ligockiej, której dzieciństwo i młodość przypadło na trudny
okres w dziejach Polski i świata. Wojna, prześladowanie Żydów, getto wywarły
potężny wpływ na całe życie tej kobiety. Wryły się niejako w jej losy i położyły
się cieniem na przyszłości. Ucierpiała mała Roma, ucierpiała jej rodzina,
ucierpiał naród żydowski. A po wojnie okazało się, że dla tej nacji nie nadeszły
wcale łatwe czasy. Burza się nie skończyła, słońce nie wyszło zza chmur. Nowy
system okazał się równie bolesny jak wojna. A Roma przemieniona na Romanę,
odarta z nazwiska rośnie, przemienia się z dziecka w podlotka, z dziewczynki w
panienkę. Lata 50. są dla niej czasem przejścia z krainy dzieciństwa w młodość,
ale nie dane jej jest cieszyć się ciepłem rodzinnego domu, spokojem i poczuciem
bezpieczeństwa.
Wprawdzie ojciec po wojnie wraca z obozu, ale zostaje aresztowany. Za łapówkę
wychodzi z więzienia, ale dopada go udar. Umiera, a Roma pozostaje praktycznie
sama z matką. Wielu jej krewnych zginęło w obozach, część wyjechała do innych
krajów, a część wypiera się żydowskich korzeni. To sprawia, że Tosia nie
sprawdza się jako matka. Szukając namiastki normalności i miłości nawiązuje
romans z żonatym mężczyzną. Ten związek miast spełnienia i uczucia przynosi
szarpaninę, skandal i łzy. Matka Romy popada w depresję, podejmuje nawet próby
samobójcze. A nasza dorastająca bohaterka przeżywa koszmar. Czuje się
odepchnięta i samotna. Wciąż szuka w sobie winy. Czuje, że nie jest dobrą córką,
że zawodzi matkę i to przez nią jej rodzicielka tak cierpi. Ma wyrzuty sumienia,
cierpi na anoreksję. Jakże żal było mi tej dziewczyny, która została ofiarą
nieuporządkowanego życia swojej matki, która po przeżyciach wojny, stracie męża
nie umiała się pozbierać i zacząć żyć na nowo. Tosia chyba nie kochała
dostatecznie swego dziecka, zbyt łatwo poddając się egoizmowi i własnym
przeżyciom. Roma bardzo na tym cierpiała. Owo cierpienie bije z jej słów, z jej
zwierzeń na wielu stronach książki. Dziewczynka boryka się z wieloma problemami,
które zdecydowanie ją przerastają i co smutne nie ma wokół siebie nikogo z kim
mogłaby porozmawiać, komu mogłaby się zwierzyć. Nie ma rodziny, nie ma
przyjaciółki, nie ma rodzeństwa. Dorastanie jest dla niej bardzo ciężkim
okresem, w którym rodzą się kolejne kompleksy, koszmary i złe emocje. W
połączeniu z tymi wojennymi traumami są dobrym gruntem do zmarnowanego życia.
„Dobre dziecko” to zatem opowieść o walce ze złymi stronami życia, z bolesnymi
ciosami, których los Romie nie szczędzi.
Ze wspomnień dojrzewającej Romy wyłania się obraz powojennej Polski,
która zmieniła się nie do poznania. Życie w nowym ustroju nie jest łatwe o ile
nie należy się do „wierchuszki”. W sklepach brakuje podstawowych towarów,
kwitnie czarny rynek, lepszą odzież można albo uszyć samemu z przerobionych
ubrań, albo upolować z zagranicznej paczki. Żydzi są źle traktowani, oskarżani o
współpracę szpiegowską. Stojąca u progu dorosłości Roma chętnie ucieka w świat
książek, lubi morską plażę (na której nie można przebywać po zmroku, gdyż WOP
pilnuje by nikt nie uciekał przez morze i orze piasek) oraz góry. Chętnie jeździ
z matką do Zakopanego i tam odpoczywa u gazdów. Te letniska z lat 50. mają w
sobie coś uroczego. Nie ma jeszcze komercyjnego tłumu, na śniadania je się
pomidory z ogródka gospodarzy, pije chłopską śmietankę czy zajada się pajdą
domowego chleba z jajkami na twardo.
Książka zrobiła na mnie spore wrażenie, zdecydowanie przypadła mi do gustu.
Jest dla mnie połączeniem pamiętnika, autobiografii i garści wspomnień. Porywa
za serce, gdy Romie dzieje się krzywda, gdy zrozpaczona nastolatka nie radzi
sobie z problemami, ale i przenosi w świat, który przeszedł już do historii.
Daje możliwość obserwacji narodzin powojennej Ojczyzny oczami wrażliwego dziecka
z żydowskimi korzeniami, które musi szybko dorosnąć i dojrzeć. Ze szczególną
nostalgią i wręcz niejako sentymentem rozczytywałam się w pamiętnikach babki
Romy, która żyjąc na przełomie stuleci poruszała się w całkiem innej
rzeczywistości. Miała nieco inne problemy niż jej córka w przyszłości.
Prowadziła dostatni dom, była matroną dbającą o domowe ognisko i doskonałą
gospodynią.
Cała powieść jest niezwykle osobista i intymna, pozwala nam głęboko zajrzeć w
duszę Romy i jej antenatek, poznać dzieje rodziny, którą wojna boleśnie
doświadczyła, osłabiła i po części zniszczyła. Najnowsza powieść Ligockiej to
lektura ciekawa i wzruszająca, pełna emocji i bólu, którą czyta się z
zainteresowaniem i może co dziwne lekko. No właśnie autorce udało się opisać
trudne przeżycia prostym językiem, pełnym uczuć, wrażeń i emocjonalnego
przekazu.
Obowiązkowa lektura dla pasjonatów talentu Romy Ligockiej i tych,
którym spodobała się historia pewnej żydowskiej dziewczynki, której babcia przed
zagazowaniem uszyła czerwony płaszczyk.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu.