wtorek, 13 maja 2014

Wywiad z Panią Wandą Szymanowską

Dziś w skromnych progach mojego bloga goszczę Autorkę niedawno recenzowanej przeze mnie książki "Zielone kalosze" Panią Wandę Szymanowską. Zachwycona lekturą zadałam pisarce kilka pytań. Dziś wywiad udostępniam na blogu i jeszcze raz zachęcam Was do lektury powieści - moja opinia pod linkiem http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2014/05/wanda-szymanowska-zielone-kalosze.html

Wanda Szymanowska (zdjęcie zamieszczone dzięki uprzejmości Autorki)


1 – Co sprawiło, że chwyciła Pani za pióro i napisała swoją pierwszą wydaną książkę? Czy marzenie o zostaniu pisarką narodziło się już dawno czy raczej był to błyskawiczny impuls?

Pisaniem zajmuję się od dawna. Zaczęłam już w szkole średniej. Może ,,pisanie” to sformułowanie na wyrost. Jestem tekściarzem na zamówienie, na zawołanie. Piszę różne teksty: użytkowe, okolicznościowe, felietony, opowiadania, bardziej natchnione lub mniej. Rzadko natomiast rymuję i poetyzuję, bo nie miewam skłonności lirycznych.
Przyjaźnię się ze znaną pisarką – Martą Fox. Jest dla mnie wielkim autorytetem, a jej słowa traktuję jak święte.
Pewnego dnia powiedziała mi : ty już powinnaś zacząć konkretnie pisać! I tak to się zaczęło.

2 – Ile czasu poświęciła Pani na pisanie opowieści o Antoninie?

Pochlebiam sobie, że piszę jak Kraszewski - bardzo szybko. W zasadzie zajęła mi ta powieść dobry miesiąc.

3 – Skąd zaczerpnęła Pani inspirację do fabuły? Czy w wykreowaniu bohaterki miała udział jakaś realnie istniejąca kobieta?

Najlepszą inspiracją jest życie i otaczający świat. A Antonina rzeczywiście ma swój realny prototyp. O ile mi wiadomo prototyp ma się dobrze i jest bardzo szczęśliwy. Podobno z każdym dniem coraz bardziej.

4 – Jak przyjęła Pani pozytywną wiadomość od Wydawnictwa Novae Res o wydaniu „Zielonych kaloszy”?

Prawie spadłam z krzesła!

5 – Czy w pracy nad książką dopingowali Panią rodzina i przyjaciele? A może był to osobisty sekret?

Moja konstrukcja psychiczna ma dziwną formę. Raczej potrzebny mi jest antydoping, bo jestem pracoholiczką. Kiedy siadam przy biurku, świat przestaje istnieć.
Połowa moich dorosłych dzieci, to filolożki polskie. One są moimi pierwszymi recenzentkami, ale nigdy nie poganiają. Ewentualnie pytają nad czym aktualnie pracuję.

6- Czy debiut literacki miał wpływ na Pani pracę zawodową? Jak przyjęli ją Pani koledzy z grona pedagogicznego i uczniowie?

Jestem przede wszystkim nauczycielką. Zawsze szkołę stawiać będę na pierwszym miejscu. W pracy nie rozmawiam na tematy niezwiązane z zawodem. Środowisko nauczycielskie jest dość osobliwe pod każdym względem. Prawdopodobnie wiedzą o książce. No i fama głosi, a ona nigdy się nie myli.
W lokalnym środowisku jestem natenczas najgłośniejszą postacią. Wchodzę do banku, a tam pani urzędniczka wyjmuje spod kontuaru moją książkę i prosi o autograf. Pani w sklepie, w którym codziennie robię zakupy, powiadziała, że wciągam jak bagno. Zaczęła czytać z wieczora i skończyła nad ranem, wobec tego się nie wyspała. Biblioteka miejska wypożycza mnie ,,na zeszyt” i ,,Zielone kalosze” wolno trzymać najwyżej dwa dni.
Najwięcej fanów mam wśród rodziców moich uczniów i dorosłych absolwentów.

7 – Czy w planach ma Pani pisanie kolejnych powieści dla polskich kobiet?

Moje komputerowe archiwum pęka w szwach. Są tam głównie felietony oraz całkiem pokaźny zbiór opowiadań. Kończę powieść adresowaną do grupy kobiet, która jest w specyficzny sposób upośledzona społecznie. Mam wielką nadzieję, że uda mi się znaleźć wydawcę.

8- Jaki jest Pani ulubiony autor?

Nie mam jednego ulubionego pisarza. Miewam raczej okresowe fascynacje jednym twórcą, a potem fascynacja przechodzi innego.
Nie lubię literatury fantastycznej. Lubię świat przedstawiony mocno osadzony w realiach.

9 – O czym marzy Autorka „Zielonych kaloszy”?

Zielone kalosze już ma. Jeszcze chciałaby mieć niebieskie sandały, czerwone szpilki…

10 – Jakie poza czytaniem( bo daję sobie głowę obciąć, że lubi Pani czytać) jest Pani hobby?

Może to zabrzmi dziwnie, ale moją największą pasją jest praca zawodowa. Poświęcam jej bardzo dużo energii i czasu. Na drugim miejscu stawiam poznawanie świata. Jestem dość osobliwym podróżnikiem. Nigdy nie podróżuję w towarzystwie, nie nocuję w gwiazdkowych hotelach, nie wlokę za sobą wielkiej walizki. Lubię i potrafię być sama ze sobą. Samotność w podróży pozwala mi na gwałtowne zmiany planów, bez konieczności tłumaczenia się.
I kolejną pasją jest muzyka – jest ze mną wszędzie: w szkole, w podróży, w trakcie pisania.

11 – Czy ma Pani ulubione książki do których Pani wciąż wraca i odkrywa ich piękno na nowo?

Nie mam takich. Staram się przeczytać jak najwięcej. Boję się, że nie zdążę przeczytać wszystkiego, co bym chciała. Ostatnio czytam z premedytacją – czyli z zamiarem podejrzenia warsztatu, co mnie martwi trochę, bo przestałam traktować książkę jako całościowy, autonomiczny twór. Rozkładam na czynniki pierwsze, obserwuję strategię tworzenia fabuły, dialogów, opisów, podglądam i notuję ,,chwyty stylistyczne”.

12 – Jakie przeżycia towarzyszą spotkaniom z czytelnikami?

Ciekawość! Wielka ciekawość! Chociaż niezupełnie zostanie ona zaspokojona, bo to niemożliwe. Ciekawa jest jak czytelnik skonkretyzował sobie w swoim umyśle skonstruowany przeze mnie świat przedstawiony. Nade wszystko interesują mnie wrażenia czytelnicze. Myślę, że słowa krytyki nie są w stanie mnie zirytować, lecz zmobilizować do ulepszania warsztatu pracy.

13 – Co jest trudniejsze pisanie czy nauczanie języka polskiego?

Obie te sztuki są bardzo trudne. Nauczanie w XXI wieku jest sztuką naprawdę karkołomną. Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka wielka tragedia narodowa dzieje się na naszych oczach. Coraz mniej dzieci i młodzieży czyta. Wiele z nich nie jest w stanie przebrnąć przez całą lekturę, a zrozumienie sensów tzw. ,,naddanych” , czyli tego, co między wierszami, powoli staje się niemożliwe. A pisanie na razie nie jest dla mnie tak bardzo trudne. Po prostu wylałam na papier, to co zalegało w przepełnionej duszy. Trochę się opróżniło, ale mam nadzieję, że nigdy nie będzie beznadziejnie kapać. Zamierzam do tego nie dopuścić.
 
14 – Idealna książka na zły humor, chandrę i zawalenie się świata na głowę to...

Tylko Edward Redliński – przede wszystkim Listy z Rabarbaru. Konopielka, Awansteż się znakomicie do tego celu nadają.

15- Jak liczna jest Pani domowa biblioteczka?

Ha! Tego nie wiem, bo jest bardzo rozrzucona po wszystkich pokojach, regałach, zakamarkach mieszkania. To wielopokoleniowa scheda. Wszyscy w mojej rodzinie lubią czytać. Wszak większa część rodziny to filolodzy polscy. Wobec czego czytanie mamy wpisane w życie ,,z urzędu”.

Pani Wandzie bardzo serdecznie dziękuję za udzielone odpowiedzi. 

2 komentarze:

  1. Wanda Szymanowska mówi: "Zielone kalosze już ma. Jeszcze chciałaby mieć niebieskie sandały, czerwone szpilki…"
    Wanda, życzę Ci jeszcze do kolekcji białego ferrari :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Wanda jest moją wychowawczynią . I gratuluję tego co osiągnęła ;)

    OdpowiedzUsuń