niedziela, 20 października 2024

Radosław Figura, Katarzyna Kalicińska "Felicita"


Wydawnictwo Wielka Litera 
data wydania 2024
stron 368
ISBN 978-83-8360-131-1

Życie to jedna, wielka niespodzianka!

Życie, ciąg dni utkany przez los w mistyczny i niepowtarzalny wzór, jest niczym kalejdoskop. Ciągle biegnie przed siebie, nie da się zatrzymać i nieustannie ewoluuje. Przynosi radości i smutki, nie jest sprawiedliwe. Życie to niespodzianka o różnych obliczach! O tej prawdzie przekonała się główna bohaterka niesamowitej powieści obyczajowej której lektura była czymś niezwykłym i wyjątkowo przyjemnym, Zosia. Poukładany świat dojrzałej kobiety runął nie raz i nie pytał czy ona sama ma ochotę na tak drastyczne zmiany. Los nie dał jej chwili oddechu i co rusz szykował ogromne niespodzianki z którymi kobieta musiała się zmierzyć i wziąć za bary. Ale po kolei!

Zosia miała szczęście poznać wyjątkowego, jak myślała, mężczyznę i się w nim zakochać z wzajemnością. Były porywy serca, ślub z wielkiej miłości i ta myśl, że szczęście nie opuści, a oni zostaną ze sobą do grobowej deski. Urodziła się córka, a młodzi rodzice byli rozanieleni pociechą. I zapragnęli syna, ale tu los okazał się okrutny. Zosia nie dała mężowi małego chłopczyka i para musiała zadowolić się jedynaczką. Zawodowo powodziło im się bardzo pomyślnie. Ona terapeutka nie narzekała na brak klientów, on sprowadzał towary ze słonecznej Italii. Tam kogoś poznał. Jego życie stało się podwójne, ale żona okazała się na tyle ważna by z nią być i przyznać się do zdrady i jej owocu. A potem nastała pandemia...

Minął tydzień jak skończyłam czytać tę fenomenalną powieść, a ja wciąż nie mogę się wymiksować z jej fabuły i nie myśleć co bym zrobiła na miejscu Zosi. Jej postać okazała mi się bardzo bliska, choć los nie przygotował mi takiego trzęsienia ziemi, ale ... w trakcie czytania zaczęłam sobie zadawać pytania co bym zrobiła na jej miejscu! Czy da się wybaczyć zdradę? 
To bardzo trudna kwestia sama w sobie, a w fabule "Felicita" dochodzi sedno czy da się wybaczyć zdradę komuś kto odszedł z tego świata?! Zosia by odzyskać spokój i zamknąć przeszłość raz na zawsze oraz by spełnić marzenie córki jedzie do Italii, do miasteczka w którym jej mąż złamał przysięgę małżeńską. I tam spotykają ją nowe wyznania i niespodzianki. A ona musi je przeżyć, przetrawić, przeboleć, pogodzić się z nimi, ułożyć swój świat od nowa i dostrzec przyszłość. Odnaleźć na nowo siebie i swoją drogę. Nie jest jej łatwo, ale wie, że musi to zrobić zwłaszcza dla samej siebie. I o tym przede wszystkim jest ta przepiękna historia, którą czytałam obojętna na otoczenie, wskazówki zegara i obowiązki. Ja żyłam życiem Zosi, ja przeżywałam niczym swoje jej rozterki i dylematy, ja traktowałam literacką bohaterkę niczym najlepszą przyjaciółkę przy której w tarapatach powinnam trwać i wspierać z całych sił. 

Powieść duetu Kalicińska&Figura ma bardzo wiele atutów. Czytelnicy znajdą w niej wyjątkowe tło - przepiękne Włochy, urocze krajobrazy, znakomite jedzenie. Po drugie ciekawych bohaterów, którzy są wyraziście i oryginalnie wykreowani. Dynamiczną akcję pełną zakrętów i nieprzewidywalnych wydarzeń. Moc samego życia, niepolukrowane sceny z życia żony, matki i kobiety, którą dosięgnął sztylet zdrady. I sporo nadziei, że nawet po największej życiowej burzy, po najstraszniejszym sztormie na niebo wychodzi słońce, a los otwiera nowe drzwi i podaje nowe możliwości. 
Autorzy podają receptę na niepoddawanie się, na konieczność chwytania nowych możliwości, na iście do przodu mimo przeciwności losu. Z tytułu bije nadzieja i otucha, a ta książka na pewno pokrzepi niejedno zranione kobiece serce. 

To historia niejednolita, wędrująca w czasie. Słodka i z gorzkim posmakiem, która trafia prosto w serce. To książka nietuzinkowa i oryginalna. Specyficzna i nakreślona z niesztampowym pomysłem. Jest w niej wiele emocji, wiele kolorów, a ona sama zarówno wywołuje uśmiech czytelnika, jak i mocno wzrusza. Bardzo gorąco ją polecam, a dla tych, którzy ulegną jej urokowi mam wspaniałą informację. Opisane wydarzenia widzimy w "Felicita" oczami Zosi - matki. W innej książce pióra Kamili Kisały możemy je poznać z perspektywy córki Zosi - nastoletniej Oliwi. Ja zabieram się za jej lekturę, a Was bardzo zachęcam do przeczytania obu pozycji z prostego powodu. Są wyjątkowe! 



 

środa, 16 października 2024

Kristan Higgins "Zdejmij z nieba księżyc"


Wydawnictwo Gorzka Czekolada
data wydania 2024
stron 480
ISBN 978-83-8265-591-9

Nic nie jest tak kruche jak życie i szczęście


Wśród morza powieści obyczajowych mnie najbardziej podobają się takie, które mocno chwytają za serce, poruszają istotne tematy i wyciskają łzy. Kocham książki refleksyjne, wzruszające i niosące w treści ważne przesłania. Niewątpliwie taką powieścią jest tytuł nakreślony przez Kristan Higgins „Zdejmij z nieba księżyc”, który powinien być sprzedawany w pakiecie z dużą paczką chusteczek. Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek przeczytał go bez łez. To powieść bardzo smutna, bardzo piękna i bardzo ważna. Je treść pozwala docenić dwie najcenniejsze rzeczy: życie i szczęście. Obie są niezwykle kruche i ulotne. Niestety!

Joshua i Lauren Park są dwoma połówkami, które się odnajdują i zakochują w sobie bez pamięci. Biorą ślub i wiedzą, że chcą spędzić ze sobą całe życie. Gdy wypowiadają słowa sakramentalnej przysięgi oboje myślą, że mają przed sobą szmat czasu, wiele wspólnych lat. Wiele marzeń, planów i dni kiedy obudzą się u swojego boku. Niestety los jest wobec nich okrutny i daje w prezencie najgorszy z prezentów. Śmiertelną chorobę Lauren na którą ludzkość nie wymyśliła skutecznego lekarstwa, a jedynie środki, które mogą ją spowolnić. U żony Josha nawet one nie dają zbyt wiele czasu. Świat dwojga młodych ludzi wali się w posadach. Mężczyzna staje się najczulszym opiekunem i chce jak tylko może ulżyć żonie w cierpieniu. Mimo starań lekarzy pewnego dnia zostaje wdowcem i przeżywa ogromną traumę. Kompletnie nie wie, jak sobie poradzić, jak żyć dalej. I wtedy otrzymuje dwanaście listów, z których każdy jest przeznaczony na jeden kolejny miesiąc pierwszego roku bez ukochanej. To ona sama pisze je by ulżyć mężowi w żałobie i oswajaniu nowej rzeczywistości. Każdy zawiera zadanie do wykonania, które ma na celu nauczenie jak żyć dalej po stracie. Młody mężczyzna będący na dnie rozpaczy, niewidzący dalszego celu życia wyrusza w podróż która jest i bolesna i sentymentalna i bardzo mu potrzebna. Każdy krok na tej drodze jest po to, by zrozumiał, a wraz z nim czytelnicy, że droga do szczęścia jest kręta i wyboista. Zawsze wiedzie pod górę i jest trudna. Wymaga wysiłku, wymaga bardzo wiele.

Ach, jaka to była wyjątkowa historia! Od samego początku zatopiłam się w niej bez reszty. Ona pochłonęła mnie z siłą wodospadu i po skończeniu lektury nadal trzyma w swoich okowach. Nie mogę o niej zapomnieć, ona we mnie żyje i chyba zostanie na zawsze. Tak, czytając wylałam ogrom łez, a dodam, że sama czytałam ją w żałobie po stracie bardzo ważnej w moim życiu osoby. Z tego powodu bardzo łatwo utożsamiłam się z głównym bohaterem i potrafiłam zrozumieć co czuje. Czytanie stało się bardzo osobistym doświadczeniem i przeżyciem. Tym bardziej odczuwałam mądrość tej powieści, jej przesłanie i mistrzowskie nakreślenie. Autorka napisała ją genialnie i z niesamowitym kunsztem. Każde zdanie jest w niej potrzebne i przemyślane. Każda scena idealnie dopełnia całość. Tu życie przeplata się ze śmiercią w idealny wzór i pokazuje, że są ze sobą na zawsze związane. Tu jest coś przed i coś teraz. Tu śmierć nie jest końcem, a zdarzeniem które dotyka niczym sztylet i zmusza do dalszej drogi mimo braku sił. Tę historię czyta się wyjątkowo. Ona przenika nas niczym mróz do głębi i nie daje przejść obok niej bez echa. Z fabuły płynie wiele cennych refleksji, ale jedna z nich zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Mocno utwierdziła mnie w przekonaniu, że śmierć to nie koniec, że jest coś dalej, a żywych i umarłych dzieli tylko czas. Mogłabym pisać o tym tytule bez końca. Jest w nim tyle walorów, tyle plusów, że z tekstu recenzji zrobiłoby się opowiadanie. Konkludując napiszę krótko: to literacki artyzm, to idealna książka dla osób po stracie, to powieść, która jest w stanie nadać sens w rozpaczy niczym najlepsza psychoterapia. Dajcie się jej ponieść, sięgnijcie po nią. Jest naprawdę wyjątkowa i fenomenalna. Bardzo mocno polecam. Wierzę, że każdemu z Was wniesie coś do życia i pokaże jak cennym jest każdy dany nam dzień. 




 

piątek, 4 października 2024

Halszka Witkowska, Monika Tadra "Niewysłuchani"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024
stron 528
ISBN 978-83-8352-383-5

Dlaczego?

To krótkie, aczkolwiek bardzo treściwe pytanie nasuwa się często osobom żyjącym po śmierci kogoś zwłaszcza, jeśli jest to odejście nagłe i niespodziewane. Dodatkowy wydźwięk ma ono gdy jest to śmierć samobójcza, a więc śmierć owiana tajemnicą motywu odebrania sobie życia. Tym, którzy zostali czasem bardzo trudno pogodzić się z decyzją kogoś o zakończeniu swojej ziemskiej egzystencji. Te osoby mogą czuć się winne temu co się stało, a otoczenie może je w takiej sytuacji bezlitośnie oskarżać i piętnować. Wtedy pojawia się ostracyzm i alienacja. Zawsze pojawia się osamotnienie i niezrozumienie środowiska, które szuka czasem dodatkowych emocji i sensacji. Śmierć samobójcza je przyciąga, je magnetyzuje i namnaża. I tu nasuwa się pytanie: jak traktować żałobników samobójcy, jak się zachować by nikogo nie zranić, nie dotknąć boleśnie nawet nieświadomie? W takim przypadku warto sięgnąć po pewną bardzo trudną, emocjonalną aczkolwiek potrzebną książkę, która zawiera kilkanaście smutnych historii, a każdą z nich poznajemy z relacji kogoś w żałobie po samobójcy. 

"Niewysłuchani" to głos osób dla których samobójstwo nie jest czymś odległym, a zdarzeniem, które dotknęło ich wyjątkowo brutalnie i realnie. Mieli z nim styczność i pośrednio są jego ofiarami. Bo ktoś z rodziny czy otoczenia targnął się na życie. Oni pozostali i muszą z tym żyć. Zranieni, pogodzeni lub nie, cierpiący. Odtrąceni, niezrozumiani przez świat. Czasem żałoba zamyka się w ich sercu i duszy na zawsze. Monika Tadra wysłuchuje tragicznych historii, jest cierpliwym słuchaczem i nie osądza. I te dialogi stanowią jedną z dwóch części książki, która przeraża. Mocno i dogłębnie. Mrozi krew w  żyłach, dotyka ostro niczym sztylet. Bo syn, mąż, mama czy babcia, bo koleżanka z pracy już nie wróci. Bo wybrała inaczej, bo krzyk rozpaczy zamieniła w czyn. Zadawane w trakcie dialogu pytania są trudne, są konkretne, są brutalne. Opowiadający otwierają się, wywnętrzają by wyrzucić z siebie dołujące emocje, by znaleźć ukojenie. Czy jest to możliwie? Tu pomoże druga część książki. To szukanie antidotum, by pomóc tym żyjącym, by uchronić potencjalnych samobójców. To już coś w rodzaju analizy problemu i szukania rozwiązań w podbramkowych sytuacjach. 

Czy to łatwa lektura? Absolutnie nie, to ogrom traumy, smutku, emocji, łez i bólu nad sytuacjami, których nie można naprawić. To wskazówka jak żyć, jak poradzić sobie z tym mrocznym cieniem w obszarze którego wypada nam żyć. Ta książka to obalenie tematu tabu bo o samobójstwie nie wypadało przez wiele lat mówić. Posiadanie samobójcy w rodzinie było wstydem. Ta książka zamyka tę epokę i mam nadzieję, że pomoże wielu osobom. Chwała Autorkom za to, że powstała i ujrzała światło dziennie. 



 

niedziela, 22 września 2024

Agnieszka Lis "Czcij ojca swego"


Wydawnictwo Purple Book
data wydania 2024
stron 336
ISBN 978-83-8310-723-3
Cykl Spadek tom II

Dziennikarka Bożena znów na tropie!

Po kolejną powieść w dorobku Agnieszki Lis sięgnęłam nieprzypadkowo, zrobiłam to z premedytacją i wiedziałam, że czeka mnie przednia lektura. Czy się zawiodłam? Nie, aczkolwiek nie wszystkie moje wyobrażenia się spełniły. W moje ręce trafiła książka interesująca, napisana w wyrafinowany sposób i z ciekawą fabułą, jednak z nieco mniejszą dawką sensacji niż się spodziewałam. Zamiast niej wkroczyło sporo dobrego obyczaju i elementy thrillera psychologicznego. Czy jednak te proporcje muszą być jakoś precyzyjnie wyważone? Nie, dobra powieść to nie kulinarna receptura, a tytuł ma być przede wszystkim ciekawy w odbiorze. A taki był, a ja sama mocno się zaczytałam. 

W lekturze śledztwo w sprawie, która wydaje się na granicy prawa prowadzi nie wymiar sprawiedliwości: nie policja, nie prokuratura a Pani dziennikarz z bardzo ciekawą osobowością. Czytelnicy mogli poznać ją w pierwszym tomie serii "Testament", którego akcja rozgrywa się również w tym samym mieście - Koszalinie. 
Tym razem w prywatnym domu opieki umiera starszy mężczyzna. Kiedyś, gdy był młodszy, był ojcem i mężem. Miał troje dzieci - dwie córki i syna. Swój dom trzymał w ryzach twardą ręką, a powiedzenie o nim, że był tyranem dla rodziny nie było przesadą. Lubił wypić, a wtedy czynił piekło. Gdy był trzeźwy stawał się dobrym ojcem i dbał o domowe gniazdo. Na stare lata zdziwaczał i stał się przykry nie do wytrzymania. Żona bała się go nadal, a córka nie wyrabiała już z opieką. Jego śmierć nie była typowa, a zamaskowana. Czy ktoś maczał palce by Rybak przeszedł granicę życia i śmierci? Bożena stara się ten sprawę rozebrać na czynniki pierwsze i dociec prawdy o śmierci ojca jej dobrej przyjaciółki z dzieciństwa z którą lepiła w piaskownicy babki z piasku. 

Czy tę powieść warto przeczytać? Zdecydowanie tak. Dlaczego? Po pierwsze z względu na ciekawą kreację Bożeny, która jest dość skomplikowanym charakterem. Jej życie osobiste jest dość zagmatwane, a ona sama to bohaterka z krwi i kości, która ma i wady i zalety i swoje słabostki. Kocha szpilki i słodycze, nie sprawdziła się na piątkę jako matka nastoletniej córki i ma śledczego nosa. Lubi lokalne ploteczki a dzięki temu wynajduje sprawy, które nie powinny zostać zapomniane i doczekać się warstwy kurzu na sobie. 

Książka nie jest standardowym kryminałem, choć pojawia się trup. Jej Autorka porusza w fabule mocne tematy jak przemoc domowa, alkoholizm, trudne relacji na linii rodzice dzieci. Tło obyczajowe tej historii jest bardzo mocno rozbudowane i realnie przedstawione. Tu nikt nie jest idealny, a wiele spraw potrafi mieć drugie dno. Akcja to przyśpiesza, to zwalnia. Ta powieść ma pewien wyjątkowy, aczkolwiek trudny do opisania klimat, który przyciąga do lektury, który odziera świat z cukierkowej powłoki i pokazuje te ciemniejsze strony życia. 
Nie czytałam pierwszego tomu serii Spadek, więc wybaczcie, ale ich ze sobą nie porównam. Ten drugi czyta się z dreszczykiem, a jego treść elektryzuje. Znajdziemy w nim mnóstwo wstydliwych stron życia i ciemnych zakamarków ludzkiej psychiki, które szokują i zniesmaczają. I po jego lekturze nasuwa się refleksja na temat zbrodni maskowanej, która uchodzi niby za naturalny bieg rzeczy, a wszystko w tym wymiarze może mieć niewinne tło i dość naturalny przebieg. Luksus ma tu podwójne odbicie, a pod osłoną dobrego dzieje się zło. Czy to moralne? Osądźcie sami i sięgnijcie po tę powieść.
Agnieszka Lis, której miłośniczką prozy jestem już długo, świetnie trzyma formę i doskonale operuje piórem. Pisze najlepiej jak potrafi i odkrywa mroczne strony ludzkiej psychiki. I tę otoczkę psychologiczną ogromnie doceniam i rekomenduję. 
Miłej lektury. 



 

poniedziałek, 16 września 2024

Marcin Margielewski "Szofer arabskich bogaczy"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024
stron 360
ISBN 978-83-8352-310-1

Kierowca nietuzinkowych pasażerów


Jestem świeżo po lekturze kolejnej książki Marcina Margielewskiego, która zdradza nam kulisy świata orientalnego. Jej czytanie było niczym oglądanie barwnej mozaiki w której każdy element jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Narratorem publikacji jest Anglik pochodzący z Manchesteru, który został kierowcą przewożącym pasażerów w Londynie. Nie pracował jednak w komunikacji miejskiej, nie woził bogatych osób należących do londyńskiej elity a pracował w firmie obsługującej angielskie eskapady bogatych Arabów, ich rodzin, bliskich, współpracowników i służby. Swoje zadania wykonywał przy pomocy luksusowych limuzyn firmy dla której pracował, ale jeśli myślicie, że prowadzenie pojazdu to było jego jedyne zajęcie to jesteście w błędzie. Liam musiał być też doradcą, powiernikiem, ochroniarzem, sprzątaczem, psychologiem i nianią. To była dobrze płatna, ale i niezwykle wymagająca praca wysysająca energię niczym głodna pijawka.

Początek tytułu to historia Liama, którego dzieciństwo zostało nagle i brutalnie przerwane przez śmierć ojca, będącego ofiarą pewnych porachunków. To odcisnęło ogromne piętno na psychice młodego chłopca, który przez tę tragedię musiał szybciej dorosnąć. Dzięki ojczymowi otrzymał u progu dorosłości posadę, która wydała mu się bardzo pociągająca i ciekawa. Było w niej coś magnetyzującego co sprawiło, że utknął w tym fachu na dobre. Z pewnością kusiły młodego człowieka pieniądze, które płynęły dość wartkim strumieniem i napiwki, które często otrzymywał. I tak po pracy dla kogoś przeszedł do zarabiania na swoim, a po drodze spotkało go wiele wyjątkowych przygód. Jednym słowem w pracy nudą nie wiało, a konto rosło.

Jako człowiek pracujący dla wyjątkowo majętnego arabskiego klienta Liam poznał jego życie od kulis. Jedne z mitów potwierdził, zaś inne obalił. Poznał wady i zalety świata orientalnego i mentalność jego mieszkańców, Miał dostęp do tego, co skrupulatnie skrywane i zamiatane pod dywan. Nauczył się być dyskretnym, ale i poznał sztukę dyplomacji oraz kompromisu. Doświadczył, że nie każdy się na to miejsce nadaje i nie każdy poradziłby sobie jako kierowca największych krezusów. Poszczególne części książki są poświęcone mężom, żonom, dzieciom, służbie i zawierają historie niekiedy zakrawające o absurd, a niekiedy będące dramatem. Komiczne i śmieszne, wzruszające i wzbudzające współczucie. Niekiedy wydają się one nieprawdziwe, a niekiedy jest w nich samo życie.

Lekturę czyta się lekko i przyjemnie, niekiedy z uśmiechem na twarzy, niekiedy z politowaniem. Z pewnością dostarczy ona wiedzy o bogactwie i luksusie Orientu, a wielu przekona, że ten styl życia to jednak złota klatka, która choć błyszczy to ogranicza poczucie wolności dając jej sztuczną atrapę i złudzenie swobody.

Tajemnice zza przyciemnionych szyb luksusowych limuzyn niekiedy przyprawiają o dreszcze, a niekiedy wydają się dziecinnie infantylne. Niemniej jednak są jak magnes i przyciągają do czytania. Książka mnie nie rozczarowała, a zdecydowanie pochłonęła i pokazała świat mi niedostępny, który jednak mnie nie kusi. Polecam krótką wizytę w nim w ramach życiowej ciekawostki. 




 

czwartek, 5 września 2024

Paulina Rabczak "W starym Wiedniu"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024
stron 528
ISBN 978-83-8352-359-0

Powieść, którą czytasz wszystkimi zmysłami...

Drogi Czytelniku mojego bloga...

Pozwól, że dziś wraz z Pauliną Rabczak zabiorę Cię w literacką podróż w czasie i przestrzeni dzięki której znajdziesz się we Wiedniu A.D. 1889 roku. Jest koniec stycznia, zima. W jednej z kamienic miasta nad którym góruje katedra św. Szczepana mieszka Klara von Altenburg. Młoda, utalentowana dziewczyna, która ma wybitny słuch i talent muzyczny. Klara podobnie jak jej ojciec zajmuje się pisaniem utworów muzycznych lecz jej kompozycje prezentowane są światu jako dzieła jej brata Ottona, który jest hulaką i łobuzem kochającym lekki oraz rozrywkowy tryb życia. Klara cierpi z tego powodu, ale rozsądek podpowiada jej, że to jedyna możliwość by jej muzyka trafiła do publicznego grona słuchaczy. Alfred wie, że jego stan finansów jest katastrofalny i chce dobrze wydać córkę za mąż. Pewnego dnia Otto znika bez śladu, a jego ojciec decyduje się nie zawiadamiać policji by nie wywołać skandalu. Poszukiwania swojego syna zleca córce a tej w trudnej misji pomaga Franz, który jest mieszkańcem kamienicy Alfreda i nauczycielem historii. Jak to zadanie wpłynie na dwoje młodych ludzi pochodzących z dwóch różnych bajek i mających całkowicie inne zapatrywania na życie? 

Kochani! 
Bardzo gorąco zachęcam Was do lektury tej powieści, gdyż ta książka ma wiele mocnych atutów, czyta się bardzo przyjemnie i ma niezwykle dynamiczną, wręcz elegancką fabułę. Opowiada historię osadzoną w dawnym realiach w przepięknym mieście, które miałam okazję zobaczyć na własne oczy. Dlatego z całą pewnością stwierdzam, że Autorka idealnie oddała jego klimat, czar i magię. Wiedeń coś w sobie ma, gdy go widzimy współcześnie i uruchomimy nieco swoją wyobraźnię to szybko odtworzymy tamten świat, tamte realia. Paulina Rabczak idealnie czyni to na kartach książki. Gdy się zaczytamy w tekście łatwo odczujemy szum wiatru, szelest krynolin sukni, usłyszymy muzykę, stukot końskich kopyt o bruk... 
Ta historia to ciekawe postaci, to świat dyskryminujący młodą kobietę, który czyni to tylko dlatego, że ona nią jest. Przez jej płeć ojcu wydaje się, że ma pełne prawo napisania scenariusza jej życia. A Klara to duch niby posłuszny, a jednak pod maską wiele w niej drzemie...

"W starym Wiedniu" to doskonały debiut, to ciekawa propozycja z półki prozy dla kobiet, to dobry romans idealny na jesień. Atutem jest styl w jakim jest napisany i język, którego użyła Autorka. Tę historię cechuje prawdziwa gracja i dbałość o detale. Opisy są niezwykle plastyczne, pobudzające wyobraźnię, angażujące wszystkie zmysły. Dzięki temu bardzo łatwo przenieść się tam i oderwać od rzeczywistości. 
Lektura tego tytułu to znajomość, to poznanie niezwykłej bohaterki, która wyprzedziła nieco epokę w której przyszło jej żyć. To nawiązanie bliskiej relacji z młodą dziewczyną, z którą łatwo połączy czytelnika nić zrozumienia i sympatii. To też opowieść o damsko-męskiej relacji, która nie zaczyna się słodką randką, wzdychaniem i niewinnym uczuciem, a wyzwaniem i zadaniem, a jak się kończy? Nie zdradzę i gorąco zachęcę jeszcze raz do sięgnięcia po tę książkę. Moc świetnych wrażeń i emocji w pakiecie z gwarancją. 

 

wtorek, 20 sierpnia 2024

Jerzy Stuhr "Z biegiem dni"


Wydawnictwo Literackie
data wydania 2024
stron 144
ISBN 978-83-08-08478-6

Ostatni scenariusz Mistrza

"Z biegiem dni" to książka cienka, ważna i niezwykle treściwa. Drzemie w niej puenta życiowych doświadczeń i moc rozczarowań Człowieka, który wie, że jego czas dobiega końca. I ten przekaz kilkunastu ostatnich miesięcy jest niczym monolog Mistrza, który po raz ostatni wchodzi na scenę i wobec swoich wiernych widzów rozpoczyna wypowiedź na kształt spowiedzi. Monodram odgrywany wobec kartek papieru i pióra trafia po Jego śmierci do czytelników, ale z góry zaznaczam, że rozczarują się nim ci, którzy szukają sensacji i dram. Jego Autor jest spokojny i opanowany w słowie. Z jego zapisków bije jednak sporo życiowej mądrości, ale i mnóstwo goryczy i rozczarowania. Jerzy Stuhr zawiódł się na własnym kraju, rodakach, panujących w Polsce porządkach. Bardziej ceni to, co obce niż naszą polską mentalność i sposób postrzegania świata. Patrzy ze zgrozą w oczach na mającą na jego osobę nagonkę po incydencie jazdy pod wpływem alkoholu. 

Mistrz, bo tak zawsze będę o Nim myśleć, ma świadomość końca. Jest zmęczony walką z przeciwnikiem bezlitosnym i nokautującym jakim jest nowotwór. Wie, że jego dni na scenie, w teatrze, w pracy, która była Jego wielką pasją, którą kochał są policzone. Dlatego z nostalgią, z wewnętrzną dojrzałością i stoickością podchodzi do ostatniego przekazu mocno ważąc słowa, posługując się skrótami myślowymi i porównaniami. Wie i nie ukrywa swojej ułomności i niedoskonałości która zarazem łączy się z perfekcją i wyjątkowym talentem. 

Treść mocno przykuwa uwagę, skłania do refleksji nad sensem życia i egzystencji. Nad celem podejmowanych decyzji i ich kalkulacją. Nad bilansem i podsumowaniem sukcesów i porażek. Kilka słów zawiera niekiedy więcej treści niż całe rozdziały w innej książce. 
To nie jest łatwa lektura, to nie jest książka na chwile relaksu, a równocześnie to bardzo potrzebny tytuł, który przypomni nam w pędzie życia, że istnieje coś więcej niż konsumpcjonizm, dobra materialne i bieg po trupach po sukces. Zanurzyłam się w tej treści, nie ograniczałam sobie czasu poświęconego na jej lekturę. Chciałam czerpać jak najwięcej z niej niczym ze źródła. Ujęło mnie podejście Aktora do swojej osoby, akceptacja nieidealności, świadomość wad i ułomności, brak pychy i zadufania w sobie. Jeśli każdy z nas będzie opierał się na takim mocnym cokole nasz świat na pewno będzie lepszy. 
Bardzo polecam przeczytanie tych zapisków, to wymagająca ale i wartościowa treść dla każdej dorosłej osoby. 



 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Soraya Lane "Córka z Grecji"



Wydawnictwo Albatros
data wydania 2024
stron 352
ISBN 978-83-6775-931-1
seria Utracone Córki tom 3

Nigdy nie wybieraj niczego pod dyktando innych


Cykl „Utracone córki” z każdym przeczytanym tomem podoba mi się coraz mocniej. Niby każda z powieści skonstruowana jest w oparciu o ten sam schemat, a jednak w tych historiach nie sposób się nie rozkochać do szaleństwa. Są romantyczne, ale i gorzkie, nie zostały przesłodzone literacką fikcją i mnóstwo w nich realnego życia. Każda chwyta mocno za serce i dostarcza wyjątkowej przyjemności w trakcie czytania.

Tym razem Soraya Lane z Londynu przenosi nas na grecką wyspę Skopelos, gdzie kiedyś, w latach 70-tych XXI wieku zrobiono zdjęcie pewnej kobiety z córką. Ta fotografia wraz z nutowym zapisem muzycznego utworu znalazła się w pudełku, które przez wiele lat przebywało jako pamiątka od biologicznej matki w Domu Hope, który był ostoją dla samotnych matek. Wiele lat później ta „przesyłka” trafia do rąk Emmy w jednej z londyńskich kancelarii prawnych. Dziewczyna jest dość zaskoczona i nie ma pojęcia o istnieniu rodzinnych sekretów. Coś w duszy podpowiada jej, że warto pójść tropem tej tajemnicy. Emma zaczyna swoje prywatne śledztwo i dzięki niemu poznaje uroczego muzyka, a także wybiera się w podróż do Grecji. Jej życie nieco wymyka się spod jej kontroli, ale czeka ją wiele niespodzianek i zaskakujących przygód. Gorąco zapraszam Was wraz z Emmą na Skopelos by tam poznać Aleksandrę, która wybrała w życiu pod dyktando innych i nie mogła pójść za głosem serca. Czy zrobiła właściwie? To oceńcie już sami.

Opisane losy dwóch kobiet które po latach splatają się ze sobą to przepiękna opowieść, która bardzo mocno mnie wzruszyła. Chłonęłam ją wszystkimi zmysłami, byłam tam i przeżywałam mocno perypetie młodej najpierw osieroconej, a potem postawionej pod murem dziewczyny, którą pozbawiono marzeń, a ona nie mając oparcia szybko się z tym pogodziła. Tytuł wręcz krzyczy, że wielkim życiowym błędem jest pozwolenie by inni kierowali naszym życiem, podejmowali za nas decyzje i odbierali nam prawo kroczenia własnymi ścieżkami. Autorka przekonuje nas też, że to, co nam przeznaczone kiedyś dostaniemy i warto szanować każdy dzień życia, bo drugi raz go nie przeżyjemy, a dogrywki w meczu pod tytułem życie niestety nie ma.

Tytuł czyta się lekko i przyjemnie, ale nie jest to książka infantylna i bezwartościowa. Jest w niej coś magicznego, co do niej przyciąga. Wieje od niej nutką romantyzmu, a jej strony dostarczą mnóstwa emocji, uśmiechu, ale i w oczach mogą pojawić się łzy. Proza Sorayi Lane przypomniała mi tym razem klimat książek Danielle Steel, które kiedyś bardzo lubiłam. Autorka wyraziście pokazała życiowe blaski i cienie, a jej postaci są wyraziste i lekko konkretnie pogrupowane. Dzielą się na te białe i czarne. Dwie główne bohaterki to sympatyczne kobiety, które marzą o miłości i ją odnajdują. Ale jak dowodzi fabuła to za mało by osiągnąć szczęście. O uczucie czasem trzeba dbać i walczyć, pokonywać w jego imię przeciwności losu i odważnie przeć do przodu.

Córka z Grecji” to także literacka podróż do pięknej Grecji i wprowadzenie w świat muzyki, w świat sztuki, w którym artyści to osoby czułe i wrażliwe, które łatwiej zranić. Książkę czyta się od początku do końca z przyjemnym dreszczykiem „co dalej”, a fabuła obfituje w liczne niespodzianki. Polecam gorąco na letnie dni, jesienne wieczory i zimowe dni. Z pewnością Was ten tytuł nie zawiedzie. 




 

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Andrzej Stasiuk "Rzeka dzieciństwa"



Wydawnictwo Czarne
data wydania 2024
stron 168
ISBN 978-83-8191889-3

Podróże w pogoni za okruchami wspomnień z dzieciństwa


Dzieciństwo to specyficzny i traktowany bardzo sentymentalnie okres ludzkiego życia do którego powracamy wielokrotnie w dorosłości. To w tamtym czasie wszystko przykurzone minionymi latami wydaje się wyjątkowe, piękne i bez wad. Ten period jest niczym bajka w której mieliśmy okazję kiedyś zagościć i który wspominamy z nostalgią. Prawie każdy z nas oddałby wiele by powrócić do tamtych lat choćby na chwilę.

Andrzej Stasiuk w swojej najnowszej książce też udaje się w podróż do przeszłości która w bardzo wyrafinowany sposób łączy się z teraźniejszością. Ci, którzy znają tego Autora bez trudu odgadną, że trasa ma jego ulubiony kierunek – wiedzie na wschód. Wiedzie do źródeł i przeszłości, która jest kontrastowa – słodka i zarazem bardzo gorzka. Brutalna i nostalgiczna. Pełna metafor i symboli. Książka objętościowo jest bardzo niewielka, ale to nie oznacza, że szybko ją przeczytacie. Oczywiście, pewnie można, ale ja osobiście polecam się nią delektować, Smakować i przerywać by z nutą refleksji analizować jej treść i przesłanie. Nic w niej nie jest przypadkowe i nieprzemyślane. Każde słowo, każde zdanie to element misternej układanki, która ma wyrazić ogrom emocji, uczuć i wspomnień. Podróż na wschód jest niczym wędrówka ludu skazanego na przeróżne doświadczenia. Wczoraj w niezwykły sposób łączy się z dziś. Prawidła ewolucji i przemijania wciąż się powtarzają a ludzkość popełnia te same błędy, zbrodnie i smakuje sukcesy, które mają równocześnie aromat porażek. Z Andrzejem Stasiukiem biwakujemy w namiocie jesienią nad rzeką gdzieś przy wschodniej granicy, odkrywamy przeszłość okolic Bełżca, jesteśmy świadkami exodusu uchodźców z Ukrainy po konflikcie z Rosją który dzieje się na naszych oczach, a wreszcie jedziemy z pomocą humanitarną i militarną na ziemie gdzie toczą się walki. Każdy z tych obrazów płynnie przechodzi w kolejny i łączy się z nim przyczyną i skutkami. Ta podróż jest niepowtarzalnym doświadczeniem i otwiera nam oczy na tak wiele istotnych spraw, które w pędzie życia blakną, wydają się oczywiste i dane raz na zawsze. Niestety, tak nie jest, a prawidłem ludzkości jest błądzenie i upadanie. Mimo nauczek wciąż wpadamy w te same pułapki.

Ten tytuł jest wyjątkowy i genialny. Czas przy jego czytaniu staje w miejscu. Rzeczywistość blednie, a zapisane strony przyciągają jak najsilniejszy magnes. Wszystko bije rytmem treści, która wymusza głębokie zastanowienie nad egzystencją, życiem i jego największymi wartościami. Z treści biją wyraziste i nie zawsze łatwe prawdy, o których my, zabiegani ludzie rodem z ekspresu z tabliczką XXI wiek często zapominamy.

Andrzej Stasiuk napisał genialnie. W misterny sposób niepowtarzalnym stylem swojego wyjątkowego pióra skondensował idealnie tematykę, która godzi prosto w serce czytelnika. Wzrusza, otwiera oczy, chwyta za serce, szokuje, wstrząsa, budzi emocje, intryguje, robi mocne wrażenie. Drąży w duszy i sercu. Nie daje o sobie zapomnieć. Trudno o takiej lekturze zapomnieć, trudno nie ulec magii Wschodu jako szeroko ujętej krainy na globie ziemskim.

Pisarz pisze jak zwykle – bez kompromisów, wyraziście i odważnie, szorstko i po męsku, bez ogródek i zasłon. Po imieniu i bezpośrednio. Nie zawodzi i przypieczętowuje swoje niesamowite zdolności w tworzeniu współczesnej prozy genialnej i fenomenalnej. Tej książki nie sposób nie pokochać. Ona coś w nas uruchamia, otwiera drzwi na wyższy poziom wrażliwości. Jest jak okulary dla krótkowidza, które pozwalają zobaczyć we właściwych barwach rzeczywistość i przeszłość. Gwarantuję, że jeśli po nią sięgniecie długo o niej nie zapomnicie. Mnie ona zawsze będzie tętnić w duszy. Gorąco polecam. 




 

wtorek, 23 lipca 2024

Katarzyna Michalak "Iskra"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2024
stron 304
ISBN 978-83-240-9880-4
Seria Trzy siostry

Zaproszenie do Ambrozji

Z wielką przyjemnością dzielę się z Wami bukietem niesamowitych emocji i pozytywnych wrażeń z lektury najnowszej powieści Katarzyny Michalak - Autorki, której prozę czytam od kilkunastu lat i która wciąż daje mi niesamowitą radość przy jej poznawaniu. Czytałam większość powieści piórka Pani Kasi, znam wiele jej serii i ta, "Trzy siostry" również podbiła moje serce. Czemu? Bo jest bardzo wyrazista, ciepła, empatyczna, bo ma w sobie wiele prawdziwego życia i nieco z pięknej bajki. Bo w niej toczy się, podobnie jak w realnym świecie, walka dobra ze złem i jej obserwowanie oczami czytelnika bardzo ekscytuje. 

Jest ich trzy. Różni je niewielka różnica wieku, a łączy więzy pokrewieństwa. Są siostrami i są niczym trzy muszkieterki. Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną. Mieszkają w różnych częściach świata, los brutalnie je rozdzielił, ale na wieść o śmierci ich matki - Sary Sawy, spotykają się w kancelarii notarialnej by być przy otwarciu testamentu. Ich rodzicielka jako słynna aktorka zarobiła krocie. Za sporą sumę kupiła położone w zapadłej bieszczadzkiej głuszy ranczo, które wymaga gruntownego i generalnego remontu. Siostry Sawa otrzymają je pod warunkiem, że tego remontu dokonają same bez wynajętych ludzi. Inaczej spadek otrzyma mężczyzna będący byłym menadżerem ich matki. Witold spotyka po raz pierwszy młode kobiety w kancelarii notarialnej i kuriozalnie wbrew logice postanawia im pomóc. Czy młode kobiety nie mające pojęcia o sztuce budowlanej pozwolą sobie pomóc i czy sprostają niełatwemu zadaniu? Czy uda im się przywrócić blask pięknej Ambrozji - bo tak nazywa się posiadłość? Jak potoczą się ich dalsze losy? Zapraszam do lektury, która jest naprawdę warta poznania. 

Czytanie "Iskry" było bardzo przyjemne i miało smak sentymentalnej podróży. Czytając przypominały mi się inne powieści tej Autorki, które czytałam wcześniej. Nadal Pani Kasia trzyma formę i świetnie dzierży pióro. Nadal tworzy nieco polukrowaną rzeczywistość i postaci, które nie są papierowe i można je lubić bądź nienawidzić. 
"Iskra" do dobra powieść obyczajowa, która z pewnością trafi w gusta kobiet, które szukają relaksu, odskoczni, odpoczynku w trakcie letnich dni. Akcja rozgrywa się w uroczej scenerii, a w fabule sporo się dzieje. Tytuł dzieli się na rozdziały, z których każdy poprzedzony jest narracją jednego z głównych bohaterów, a w tekście roi się od tajemnic i sekretów rodem z przeszłości. Tu nie ma wielu wątków, tu bryluje prostota, emocje, cała gama uczuć, samo życie pełne blasków i cieni. Autorka ciekawie i intrygująco nakreśliła realia życia w zapadłej wiosce, ale i świetnie odwzorowała blichtr wielkiego świata. W trakcie czytania idzie się i pośmiać i uronić łzę. Książka jest jak magnes, trudno ją odłożyć i już od razu chciałoby się sięgnąć po następny tom. Tę lekturę po prostu się lekko czyta i jest idealnym wyborem na urlop, wakacje, odpoczynek. Bardzo polecam. 




 

czwartek, 4 lipca 2024

Tanya Valko "Arabskie łzy"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024
stron 664
ISBN 978-83-8352-277-7
Saga Orientalna tom XVII

Orient i nie tylko po raz siedemnasty

Jak ten czas leci! Wciąż pamiętam jak zagłębiłam się w pierwszy tom Orientalnej Sagi pióra Tanyi Valko, a na księgarskie półki trafiła już siedemnasta książka z tej serii. Dla jej miłośników dodam, że cykl nadal trzyma wysoki poziom i jest utrzymany w tym samym klimacie co wszystkie poprzednie powieści. Po raz kolejny mamy okazję do spotkania z Dorotą, jej dziećmi i bliskimi. W ich życiu bardzo wiele się dzieje, a świat w którym żyją wciąż się zmienia i nie zawsze jest bezpieczny oraz spokojny.

Daria Binladen tkwi w śpiączce a jej stan bardzo niepokoi lekarzy. Ich rokowania nie są pomyślne i nie dają oni zbyt dużych szans na wyzdrowienie pani ambasadorowej. Sfrustrowana rodzina może zdecydować się na eksperymentalną i kosztowną terapię w Japonii, która nie gwarantuje powrotu do dawnej sprawności lub odłączyć Darię od aparatury. Losem córki interesuje się jej matka Dorota sama walcząca z nowotworem, która przylatuje do swojego dziecka. Siostra Darii – Marysia musi zdecydować czy tkwić w nieszczęśliwym związku czy wrócić do swojej wielkiej ale już zakazanej miłości. Nadia Binladen i jej brat Adil również przeżywają swoje życiowe burze. Chłopak odkrywa swoją orientację seksualną zakazaną przez islam, a Nadia popada w kolejne życiowe tarapaty i sama oraz samotna musi stawić czoła życiu mając pod opieką synka. To czasem ją przerasta i nudzi. Jej niespokojna natura wciąż daje o sobie znać. A w tle toczy się burzliwa historia. W kulturowym tyglu pomiędzy Izraelem a Hamasem wciąż mocno iskrzy. To, co rozgrywa się w Strefie Gazy na początku XXI wieku woła o pomstę do nieba obojętnie której religii. Giną niewinni ludzie, a historia wkrada się do życia wykreowanych przez Tanię Valko bohaterów i odciska na ich losie mocne piętno...

Siedemnasty tom poczytnej serii możecie czytać zarówno znając treść jego poprzedników ale i jako samodzielną powieść. Autorka na początku zamieszcza wszelkie wyjaśnienia, które nawet laikom pozwolą zorientować się w fabule. A ta porywa do świata w którym wrze i kipi. Odwet za masakrę  ludności Izraela odbija się rykoszetem i godzi w spokój mieszkańców Gazy, którzy niewinnie cierpią i tracą dach nad głową. Na tym tle rozgrywają się dalsze losy dobrze znanych już bohaterów i pojawią się nowe postaci. Tanya Valko skupia się nie tylko na kulturze islamskiej ale pokazując życie Malki wprowadza czytelnika w świat ortodoksyjnej rodziny żydowskiej, której realia egzystencji są dla nas Europejczyków bardzo odmiennie i egzotyczne. Los kobiet u boku takiego męża jak Izaak jest równie trudny i wiedzie pod górę jak kobiet wyznających Allaha. 

W treści tytułu wciąż coś się dzieje. Mają miejsce romanse, zakazane miłości, kłopoty zdrowotne, rozstania i powroty, bunty i walka o wolne podejmowanie własnych wyborów. A to wszystko rozgrywa się w tle napadu na festival Supernova w trakcie którego smak statusu zakładniczki odczuwa Nadia.

Ten tom, podobnie jak poprzednie, czyta się szybko i przyjemnie. Przypomina on barwną mozaikę która wciąż mieni się zmieniającymi się kolorami i intensywnie błyszczy. Tu kipi od emocji i niespodzianek, które wyskakują z fabuły niczym króliki z kapelusza magika. Każdy z bohaterów czuje, że naprawdę żyje, a jego życie pędzi niczym górski strumień po burzy. Fabuła tytułu rozgałęzia się na wiele wątków które ze sobą współgrają i się wzajemnie uzupełniają. To sprawia, że lektura mocno przykuwa uwagę a jej czytanie jest przyjemne i relaksujące. Nie brakuje też wzruszenia i trudnych emocji gdy czytamy o piekle które ludzie wywołali innym ludziom.

Reasumując wraz z Autorką gorąco zapraszam do książki której z przyjemnością, bez wątpliwości i z pełnym przekonaniem wystawiam bardzo wysoką ocenę i gorąco rekomenduję.  




 

czwartek, 27 czerwca 2024

Przemysław Kowalewski "Sierociniec"




Wydawnictwo Filia
data wydania 2024
stron 416
ISBN 978-83-8357-268-0

Mroczne tajemnice bolą bardzo długo...


Czytanie tej powieści było niczym deja vu. Wróciłam do epoki dzieciństwa - ale do lat kiedy nie było mnie na świecie, a kiedy Polska była skuta okowami komunizmu i socjalizmu. Świat był wtedy inny, ale ludzkie mroczne tajemnice bywały takie same tyle, że nie nazywano ich po imieniu. Jednak i wtedy dzieci nie były bezpieczne od lubieżnych spojrzeń i nękania przez pedofili, których powszechnie tak nie nazywano. 

Fabuła powieści prowadzi nas do szczecińskiego sierocińca w którym dzieciństwo spędziły dwie siostry. Irena Kumoch i jej młodsza siostra Zosia. Według oficjalnych danych Zosia została adoptowana przez pewną rodzinę z Pomorza. Było to w roku 1960. Od tego wydarzenia minęło piętnaście lat. W czerwcu 1975 roku na Miejską Komendę Milicji trafia Irena. Jest zdeterminowana by zgłosić bolesną dla niej sprawę. Jej zgłoszeniem o sprzedaży małej Zosi zajmuje się Barbara Romanowska. Funkcjonariuszka całym sercem oddana swojej pracy, ale i wychowanka bidula, która jak nikt potrafi zrozumieć inne osoby, które spędziły tam dzieciństwo. Milicjantka pochodzi do sprawy bardzo emocjonująco i profesjonalnie. Z całego serca chce odgrzebać wydarzenia sprzed wielu lat, na drodze stają jej ludzie będący wysoko w hierarchii władzy, którzy są zamieszani w nielegalne interesy. Czy zdeterminowanej kobiecie uda się wywlec brudy z przeszłości mimo przeciwności na światło dzienne i ukarać winnych? Czy mur władzy stanie jej na drodze i uniemożliwi pracę? 

To bardzo mocno oddziaływująca na czytelnika książka, którą czyta się z ogromem emocji i wypiekami na twarzy. Jej treść szczególnie mocno odbiorą rodzice mające córki. Nie zdziwi mnie jeśli wielu z Was podczas czytania otworzy się przysłowiowy nóż w kieszeni na winnych czynów haniebnych, które kiedyś były trudnym tematem tabu, o którym nie mówiono i chowano głęboko pod dywan. Pedofilia, coś o czym się wtedy nie mówiło głośno i wyraźnie, jest idealnie wpasowana w fabułę, która świetnie oddaje klimat tamtych lat. Aura książki genialnie wciągnie młodych czytelników w nieznany im świat i jego reguły. Akcja książki dzieje się w idealnym tempie, a jej bohaterowie to wyraziste postaci pełne kolorytu i charyzmy. Są namacalne i żywe, a nie sztuczne i papierowe. 

Sensacja to gatunek w którym oceniając książkę nie sposób nie ocenić jej zakończenia. Tu jest mocne i dobrze napisane. Fabuła ciekawie prowadzi do końca tytułu. Intryguje i demaskuje zło na całej linii. Tak, ta lektura była taka jak oczekiwałam i nie rozczarowała mnie. Spędziłam z nią dobrze czas i polecam Wam jej poznanie. 



 

poniedziałek, 24 czerwca 2024

Julia Maj "Gdyby dzisiaj miało jutro"


Wydawnictwo trzy kolory
data wydania 2024
stron 208
ISBN 978-83-967598-1-8

Na życiowym rozdrożu czyli recenzja o książce, która zdusiła mnie emocjonalnie

"Gdyby dzisiaj miało jutro" to druga powieść bardzo zdolnej Autorki Julii Maj która jest kontynuacją Jej debiutu. To dalsze dzieje kobiety, której życie przechodzi ostrą i diametralną metamorfozę. Jej świat niszczy uczuciowe trzęsienie ziemi, a jej uczucia buzują. To ciekawa podróż przez duszę mężatki, która odkrywa bolesną prawdę o sobie i swoim związku. Wszystko zaczyna się pozornie beztrosko i z nudów. Potem romans nabiera rumieńców i iskrzy na kilometr. Hania i Tomeczek się rozstają by za jakiś czas wrócić do siebie. I tu można powiedzieć, że co komu pisane i kto komu pisany to i tak będzie. 
Czy da się żyć na dwa fronty? Czy warto zaczynać romans tylko dla podwójnego życia i emocji? No nie i dlatego przed Hanią dylemat: mąż czy kochanek? Kobieta podejmuje decyzję i zaczyna budować plan b. I o tym jest ta historia, która wcale nie jest przewidująca. Jest w niej morze niespodzianek i zawirowań, rozterek i dylematów. Bo poskładać swoją rzeczywistość od nowa nie jest łatwo zwłaszcza jeśli ma się dzieci. 

Kogo wybierze ostatecznie Hania i co ją do tego skłoni? Nie zdradzę, bo koniecznie chcę byście poznali tę bohaterkę podczas lektury obu książek. To dziewczyna z krwi i kości, która jak każdy chce być szczęśliwa, chce być kochana. Pojawienie się innego mężczyzny w jej życiu uświadamia jej jak niewłaściwe jest jej małżeństwo, jak przypadkowe i mało spójne. I  tu już nie chodzi tylko o motyle w brzuchu, ale szereg ważnych cech, które powinny cechować zdrowy związek. Hania myśli także o dzieciach i wpływie jej decyzji na córkę i syna. Wchodząc w jej świat doświadczamy ogromu emocji, utożsamiamy się z nią i żyjemy jej problemami. Doświadczamy na własnej skórze jej zawirowań i czujemy to, co ona. I to jest niesamowite doświadczenie. I to jest cenna lekcja. Uczy jednego: by zbyt szybko nie oceniać innych, by nie być sędzią zbyt pobieżnym. 

Ten tytuł to opowieść pełna samego życia, które boli, kusi i zaskakuje. Pokazuje, że pisze najciekawsze scenariusze, które się często nawet nam nie potrafią przyśnić. Hania walczy o siebie, idzie pod prąd, stąpa po niepewnym gruncie. Przy tym odkrywa siebie i swoje pragnienia. Ryzykuje, podejmuje wyzwanie przemeblowania swojego świata bez żadnych gwarancji ani rękojmi. Musi kroczyć po omacku, musi być dzielna i czujna. Musi przełknąć gorzkie pigułki. My czytelnicy niczym jej cień kroczymy obok, towarzyszymy bez słowa a równocześnie możemy przypasować się do roli Hani i odpowiedzieć sobie na pytanie czy sami bylibyśmy na tyle odważni by porzucić bezpieczny kokon i podjąć próbę pójścia w nieznane. 

To była genialna książka, która pochłonęła mnie bez reszty. Dałam się jej ponieść sama czekając na pewne decyzje w okresie niepokoju. I tu zadziałała magia fabuły, tu znalazłam wytchnienie od własnych problemów, tu odpłynęłam w świat literackiej fikcji. I otuliły mnie emocje i wrażenia. Tu poczułam co to znaczy czytać coś fascynującego i rewelacyjnego. To powieść, która inspiruje, uczy odwagi i pokazuje smak walki o lepsze jutro i własne szczęście. Warto jej poświęcić czas i skupić się na drodze Hani i Tomeczka. Nie każdy znajduje szczęście w pierwszym poważnym związku, czasem zdarzają się falstarty które trzeba naprawić i poprawić. Mimo nich nie można tracić nadziei i godzić się na bylejakość. Jednego jestem ciekawa: czy Autorka zakończy tę historię czy może uchyli rąbka tajemnicy jak ułożyło się życie dwojga rozbitków, którzy za własną zgodą znaleźli się na nowym lądzie. 

Reasumując bardzo gorąco polecam lekturę powieści Julii Maj. To coś wyjątkowego na półce z literaturą obyczajową. To idealne książki na lato, która dają do myślenia i fascynują. A przy okazji reaktywują w nas pytanie czy jesteśmy z właściwą osobą i czy z kimś takim marzyliśmy iść przez życie?! Bardzo mocno zachęcam: czytajcie !!!

piątek, 14 czerwca 2024

Małgorzata Mikos "Wróć do mnie"



Wydawnictwo Skarpa Warszawska
data wydania 2024
stron 464
ISBN 978-83-8329-096-3

Magiczna moc wspomnień i tajemnic bywa bezkresna


Po raz kolejny sięgnęłam po książkę opartą na wspomnieniach naocznych świadków wydarzeń z przeszłości. Po raz kolejny przeczytałam lekturę z historią Polski w tle, a konkretnie z II wojną światową w tle. Po raz kolejny sięgnęłam po powieść której akcja toczy się w czasach, które znam z opowiadań dziadków. Znów zajrzałam do świata, który znam ze wspomnień moich przodków, znów znalazłam się na Kresach Wschodnich w okolicach z których pochodzi moja rodzina... Ach co to była za wspaniała literacka podróż, ile wzruszeń, ile emocji, ile łez pojawiło się w moich oczach! Bardzo przeżyłam losy głównych bohaterów, szybko się z nimi utożsamiłam, polubiłam ich i trudno mi zapomnieć o tym, co zapisano na kartach tej naprawdę wyjątkowej powieści...

Czytając opis z okładki wiedziałam, że to jakby tytuł napisany dla mnie, pełen dopełnienia tego, co opowiadali mi dziadek i babcia. Przez wiele lat o tych wydarzeniach milczano, nie nauczano o nich na lekcjach historii, były one tajemnicą i białymi plamami. Dziś można już otwarcie mówić o okrucieństwie oprawców niewinnych ludzi i obrońców Polski, którzy za Ojczyznę oddali to, co mieli najcenniejsze - życie, zdrowie, rodziny... Dziś na księgarskie półki mogą już trafiać takie tytuły jak ten. Dziś możemy utrwalić pamięć o tamtych zbrodniach i oddać ich ofiarom hołd. 

Wracając do fabuły - rozgrywa się ona w dwóch przedziałach czasowych - współcześnie w XXI wieku i w okresie II wojny światowej. 
Jest rok 2011. Trójka przyjaciół Beata, Adam i Szymon udają się w podróż śladami przeszłości i rodzinnych tajemnic. Przyjeżdżają w okolice Lwowa by poznać dzieje swoich przodków. Rozpoczynając tę przygodę nie mają pojęcia czego się podejmują, nie wiedzą jak bardzo poturbuje emocjonalnie ich to wyzwanie, jak mocne odciśnie na nich piętno. Na ich drodze pojawia się pewna sympatyczna starsza pani, która była świadkiem tamtych czasów i znała przodków młodych ludzi. Wszyscy udają się na kilka dni do starego domu i tam wydarzenia sprzed lat snują się w opowieści i wspomnieniach... Słowa zabierają do świata, który już przeminął, ale kiedyś był tu i teraz dla przodków Beaty, Szymona i Adama... 

Ta książka to cenny dokument dla potomnych, to niesamowita literacka lekcja historii, to prawdziwy wyciskacz łez opisujący wojenną rzeczywistość na Kresach. Jej bohaterowie, którzy ponownie ożywają na kartach książki to młodzi ludzi stojący u progu dorosłości, to szczęśliwi pełni marzeń i planów dziewczęta i chłopcy, którym nagle świat runął na głowę i zabrał wszystko. To też rodziny których zwyczajną egzystencję i codzienność zniszczył wojenny koszmar pozbawiając domów, jedzenia, bliskich a czasem i nadziei na lepsze jutro. Wszyscy z tamtych lat o ile uszli z życiem wyszli poturbowani i zranieni. Naznaczeni już na zawsze. Ich dusze wypaliło wojenne znamię. 
Autorka w piękny sposób kreśli losy wojennego pokolenia, pokazuje ich tragizm i nieszczęścia, ale i ich odwagę, bohaterstwo i wolę przetrwania. W tamtych czasie pogrzebano nie tylko tysiące ludzi, ale i odruchy człowieczeństwa, poczucie dobra i zła oraz moralność. Nie wszyscy jednak zostali złamani, nie wszyscy stracili kręgosłup moralny. 

"Wróć do mnie" to powieść niezwykle wciągająca i poruszająca, chwytająca za serce i przemawiająca. Jest po mistrzowsku nakreślona i posiada bardzo głęboką wymowę. Napisana w sposób porywający i dopracowany czyta się dosłownie na jednym wdechu. Lekturę zakłócają łzy, które płyną gdy czytamy sceny okrutne i pełne bestialstwa. Nie sposób nie zapłakać nad mordami i cierpieniem niewinnych ofiar okupantów. Nie sposób nie współczuć utraty domów, bliskich, czy doświadczenia rozłąki. Nie sposób nie pochylić się nad ludźmi, którzy doznali tortur i nieludzkiego traktowania. Dla mnie, osoby mającej kresowe korzenie, to była naprawdę wyjątkowa książka, którą nie tylko przeczytałam, ale i osobiście odczułam i przeżyłam. Była swoistą formą deja vu, była dotknięciem w samo serce. 

Powieść Małgorzaty Mikos nie jest lekturą łatwą i przyjemną. Z pewnością jest piękną i wartościową. Jej treść wymaga skupienia, wywołuje ocean emocji i zmusza do wielu refleksji. Ma niepowtarzalny klimat i aurę, jest niczym pomnik historii wystawiony ofiarom wojny i okupantów. Bardzo Was proszę oderwijcie się od zabieganej codzienności i obecnego świata. Zajrzyjcie do innej, nieco odległej rzeczywistości i poznajcie cząstkę historii oraz bohaterów, którzy doświadczyli na własnej skórze wiele zła i zostali poddani przez los ciężkiej próbie. Życzę emocjonującej lektury. Sami przekonajcie się jak bardzo jest ona genialna. 



 

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Remigiusz Mróz "Berdo"


Wydawnictwo Filia 
data wydania 2024
stron 464
ISBN 978-83-8357-412-7
seria Komisarz Forst

Każdemu z nas los wyznacza jakieś berdo na które musi się wspiąć


Akcja dziewiątego tomu cyklu którego głównym bohaterem jest komisarz Forst, podobnie jak poprzednich, rozgrywa się w górach, ale tym razem nie są to Tatry. Remigiusz Mróz zabiera nas w Bieszczady – tajemnicze, groźne i piękne w swej surowości. Po sezonie szlaki już opustoszały, przyroda szykuje się do zimowego snu. Wśród takiej głuszy ukojenia i azylu szuka po burzliwych przejściach Wiktor Forst. Z bałaganem w duszy trafia do małej wioski zaszytej wśród lasów i połonin gdzie znajduje kwaterę w leciwym domu sympatycznej starszej kobiety. Wiktor za dach nad głową odwdzięcza się pomocą w gospodarstwie i drobnych remontach. I choć otacza go piękna natura to spokoju nie jest dane mu zaznać. Sam wplątuje się w bójkę w obronie zaatakowanej młodej kobiety, a na bieszczadzkich szlakach w miejscach kultowych dla turystów pojawiają się zwłoki z tajemniczym symbolem wypalonym pomiędzy oczami. Miejscowa policja nie radzi sobie ze śledztwem, pomoc z komendy głównej nie nadchodzi, a Forst z przybyłym na wyludnione tereny Osicą jest jedyną możliwą deską ratunku dla miejscowych stróżów prawa. Kto i z jakiego powodu zabija ofiary? Czemu ich ciała odnajdywane są na turystycznych szlakach? Co wspólnego ze sprawą ma miejscowy krezus Wojciech Malm? Co oznacza tajemniczy symbol na czołach zabitych?


Jeśli chcecie znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania odsyłam Was do książki która błyskawicznie omotała mnie niczym gigantyczna pajęczyna i rozkochała w sobie od pierwszej strony. W trakcie lektury spotkałam się z dobrze znanymi już postaciami i byłam pod wrażeniem jak ciekawie Autor poprowadził ich dalsze losy. Perypetie Forsta i Osicy perfekcyjnie splatają się bieszczadzkim klimatem i tworzą niesamowitą mozaikę, która gwarantuje jedno – wyjątkowe emocje przy lekturze. Remigiusz Mróz ciekawie zmiksował miejscową historię i przeszłość z teraźniejszością i literacką fikcją czego efektem jest genialna fabuła, która przenosi nas w kultowe miejsca dobrze znane miłośnikom tego zakątka Polski. Motyw kryminalny okazuje się być bardzo zawikłany i do końca trzyma w napięciu. Akcja toczy się wartko, jest skomplikowana i pełna niespodzianek. Tytuł bezlitośnie zdradza, że Autora dotknął skrzydłem bieszczadzki anioł i tym samym połknął on bieszczadzkiego bakcyla. Odbiło się to jak najbardziej na jakości powieści i sprawiło, że jest ona doskonale wkomponowana w tło na którym się rozgrywa. Tym samym książka nie tylko dobrze relaksuje i odrywa od codzienności, ale i zachęca do podróży w Bieszczady. Atutem lektury są dialogi, opisy oraz ciekawie zaserwowane ciekawostki historyczne. To wszystko sprawia, że poszczególne części czyta się jak w amoku i bardzo trudno jest się oderwać choćby oczy ze zmęczenia zamykały się same. Zakończenie jest jest zaskakujące i trudno przewidywalne. Wszystko z każdą stroną nabiera tempa i rozmachu, a zamiast bardziej jasne staje się bardziej zagmatwane. Powieść idealnie wtapia się w pozostałe tomy serii i jak najbardziej trzyma jej poziom. Książka zachęca by sięgnąć po kolejny tom i zagłębić się w dalsze dzieje sympatycznego, choć pokieraszowanego przez los policjanta, którego los nie pieści i którego życie jest dalekie od spokojnej egzystencji. Dzięki „Berdo” jeszcze bardziej polubiłam prozę Remigiusza Mroza i doceniam jego sposób trzymania pióra.

A zatem moi Drodzy dajcie się namówić na lekturę tej powieści i zabieszczadujcie razem z Wiktorem Forstem. Odkryjcie piękno Bieszczad i smak sensacji na najwyższym poziomie. Z całego serca gorąco polecam.




 

poniedziałek, 20 maja 2024

Ewelina Ślotała "Żony Konstancina"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024 
stron 208
ISBN 978-83-8352-224-1

Przeterminowane żony


Konstancin – kraina bogactwa i blichtru – rządzi się swoimi prawami. Tu wszystko ocieka pieniędzmi, ale i ma swój termin ważności. To miejsce idealnie synchronizuje z dewizą, że nic w życiu nie trwa wiecznie i nic nie jest dane nam na zawsze. W gnieździe snobizmu przeterminowuje się i najdroższy kawior i żony. Konstancińskie małżeństwa zwykle nie są do grobowej deski i kończą się rozwodami, a te bywają i burzliwe i wybuchowe, zaś ich bratem są głośne skandale. Kobiety poślubiające bogatych mężów zwykle muszą podpisać wielostronicowe intercyzy. Sprytne panie wiedząc jaka czeka ich przyszłość zabezpieczają się na czarną rozwodową godzinę już od dnia ślubu.

Główna bohaterka książki i zarazem jej narratorka również wplątuje się w spore kłopoty i wie, że jej zalegalizowany związek chyli się ku końcowi. Z opresji ratuje ją teść, ale ta pomoc okazuje się niekoniecznie bezinteresowna. I to jest kwintesencją tego tytułu który czytało mi się wyśmienicie i z wypiekami na twarzy. Podobnie jak poprzednie publikacje Eweliny Ślotały także ta jest napisana w specyficzny sposób. Jej treść jest zlepiona z dwóch części które się ze sobą przeplatają i tworzą wyjątkową całość. Z jednej strony śledzimy losy przeterminowującej się żony, z drugiej zaś mamy poradnik jak oskubać bogatego mężczyznę i po rozwodzie nie zostać na przysłowiowym lodzie z pustymi kieszeniami. Wbrew pozorom na konstancińskiej ziemi szczęścia nie zapewnią uczucia, ale przebiegłość i spryt którego wielu dziewczynom jak widać na konkretnych przykładach nie brakuje.

Czy Konstancin jest ciekawym miejscem do życia? Nie dla każdego i nie na długo. Bogactwem idzie się udławić, a miłość w tym miejscu istnieje tylko do pieniędzy. Bogaci mężczyźni traktują swoje wybranki jak trofeum do zdobycia, jak maskotkę, która po pewnym czasie się nudzi i nadaje się do wyrzucenia. Kobiety biorą ślub nie z człowiekiem, a z bankomatem, a swoje związki traktują jak cytrynę, którą trzeba wydusić z czego się da.

Czy w tym świecie można być szczęśliwym? Jeśli kogoś zadowala życie bez miłości i przyjaźni to tak.

Jeśli macie zamiar skupić się na tej lekturze ostrzegam, że to petarda, którą trudno odłożyć na półkę. Owszem, nie jest to ambitna klasyka, ale czyta się ją niczym najlepszą sensację. Autorka posuwa się do ironii i sarkazmu by jak najdobitniej pokazać klimat konstancińskich salonów – ich sekrety i tajemnice, ich bogactwo i szlam, ich plusy i minusy. Z aptekarską precyzją podsuwa opisy organizacji przyjęć, sekretnych orgii i słabostek ludzi, których kręci przede wszystkim coś bardzo ekstremalnego, co zwykłym śmiertelnikom nie mieści się w głowie.

Czytając tytuł na jednym wdechu siłą rzeczy nasuwa się pytanie - czy warto poślubić milionera? Książka Ślotały jest wyraźną przestrogą by tego nie robić, chyba że chce się spróbować zagrać w ruletkę i pomarzyć o wygranej, która może mieć słodko-gorzki smak.


Rozwódki Konstacina” to kolejna lektura, która bez osłonek pokazuje brudny świat bogactwa, demaskuje miliarderów i pokazuje ich prawdziwe twarze zniekształcone przez nałogi, używki i zdeprawowanie władzą oraz fortunami. Z pełnym przekonaniem napiszę więc, że z ciekawością zajrzałam do świata wielkiego bogactwa, ale długo bym w nim jednak nie wytrzymała. Nie żałuję tej literackiej przygody, która niczym dobry reportaż pokazała środowisko które choć pachnie luksusem przypomina bagno i jest na moralnym dnie. Chcecie się o tym osobiście przekonać? Zapraszam do lektury. Na pewno zrobi na Was mocne wrażenie.