czwartek, 8 października 2020

Patrycja Strzałkowska "W masce jej do twarzy"

 



Wydawnictwo Pascal

data wydania 2020

stron 336

ISBN 978-83-8103-662-7

Trudne sytuacje są niczym najlepsza szczepionka

Ponoć świat jest teatrem, a ludzie aktorami. Mocno uwierzyłam w tę tezę, gdy pod koniec zimy Europę i Polskę ogarnęła pandemia koronowirusa. Nagle poczułam się jakbym grała w jakimś katastroficznym filmie, a cały koszmar był nierzeczywisty. Codziennie rano budziłam się i przez moment łudziłam, że wszystko mi się śniło, że ten cały paskudny patogen to wytwór czyjejś wyobraźni. Świat wywrócił się do góry nogami. Stanął na głowie. Plany i marzenia milionów ludzi zostały zamrożone. Objął je swymi mackami lockdown. Jedni nie poszli do szkoły, inni do pracy, ktoś nie pojechał na wakacje. Odwołano wszelkie imprezy, nawet te planowane od miesięcy. Każdy z nas odczuł na własnej skórze jak smakuje pandemia. 

Powyższa sytuacja uderzyła też mocno w życie dwóch głównych bohaterek najnowszej książki Patrycji Strzałkowskiej. Młode kobiety, Alisa i Ola nagle podobnie jak wszyscy musiały zatrzymać się i wstrzymać oddech. Zastygnąć w bezruchu. Owszem pewne rzeczy w życiu można odwołać np. ślub, ale już daty narodzin dziecka nie da się przełożyć. 

Alisa marzy o ślubie. Jak wiele kobiet chce by to był piękny i niezapomniany dzień. W myślach od miesięcy układała sobie jego scenariusze. Fryzurę, makijaż, krój sukni, wystrój wnętrz... Owe szczegóły zaprzątały jej życie i były bardzo ważne, ale nadszedł moment by straciły na aktualności. Ola będąc w drugiej ciąży rozstała się z partnerem. To były dla niej wyczerpujące momenty i spore wyzwanie. Musiała nauczyć się samotnego macierzyństwa i brania wszystkiego wyłącznie na swoje barki. Nie przypuszczała, że w trudnych chwilach w jej życiu pojawi się ktoś, kto okaże się bardzo ważny. Nie miała też pojęcia, że przyjście na świat drugiego dziecka nastąpi w czasach jak rodem z horroru...

Karierę pisarską Patrycji Strzałkowskiej śledzę od jej debiutu. Z przyjemnością patrzę, jak ta zdolna młoda kobieta się rozwija, jak doskonali swoje umiejętności. Do tej pory przeczytałam wszystkie jej powieści i obiektywnie twierdzę, że "W masce jej to twarzy" to najlepsza z nich. Opowiada zwyczajne wydarzenia z życia wielu młodych kobiet, która zaskoczyła pandemia. Czas w którym nie chorując wielu parom przyszło zdać egzamin z wzajemnych relacji. Z izolacji i przebywania w swoim towarzystwie non stop. Wielu parom to nie wyszło na dobre, jak było w przypadku książki nie zdradzę. 

Cały plan fabuły tej powieści jest świetnie skonstruowany i nakreślony. Pomysł na niego jest naprawdę genialny. Na konkretnym przykładzie Autorka pokazuje jak życie zwyczajnych kobiet zostało zmiażdżone i zweryfikowane. Pokazanie 5 miesięcy z życiorysu idealnie obrazuje jak zmieniła się nasza rzeczywistość, a my z nią. Taka nauczka od życia może być świetną lekcją i egzaminem dla naszego związku i dla nas samych. Może nas wzmocnić, ale i pokazać prawdę, którą normalne, pełne wielu spraw życie może zatuszować. 

Główne bohaterki to postacie w których każda czytelniczka odnajdzie jakąś cząstkę siebie. Są zwyczajne, a zarazem sympatyczne. Młodość zachęca je by korzystać z życia. Ich doświadczenia powodują, że dojrzewają, uczą się życiowych prawd, dostają po nosie, ale i stają się mądrzejsze tą mądrością, której w szkołach nie uczą. W lekturze mieszają się wydarzenia, których doświadcza każda z nas- ślub, pogrzeb czy narodziny dziecka. Fabuła powieści nie jest odrealniona. Sporo w niej codziennego życia, ale i nie brakuje emocji. Książka to przyjemna lektura idealna dla relaksu, ale i mówiąca wiele cennych prawd, np. tych, które dotyczą ślubu i jego organizacji. 

Z książki bije morał. Jest on trafny i bardzo aktualny. Życie każdego z nas niesie zawsze wiele cennych niespodzianek. Nie zawsze są one miłe. Trzeba jednak brać ten fakt pod uwagę i być przygotowanym na to, że nasze plany mogą trafić w niebyt. Mimo to, trzeba się umieć cieszyć chwilą, drobnostkami i małymi cudami codzienności. 

Bądźcie przygotowani na to, że powieść skradnie Wam czas i nie za bardzo da się odłożyć na półkę w trakcie lektury. Będziecie ciekawi jej zakończenia, które moim zdaniem jest mocnym walorem tej książki. 

Reasumując na treść tytułu z pewnością wpłynęły osobiste doświadczenia Patrycji Strzałkowskiej. Spisała je i wplotła w fabułę w sposób rewelacyjny. Uchwyciła osobiste przeżycia, które były nieobce wielu parom, które znalazły się w podobnej sytuacji. Jestem ciekawa jak spojrzą na treść tej książki pokolenia, dla których ta pandemia będzie tylko przeszłością?! Dla mnie świetna książka, przyjemna i odprężająca, idealna na wieczór przy herbacie.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. To super, że książka Ci się podobała, ja jednak nie mam zamiaru po nią sięgać, bo to zupełnie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń