Idzie Nowy Rok. Kończy się 2017, rok w którym moja biblioteka powiększyła się o ponad 430 książek ( tak, sama nie wierzę!!!) a który nie był tak mocno zaczytany jak bym chciała. Ba, no kiepski wynik się ugrał, ale mam na swoje usprawiedliwienie pewne rzeczy. Przeczytałam i tu spory rumieniec na twarzy 82 książki. Mało, bardzo mało. Wstyd totalny, ale w tym nowym roku to się zmieni na lepsze. Znów obiecuję sobie nie czytać więcej niż jednej książki na raz i reaktywować kanał na YT.
Dobra, dość gadania - czas na najlepsze książki 2017 roku. Wybrałam 17 książek bez określania ich na kolejnych miejscach - po prostu 17 najlepszych książek, których recenzje znajdziecie na blogu. A oto zwycięzcy:
sobota, 30 grudnia 2017
Idzie Nowy Rok
Już wkrótce Rok cyfrę zmienia i kolejne 12 miesięcy się zaczyna.
Z tej okazji wszystkim Czytelnikom i Miłośnikom mojego bloga życzę zdrowia i szczęścia. Pomyślności i spełnienia marzeń.
Dużo pieniędzy i żadnych kłopotów.
Osiągnięcia celów i spełnionych planów.
Satysfakcji w życiu osobistym i zawodowym.
I wielu chwil z książką, niesamowitych odkryć i czytelniczych perełek.
Poznania nowych Autorów i samych rewelacyjnych lektur.
Niech Wam się darzy!
sobota, 23 grudnia 2017
Pięknych, zaczytanych Świąt
Każdy z nas ma na tyle dużą dłoń,
że może z niej uczynić Betlejem.
Każdy z nas ma na tyle ciepłe serce,
że może przyjąć nowo narodzoną miłość.
Do tego wystarczą tylko wiara i nadzieja,
a miłość przyjdzie sama. Radosnych świąt!
że może z niej uczynić Betlejem.
Każdy z nas ma na tyle ciepłe serce,
że może przyjąć nowo narodzoną miłość.
Do tego wystarczą tylko wiara i nadzieja,
a miłość przyjdzie sama. Radosnych świąt!
środa, 20 grudnia 2017
Krystyna Mirek "Słodkie życie"
Wydawnictwo Filia
data wydania 2017
stron 360
ISBN 978-83-8075-303-7
Droga do lepszego życia bywa trudna
ycie bywa słodkie, ale tylko chwilami. Zwykle ma słodko-gorzki smak i niesie wiele niekoniecznie miłych niespodzianek. Na szczęście trzeba sobie często zapracować, na sukces trzeba się ciężko natrudzić. Warto wziąć stery w własne ręce i cieszyć się z choćby najmniejszych zwycięstw. Przekonała się o tym główna bohaterka wykreowana przez Krystynę Mirek – Kornelia Rudnicka, którą poznacie dzięki lekturze powieści „Słodkie życie”.
Kornelia uczy w liceum fizyki, ma trzydziestkę, sporą nadwagę i jest singielką. Jej życie osładzają jedynie ciastka, batony i czekoladki, brakuje w nim ukochanego mężczyzny, głębszego celu, a nieproszonym gościem jest samotność. Mieszkając z rodzicami nasza bohaterka czuje się zagubiona, osaczona przez matkę, która ma zaborczy charakter i jest bardzo samotna. Chce coś zmienić w swoim życiu, ale na planach się kończy. Pewnego dnia za sprawą diagnozy lekarskiej i pewnego splotu zdarzeń Kornelia budzi się z letargu i zaczyna zmieniać swój świat. Zaczynać wierzyć w siebie i swoje możliwości, zaczyna otwierać się na świat i ludzi, zaczyna walkę z własnymi słabościami i nowe życie, w którym ważne miejsce ma zająć miłość...
„Słodkie życie” to książka wyjątkowa, która wielu czytelniczkom doda otuchy i nadziei. Jej bohaterka przechodzi bowiem przemianę z gąsienicy w motyla. Ten proces nie jest łatwy. Kornelia na swojej drodze spotyka przeszkody, przeżywa chwile słabości i załamania. Często wątpi sama w siebie i ma ochotę wrócić do kokonu samotności. Zmiany budzą w niej czasem lęk. Miłość budzi niepokój, samodzielność paraliżuje i onieśmiela.
Śledząc zmagania panny Rudnickiej mocno jej kibicowałam i życzyłam powodzenia. Polubiłam ją, choć jej charakter a mój to dwa różne bieguny. Lektura przekonała mnie, że koniecznie bez żadnego „ale” trzeba wykorzystywać każdą okazję, by spełniać swoje marzenia. Świat należy do odważnych, do tych, którzy podejmują próby, którzy wybierają niekiedy ryzyko.
„Słodkie życie” to nie sensacja, ale jednak książka pełna emocji. To przyjemna propozycja na zimowy wieczór. Jej atutem jest nieprzewidywalność oraz ciekawa kreacja głównej bohaterki. Krystyna Mirek wyczarowuje wspaniałe, życiowe oraz pokrzepiające historie dla kobiet. Owa powieść jest tego najlepszym dowodem. Polecam ten tytuł zwłaszcza w chwilach słabości, kiedy los dokucza, a życie podstawia nogę. Ta książka to doskonały energetyczny baton, który ma tę zaletę, że nie zawiera w sobie żadnych kalorii, a krzepi niczym najsłodsza czekolada.
piątek, 15 grudnia 2017
Gabriela Gargaś "Wieczór taki jak ten"
Wydawnictwo Czwarta Strona
data wydania 2017
stron 360
ISBN 978-83-7976-794-6
Miłość i święta to magiczny duet
Grudzień to dla wielu osób najbardziej magiczny i lubiany miesiąc w roku. Jego główną atrakcją są święta, które kojarzą się z ciepłem, rodzinną atmosferą, choinką, zimą, pysznymi potrawami, spotkaniami przy świątecznym stole i miłością. Klimat tych dni płynie z wielu miejsc. Oczy cieszą piękne przystrojone wystawy sklepowe, świecące dekoracje, szopki i błyszczące choinki. Uszy pieszczą kolędy i muzyka utrzymana w tej atmosferze. Nos drażnią zapachy pierników, makowców i kompotów z suszonych owoców. Świąteczne klimaty biją też z literatury – a konkretnie powieści, których akcja rozgrywa się w ostatnim miesiącu roku.
Taką właśnie książką jest najnowszy tytuł napisany przez Gabrielę Gargaś, który zabiera nas do małej miejscowości położonej w Bieszczadach. Tam, w Złotkowie mieszka Michalina wraz ze swoją babcią i młodszym bratem. Matka dziewczyny zmarła kilka lat temu na raka, a jej przypadło wychowanie małego braciszka, dla którego stała się nie tylko siostrą, ale i mamą. Ojciec Miśki wyjechał za pracą w świat. Od czasu do czasu przesłał nieco pieniędzy, deklaracje miłości i niespełnione obietnice o powrocie. By mieć na chleb Zosia z wnuczką prowadzą cukiernię „Cynamonowe serca”, która słynie z przepysznych ciast i smakowitych ciasteczek. By polepszyć swój status materialny obie panie postanawiają wynająć cztery pokoje turystom. Pierwsi po remoncie goście mają się pojawić tuż przed Bożym Narodzeniem. Do małego pensjonatu trafia samotny rozwodnik, tajemnicza lekarka z uroczą córeczką i starsza pani, u której zdiagnozowano poważną chorobę. W dzień Wigilii pod dach Michaliny trafi jeszcze jeden niespodziewany gość, taki, dla którego na stole stawia się dodatkowe nakrycie. Te grudniowe dni sprawią, że świat naszych bohaterów ulegnie diametralnym zmianom. A wszystko za sprawą świąt i miłości, które stanowią magiczny duet...
Najnowsza powieść autorki „Trudnej miłości” przyciąga przepiękną okładką idealnie komponującą się z charakterem książki. Fabuła lektury utrzymana jest w ciepłym, świątecznym klimacie. Tytuł wydany nieprzypadkowo pod koniec roku wprowadza swoją aurą w wyjątkowy czas i uświadamia, że w życiu najważniejsze są rodzina i miłość. Często zapominamy o tym, jak Artur, zabiegani w pędzie życia, zatraceni w pracy i obowiązkach zawodowych. Ale przychodzi czas zatrzymania się w biegu po sukces na stacji święta i urlop. Wtedy szczególnie może zaboleć brak bratniej duszy czy kręgu najbliższych lub tęsknota za kimś kogo kochamy. Święta to czas, kiedy świat zwalnia byśmy przypomnieli sobie o tym, co naprawdę jest istotne, byśmy odnaleźli zamotaną przez życie i nasze błędy nić porozumienia z tymi, którzy są dla nas ważni.
„Wieczór taki jak ten” czyta się niezwykle lekko i przyjemnie. Atutami tej powieści jest klimat, ciekawe sylwetki opisanych postaci oraz ciepło które bije od książki niczym od kubka gorącej herbaty, którą pijemy by się rozgrzać po mroźnym dniu. Fabuła smakuje niczym świąteczny piernik. Jest słodka choć nieprzesłodzona, pełna świątecznej otoczki. Tym tytułem autorka skutecznie przekonuje jak ważne są świąteczne dni, przygotowania do nich i związane z tym okresem obyczaje oraz tradycje. Ta książka po prostu skradła moje serce i uległam jej powabowi. To doskonały literacki pomysł na trafiony prezent, to piękna propozycja, którą idealnie będzie się czytało pod choinką z kubkiem ciepłej herbatki i kawałkiem świątecznego ciasta.
Taką właśnie książką jest najnowszy tytuł napisany przez Gabrielę Gargaś, który zabiera nas do małej miejscowości położonej w Bieszczadach. Tam, w Złotkowie mieszka Michalina wraz ze swoją babcią i młodszym bratem. Matka dziewczyny zmarła kilka lat temu na raka, a jej przypadło wychowanie małego braciszka, dla którego stała się nie tylko siostrą, ale i mamą. Ojciec Miśki wyjechał za pracą w świat. Od czasu do czasu przesłał nieco pieniędzy, deklaracje miłości i niespełnione obietnice o powrocie. By mieć na chleb Zosia z wnuczką prowadzą cukiernię „Cynamonowe serca”, która słynie z przepysznych ciast i smakowitych ciasteczek. By polepszyć swój status materialny obie panie postanawiają wynająć cztery pokoje turystom. Pierwsi po remoncie goście mają się pojawić tuż przed Bożym Narodzeniem. Do małego pensjonatu trafia samotny rozwodnik, tajemnicza lekarka z uroczą córeczką i starsza pani, u której zdiagnozowano poważną chorobę. W dzień Wigilii pod dach Michaliny trafi jeszcze jeden niespodziewany gość, taki, dla którego na stole stawia się dodatkowe nakrycie. Te grudniowe dni sprawią, że świat naszych bohaterów ulegnie diametralnym zmianom. A wszystko za sprawą świąt i miłości, które stanowią magiczny duet...
Najnowsza powieść autorki „Trudnej miłości” przyciąga przepiękną okładką idealnie komponującą się z charakterem książki. Fabuła lektury utrzymana jest w ciepłym, świątecznym klimacie. Tytuł wydany nieprzypadkowo pod koniec roku wprowadza swoją aurą w wyjątkowy czas i uświadamia, że w życiu najważniejsze są rodzina i miłość. Często zapominamy o tym, jak Artur, zabiegani w pędzie życia, zatraceni w pracy i obowiązkach zawodowych. Ale przychodzi czas zatrzymania się w biegu po sukces na stacji święta i urlop. Wtedy szczególnie może zaboleć brak bratniej duszy czy kręgu najbliższych lub tęsknota za kimś kogo kochamy. Święta to czas, kiedy świat zwalnia byśmy przypomnieli sobie o tym, co naprawdę jest istotne, byśmy odnaleźli zamotaną przez życie i nasze błędy nić porozumienia z tymi, którzy są dla nas ważni.
„Wieczór taki jak ten” czyta się niezwykle lekko i przyjemnie. Atutami tej powieści jest klimat, ciekawe sylwetki opisanych postaci oraz ciepło które bije od książki niczym od kubka gorącej herbaty, którą pijemy by się rozgrzać po mroźnym dniu. Fabuła smakuje niczym świąteczny piernik. Jest słodka choć nieprzesłodzona, pełna świątecznej otoczki. Tym tytułem autorka skutecznie przekonuje jak ważne są świąteczne dni, przygotowania do nich i związane z tym okresem obyczaje oraz tradycje. Ta książka po prostu skradła moje serce i uległam jej powabowi. To doskonały literacki pomysł na trafiony prezent, to piękna propozycja, którą idealnie będzie się czytało pod choinką z kubkiem ciepłej herbatki i kawałkiem świątecznego ciasta.
wtorek, 12 grudnia 2017
Edyta Świętek "Drzewa szumiące nadzieją"
Wydawnictwo Replika
data wydania 2017
stron 496
ISBN 978-83-7674-657-9
seria Spacer Aleją Róż tom III
Trzeci spacer nowohucką Aleją Róż
Trzeci tom nowohuckiej sagi napisanej przez utalentowaną pisarkę Edytę Świętek nosi tytuł „Drzewa szumiące nadzieją” i rozgrywa się na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Kolejne spotkanie z rodziną Szymczaków jest równie ekscytujące jak poprzednie. Dzieje się tak za sprawą autorki, której udało się nie tylko wykreować wspaniałych bohaterów, ale i poprowadzić interesująco ich ścieżki życia przez kolejne lata. Wątki główne i poboczne są doskonale rozwinięte i poprowadzone, a dwa przewodnie tematy które przeplatają się w fabule to życie małżeńskie głównych bohaterów i walka o budowę kościoła w Nowej Hucie.
Wywodzący się z Pawlic Szymczakowie mocno wrośli w nowe miejsce zamieszkania. Życie ich nie rozpieszcza, wymaga czasem bardzo wiele, ale los nie skąpi im i chwil radości. Bronek porządkuje swoje życie osobiste po śmierci pierwszej żony. Julia pewnego dnia spotyka kogoś z przeszłości, kto pomaga w trudnej sytuacji i powoli acz uparcie wkracza do jej codzienności i serca. Skrzywdzona przed laty kobieta nie planuje życia uczuciowego i koncentruje się na wychowaniu syna, ale adorujący ją mężczyzna jest uparty i w końcu staje się kimś bliskim. Leszek odchodzi od ideałów na jakich go wychowano i wątpi we wiarę ojców, a Andrzej układa sobie życie z Sabiną. Małżeństwo po pewnym czasie zaczyna go nudzić. Obowiązki rodzinne przytłaczają, a kuszą uwodzicielskie spódniczki innych kobiet. Krystyna pragnie wraz z Janem powiększyć rodzinę, ale los nie jest dla nich łaskawy. Dorota odnajduje się w pracy bibliotekarki i zapomina o koszmarach z końca wojny.
Czas płynie. Na świat przychodzą kolejne dzieci, a życie okazuje się zwykle szare, ciężkie i monotonne. Robotnicy szukając nadziei zwracają się do Boga, pragną zbudowania świątyni, ale władza zwodzi ich jak tylko może, a wreszcie odkrywa karty i oszukuje. To wywołuje bunt, wściekłość i wyzwala odwagę by upomnieć się o swoje. Te wydarzenia mocno odbijają się na losach klanu Szymczaków...
Książkę od pierwszego zdania czyta się wspaniale i trudno się od niej oderwać. Autorka ciekawie prowadzi wątki rozpoczęte w poprzednich tomach, a bohaterowie przechodzą przemiany. Są moim zdaniem mniej idealni niż na początku tej serii. Doświadcza ich los i warunki w jakich przychodzi im żyć. Szczególnie zaskoczyła mnie metamorfoza Andrzeja, który stał się najbardziej dynamiczną i zmienną osobowością tego cyklu. Fabułę kształtuje proza życia i historia. Wydarzenia związane z walką o budowę kościoła i obroną krzyża są odmalowane słowami niezwykle autentycznie, realistycznie i oddają atmosferę chwil w których naród miał odwagę powiedzieć rządzącym stanowcze „nie”. Z kart tego tytułu czuć ducha solidarności i przywiązanie do religii, która zajmowała wtedy o wiele ważniejsze niż dziś miejsce w sercach milionów Polaków. Sprawdza się powiedzenie, że w rodzinie drzemie siła i oparcie bliskich bywa w poważnych tarapatach na wagę złota.
Największym atutem książki jest jej zakończenie, które ogromnie wzrusza i jest świadectwem czasów w których wolność była tylko złudzeniem, a ideologia miała być nadrzędnym dobrem kształtującym umysły społeczeństwa. Jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się losy Julii i jej krewnych. Będę wyczekiwać premiery czwartego tomu serii, która jest jedną z najpiękniejszych sag z historią w tle jakie przeczytałam.
data wydania 2017
stron 496
ISBN 978-83-7674-657-9
seria Spacer Aleją Róż tom III
Trzeci spacer nowohucką Aleją Róż
Trzeci tom nowohuckiej sagi napisanej przez utalentowaną pisarkę Edytę Świętek nosi tytuł „Drzewa szumiące nadzieją” i rozgrywa się na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Kolejne spotkanie z rodziną Szymczaków jest równie ekscytujące jak poprzednie. Dzieje się tak za sprawą autorki, której udało się nie tylko wykreować wspaniałych bohaterów, ale i poprowadzić interesująco ich ścieżki życia przez kolejne lata. Wątki główne i poboczne są doskonale rozwinięte i poprowadzone, a dwa przewodnie tematy które przeplatają się w fabule to życie małżeńskie głównych bohaterów i walka o budowę kościoła w Nowej Hucie.
Wywodzący się z Pawlic Szymczakowie mocno wrośli w nowe miejsce zamieszkania. Życie ich nie rozpieszcza, wymaga czasem bardzo wiele, ale los nie skąpi im i chwil radości. Bronek porządkuje swoje życie osobiste po śmierci pierwszej żony. Julia pewnego dnia spotyka kogoś z przeszłości, kto pomaga w trudnej sytuacji i powoli acz uparcie wkracza do jej codzienności i serca. Skrzywdzona przed laty kobieta nie planuje życia uczuciowego i koncentruje się na wychowaniu syna, ale adorujący ją mężczyzna jest uparty i w końcu staje się kimś bliskim. Leszek odchodzi od ideałów na jakich go wychowano i wątpi we wiarę ojców, a Andrzej układa sobie życie z Sabiną. Małżeństwo po pewnym czasie zaczyna go nudzić. Obowiązki rodzinne przytłaczają, a kuszą uwodzicielskie spódniczki innych kobiet. Krystyna pragnie wraz z Janem powiększyć rodzinę, ale los nie jest dla nich łaskawy. Dorota odnajduje się w pracy bibliotekarki i zapomina o koszmarach z końca wojny.
Czas płynie. Na świat przychodzą kolejne dzieci, a życie okazuje się zwykle szare, ciężkie i monotonne. Robotnicy szukając nadziei zwracają się do Boga, pragną zbudowania świątyni, ale władza zwodzi ich jak tylko może, a wreszcie odkrywa karty i oszukuje. To wywołuje bunt, wściekłość i wyzwala odwagę by upomnieć się o swoje. Te wydarzenia mocno odbijają się na losach klanu Szymczaków...
Książkę od pierwszego zdania czyta się wspaniale i trudno się od niej oderwać. Autorka ciekawie prowadzi wątki rozpoczęte w poprzednich tomach, a bohaterowie przechodzą przemiany. Są moim zdaniem mniej idealni niż na początku tej serii. Doświadcza ich los i warunki w jakich przychodzi im żyć. Szczególnie zaskoczyła mnie metamorfoza Andrzeja, który stał się najbardziej dynamiczną i zmienną osobowością tego cyklu. Fabułę kształtuje proza życia i historia. Wydarzenia związane z walką o budowę kościoła i obroną krzyża są odmalowane słowami niezwykle autentycznie, realistycznie i oddają atmosferę chwil w których naród miał odwagę powiedzieć rządzącym stanowcze „nie”. Z kart tego tytułu czuć ducha solidarności i przywiązanie do religii, która zajmowała wtedy o wiele ważniejsze niż dziś miejsce w sercach milionów Polaków. Sprawdza się powiedzenie, że w rodzinie drzemie siła i oparcie bliskich bywa w poważnych tarapatach na wagę złota.
Największym atutem książki jest jej zakończenie, które ogromnie wzrusza i jest świadectwem czasów w których wolność była tylko złudzeniem, a ideologia miała być nadrzędnym dobrem kształtującym umysły społeczeństwa. Jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się losy Julii i jej krewnych. Będę wyczekiwać premiery czwartego tomu serii, która jest jedną z najpiękniejszych sag z historią w tle jakie przeczytałam.
poniedziałek, 11 grudnia 2017
Edyta Świętek "Cień burzowych chmur"
Wydawnictwo Replika
data wydania 2017
stron 352
ISBN 978-83-7674-573-2
Saga porywająca jak huragan
„Cień burzowych chmur” to powieść rozpoczynająca pięciotomowy cykl Spacer Aleją Róż autorstwa Edyty Świętek – pisarki, która przez ponad dwadzieścia lat była mieszkanką Nowej Huty. Właśnie tam i w położonej niedaleko Limanowej wsi Pawlice rozgrywa się akcja lektury, która opowiada dzieje rodziny Szymczaków. Jej bohaterowie to ludzie nader pracowici i gospodarni, których los często doświadczał i poddawał ciężkim próbom.
Jest rok 1946. Druga wojna światowa skończyła się i nastały nowe czasy. Pozornie tylko spokojniejsze i dające nadzieję. Wprowadzane w życie zmiany dotykają naszych bohaterów boleśnie i krzywdząco. Bronisław – głowa rodziny po śmierci ojca wdaje się w bójkę z Bartkiem Marczykiem – bratem ważnego funkcjonariusza w strukturze UB. Młody mężczyzna broni honoru siostry, za co przychodzi mu utracić, pod przykrywką reformy rolnej, ojcowiznę. Gdy po tym fakcie grozi mu proces, a być może więzienie, Bronek ucieka z rodzinnej miejscowości do Nowej Huty. Żal mu opuszczać wieś, ale nie ma wyjścia. To z powstającą nową dzielnicą Krakowa wiąże teraz swoje nadzieje na lepszą przyszłość. Zatrudnia się na budowie, a wkrótce dołącza do niego siostra Julia...
Ta książka porwała mnie od pierwszych stron. Po skończeniu pierwszego rozdziału byłam pewna, że wystawię jej bardzo wysoką oceną i zrobię to z pełnym przekonaniem. Zadecydowały o tym liczne walory, jakie doceniłam w tracie poznawania losów Bronisława i jego bliskich. Jednym z nich jest bardzo oryginalny i niepowielony pomysł na fabułę oraz perfekcyjne powiązanie literackiej fikcji z autentycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w latach powojennych. Kolejnym plusem powieści jest jej klimat oddany wyraziście i bardzo plastycznie co pozwala naszej czytelniczej wyobraźni zasmakowanie tamtej rzeczywistości. Akcja książki jest wartka, styl choć niewyszukany to poprawny, zaś język potoczny właściwy środowisku jakie zostało opisane. Bardzo ciekawie wykreowani są bohaterowie. Dotyczy to zarówno postaci z pierwszego jak i drugiego planu. Wyraźnie zaznaczony jest podział na pozytywnych i negatywnych bohaterów, każdy z nich jest bardzo ludzki i ukazany zarówno z wadami i zaletami. Z kart tej opowieści wyłania się celnie odmalowany słowami obraz powojennej Polski i zmian w niej zachodzących zarówno w życiu społeczno-gospodarczym jak i politycznym. To były czasy trudne i niestabilne kiedy nadzieja mieszała się ze smutkiem, choć mimo to w sercach ludzi powoli rozwijały się plany i marzenia na lepsze jutro i dobrą przyszłość.
Po przeczytaniu tego tytułu jestem pozytywnie zaskoczona i oczarowana poznaną historią. To była wspaniała czytelnicza uczta, która dostarczyła emocji i wspaniałych wrażeń. Książka jest łatwa w odbiorze i czyta się bardzo szybko. Ta historia wciąga i porywa do brutalnego świata w którym nie ma sentymentów i ckliwości. Jest realne życie, są źli i dobrzy ludzie, którymi rządzą uczucia, porywy serca i chęć zemsty za wyrządzone krzywdy.
Reasumując jestem w pełni oczarowana historią Szymczaków i jej lekturę polecam miłośnikom sag obyczajowych oraz fanom serialu „Dom”. Ta propozycja z pewnością Was nie zawiedzie i na długo zapadnie Wam w pamięć. Nie pozostaje nic innego jak zatopić się w drugim tomie tego cyklu.
Jest rok 1946. Druga wojna światowa skończyła się i nastały nowe czasy. Pozornie tylko spokojniejsze i dające nadzieję. Wprowadzane w życie zmiany dotykają naszych bohaterów boleśnie i krzywdząco. Bronisław – głowa rodziny po śmierci ojca wdaje się w bójkę z Bartkiem Marczykiem – bratem ważnego funkcjonariusza w strukturze UB. Młody mężczyzna broni honoru siostry, za co przychodzi mu utracić, pod przykrywką reformy rolnej, ojcowiznę. Gdy po tym fakcie grozi mu proces, a być może więzienie, Bronek ucieka z rodzinnej miejscowości do Nowej Huty. Żal mu opuszczać wieś, ale nie ma wyjścia. To z powstającą nową dzielnicą Krakowa wiąże teraz swoje nadzieje na lepszą przyszłość. Zatrudnia się na budowie, a wkrótce dołącza do niego siostra Julia...
Ta książka porwała mnie od pierwszych stron. Po skończeniu pierwszego rozdziału byłam pewna, że wystawię jej bardzo wysoką oceną i zrobię to z pełnym przekonaniem. Zadecydowały o tym liczne walory, jakie doceniłam w tracie poznawania losów Bronisława i jego bliskich. Jednym z nich jest bardzo oryginalny i niepowielony pomysł na fabułę oraz perfekcyjne powiązanie literackiej fikcji z autentycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w latach powojennych. Kolejnym plusem powieści jest jej klimat oddany wyraziście i bardzo plastycznie co pozwala naszej czytelniczej wyobraźni zasmakowanie tamtej rzeczywistości. Akcja książki jest wartka, styl choć niewyszukany to poprawny, zaś język potoczny właściwy środowisku jakie zostało opisane. Bardzo ciekawie wykreowani są bohaterowie. Dotyczy to zarówno postaci z pierwszego jak i drugiego planu. Wyraźnie zaznaczony jest podział na pozytywnych i negatywnych bohaterów, każdy z nich jest bardzo ludzki i ukazany zarówno z wadami i zaletami. Z kart tej opowieści wyłania się celnie odmalowany słowami obraz powojennej Polski i zmian w niej zachodzących zarówno w życiu społeczno-gospodarczym jak i politycznym. To były czasy trudne i niestabilne kiedy nadzieja mieszała się ze smutkiem, choć mimo to w sercach ludzi powoli rozwijały się plany i marzenia na lepsze jutro i dobrą przyszłość.
Po przeczytaniu tego tytułu jestem pozytywnie zaskoczona i oczarowana poznaną historią. To była wspaniała czytelnicza uczta, która dostarczyła emocji i wspaniałych wrażeń. Książka jest łatwa w odbiorze i czyta się bardzo szybko. Ta historia wciąga i porywa do brutalnego świata w którym nie ma sentymentów i ckliwości. Jest realne życie, są źli i dobrzy ludzie, którymi rządzą uczucia, porywy serca i chęć zemsty za wyrządzone krzywdy.
Reasumując jestem w pełni oczarowana historią Szymczaków i jej lekturę polecam miłośnikom sag obyczajowych oraz fanom serialu „Dom”. Ta propozycja z pewnością Was nie zawiedzie i na długo zapadnie Wam w pamięć. Nie pozostaje nic innego jak zatopić się w drugim tomie tego cyklu.
piątek, 8 grudnia 2017
Mariusz Sepioło "Himalaistki"
Wydawnictwo Znak
data wydania 2017
stron 300
ISBN 978-83-2404-977-6
Damy, które zamieniły szpilki na raki
„Himalaistki” to książka opowiadająca o Polkach, które wspinały i wspinają się w lodzie i skale. Lektura podzielona jest symbolicznie na dwie części. „Wczoraj” opowiada o znanych i podziwianych sławach, które przeszły już na górską emeryturę. Niektóre z nich już nie żyją, bo zostały tam wysoko w miejscach, które pokochały za życia. Druga część to żywe i niekończące się historie kobiet, które czynnie realizują swoją górską pasję, osiągają kolejne wyniki i budują aktywnie swoją górską karierę.
Te dwie składowe książki w pewnym sensie się różnią, a w pewnym są identyczne. Zmieniają się bowiem czasy, łatwiej dostępny jest coraz lepszy sprzęt, otworzyły się granice, a paszporty spoczywają spokojnie w szufladach, a nie w milicyjnych szafach. Rozwinęły się komercyjne możliwości wyjazdów, a w kosztach mogą bez problemu partycypować sponsorzy. Co pozostało niezmienne od wielu lat? Miłość do gór, która czasem potrafi przesłonić rzeczywisty świat, determinacja w realizacji zamierzonych celów, odwaga, ale i poczucie samotności, niezrozumienia, dzielenie życia na tu i tam, a także tęsknota za tymi, którzy pozostali daleko od świata zimna, lodu, skał i gór.
Książka będąca połączeniem literatury górskiej i biograficznej od samego początku zrobiła na mnie ogromne, pozytywne wrażenie oraz chwyciła za serce. Na rynku księgarskim pojawiły się bowiem już lektury w podobnym gatunku i klimacie, ale były one raczej typowymi biografiami skupionymi na faktach, statystykach i liczbach. W tej publikacji autor pokazuje wspinające się kobiety jako osoby z krwi i kości, mające radości, rozterki i dylematy, problemy natury duchowej, czasem wewnętrznie rozdarte między tymi, których kochają, a górami, które mają moc narkotyku. Sepioło nie ukrywa również dyskryminacji himalaistek zwłaszcza w latach minionych. Opisuje ich walkę nie tylko z żywiołami, aurą i klimatem, ale i z docinkami ze strony dominujących wczoraj i dziś w skalnym świecie mężczyzn.
Z lektury płynie wniosek, że kobietom w górskim świecie było i jest trudniej, że muszą w drodze na szczyt pokonać więcej przeszkód, ale są w stanie z nimi wygrać. W kobietach drzemie bowiem wielka siła i moc, która pomaga im pogodzić bycie żoną, partnerką, matką, córką i himalaistką ze sobą. Wymaga to wiele pracy, mnóstwo wysiłku, ale nie jest niemożliwe.
Czytając „Himalaistki” poznajemy poszczególne ich bohaterki, wśród których są nazwiska bardzo znane, które na trwałe zapisały się w historii światowego himalaizmu. Są też pokazane kobiety, dla których nie liczą się rekordy, a samo przebywanie w górach, dotyk skał, pokonywanie słabości ciała i ducha oraz chłonięcie pięknego świata szczytów, który nie ma sobie równego. Wielkim atutem książki jest jej kobiecy klimat, a także obiektywne i wszechstronne pokazanie bohaterek w różnych życiowych rolach. Padają słowa o trudnych sprawach – o tęsknocie, związkach na odległość, rozdarciu między pasją a rodziną, a także specyficznej samotności wśród bliskich niezwiązanych z górami, którzy nie potrafią zrozumieć emocji i przeżyć z kolejnych wypraw.
Od pierwszej strony tę publikację chłonęłam niczym sucha gąbka wodę. Czytałam i miałam wrażenie osobistej rozmowy z wspinającymi się kobietami, które stawały mi się bliskie niczym dobre koleżanki. Podziwiałam je, czułam mocną niczym lina nić sympatii.
Ta książka zdecydowanie rozbudza miłość i szacunek do gór, zachęca do ich poznawania i eksplorowania. Gorąco polecam jej lekturę nie tylko tym, którzy chodzą górskimi ścieżkami.
czwartek, 7 grudnia 2017
Krzysztof Koziołek "Imię Pani"
Wydawnictwo Manufaktura Tekstów
data wydania 2017
stron 334
ISBN 978-83-945880-7-6
Towarzyszką życia jest śmierć
Kryminały czytuję od 5-tej klasy podstawówki. Tak, tak, po ten gatunek sięgnęłam mając 12 lat, bo... zaraziła mnie sąsiadka, a nudziło czytanie "W pustyni i puszczy". Sensację lubię do dziś, choć czytam jej mniej niż lektur obyczajowych. Lubię zagłębiać się w kryminały retro, bo uważam, że mają one jakiś szczególny urok, który płynie z innych metod prowadzenia śledztwa, w które nie ingeruje tak bardzo jak dziś technika. Bardziej liczy się światłość ludzkiego umysłu, zdolność wiązania faktów i to "coś", co sprawia, że prawda wychodzi na światło dzienne.
"Imię Pani" autorstwa Krzysztofa Koziołka jest właśnie taką książką. Połknęłam ją w dwa wieczory i podsumuję krótko - to niezwykle apetyczny kryminał, że palce lizać.
Cofamy się w czasie do grudnia 1934 roku i przenosimy się do Grussau (Krzeszowa). Tam wypoczywa po trudnych dniach życia, po rodzinnym dramacie, który nadszarpnął zdrowie Gustav Dewart. Pobyt w opactwie benedyktynów ma ukoić zszargane nerwy i uspokoić duszę. Niestety atmosfera klasztoru i religijny rytm życia zakonników duszą komisarza kryminalnego. Pozorny spokój zakłócają pewne zdarzenia, które wstrząsają nie tylko mnichami ale i społecznością miasteczka. Następuje bowiem seria zagadkowych śmierci, które tylko na pierwszy rzut oka wyglądają jak nieszczęśliwe wypadki. Dewart szybko odkrywa, że ktoś morduje z premedytacją kolejne ofiary. Ale miejscowa policja nie jest przekonana do tej szokującej i okrutnej prawdy.
Kto stoi za brutalnymi morderstwami i dlaczego to robi? Rozpracujcie tę zagadkę u boku Gustava, który jest naprawdę świetnym profesjonalistą i ma talent do odkrywania mrocznych sekretów.
Zakochałam się w tej lekturze można rzec od pierwszego wrażenia. Czytanie jej sprawiło mi naprawdę niekłamaną przyjemność, dostarczyło emocji i dreszczyku który powinien towarzyszyć temu typowi książek. Akcja tego tytułu jest dość wartka i wielokrotnie zaskakuje nowymi niespodziankami. Sprawa się wikła i rozgałęzia na kolejne wątki. Jak króliki z kapelusza pojawiają się kolejne trupy. Atmosfera robi się gęsta od krwi a od miejsc w których dzieją się kolejne sceny wieje grozą i klimatem sekretów. Jak się okazuje klasztor to doskonałe miejsce na sceny morderstw, a mnisi wcale nie są tacy święci jakby się na pierwszy rzut oka wydawało.
Autor nie omieszka wtrącić w tekst historii opactwa, jego zawiłej przeszłości oraz mistycyzmu jaki się z nim kojarzy. W zagadkę kryminalną wplecione są opisy, ciekawostki historyczne, opowieści z przeszłości które jeszcze mocniej przyciągają czytelnika do książki i czynią ją atrakcyjną. Dzięki takim zabiegom bardzo łatwo przeniknąć do świata tego tytułu i poczuć się tak, jakby się było naocznym świadkiem opisanych wydarzeń. Zimowy klimat tej książki potęguje niezwykłą atmosferę.
"Imię Pani" to doskonała powieść, która dostarczy wielu przyjemnych wrażeń i zabierze w niesamowitą podróż w czasie i przestrzeni. Polecam ją miłośnikom książek Marka Krajewskiego oraz tym, którzy lubią nietuzinkowe zagadki z morderstwami w tle. Autorowi gratuluję znakomitego pomysłu na fabułę, stworzenia nietuzinkowej i nieszablonowej oraz bardzo sympatycznej postaci głównego bohatera oraz poprowadzenia akcji tak zawile, że nie odgadłam zbyt wcześnie kto jest winien. A to moim zdaniem w tego typu książkach jest najważniejsze. Gorąco polecam.
Moja ocena 9/10.
środa, 29 listopada 2017
Irena Jarocka, Mariola Pryzwan "Nie wrócą te lata. Autobiografia i listy do męża"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2017
stron 464
ISBN 978-83-8123-059-9
O Słowiku co był Motylem
Jako mała dziewczynka usłyszałam pewną piosenkę. Urocza Pani śpiewała o tym, że jest motylem. Chwyciło za małe serducho i pokochałam ten głos. Irena Jarocka jest moją ulubioną piosenkarką od lat. Cenię jej wspaniały głos, dorobek artystyczny i trwa to już szmat czasu. Gdy zobaczyłam że ukaże się autobiografia tej Artystki nie mogłam odmówić sobie jej lektury. Tym bardziej, że wkład w jej powstanie ma Mariola Pryzwan, która jest mistrzynią w tym gatunku książek.
Lektura okazała się perfekcyjna i tym bardziej cenna iż nakreśliła ją sama Bohaterka. Autobiografia stanowi pierwszą cześć tej publikacji i opowiada o życiu widzianym we wszelkich aspektach. Irena Jarocka pokazuje siebie jako dziecko, kobietę, matkę, żonę, piosenkarkę - a każda z ról jest spleciona z innymi i wszystkie się ze sobą zazębiają. Wykonawczyni wielu hitów okazuje się profesjonalistką, która będąc sławną pozostała sobą. Obce jej były skandale i sztuczne parcie na szkło. Dążyła do perfekcji w swojej profesji, pracowała nad głosem i rozwojem kariery nie robiąc wokół siebie atmosfery właściwej wielu dzisiejszym gwiazdkom. Ceniła swoją publiczność, szanowała prywatność, była wrażliwa i pracowita. Irena Jarocka nie przedstawiła siebie tylko w idealnych barwach. Miała odwagę opisać i te trudniejsze chwile w życiu i karierze.
Drugą część tytułu stanowią krótkie wspomnienia jej męża, które są niejako preludium do ich korespondencji począwszy od listów napisanych jeszcze w latach 60-tych.
Książka jest niezwykle intymna i osobista. Czyta się ją wyjątkowo interesująco, a lektura daje też obraz czasów w jakich żyła jej bohaterka. Irena Jarocka opowiada o kulisach show biznesu w Polsce, Francji i Stanach Zjednoczonych. Przedstawia zmianę jaka zaszła w artystycznym świecie po transformacji ustrojowej na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Opisuje także realia życia na obczyźnie oraz blaski i cienie emigracji. Skupia się na chwilach radości w życiu prywatnym i zawodowym ale i pisze o przeszkodach, smutkach i niemiłych doświadczeniach. Lektura jest bardzo autentyczna, wzrusza i porywa do artystycznego świata, ale i do rzeczywistości osoby, której życie ułożył w dużej mierze podarowany przez los jej talent. Tytuł jest skarbnicą wiedzy o jednej z najbardziej cenionych przez wielu polskich piosenkarek i polecam go tym, którzy lubią doskonałe biografie oraz interesują się polską muzyką rozrywkową. Książka obfituje w liczne zdjęcia, a jej czytanie umilało mi słuchanie przebojów Ireny Jarockiej.
Serdecznie polecam i rekomenduję.
Moja ocena 9/10.
środa, 22 listopada 2017
Dinah Jefferies "Zanim nadejdzie monsun"
Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2017
stron 368
ISBN 978-83-276-3107-7
Bez miłości serce jest puste
Listopad to najbardziej ponury, brzydki i skłaniający do smutku oraz melancholii miesiąc w roku. W czasie jego trwania zdecydowanie szukam lektur, które poprawią mi nastrój. Wtedy decyduję się na przeczytanie książek, które przegonią chandrę, paskudne samopoczucie spowodowane brakiem słońca. Pod koniec jesieni sięgam po lżejsze gatunki i sprawdzonych autorów. Po lektury lekkie, przyjemne i podnoszące na duchu. Z tychże powodów sięgnęłam po najnowszą powieść Dinah Jefferies, którą okrzyknęłam mistrzynią kolonialnych romansów.
"Zanim nadejdzie monsun" to tytuł zdecydowanie dobry na jesienne chłody, bo akcja przenosi nas do ciepłych i egzotycznych Indii. Cofamy się w czasie do pierwszej połowy XX wieku i poznajemy historię Elizy - kobiety odważnej i nietuzinkowej, która poznaje smak miłości zakazanej.
Eliza poznała Indie jako dziecko. Tam mieszkała z mamą i tatą jako mała dziewczynka. Po tragicznej i niespodziewanej śmierci męża jej rodzicielka wróciła do Anglii. Eliza jako półsierota nie zaznała szczęścia i domowego ciepła. Jako dorosła kobieta również nie miała łatwego życia. Jej małżonek szybko uczynił ją wdową gdy zginął w wypadku. Eliza pozostała na świecie ze statusem wdowy i ogromną pasją - fotografią. Gdy dostała propozycję pracy z aparatem w ręku w Indiach nie wahała się i udała w daleką podróż do kraju, który nie był jej całkiem obcy. Tam miała zostać nadwornym fotografem rodziny książęcej i wykonać zdjęcia, które miały pomóc jej zyskać sławę i rozpocząć zawodową karierę. Eliza nie spodziewała się, że w tym egzotycznym pełnym kontrastów kraju odnajdzie miłość i spotka ukochanego. Miłość ta jednak okazała się uczuciem zakazanym i nieakceptowanym przez rodzinę Jaya...
Książka zauroczyła mnie od pierwszej strony. Jest to lektura utrzymana w ciepłym kolonialnym klimacie, która ukazuje świat i realia obce czytelnikom z Europy. Indie to był i jest kraj egzotyczny, zachwycający pięknem krajobrazu oraz przyrody, ale i zaskakujący brutalnością, biedą nie tylko w sensie materialnym, kontrastami i obyczajami. Z kart powieści wyłania się kultura niezrozumiała dla mieszkańców Starego Kontynentu.
Sytuacja polityczna i społeczna jest niestabilna. Czasy niespokojne. W takim świecie rodzi się uczucie. Bliska relacja, której na drodze ku szczęściu stoi cały świat. On wywodzący się z rządzącego arystokratycznego rodu i ona samodzielna, z głową pełną marzeń Europejka pochodzą z innych światów, zupełnie z innych bajek. Ich uczucie jest zakazane nie tylko ze względu na pochodzenie, ale ze względu na jej stan cywilny. Wdowa według tradycji - choć zakazanej to wciąż żywej- powinna spłonąć na stosie i iść w zaświaty za mężem. A Eliza jest wdową. Ktoś taki jak Jay powinien mieć u boku kobietą odpowiedniego pochodzenia i stanu, a nie wyemancypowaną jak na indyjskie warunki samodzielną damę z Europy. Ale czy miłość pyta o takie sprawy?
Lektura jest pełna emocji, pięknego tła i świetnie przybliża tamtejszą rzeczywistość. Opisy są jak zwykle mocnym atutem prozy Dinah Jefferies. Główni bohaterowie budzą sympatię, a książka ma dodatkowo prześliczną okładkę. Wątek miłosny może wydać się nieco cukierkowy, ale fabuła w wielu momentach wzrusza. Łzy pojawiają się gdy czyta się o losie indyjskich kobiet, o ich sytuacji, prawach i "obowiązkach".
Reasumując to dobra propozycja na długie wieczory, to książka, która ma wiele walorów i która zadowoli miłośników chwytających za serce romansowych historii z orientalnym tłem. Polecam.
Sytuacja polityczna i społeczna jest niestabilna. Czasy niespokojne. W takim świecie rodzi się uczucie. Bliska relacja, której na drodze ku szczęściu stoi cały świat. On wywodzący się z rządzącego arystokratycznego rodu i ona samodzielna, z głową pełną marzeń Europejka pochodzą z innych światów, zupełnie z innych bajek. Ich uczucie jest zakazane nie tylko ze względu na pochodzenie, ale ze względu na jej stan cywilny. Wdowa według tradycji - choć zakazanej to wciąż żywej- powinna spłonąć na stosie i iść w zaświaty za mężem. A Eliza jest wdową. Ktoś taki jak Jay powinien mieć u boku kobietą odpowiedniego pochodzenia i stanu, a nie wyemancypowaną jak na indyjskie warunki samodzielną damę z Europy. Ale czy miłość pyta o takie sprawy?
Lektura jest pełna emocji, pięknego tła i świetnie przybliża tamtejszą rzeczywistość. Opisy są jak zwykle mocnym atutem prozy Dinah Jefferies. Główni bohaterowie budzą sympatię, a książka ma dodatkowo prześliczną okładkę. Wątek miłosny może wydać się nieco cukierkowy, ale fabuła w wielu momentach wzrusza. Łzy pojawiają się gdy czyta się o losie indyjskich kobiet, o ich sytuacji, prawach i "obowiązkach".
Reasumując to dobra propozycja na długie wieczory, to książka, która ma wiele walorów i która zadowoli miłośników chwytających za serce romansowych historii z orientalnym tłem. Polecam.
poniedziałek, 20 listopada 2017
Stosik - post jakiego dawno nie było
No tak, dawno nie pokazywałam tutaj fotki z książkami w formie stosiku. A kiedyś było ich dużo. Czas powrócić do starych nawyków i pokazywać cudności jakie zasilają moje półki na których znów miejsca brak. A zatem długie wieczory umilą mi:
E.T.A. Hoffmann "Dziadek do orzechów" - prześliczne wydanie od Wydawnictwa MG
Aleksandra Zaprutko-Janicka "Dwudziestolecie od kuchni" - od Znaku
W. Bruce Cameron "Psiego najlepszego" - od Wydawnictwa Kobiecego
Tasmina Perry "Oświadczyny" j.w.
Amanda Prowse "Świąteczne marzenie" j.w.
Dinah Jefferies "Zanim nadejdzie monsun" od Harper Collins
Kamil Janicki "Damy polskiego imperium " od Znaku Horyzont
środa, 15 listopada 2017
Diane Chamberlain "Latarnia z Kiss River"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2017
stron 488
ISBN 978-83-8123-070-4
SERIA: KOBIETY TO CZYTAJĄ!
CYKL KISS RIVER
CYKL KISS RIVER
To jest niesamowita historia!
Do sięgnięcia po ten tytuł zachęciło mnie nazwisko jego Autorki - pisarki, która już dobrych kilka lat temu podbiła moje czytelnicze serce. Spodziewałam się solidnej w gatunku książki, która dostarczy emocji i pozwoli zatracić się w sobie. I tak się stało, ale miało to miejsce dopiero po kilkudziesięciu stronach. Wtedy wystarczyła chwila i zapomniałam o całym świecie a moje serce biło w rytm tej niesamowitej historii. Będąc w tracie czytania dowiedziałam się również, że ta powieść jest kontynuacją wcześniejszej książki tejże pisarki, której nie czytałam. To jednak nie okazało się jakąś trudnością czy przeszkodą by znaleźć się w czytelniczym niebie.
Na fabułę tej powieści składają się historie dwóch kobiet, a akcja książki ma miejsce w dwóch przedziałach czasowych w latach 40-tych XX wieku w czasie II wojny światowej i współcześnie.
Gina jest nauczycielką i mieszka w stanie Waszyngton. W trakcie urlopu odbywa długą podróż by zobaczyć latarnię morską z Kiss River. Gdy dociera do celu wycieczki okazuje się, że latarnia została poważnie uszkodzona przez sztorm, a jej soczewka spoczywa w odmętach oceanu. Nikt nie zajął się odbudową obiektu, który z roku na rok niszczeje. Ginie zaczyna bardzo zależeć by zatopioną soczewkę wydobyć na powierzchnię lądu. Jakie przesłanki kierują kobietą i co ma ona wspólnego z żyjącą wiele lat temu Bess Poor, która jako nastolatka przeżyła romans, który położył cień na całe jej życie?
Ta książka umiliła mi dwa wieczory. Po poznaniu jej do ostatniego zdania oceniam powieść wysoko. Jej największym atutem są tajemnice, sekrety, które Diane Chamberlain odkrywa jak to zwykle bywa stopniowo i ze smakiem. To czyni niesamowity klimat wokół tej lektury, który otula czytelnika i przyciąga jak magnes. Mocnym atutem powieści są jej bohaterowie. Ludzie, których los nie oszczędzał, a doświadczał mocno i czule. Przykre zdarzenia kładły się cieniem na ich życiu, zmieniały je i kształtowały dusze. Po ranach pozostawały bolące blizny i doświadczenia, które z jednej strony hartowały, a z drugiej pozostawiały ślad i bolesne wspomnienia. Opisane postacie to ludzie których nie można jednoznacznie ocenić i osądzić. Lektura uświadamia, że nic w życiu nie jest tylko białe lub czarne. Czasem trzeba posłużyć się fortelem czy kłamstwem by być bliżej upragnionego celu czy spełnienia marzenia.
To z pewnością powieść o rodzinnych sekretach, zaplątanych ludzkich relacjach i uczuciach, które są w stanie uwieść człowieka niczym syreny i zaprowadzić na manowce. Fabuła porusza wiele problemów które dotykają nas w ciągu życia, które komplikują nam codzienność i doprowadzą do złego nastroju, a nawet depresji.
Z tytułu płynie przesłanie by nie tracić nadziei nawet wtedy, gdy wydaje się że z mroku nie ma wyjścia. Autorka sugeruje by nie zamykać się w sobie po stracie, lecz iść przez życie choć boli i być otwartym na dary losu, który bywa i okrutny i kapryśny, ale i łaskawy. Zakończenie książki jest pełne znaków zapytania. Z pewnością wyjaśnienia wszystkich kwestii nastąpią w kolejnym tomie tego cyklu na który ja czekam z niecierpliwością. Oczywiście nadrobię zaległości i przeczytam tom pierwszy serii. No i cóż tę recenzję zakończę pewnym treściwym zdaniem - KOCHAM PIÓRO D. CHAMBERLAIN.
niedziela, 12 listopada 2017
Edyta Świętek "Łąki kwitnące purpurą"
Wydawnictwo Replika
data wydania 2017
stron 384
ISBN 978-83-7674-599-2
Los lubi sobie kpić z ludzkich oczekiwań
Jest rok 1951. Bronek na dobre zadomowił się wraz z Julią w mieście. Czasem tęskni za wsią, ale wie, że powrót na rolę jest niemożliwy. Do brata dołącza Andrzej, który zatrudnia się w cegielni i rozpoczyna treningi na piłkarskim boisku. Julia usamodzielnia się i dostaje własne mieszkanie. Małżeństwu Bronka daleko do szczęśliwego stadła. Szymczak często kłóci się z Haliną i tęskni za swoją dawną miłością Bogusią. Los znów doświadcza naszych bohaterów ciężkimi przeżyciami. Andrzej ulega poważnemu wypadkowi po którym nie wróci do dawnej sprawności, a żona Bronka zostaje znaleziona martwa. Kto przyczynił się do jej śmierci? Jak dalej potoczą się losy postaci, które zaskarbiły sobie tysiące sympatyków? A w końcu czy Autorce udało się napisać książkę równie świetną jak część pierwsza cyklu?
Edyta Świętek w pełni stanęła na wysokości zadania i wykonała jak opisani w jej książce junacy 300% normy. Napisała świetną powieść obyczajową i ciekawie poprowadziła losy członków familii Szymczaków przez lata 50. XX wieku. Żaden z fragmentów książki nie okazał się nudny, w fabułę została wpleciona powojenna historia Polski i kilka niespodzianek, które nie pozwalają określić tytułu jako nużący czy monotonny. Scenarzystą codzienności Bronka i jego bliskich jest po prostu samo życie, które prowadzi ich ścieżki drogą krętą i pełną wybojów. Powraca przeszłość i stare porachunki kładą się cieniem na teraźniejszości. Górę biorą emocje i chęć zemsty za wyrządzone krzywdy. Realia wczesnego PRL-u okazują się byle jakie i rozczarowujące. W takich czasach przychodzi żyć i podejmować ważne decyzje, kochać i nienawidzić, wybaczać i szukać szczęścia. Klimat bijący z zapisanych słów w pełni oddaje ówczesne realia społeczno-obyczajowe, szarą rzeczywistość, która miast edenem okazuje się poligonem przetrwania. Obiecany przez władzę kolorowy świat ma tylko bure odcienie i daleko mu do raju, gdzie szczęście jest na wyciągnięcie ręki.
Lektura dostarcza emocji, odbiera się ją przyjemnie i ciepło. Jej bohaterowie choć nie są bez wad, choć mają swoje słabości budzą sympatię, szacunek i ma się wrażenie, że zna się ich od lat. Osobiście mocno i szybko się z nimi zżyłam i nawiązałam bliską relację.
Przeczytanie tej książki to nie tylko miłe obcowanie z współczesną polską literaturą obyczajową, ale i lekcja historii, która jest podana w niezwykle przystępnej i plastycznej formie. Czytając łatwo poczuć klimat tamtych lat i realia w jakich przyszło żyć ludziom ciężko pracującym na kawałek chleba. Wyraziście pokazana jest ciemna strona komunizmu i socjalizmu oraz skutki przeciwstawiania się władzy i otoczonej wtedy kultem ideologii.
Książka ma wiele atutów, które sprawiają, że z przekonaniem napiszę o niej arcydzieło w swoim gatunku. Autorce należą się brawa za wspaniale nakreśloną fabułę i perfekcyjne połączenie faktów historycznych z losami zwyczajnych ludzi. Bo właśnie tacy są Szymczakowie – zwyczajni i wyjątkowi w jednym. Ta lektura zapewni mocne bicie wielu czytelniczym sercom i zdobędzie wielu fanów. Rekomenduję i zapraszam do jej przeczytania.
środa, 8 listopada 2017
Lechosław Herz "Świsty i pomruki. Sceny tatrzańskie"
Wydawnictwo Czarne
data wydania 2017
stron 168
ISBN 978-83-8049-501-2
Seria Zakopiańska
Opowieści z tatrzańskiego matecznika
Autor publikacji Lechosław Herz pochodzi z Galicji i mieszka w stolicy. Tatrom oddał swoje serce i młodość. Wciąż w nie wraca i odkrywa je na nowo. Interesuje się ich przeszłością i przyrodą tego regionu. W jego towarzystwie udajemy się do miejsc, gdzie ruch turystyczny nie dociera, gdzie utworzono niedostępne dla zwyczajnych zjadaczy chleba rezerwaty, gdzie natura ma szansę funkcjonować bez ingerencji człowieka. To właśnie tam jest ostoja wielu ssaków, ptaków, płazów, które w towarzystwie Pana Lechosława i jego znajomych mamy szansę podejrzeć.
Czytając, ten tytuł, podróżujemy nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Dowiadujemy się, jak Tatry wyglądały kilkadziesiąt lat temu, gdy na halach trwały wypasy owiec, gdy w górach więcej można było spotkać miejscowych górali niż turystów. Docieramy do miejsc, gdzie przepustki mają tylko naukowcy, badacze i strażnicy przyrody. Tam, gdzie dziewicza dzikość, gdzie nie dociera noga turysty czy narciarza łatwiej spotkać kierdel kozic, świstaki czy natknąć się na niedźwiedzią gawrę. Autor niezwykle ciekawie opisuje przyrodnicze tatrzańskie osobliwości, przytacza zapiski innych, sięga do wielu materiałów sprzed lat, a wszystko po to, by uświadomić czytelnikowi czym naprawdę są te popularne polskie góry. Tatry bowiem to ogromny matecznik, w którym żyje osobliwa fauna, a który za wszelką cenę trzeba chronić przed zniszczeniem, degradacją i negatywnym wpływem człowieka oraz jego gospodarki.
„Świsty i pomruki” czyta się znakomicie. W książce na pierwszym planie jest przyroda, która ma wiele sekretów i tajemnic. Poszczególne zdarzenia rozgrywają się w najpiękniejszych zakątkach Tatr – między innymi w dolinach Chochołowskiej czy Kościeliskiej, na zboczach Kasprowego Wierchu, u brzegu Stawku Smreczyńskiego czy w masywie Czerwonych Wierchów. Zapisane słowa perfekcyjnie oddają jakże niepowtarzalny tatrzański klimat, piękno i potęgę gór, oraz mądrość natury, która obdarowuje zwierzęta niezwykłymi instynktami i zmysłami. Czytając docieramy tam, gdzie rozgrywają się niesamowite sceny, gdzie trwa nieustannie fascynujący spektakl przyrody, gdzie człowiek i cywilizacja mają niewiele do powiedzenia, a raczej wypada słuchać i w niemym zachwycie podziwiać naturę. Jeśli ciekawią Was zwyczaje świstaków, jeśli chcecie poznać sekrety kozic, jeśli macie ochotę na spotkanie oko w oko z niedźwiedziem lub marzy Wam się obejrzenie jelenich godów, to ten tytuł jest idealnie dla Was.
Ta publikacja koi nerwy, zabiera do fascynującego świata, jest perfekcyjną lekcją biologii i uświadamia jakim cudem jest przyroda. Książka zawiera wiele ciekawych informacji, które są podane w nienużący, a pobudzający wyobraźnię sposób. Z lektury bije miłość i szacunek do gór oraz ich mieszkańców. To wspaniała propozycja dla tych, którzy mają w planach zobaczenie Giewontu, Orlej Perci czy Morskiego Oka. Będąc tam, warto w ciszy i skupieniu przemierzać górskie ścieżki, bo w ich cieniu można wtedy łatwiej dojrzeć mieszkańców tatrzańskiego matecznika.
piątek, 27 października 2017
Agnieszka Walczak-Chojecka "Nie czas na pożegnanie"
Wydawnictwo Filia
data wydania 2017
stron 380
ISBN 978-83-8075-313-6
Ludzkie losy biegną ścieżkami, których nie da się przewidzieć
„Nie czas na pożegnanie” to trzecia, a zarazem ostatnia część Sagi
Bałkańskiej opowiadającej historię Dragana i Jasminy – pary, którą
rozdzieliła wojna na Bałkanach w latach 90. XX. Akcja książki rozgrywa
się w latach 1995 – 1999. W tym czasie wojna bratobójcza się kończy i
zostaje podpisane porozumienie w Dayton. Wszystko powoli wraca ku
normalności, choć nadal czasy są nie całkiem bezpieczne i stabilne.
Ludzie chcą wrócić do zwyczajnego życia, ale rany zadane w czasie walk
często nie chcą się zabliźnić i zagoić. Najbardziej krwawy konflikt w
Europie po II wojnie światowej zostawia bowiem bolesne i brzemienne
skutki w ludzkich duszach na długo. Wpływa na psychikę i stan umysłu.
Mąci głęboko w duszach, a pokonanie potworów z przeszłości wymaga wiele
czasu i sił.
Dragan cierpi na zaniki pamięci. Choć jego ciało doszło w miarę do siebie dusza nadal nie może sobie poradzić z tym, co się stało i tym, co przeżył młody mężczyzna. Dragan dzięki Oliji leczy się w specjalistycznym szpitalu i właśnie tam odnajdują go Jasmina z Katarzyną. Serb nie rozpoznaje swojej ukochanej i kilka godzin po krótkim spotkaniu zapada się pod ziemię. Jasmina wraca do Polski do synka i Tarika. Tu próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Od kłopotów i koszmarów wojny ucieka w rolę matki i grę aktorską. Dzięki talentowi dostaje angaż we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Chce zapomnieć o Draganie i wraca w rodzinne strony, by wziąć ślub z Tarikiem. Do ceremonii jednak nie dochodzi, bo los napisał dla tej Chorwatki inny scenariusz...
Najnowsza książka Agnieszki Walczak-Chojeckiej to doskonałe zakończenie wspaniałej sagi, której przeczytanie dostarczyło mi sporo emocji, wzruszenia i przyprawiło o łzy. Ostatni tom, w którym spotkaliśmy Dragana i Jasminę jest idealnie przemyślany i dopracowany. Nie brak w nim prawdziwego życia, a autorka odważnie pokazuje jak bardzo konflikt zbrojny i bratobójcze walki potrafią zniszczyć ludzkie szczęście oraz życiową stabilizację.
Wojna ukazana jest jako niebezpieczna trucizna, która działa mocno i długofalowo, a jej macki sięgają daleko nawet wtedy, gdy zastąpi ją pokój. Historia Chorwatki i Serba pokazuje siłę ludzkiej miłości i moc determinacji w walce o szczęście i radość z każdej przeżytej chwili. Jasmina to bardzo sympatyczna i budząca ciepłe uczucia młoda dziewczyna, która musi unieść wiele na swoich barkach dla dobra synka i własnego spokoju. Nie jest jej w życiu łatwo, brakuje ojczyzny i bliskich z rodziny, brakuje partnera, o którym czasem nawet chce, lecz nie potrafi zapomnieć. Płomień miłości choć niekiedy słaby i prawie gasnący nadal tli się w jej sercu. Jasmina nie chce w życiu zadowolić się substytutem, nie szuka zastępstwa, choć tak byłoby może wygodniej i prościej, nie okłamuje samej siebie a z kłamstwem wobec Tarika jest jej po prostu źle. Dlatego mimo trudnej sytuacji, mimo zadanych jej ran kieruje się sercem, które nie wskazuje tej najłatwiejszej i wygodnej drogi, ale zmusza do walki i ryzyka nie gwarantując w zamian nic. Jasminę nie sposób nie kochać, nie sposób nie podziwiać, nie sposób nie darzyć sympatią. Ta młoda mocno doświadczona przez los dziewczyna na długo zapada w pamięć i staje się osobą godną podziwu. Pisarka ciekawie wykreowała nie tylko osobę głównej bohaterki, ale i wyraziście nakreśliła także inne postacie z pierwszego i drugiego planu. Jest to niewątpliwym atutem książki, podobnie jak dynamiczna akcja, perfekcyjnie zobrazowanie tła – rzeczywistości polskiej i bałkańskiej lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wspaniałe jest zakończenie, doskonale oddane są rozterki bohaterów, ich dylematy i kłopoty.
Książkę czytałam z wielką przyjemnością, z wypiekami na twarzy i przekonaniem, że długo o niej nie zapomnę. Lektura zawiera w sobie niezwykle ważne, ponadczasowe i aktualne w dobie nacjonalizmów i podziałów zabarwionych nienawiścią przesłanie by nie wywoływać pochopnie wojen, by nie podnosić ręki na brata czy sąsiada będąc zaślepionym złem, agresją czy zemstą. Pokój to coś bezcennego bez czego żaden człowiek nie może żyć pełną piersią i być szczęśliwym.
Gorąco polecam zaznajomienie się z historią dwojga młodych ludzi, których połączyła miłość a rozdzieliła wojna. Saga Bałkańska to doskonała lekcja historii i literacka przygoda, która zostawia w czytelniku trwały ślad.
Dragan cierpi na zaniki pamięci. Choć jego ciało doszło w miarę do siebie dusza nadal nie może sobie poradzić z tym, co się stało i tym, co przeżył młody mężczyzna. Dragan dzięki Oliji leczy się w specjalistycznym szpitalu i właśnie tam odnajdują go Jasmina z Katarzyną. Serb nie rozpoznaje swojej ukochanej i kilka godzin po krótkim spotkaniu zapada się pod ziemię. Jasmina wraca do Polski do synka i Tarika. Tu próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Od kłopotów i koszmarów wojny ucieka w rolę matki i grę aktorską. Dzięki talentowi dostaje angaż we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Chce zapomnieć o Draganie i wraca w rodzinne strony, by wziąć ślub z Tarikiem. Do ceremonii jednak nie dochodzi, bo los napisał dla tej Chorwatki inny scenariusz...
Najnowsza książka Agnieszki Walczak-Chojeckiej to doskonałe zakończenie wspaniałej sagi, której przeczytanie dostarczyło mi sporo emocji, wzruszenia i przyprawiło o łzy. Ostatni tom, w którym spotkaliśmy Dragana i Jasminę jest idealnie przemyślany i dopracowany. Nie brak w nim prawdziwego życia, a autorka odważnie pokazuje jak bardzo konflikt zbrojny i bratobójcze walki potrafią zniszczyć ludzkie szczęście oraz życiową stabilizację.
Wojna ukazana jest jako niebezpieczna trucizna, która działa mocno i długofalowo, a jej macki sięgają daleko nawet wtedy, gdy zastąpi ją pokój. Historia Chorwatki i Serba pokazuje siłę ludzkiej miłości i moc determinacji w walce o szczęście i radość z każdej przeżytej chwili. Jasmina to bardzo sympatyczna i budząca ciepłe uczucia młoda dziewczyna, która musi unieść wiele na swoich barkach dla dobra synka i własnego spokoju. Nie jest jej w życiu łatwo, brakuje ojczyzny i bliskich z rodziny, brakuje partnera, o którym czasem nawet chce, lecz nie potrafi zapomnieć. Płomień miłości choć niekiedy słaby i prawie gasnący nadal tli się w jej sercu. Jasmina nie chce w życiu zadowolić się substytutem, nie szuka zastępstwa, choć tak byłoby może wygodniej i prościej, nie okłamuje samej siebie a z kłamstwem wobec Tarika jest jej po prostu źle. Dlatego mimo trudnej sytuacji, mimo zadanych jej ran kieruje się sercem, które nie wskazuje tej najłatwiejszej i wygodnej drogi, ale zmusza do walki i ryzyka nie gwarantując w zamian nic. Jasminę nie sposób nie kochać, nie sposób nie podziwiać, nie sposób nie darzyć sympatią. Ta młoda mocno doświadczona przez los dziewczyna na długo zapada w pamięć i staje się osobą godną podziwu. Pisarka ciekawie wykreowała nie tylko osobę głównej bohaterki, ale i wyraziście nakreśliła także inne postacie z pierwszego i drugiego planu. Jest to niewątpliwym atutem książki, podobnie jak dynamiczna akcja, perfekcyjnie zobrazowanie tła – rzeczywistości polskiej i bałkańskiej lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wspaniałe jest zakończenie, doskonale oddane są rozterki bohaterów, ich dylematy i kłopoty.
Książkę czytałam z wielką przyjemnością, z wypiekami na twarzy i przekonaniem, że długo o niej nie zapomnę. Lektura zawiera w sobie niezwykle ważne, ponadczasowe i aktualne w dobie nacjonalizmów i podziałów zabarwionych nienawiścią przesłanie by nie wywoływać pochopnie wojen, by nie podnosić ręki na brata czy sąsiada będąc zaślepionym złem, agresją czy zemstą. Pokój to coś bezcennego bez czego żaden człowiek nie może żyć pełną piersią i być szczęśliwym.
Gorąco polecam zaznajomienie się z historią dwojga młodych ludzi, których połączyła miłość a rozdzieliła wojna. Saga Bałkańska to doskonała lekcja historii i literacka przygoda, która zostawia w czytelniku trwały ślad.
wtorek, 24 października 2017
Benjaming Ludwig "Prawdziwa Ginny Moon"
Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2017
stron 352
ISBN 978-83-276-2616-5
W autystycznym świecie Ginny
Ginny jest nastolatką. Ma tylko 14 lat, ale w życiu wiele już ją spotkało. I nie były to dobre doświadczenia. Ta dziewczynka nie dość, że nie miała ciepłego domu, szczęśliwego dzieciństwa i kochających rodziców to jeszcze jest osobą autystyczną. Jej świat jest inny niż rzeczywistość przeciętnego człowieka. Ginny postrzega wszystko inaczej niż jej rówieśnicy. Jest wrażliwa i naiwna, dlatego łatwiej ją skrzywdzić. Gdy ją poznajemy wychowuje się w rodzinie zastępczej, ale pamięta i tęskni za rodzinnym domem. Matką, która ją krzywdziła i lalką za którą czuje się nadal odpowiedzialna. Pewnego dnia w jej w miarę spokojnie życie znów wkracza przeszłość... Przeszłość, która była mrocznym koszmarem i bolesnym doświadczeniem.
Drogi Czytelniku
Powieść Benjamina Ludwika jeśli ją przeczytasz pozostawi w Twoim sercu ślad na zawsze. Nie zapomnisz jej treści, która pozwoli Ci popatrzeć na świat wokół Ciebie oczami przesłoniętymi woalem autyzmu w którym wszystko jest inne. Czai się więcej niebezpieczeństw, bo rozum jest wyciszony, a poziom ufności sięga nieba. Nie jest to rzeczywistość, którą łatwo zrozumieć. Sama lektura na początku czytania zaś może się wydać ciężka jak ołów, nieprzyjazna i mroczna. Być może odbierzesz ją jako powieść na pograniczu prozy nierealnej rodem z horroru lub klimatów psychodelicznych. Być może czytając słowa nie będziesz rozumieć w pełni ich treści i pojawi się pokusa odłożenia wymagającego tytułu i zamiana go na coś lżejszego i przyjemniejszego. Dotrwaj jednak do końca mimo tych trudności. By Ty masz wybór a Ginna już nie. Ufnej i chorej dziewczynce los go odmówił. Podarował jej smutne dzieciństwo, matkę narkomankę, przemoc, głód, brak czułości, samotność, brak kogoś, kto by ją naprawdę pokochał. Pokochał taką jaką jest. Inną i trudną. Wrażliwą i odmienną od innych.
Lektura tej książki zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wypłakałam wiele łez, ale i zastanowiłam się dlaczego świat bywa taki okrutny wobec dzieci, wobec osób, które nic nie zawiniły, a cierpią. Spojrzałam nieco innymi oczami na to, co wokół mnie. I zadawałam sobie wielokrotnie pytanie, dlaczego czasem ludzkie sumienie śpi i nie budzi się na krzywdę wobec słabszych, którzy nie są w stanie obronić się przez złem.
Minęło już kilka dni odkąd skończyłam czytać opowieść o Ginnie, ale nie potrafię się z niej wyłączyć i wrócić do tego co tu i teraz. Wiele razy dziennie moje myśli szybują do treści tej lektury. To pozycja jedyna w swoim rodzaju, którą polecam.
sobota, 21 października 2017
Magdalena Witkiewicz "Ósmy cud świata"
Wydawnictwo Filia
data wydania 2017
stron 340
ISBN 978-83-8075-317-4
Życie to nie książka, która może mieć kilka różnych zakończeń
„Ósmy cud świata” to tytuł najnowszej powieści jednej z najpoczytniejszych polskich pisarek literatury kobiecej - Magdaleny Witkiewicz. Czekały na nią setki czytelniczek, a wśród nich i ja. Czy było warto? Myślę, że tak, bo wraz z dobrą historią obyczajową otrzymałam idealny i praktyczny poradnik jaką kobietą nie być, czyli co robić, by nie minąć się ze szczęściem i miłością. Uczy tego główna bohaterka Anna, która popełnia pewne pomyłki i długo błądzi nim zrozumie, że w życiu trzeba korzystać z każdej szansy i nie bawić się z miłością w berka. Nie można czekać, aż los poda nam to, o czym marzymy na tacy. By być szczęśliwym trzeba walczyć o swoje marzenia i być zdecydowanym na ryzyko, bo przecież kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. Nie można też kierować się pozorami i przypuszczeniami, bo człowiek to jednak istota omylna.
Ania jest dojrzałą kobietą i nie ma u boku swojej drugiej połówki. Szuka jej, ale rezultat poszukiwań jest bezowocny. Wchodzi w bliższe relacje ze swoim obecnym szefem, pragnie zostać matką, ale jej życie przypomina raczej rozsypane puzzle niż sielankowy obrazek. By ochłonąć, by złapać dystans do otaczającej rzeczywistości i samej siebie Anna postanawia udać się w podróż. Daleką podróż na drugi kraniec świata, by znaleźć pomysł na swoją przyszłość. Trzydziestokilkuletnia singielka nie ma pojęcia, że ten urlop i ten wyjazd zmienią jej życie na zawsze oraz dadzą jej solidną życiową lekcję...
Fabuła powieści, którą czyta się niezwykle szybko oparta jest na bardzo popularnym w tego typu literaturze schemacie – ona jedna i ich dwoje. Jednego każe wybrać rozum, drugiego każe kochać serce. Jest to pomysł dość pospolity, a tym samym w pewnym sensie oszczędzający emocje, choć wcale nie sprawia, że lektura jest zła. Anna to bohaterka z jednej strony dojrzała, wykształcona, mająca stabilną sytuację zawodową, a z drugiej zagubiona w życiu emocjonalnym dziewczyna, która zachowuje się jak rozkapryszona panna. Panna, która nie potrafi wziąć życia we własne ręce. Wakacyjna, a dokładniej wietnamska miłość, dodaje lekturze pikanterii, romantyczności, lekkości. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że jest to współczesna bajka, która kończy się jedynym pasującym do niej zakończeniem. Jest też morał, który powinny sobie wziąć do serca panie szukające partnera. Nie warto w życiu kierować się desperacją, nie trzeba dążyć w kwestii uczuć na siłę do celu. Nie warto porywać się w miłości na ambicję i dopisywać do realnych sytuacji tego, co podpowiada nasza wyobraźnia.
„Ósmy cud świata” to lektura przyjemna, idealna na wieczór z kocykiem, herbatką i książką. To powieść, która promuje spojrzenie z dystansu na nas samych, co jest świetnym lekarstwem na życiowe dylematy. To tytuł, którego każdy rozdział rozpoczyna ciekawe wietnamskie powiedzenie. To wreszcie opowieść z doskonale oddanym wietnamskim klimatem, która wyraźnie daje do zrozumienia, że warto tam pojechać i zakosztować kultury, pięknych krajobrazów i występujących tam osobliwości świata natury oraz wspaniałej kuchni.
To idealna, bo ciepła historia na jesienne pluchy i zimowe chłody, która z pewnością rozgrzeje serca miłośniczek literatury z happy endem.
data wydania 2017
stron 340
ISBN 978-83-8075-317-4
Życie to nie książka, która może mieć kilka różnych zakończeń
„Ósmy cud świata” to tytuł najnowszej powieści jednej z najpoczytniejszych polskich pisarek literatury kobiecej - Magdaleny Witkiewicz. Czekały na nią setki czytelniczek, a wśród nich i ja. Czy było warto? Myślę, że tak, bo wraz z dobrą historią obyczajową otrzymałam idealny i praktyczny poradnik jaką kobietą nie być, czyli co robić, by nie minąć się ze szczęściem i miłością. Uczy tego główna bohaterka Anna, która popełnia pewne pomyłki i długo błądzi nim zrozumie, że w życiu trzeba korzystać z każdej szansy i nie bawić się z miłością w berka. Nie można czekać, aż los poda nam to, o czym marzymy na tacy. By być szczęśliwym trzeba walczyć o swoje marzenia i być zdecydowanym na ryzyko, bo przecież kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. Nie można też kierować się pozorami i przypuszczeniami, bo człowiek to jednak istota omylna.
Ania jest dojrzałą kobietą i nie ma u boku swojej drugiej połówki. Szuka jej, ale rezultat poszukiwań jest bezowocny. Wchodzi w bliższe relacje ze swoim obecnym szefem, pragnie zostać matką, ale jej życie przypomina raczej rozsypane puzzle niż sielankowy obrazek. By ochłonąć, by złapać dystans do otaczającej rzeczywistości i samej siebie Anna postanawia udać się w podróż. Daleką podróż na drugi kraniec świata, by znaleźć pomysł na swoją przyszłość. Trzydziestokilkuletnia singielka nie ma pojęcia, że ten urlop i ten wyjazd zmienią jej życie na zawsze oraz dadzą jej solidną życiową lekcję...
Fabuła powieści, którą czyta się niezwykle szybko oparta jest na bardzo popularnym w tego typu literaturze schemacie – ona jedna i ich dwoje. Jednego każe wybrać rozum, drugiego każe kochać serce. Jest to pomysł dość pospolity, a tym samym w pewnym sensie oszczędzający emocje, choć wcale nie sprawia, że lektura jest zła. Anna to bohaterka z jednej strony dojrzała, wykształcona, mająca stabilną sytuację zawodową, a z drugiej zagubiona w życiu emocjonalnym dziewczyna, która zachowuje się jak rozkapryszona panna. Panna, która nie potrafi wziąć życia we własne ręce. Wakacyjna, a dokładniej wietnamska miłość, dodaje lekturze pikanterii, romantyczności, lekkości. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że jest to współczesna bajka, która kończy się jedynym pasującym do niej zakończeniem. Jest też morał, który powinny sobie wziąć do serca panie szukające partnera. Nie warto w życiu kierować się desperacją, nie trzeba dążyć w kwestii uczuć na siłę do celu. Nie warto porywać się w miłości na ambicję i dopisywać do realnych sytuacji tego, co podpowiada nasza wyobraźnia.
„Ósmy cud świata” to lektura przyjemna, idealna na wieczór z kocykiem, herbatką i książką. To powieść, która promuje spojrzenie z dystansu na nas samych, co jest świetnym lekarstwem na życiowe dylematy. To tytuł, którego każdy rozdział rozpoczyna ciekawe wietnamskie powiedzenie. To wreszcie opowieść z doskonale oddanym wietnamskim klimatem, która wyraźnie daje do zrozumienia, że warto tam pojechać i zakosztować kultury, pięknych krajobrazów i występujących tam osobliwości świata natury oraz wspaniałej kuchni.
To idealna, bo ciepła historia na jesienne pluchy i zimowe chłody, która z pewnością rozgrzeje serca miłośniczek literatury z happy endem.
piątek, 20 października 2017
Iwona Dziura "Dziura w podróży"
Wydawnictwo Annapurna
data wydania 2017
stron 216
ISBN 978-83-6196-831-3
Z Dziurą na Dzikim Wschodzie
Tego typu książkę będącą zapisem podróży na Wschód napisała Iwona Dziura – pochodząca ze Śląska absolwentka filologii tureckiej, która jest osobą tryskającą humorem i podchodzi do życia z dystansem. W jej duszy drzemią ogromne złoża optymizmu i nimi właśnie zaraża swoich czytelników w trakcie lektury czy tego chcą czy nie. Poznając historię jej podróży do Rumunii i Mołdawii nie można się bowiem nie śmiać.
Wyprawa zaczyna się od niezbyt miłej sytuacji, która niejednego śmiałka zmusiłaby do powrotu do domu. Ginie cały bagaż autorki, a w nim karty kredytowe i najpotrzebniejsze rzeczy. Oczekiwanie na lotnisku męczy i nie daje rezultatu. Mimo to bez grosza przy duszy Iwona Dziura rozpoczyna zwiedzanie Rumunii i nie rezygnuje ze swoich planów. Z tarapatów udaje się w końcu wyjść obronną ręką i wszystko wraca do normy.
Iwona Dziura wiedzie nas przez Rumunię oraz Mołdawię pokazując przeróżne ich oblicza. Jest miejsce na obrazki z prowincji i miast. Pojawiają się ludzie będący podobnie jak Autorka w podróży i lokalni mieszkańcy. Każda odsłona pokazuje specyfikę miejsca, jego prawdziwe barwy i klimat. W trakcie wojaży nie brak humorystycznych sytuacji, nietuzinkowych zbiegów okoliczności i chochlików od losu, który lubi czasem płatać figle. Jeśli jednak ma się osobowość Iwony Dziury uśmiech z twarzy nie znika, żadna sytuacja nie wydaje się bez wyjścia i gdy trzeba zjawia się pomocna dłoń, która doda otuchy i pomoże bez czekania na rewanż. Iwona Dziura pokazuje, że można podróżować w świetny sposób bez korzystania z luksusowej infrastruktury, że właśnie tak poznając świat widzi się to, co istotne i ciekawe, co warte poznania i co stanowi prawdziwą istotę miejsc do których przybywamy. Nie potrzeba dużych pieniędzy by móc zapisać w duszy niesamowite wspomnienia, nie potrzeba wytwornych hoteli by poznać innych ludzi ciekawych świata.
Opisana relacja jest do bólu prawdziwa i żywa, realna i szczegółowa. Pokazuje tamtejszą rzeczywistość w wielu przeróżnych aspektach, nie omija tego, co może nie jest powodem do dumy, ale jest istotnym składnikiem otaczającego podróżującego świata.
Lekturę czyta się lekko i przyjemnie, a jej treść naturalnie pobudza naszą wyobraźnię. Przed oczami przesuwają się barwne obrazy, przeszłość i to, co teraz, spotkania z ludźmi i zabawne sytuacje, które pojawiają się jedna za drugą. Ta książka wzbudzi w wielu czytelnikach marzenie do spontanicznych, nie do końca zaplanowanych podróży, do szukania na własną rękę ciekawych szlaków do odwiedzenia, gdzie poczujemy smak prawdziwej przygody.
Gorąco polecam przeczytanie tego tytułu tym, którzy znużeni monotonią nie mają pomysłu na jedyne w swoim rodzaju wakacje, urlop czy podróż w czasie której dane będzie poczuć się niczym wielki odkrywca zdobywający dziewicze tereny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)