Samce w akcji czyli konstancińska patologia po męsku
Są w swoich oczach bogami. Czują się jak gwiazdy na Olimpie. W końcu odnieśli sukces i mają się czym pochwalić. Ich konta mają wiele zer, ich firmy świetnie prosperują, ich interesy idą jak z płatka, ich dzieci są niezwykle zdolne, a ich żony to prawdziwe piękności. Czego chcieć więcej? Z racji tych osiągnięć wydaje im się, że wszystko im wolno, że prawo ich nie obejmuje, a oni sami zasługują wyłącznie na to, co na tym świecie najlepsze. O kim mowa? O mieszkańcach Konstancina, którzy mają piękne posiadłości i życie słodkie jak najlepszy miód. Tylko czy to aby nie przerysowana opinia a oni sami czy nie są pozornymi ideałami płci silnej?
Temat uważany jako tabu łamie w swojej ostatniej książce nieżyjąca już Ewelina Ślotała, a tytuł to piąty tom poczytnej serii Tajemnice Konstancina. Na jej treść składają się jak w poprzednich tomach dwa przeplatające się wątki. Jeden z nich to losy kobiety, która wraz z córką wyrwała się z objęć konstancińskiego mężczyzny, a drugi to charakterystyka takiż mężczyzn, którzy błyszczą sukcesem choć na ich sumieniu nieprawości i grzechów nie brakuje.
Główna bohaterka tej serii – pewna konstancińska żona odchodzi od męża i cieszy się wolnością, właściwie to się jej uczy na nowo. Ma za sobą traumy i lęki, które nadal zakłócają jej życie. Chwilami czuje się tak mocno przybita, że ma ochotę się poddać. Wszelkie wysiłki podejmuje z myślą o córce, która dosłownie trzyma ją przy życiu. Zmienia otoczenie i przeprowadza się do Poznania, gdzie wynajmuje piękny dom blisko natury. Gdy zapada na grypę prosi matkę o pomoc w opiece nad dzieckiem. Dopada ją depresja i stany lękowe. To matka podpowiada wejście w terapię i podsuwa kontakt do świetnej terapeutki. Czy to pomoże zapomnieć o koszmarach z przeszłości i mężczyznach, którzy u jednych budzą zazdrość a u innych odrazę?
Wiele kobiet weszłoby w relację z tak bogatym partnerem bez wahania, ba czułyby się jak po wielkiej wygranej. Bycie żoną obywatela Konstancina to już byłby sukces na miarę Oskara, pytanie czy naprawdę warto poślubić kogoś takiego?
Złota klatka to pojęcie symboliczne. Na początku jest pięknie i kolorowo, ale panowie z Konstancina szybko się nudzą i chcą zmian. Owszem bywają dobrymi ojcami, dbają o dzieci, ale nieobca im przemoc, nałogi i wulgarne zachowanie. Lubią szpan i bycie na świeczniku. Lubią błyszczeć w towarzystwie, być podziwianym i czuć się królami świata. Cenią dobre stroje, pięknie urządzone rezydencje, ale są w stanie sprać żonę na kwaśne jabłko, mieć kochanki na boku, a wierność jest dla nich nudna. Taki obraz mężczyzn sukcesu rysuje na kartach książki Autorka, która nie boi się pisać odważnie i wyraziście. Tu nie ma zasłon i kurtyn. Tu jest wszystko opisane jak na dłoni. Tu opadają maski i widać co się tylko pozornie błyszczy. Tytuł szokuje i świetnie uświadamia jak bardzo sukces i pieniądze mogą zawrócić w głowie.
Tom V serii nie odbiega w konstrukcji od swoich poprzedników. Jest równie ciekawy, elektryzujący i szokujący. Obnaża cały blichtr osady bogaczy, którzy mają pełne konta, ale nie zawsze klasę i gust. Czują się ponad innymi, a tak naprawdę są niewolnikami pieniędzy i opinii innych o nich. Żyją nie tak jak chcą, ale bo tak wypada. Bo wypada się pokazać, trzeba czymś jeździć i gdzieś bywać. Trzeba mieć to i owo, znać tego i tamtego, wypoczywać na oczach widowni z Instagrama. Miarą spokoju jest to co powiedzą, zobaczą i napiszą inni. Wolność po konstancińsku cierpko smakuje i bywa złudzeniem. Ta wycieczka do świata bogactwa była ciekawym doświadczeniem. To była przygoda w rzeczywistości, która jest tak naprawdę i smutna i okrutna. Ewelina Ślotała świetnie ją opisała i odwzorowała. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i z błyskiem w oku. Bogactwo oślepia a zarazem otwiera oczy. Sprawdźcie zresztą sami. Mocne wrażenia gwarantowane w pakiecie z lekturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz