poniedziałek, 26 maja 2025

Katarzyna Majewska - Ziemba "Gorzki smak rosolisu"

 



Wydawnictwo Replika
data wydania 2025
stron 400
ISBN 978-83-68364-33-0
Cykl Lwowska opowieść
Tom II

Można zrezygnować z wszystkiego oprócz marzeń

Z wielką przyjemnością wróciłam do Lwowa, jeszcze przedwojennego, i poznanych wcześniej postaci! Nie mogłam się doczekać by poznać dalsze losy utalentowanej Rebeki! Za sprawą drugiego tomu Lwowskiej opowieści mogłam je poznać. To były wyjątkowe chwile, to była niesamowita podróż do krainy i świata który stał mi się bardzo bliski. Tym razem tylko krótko był on wolny, targały nim niepokoje, ale i one nie powstrzymały toczącego się mimo wszystko życia, Lwowa, Reby i jej bliskich.

Talent Rebeki rozwija się błyskawicznie, a dziewczyna uczy się nowych umiejętności. Zmienia pracę i jeszcze bardziej rozwija słodkie skrzydła. Opracowuje receptury pralinek, lodów i likierów. Współpracuje z najlepszymi, publikuje w prasie swoje przepisy - staje kimś znanym i cenionym. Ale za plecami jej i całego świata czai się niebezpieczeństwo, która zagraża coraz mocniej i bardziej. Nastroje za sprawą zdarzeń i wiadomości robią się coraz bardziej minorowe. Czuć, że wojna mimo wszystko wybuchnie. Nikt jednak nie przypuszcza, że będzie gorsza niż poprzednia i dosłownie zdemoluje rzeczywistość przewracając ją do góry nogami. Ludzie gromadzą zapasy, ceny rosną a Reba robi to samo i z niepokojem patrzy w przyszłość. Najpierw wkraczają Rosjanie, przy których Żydzi są w miarę bezpieczni, ale po nich nastaje okupacja niemiecka, która okazuje się prawdziwym piekłem. Rebeka doskonale wie, co grozi jej rodzinie. Dzięki pomocy oddanej przyjaciółki podejmuje pracę w niemieckiej jadłodajni. Kolejnym ciosem wobec Żydów jest stworzenie getta. Baruch i jego rodzina nie mają innej opcji jak zmiana adresu... Czy uda im się przetrwać? Czy przeżyją wojenną zawieruchę, która przecież kiedyś musi się skończyć? Czy nowe uczucie jakie kiełkuje pomiędzy młodą dziewczyną a Michałem będzie miało szansę trwać? Zapraszam do lektury, która jest równie piękna jak tom pierwszy, ale o wiele smutniejsza...

Kolejna książka Katarzyny Majewskiej - Ziemby jest tak samo zachwycająca i wybitna jak jej poprzedniczka. Czyta się ją z ogromnym wzruszeniem i łzami w oczach. Jest w niej ogrom przeciwności, mnóstwo drastycznych scen, które składały się na wojenną mozaikę ostro godzącą w ludzkość. Rebeka i jej rodzina oraz przyjaciele muszą radzić sobie z koszmarną rzeczywistością, która nagle ich otacza swoimi mackami. Codziennością stają się problemy z żywnością, opałem, pracą, nękają aresztowania i wywózki, prześladowania i represje. Nikomu nie jest łatwo, następuje kryzys wartości, ale nawet w tym pozbawionym kręgosłupa moralnego świecie Rebeka nie traci marzeń i ma mnóstwo nadziei. W jej umyśle brzmi myśl, że to tylko stan tymczasowy, że to, co złe kiedyś minie i zły sen się skończy. Otaczają ją dobrzy ludzie, którym może ufać i gdzieś po drodze rodzi się nowe uczucie, totalnie inne niż to poprzednie. Rebeka dojrzewa, dorasta, brnie przez trudną codzienność, zmienia się. 

Ta treść to lwowski obraz wojennej zawieruchy, która jest zarazem wojną złożoną z dwóch okupantów. Akcja nie toczy się szybko, poszczególne sceny opisane są dokładnie i z precyzją w tempie slow motion po to, by w pełni zobrazować ówczesną rzeczywistość. To lektura ze smutnym wydźwiękiem w której drzemie nadzieja. Autorka nie skąpi w wymalowanych słowami scenach emocji i bolesnych obrazów co wywołuje łzy. Książka niesie też motto, by mimo wszystko nie zabijać własnych marzeń i planów, by się nie poddawać, by nie ulegać przeciwnościom losu, ale trwać przy swoim i czerpać z tego siłę. Rebeka uczy cierpliwości, uczy wybaczania, uczy wytrwałości. To piękna postać, to dziewczyna z krwi i kości pełna marzeń i motywacji dla świata. 
Wspaniale czytało mi się tę powieść. Żyłam jej treścią, chłonęłam tę lekcję historii, przeżywałam ją nie jak literacką fikcję, ale namacalną rzeczywistość. Bardzo gorąco polecam Wam ten tytuł. Z pewnością Was pochłonie od samego początku. 



niedziela, 25 maja 2025

Agnieszka Lis "Ocalenie"


Wydawnictwo Filia
data wydania 2025
stron 408
ISBN 978-83-8357-999-3

Piętno wojennego piekła boli na zawsze


Wśród morza książek zalegających na księgarskich półkach są takie, które na duszy wrażliwego czytelnika wypalają piętno pozostające na zawsze, a o lekturach tych po prostu nie da się zapomnieć. Do tego wyśmienitego grona z pewnością zaliczę kolejną w dorobku Agnieszki Lis powieść, która doprowadziła mnie tak samo do oceanu łez, jak i do czytelniczego nieba. Nie wiem czy uda mi się wyrazić słowami jej geniusz, ale to jedna z najbardziej wyjątkowych książek z kręgu literatury wojennej, która opowiada o tym koszmarnym czasie z perspektywy dziewczynki – sieroty, którą wychowuje sierociniec.

Ewa, bo tak ma na imię główna bohaterka, przychodzi na świat w więzieniu. Jest rok 1928. Jej matka skazana na karę pozbawienia wolności z miłością czeka na narodziny córki, a gdy to ma miejsce czule się nią opiekuje i otacza głęboką miłością. Zgodnie z przepisami może się nią zajmować do drugiego roku życia a potem musi oddać ją do sierocińca. Tak się dzieje i mała Ewa trafia pod opiekę pani Wandy, która jest bardzo oddana swojej pracy. Ewa jest dzieckiem wyróżniającym się z gromady. Budzi sympatię, jest inteligentna i zaradna, choć ma swoje zdanie i potrafi pójść swoją drogą. Jest lubiana przez personel i inne dzieci. Jej dorastanie i dzieciństwo burzy wybuchająca wojna, która zamienia codzienne życie w koszmar. Jednak Ewa nie załamuje się i stara jak najlepiej radzić sobie w piekle w jakim się znalazła. Nie traci optymizmu i elastycznie przystosowuje się do nowej, trudnej sytuacji. Dziewczynka podobnie jak inne dzieci z bidula jest coraz mocniej doświadczana przez los...

Jestem ogromnie wdzięczna Autorce za napisanie tak fenomenalnej historii i losowi, że dał mi możliwość przeczytania i zrecenzowania jej. Ona jest tak piękna, jak trudna i jak mocno dotyka czytelniczego serca. W trakcie lektury płyną łzy, a pomysł pokazania wojny oczami dziecka sieroty poturbuje każde serce. Agnieszka Lis bez ogródek ukazuje brutalne oblicze okupacji – pobicia, aresztowania, szykany, terror, ale i walkę z okupantem prowadzoną przez różnych ludzi na różne sposoby. Mała Ewa też ma w niej udział, podejmuje, może nie w pełni świadomie, ryzyko chcąc przyczynić się do klęski okupanta. Wojna zabiera jej beztroskie dzieciństwo, dotyka głodem, strachem o jutro, zmusza do szybszego dojrzewania, kształtuje charakter bezlitośnie, ale też sprawia, że mała dziewczynka wyrasta na dzielną, odważną i charakterną nastolatkę co pokazuje koniec książki. My czytelnicy śledzimy ten proces, a ona sama potwierdza tezę, że co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Książka w pewnych momentach rozdziera serce – szokuje ogromem zła, ale i otula mocą dobra, które kiełkuje również w trudnych czasach. Poszczególne sceny wywołują przeróżne emocje, dotykają wyraziście i bez litości uświadamiając jakim tak naprawdę ten okres był czasem i czego wymagał od ludzi. Konspiracja, działania skierowane w różny sposób przeciwko wrogowi kontrastują ze złem, a tym samym pokazują świat tamtej rzeczywistości. Nie będę zdradzać Wam za wiele z treści, ale dodam, że najlepszą częścią powieści jest jej zakończenie. Tak, trudno w to uwierzyć, ale kilkadziesiąt stron tytułu czytałam przez fontanny łez, a wydarzenie historyczne jakie miało miejsce zostało ukazane bardzo szczegółowo, plastycznie i tak, że wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Tej książce nie sposób się oprzeć! Nie można jej przeczytać bez zaangażowania całego siebie, nie można jej treści przyjąć obojętnie i szybko o niej zapomnieć. Ona z siłą wodospadu wrywa się w duszę i jest niczym najlepsza lekcja historii.

Agnieszka Lis stworzyła kolejną powieść wartą zachwytu i aplauzu. Pokazała kunszt swojego talentu i wyjątkowy obraz wojny. Pokazała wpływ koszmaru na ludzkie dusze, udowodniła, że zło nie jest w stanie zabić człowieczeństwa i uczuć wyższych w tym miłości. Tym, którzy tak jak ja zakochają się na amen w tej opowieści, dodam, że historia Ewy będzie miała ciąg dalszy. Zatem ja będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego tomu i polecać każdemu przeczytanie „Ocalenia”.




 

wtorek, 20 maja 2025

Ewelina Ślotała "Mężczyźni Konstancina"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2025
stron 176
ISBN 978-83-8391-140-3
seria Tajemnice Konstancina tom V

Samce w akcji czyli konstancińska patologia po męsku


Są w swoich oczach bogami. Czują się jak gwiazdy na Olimpie. W końcu odnieśli sukces i mają się czym pochwalić. Ich konta mają wiele zer, ich firmy świetnie prosperują, ich interesy idą jak z płatka, ich dzieci są niezwykle zdolne, a ich żony to prawdziwe piękności. Czego chcieć więcej? Z racji tych osiągnięć wydaje im się, że wszystko im wolno, że prawo ich nie obejmuje, a oni sami zasługują wyłącznie na to, co na tym świecie najlepsze. O kim mowa? O mieszkańcach Konstancina, którzy mają piękne posiadłości i życie słodkie jak najlepszy miód. Tylko czy to aby nie przerysowana opinia a oni sami czy nie są pozornymi ideałami płci silnej?

Temat uważany jako tabu łamie w swojej ostatniej książce nieżyjąca już Ewelina Ślotała, a tytuł to piąty tom poczytnej serii Tajemnice Konstancina. Na jej treść składają się jak w poprzednich tomach dwa przeplatające się wątki. Jeden z nich to losy kobiety, która wraz z córką wyrwała się z objęć konstancińskiego mężczyzny, a drugi to charakterystyka takiż mężczyzn, którzy błyszczą sukcesem choć na ich sumieniu nieprawości i grzechów nie brakuje.

Główna bohaterka tej serii – pewna konstancińska żona odchodzi od męża i cieszy się wolnością, właściwie to się jej uczy na nowo. Ma za sobą traumy i lęki, które nadal zakłócają jej życie. Chwilami czuje się tak mocno przybita, że ma ochotę się poddać. Wszelkie wysiłki podejmuje z myślą o córce, która dosłownie trzyma ją przy życiu. Zmienia otoczenie i przeprowadza się do Poznania, gdzie wynajmuje piękny dom blisko natury. Gdy zapada na grypę prosi matkę o pomoc w opiece nad dzieckiem. Dopada ją depresja i stany lękowe. To matka podpowiada wejście w terapię i podsuwa kontakt do świetnej terapeutki. Czy to pomoże zapomnieć o koszmarach z przeszłości i mężczyznach, którzy u jednych budzą zazdrość a u innych odrazę?

Wiele kobiet weszłoby w relację z tak bogatym partnerem bez wahania, ba czułyby się jak po wielkiej wygranej. Bycie żoną obywatela Konstancina to już byłby sukces na miarę Oskara, pytanie czy naprawdę warto poślubić kogoś takiego?

Złota klatka to pojęcie symboliczne. Na początku jest pięknie i kolorowo, ale panowie z Konstancina szybko się nudzą i chcą zmian. Owszem bywają dobrymi ojcami, dbają o dzieci, ale nieobca im przemoc, nałogi i wulgarne zachowanie. Lubią szpan i bycie na świeczniku. Lubią błyszczeć w towarzystwie, być podziwianym i czuć się królami świata. Cenią dobre stroje, pięknie urządzone rezydencje, ale są w stanie sprać żonę na kwaśne jabłko, mieć kochanki na boku, a wierność jest dla nich nudna. Taki obraz mężczyzn sukcesu rysuje na kartach książki Autorka, która nie boi się pisać odważnie i wyraziście. Tu nie ma zasłon i kurtyn. Tu jest wszystko opisane jak na dłoni. Tu opadają maski i widać co się tylko pozornie błyszczy. Tytuł szokuje i świetnie uświadamia jak bardzo sukces i pieniądze mogą zawrócić w głowie.

Tom V serii nie odbiega w konstrukcji od swoich poprzedników. Jest równie ciekawy, elektryzujący i szokujący. Obnaża cały blichtr osady bogaczy, którzy mają pełne konta, ale nie zawsze klasę i gust. Czują się ponad innymi, a tak naprawdę są niewolnikami pieniędzy i opinii innych o nich. Żyją nie tak jak chcą, ale bo tak wypada. Bo wypada się pokazać, trzeba czymś jeździć i gdzieś bywać. Trzeba mieć to i owo, znać tego i tamtego, wypoczywać na oczach widowni z Instagrama. Miarą spokoju jest to co powiedzą, zobaczą i napiszą inni. Wolność po konstancińsku cierpko smakuje i bywa złudzeniem. Ta wycieczka do świata bogactwa była ciekawym doświadczeniem. To była przygoda w rzeczywistości, która jest tak naprawdę i smutna i okrutna. Ewelina Ślotała świetnie ją opisała i odwzorowała. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i z błyskiem w oku. Bogactwo oślepia a zarazem otwiera oczy. Sprawdźcie zresztą sami. Mocne wrażenia gwarantowane w pakiecie z lekturą.




 

poniedziałek, 19 maja 2025

Katarzyna Majewska - Ziemba "Dotyk marcepanowych marzeń"



Wydawnictwo Replika
data wydania 2025
stron 400
ISBN 978-83-68364-06-4
cykl Lwowska opowieść
Tom I

Siła marzeń przenosi góry i czyni niemożliwe możliwym

Przeczytałam książkę, która jest jedną z najlepszych lektur mojego życia. Wyłączyłam się całkowicie z rzeczywistości by przenieść się do czasów, kiedy rozgrywała się jej fabuła. Znalazłam się w przedwojennym Lwowie, miejscu szczególnym w moim sercu, bo tam sięgają korzenie moich przodków po kądzieli. Znalazłam się w świecie moich dziadków, przekroczyłam magiczny rubikon czasu by zakosztować innej rzeczywistości, usłyszeć słynną lwowską gwarę, poczuć aromat przepysznych słodkości i poznać miasto które widziałam na własne oczy wiele lat później, zasmakować jego klimatu, który znikł wraz z powojenną zmianą granic. To było wyjątkowe przeżycie, to była genialna literacka uczta, to był niesamowity czas z książką w ręku... Było magicznie i niepowtarzalnie. 

Lwów, ten przedwojenny, tygiel narodowości - polskiej, żydowskiej, ukraińskiej. Piękne miasto które tętni życiem i cieszy się normalnością. Ludzie rodzą się, pracują, bawią się i cieszą każdą chwilą, snują plany i marzenia, kochają i chcą żyć pełną piersią. 
W tym świecie mieszka młoda żydowska dziewczyna Rebeka, która urodziła się w tradycyjnej rodzinie. Jej ojciec ma własną księgarnię, matka zajmuje się domem - a nastoletnia Reba ma jej pomagać. Wykonywać z posłuszeństwem domowe obowiązki, służyć ojcu i braciom, a potem wyjść za mąż za kogoś kogo wybierze jej ojciec. Rebeka ma jednak inne plany i marzenia, które są związane z jej wielką pasją - gotowaniem. Ona chce poznawać sztukę kulinarną i kuchnie świata a nie tylko gotować koszerne potrawy. Buntując się przeciwko narzuconemu małżeństwu opuszcza rodzinny dom i zamieszkuje sama podejmując pracę. Pochodząca z Paryża pani Anette daje jej możliwość poznania gotowania według francuskich receptur i tworzenia miejsca o nazwie Pettite. Tam sympatyczna Żydówka rozwija swój talent, zdobywa sławę i kończy kursy kulinarne doskonaląc umiejętność pracy z masą marcepanową. Reba tęskni za rodziną i płaci wysoką cenę za swoje wybory. W jej życiu ogromnie wiele się dzieje i prawie każdy dzień przynosi smutne i wesołe niespodzianki... Chcecie ją poznać?

Ten tytuł, rozpoczynający cykl Lwowska opowieść, czytało mi się genialnie. Powodów tego było wiele. Jeden z nich to postać głównej bohaterki, która z charakteru jest moim odbiciem. Rebeka była rebeliantką. Rebeka miała głowę pełną marzeń i bardzo chciała je spełnić. Chciała postawić na samą siebie i wziąć los w swoje ręce. Chciała mieć inną przyszłość niż jej matka. Jej bunt rodził się powoli, aczkolwiek wytrwale.  Reba nie chciała być marionetką w ręku ortodoksyjnego ojca, chciała iść za głosem serca i talentu. Bała się, ale miała w sobie odwagę by podjąć ryzyko. Było ono duże, mogło zakończyć się boleśnie. Rebeka to postać bardzo ciekawa, dynamiczna, która chłonie życie i stara się czerpać z niego pełnymi garściami. Z pewnością to ona skupia na sobie przede wszystkim uwagę czytelnika, ale inni otaczający ją bohaterowie są równi frapujący. Autorka opisuje różne grupy z lwowskiego społeczeństwa, a w korowód postaci wplata osoby autentyczne. To dodaje książce błysku, podobnie jak dialogi prowadzone lwowską gwarą czy opisy niepowtarzalnego klimatu tego miasta. Ta przepiękna opowieść oczarowuje, hipnotyzuje, jest niczym nieziemska muzyka, której słuchania nigdy nie ma się dość. 
Dałam się jej porwać od pierwszej strony i chłonęłam jak czytelniczą ambrozję. Ona mieniła się swoim pięknem i idealnie skomponowanymi detalami, kusiła i porywała. Udowadniała, że sagi z historią w tle mogą być prawdziwymi majstersztykami jeśli wychodzą spod utalentowanego pióra. 
Pani Katarzyna skreśliła tę historię genialnie, z rozmachem, z dopracowaniem misternie splecionych wątków, z wpleceniem historii w tło fabuły. Te zabiegi dały rewelacyjny efekt, a ja w każdej skali mam za mało punktów by ocenić sprawiedliwie to arcydzieło! 

Bardzo gorąco, z całego serca zachęcam Was do lektury tej książki, która ma swoją kontynuację. Ja już się w nią wtopiłam i zachwycam się nadal losami Rebeki. Moi Drodzy, jeśli kochacie wyjątkowe polskie powieści, sagi rodzinne, dobrą polską literaturę współczesną sięgnijcie po "Dotyk marcepanowych marzeń". Płynie z niego czytelny morał by walczyć o siebie i swoje marzenia, by nie poddawać się przeciwnościom losu, by iść w życiu swoją ścieżką choćby przyszło zapłacić za to pewną cenę. Na przykładzie Rebeki widać, że warto. 


 

czwartek, 15 maja 2025

Natasza Socha "Maska"


Wydawnictwo Butterfly
data wydania 2025
stron 152
ISBN 978-83-68258-50-9

Tajemnice mogą okazać się idealną drogą do piekła

W ostatnim czasie media donoszą o wielu brutalnych wydarzeniach w naszym kraju. Zbrodnie, napady, agresywne zachowania stają się dalszym tłem naszej codzienności. Niestety! To, co do tej pory znałam z kart książek czy sensacyjnych filmów jest ostatnio mocno gdzieś w realnym świecie. Mój umysł w ramach reakcji obronnej chciał wcisnąć taką sensację znów między książki i dlatego poczułam ochotę na dobry kryminał, gdzie brutalność zeszłaby do poziomu literackiej fikcji. Sięgnęłam po ten gatunek w polskim wykonaniu i zatopiłam się w lekturze najnowszej powieści Nataszy Sochy, która należy do grona moich ulubionych Autorek od lat. Książka, niezbyt obszerna, okazała się prawdziwym hitem i nakręciła moje emocje do granic możliwości. Byłam w niej całym umysłem i nie zgadłam kto i dlaczego pozbawił życia. 

Grupa nastolatków, paczka szkolnych znajomych - która ze sobą spotyka się i poza szkołą, imprezuje nagle staje się bohaterem historii z piekła rodem. Po jednej z domówek, która ma nastolatków odstresować i dać poczuć młodość dochodzi do tragedii. Jedna z jej uczestniczek traci życie. Dzieje się to w jej rodzinnym domu i własnym pokoju, na łóżku. Pozornie na pierwszy rzut oka wygląda na to, że dziewczyna popełniła samobójstwo podcinając sobie żyły będąc w czerwonej sukience w której była na prywatce. Ale sprytni stróże prawa od razu odkrywają, że to nie ona sama, a ktoś inny pozbawił ją życia ciosem w głowę. W dodatku kolejną tajemnicą jest maska diabła powieszona nad łóżkiem z napisem Inferno. Co się stało tamtej nocy w domu Leny Nowak? Czy było to morderstwo z premedytacją? Komu przeszkadzała młoda nastolatka, której pasją były mity, legendy, wierzenia? Czy pojawią się kolejne ofiary, czy działa seryjny morderca? 

Książka po prostu zachwyca i nie daje wypuścić się z rąk. Z każdą przeczytaną stroną rosną emocje, przybywa niespodzianek, wszystko coraz bardziej się komplikuje. Intryga szybuje i dostarcza coraz więcej dreszczy. Nerwy stają się napięte do granic możliwości, a zło tańczy swój taniec by w rewelacyjnym zakończeniu eksplodować. Pojawia się coraz więcej podejrzanych, na jaw wychodzą kolejne sekrety, a atmosfera gęstnieje by w końcu dać się dosłownie kroić nożem. Na jaw wychodzą brudy których autorem jest ludzka psychika. Autorka pokazuje skomplikowany rzeczywisty świat obecnej młodzieży i ludzi dorosłych który jest zawieszony pomiędzy realną rzeczywistością a fikcją internetu. Oba zachodzą na siebie i przenikają się nawzajem. Dają poczucie bycia podwójnego bytu w którym jest miejsce na wiele zła, pozorów, wyidealizowania, które tak naprawdę maskuje to, co jest realne, a czemu do ideału niezwykle daleko. 

Tytuł czyta się idealnie, a książka ma wszystko to, co powinno cechować genialną sensację. "Maska" ma niepowtarzalną atmosferę strachu, potęgowania napięcia i braku poczucia bezpiecznego gruntu pod nogami. Jej klimat omotuje czytelnika, tworzy otoczkę strachu i mrocznego napięcia. Po lekturze narzuca się dość frapująca refleksja - czy warto wchodzić zbyt głęboko w życie innych? Czy warto odkrywać cudze sekrety, ujawniać tajemnice innych choćby było to moralnie słuszne? Natasza Socha świetnie pokazuje jak łatwo jest w życiu zejść na złą ścieżkę na której można się zaplątać w mroczne sieci i pogubić się w nich bez reszty by wreszcie trafić na samo dno. 

"Maska" bardzo mi się spodobała, czytałam ją z napięciem, a za najmocniejszy punkt uważam fenomenalne zakończenie, które jest mroczne i trudne do odgadnięcia. Bardzo polecam lekturę tego thrillera. 

 

sobota, 10 maja 2025

Sandra Podleska "Cisza w mazurskim lesie"



Wydawnictwo Filia 
data wydania 2025
stron 464
ISBN 978-83-8402-152-1

Powieść w której się z przyjemnością zagłębiłam

Połączenie kryminału z klimatem obyczajowym wychodzi Autorom w powieściach różnie. Jedni nadają jednemu gatunkowi prymat nad drugim, inni miksują je ze sobą proporcjonalnie i tworzą ekscytującą mieszankę. Tak właśnie zrobiła Sandra Podleska z której prozą spotkałam się po raz pierwszy. I było to spotkanie bardzo przyjemne, które dostarczyło mi naprawdę świetnych emocji i dreszczyku. W książce znalazło się wiele ciekawych scen, zakrętów akcji i niespodzianek, które znacząco wpłynęły na odbiór lektury. Zaczytałam się na amen i do końca miałam wypieki na policzkach a dreszcze na skórze. 

Mazury, a konkretnie mała miejscowość Olszyny Czarne. To tu dochodzi do mrożących krew w żyłach wydarzeń, które są dla jednych czymś, czego trzeba się bać, a dla drugich wielką szansą. Mieszkająca w stolicy młoda ambitna dziennikarka dzięki zbrodni w odległym zakątku Polski dostaje szansę sprawdzenia się i możliwości awansu. Trzeba tylko wybrać się na odległe tereny i rozwiązać zawiłą zagadkę kryminalną, która, co widać od razu, ma drugie dno. Laura pracująca dla ogólnopolskiego tygodnia "Meritum" zostaje tam oddelegowana wraz redakcyjnym kolegą Arkiem, który jest jej wiernym wielbicielem i uparcie ubiega się o jej względy. Ta podróż zmienia ich życie i przyszłość... Czy uda im się odkryć kto stoi za makabryczną zbrodnią? Jak wpłynie intensywna praca wymagająca ścisłej współpracy na ich osobiste relacje? Czy Laura dostanie upragniony awans? Zapraszam do lektury! 

"Cisza w mazurskim lesie" to świetna książka, która od samego początku pochłania naszą uwagę w pełni. Polecę ją jako idealną lekturę na urlop, bo mnie go bardzo umiliła. Tytuł świetnie frapuje czytelnika i wciąga w sekrety fabuły. A ta non stop się zmienia i komplikuje. Jest dynamiczna i pełna zwrotów, których trudno się domyślić. Jest poprowadzona w sposób wyrafinowany i inteligentny. Zakończenie jest bardzo mocne i świetnie puentuje całą intrygę pokazując jak zagadkowe i nieprzewidywalne może być życie. To nie bajka, że coś, co odrzucamy może okazać się tym, co najcenniejsze. W treści powieści wszystko ze sobą świetnie współgra. Dialogi z opisami, kreacje bohaterów które są wyjątkowo wyraziste i kontrastowe, klimat z intrygą sensacyjną, który budzi to, co winien budzić doskonały kryminał. Tu nie ma nudy, wolniejszych przystanków w akcji, powtórek i odgrzewanych kotletów z innych wydanych wcześniej książek. Tu wszystko jest świeże, nowe i odkrywcze. Książka idealnie dotyka ludzkich emocji i zawiłych zakamarków psychiki człowieka, która bywa nieprzewidywalna i nie można jej oceniać schematycznie. Treść elektryzuje, nakręca ciekawość, daje do myślenia nad przesłankami ludzkich zamiarów, ale i przestrzega by nikogo pochopnie nie oceniać oraz nie sądzić. Niezbadane są bowiem ścieżki ludzkich wyborów. 

Powieść czyta się świetnie, na jednym wdechu, a ona sama wbija w fotel. To prawdziwy majstersztyk napisany z polotem i dopracowany w najmniejszych szczegółach. Nie bawcie się w odgadywanie winnego, bo to Wam się raczej nie uda. Po prostu poddajcie się przyjemności czytania i dajcie się omotać klimatowi książki, który jest naprawdę genialny. Autorka dość mocno trzyma się realizmu życia, a tym samym tytuł odbiega dość mocno literackiej fikcji i nie staje się oderwany od tego, co niesie samo życie. Genialny pomysł, który zagościł w umyśle Sandry Podleskiej został idealnie wykorzystany i spod pióra wyszła na światło dziennie idealna historia, którą z czystym sumieniem oceniam najwyższą notą. W pełni zasłużoną i zasługującą na rekomendację. Kochani! Jeśli lubicie dobre polskie kryminały przyprawione wątkami obyczajowymi czytajcie i zachwycajcie się talentem pióra Pani Sandry. Osobiście biję wielkie brawo i gratuluję!  



 

poniedziałek, 5 maja 2025

Agnieszka Lewandowska-Kąkol "Krzywdy przeszłości"



Wydawnictwo Replika
 data wydania 6 maja 2025
stron 304
ISBN 978-83-68364-31-6

W sieci wspomnień i koszmarów z przeszłości

Moi Drodzy!

Z wielką przyjemnością chcę Was dziś zachęcić do przeczytania wyjątkowej książki. Powieści, która od pierwszej strony elektryzowała moje zmysły, która zawładnęła mną bez reszty i sprawiła, że wolny dzień od pracy spędziłam poza realną rzeczywistością. Ta lektura spowodowała, że czy tego chciałam czy nie, przeniosłam się całą sobą do jej fabuły i oślepłam na otaczającą mnie rzeczywistość. Byli tylko jej dwoje główni bohaterowie i dziejąca się wyjątkowo burzliwie XX-wieczna historia, która zmieniła losy milionów ludzi.

 II wojna światowa dla obu walczących ze sobą obozów była niczym bezlitosny blender. Przemieszała losy tysięcy istot, zmieniła adresy, życiowe role, tożsamość, status majątkowy i niekiedy nawet narodowość. Przyczyniły się do tego różne sploty okoliczności i instytucje. Jedną z nich był program Lebensbornu, który miał na celu "odnowienie niemieckiej krwi", ograniczenie aborcji i zwiększenie populacji "nordyckiej rasy nadludzi". Niemcy stawiali na wzrost narodzin dzieci pasujących do nordyckiego wzorca, które nie musiały mieć koniecznie oboje niemieckich rodziców, a przede wszystkim właściwy wygląd, który dawał im przepustkę do lepszej przyszłości. I tak w placówkach opiekuńczo-wychowawczych wychowywano tysiące dzieci, które potem mogły trafić do rodzin adopcyjnych. Jednym z tych maluchów był Jan, a właściwie Hans, który został tam umieszczony przez biologiczną matkę, a jego ojcem chrzestnym został jeden z wysoko postawionych nazistów. 

Jan, główny bohater historii, która zawładnęła moim sercem, jako mały chłopiec trafia do świata w którym się kompletnie nie odnajduje. Jego życie to ciągłe zmiany adresu, nieudane adopcje, brak miłości, brak rodzicielskiego ciepła, przemoc, tułaczka i traumy, które położyły się cieniem na jego dorosłym życiu. Ten cień jest tak duży i gęsty, że przesłania mu realną rzeczywistość i nie daje normalnie funkcjonować. Jego pierwsze małżeństwo rozsypuje się w pył. Dopiero drugi sformalizowany związek z lekarką o gołębim sercu Jolą i terapia pozwala powoli odzyskiwać stabilizację, odkrywać przeszłość i leczyć stare rany, która wciąż są otwarte, które nadal bolą i krwawią. Janowi przychodzi to robić w trudnych i burzliwych czasach początku lat 80-tych XX wieku, gdy w Polsce nastaje powoli czas zmian, a machina komunizmu i socjalizmu chwieje się w posadach. Chcecie poznać tę wyjątkową historię losów dwojga małżonków? Zapraszam do lektury, która jest fenomenalna i wcale nie użyłam tego przymiotnika na wyrost. 

Książka zachwyca, bo atutów i mocnych walorów jej nie brakuje. Prawdziwa historia łączy się idealnie z losami jednostek, wkracza w ich życie i wciąż je modyfikuje. Los nakazuje mierzyć się z potwornymi koszmarami, nie oszczędza i wymaga często zbyt wiele. Jan szybko dorasta, a dzieciństwo nie jest mu tak naprawdę nigdy dane. Musi stawić czoła wielu traumom, musi być dzielny i twardy. Sprawiedliwość jest dla niego obcym pojęciem. Jego młode lata są równie burzliwe jak historia, która dzieje się na jego oczach. Całe życie walczy ze swoją przeszłością i tę walkę nam, jako czytelnikom, dane jest śledzić na kartach książki.
 To opowieść nie tylko o czasach wojny, ale i o stanie wojennym, robotniczych zrywach i działalności Solidarności, która była wtedy światowym fenomenem.

Powieść czyta się bardzo dobrze, każda ze stron książki wyrysowuje w wyobraźni czytelnika wyjątkowe sceny, obnaża ludzkie dusze poturbowane przez świat i zło, co przyciąga do czytania jak magnes. Osobiście nie mogłam się oderwać od tytułu, który okazał się w mojej ocenie wybitny i zasługujący na wielkie brawa. To książka z historią w tle, o której nie można łatwo zapomnieć. To realna lekcja historii, a dla osób starszych literacki powrót do przeszłości i czasów które były szare jak beton. Lektura gwarantuje: wzruszenie, sporo emocji i łez, czarującą i piękną mimo wszystko opowieść, która jest oryginalna i niesztampowa. Koniecznie wpiszcie ją na Wasze listy must read - z pewnością tytuł Was nie rozczaruje. Bardzo gorąco polecam! 


 

wtorek, 22 kwietnia 2025

Leah Moyes "Polska pielęgniarka"

 



Wydawnictwo Replika 
data wydania 2025
stron 384
ISBN 978-83-68364-25-5

Wojna dla każdej ze stron konfliktu jest zła, ale uruchamia w ludziach pokłady dobra

Za mną lektura kolejnej książki z wojną w tle. Tego typu powieści przeczytałam już w swoim życiu wiele, z pewnością jest ich kilkadziesiąt. To żywe lekcje historii w których bardzo lubię uczestniczyć. To podróże w czasie który znam z opowiadań dziadków. To chwile kiedy mogę poznać ludzkie losy i wpływ faktów historycznych na życie konkretnych jednostek. Najczęściej te książki trafiają w mój gust i oceniam je wysoko. Najwyższą notą z wielką przyjemnością ocenię książkę "Polska pielęgniarka", która trafiła na księgarskie półki za sprawą Wydawnictwa Replika. 

Jej akcja rozpoczyna się 19 sierpnia 1941 roku w Łodzi i szybko przenosi się na tereny Niemiec, rozgrywa się m.in. w Dreźnie i Lipsku. Tytułową bohaterką jest szesnastoletnia dziewczyna Aleksandra, która mieści się w aryjskim typie urody. Z tego powodu pewnego dnia wprost ze szkolnej ławy zostaje wcielona do programu Lebensborn i wywieziona ciężarówką z rodzinnego miasta. W konwój kilku ciężarówek wiozących  młode dziewczyny trafiają bomby i żołnierze mający straż na Polkami giną podobnie jak część konwojentek. Aleksandra choć ranna przeżywa i wraz z innymi towarzyszkami niedoli musi radzić sobie sama. Zmęczone, chore, głodne i spragnione dziewczyny by przeżyć muszą dojść do cywilizacji bo trwanie na odludziu to pewna śmierć. I tak zaczyna się tułaczka i wygnanie, i tak zaczyna się nowe, inne życie Oli i jej przyjaciółek, które mówią o sobie, że są siostrami...

"Polska pielęgniarka" to książka wyjątkowa, nieco inaczej napisana niż powieści wojenne stworzone przez polskie Autorki, która robi na czytelniku ogromne wrażenie. Na pierwszy plan po jej przeczytaniu wysuwa się jej ponadczasowe przesłanie - wojna zawsze jest czymś złym co nie powinno się wydarzyć. Wojna nie przynosi nic dobrego ani okupantom ani okupowanym. Za nią kryje się przeogromne morze ludzkich dramatów i nieszczęść. Wojna jest też egzaminem z człowieczeństwa, które może w ludziach wyzwalać nie tylko pokłady zła i agresji, ale też i ogrom dobra. I to widać na przykładzie zarówno pierwszo jak i drugoplanowych postaci które poznamy na kartach tej książki. Narodowość nie definiuje czy ktoś jest dobry czy zły. 

Z pewnością jest to powieść wyrazista, dla wielu może też kontrowersyjna, bo postawa młodych Polek jest nieco inna niż w wielu publikacjach. Dziewczyny brutalnie wyrwane ze swoich rodzin są zdane na pastwę losu, samych siebie i ludzi wokół nich. A to przede wszystkim Niemcy z których nie wszyscy są źli. Z pewnością "Polska pielęgniarka" to powieść naładowana emocjami, skrząca nimi w całej objętości. To też książka żyjąca historią, wywołująca łzy, piękna a zarazem bardzo brutalna. W niej miesza się życie ze śmiercią, dobro ze złem, człowieczeństwo ze zezwierzęceniem. Nie brak tu drastycznych opisów i scen chwytających za serce. Nie brak prawdziwego życia, które obracało się przede wszystkim wokół tego by przeżyć, by doczekać końca tego koszmaru, który przecież kiedyś musiał się zakończyć. Aleksandra dojrzewa, przechodzi błyskawiczny kurs dorastania, obcuje z chorobami, ranami, śmiercią i daje z siebie wszystko w trudnej pracy. Tylko jeden raz postępuje w sposób dla mnie niezrozumiały, ale to jej zachowanie jest dowodem jak mocno mogą zranić ludzką duszę potworne doświadczenia. 

Książka okazała się naprawdę fenomenalną lekturą, która skupiła się na studium ludzkich dusz okaleczonych przez wojnę. Dostarczyła mi wiele tematów do przemyślenia, zatrzymała mnie w czasie i pochłonęła bez reszty. Zarwałam dla niej pół nocy bo nie mogłam przerwać lektury szybciej niż nastąpiło słowo koniec. Warto było, a jej treść została we mnie i dotknęła do żywego. Polecam ją gorąco nie tylko tym którzy lubią ten typ powieści. Naprawdę warto! 





Amanda Peters "Zbieracze borówek"

 



Wydawnictwo Filia
data wydania 2025
stron 352
ISBN 978-83-8357-839-2

Czasem życie staje się puszką Pandory


Raz się w życiu rodzimy i raz umieramy. To jedyna sprawiedliwość na tym świecie. Innej próżno szukać, bo żyjemy różną liczbę lat a los obdarowuje nas przeróżnymi niespodziankami. Są szczęśliwcy którym trafiają się wyłącznie te miłe, ale są i pechowcy, których stale dotykają nieszczęścia i kłopoty, a których życiowa droga wiecznie biegnie pod górę. Ta druga opcja dotknęła pewną indiańską rodzinę z plemienia Mikmaków z Nowej Szkocji. Jej członkowie wciąż otrzymywali od losu ciosy, które mocne bolały i kładły się tramą na wiele lat.

Książka „Zbieracze borówek” przenosi nas do Maine, do lat 60-tych XX wieku. Jest lato, a Joe i Ruthie wraz z rodzicami i rodzeństwem znajdują się na plantacji by wykonywać sezonowe prace. Praca polegająca na zbieraniu borówek jest ciężka, ale rodzina nie narzeka pracując sumiennie w pocie czoła. Aż do pewnej chwili, gdy dotyka ich potworna tragedia. W mgnieniu oka znika mała Ruthie – najmłodsza z rodzeństwa i ślad po niej bezpowrotnie ginie. Ostatnim, który ją widział jest Joe. W chłopcu uruchamiają się pewne negatywne mechanizmy, które zostają z nim na wiele lat. Poczucie winy, że nie dopilnował siostry kładzie się cieniem na całej jego przyszłości.

Norma jest jedynaczką, dorasta w na pierwszy rzut oka w porządnej rodzinie. Z biegiem lat dziewczyna szuka wspomnień z czasów dzieciństwa i napotyka pewne tajemnice i sekrety, które chce odkryć. Przestaje być pewna swojej tożsamości. Intuicyjnie przeczuwa, że coś kryje się w mroku i to coś ma z nią bezpośredni związek. Jej rodzice podobnie jak krewni otaczają się murem milczenia a to nakręca Normę do dalszych intensywnych poszukiwań.

Drodzy miłośnicy dobrej literatury! Koniecznie wpiszcie na listę swoich lektur tę powieść. Przeczytajcie, ale oceńcie ją dopiero gdy doczytacie ostatnie zdanie. Bo tylko wtedy w pełni możecie dostrzec jej kunszt, piękno i wyjątkowość. Jej fabuła jest tak samo niesamowita jak smutna. Ten smutek kładzie się cieniem na klimacie tytułu i jego odbiorze. Czytając ma się wrażenie, że szczęście nie istnieje, że są ludzie którym w żadnej mierze nie jest im ono dane. Nieszczęścia spadają raz po raz i przyciągają za sobą kolejne. Czytelnik czuje się osaczony podobnie jak bohaterowie, którzy muszą się zmierzyć ze sporymi traumami. Ale mimo tego ta opowieść chwyta za serce, podoba się choć nie jest łatwa w odbiorze. Podwójna naprzemienna narracja wciąga czytelnika we wnętrze książki. Stawia go nie z boku, ale w centrum wydarzeń. Wprowadza do świata w którym trudno o uśmiech. Szokiem była dla mnie informacja, że powieść jest debiutem. Jest przecież bardzo ambitna, dojrzała, przemyślana. Odciska ślad, daje do myślenia i skłania do refleksji na wartościami które są od lat uniwersalne i ważne. Jako miłośniczka sag rodzinnych odnalazłam w niej wiele cennych walorów, a treść mocno wbiła się w moje wnętrze.

Autorka nie stroni w niej od bolesnych tematów, odważnie pisze o śmierci, trudnych stronach życia i sztuce wyborów. Jednym z bohaterów staje się trauma, która jest spadkiem tragicznego wydarzenia. W tytule jest ukazane jej stadium krok po kroku. Ma ona różne oblicza i intensywność. W całej okazałości pokazane jest jej destrukcyjne działanie, jej toksyczność i zabieranie radości życia przez jedno zdarzenie. Czytając nie mogłam się oddawać nieprzerwanie lekturze. Musiałam robić przerwy by ochłonąć, by ostudzić emocje i uspokoić rytm serca.

Książka niezmiernie mi się podobała, choć jej początek nie wskazywał na to. Płynie z tego wniosek, że książki nie można oceniać po okładce, po tytule i zbyt szybko. Gorąco polecam jej lekturę i życzę odkrycia jej fenomenu, który z pewnością ją cechuje.  




sobota, 12 kwietnia 2025

Natalia Przeździk "Dom pod kasztanem"


Wydawnictwo Filia 
data wydania 2025
stron 336
ISBN 978-83-8402-080-7

W cieniu starego kasztana...

Życie to najlepszy scenarzysta. To ono czasem wie lepiej co nam trzeba niż my samy. To ono czasem tak komplikuje nasze ścieżki, że lądujemy w miejscu w którym kompletnie nie planowaliśmy być, a ta miejscówka okazuje się najlepszą z możliwych. Tak właśnie stało się w przypadku Zuzanny - głównej bohaterki powieści "Dom pod kasztanem", która nagle musi porzucić swoje plany, opuścić duże miasto i zamieszkać w starym domu dziadków na podkarpackiej prowincji. 
Zuzię poznajemy w dniu w którym oblewa ważny egzamin na studiach polonistycznych i czeka ją poprawka. Zmartwiona postanawia jak najlepiej przygotować się do powtórnego sprawdzianu, ale jej rodzina dostaje wiadomość, że babcia poważnie zachorowała. Zawał zabiera ją w mgnieniu oka, a na pięknej malowniczej wsi zostaje samotnie dziadek dziewczyny. Ta postanawia się nim zaopiekować i spędzić lato na wsi. Tu ma uczyć się do egzaminu i prowadzić dom. W trudnej chwili nie opuszcza ją najlepsza przyjaciółka - Walerka, która przyjeżdża by jej pomóc. Dziewczyny wspólnie się uczą, dzielą codziennie obowiązki i wtapiają się w lokalną społeczność. Poznają nowych znajomych i przeżywają nowe miłości. Decyzja wyjazdu z miasta zmienia diametralnie ich życie i przyszłość...

"Dom pod kasztanem" to bardzo pozytywna, klimatyczna i ciepła opowieść o zwyczajnym życiu, które czasem raczy nas wyjątkowymi niespodziankami mocno nas zaskakującymi. Jej akcja rozgrywa się głównie na prowincji, która ma swoje uroki i osobliwości. W tytule gloryfikowane są takie wartości jak więzy rodzinne, przyjaźń, empatia, solidarność i lojalność. To sentymentalna opowieść pełna radości z codziennych drobnostek, ale i książka napełniająca nadzieją w ludzi i dobro. Jej treść dodaje otuchy, że zawsze z każdej sytuacji jest wyjście, a nowe niekoniecznie jest gorsze niż to, co było. Otwarcie nowych drzwi, nowego rozdziału w życiu daje też nowe możliwości, nowe dary, nowe horyzonty i nowe góry do zdobycia. Stworzone przez Autorkę postaci są pozytywne i dające się darzyć sympatią. Zuzia wskutek życiowych doświadczeń dojrzewa, przechodzi wewnętrzną metamorfozę i staje się świadoma swoich marzeń i pragnień. Dokonuje wyborów, które są dla niej istotne i zmieniają ją wewnętrznie. Pozwalają stać się samodzielną i w pełni dorosłą. 

Powieść czyta się lekko i przyjemnie. To doskonała propozycja, która świetnie zrelaksuje i umili czas. To tytuł, który zaprasza do innej rzeczywistości, w której czas wolniej płynie, w której można się zatrzymać w pędzie życia i odpocząć od hałaśliwej rzeczywistości. Autorka świetnie ukazuje specyfikę codzienności, małych, a ważnych spraw, które należy w życiu doceniać i celebrować. W fabule zawartych jest bardzo wiele wskazówek jak żyć lepiej i głębiej oraz co w tym życiu jest naprawdę istotne. O czym warto pamiętać i o czym nie można zapominać. Tu na prowincji nie ma zgiełku i pośpiechu miasta. Tu można przystanąć i ogrzać się w rodzinnym cieple, przewartościować siebie i spojrzeć z szerszej perspektywy na otaczającą rzeczywistość. Z tych powodów to nie jest tylko kolejna relaksująca historia, a tytuł w którym drzemie wiele cennych treści. Warto je odkryć i posmakować. 

Gorąco polecam tę wyjątkową lekturę, która pozwoli Wam na życiowe stop i spojrzenie na świat w głębszej perspektywie.  





 

czwartek, 10 kwietnia 2025

Weronika Tomala "Cena zamążpójścia"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2025
stron 240
ISBN 978-83-8335-510-8

Małżeńska szkoła przetrwania


Kilka dni temu przeczytałam kolejną w moim życiu powieść obyczajową, kolejną lekturę z kręgu literatury dla kobiet. Powinnam już powoli zapominać jej fabułę, zagłębiać się w to, co teraz czytam, ale tak nie jest. Jest wprost odwrotnie. Coraz więcej myślę o losach głównej bohaterki „Ceny zamążpójścia” i nie mogę ochłonąć z emocji, jakie mnie dotknęły w trakcie czytania. Były one niezwykle silne, a ja miałam ochotę wielokrotnie krzyczeć niepogodzona z tym, jak los, matka i mąż potraktowali Wandę – dziewczynę, która musiała o swoje szczęście stoczyć heroiczną walkę. Jedyną opoką była dla niej bezgraniczna miłość do córki, która okazała się wspaniałym drogowskazem i kołem ratunkowym.

Lata dziewięćdziesiąte, polska prowincja, mała wioska, w której wszyscy wszystkich znają. To tam urodziła się i dorastała w biednej rodzinie Wanda. W młodym wieku zaszła w ciążę ze Staszkiem, lokalnym przystojniakiem pracującym w pobliskiej hucie. Jedynym wyjściem, by obyło się bez skandalu, był ślub. Małżeństwo z konieczności, dla dziecka, bo tak wypada i co powiedzą inni. Przyszły tatuś oświadczył się i para złożyła przed ołtarzem przysięgę przed Bogiem i ludźmi. Do kościoła zawiodła ich jednak nie prawdziwa miłość, a presja, co nie okazało się dobrym prognostykiem. Wanda nie mogła kontynuować edukacji, jednak wierzyła, że gdy dziecko podrośnie, będzie się dalej kształcić. Jej mąż miał zgoła inne podejście do przyszłości. Widział żonę wyłącznie w domu, przy garach, dzieciach i pieluchach. Miała być posłuszna i wdzięczna za utrzymanie, miała skupić się wyłącznie na prowadzeniu domu. Szczęście nowożeńców szybko prysło jak bańka mydlana. Staszek otrzymał kierownicze stanowisko i sodówka uderzyła mu do głowy. Sukces miał także imię innej kobiety… Dla Wandy zaczął się koszmar, piekło, ból i samotność. Mąż zdegradował ją do roli służącej, a jej miejsce zajęła ta trzecia – atrakcyjna kochanka.


Czytanie „Ceny zamążpójścia” było dla mnie, delikatnie mówiąc, procesem bardzo burzliwym. Wielokrotnie miałam ochotę rzucić książką, ale nie dlatego, że była zła, a dlatego, że nie mogłam pogodzić się z tym, co spotykało Wandę. Sympatyczna i prostolinijna dziewczyna została w życiu nieraz mocno skrzywdzona. Od dziecka nie miała możliwości decydowania o swoim losie. Miała robić wszystko pod dyktando matki, męża, teściów, otoczenia. Zadowoleni mieli być wszyscy, tylko nie ona. Nikt nie pytał jej o zdanie, o oczekiwania, o marzenia i plany. Miała wciąż tańczyć, jak jej zagrają. Wanda jest symbolem dziewczyn z tamtych lat, które musiały wpisać się w modę ówcześnie panującej obyczajowości. Czytając, krzyczałam z emocji, a rumieniec nie schodził z mojej twarzy. Były momenty, gdy wręcz kipiałam ze złości i miałam ochotę rozszarpać Stanisława na kawałki. Byłam pełna podziwu dla literackiej kreacji głównej bohaterki, wiedząc, że opisana historia jest zdarzeniem prawdziwym. Autorka ukazała Wandę w sposób niezwykle intymny i wyjątkowy. Posłużyła się prostym, potocznym językiem, gdyż tylko taki mógł w pełni zobrazować uchwycone realia i środowisko.

Weronika Tomala na przykładzie prostej, wrażliwej i niezwykle silnej kobiety pokazała, że walka o szczęście zawsze ma sens. Wanda po latach łez, bólu i upokorzeń dojrzała, urosła w siłę, stała się twarda jak stal. Odzyskała kontrolę nad sobą i swoim życiem. To niezwykle wzruszające śledzić taką przemianę, to genialny emocjonalny rollercoaster.


„Cena zamążpójścia” to lektura tak piękna jak trudna. To powieść z przesłaniem i morałem. To tytuł, który poturbuje duszę, ale i da dużo nadziei tym, którzy jej potrzebują. To obraz toksycznej relacji, która przypomina kajdany, z których, jak się okazuje, można się uwolnić. To historia niesztampowa, która zostawia w sercu ślad i nie daje o sobie zapomnieć. Warto po nią sięgnąć i dać się ponieść jej fabule. Niech ta opowieść was nie ominie. Bardzo gorąco polecam.




 

piątek, 4 kwietnia 2025

Nina Zawadzka "Skazana za miłość"



Wydawnictwo Filia
data wydania 2025
stron 416
ISBN 978-83-8402-067-8


Każde pokolenie ma własne góry do zdobycia


Po literaturę wojenną sięgam systematycznie od wielu lat. Chętnie zagłębiam się w tytuły przedstawiające czasy które znam z lekcji historii i naocznych opowiadań moich dziadków. Przeczytałam wiele książek o kampanii wrześniowej, o zrywach wolnościowych które wybuchły podczas okupacji, o obozowej i łagrowej rzeczywistości. Dzięki Ninie Zawadzkiej po raz pierwszy zanurzyłam się w lekturze powieści opowiadającą historię ludzi którzy za walkę z najeźdźcą uznani zostali przez polskie władze za zdrajców i wrogów ojczyzny. Książka zrobiła na mnie przeogromne wrażenie i dostarczyła naprawdę wyjątkowych przeżyć. Jej Autorka udowodniła, że potrafi stworzyć powieść genialną, której można wystawić tylko najwyższą ocenę.

Prolog książki to scena niezwykle wzruszająca i mająca niesamowity wydźwięk. Na polnej drodze rodzi się niemowlę. Jego matka umiera a dziewczynka trafia na wychowanie do pewnej szanowanej rodziny z okolicy. Ludzie ci traktują ją niczym własną córkę, a dziewczyna wyrasta na piękną i mądrą pannę, która wychodzi za mąż za Wiktora Hermanowicza. Pozornie może się wydawać, że u boku wykształconego i mającego perspektywy mężczyzny Rutę Różańską czeka spokojna i szczęśliwa przyszłość. Tak się jednak nie dzieje, a szczęściu stoi na przeszkodzie wiele powodów. Jednym z nich jest wojna która wybucha 1 września 1939 roku. Rzeczywistość Ruty zmienia się jak w kalejdoskopie, a jej samej przychodzi mierzyć się z bardzo trudnymi wyborami...

Wiele lat później, w 1994 roku po zmianie systemu politycznego w Polsce Nikodem Ławrynowicz pragnie wpisać personalia Ruty do słownika osób zasłużonych dla Polski i wybielić jej biografią oraz oczyścić z niesłusznych zarzutów. W tym celu udaje się do Kanady by spotkać się z Brunonem Wojciechowskim. Ta podróż bardzo zmienia jego życie..

Skazana na miłość” to wybitna historia, która zapada głęboko w serce, która siedzi w duszy i umyśle jeszcze długo po przeczytaniu. Jej głębia i piękno, jej dojrzałość drażni wrażliwe nuty, a tytuł porusza wiele trudnych tematów, które przez lata były kwestiami tabu. Akcja książki rozgrywa się na przemian w dwóch przestrzeniach czasowych które skupiają się na życiu jednej osoby- głównej bohaterki, której życie okazało się pełne cierni i trudnych wyzwań. Ona sama za swoje wybory poniosła dotkliwą karę i sporo wycierpiała. Mimo ciosów od losu i ludzi, mimo łez i ogromnych ilości bólu pozostała sobą, pozostała wierną swoim ideałom i swojej wielkiej miłości, która okazała się tak piękna jak zakazana. Ruta jednak kochała i nie wstydziła się swojego uczucia. Dla niego potrafiła poświęcić samą siebie i nawet w najtrudniejszych chwilach nie patrząc na konsekwencje iść za głosem serca. Ta kobieta jest bohaterką niezłomną, wyjątkową i pełną odwagi. Nina Zawadzka pozwala nam głęboko zajrzeć w jej duszę i serce oraz utożsamić się z kimś dla kogo być było ważniejsze niż mieć, dla której uczucie i ideały były bardziej cenne niż wygoda czy bezpieczeństwo. Ruta jest symbolem, jest przedstawicielką ludzi skrzywdzonych przez system, oszukanych, niesłusznie oskarżonych i torturowanych, traktowanych jak zdrajców choć byli najlepszymi patriotami.

Różańska jest też kobietą, która kocha i nie wstydzi się swojej innej miłości. Idzie za nią nie bacząc na konsekwencje. Ma w sobie odwagę i poświęca się bez zastanowienia. Ma w sobie moc bohaterstwa i niekończące się pokłady dobra.

Jaką książką jest „Skazana na miłość”? Bardzo dojrzałą, oryginalną, odważnie podejmującą trudne historyczne kwestie, dopracowaną w szczegółach i głęboko przemawiającą do czytelnika. Zmuszającą do refleksji i wyciskającą łzy. Gdybym miała wymieniać jej atuty ten tekst byłby bardzo długi. Dodam tylko, że jeszcze nigdy nie czytałam książki tak mocno oryginalnej, tak niesztampowej w której literacka fikcja miesza się perfekcyjnie z faktami historycznymi. To lektura przemyślana, zatopiona w morzu emocji, łamiąca stereotypy, z realnymi bohaterami, która odciska na sercu trwały ślad. Gorąco Wam polecam zagłębienie się w jej treść i spotkanie z bohaterką, której wszelki lęk jest obcy. 



 

środa, 26 marca 2025

Agnieszka Olszanowska "Bociany na start"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2025
stron 344
ISBN 978-83-8391-059-8
Seria O polskich babkach wiejskich, akuszerkach i położnych
tom IV

Czasem jabłko pada bardzo daleko od jabłoni


„Bociany na start” to czwarty tom serii o polskich babkach wiejskich, akuszerkach i położnych. Można po niego sięgnąć po lekturze wcześniejszych części, ale nie jest to konieczne. Można go czytać jako oddzielną książkę i w żaden sposób nie wpłynie to na wrażenia z czytania. Osobiście tak właśnie zrobiłam i nie odczułam absolutnie z tego powodu czytelniczego dyskomfortu.

Powieść opowiada o dwóch spokrewnionych ze sobą kobietach – matce i córce, które są od siebie diametralnie innymi bohaterkami.

Sylwia Miętowska urodziła się na wsi jako córka rolników. Jej matka gdy ta stała się nastolatką miała ułożony dla niej scenariusz dorosłego życia. Pod pozorem łatwiejszej i wygodnej przyszłości Sylwia miała pracować w służbie zdrowia i zostać położną. Ta profesja miała gwarantować świetną i szanowaną pracę oraz stabilizację zawodową. Dziewczyna jednak widziała siebie w całkiem innej roli i nienawidziła zapachu szpitala jak niczego na świecie. Ostro protestowała przeciwko takiej przyszłości i ani myślała wdziać mundurek położnej z czepkiem naznaczonym czerwonym paskiem. Sylwii marzyły się studia dziennikarskie i praca w redakcji. Po licznych kłótniach wyprowadziła się z domu i postawiła na swoim.

Córka Sylwii, Kornelia wybrała dla siebie przyszłość związaną z medycyną. Długo miała dylemat czy wybrać studia humanistyczne czy medyczne. W końcu pogodziła oba kierunki studiując na nich jednocześnie, ale z pracą już się tak nie dało. Jako młoda i pełna zapału kobieta podjęła etat w gadowickim szpitalu pewna, że ma świat u swych stóp i czeka ją świetlana przyszłość.

Życie jednak pokazało swoje humory oraz strony pełne cieni i mocno doświadczyło obie bohaterki. Co im zaserwowało dowiecie się jeśli zagłębicie się w lekturę powieści, która wywołała u mnie całą gamę przeróżnych uczuć i emocji. Lektura okazała się mieć swoje mocne i słabsze strony. Mimo to jak najbardziej jest warta polecenia.

Autorka pisze dość lekko, choć akcja nie toczy się jednolitym rytmem. To zwalnia, to przyśpiesza. Czuć w niej dynamikę, czuć w niej ogromną chęć przekazania tendencji zmian jakie zachodzą na przestrzeni lat zarówno w sferze zawodu położnej jak i w zakresie zmian otaczającego nas świata, ludzkiej mentalności i obowiązujących trendów. Niekiedy pewne zdarzenia jakie mają miejsce w książce są bardzo przewidujące, a niektóre zaskakują. Niektóre ze scen mocno dziwią i wywołały u mnie zniesmaczenie. Autorka w dość dziwaczny sposób opisała kilka scen, np. śmierci przyszłej teściowej Sylwii, a w treść książki wyraziście i tendencyjnie wplotła kontrowersyjne treści polityczne oceniając je zbyt powierzchownie.

Powieść obrazuje dość precyzyjnie pracę położnych we współczesnych czasach – jej blaski i cienie, jej prawdziwe oblicze, jej trudny i chwile radości. Cały cykl daje możliwość porównania jak było kiedyś i jak jest obecnie, co się zmieniło, a co mimo rozwoju techniki i medycyny pozostaje takie samo. I to wielki atut tej serii, który wyróżnia ją i dodaje jej blasku na księgarskich i bibliotecznych półkach.

Zakończenie książki jest lekko zagmatwane, ale ciekawe i pełne samego życia co dodaje mu błyskotliwości i uroku. Tytuł czyta się szybko i dość lekko. Z pewnością przypadnie on do gustu tym, którzy lubią literaturę kobiecą z wieloma wątkami, która gwarantuje emocje i niebanalne rozwiązania. To też powieść, która ukazuje ewolucję medycyny i pokoleń kobiet. Doskonale przedstawiony jest dynamizm trendów, światopoglądu i podejścia do życia płci pięknej, która na przestrzeni lat coraz odważniej sięga po nowe doświadczenia, spełnia marzenia i nie boi się mieć własnego zdania, którego gotowa jest bronić. Sylwia i jej córka to symbole przemian kobiet, to postaci ponadczasowe które reprezentują swoje racje i swoje ja.

Polecam przeczytanie tej lektury, a ja z ciekawością sięgnę po poprzednie tomy bardzo ciekawa ich treści.




 

wtorek, 11 marca 2025

Sonia Rosa "Milczące dziewczyny"


Wydawnictwo Filia
data wydania 2025
stron 352
ISBN 978-83-8357-979-5

Życie to planszówka w której wygrywają tylko najsprytniejsi


Kolejne spotkanie z prozą Sonii Rosy było wyjątkowo emocjonujące i ekscytujące. Najnowsza książka doskonale znanej mi autorki wbiła mnie w fotel i oszołomiła niczym butelka przedniego szampana. Od samego początku wiedziałam, że przepadnę w niej na amen a fabuła odciśnie na mnie mocne piętno. Z pewnością po jej lekturze nie pójdę sama do lasu i będę ostrożniej patrzyła na to, co wokół mnie. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, że w fabule poruszony jest trudny temat jakim jest pedofilia, a pisarka ukazuje go  z dwóch różnych perspektyw.

Tytułowe milczące dziewczyny to młode kobiety, które w nastoletnim wieku stały się ofiarami pedofila. Jest ich kilka. Agnieszka, córka potwora jakim stał się Edmund Molenda, nie została przez ojca molestowana bezpośrednio. Nad nią wyrodny rodzic nie pastwił się seksualnie, ale przez niego straciła matkę i brata. Jako młoda osoba dowiedziała się o grzechach rodzica co spowodowało nie mniejsze cierpienie niż zaatakowanych ofiar. Justyna i Renata były już dziewczynkami, które jako nieletnie zostały wielokrotnie molestowane i gwałcone. Ich dzieciństwo zostało bezpowrotnie zniszczone przez chore żądze hotelarza, który na zawsze naznaczył ich życie. Renata dodatkowo została przez Molendę nastoletnią matką, która sekret ojcostwa córki zachowała tylko dla siebie. Dawne wydarzenia byłyby tylko bolesną historią, Agnieszka uwierzyłaby w opamiętanie się ojca gdyby nie zaginięcie młodej letniczki wypoczywającej z rodziną w mazurskiej miejscowości. Molendówna zaczęła łączyć współczesną tragedię z traumatycznymi wydarzeniami sprzed lat. Czy Agnieszka ma rację i owe zdarzenia mają wspólny mianownik? Czy mroczne demony z przeszłości zostały obudzone i znów ożyły? Czy nadszedł czas by bogaty hotelarz zapłacił za swoje grzechy i dewiacje?

„Milczące dziewczyny” to bardzo mocny kryminał z psychologiczną otoczką, ciekawą wieloosobową narracją i ogromnym napięciem, które towarzyszy czytelnikowi do ostatniej strony. Zakończenie jest bardzo nietuzinkowe i zaskakujące, a każda scena przyprawia o dreszcze. Małe, mazurskie turystyczne miasteczko ma swoje wielkie tajemnice. Każda z bohaterek zostaje w inny sposób skrzywdzona i każda inaczej radzi sobie z traumą z jaką przechodzi im żyć. Okrutny los związuje im języki i niejako zmusza do milczenia. Cierpienie mimo upływu lat nie maleje, a siedzi w duszy niczym cierń. Dorosłość i ciosy od życia hartują i doprowadzają do wybuchu wulkanu prawdy. Młode kobiety biorą sprawy w swoje ręce. Czytanie o ich działaniach uświadamia olbrzymi problem, który nie kończy się wraz z końcem dzieciństwa. On staje się niczym cień i towarzyszy w każdym dniu życia. Sonia Rosa w bardzo wymowny sposób pokazuje, jak przeszłość pozornie już zamknięta, rujnuje życie i do czego to doprowadza.

Książka w sposób bardzo realistyczny przedstawia wstydliwy i kompromitujący kata problem, z otwartością nakreśla odczucia i uczucia ofiar, które eskalują i nie tracą na sile. Autorka czyni to poprzez proste, szczere dialogi i doskonałe wczucie się w psychikę swoich bohaterek, które pokazują, że pomiędzy skrzywdzonymi kobietami istnieje solidarność, a ból wytwarza girl power, która nabiera z czasem mocy i jest nie do pokonania. Ta powieść mnie wchłonęła, wciągnęła niczym wir rzeczny, zajęła całkowicie mój umysł. Po przeczytaniu ostatniej strony wiele godzin o niej myślałam i analizowałam postępowanie dziewczyn. Stawiałam się na ich miejscu, byłam z nimi emocjonalnie związana i kibicowałam by nie stchórzyły a sprawiedliwości stało się zadość. Miejcie świadomość, że gdy sięgniecie po ten tytuł Wasze spojrzenie na problem pedofilii się uwrażliwi i zintensyfikuje. Bądźcie przygotowani na emocjonalny rollercoaster i lawinę wrażeń z której trudno się wygrzebać. Z tytułu płynie wyraźny morał, że milczenie ofiar nie może trwać zbyt długo, a kara musi dopaść tych, którzy na nią zasłużyli. Zapraszam do lektury i życzę mocnych wrażeń.  




 

poniedziałek, 3 marca 2025

Monika Raspen "Wnuczka Faberge"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2025
stron 400
ISBN 978-83-68315-86-2
cykl Kobiety Romanowów tom I

Z wizytą na dworze Romanowów


Drogi Czytelniku!

 Wraz z Moniką Raspen zapraszam Cię w wyjątkową literacką podróż. Cofniemy się o ponad sto lat wstecz i zawitamy w carskiej Rosji. Znajdziemy się na początku ubiegłego stulecia i zatrzymamy się u progu niezwykłych przemian. W tym czasie ogromnym mocarstwem ze stolicą w Petersburgu rządzi car Mikołaj II. Car ma żonę i kilka córek. Do szczęścia brakuje mu syna, który odziedziczy po nim tron. Jego małżonka raz po raz jest brzemienna, ale rodzi same dziewczynki. Aleksandra Fiodorowna choć jest jeszcze młoda więdnie i zadręcza się tym, że na świat nie wydała jeszcze chłopczyka. To staje się jej obsesją. To zabija ją jak trucizna i ma negatywny wpływ na jej stosunek wobec córek. Gdy Alix Heska po raz kolejny rodzi bliźniaki płci żeńskiej noworodki zostają jej zabrane w trosce o psychikę carycy, która zostaje powiadomiona, że dziecko nie przeżyło. Malutkie carówny zostają oddane w wielkiej tajemnicy do adopcji zaufanym ludziom. Jedną z matek zostaje niczego nieświadoma młodziutka ukraińska szlachcianka Irina Dunina. 

Dziewięć miesięcy szybciej piękna dziewczyna staje się ofiarą miłości do księcia Alberta, który tylko pozornie deklarował wobec kochanki poważne zamiary. Obietnica poznania jej z rodziną i poślubienia była tylko mrzonką. Dziewczyna przy nadziei została kompletnie sama i nie mogła liczyć na nikogo. Jej ojciec bojąc się skandalu wyrzucił ją z domu. Irina postanowiła odszukać ojca swego dziecka i tym samym znalazła się w Petersburgu gdzie los jej bardzo sprzyjał. Trafiła pod opiekuńcze skrzydła wpływowej kobiety i nieświadoma śmierci rodzonej córki otrzymała w opiekę carską córkę. Jak potoczą się ich dalsze losy? Czy czeka ich szczęście u boku innego przystojnego mężczyzny, którego Irina oczarowała od pierwszego wejrzenia? A może książę Albert naprawi swój błąd i odzyska kobietę którą kiedyś porzucił?

„Wnuczka Faberge” to pierwszy tom cyklu Kobiety Romanowów. Tytuł przyciąga wzrok od pierwszego wejrzenia prześliczną okładką i niezwykle kunsztownie barwionymi brzegami a jego wnętrze współgra treścią z szatą graficzną. Na kartach tej książki jest opisana porywająca i zachwycająca od pierwszych stron historia napisana z rozmachem i wielkim polotem. Opowieść o ostatnim carze Rosji i jego rodzinie jest fascynująca, pełna tajemnic i sekretów przez co czyta się ją z wypiekami na twarzy. Miłość i zazdrość, obłuda i mistyfikacja, rozczarowania, intrygi, pozory i machinacje, knowania i podstępy były czymś oczywistym i powszechnym. Świat kręcił się otulony woalem kłamstwa które oplatało go coraz grubszą warstwą. I nic dziwnego, że to oraz drastyczne warunki życia zwykłych ludzi doprowadziły do jego upadku i rewolucji. W carskiej Rosji kobietom nie było łatwo. Czy wywodziły się z biednych czy bogatych rodzin zawsze miały gorzej i trudniej niż mężczyźni. Dotyczyło to także najbogatszych arystokratek, których moralność była na świeczniku. Wymagano od nich przede wszystkim bycia ozdobami mężczyzn. Kobiety nie miały prawa głosu, a gdy próbowały wyrażać swoje zdanie zagłuszano je i ignorowano. Wymagano od nich surowej moralności, bycia posłusznymi i cichymi. Kobiety nie miały prawa kreować swojej rzeczywistości, iść za głosem serca, mieć romansów, pozamałżeńskich dzieci ani kompromitującej przeszłości. Świat wokół nich był zakłamany i niesprawiedliwy, a to w wielu przypadkach czyniło je silnymi. Takie właśnie są bohaterki powieści Moniki Raspen. Odważne i sprytne, które pozornie tylko ślepo dostosowują się do rzeczywistości, a tak naprawdę walczą o swoje szczęście i łamią stereotypy dla swojego dobra.

To świetna książka, która doskonale pokazuje tamtą rzeczywistość, która kusi i przeraża, jest zarazem romantyczna, pociągająca i obrzydzająca. Wydaje się mienić blaskiem, który przy bliższym poznaniu okazuje się tandetny i kiczowaty. Tło historyczne i społeczno-obyczajowe dodaje powieści magii i polotu, a czytelnik bardzo szybko zżywa się z postaciami, które są wyjątkowo zgrabnie wykreowane. Są wśród nich bohaterowie i rzeczywiści i fikcyjni. Prawda historyczna idealne miksuje się z literacką fikcją. To wszystko sprawia, że lektura „Wnuczki Faberge” jest wyjątkową przyjemnością i przygodą literacką. Oceniając ten tytuł z pełnym przekonaniem najwyższą notą czekam na kolejny tom, który mam nadzieję ukaże się niedługo.