Idzie Nowy Rok. Kończy się 2017, rok w którym moja biblioteka powiększyła się o ponad 430 książek ( tak, sama nie wierzę!!!) a który nie był tak mocno zaczytany jak bym chciała. Ba, no kiepski wynik się ugrał, ale mam na swoje usprawiedliwienie pewne rzeczy. Przeczytałam i tu spory rumieniec na twarzy 82 książki. Mało, bardzo mało. Wstyd totalny, ale w tym nowym roku to się zmieni na lepsze. Znów obiecuję sobie nie czytać więcej niż jednej książki na raz i reaktywować kanał na YT.
Dobra, dość gadania - czas na najlepsze książki 2017 roku. Wybrałam 17 książek bez określania ich na kolejnych miejscach - po prostu 17 najlepszych książek, których recenzje znajdziecie na blogu. A oto zwycięzcy:
sobota, 30 grudnia 2017
Idzie Nowy Rok
Już wkrótce Rok cyfrę zmienia i kolejne 12 miesięcy się zaczyna.
Z tej okazji wszystkim Czytelnikom i Miłośnikom mojego bloga życzę zdrowia i szczęścia. Pomyślności i spełnienia marzeń.
Dużo pieniędzy i żadnych kłopotów.
Osiągnięcia celów i spełnionych planów.
Satysfakcji w życiu osobistym i zawodowym.
I wielu chwil z książką, niesamowitych odkryć i czytelniczych perełek.
Poznania nowych Autorów i samych rewelacyjnych lektur.
Niech Wam się darzy!
sobota, 23 grudnia 2017
Pięknych, zaczytanych Świąt
Każdy z nas ma na tyle dużą dłoń,
że może z niej uczynić Betlejem.
Każdy z nas ma na tyle ciepłe serce,
że może przyjąć nowo narodzoną miłość.
Do tego wystarczą tylko wiara i nadzieja,
a miłość przyjdzie sama. Radosnych świąt!
że może z niej uczynić Betlejem.
Każdy z nas ma na tyle ciepłe serce,
że może przyjąć nowo narodzoną miłość.
Do tego wystarczą tylko wiara i nadzieja,
a miłość przyjdzie sama. Radosnych świąt!
środa, 20 grudnia 2017
Krystyna Mirek "Słodkie życie"
Wydawnictwo Filia
data wydania 2017
stron 360
ISBN 978-83-8075-303-7
Droga do lepszego życia bywa trudna
ycie bywa słodkie, ale tylko chwilami. Zwykle ma słodko-gorzki smak i niesie wiele niekoniecznie miłych niespodzianek. Na szczęście trzeba sobie często zapracować, na sukces trzeba się ciężko natrudzić. Warto wziąć stery w własne ręce i cieszyć się z choćby najmniejszych zwycięstw. Przekonała się o tym główna bohaterka wykreowana przez Krystynę Mirek – Kornelia Rudnicka, którą poznacie dzięki lekturze powieści „Słodkie życie”.
Kornelia uczy w liceum fizyki, ma trzydziestkę, sporą nadwagę i jest singielką. Jej życie osładzają jedynie ciastka, batony i czekoladki, brakuje w nim ukochanego mężczyzny, głębszego celu, a nieproszonym gościem jest samotność. Mieszkając z rodzicami nasza bohaterka czuje się zagubiona, osaczona przez matkę, która ma zaborczy charakter i jest bardzo samotna. Chce coś zmienić w swoim życiu, ale na planach się kończy. Pewnego dnia za sprawą diagnozy lekarskiej i pewnego splotu zdarzeń Kornelia budzi się z letargu i zaczyna zmieniać swój świat. Zaczynać wierzyć w siebie i swoje możliwości, zaczyna otwierać się na świat i ludzi, zaczyna walkę z własnymi słabościami i nowe życie, w którym ważne miejsce ma zająć miłość...
„Słodkie życie” to książka wyjątkowa, która wielu czytelniczkom doda otuchy i nadziei. Jej bohaterka przechodzi bowiem przemianę z gąsienicy w motyla. Ten proces nie jest łatwy. Kornelia na swojej drodze spotyka przeszkody, przeżywa chwile słabości i załamania. Często wątpi sama w siebie i ma ochotę wrócić do kokonu samotności. Zmiany budzą w niej czasem lęk. Miłość budzi niepokój, samodzielność paraliżuje i onieśmiela.
Śledząc zmagania panny Rudnickiej mocno jej kibicowałam i życzyłam powodzenia. Polubiłam ją, choć jej charakter a mój to dwa różne bieguny. Lektura przekonała mnie, że koniecznie bez żadnego „ale” trzeba wykorzystywać każdą okazję, by spełniać swoje marzenia. Świat należy do odważnych, do tych, którzy podejmują próby, którzy wybierają niekiedy ryzyko.
„Słodkie życie” to nie sensacja, ale jednak książka pełna emocji. To przyjemna propozycja na zimowy wieczór. Jej atutem jest nieprzewidywalność oraz ciekawa kreacja głównej bohaterki. Krystyna Mirek wyczarowuje wspaniałe, życiowe oraz pokrzepiające historie dla kobiet. Owa powieść jest tego najlepszym dowodem. Polecam ten tytuł zwłaszcza w chwilach słabości, kiedy los dokucza, a życie podstawia nogę. Ta książka to doskonały energetyczny baton, który ma tę zaletę, że nie zawiera w sobie żadnych kalorii, a krzepi niczym najsłodsza czekolada.
piątek, 15 grudnia 2017
Gabriela Gargaś "Wieczór taki jak ten"
Wydawnictwo Czwarta Strona
data wydania 2017
stron 360
ISBN 978-83-7976-794-6
Miłość i święta to magiczny duet
Grudzień to dla wielu osób najbardziej magiczny i lubiany miesiąc w roku. Jego główną atrakcją są święta, które kojarzą się z ciepłem, rodzinną atmosferą, choinką, zimą, pysznymi potrawami, spotkaniami przy świątecznym stole i miłością. Klimat tych dni płynie z wielu miejsc. Oczy cieszą piękne przystrojone wystawy sklepowe, świecące dekoracje, szopki i błyszczące choinki. Uszy pieszczą kolędy i muzyka utrzymana w tej atmosferze. Nos drażnią zapachy pierników, makowców i kompotów z suszonych owoców. Świąteczne klimaty biją też z literatury – a konkretnie powieści, których akcja rozgrywa się w ostatnim miesiącu roku.
Taką właśnie książką jest najnowszy tytuł napisany przez Gabrielę Gargaś, który zabiera nas do małej miejscowości położonej w Bieszczadach. Tam, w Złotkowie mieszka Michalina wraz ze swoją babcią i młodszym bratem. Matka dziewczyny zmarła kilka lat temu na raka, a jej przypadło wychowanie małego braciszka, dla którego stała się nie tylko siostrą, ale i mamą. Ojciec Miśki wyjechał za pracą w świat. Od czasu do czasu przesłał nieco pieniędzy, deklaracje miłości i niespełnione obietnice o powrocie. By mieć na chleb Zosia z wnuczką prowadzą cukiernię „Cynamonowe serca”, która słynie z przepysznych ciast i smakowitych ciasteczek. By polepszyć swój status materialny obie panie postanawiają wynająć cztery pokoje turystom. Pierwsi po remoncie goście mają się pojawić tuż przed Bożym Narodzeniem. Do małego pensjonatu trafia samotny rozwodnik, tajemnicza lekarka z uroczą córeczką i starsza pani, u której zdiagnozowano poważną chorobę. W dzień Wigilii pod dach Michaliny trafi jeszcze jeden niespodziewany gość, taki, dla którego na stole stawia się dodatkowe nakrycie. Te grudniowe dni sprawią, że świat naszych bohaterów ulegnie diametralnym zmianom. A wszystko za sprawą świąt i miłości, które stanowią magiczny duet...
Najnowsza powieść autorki „Trudnej miłości” przyciąga przepiękną okładką idealnie komponującą się z charakterem książki. Fabuła lektury utrzymana jest w ciepłym, świątecznym klimacie. Tytuł wydany nieprzypadkowo pod koniec roku wprowadza swoją aurą w wyjątkowy czas i uświadamia, że w życiu najważniejsze są rodzina i miłość. Często zapominamy o tym, jak Artur, zabiegani w pędzie życia, zatraceni w pracy i obowiązkach zawodowych. Ale przychodzi czas zatrzymania się w biegu po sukces na stacji święta i urlop. Wtedy szczególnie może zaboleć brak bratniej duszy czy kręgu najbliższych lub tęsknota za kimś kogo kochamy. Święta to czas, kiedy świat zwalnia byśmy przypomnieli sobie o tym, co naprawdę jest istotne, byśmy odnaleźli zamotaną przez życie i nasze błędy nić porozumienia z tymi, którzy są dla nas ważni.
„Wieczór taki jak ten” czyta się niezwykle lekko i przyjemnie. Atutami tej powieści jest klimat, ciekawe sylwetki opisanych postaci oraz ciepło które bije od książki niczym od kubka gorącej herbaty, którą pijemy by się rozgrzać po mroźnym dniu. Fabuła smakuje niczym świąteczny piernik. Jest słodka choć nieprzesłodzona, pełna świątecznej otoczki. Tym tytułem autorka skutecznie przekonuje jak ważne są świąteczne dni, przygotowania do nich i związane z tym okresem obyczaje oraz tradycje. Ta książka po prostu skradła moje serce i uległam jej powabowi. To doskonały literacki pomysł na trafiony prezent, to piękna propozycja, którą idealnie będzie się czytało pod choinką z kubkiem ciepłej herbatki i kawałkiem świątecznego ciasta.
Taką właśnie książką jest najnowszy tytuł napisany przez Gabrielę Gargaś, który zabiera nas do małej miejscowości położonej w Bieszczadach. Tam, w Złotkowie mieszka Michalina wraz ze swoją babcią i młodszym bratem. Matka dziewczyny zmarła kilka lat temu na raka, a jej przypadło wychowanie małego braciszka, dla którego stała się nie tylko siostrą, ale i mamą. Ojciec Miśki wyjechał za pracą w świat. Od czasu do czasu przesłał nieco pieniędzy, deklaracje miłości i niespełnione obietnice o powrocie. By mieć na chleb Zosia z wnuczką prowadzą cukiernię „Cynamonowe serca”, która słynie z przepysznych ciast i smakowitych ciasteczek. By polepszyć swój status materialny obie panie postanawiają wynająć cztery pokoje turystom. Pierwsi po remoncie goście mają się pojawić tuż przed Bożym Narodzeniem. Do małego pensjonatu trafia samotny rozwodnik, tajemnicza lekarka z uroczą córeczką i starsza pani, u której zdiagnozowano poważną chorobę. W dzień Wigilii pod dach Michaliny trafi jeszcze jeden niespodziewany gość, taki, dla którego na stole stawia się dodatkowe nakrycie. Te grudniowe dni sprawią, że świat naszych bohaterów ulegnie diametralnym zmianom. A wszystko za sprawą świąt i miłości, które stanowią magiczny duet...
Najnowsza powieść autorki „Trudnej miłości” przyciąga przepiękną okładką idealnie komponującą się z charakterem książki. Fabuła lektury utrzymana jest w ciepłym, świątecznym klimacie. Tytuł wydany nieprzypadkowo pod koniec roku wprowadza swoją aurą w wyjątkowy czas i uświadamia, że w życiu najważniejsze są rodzina i miłość. Często zapominamy o tym, jak Artur, zabiegani w pędzie życia, zatraceni w pracy i obowiązkach zawodowych. Ale przychodzi czas zatrzymania się w biegu po sukces na stacji święta i urlop. Wtedy szczególnie może zaboleć brak bratniej duszy czy kręgu najbliższych lub tęsknota za kimś kogo kochamy. Święta to czas, kiedy świat zwalnia byśmy przypomnieli sobie o tym, co naprawdę jest istotne, byśmy odnaleźli zamotaną przez życie i nasze błędy nić porozumienia z tymi, którzy są dla nas ważni.
„Wieczór taki jak ten” czyta się niezwykle lekko i przyjemnie. Atutami tej powieści jest klimat, ciekawe sylwetki opisanych postaci oraz ciepło które bije od książki niczym od kubka gorącej herbaty, którą pijemy by się rozgrzać po mroźnym dniu. Fabuła smakuje niczym świąteczny piernik. Jest słodka choć nieprzesłodzona, pełna świątecznej otoczki. Tym tytułem autorka skutecznie przekonuje jak ważne są świąteczne dni, przygotowania do nich i związane z tym okresem obyczaje oraz tradycje. Ta książka po prostu skradła moje serce i uległam jej powabowi. To doskonały literacki pomysł na trafiony prezent, to piękna propozycja, którą idealnie będzie się czytało pod choinką z kubkiem ciepłej herbatki i kawałkiem świątecznego ciasta.
wtorek, 12 grudnia 2017
Edyta Świętek "Drzewa szumiące nadzieją"
Wydawnictwo Replika
data wydania 2017
stron 496
ISBN 978-83-7674-657-9
seria Spacer Aleją Róż tom III
Trzeci spacer nowohucką Aleją Róż
Trzeci tom nowohuckiej sagi napisanej przez utalentowaną pisarkę Edytę Świętek nosi tytuł „Drzewa szumiące nadzieją” i rozgrywa się na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Kolejne spotkanie z rodziną Szymczaków jest równie ekscytujące jak poprzednie. Dzieje się tak za sprawą autorki, której udało się nie tylko wykreować wspaniałych bohaterów, ale i poprowadzić interesująco ich ścieżki życia przez kolejne lata. Wątki główne i poboczne są doskonale rozwinięte i poprowadzone, a dwa przewodnie tematy które przeplatają się w fabule to życie małżeńskie głównych bohaterów i walka o budowę kościoła w Nowej Hucie.
Wywodzący się z Pawlic Szymczakowie mocno wrośli w nowe miejsce zamieszkania. Życie ich nie rozpieszcza, wymaga czasem bardzo wiele, ale los nie skąpi im i chwil radości. Bronek porządkuje swoje życie osobiste po śmierci pierwszej żony. Julia pewnego dnia spotyka kogoś z przeszłości, kto pomaga w trudnej sytuacji i powoli acz uparcie wkracza do jej codzienności i serca. Skrzywdzona przed laty kobieta nie planuje życia uczuciowego i koncentruje się na wychowaniu syna, ale adorujący ją mężczyzna jest uparty i w końcu staje się kimś bliskim. Leszek odchodzi od ideałów na jakich go wychowano i wątpi we wiarę ojców, a Andrzej układa sobie życie z Sabiną. Małżeństwo po pewnym czasie zaczyna go nudzić. Obowiązki rodzinne przytłaczają, a kuszą uwodzicielskie spódniczki innych kobiet. Krystyna pragnie wraz z Janem powiększyć rodzinę, ale los nie jest dla nich łaskawy. Dorota odnajduje się w pracy bibliotekarki i zapomina o koszmarach z końca wojny.
Czas płynie. Na świat przychodzą kolejne dzieci, a życie okazuje się zwykle szare, ciężkie i monotonne. Robotnicy szukając nadziei zwracają się do Boga, pragną zbudowania świątyni, ale władza zwodzi ich jak tylko może, a wreszcie odkrywa karty i oszukuje. To wywołuje bunt, wściekłość i wyzwala odwagę by upomnieć się o swoje. Te wydarzenia mocno odbijają się na losach klanu Szymczaków...
Książkę od pierwszego zdania czyta się wspaniale i trudno się od niej oderwać. Autorka ciekawie prowadzi wątki rozpoczęte w poprzednich tomach, a bohaterowie przechodzą przemiany. Są moim zdaniem mniej idealni niż na początku tej serii. Doświadcza ich los i warunki w jakich przychodzi im żyć. Szczególnie zaskoczyła mnie metamorfoza Andrzeja, który stał się najbardziej dynamiczną i zmienną osobowością tego cyklu. Fabułę kształtuje proza życia i historia. Wydarzenia związane z walką o budowę kościoła i obroną krzyża są odmalowane słowami niezwykle autentycznie, realistycznie i oddają atmosferę chwil w których naród miał odwagę powiedzieć rządzącym stanowcze „nie”. Z kart tego tytułu czuć ducha solidarności i przywiązanie do religii, która zajmowała wtedy o wiele ważniejsze niż dziś miejsce w sercach milionów Polaków. Sprawdza się powiedzenie, że w rodzinie drzemie siła i oparcie bliskich bywa w poważnych tarapatach na wagę złota.
Największym atutem książki jest jej zakończenie, które ogromnie wzrusza i jest świadectwem czasów w których wolność była tylko złudzeniem, a ideologia miała być nadrzędnym dobrem kształtującym umysły społeczeństwa. Jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się losy Julii i jej krewnych. Będę wyczekiwać premiery czwartego tomu serii, która jest jedną z najpiękniejszych sag z historią w tle jakie przeczytałam.
data wydania 2017
stron 496
ISBN 978-83-7674-657-9
seria Spacer Aleją Róż tom III
Trzeci spacer nowohucką Aleją Róż
Trzeci tom nowohuckiej sagi napisanej przez utalentowaną pisarkę Edytę Świętek nosi tytuł „Drzewa szumiące nadzieją” i rozgrywa się na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Kolejne spotkanie z rodziną Szymczaków jest równie ekscytujące jak poprzednie. Dzieje się tak za sprawą autorki, której udało się nie tylko wykreować wspaniałych bohaterów, ale i poprowadzić interesująco ich ścieżki życia przez kolejne lata. Wątki główne i poboczne są doskonale rozwinięte i poprowadzone, a dwa przewodnie tematy które przeplatają się w fabule to życie małżeńskie głównych bohaterów i walka o budowę kościoła w Nowej Hucie.
Wywodzący się z Pawlic Szymczakowie mocno wrośli w nowe miejsce zamieszkania. Życie ich nie rozpieszcza, wymaga czasem bardzo wiele, ale los nie skąpi im i chwil radości. Bronek porządkuje swoje życie osobiste po śmierci pierwszej żony. Julia pewnego dnia spotyka kogoś z przeszłości, kto pomaga w trudnej sytuacji i powoli acz uparcie wkracza do jej codzienności i serca. Skrzywdzona przed laty kobieta nie planuje życia uczuciowego i koncentruje się na wychowaniu syna, ale adorujący ją mężczyzna jest uparty i w końcu staje się kimś bliskim. Leszek odchodzi od ideałów na jakich go wychowano i wątpi we wiarę ojców, a Andrzej układa sobie życie z Sabiną. Małżeństwo po pewnym czasie zaczyna go nudzić. Obowiązki rodzinne przytłaczają, a kuszą uwodzicielskie spódniczki innych kobiet. Krystyna pragnie wraz z Janem powiększyć rodzinę, ale los nie jest dla nich łaskawy. Dorota odnajduje się w pracy bibliotekarki i zapomina o koszmarach z końca wojny.
Czas płynie. Na świat przychodzą kolejne dzieci, a życie okazuje się zwykle szare, ciężkie i monotonne. Robotnicy szukając nadziei zwracają się do Boga, pragną zbudowania świątyni, ale władza zwodzi ich jak tylko może, a wreszcie odkrywa karty i oszukuje. To wywołuje bunt, wściekłość i wyzwala odwagę by upomnieć się o swoje. Te wydarzenia mocno odbijają się na losach klanu Szymczaków...
Książkę od pierwszego zdania czyta się wspaniale i trudno się od niej oderwać. Autorka ciekawie prowadzi wątki rozpoczęte w poprzednich tomach, a bohaterowie przechodzą przemiany. Są moim zdaniem mniej idealni niż na początku tej serii. Doświadcza ich los i warunki w jakich przychodzi im żyć. Szczególnie zaskoczyła mnie metamorfoza Andrzeja, który stał się najbardziej dynamiczną i zmienną osobowością tego cyklu. Fabułę kształtuje proza życia i historia. Wydarzenia związane z walką o budowę kościoła i obroną krzyża są odmalowane słowami niezwykle autentycznie, realistycznie i oddają atmosferę chwil w których naród miał odwagę powiedzieć rządzącym stanowcze „nie”. Z kart tego tytułu czuć ducha solidarności i przywiązanie do religii, która zajmowała wtedy o wiele ważniejsze niż dziś miejsce w sercach milionów Polaków. Sprawdza się powiedzenie, że w rodzinie drzemie siła i oparcie bliskich bywa w poważnych tarapatach na wagę złota.
Największym atutem książki jest jej zakończenie, które ogromnie wzrusza i jest świadectwem czasów w których wolność była tylko złudzeniem, a ideologia miała być nadrzędnym dobrem kształtującym umysły społeczeństwa. Jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się losy Julii i jej krewnych. Będę wyczekiwać premiery czwartego tomu serii, która jest jedną z najpiękniejszych sag z historią w tle jakie przeczytałam.
poniedziałek, 11 grudnia 2017
Edyta Świętek "Cień burzowych chmur"
Wydawnictwo Replika
data wydania 2017
stron 352
ISBN 978-83-7674-573-2
Saga porywająca jak huragan
„Cień burzowych chmur” to powieść rozpoczynająca pięciotomowy cykl Spacer Aleją Róż autorstwa Edyty Świętek – pisarki, która przez ponad dwadzieścia lat była mieszkanką Nowej Huty. Właśnie tam i w położonej niedaleko Limanowej wsi Pawlice rozgrywa się akcja lektury, która opowiada dzieje rodziny Szymczaków. Jej bohaterowie to ludzie nader pracowici i gospodarni, których los często doświadczał i poddawał ciężkim próbom.
Jest rok 1946. Druga wojna światowa skończyła się i nastały nowe czasy. Pozornie tylko spokojniejsze i dające nadzieję. Wprowadzane w życie zmiany dotykają naszych bohaterów boleśnie i krzywdząco. Bronisław – głowa rodziny po śmierci ojca wdaje się w bójkę z Bartkiem Marczykiem – bratem ważnego funkcjonariusza w strukturze UB. Młody mężczyzna broni honoru siostry, za co przychodzi mu utracić, pod przykrywką reformy rolnej, ojcowiznę. Gdy po tym fakcie grozi mu proces, a być może więzienie, Bronek ucieka z rodzinnej miejscowości do Nowej Huty. Żal mu opuszczać wieś, ale nie ma wyjścia. To z powstającą nową dzielnicą Krakowa wiąże teraz swoje nadzieje na lepszą przyszłość. Zatrudnia się na budowie, a wkrótce dołącza do niego siostra Julia...
Ta książka porwała mnie od pierwszych stron. Po skończeniu pierwszego rozdziału byłam pewna, że wystawię jej bardzo wysoką oceną i zrobię to z pełnym przekonaniem. Zadecydowały o tym liczne walory, jakie doceniłam w tracie poznawania losów Bronisława i jego bliskich. Jednym z nich jest bardzo oryginalny i niepowielony pomysł na fabułę oraz perfekcyjne powiązanie literackiej fikcji z autentycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w latach powojennych. Kolejnym plusem powieści jest jej klimat oddany wyraziście i bardzo plastycznie co pozwala naszej czytelniczej wyobraźni zasmakowanie tamtej rzeczywistości. Akcja książki jest wartka, styl choć niewyszukany to poprawny, zaś język potoczny właściwy środowisku jakie zostało opisane. Bardzo ciekawie wykreowani są bohaterowie. Dotyczy to zarówno postaci z pierwszego jak i drugiego planu. Wyraźnie zaznaczony jest podział na pozytywnych i negatywnych bohaterów, każdy z nich jest bardzo ludzki i ukazany zarówno z wadami i zaletami. Z kart tej opowieści wyłania się celnie odmalowany słowami obraz powojennej Polski i zmian w niej zachodzących zarówno w życiu społeczno-gospodarczym jak i politycznym. To były czasy trudne i niestabilne kiedy nadzieja mieszała się ze smutkiem, choć mimo to w sercach ludzi powoli rozwijały się plany i marzenia na lepsze jutro i dobrą przyszłość.
Po przeczytaniu tego tytułu jestem pozytywnie zaskoczona i oczarowana poznaną historią. To była wspaniała czytelnicza uczta, która dostarczyła emocji i wspaniałych wrażeń. Książka jest łatwa w odbiorze i czyta się bardzo szybko. Ta historia wciąga i porywa do brutalnego świata w którym nie ma sentymentów i ckliwości. Jest realne życie, są źli i dobrzy ludzie, którymi rządzą uczucia, porywy serca i chęć zemsty za wyrządzone krzywdy.
Reasumując jestem w pełni oczarowana historią Szymczaków i jej lekturę polecam miłośnikom sag obyczajowych oraz fanom serialu „Dom”. Ta propozycja z pewnością Was nie zawiedzie i na długo zapadnie Wam w pamięć. Nie pozostaje nic innego jak zatopić się w drugim tomie tego cyklu.
Jest rok 1946. Druga wojna światowa skończyła się i nastały nowe czasy. Pozornie tylko spokojniejsze i dające nadzieję. Wprowadzane w życie zmiany dotykają naszych bohaterów boleśnie i krzywdząco. Bronisław – głowa rodziny po śmierci ojca wdaje się w bójkę z Bartkiem Marczykiem – bratem ważnego funkcjonariusza w strukturze UB. Młody mężczyzna broni honoru siostry, za co przychodzi mu utracić, pod przykrywką reformy rolnej, ojcowiznę. Gdy po tym fakcie grozi mu proces, a być może więzienie, Bronek ucieka z rodzinnej miejscowości do Nowej Huty. Żal mu opuszczać wieś, ale nie ma wyjścia. To z powstającą nową dzielnicą Krakowa wiąże teraz swoje nadzieje na lepszą przyszłość. Zatrudnia się na budowie, a wkrótce dołącza do niego siostra Julia...
Ta książka porwała mnie od pierwszych stron. Po skończeniu pierwszego rozdziału byłam pewna, że wystawię jej bardzo wysoką oceną i zrobię to z pełnym przekonaniem. Zadecydowały o tym liczne walory, jakie doceniłam w tracie poznawania losów Bronisława i jego bliskich. Jednym z nich jest bardzo oryginalny i niepowielony pomysł na fabułę oraz perfekcyjne powiązanie literackiej fikcji z autentycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w latach powojennych. Kolejnym plusem powieści jest jej klimat oddany wyraziście i bardzo plastycznie co pozwala naszej czytelniczej wyobraźni zasmakowanie tamtej rzeczywistości. Akcja książki jest wartka, styl choć niewyszukany to poprawny, zaś język potoczny właściwy środowisku jakie zostało opisane. Bardzo ciekawie wykreowani są bohaterowie. Dotyczy to zarówno postaci z pierwszego jak i drugiego planu. Wyraźnie zaznaczony jest podział na pozytywnych i negatywnych bohaterów, każdy z nich jest bardzo ludzki i ukazany zarówno z wadami i zaletami. Z kart tej opowieści wyłania się celnie odmalowany słowami obraz powojennej Polski i zmian w niej zachodzących zarówno w życiu społeczno-gospodarczym jak i politycznym. To były czasy trudne i niestabilne kiedy nadzieja mieszała się ze smutkiem, choć mimo to w sercach ludzi powoli rozwijały się plany i marzenia na lepsze jutro i dobrą przyszłość.
Po przeczytaniu tego tytułu jestem pozytywnie zaskoczona i oczarowana poznaną historią. To była wspaniała czytelnicza uczta, która dostarczyła emocji i wspaniałych wrażeń. Książka jest łatwa w odbiorze i czyta się bardzo szybko. Ta historia wciąga i porywa do brutalnego świata w którym nie ma sentymentów i ckliwości. Jest realne życie, są źli i dobrzy ludzie, którymi rządzą uczucia, porywy serca i chęć zemsty za wyrządzone krzywdy.
Reasumując jestem w pełni oczarowana historią Szymczaków i jej lekturę polecam miłośnikom sag obyczajowych oraz fanom serialu „Dom”. Ta propozycja z pewnością Was nie zawiedzie i na długo zapadnie Wam w pamięć. Nie pozostaje nic innego jak zatopić się w drugim tomie tego cyklu.
piątek, 8 grudnia 2017
Mariusz Sepioło "Himalaistki"
Wydawnictwo Znak
data wydania 2017
stron 300
ISBN 978-83-2404-977-6
Damy, które zamieniły szpilki na raki
„Himalaistki” to książka opowiadająca o Polkach, które wspinały i wspinają się w lodzie i skale. Lektura podzielona jest symbolicznie na dwie części. „Wczoraj” opowiada o znanych i podziwianych sławach, które przeszły już na górską emeryturę. Niektóre z nich już nie żyją, bo zostały tam wysoko w miejscach, które pokochały za życia. Druga część to żywe i niekończące się historie kobiet, które czynnie realizują swoją górską pasję, osiągają kolejne wyniki i budują aktywnie swoją górską karierę.
Te dwie składowe książki w pewnym sensie się różnią, a w pewnym są identyczne. Zmieniają się bowiem czasy, łatwiej dostępny jest coraz lepszy sprzęt, otworzyły się granice, a paszporty spoczywają spokojnie w szufladach, a nie w milicyjnych szafach. Rozwinęły się komercyjne możliwości wyjazdów, a w kosztach mogą bez problemu partycypować sponsorzy. Co pozostało niezmienne od wielu lat? Miłość do gór, która czasem potrafi przesłonić rzeczywisty świat, determinacja w realizacji zamierzonych celów, odwaga, ale i poczucie samotności, niezrozumienia, dzielenie życia na tu i tam, a także tęsknota za tymi, którzy pozostali daleko od świata zimna, lodu, skał i gór.
Książka będąca połączeniem literatury górskiej i biograficznej od samego początku zrobiła na mnie ogromne, pozytywne wrażenie oraz chwyciła za serce. Na rynku księgarskim pojawiły się bowiem już lektury w podobnym gatunku i klimacie, ale były one raczej typowymi biografiami skupionymi na faktach, statystykach i liczbach. W tej publikacji autor pokazuje wspinające się kobiety jako osoby z krwi i kości, mające radości, rozterki i dylematy, problemy natury duchowej, czasem wewnętrznie rozdarte między tymi, których kochają, a górami, które mają moc narkotyku. Sepioło nie ukrywa również dyskryminacji himalaistek zwłaszcza w latach minionych. Opisuje ich walkę nie tylko z żywiołami, aurą i klimatem, ale i z docinkami ze strony dominujących wczoraj i dziś w skalnym świecie mężczyzn.
Z lektury płynie wniosek, że kobietom w górskim świecie było i jest trudniej, że muszą w drodze na szczyt pokonać więcej przeszkód, ale są w stanie z nimi wygrać. W kobietach drzemie bowiem wielka siła i moc, która pomaga im pogodzić bycie żoną, partnerką, matką, córką i himalaistką ze sobą. Wymaga to wiele pracy, mnóstwo wysiłku, ale nie jest niemożliwe.
Czytając „Himalaistki” poznajemy poszczególne ich bohaterki, wśród których są nazwiska bardzo znane, które na trwałe zapisały się w historii światowego himalaizmu. Są też pokazane kobiety, dla których nie liczą się rekordy, a samo przebywanie w górach, dotyk skał, pokonywanie słabości ciała i ducha oraz chłonięcie pięknego świata szczytów, który nie ma sobie równego. Wielkim atutem książki jest jej kobiecy klimat, a także obiektywne i wszechstronne pokazanie bohaterek w różnych życiowych rolach. Padają słowa o trudnych sprawach – o tęsknocie, związkach na odległość, rozdarciu między pasją a rodziną, a także specyficznej samotności wśród bliskich niezwiązanych z górami, którzy nie potrafią zrozumieć emocji i przeżyć z kolejnych wypraw.
Od pierwszej strony tę publikację chłonęłam niczym sucha gąbka wodę. Czytałam i miałam wrażenie osobistej rozmowy z wspinającymi się kobietami, które stawały mi się bliskie niczym dobre koleżanki. Podziwiałam je, czułam mocną niczym lina nić sympatii.
Ta książka zdecydowanie rozbudza miłość i szacunek do gór, zachęca do ich poznawania i eksplorowania. Gorąco polecam jej lekturę nie tylko tym, którzy chodzą górskimi ścieżkami.
czwartek, 7 grudnia 2017
Krzysztof Koziołek "Imię Pani"
Wydawnictwo Manufaktura Tekstów
data wydania 2017
stron 334
ISBN 978-83-945880-7-6
Towarzyszką życia jest śmierć
Kryminały czytuję od 5-tej klasy podstawówki. Tak, tak, po ten gatunek sięgnęłam mając 12 lat, bo... zaraziła mnie sąsiadka, a nudziło czytanie "W pustyni i puszczy". Sensację lubię do dziś, choć czytam jej mniej niż lektur obyczajowych. Lubię zagłębiać się w kryminały retro, bo uważam, że mają one jakiś szczególny urok, który płynie z innych metod prowadzenia śledztwa, w które nie ingeruje tak bardzo jak dziś technika. Bardziej liczy się światłość ludzkiego umysłu, zdolność wiązania faktów i to "coś", co sprawia, że prawda wychodzi na światło dzienne.
"Imię Pani" autorstwa Krzysztofa Koziołka jest właśnie taką książką. Połknęłam ją w dwa wieczory i podsumuję krótko - to niezwykle apetyczny kryminał, że palce lizać.
Cofamy się w czasie do grudnia 1934 roku i przenosimy się do Grussau (Krzeszowa). Tam wypoczywa po trudnych dniach życia, po rodzinnym dramacie, który nadszarpnął zdrowie Gustav Dewart. Pobyt w opactwie benedyktynów ma ukoić zszargane nerwy i uspokoić duszę. Niestety atmosfera klasztoru i religijny rytm życia zakonników duszą komisarza kryminalnego. Pozorny spokój zakłócają pewne zdarzenia, które wstrząsają nie tylko mnichami ale i społecznością miasteczka. Następuje bowiem seria zagadkowych śmierci, które tylko na pierwszy rzut oka wyglądają jak nieszczęśliwe wypadki. Dewart szybko odkrywa, że ktoś morduje z premedytacją kolejne ofiary. Ale miejscowa policja nie jest przekonana do tej szokującej i okrutnej prawdy.
Kto stoi za brutalnymi morderstwami i dlaczego to robi? Rozpracujcie tę zagadkę u boku Gustava, który jest naprawdę świetnym profesjonalistą i ma talent do odkrywania mrocznych sekretów.
Zakochałam się w tej lekturze można rzec od pierwszego wrażenia. Czytanie jej sprawiło mi naprawdę niekłamaną przyjemność, dostarczyło emocji i dreszczyku który powinien towarzyszyć temu typowi książek. Akcja tego tytułu jest dość wartka i wielokrotnie zaskakuje nowymi niespodziankami. Sprawa się wikła i rozgałęzia na kolejne wątki. Jak króliki z kapelusza pojawiają się kolejne trupy. Atmosfera robi się gęsta od krwi a od miejsc w których dzieją się kolejne sceny wieje grozą i klimatem sekretów. Jak się okazuje klasztor to doskonałe miejsce na sceny morderstw, a mnisi wcale nie są tacy święci jakby się na pierwszy rzut oka wydawało.
Autor nie omieszka wtrącić w tekst historii opactwa, jego zawiłej przeszłości oraz mistycyzmu jaki się z nim kojarzy. W zagadkę kryminalną wplecione są opisy, ciekawostki historyczne, opowieści z przeszłości które jeszcze mocniej przyciągają czytelnika do książki i czynią ją atrakcyjną. Dzięki takim zabiegom bardzo łatwo przeniknąć do świata tego tytułu i poczuć się tak, jakby się było naocznym świadkiem opisanych wydarzeń. Zimowy klimat tej książki potęguje niezwykłą atmosferę.
"Imię Pani" to doskonała powieść, która dostarczy wielu przyjemnych wrażeń i zabierze w niesamowitą podróż w czasie i przestrzeni. Polecam ją miłośnikom książek Marka Krajewskiego oraz tym, którzy lubią nietuzinkowe zagadki z morderstwami w tle. Autorowi gratuluję znakomitego pomysłu na fabułę, stworzenia nietuzinkowej i nieszablonowej oraz bardzo sympatycznej postaci głównego bohatera oraz poprowadzenia akcji tak zawile, że nie odgadłam zbyt wcześnie kto jest winien. A to moim zdaniem w tego typu książkach jest najważniejsze. Gorąco polecam.
Moja ocena 9/10.
Subskrybuj:
Posty (Atom)