niedziela, 30 września 2012

Lisa Scottoline "Spójrz mi w oczy"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania wrzesień 2012
stron 488
ISBN 978-83-7839-283-5
 
Zabójcza prawda
 
Nie ma chyba boleśniejszej chwili dla rodzica niż utrata kochanego nad życie dziecka. To niesamowicie boli i nic tego bólu nie może ukoić ani znieczulić. Utrata malucha zawsze boli bez względu czy zabiera go śmierć, pokonuje choroba czy dzieciak zostaje zabrany rodzicom, bo tak mówią czasem bardzo bezwzględne przepisy prawa.
Czy prawda zawsze musi wyjść na jaw? Czy czasem lepiej żyć złudzeniami? Czy nie lepsze jest niekiedy życie w kłamstwie? A jeśli tak nie umiemy? Jeśli mimo wszystko zdecydujemy się na szukanie i dociekanie jak jest naprawdę czy to nas czasem nie przytłoczy i zabierze świętego spokoju i szczęścia?
To był zwyczajny, szary i zimny dzień, który szybko się skończył. Zapadł zmrok. Po całym pełnym zawodowych zajęć dniu pewna mama wraca do domu, do swojego ukochanego synka. Przed wejściem do ciepłego holu otwiera skrzynkę pocztową. Wyjmuje to, co dostarczyła poczta: rachunki, reklamy i gazetki promocyjne. I ulotkę, niewielki kolorowy kawałek papieru. I od tej chwili już nic nie jest takie samo jak dotąd. Wszystko się zmienia. Spokój znika, pojawiają się znaki zapytania, rodzą się pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zostaje otwarta puszka Pandory. Stabilny świat mamy i dziecka runął w posadach.
 
Ellen jest w szoku, gdy patrzy na ulotkę z portretem poszukiwanego dziecka. Trzyletniego chłopczyka, który jest identyczny jak jej kochany synek Will, chłopczyk, którego jak najbardziej legalnie adoptowała dwa lata temu. Malec, którego poznała jako rocznego bobasa leżącego na szpitalnym łóżku, zmagającego się z chorym serduszkiem. Malucha, którego ze względu pewnie na chorobę porzuciła matka. Znana i utalentowana dziennikarka od pierwszego wejrzenia wiedziała, że będzie o Willego walczyć, że razem pokonają co złe i stworzą szczęśliwą rodzinę. Czy to możliwe, by dokumenty adopcyjne były sfałszowane? Czy jej syn jest poszukiwanym chłopczykiem z Florydy, którego porwano rodzicom, którego nianię zastrzelono?
Ellen ma zamęt w głowie.  Przez jej mózg przewija się tysiące myśli. Owszem, mogłaby zapomnieć o tej sprawie, wymazać ją z pamięci i żyć dalej jakby nigdy nic. Ale ona tak nie potrafi. Jej dziennikarska żyłka daje o sobie znać. Ellen mimo ryzyka zaczyna śledztwo, podejmuje kroki, które zmienią jej życie.......................
Powieść autorstwa laureatki nagrody Edgara skończyłam czytać wczoraj, a jednak już dobę nie mogę uspokoić emocji i wzruszeń, jakie wywołała ta książka. Opisana w niej historia porywa za serce, jest niezwykle smutna i pełna dramatyzmu. Ukazuje wiele emocji, jakie targają serce adopcyjnej matki, która z jednej strony boi się utraty syna, który jest dla niej alfą i omegą, ale z drugiej strony stawia dobro dziecka ponad swoje szczęście. Podejmuje bardzo odważne kroki, by docieć prawdy. Jest wrażliwa na olbrzymią rozpacz rodziców, którym porwano dzieci. Zna to z przeprowadzonych wywiadów. Wprawdzie radzi się znajomego prawnika, ale podejmuje bardzo kontrowersyjne decyzje chcąc docieć prawdy. Ma świadomość, że ta prawda może ją zabić, ale mimo to brnie w swoje prywatne śledztwo.
 Przewracając kolejne kartki książki wciąż dręczyło mnie pytanie: jak ja bym postąpiła na miejscu Ellen? Czy miałabym odwagę i siłę podjąć takie a nie inne rozwiązania?
Lektura autorstwa Scottoline jest niesamowita, pełna emocji, uczuć i napięcia. Wszystko to kumuluje się zwłaszcza na ostatnich stu stronach. Efekt jest taki, że nie idzie się od tej powieście oderwać. Jako kobieta bardzo współczułam głównej bohaterce, nie raz miałam ochotę ją pocieszyć, ale i napomnieć. Nie zawsze się zgadzałam z podjętymi przez nią decyzjami, były momenty, że wręcz miałam ochotę się z Ellen solidnie i dosadnie pokłócić. A jednak podziwiałam ją. Ta kobieta, mimo, że nie urodziła Willego zasługuje na miano supermamy. Książkę czyta się jednym tchem. Jej lektura spodoba się szczególnie miłośnikom książek Picoult czy Chamberlain. Warto wziąć ją do ręki, poświęcić jej kilka godzin, przeżyć niezwykłą historię, która chwyta za serce. A ja muszę nadrobić braki w czytaniu innych powieście tej Amerykanki. Bo po lekturze tej książki zostałam jej fanką.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
 

piątek, 28 września 2012

Anne Bronte "Agnes Grey"


Wydawnictwo MG
data wydania 2012
stron 240
ISBN 978-83-7779-082-3
 
Obyś cudze dzieci uczył
 
Praca nauczyciela nie jest łatwym sposobem na zarabianie na chleb. I nigdy nie była. Bo dziś jest mało płatna, a kiedyś, gdy na edukację stać było tylko bogatych, nauczycieli nie darzono szacunkiem. Traktowano ich na równi ze służbą, albo i jeszcze gorzej. Cóż nie było to sprawiedliwe.
 
O pracy nauczycielki, określanej kiedyś mianem guwernantki opowiada w książce pt. "Agnes Grey" Anne Bronte. Jej tytułowa bohaterka wywodzi się z rodziny bardzo szczęśliwej i kochającej się, ale nie najlepiej usytuowanej finansowo. Jej ojciec  był pastorem, a matka pochodziła wprawdzie z majętnej rodziny, ale popełniając mezalians i poślubiając biednego duchownego musiała zapomnieć o sporym posagu. Mimo skromnego i oszczędnego życia nigdy tej decyzji nie żałowała. Agnes wyrosła w domu pełnym miłości, ciepła i zrozumienia. Chcąc pomóc rodzinie finansowo podjęła pracę w dość młodym wieku. W książce autorka opisuje dwa miejsca, w których pracowała Agnes. Oba były mało przyjemne, a uczenie dzieci pracodawcy okazało się niezbyt miłą profesją.
Już w czasie lektury zastanawiałam się dlaczego majętni ludzie w dawnej Anglii tak źle traktowali nauczycielki swoich pociech. Przecież za marne pieniądze osoby takie jak Agnes wyręczały ich w obowiązku wychowawczym i starały się jak mogły wpoić im wiedzę. Niestety często podejście samych rodziców znacznie utrudniało ten proces. Agnes jest bardzo sympatyczną kobietą. Wrażliwą i romantyczną, ma dobre serce i podchodzi do swoich zadań z całą odpowiedzialnością. Chce jak najlepiej wykonać powierzone jej obowiązki, choć jest to czasem niezwykle trudne. Jej wychowankowie są , cóż po prostu nieznośnymi i rozbrykanymi młodymi ludźmi, którzy wobec osób niższego stanu i uboższych od nich zachowują się skandaliczne. Nie wiedzą co to dobre maniery. Liczą się dla nich tylko widoczne gołym okiem korzyści majątkowe i są gotowe jak choćby Rozalia sprzedać się za piękny dom i życie bez finansowych trosk.
Agnes ujęła mnie swoją skromnością, wrażliwością na zły los innych, chęcią niesienia pomocy innym osobom, choćby takim jak Nancy.
Powieść Anne Bronte świetnie odrysowuje czasy współczesne jej głównej bohaterce, ukazuje poszczególne klasy społeczne, ich zwyczaje, wady i zalety. Główna bohaterka jest symbolem wielu kobiet, które zmuszone były do zarabiana na własne utrzymanie jako guwernantka. Na przykładzie doświadczeń Agnes mamy okazję poznać "słodycze" jakimi częstowano kobiety edukując dzieci bogatych.
Książka Bronte jest jakże inna od tych, które piszą współczesne pisarki dla pań. Ale zasługuje na pochwałę. Owszem zgodzę się, że może nie jest najłatwiejsza w odbiorze, że nieco inny od współczesnego język może być  mniej przyjemny w odbiorze, ale do książek takich jakie pisały panie Bronte trzeba niejako dojrzeć, przekonać się, rozsmakować w może dość oryginalnym stylu i gatunku. Mnie bardzo pomogła w tym procesie Pani Dorota z Wydawnictwa MG, której składam nie tylko podziękowanie za egzemplarz tej konkretnej książki, ale i za otworzenie oczu, na coś wspaniałego, co kiedyś nie potrafiłam docenić.
Gorąco zachęcam Czytelniczki, a może i także mężczyzn do zapoznania się z powieścią o kobiecie odważnej, zdeterminowanej, romantycznej i odpowiedzialnej, której przyszło zmagać się z życiem w XIX wiecznej Anglii.

środa, 26 września 2012

Ta dam to ja stosiczek całkiem spory!

Jak się cieszę z nowych nabytków. Przyszła jesień - niestety - no wieczory długie, więc w spiżarni multum weków, a półki pełne książek. Ba nie tylko półki, bo tam taki tłok, że hej. Zatem Panie i Panowie przedstawiam:
  • Anna J. Dudek " Dolce vita po polsku" od Wydawnictwa MG - recenzja już na blogu
  • Katarzyna Zyskowska-Igniaciak " Ucieczka znad rozlewiska" od Lubimy Czytać - już przeczytana - recenzja wkrótce
  • Susan Wiggs " Zanim nadejdzie ciemność" od Miry/Harlequin
  • Lucyna Olejniczak " Wypadek na ulicy Starowiślnej" od Lubimy Czytać
  • Jarosław Klonowki "Miariam" od MG
  • Arnaldur Indridason "W bagnie" z biblioteki
  • Wawrzyniec Pruski" Ballada o chaosiku" j.w. podczytuję i się śmieję do łez - super
  • Les Stroud " Przetrwać wszystko" od Pascala
  • Sharon Maas " Hinduskie zaślubiny" od Lubimy Czytać
  • Magdalena Zimny-Louis "Pola"
  • Prócz tego czytam jeszcze książkę znajomego - tzn jego autorstwa i mam do recenzji ebooka Aleksandry Jurszy" No to w drogę! Tournee po polsku".



wtorek, 25 września 2012

Grzegorz Kozera "Droga do Tarvisio"


Wydawnictwo Dobra Literatura
data wydania 2012
stron 194
ISBN 978-83-933290-6-9
 
Niezwykła podróż
 
Gdy wzięłam tę książkę po raz pierwszy do ręki wydała mi się taka zwyczajna. Zdanie zmieniłam, gdy tylko rozpoczęłam lekturę. Z każdą przeczytaną stroną podobała mi się coraz bardziej, po jej skończeniu byłam już nią w pełni zauroczona i zachwycona. I jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę myślałam o sprawach, które w tej powieści zostały przez autora poruszone. Non stop nasuwała mi się refleksja, że nasze życie, jakiekolwiek by ono nie było, jest podróżą, która kończy się dla wszystkich jednakowo. Jak jeden mąż docieramy do jednego i tego samego portu z tabliczką "śmierć". I tego nie da się uniknąć. Na to nie mamy wpływu, ale możemy kształtować trasę tę podróży, jej jakość i priorytety. Warto zastanowić się nad tym jak żyjemy, co nam umyka, a co doceniamy w zwyczajnej codzienności. Bo to właśnie nadaje naszemu życiu jakość. Tę lub inną.
 
Główny bohater powieści jest dojrzałym mężczyzną. Przeżył już wiele w swoim życiu, był żonaty i z ulgą się rozwiódł, gdyż małżeństwo okazało się totalną pomyłką. U jego boku jest od pewnego czasu kobiet - jak ją określa Mat. Ale nasz bohater woli związek na odległość niż złożenie poważnych deklaracji. To denerwuje jego wybrankę, która postanawia go rzucić. Ta strata boli. Mimo to bez towarzyszki pracujący jako copywriter mężczyzna decyduje się samotnie wybrać w wcześniej już planowaną podróż - do Pragi i Wiednia. Jest to podróż bardzo sentymentalna, bo nasz narrator wciąż analizuje związek z Mat, wciąż ją wspomina i zaczyna tęsknić. Ba, on nawet staje się o nią zazdrosny. Trasa podróży ulega zmianie i wydłużeniu. Grzegorz dociera nawet do Włoch..........
Nade wszystko chce odzyskać ukochaną i w tej intencji pielgrzymuje do grobu świętego Antoniego. Ten wyprasza mu łaskę pogodzenia się, ale ..............
Zakończenie jest niezwykle zaskakujące i pokazujące jak bardzo kruche jest to nasze życie, jak ulotne marzenia i plany. Jesteśmy jak łupinki na oceanie, na którym wciąż szaleją różne burze i sztormy. Książka ukazuje bardzo ciekawie wykreowaną postać głównego bohatera, człowieka który ma dość oryginalne poglądy. Jest w zasadzie niewierzący, choć wierzy w moc świętego z Padwy, nie darzy sympatią Niemców i Austriaków nie mogąc im wybaczyć zła faszyzmu. Ma kompleksy, jest przesądny i czasami wręcz zabobonny. Ale jest i wrażliwy, romantyczny co odkrywa właśnie podczas samotnej podróży.
Historia ta jest bardzo poruszająca, osobista i dość zwyczajna. Jak wielu ludzi biegnie przez życie i nie docenia tego co ma. Jak wielu z nas zapomina o czymś zwyczajnym, co jednak gdy tego zabraknie okazuje się cenne jak złoto.
Gorąco polecam tę powieść, na mnie zrobiła naprawdę spore wrażenie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Księgarniom Matras.

sobota, 22 września 2012

Yrsa Sigurdardottir " Pamiętam cię"


Wydawnictwo Muza
data wydania 2012
stron 320
ISBN 978-83-7758-197-1
 
Książka z mocnym dreszczykiem
 
Lubię, gdy książka sensacyjna jest pełna grozy i trzyma non stop w napięciu. Lubię czytając ten typ literatury się bać. Lubię przerywać lekturę, by nieco ochłonąć. Taka właśnie jest powieść "Pamiętam cię" autorstwa islandzkiej mistrzyni kryminału, która bardzo oryginalnie wprowadza czytelników w ten mrożący krew w żyłach świat, gdzie dzieją się okropne rzeczy. Akcja tej książki rozgrywa się na Islandii. Od początku biegnie dwutorowo. Autorka w kolejnych rozdziałach opisuje dwa wątki, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Nie mają? A może jednak?
Trójka bohaterów, małżeństwo Gandar i  Katrin oraz ich niedawno owdowiała przyjaciółka Liv udają się w bardzo ustronne miejsce, do opuszczonej teraz a niegdyś zamieszkałej osady, gdzie nikt od lat już nie mieszka. O tym, że kiedyś tętniło tu życie świadczą tylko opuszczone domy i cmentarz. Młodzi ludzie chcą wyremontować jeden z budynków i przekształcić go w pensjonat. Hesteyri ma znów ożyć. Tylko najpierw trzeba włożyć sporo pracy w remont. Robota jednak nie bardzo posuwa się do przodu. Niesprzyjająca pogoda, zimno i brak prądu nie bardzo pomagają w ciężkiej pracy. Dodatkowo na wyspie pojawiają się dziwne znaki - ślady na śniegu, odgłosy i pojawia się tajemnicza postać dziecka, która nie wydaje się być sympatyczna.
Psychiatra i lekarz Freyr nie może otrząsnąć się z szoku jaki go dopadł po zaginięciu jego synka. Rozpada się jego małżeństwo, a on sam zostaje poproszony o konsultację w sprawie przedszkola, które ktoś brutalnie zdemolował. W czasie śledztwa okazuje się, że już kiedyś dokonano podobnego czynu w placówce oświatowej......

Nie chcę już ani słowa więcej zdradzać z fabuły, która jest niesamowicie ciekawie i skomplikowanie stworzona przez kobietę, która napisała nie tylko kryminały, ale i książki dla dzieci. Idzie się bać czytając kolejne rozdziały, które coraz bardziej przykuwały moją uwagę i potęgowały napięcie. Mroczne okolice dawno nie zamieszkałe przez ludzi, tajemnicza postać, która ma zdecydowanie złe zamiary, rozsypane muszelki przez nie wiadomo kogo, szczątki kości pod deskami podłogi - autorka zaskakuje nas coraz to nowymi niespodziankami, które budują grozę. Akcja ma kilka nieoczekiwanych zwrotów, jest bardzo tajemnicza. Jeśli ktoś ma słabe nerwy nie radzę czytać "Pamiętam cię" nocą, gdy czasem skrzypnie podłoga lub półka w szafie. Zakończenie jest dość zaskakujące. W książce pojawia się i czarny charakter, który z ofiary okazuje się ......
Gorąco polecam lekturę tej powieści miłośnikom skandynawskiej literatury sensacyjnej. Nie zawiedzie Was z pewnością kolejna powieść Pani Yrsy jeśli liczycie na mocne emocje i gęsią skórkę. To zdecydowanie książka dla tych co lubią się bać.
Za egzemplarz do recenzji składam podziękowania Panu Arturowi z Wydawnictwa Muza.

piątek, 21 września 2012

Anna J. Dudek "Dolce vita po polsku"


Wydawnictwo MG
data wydania wrzesień 2012
stron 256
ISBN 978-83-7779-086-1
 
Ach te cudne Włochy!
 
Lubię podróżować, odwiedzać piękne miejsca. Marzę o zobaczeniu Kenii i Tanzanii, Tybetu, Nepalu czy Buthanu, ale tylko w jednym kraju poza Polską mogłabym zamieszkać na stałe - we Włoszech. Tylko tam widzę odnalazłabym się bez trudu i poczuła jak w domu. Przesłanek tego stanu rzeczy jest bardzo wiele - śliczne krajobrazy, wspaniały klimat, piękny i melodyjny język, wspaniała kuchnia - mogłabym jeszcze wiele wymieniać powodów. Nie tylko ja pokochałam Italię. Sporo Polaków świetnie się tam czuje. Relacje rodaków mieszkających na stałe w kraju Dantego lub takich którzy tam spędzili sporo czasu są równie pozytywne i pełne zachwytu.
Anna Dudek wpadła na świetny pomysł pisząc książkę "Dolce vita po polsku". Zebrała w niej relacje mniej lub bardziej znanych Polaków, którzy spędzili sporo czasu na włoskiej ziemi, a do nich dodała wypowiedzi Włochów, którzy przeprowadzili się do Polski. Co się okazało? Że i rodacy Petrarki świetnie czuję się w kraju na Wisłą, chociaż uważam, że oni mają gorzej, bo i język trudniejszy i klimat ostrzejszy.
Włochy można pokochać na wiele sposobów. Można zachwycić się włoskim kinem jak Grażyna Torbicka, piłką nożną i sposobem życia jak Zbigniew Boniek. Italię można polubić za piękno dzieł sztuki i perełki architektury, muzykę klasyczną, poczucie gustu i smaku widoczne w projektowaniu wspaniałych ubrań czy samochodów. A co kochają Włosi w Polsce? Kobiety ! Ale nie tylko!
Zwierzenia zawarte w książce są bardzo osobiste. Pokazują rożnorodność ojczyzny królowej Bony. W lekturze pada stwierdzenie, że Bóg nie stworzył świata sprawiedliwie. Włochom dał więcej niż innym. To prawda. Ale i tak się cieszmy, że takie miejsce jest na kuli ziemskiej. Moda na Italię nie przemija. Na księgarskich półkach przybywa lektur opisujących życie po włosku, osiedlanie się w Toskanii i nie tylko. Aż wierzyć się nie chce, że kiedyś dostępne były tylko mapy i przewodniki dotyczące tego kraju. To wspaniale, że książki o Italii są tak powszechnie wydawane. Osobiście staram się sięgać po wiele z nich.
"Dolce vita po polsku" mnie zachwyciła i spędziłam z nią urocze popołudnie na ławce w słonecznych promieniach. Po lekturze jestem w 100% przekonana, że Włochy nie jedno mają imię i nie jedno oblicze, że poszczególne regiony różnią się diametralnie od siebie. Piękny to kraj pełen cudów. Chyba nawet najbardziej wybredny turysta się tam nie ponudzi. Kto woli może zwiedzać miasta, kto przedkłada naturę na dzieła ludzkiej ręki może zaszyć się na prowincji i spocząć w oliwnym gaju. Jeśli sięgnięcie po tę książkę z pewnością poszerzycie swoją wiedzę o Italii i rozsmakujecie się w niej jeszcze bardziej  tak jak ja.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Pani Dorocie z Wydawnictwa MG.
Pozwolę sobie do tych zwierzeń dodać jeszcze cegiełkę od siebie - muzykę współczesną. W latach 80 pokochałam italo disco (nie mylcie z disco polo) - pozwolę sobie dodać linki do kilku ulubionych piosenek
Savage - Only you
 
Gazebo -I like Chopin
 
David Lyme - Bambina
Numero Uno - Tora, tora
Francesko Napoli - Marina
 
oraz z lat 80
Al Bano i Romina Power - Ci sara
a ze współczesności Anna Tatangelo
Ragazza di periferia"
 
 
 
 

poniedziałek, 17 września 2012

Danuta Gryka "Pół świata z plecakiem i mężem"


Wydawnictwo Bernardinum
data wydania 2012
stron 264
ISBN 978-83-7823-044-1
Biblioteczka Poznaj Świat
 
Dookoła świata no all exlusive
 
Wielu z nas marzy o podróży dookoła świata, by zobaczyć piękne krajobrazy, poznać inne kultury, zabytki, poznać egzotyczne smaki! Taka podróż wymaga i czasu, i pieniędzy. Patrząc na przykład wojażowania autorki książki „Pół świata z plecakiem i mężem” okazuje się jednak, że koszty można trochę obniżyć, i wcale nie uczyni to naszej podróży mniej ciekawą. A może nawet przysporzy nam niesamowitych przygód i zawarcia wielu przyjaźni.
Danuta Gryka w towarzystwie małżonka objechała świat. Trwało to 10 miesięcy. Swoją podróż podzieliła na dwa etapy opisała w dwóch książkach. Pierwsza z nich ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bernardinum w serii Biblioteka Poznaj Świat. Opisuje ona wędrówkę, która rozpoczyna się w Polsce a kończy w Nowej Zelandii. Po drodze para gości m.in. w Turcji, Jordanii, Syrii, Nepalu i Himalajach, Tajlandii, Laosie, Wietnamie oraz w Australii i Nowej Zelandii. Szmat drogi, mnóstwo czasu i ciąg przeróżnych przygód. Bo trasa podróży nie jest do końca perfekcyjnie zaplanowana i ulega korektom, bo podróżnikom nie towarzyszą przewodnicy, ale dzięki poradom Lonely Planet zwiedzają przeróżne miejsca. Nie mają zarezerwowanych noclegów: śpią w hostelach, pod namiotem i u poznanych w podróży ludzi. W znacznej mierze przemieszczają się autostopem. No i po drodze muszą popracować, by mieć pieniądze na dalszą eskapadę. Co to oznacza? Podróż, której obce są luksusy, ale ich brak wynagradzają rozmaite przygody, niespodzianki i znajomości. Nie zawsze dopisuje pogoda, czasem coś boli, ale też ciągle coś nieprzewidzianego się dzieje. A to but się rozkleja, to przemakają wskutek ulewnych deszczy wszystkie ubrania. Danuta z mężem to jednak zaprawieni w podróży fachowcy, którzy uparcie dążą do celu.
Relacja autorki jest świetna, ciekawa i pełna wspaniałych opisów. Strona po stronie odwiedzamy kolejne kraje i przepiękne miejsca. Odwiedzamy parki narodowe, podziwiamy cuda natury i perełki architektury. Mamy okazję poznać inaczej żyjących ludzi, ich zwyczajną codzienność, religie, tradycje. Wielu zapewne zrezygnowało by z takiej eskapady, bo za gorąco, za zimno, za drogo, coś boli, itd., ale po lekturze jestem w 100% przekonana, że takie wojaże nie do końca zaplanowane i omijające luksusowe kompleksy turystyczne mogą być niesamowite i zapadające na zawsze w pamięć. Książka kusi. Kusi, bo udowadnia, że czasem warto podjąć szalone przedsięwzięcie, warto puścić wodze fantazji i zdać się na los.
W książce szczególnie podobał mi się fragment opisujący himalajski trekking. To musi być przeżycie! Pobyć w sercu najwyższych gór świata, zobaczyć wierzchołki, które sięgają nieba! Doświadczyć wręcz mistycznych widoków.
Relację Gryki czyta się wspaniale. To książka pełna przygód i optymizmu, ucząca, że jeśli życie coś zabiera, to daje coś w zamian. Lektura zdecydowanie zachęca do wojaży i życia chwilą, zachwycenia się pięknem świata. A ja już z niecierpliwością czekam na drugą książkę tej autorki, na resztę jej przygód.
Publikacja obowiązkowa do przeczytania dla miłośników wszelakich podróży i mających geny włóczykija. Uwaga! Zdecydowanie zachęca do spakowania plecaka i opuszczenia domu na rzecz poznania świata. Dodatkowym atutem jest niezwykle piękne wydanie tej książki: świetna korekta (żadnych literówek, błędów itd.), wspaniały papier i oprawa, fantastyczne zdjęcia. Doskonały pomysł na prezent. Gorąco polecam.
 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję slicznie portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Bernardinum.

Małogorzata Braunek&Artur Cieślar "Jabłoń w ogrodzie morze jest blisko"

Wydawnictwo Znak
data wydania 10 październik 2012
stron 198
ISBN 978-83-240-2179-6
 
Niezwykle mądra rozmowa
 
Pani Małgosia Braunek to ikona polskiego kina. Jej filmowe kreacje na zawsze zapisały się w historii. Oleńka Bilewiczówna z "Potopu" (ponoć niektórzy tu zarzucali, że aktorka była niezbyt urodziwa do roli idealnej panny szlachcianki), Iza Łęcka z "Lalki", a wreszcie Basia z serialu na podstawie książki Małgorzaty Kalicińskiej - te role mnie urzekły i zachwyciły w wykonaniu Braunek. Ale o samej aktorce, o jej życiu prywatnym wiedziałam niezbyt wiele. Może to i zasługa tego, że początek kariery tej aktorki przypadł na czasy kiedy nie istniały tabloidy?
 Jaka jest prywatnie odtwórczyni narzeczonej Kmicica? Niezwykle sympatyczna i mądra. Właściwie w tym miejscu pisania o tej książce muszę się Wam do czegoś przyznać. Wzięłam ją do ręki ot tak, by tylko sobie przeglądnąć. I co? Wsiąkłam na amen. Nawet nie wiem kiedy doczytałam się do prawie połowy. Lektura zadziałała na mnie jak magnes i nie mogłam się oprzeć, by nie dokończyć jej od razu. Ta książka to właściwie wywiad rzeka. Szczera rozmowa między dwojgiem ludzi, którzy się lubią, szanują i są pokrewnymi duszami.
Aktorka opowiada o swoim życiu, bardzo szczerze i osobiście. Niczym na spowiedzi wprowadza czytelników w swoje prywatne życie. Opowiada ciekawie i bez zbędnych sensacji. O dzieciństwie, młodości, fascynacji i pierwszych miłościach. Pani Małgosia bardzo ciepło wyraża się o rodzinie i swoich bliskich, opisuje perypetie życia studenckiego i początków pracy zawodowej. Z lektury dowiemy się także o jej rodzinie, dzieciach, mężczyznach życia. O wierze i buddyzmie. O drodze duchowej i pogłębianiu wiedzy o życiu w krajach, gdzie dominuje buddyzm, o podróżach do nich. Ze słów Pani Braunek wyłania się kobieta niezwykle mądra życiowo, spokojna i szczęśliwa, pełna szacunku dla świata i żywych stworzeń. Wspaniała partnerka, matka i profesjonalistka jeśli chodzi o podejście do pracy zawodowej. Wypowiedziom nie brak szczerości i prostoty, nie ma tu jakiegoś sztucznego szukania popularności czy braw. Ot spotyka się dwoje przyjaciół i rozmawia, dyskutuje, polemizuje, wspomina. Podziwiam Panią Braunek za odwagę poszukiwania samej siebie, bo czasem szukając możemy odkryć coś szokującego. Za spokój i rozwagę, za ciepło, które bije z jej osoby i wypowiedzianych przez nią słów. Wspaniała książka, która polecam z całego serca.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

sobota, 15 września 2012

Jackie Collins "Mała dziwka"


Wydawnictwo Albatros
data wydania maj 2012
stron 464
ISBN 978-83-7659-638-9

W świecie bogactwa i blichtru
Jak wielu z nas zwykłych śmiertelników marzy by być sławnym i bogatym! By pławić się w luksusie i na zawsze porzucić myśl "mnie na to nie stać". Czy życie krezusów bywa jednak usłane różami i wszystko idzie im jak po maśle? Otóż nie – oni też mają drobne kłopoty i czasami spore problemy. Ich niebo też zasnuwają chmury, z których pada rzęsisty deszcz. Jackie Collins to autorka mająca w dorobku wiele powieści, których bohaterami jest śmietanka Los Angeles czy Nowego Yorku. Ta pisarka w rolach głównych obsadza rekinów biznesu, aktorów, producentów filmowych, modelki – jednym słowem ludzi niezmiernie bogatych i znanych. Opisuje ich codzienność, która jakże inna jest od tej szarej, doskonale znanej przeciętnym zjadaczom chleba.
Jeśli chcecie zajrzeć do życia ludzi, kórzy mają tak wiele, że już nie wiedzą dokładnie ile, zachęcam do przeczytania powieści "Mała dziwka". Tytuł dość prowokujący, a treść? Ta powieść to historia trzech dziewczyn Annabelle, Carolyn, Denver, które kiedyś połączyła szkoła, do której uczęszczały. Po skończeniu edukacji ich drogi oczywiście się rozeszły. Annabelle córeczka Ralpha Maestro i jego pięknej żony rezygnuje ze zdobycia wykształcenia. Wyprowadza się do Nowego Yorku i szuka szczęścia. Jej partnerem zostaje człowiek uzależniony od narkotyków. Oboje chcą wieść dostatnie życie, a jej rodzice nie są skorzy do sypania pieniędzmi. Dlatego para zakłada luksusową agencję towarzyską. Dziewczyny na telefon, wśród których są sławne aktorki czy modelki mają dyskretnie umilać życie znudzonym bogaczom. Cena za te rozkosze jest wysoka – jedyne 20 tysięcy dolarów za godzinę. Mimo to interes świetnie prosperuje. Denver wybiera drogę kariery związaną z prawem. Jest adwokatem w znanej spółce prawniczej, ma swojego szefa za mentora i przewodnika. Odnosi coraz to większe sukcesy. Świetnie zarabia i brakuje jej tylko odpowiedniego mężczyzny u boku. Carolyn jest asystentką senatora, z którym wiążą ją nie tylko zawodowe stosunki, ale i ognisty romans. Sprawa zaczyna się komplikować gdy ona zachodzi w ciążę, a jemu ani w głowie wywołanie skandalu i rozwód z żoną. Światem Hollywoodu wstrząsa wiadomość o morderstwie matki Annabelle, która zostaje zastrzelona we własnej rezydencji. Jednym z podejrzanych jest jej mąż obecny wtedy w domu, którego interesu prawnego pilnować ma Denver i jej szef...
"Mała dziwka" to pomysłowo napisana powieść obyczajowa z wątkiem sensacyjnym. Owszem, możecie zarzucić jej autorce, że kopiuje swoje pomysły w kolejnym książkach, pisze wciąż o świecie grubych pieniędzy, o zdradach, brudnych interesach i polityce, o obyczajowych skandalach i seksie za pieniądze, ale jej książki mają jakiś urok i wierne rzesze czytelniczek, które z chęcią poświęcają im czas. Nie jest to proza ambitna, ale czyta się ją lekko i przyjemnie. I cóż, książka skutecznie przykuwa uwagę i osobiście czytałam ją z wypiekami na twarzy ciekawa, kto jest winny zbrodni i jak potoczą się losy trzech pięknych i bogatych kobiet. Collins udaje się świetnie uchwycić i przenieść na papier realia świata tych, których konta pękają w szwach, a o których często kręcone są opery mydlane. Bogaci do bólu, zepsuci, bez żadnych zahamowań i norm moralnych są zdania, że im wszystko wolno. Mają głębokie przekonanie, że im należy się od życia więcej i więcej. A więc należy mieć jak najwięcej drogich zabawek w stylu samolot czy jacht i umiejętnie pokazywać je otoczeniu. Tylko czy pieniądze, choćby nie wiem jak olbrzymie są w stanie zmienić ich ludzką naturę? Otóż nie! I ci wspaniali, piękni i bogaci mają sporo wad, które często pakują ich w kłopoty, a od nadmiaru środków finansowych przewraca się im w głowie. No i problemy gotowe. Powieść utwierdziła mnie w przekonaniu, że wypchane konto nie jest skutecznym lekiem na kłopoty. Mając wiele można czuć się i samotnym i niekochanym.
Powieść zabiera nas w świat, w którym liczy się szpan i ekstrawagancja. Pozwala podejrzeć to, co kryją wspaniałe rezydencje i luksusowe hotele. Czy ten świat jest idealny? Oj nie, ale inny i egzotyczny. I pewnie właśnie dlatego warto pobyć w nim tylko chwilę i powrócić do rzeczywistości, która mimo szarości ma i swoje zalety.
Powieść przeczytałam w ciągu jednego dnia i świetnie się przy niej odprężyłam. Zatem polecam ją ciekawym wielkiego świata i miłośnikom tabloidów. Miłego pławienia się w luksusie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuje portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Albatros.

czwartek, 13 września 2012

Victoria Twead " Andaluzja Ole!"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 412
ISBN 978-83-7642-042-4
 
W El Hoyo się dzieje!
 
Andaluzja – ojczyzna flamenco to południowy region Hiszpanii. Słynie z rolnictwa i turystyki. Panuje tu łagodny klimat, a oczy można sycić przepięknymi i malowniczymi widokami. Nic dziwnego, że to miejsce przyciąga nie tylko rzesze turystów, chcących spędzić tu wakacje, ale i ludzi, którzy decydują się tu przeprowadzić. Victoria Twead i jej mąż Joe - angielscy emeryci postanawiają kupić dom do remontu w niewielkiej miejcowości El Hoyo i tam zamieszkać. (Opowiada o tym pierwsza książka tej autorki U mnie zawsze świeci słońce).
Od tego czasu mija pięć lat. Dom jest już w pełni odnowiony, a Joe wraz z małżonką wtopili się doskonale w lokalną społeczność. Jeśli myślicie, że wiodą spokojnie i nudne życie to jesteście w sporym błędzie. Mimo tego, że El Hoyo to miejscowość, która w pełni ożywa tylko w lecie i w weekendy, a na co dzień mieszka tam zaledwie garstka osób to wcale nie oznacza, że nic się tu nie dzieje. Spokój zakłócają różne zdarzenia. Po pierwsze do sąsiadującego z Tweadami domu wprowadza się pewna wielodzietna i wielopokoleniowa rodzina. Kilkoro niesfornych malców wnosi wraz ze swoimi zabawkami nieustanny hałas. Maluchy są niezwykle rozbrykane i pełne energii, a cała rodzinka okazuje się niezwykle sympatyczna i miła. Całość dopełnia suczka york Fifi, która upodobała sobie nogi Joe jako gryzak. Oprócz tych zmian w miasteczku rozpoczyna się budowa olbrzymiego apartamentowca i w krajobraz na wiele tygodni wkomponowują się olbrzymie dźwigi. Victoria nadal hoduje kilka kurek, ale oprócz tego zostaje kocią mamą. Przygarnia z ulicy piękną kotkę o syjamskiej urodzie z trójką jej nowonarodzonych dzieci.
Strona za stroną z uśmiechem na twarzy i prawdziwą przyjemnością śledziłam losy autorki i jej małżonka. Rozkoszowałam się lekturą, dzięki której mogłam poczuć się jak mieszkanka słonecznej Andaluzji. Książka autorstwa Victorii daje nam okazję skosztowania prawdziwego, codziennego życia na hiszpańskim południu. Spędzając z nią czas poznałam rytm życia zwyczajnych Hiszpanów, którzy choć nie mają pełnych kont cieszą się życiem i żyją intensywnie każdą chwilą. Doceniają rzeczy drobne i dla wielu z pozoru nieważnie, są przyjacielscy i wiodą intesywne towarzyskie życie, lubią razem przeżywać uroczystości i wydarzenia sportowe – to musi być bardzo niezwykłe wynieść meble i tv na ulicę, by obejrzeć mundialowy mecz z sąsiadami! Hiszpanie nieco inaczej świętują Boże Narodzenie, ale za to mają oryginalne tradycje obchodzenia uroczystości Trzech Króli. Są ludźmi bardzo serdecznymi, otwartymi i nieobcy jest im ognisty południowy temperament. Lokalną społeczność El Hoyo łączą mocne więzy emocjonalne – ci ludzie chętnie sobie pomagają w potrzebie, tworzą coś w rodzaju miasteczkowej rodziny, która żyje ze sobą dobrze nie tylko na zdjęciu. Sprowadzając się do takiego małego miasteczka trudno czuć się samotnym i wyalienowanym. Joe i Victoria czuję się w Hiszpanii szczęśliwi i zadowoleni, choć pojawiają się i kłopoty w raju – a to przecieka w czasie bardzo deszczowej zimy dach, a to operator telefoniczny zawyża rachunek. Ale mimo wszystko życie w Andaluzji ich ekscytuje i dobrze się tu zadomowili.
Druga książka pióra Twead jest równie ciekawa i dobra jak jej poprzedniczka. Czyta się ją przyjemnie i lekko, a sama lektura świetnie relaksuje, bawi i niesie w sobie sporą dawkę energii i optymizmu. Autorka ciekawie edukuje i pokazuje jak codzienne proste sprawy mogą dawać radość, jak wiele przyjemności może płynąć ze wspólnej kolacji z przyjaciółmi. Dzięki zamieszkaniu w Andaluzji Tweadowie mają okazję zarazić się optymizmem i pasją życia od rodzimych mieszkańców i chyba częściej niż w Anglii się uśmiechać. Bo życie w El Hoyo może być niezwykle zabawne i wesołe. Może tylko czasem trzeba przymrużyć oko na pewne sprawy!
Piękna okładka zachęca do lektury, w której oprócz przeżyć autorki znajdziecie również mnóstwo przepisów kulinarnych regionalnej andaluzyjskiej kuchni, które nie są trudne i można je wypróbować również w Polsce. Gorąco polecam obie książki tej autorki. Uważam, że w trakcie ich lektury z łatwością poczujecie się jakbyście pojechali do El Hoyo. Twead jest świetną reporterką i obserwatorką. Cóż więcej pisać – po prostu zapraszam do Andaluzji na masę przygód. Miłego czytania.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Pascal.

wtorek, 11 września 2012

Corinne Hofmann "Afryka, moja miłość"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania sierpień 2012
stron 256
ISBN 9788377993743
 
Biała Masajka znów w Afryce
 
 
O tym, że ukaże się czwarta książka Szwajcarki, która pokochała wojownika Samburu dowiedziałam się z ust samej autorki w trakcie jej spotkania z czytelnikami, które miało miejsce wiosną bieżącego roku w Krakowie. Uczestniczyłam w nim dzięki transmisji internetowej Wydawnictwa Świat Książki. Corinne Hofmann w kilku zdaniach zdradziła o czym będzie jej najnowsza publikacja i to jeszcze bardziej rozbudziło moją ciekawość. Bo chyba niewielu pisarzy potrafi pisać o Afryce tak bardzo wzruszająco i pięknie jak ona. Wiele lat temu Corinne ujęła nie tylko uroda ojca jej córki Napirai, ale i cała Afryka. Zachwyciło ją prawdziwe oblicze Czarnego Lądu, a nie to dostępne w folderach reklamowych jakie oferują biura podróży. Ona pokochała mieszkańców Afryki, ich tradycje i kulturę, zachwyciła się życiem ludu Samburu, ich obyczajami, które powoli niestety przechodzą do historii.

"Afryka, moja miłość" - ten tytuł zdradza już bardzo wiele. Autorka wyznaje, czym dla niej jest Afryka. Czarny Ląd stał się jej drugim domem – jakże innym od tego w Europie, ale równie bliskim i kochanym. Tu mieszka jej afrykańska rodzina, z którą łączą ją bardzo mocne więzy. Mimo że jej małżeństwo się rozpadło, nie wpłynęło to negatywnie na kontakty z bliskimi jej ludźmi, z którymi mieszkała kilka lat.

Książkę można podzielić na trzy części, jakby trzy reportaże z kolejnych odwiedzin na afrykańskim lądzie. Pierwszy to podróż turystyczna, w którą Corinne udaje się przez przypadek. Pewnego dnia natyka się na ogłoszenie pewnego fotografa, który szuka reporterki – towarzyszki 720 kilometrowego trekkingu po Namibii. Corinne postanawia, że przejdzie tę trasę. Nie jako reporterka, ale jako członek ekipy płacący za siebie. Wędrówka jest niesamowita. Bliskie obcowanie z przyrodą, wycieńczający marsz, spanie w namiocie, poznanie ludu Himba – to esencja tej podróży. Piękne widoki, spotkanie z rdzennymi mieszkańcami, wspaniałe wschody słońca, wędrówka, która staje się niczym medytacja. W czasie pokonywania kolejnych kilometrów Corinne zdaje sobie sprawę jak bliska jest jej Afryka, jak bardzo kocha ten kontynent, jak czuje bijące serce Czarnego Lądu.

Druga podróż to podróż do stolicy Kenii, by poznać jej mieszkańców, ale nie tych, którzy mieszkają w centrum i żyją dostatnio, ale tych, którzy żyją w slumsach i należą do najuboższej warstwy społecznej. Wielu z nich jednak dzięki pomocy innych udaje się wyjść na prostą i poprawić warunki bytowe. Dzieje się tak dzięki przedsiębiorstwu kredytowemu Jamii Bora. Byłam pełna podziwu dla osób, które zorganizowały to przedsięwzięcie. Ma ono na celu zachęcenie do oszczędności i udzielanie niskooprocentowanych kredytów na rozwój własnych malutkich firm, które pozwolą na zapłacenie rachunków, nakarmienie rodziny i może nawet na zakup własnego domu.

W końcu pora na podróż trzecią – bardzo osobistą dla Corinne, która odwiedza Barsaloi wraz z córką Napirai, która jako dorosła, młoda kobieta ma poznać swojego ojca, babcię, przyrodnie rodzeństwo i dalszą rodzinę. To bardzo wzruszająca i osobista relacja. Pełna emocji i stresu dla Napirai. Gdy ją przeczytacie dowiecie się jak wyjątkowe są afrykańskie rodziny, jak bardzo różnią się od europejskich. Dla ludzi z Barsaloi wszystko jest takie proste, a oni umieją cieszyć się życiem mimo wielu niedostatków. Są pogodni, doceniają każdą chwilę daną im od losu. To wyjątkowa okazja, by zobaczyć to inne piękno Afryki, to życie, którym tętnią afrykańskie domy, mimo że daleko im do standardów i wygód Starego Kontynentu.

Jan Paweł II powiedział, że przyszłością świata jest właśnie Afryka. To prawda. Na tym kontynencie mieszkają wyjątkowi ludzi, serdeczni i życzli, obca im zazdrość i zawiść, są pogodni mimo wielu trosk i chorób. Takich właśnie Afrykanów spotyka Corinne. I takich dzięki jej relacji mamy okazję poznać i my. "Afryka, moja miłość" to dla mnie niezapomniana podróż książkowa na Czarny Ląd. I już wiem, że chętnie to tej lektury wrócę. Jeśli zapytacie dlaczego, odpowiem krótko: bo jest to wyjątkowa książka, bo zabiera nas do samego serca Afryki. Wybitna lektura, obowiązkowa dla tych, którzy kochają Czarny Ląd. Dodatkowym jej atutem jest masa wspaniałych zdjęć.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki.

niedziela, 9 września 2012

Ann Reynolds, Kenneth Wapner "Zagadki medycyny"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania sierpień 2012
stron 216
ISBN 978-83-7839-265-1
 
Ach te paskudne choróbska!
 
No tak to już jest w naszym ziemskim żywocie poukładane, że dopadają nas choroby. Nie są oczywiście mile widziane, ale cóż poradzić. Pół biedy, gdy są przejściowe, trwają kilka dni i mijają bez pozostawionych po sobie przykrych dolegliwości. Kilka dni w łóżku, leki i ciepły kocyk idzie wytrzymać. Gorzej i to zdecydowanie gorzej, gdy zachorujemy na jednostkę chorobową, która będzie długotrawała, uciążliwa i może stać się naszym towarzyszem do końca. A już paskudną sytuacją jest fakt(niestety zdarza się to ), że lekarz do którego udamy się po pomoc nie potrafi nas zdiagnozować. Tu zaczynają się schody. No i z ciałem zaczyna chorować i dusza. Bo to nic przyjemnego, gdy człowiek w białym fartuchu nie może na pomóc. Taka sytuacja rodzi w duszy chorego lęk, frustację, depresję. Czujemy się niczym ufoludki, bo mamy coś dziwnego w sobie.
 Są na świecie choroby na które cierpi niewiele osób. To schorzenia trudne do sklasyfikowania i leczenia. O takich właśnie przypadkach opowiada książka duetu Reynolds & Wapner. To historie pacjentów, którzy zachorowali na rzadko spotykane choroby, które bardzo skomplikowały ich życie. Są to zarówno schorzenia ciała, jak i duszy. 23 rodziały to 23 rodzaje niezwykle rzadko spotykanych schorzeń, które jednak utrudniają cierpiącym na nie życie. Są to bardzo różne choroby. Brak równowagi, wydzielanie tzw rybiego zapachu, uporczywe podniecenie seksualne, jedzenie w czasie snu, niezdolność do zapamiętania twarzy, paraliż spowodowany zjedzeniem pizzy, śmiertelna bezsenność dziedziczona po przodkach to paskudne dolegliwości dręczące opisanych w książce konkretnych bohaterów. Smutne jest to, że mimo takiego postępu na niektóre z nich medycyna nie zna skutecznego lekarstwa.
Publikacja napisana jest w bardzo ciekawy sposób. Autorzy nie tylko piszą bardzo przystępnie o tych chorobach od strony technicznej, ale opisują życie i perypetie konkretnych pacjentów - dotykające ich uczucia strachu, bólu, przerażenia, bezradności. Na szczęście wielu z nich może liczyć na wsparcie rodziny, małżonków i organizacji zrzeszających inne osoby podobnie cierpiące. Takie wsparcie w czasie choroby(znam to z autopsji) bywa bezcenne.
Książka oparta jest na serialu ABC "Zagadki medycyny" i jest bardzo ciekawa. Czytałam ją niczym przedszkolak słuchający bajkę z rozdziawioną buzią. To niewiarygodne co może spowodować poważne zagrożenie naszego życia - niektórym może poszkodzić zjedzenie pizzy, innym surfowanie na desce, a jeszcze innym wysłuchanie utworu muzycznego, który wywoła napad padaczki. Ach jakże delikatny bywa ludzki organizm. Jaka to skomplikowana maszyneria!
Czytając uświadomiłam sobie jedno - jak cenne jest nasze zdrowie, jak wspaniały jest każdy dzień, gdy nic nam nie dolega, gdy nic nie boli. O wartości zdrowia pisał przed wiekami Kochanowski. Tak, tak zdrowie doceniamy dopiero wtedy jak ono nas opuszcza. Cieszmy się każdym zdrowym dniem i szanujmy nasz ogranizm. A w dodatku uczmy się wyrozumiałości, tak jak jedna z bohaterek reportażu. Może ktoś jest dla nas niemiły bo coś go boli. Tak czy owak dużo, dużo zdrowia wszystkich życzę.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

piątek, 7 września 2012

Stosik spory wrześniowy nr 1


Dawno się nie chwaliłam. Praktycznie od połowy sierpnia nie pokazywałam co mam nowego do czytania. I tak :
Diane Chamberlain "Tajemnica Noelle" od Prószyńskiego - super książka, która bardzo przypadła mi do gustu - recenzja już na blogu
Ann Reynolds, Kenneth Wapner " Zagadki medycyny" od Prószyńskiego
Sławomir Koper "Ukraina" - wygrana w blogowym konkursie
Lisa Scottoline "Spójrz mi w oczy" od Prószyńskiego
Grzegorz Kozera "Droga do Travisio" od Księgarni Matras
Izabela Meyza, Witold Szabłowski "Nasz mały PRL" niespodzianka od Znaku
Wojciech Bonowicz "Alfabet Tischnera" j.w.
Małgorzata Braunek" Jabłoń w ogrodzie morze jest blisko" j.w.
Nicholas Searle" Pogromcy mitów. Ciało. Niesamowita wyprawa w głąb ludzkiego ciała" od Pascala
Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska "Wszyscy jesteśmy Nomadami" od Lubimy Czytać
Jacek Perzyński" Smolar" j.w.
Agata Tuszyńska "Tyrmandowie. Romans amerykański" od MG
Za wszystkie książki ślicznie dziękuję i cóż po zrobieniu miliona przetworów wracam do intensywnego czytania. Jesień idzie ponoć ciepła, więc liczę, że długo będę czytać w plenerze. A dziś życzę Wam dobrego dzionka.

czwartek, 6 września 2012

Violetta Sajkiewicz, Robert Ostaszewski "Sierpniowe kumaki"



Wydawnictwo WAB
data wydania czerwiec 2012
stron 320
ISBN 978-83-7747-714-4
seria Mroczna seria
 
Niefortunne wakacje podkomisarza Tyszki
 

Schyłek sierpnia to nad polskim morzem właściwie już koniec sezonu przez duże S. Plaże powoli pustoszeją, ośrodki wypoczynowe i pensjonaty mają coraz więcej wolnych pokoi, a na polach namiotowych z każdym dniem ubywa namiotów. Wydawałoby się, że w kurortach robi się coraz ciszej i spokojniej. Ten czas na długo wyczekiwany urlop wybiera Adam Tyszka pracujący na co dzień w jednym z komisariatów na Śląsku. Podkomisarz chce odpocząć od stresującej pracy i odechnąć od ojca z którym mieszka, a który od śmierci żony zrobił się bardzo przewrażliwiony na punkcie swojego zdrowia. Dzień po dniu robi się coraz bardziej zrzędliwy czym zamęcza syna. Nic dziwnego, że Adam chce odetchnąć swobodą i pożyć sobie beztrosko chociaż kilka dni. Na miejsce urlopu wybiera Kuźnicę. Niestety jego marzenia o spokojnym wypoczynku stają się fikcją za przyczyną jego instynktu gliniarza, który każe mu wmieszać się w pewne dość skomplikowane sprawy. Bawiąc się w śledzczego podejrzanie zachowującej się kobiety Adam ściąga na swoją głowę spore kłopoty. I nie dość, że zostaje uwięziony na jedną noc w wojskowym bunkrze z czasów II wojny światowej to lokalna policja oskarża go o zabójstwo. Adam zostaje zatrzymany i osadzony na słynnym „dołku”. W tej sytuacji może liczyć na pomoc ze strony swojego katowickiego zwierzchnika nadkomisarza Edmunda Polańskiego. Wprawdzie wyjazd na Hel bardzo komplikuje życie rodzinne Mundka, ale dzięki temu prawda o tajemniczych zdarzeniach w nadbałtyckich kurortach szybko wychodzi na jaw.
„Sierpniowe kumaki” to powieść kryminalna, która czyta się błyskawicznie od pierwszej strony do samego końca. Przy lekturze nie sposób się ani chwili nudzić. Akcja, która toczy się współcześnie przez niespełna dwa tygodnie jest bardzo dynamiczna i pełna niespodziewanych zwrotów oraz sporych niespodzianek. Ciągle mają miejsce różne zdarzenia, których popełnianie narusza coraz to inne paragrafy kodeksu karnego. Jest trup i to nie jeden. Dochodzi do porwań i zaginięć, mają miejsce przestępstwa gospodarcze, szantaże i wyłudzenia. Dochodzi do wypadku samochodowego i porachunków między ludźmi żyjącymi nie za pan brat z prawem. Fabuła „Sierpniowych kumaków” składa się z wielu wątków, które autorzy ze sobą bardzo sprawnie i misternie połaczyli. Efektem tego jest świetna powieść, która oprócz sensacji jest niczym przewodnik po kurortach położonych na Półwyspie Helskim. Bardzo podobało mi się ciekawe ukazanie walorów turystycznych w tle książki kryminalnej. Główny bohater Adam ma może nieco przeciętny charakter, ale nie opuszcza go pech. Dobrze, że ma u boku wyższego rangą partnera, który okazuje się również dobrym kumplem. Miejscowi stróże prawa są pokazani jako policjanci nieco mniej błyskotliwi od kolegów z większych aglomeracji. Owszem usprawiedliwia ich to, że to spokojniejsze miejsce niż duże miasta, ale nie są oni zbyt pracowici.
„Sierpniowe kumaki” to dobry polski kryminał, który czyta się lekko i przyjemnie. W trakcie lektury oprócz rozwiązania zagadki kryminalnej frapowało mnie jak autorzy pisali w duecie tę książkę. Jak rozwiązywali kwestie techniczne, jak łaczyli swoje pomysły w jedno tak perfekcyjne dla miłośnika kryminałów „danie”. To zapewne niełatwa sztuka.
Powieść Sajkiewicz i Ostaszewskiego wydano w Mrocznej Serii WAB-u, gdzie ukazywały się książki takich sław jak Mankella, Marininy czy Wrońskiego. Moim zdaniem „Sierpniowe kumaki” są tak dobre i ciekawe, że doskonale pasują do tego doborowo wybranego zestawu. Powieść polecam miłośnikom polskich kryminałów, fanom Półwyspu Helskiego i tym, którzy lubią sensację z dodatkiem humoru.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję Wydawnictwu WAB.

Kim Lawrance, Kathym Ross, Chantelle Shaw "Smak hiszpańskich pomarańczy"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania sierpień 2012
stron 400
ISBN 978-83-238-9208-3
seria Opowieści z pasją
 
Zakochać się pod hiszpańskim niebem
 
Miłość to piękne uczucie. Czasem zakochujemy się nagle i niespodziewanie. Strzała Amora spada na nas jak grom z jasnego nieba. A jak trudno zakochać się po przejściach? Kiedy małżeństwo lub narzeczeństwo pozostawiło bardzo przykre i bolesne wspomnienia, smak zdrady i poniżenia? Bohaterki trzech miłosnych historii zawartych w najnowszej książce z serii Opowieści z pasją zakochują się będąc w pięknej Hiszpanii. Lily, Carrie i Grace są ambitne i zranione. I pewnego dnia gdy nic tego nie zapowiada znajdują swoje drugie połowy - przystojnych Hiszpanów, którzy kradną im serce.
Wakacje w Andaluzji
Urlop na południu Hiszpanii ma pomóc Lily zaleczyć zranione serce po nieudanym małżeństwie i utracie dziecka. Towarzysząc koleżance spotyka mężczyznę, który w przeszłości był dla niej kimś bardzo ważnym. Lily czuje się zszokowana i liczy, że były kochanek ją nie rozpozna. Ale Santiago nie zapomniał tak szybko ognistej i namiętnej kobiety, która nadal bardzo mu się podoba. Czy dostaną od losu drugą szansę ?
Wino, słońce, Barcelona
Carrie jest ambitną specjalistką od reklamy i marketingu. Będąc w służbowej podróży spotyka niezwykle atrakcyjnego mężczyznę. Już na pokładzie samolotu między nimi iskrzy. Jak się okazuje para ta spotka się jeszcze na gruncie zawodowym. Carrie będzie musiała poprowadzić promocję wina produkowanego przez winnicę Santos. Czy Maksa i Carrie połączy tylko służbowy kontrakt, czy może ognisty romans, albo coś więcej?
Tylko w Madrycie
Javier ma wielką ochotę na przyjęcie schedy po dziadku. Już widzi siebie na fotelu prezesa rodzinnego banku. Ale sprytny starszy pan zastrzegł, że wnuk będzie mógł kierować potężną firmą tylko pod warunkiem, że się ożeni i ustatkuje. Są na to tylko już dwa miesiące, a jedyną kandydatką, jak nawija się pod rękę jest córka człowieka, który oszukał Javiera i dokonał sporych malwersacji. Czy taki związek na okres jednego roku ma sens, czy to tylko służbowy układ czy może początek pięknego związku niczym w bajkach?
Romanse świetnie czyta się, gdy za oknem świeci słońce, a my mamy ochotę na relaks i miłe chwile. Książki o miłości to literatura, która niesie ze sobą sporą dawkę optymizmu i radości, która mile nastraja nas do życie. Warto po nie sięgać. Takie pełne radości i wiary w lepsze jutro są te trzy historie, które pokazują, że po burzy i kłopotach słonko wychodzi za chmur, że po sporych problemach można wyjść na prostą i się beztrosko uśmiechnąć. Życie bywa bowiem czasem bardzo nieprzewidywalne i lubi zaskakiwać. Idealna lektura na chandrę, zły humor i spokojny wieczór. Polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Harlequin.
 
 
 

wtorek, 4 września 2012

Imogen Edwards-Jones&autor anonimowy "Plaża Babylon. Sekretne życie milionerów i celebrytów na rajskiej wyspie"

Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 368
ISBN 978-83-7642-043-1
 
Eden od podszewki
 
Piękna, egzotyczna wyspa położona gdzieś na oceanie. Na niej dziewicza plaża, bielusieńki piasek, palmy, błękitne niebo z leniwie sunącymi po nim pierzastymi obłoczkami i idealnie czysta woda. Do tego luksusowe warunki do zamieszkania, restauracje z bogatym menu i sztab ludzi z obsługi gotowy spełniać każdą nawet najbardziej wyszukaną zachciankę. Jednym zdaniem raj na ziemi. Idylla. Któż z nas nie miałby ochoty na spędzenie tam urlopu bądź choćby weekendu?! Z dala od cywilizacji, ale z wszelkimi jej dobrodziejstwami. Poczuć się jak Robinson, a zarazem krezus tego świata. Niestety, spełnienie takiego marzenia jest dostępne tylko dla grubych ryb, mających wypchane portfele. Rachunek bowiem liczy się w tysiącach dolarów. Większości mieszkańców ziemskiego padołu pozostaje tylko o takim miejscu poczytać, bo to, że wygramy wycieczkę do takiego kurortu jest raczej mało prawdopodobne.
Na rajską wyspę zabiera nas autorka niezwykle poczytnego cyklu "Babylon", brytyjska dziennikarka Imogen Edwards-Jones. Mamy okazję przyjrzeć się idyllicznej wyspie, ale nie okiem turysty. Okiem pracującego tam pierwszego menadżera – szefa i boga w jednym, który jest odpowiedzialny za funkcjonowanie bardzo skomplikowanego, jak się okazuje, kurortu. Owszem będąc gościem możemy się tu czuć jak w niebie, ale praca nawet na szczeblu najwyższym już do beztroskich nie należy. Anonimowy autor, który równocześnie jest narratorem udowania nam, że bycie tu szefem to mimo pewnych przywilejów życie w złotej klatce. Owszem zarobki są całkiem przyjemne, oprócz nich dość luksusowy domek i trunki, do dyspozycji odnowa biologiczna i kompleks sportowy, ale obowiązków cała masa. No i praca w nienormowanym czasie, a dzień wolny – jeden w tygodniu - to często po prostu fikcja. Bez względu na wszystko trzeba mieć uśmiech przyklejony do twarzy i znosić wybryki i kaprysy gości bez mrugnięcia okiem.
Na ponad 400 stronach mamy okazję przeżyć w bardzo luksusowym kurorcie tydzień. Poznać kulisy jego funkcjonowania, gości, którzy pławią się w luksusie i często którym trudno dogodzić, poczuć się pracownikiem od najniższego szczebla po szczyty władzy. Oj, dzieje się tu sporo.
Piękny kurort nieco inaczej wygląda od podszewki niż na zdjęciach folderów. Odwiedzający go w większości krezusi są już przeważnie wszystkim znudzeni i sami nie wiedzą czego chcą. Najdroższe trunki leją się tu strumieniami, jedna porcja kawioru kosztuje 600 dolarów, naroktyki używane są po cichu. Panowie przywożą ze sobą rodziny bądz stada luksusowych cór koryntu. Szaleństwu do białego rana nie ma końca. A jak ktoś się znudzi to może wybrać się na rejs po oceanie jednym z wielu luksusowych jachtów. A szef ? On to ma istne urwanie głowy. Bo pani z willi x marudzi, że za bardzo wieje wiatr, bo skończył się różowy Dom, a inny szampan nie pasuje arabskiemu szejkowi, bo nie dowieźli świeżych truskawek, a nieścięte jeszcze owoce palm kokosowych mogą komuś spaść na głowę. Istną tragedią porównywaną do potopu bibiljnego jest załamanie pogody. W końcu goście płacą słone rachunki za słoneczny raj, a nie pochmurne niebo siąpiące deszczem.
Książkę czytałam jednym tchem. A w trakcie lektury zaśmiewałam się do łez z chorych problemów milionerów, którzy już często nie potrafią się niczym cieszyć. Relacja jest napisana dowcipnym językiem ze sporym poczuciem humoru. Raj okazuje się mieć spore wady i braki, a bogaczom wciska się czasami kit, by tylko wyciągnąć od nich jak najwięcej pieniędzy. Jakże łatwo jest wpłynąć na rosyjskiego potentata z Syberii czy bogatego celebrytę, by kupili najdroższe wino czy szampana! Kobiety na wyspie to albo wyrachowane panie lekkich obyczajów, które od swoich sponsorów wyciągają spore kwoty, albo znudzone żony, dla których urlop z mężem jest katorgą. Ale im też można umilić zakupy w jedynym sklepie oferując oryginalna biżuterię wartą tysiące.
Ta książka ukazuje w całej krasie jak próżna jest natura ludzka. Potwierdza się prawda, że liczba zer na koncie nie świadczy o wartości człowieka. A czasem jeszcze bardziej ukazuje jego słabości. Czytałam i zastanawiałam się czy znając realia tego miejsca nadal mam ochotę na takie spędzenie wolnego czasu. Książka uświadomiła mi, że ja się na milionerkę nie nadaję. Wolałabym urlop w bieszczadzkiej głuszy, w namiocie lub chatce bez prądu, wody i innych zdobyczy techniki. Ale dzięki tej publikacji pobyłam w świecie, do którego inaczej nie miałabym dostępu. I dzięki Bogu. A Ty? Sprawdź czy nadajesz się na milionera i przeczytaj "Plażę Babylon". Życzę niesamowitych wrażeń.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Pascal.

poniedziałek, 3 września 2012

Diane Chamberlain "Tajemnica Noelle"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania sierpień 2012
stron 472
ISBN 978-83-7839-258-3
 
Otworzyć puszkę Pandory
 
Tara, Emerson i Noelle znają się jeszcze od czasów studenckich. Są serdecznymi przyjaciółkami. Choć każda z nich wiedzie nieco inne życie, to łączy ich bardzo silna więź. Spotykają się, rozmawiają, wspierają w trudnych chwilach. Są sobie bliskie jak siostry i to trwa wiele lat. Te kobiety są niczym trzej muszkieterowie. Tara i Emerson są przekonane, że mają za sobą zjedzenie beczki soli i nic ich we wzajemnych relacjach nie zaskoczy. A jednak mylą się. Noelle pewnego dnia odbiera sobie życie. Popełnia samobójstwo zażywając mieszankę leków uspokajająco-przeciwbólowych. Zasypia na własnym łóżku i już się nie budzi. Odchodzi we śnie. Pomoc by ją odratować przybywa za późno. Noelle zostawia pożegnalny list, rozdysponowuje majątek. Jej przyjaciółki są w sporym szoku. Nie spodziewały się zupełnie, że Noelle targnie się na życie. Postanawiają za wszelką cenę odkryć prawdę. Są zdeterminowane, by odkryć co popchnęło ich przyjaciółkę do tak drastycznego kroku. Uważają, że są jej to winne. Ich śledztwo prowadzi do bardzo nieprzewidzianych odkryć. Okazuje się, że mimo bliskiego kontaktu nie miały zielonego pojęcia co działo się w życiu Noelle. A przy tym otwierają prawdziwą puszkę Pandory. Ich życie ulegnie wielu zmianom..............
To pierwsze moje czytelnicze spotkanie z prozą autorstwa Diany Chamberlain. Ale spotkanie bardzo owocne. Przeczytanie jednej powieści wystarczyło, bym została fanką pióra tej Pani. Bo ona pisze znakomicie. Zniewalająco i tak, że czytając jej książkę zapomniałam o bożym świecie. Liczyło się tylko to, co dalej i jakie będzie rozwiązanie przyjacielskiego dochodzenia. Strona po stronie chłonęłam historię kobiety, która miała bardzo poplątane życie, a zarazem i dość skomplikowany charakter. Popełniła błąd, który położył się cieniem na jej całym późniejszym życiu. A poczucie winy zabijało ją dzień po dniu. Postać Noelle jest bardzo ciekawie wykreowana. Wrażliwa i samotna, z poczuciem winy, które nie daje się ukoić cierpi w środku na zewnątrz udając kogoś zupełnie innego. Jest tajemnicza i skryta. Samotnie dźwiga bardzo ciężkie brzemię. Jestem przekonana, że gdyby poszukała pomocy jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale Noelle jest cierpiętnicą.
 
Książkę czyta się jednym tchem. Numery stron migają jak w kalejdoskopie. A lekturze towarzyszy spory dreszczyk emocji. Powieść ma kilka dość zaskakujących zwrotów akcji. Fabuła jest świetnie wymyślona i dopracowana. Autorka w doskonały sposób, w świetnym stylu przelała na papier historię, która bardzo wzrusza. Czasem nawet do łez. Jak przyznaje na końcu książki pisarka pomysł na tę powieść był inspirowany prawdziwą historią chorego dziecka, które zmagało się z ciężką chorobą.
"Tajemnica Noelle" to książka o miłości, cierpieniu i pożądaniu. O tęsknocie i bólu, o zdradzie i jej konsekwencjach, które bywają niezwykle bolesne. Przeczytanie tej historii na długo pozostanie mi w pamięci. I zmusi do refleksji, by ostrożniej w życiu wydawać sądy o innych. Bo jakże łatwo niesłusznie potępić nie znając prawdy, a oceniając jedynie z pozoru.
Książkę polecam w szczególności miłośniczkom prozy Jodi Picoult i tym, którzy lubią wzruszające, obyczajowe historie. Świetna lektura, która skutecznie zachęciła mnie do zapoznania się z całą twórczością tej pisarki. Polecam.
Książkę zrecenzowałam dla Wydawnictwa Prószyński i S-ka.