piątek, 1 lipca 2011

Karen Kingsbury "Ocalić życie"

Wydawnictwo Polwen
data wydania 2008
stron 432
ISBN 978-83-7557-038-0
Są takie książki, które na długo po przeczytaniu skłaniają nas do refleksji. "Ocalić życie " jest jedną z nich. Lektura poszła mi dość szybko, ale ciągle jeszcze o niej myślę. Sama treść książki nie jest wesoła, autorka opisuje historię dwóch kobiet ciężko doświadczonych przez los. Ale jednak w treści przyświeca światełko, że nawet jak jest ci tak źle na świecie jak było Emmie to obok są ludzie, którzy pomogą i zrozumieją trudną sytuację, bo sami to przeszli. Tak jak przeszła Mary. Wychowywana przez matkę trudniącą się prostytucją i używającą narkotyków nie miała domu, rodziny i szczęśliwego dzieciństwa. Gdy miała 10 lat została uprowadzona przez znajomych matki i uwięziona w domku na odludziu w górach. Tam zamknięta w piwnicy przez 5 lat była wykorzystywana seksualnie, bita i poniżana.A była wtedy dzieckiem! Oswobodzona przez policję trafiła do rodziny zastępczej, gdzie znów ją molestowano seksualnie. Po pobycie w Ośrodku Nowego Życia została kochanką i utrzymanką bogatego przedsiębiorcy, który o mało nie pozbawił życia. Ale dzięki Noelowi odnalazła ukochaną babcię , skończyła studia i stała się cenionym specjalistą psychologiem od spraw rodzinnych.Dzięki swojej historii pomagała wielu skrzywdzonym kobietom. Jej terapia polegała na opowiedzeniu własnego losu. Pewnego dnia do schroniska trafia Emma - mama dwóch córeczek. Czy tym razem terapia Mary poskutkuje ?
To bardzo emocjonującą lektura , ale dla mnie nieco chwilami przerysowana pod kątem religijnym. Bo te wszystkie wypowiedzi wierzących postaci  przypominają mi troszkę coś jak pranie mózgu w sekcie. Ale doceniam intencję autorki, która z pewnością daje wiele nadziei. Bo o przemocy psychicznej nadal się mało mówi. Lektura pewnie niejednej kobiecie dała nadzieję na lepsze jutro, na chęć wzięcia swego losu we własne ręce i oswobodzeniu się od partnera tyrana.
Powieść jest co prawda nieco chwilami pompatyczna i może troszkę naiwna, ale historię obu kobiet Emmy i Mary wprost pochłonęłam. Byłam ciekawa końca i czytałam do upadłego. I po lekturze nasunął mi się obraz tych maniaków religijnych jak Noel jako osób nieco za bardzo chcących cierpieć. Bo czy facet nie mógł pomagać innym będąc mężem Mary ? Czemu oboje, aby służyć Bogu musieli być samotni ? Wieje mi tu troszkę "nawiedzeniem" i chorą dewocją. Ogólnie wzruszająca historia warta poznania.
Na lekturę trafiłam przypadkiem na bibliotecznej półce.

2 komentarze:

  1. Ten fakt, że bohaterowie musieli być samotni, przypomina mi trochę Judyma z "Ludzi bezdomnych", chociaż tam rozstanie nastąpiło nie z powodów religijnych. Książka wydaje się bardzo ciekawa, na pewno przeczytam, jeśli na nią trafię w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszne są takie historie ale warte przeczytania, przemyślenia :)

    OdpowiedzUsuń