środa, 22 kwietnia 2015

Tadeusz Dołęga-Mostowicz "Znachor"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 336
ISBN 978-83-7779-197-4

Perełka klasyki, która mnie zachwyciła!

Naprawdę wyjątkowo zdradzam moją opinię w tytule. Tym razem tak zrobiłam. Ale to wyjątek, uprzedzam na przyszłość. Dziś polecam Wam książkę, którą też co u mnie dość niezwykłe przeczytałam drugi raz. Moja ocena jej nie uległa zmianie. Tak samo jako nastolatka się nią zachwyciłam i wychwalam ją pod niebiosa. Moim zdaniem ta powieść ma same plusy, żadnych minusów się nie dopatrzyłam. 
Czasy pierwszej połowy XX wieku, okres dwudziestolecia międzywojennego. Warszawa i wielki świat. Sława medycyny, znamienity chirurg i jego losy, dramat zdradzonego mężczyzny, którego zdrada tak boli, że się w niej zatraca. Nie pragnie zemsty, raczej chce zapomnieć, po to sięga po ciosie od żony po alkohol. I w tym miejscu jego życia los mu pomaga. Zsyła zdarzenia, które kończą się amnezją. Niepamięć daje mu pewną dozę szczęścia. Doktor Wilczur pracuje fizycznie, błąka się po Polsce i Litwie, nie wie kim jest. I dzięki łutowi szczęścia staje się Antonim Kosibą, nie grozi mu już kara za włóczęgę, ale.. I tu ani słowa więcej o fabule.
Kto nie czytał, niech odkrywa treść w trakcie lektury. Kto oglądał film, niech zapomni i zasmakuje w książce. Co lepsze: bycie widzem czy czytelnikiem nie powiem. Tym razem po prostu nie wiem.

"Znachor" to proza doskonała. To książka mądra i wzruszająca. To historia po prostu dobrego człowieka o złotym sercu, którego nie zmieniło bogactwo, sława i rozgłos. Bo jemu zależało na rodzinie, bo woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, bo po prostu miał klasę. I coś jeszcze - bo był lekarzem i człowiekiem w jednym. Bo chciał przede wszystkim pomóc, a nie się wzbogacić. Tę powieść serwowałabym obowiązkowo studentom medycyny i lekarzom. Może w jakimś liczykrupie i pseudomedyku odezwało by się sumienie. 
Ktoś może oceni tę książkę jako nierealną, bajkową, nieżyciową, oderwaną od rzeczywistości. Czyż świat nie powinien być dobry? Czy takich ludzi jak profesor Wilczur nie powinno się cenić i kochać? To my dziś stoimy na głowie, dlatego będę ostro protestować przeciwko takim zarzutom jak powyższe. 
To też książka o miłości, o przemianie ludzkich serc, o walce dobra ze złem który toczy się chyba od stworzenia świata. Czytając płakałam, mocno ściskałam kciuki za pewną parę, oderwałam się od rzeczywistości. Byłam gdzie indziej, byłam wśród bohaterów których obdarzyłam sympatią. 
Na pochwałę zasługuje warsztat literacki Autora, kunszt języka i stylu. Wspaniała relacja z procesu sądowego, rewelacyjne wystąpienie adwokata Korczyńskiego. 
Gdy uczęszczałam do liceum tej powieści nie było na liście lektur szkolnych. A szkoda! Jest tego warta. Gorąco polecam tę i inne książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Są rewelacyjne. Warto je znać, warto się w nich zaczytać.

2 komentarze: